Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2004 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2004 (wrzesień / październik)

Dokumenty

Z Chrztu rodzi się jedność doświadczenia

Fragmenty wystąpienia doradcy Papieskiej rady do spraw Świeckich, podczas spotkania tejże Rady z ruchami kościelnymi i nowymi wspólnotami, 19 czerwca 2004 r.

Giorgio Feliciani


Celem poniższego wystąpienia jest przedstawienie, z jurydyczno-kanonicznego punktu widzenia, pewnych spostrzeżeń, które – jak można mieć nadzieję – mogą się okazać pożyteczne do pogłębienia złożonej problematyki, związanej z relacjami pomiędzy parafianami i ruchami kościelnymi oraz nowymi wspólnotami.

Ograniczymy się tutaj do wskazań bardzo ogólnych, zważywszy na to, że poszczególne ruchy, posiadające swoją własną, niepowtarzalną tożsamość, znacznie się między sobą różnią, z drugiej zaś strony, również same parafie są daleki od jednolitości. Wystarczy na przykład zwrócić uwagę na różne znaczenie, jakie mogą one mieć w życiu Kościoła w poszczególnych krajach albo też na ich rozmaity kształt oraz strukturę, w zależności od tego czy znajdują się one w dzielnicach wielkich metropolii, małych miasteczek, wsiach czy też górskich osadach.

Poza tym, w związku z tym, że przy podjęciu tej problematyki istotne znaczenia ma „postawa wyjściowa”, a więc podejście każdego z nas z jednej strony do zjawiska, jakim są ruchy i nowe wspólnoty, z drugiej zaś do samej instytucji parafii, wskazane byłoby w związku z tym dokonanie kilku wstępnych uściśleń.

Jak wiadomo teologowie, kanoniści i socjologowie przedstawiają różne definicje ruchów kościelnych. Mając do czynienia z tak wieloma, nie zawsze ze sobą zgodnymi opiniami, najbardziej pewną droga jest oparcie się na wskazaniach magisterium Kościoła. Bardzo skrótowo, w świetle nauczania Jana Pawła II, można wyodrębnić przynajmniej trzy charakterystyczne cechy, które – wzięte całościowo – umożliwiają dokonanie rozróżnienia ruchów i nowych wspólnot od innych związków czy organizacji kościelnych. ruchy i nowe wspólnoty, jak podkreśla Papież, ukazują „świeżość doświadczenia chrześcijańskiego, opartego na osobistym spotkaniu z Chrystusem”[1].

Pierwsza z nich opiera się niewątpliwie na owej zasadniczo charyzmatycznej naturze tychże wspólnot, która nie pozwala na adekwatne i wyczerpujące ich ujęcie w prawnych schematach, odnoszących się do struktur stowarzyszeniowych. Innymi słowy, ruchy mogą powołać do życia stowarzyszenia, ale same nimi nie są. Przynależność do jakiego ruchu ma bowiem charakter do tego stopnia osobisty i egzystencjalny, ze ewentualny formalny akces, w postaci zapisania się do niego, nie jest konieczny a ni nawet wystarczający, gdyż owa przynależność bardziej polega na tym, by dać się „wciągnąć”, w „duchowe doświadczenie” założyciela[2].

Charyzmat właściwy poszczególnym ruchom posiada poza tym – wciąż w ocenie Ojca Świętego – charakterystyczną cechę, jaką jest to, że nie dotyczy on jakiejś określonej grupy wiernych, ale skierowany jest po prostu do człowieka ochrzczonego, pomagając mu w odkrywaniu i przezywaniu swojej godności oraz powołania, wynikającego z samego faktu bycia ochrzczonym[3].

I w końcu, trzecia cecha. Przynależność do ruchu pociąga za sobą zaangażowanie, które – służąc realizacji osobistego powołania chrześcijańskiego w oparciu o określony charyzmat – zmierza do ogarnięcia i określenia w każdym jego aspekcie, całego życia osoby należącej do ruchu. Istotnie, według Jana Pawła II, pociąga ona za sobą „głęboką zbieżność wiary i życia”[4].

Gdy chodzi o parafię to sprawa jest prostsza, zważywszy na to, że magisterium Kościoła i prawo kanoniczne definiują ją w sposób jasny i precyzyjny. Wypada jednak przytoczyć niektóre informacje na ten temat. Jak wiadomo, już od dłuższego czasu parafia, w różnych miejscach na świecie, przezywa trudną sytuację, z wielu bowiem stron zwraca się uwagę na konieczność jej ożywienia, promując jednocześnie wprowadzenie pewnych innowacji natury instytucjonalnej, czego przykładem mogą być tak zwane jednostki duszpasterskie.

Z drugiej strony parafia wciąż okazuje się tak potrzebna, ze najwyższy autorytet kościelny wykorzystuje każdą okazję, by potwierdzić swoje pełne zaufanie co do niepodważalnej wartości tej historycznej formy działania lokalnej wspólnoty. Wystarczy przypomnieć najnowszą adhortację posynodalną Pastores gregis, z 16 października 2003 r., która wskazuje na parafię jako na wspólnotę kościelną „szczególną pośród wszystkich innych wspólnot istniejących w diecezji” (nr 45).

Już sam fakt, że wspólnota parafialna jest uznawana za szczególną wskazuje wyraźnie, ze nie jest ona wspólnotą jedyną. I całe szczęście, gdyż strukturalnie nie jest ona w stanie stawić czoła wszystkim wymogom ewangelizacji w świecie współczesnym. Wyraża to wprost adhortacja apostolska Christifideles laici, z 30 grudnia 1988 r., stwierdzając: „Zadanie Kościoła we współczesnym świecie są oczywiście zbyt wielkie, by sama parafia mogła im sprostać. (...) W istocie, aby słowo i łaska Ewangelii mogły dotrzeć do współczesnych ludzi żyjących a tak zróżnicowanych warunkach, potrzeba zatem wielu miejsc i wielu form obecności oraz działania. Istnieją liczne formy religijnego oddziaływania i apostolstwa środowiskowego w dziedzinach kultury, spraw społecznych, wychowawczych, zawodowych i innych, dla których parafia nie może stanowić ośrodka ani punktu wyjścia” (nr 26).

Gdy zaś chodzi o koncepcję parafii być może potrzebne jest kilka uściśleń, dotyczących określenia parafii jako „wspólnoty wspólnot”, które jest formułą od wielu lat stosowną w środowiskach kościelnych. W związku z tym warto zauważyć, ze w papieskim nauczaniu jest ona używana z wielką ostrożnością i roztropnością. Jako przykład można przytoczyć następujący fragment posynodalnej adhortacji Ecclesia in America, z 22 stycznia 1999 r.: „Drogą parafialnej odnowy, szczególnie naglącą w parafiach wielkomiejskich, być może stanie się praktyczne zastosowanie formuły, że parafia jest wspólnotą wspólnot i ruchów. Potrzebne zatem okazuje się powstanie wspólnot i grup kościelnych o takich rozmiarach, które pozwolą na nawiązywanie prawdziwych międzyludzkich relacji” (nr 41).

Formuła ta pozostaje więc zastosowana jako wskazanie o charakterze duszpasterskim i w tym sensie okazuje się tak samo niepodważalna, jak i bardzo cenna. Rzeczywiście, każda wspólnota chrześcijańska, jeśli jest autentyczną wspólnotą, z jednej strony dowartościowuje, a z drugiej jest ubogacana przez szeroką gamę szczególnych relacji, które w wyniku dynamizmu komunii i z różną intensywnością zawiązują się pomiędzy jej członkami, w oparciu o więzi rodzinne, sąsiedzkie, zawodowe czy wynikające ze wspólnego miejsca pracy, wynikające z podobnej wrażliwości ludzkiej i kościelnej świadomości, jak też z naturalnych preferencji.

Jednakże formuła „wspólnota wspólnot” oczywiście nie jest proponowana jako definicja rzeczywistości parafialnej, a tym bardziej nie może być taką definicją. Jest ona bowiem na tyle ogólna, że mogłoby to prowadzić do uznania parafii za coś w rodzaju konfederacji różnych grup i wspólnot. Tego rodzaju koncepcja, gdyby ja rozumieć dosłownie i urzeczywistnić, doprowadziłaby do poważnych konsekwencji, takich jak np. niedopuszczalne ograniczenie posługi proboszcza, który w relacjach z poszczególnymi wiernymi musiałby korzystać z pośrednictwa grup, do których oni nalezą albo też marginalizacja parafianina, z jakiegoś powodu nie uczestniczącego w życiu żadnej grupy. Ogólnie rzecz biorąc mogłoby z tego wyniknąć swoiste rozczłonkowanie życia parafii, rozbicia jej na rozmaite nurty i frakcje, nie mające nic wspólnego z obrazem parafii ukazanym przez Sobór Watykański II: z prawowitą lokalna wspólnotą, w której ‘dzięki głoszeniu Ewangelii Chrystusa gromadzą się wierni i celebrowane jest misterium Wieczerzy Pańskiej, aby przez Ciało i Krew Pana zespalali się ze sobą ściśle wszyscy bracia wspólnoty”[5].

Ta wspólnotowa natura parafii, na nowo odkryta i doceniona przez Sobór, dowartościowuje osobę wiernego, każdego z osobna, jako rzeczywistego współtwórcę wspólnoty parafialnej. Zwróćmy uwagę: chodzi o każdego wiernego, nie tylko o kogoś, kto posiada odpowiednie zdolności i dysponuje czasem potrzebnym do zaangażowania się w parafialną działalność czy tez do zwyczajnego systematycznego uczestnictwa w życiu parafii. Chodzi także o chorego, który nie może uczynić nic innego, jak tylko ofiarować Bogu swoje cierpienia, o matkę całkowicie pochłoniętą życiem rodzinnym i troską i utrzymanie i wychowanie dzieci. Są to przecież osoby, które w wypadku aktywistycznej koncepcji parafii mogą się okazać nic albo niewiele znaczące dla życia wspólnoty, gdy tymczasem są jego drogocennym bogactwem. W związku z tym warto zauważyć, że Jan Paweł II uznaje „posłannictwo wychowawcze rodziców chrześcijańskich” za tak znaczące, że porównuje je z posługą kapłańską[6].

Po przedstawieniu tych uwag wstępnych i przed zaproponowaniem kilku pozytywnych wskazówek dotyczących relacji parafia-ruchy, warto zwrócić uwagę na sposób podejścia do tego problemu, który nierzadko spotykamy w kościelnych kręgach, dający się streścić następująco: ruchy kościelne stały się prawdziwym i niepodważalnym darem Boga na rzecz ewangelizacji w okresie, gdy parafie straciły w dużej mierze swoją atrakcyjność i siłę oddziaływania, ale dzisiaj absolutnie konieczne jest, aby one – przy znaczącym wkładzie ruchów – odzyskały swoją tradycyjną zdolność gromadzenia i łączenia ludzi.

Na pierwszy rzut oka takie podejście do problemu może się wydawać jak najbardziej racjonalne, ale w rzeczywistości, niesie w sobie albo przynajmniej pozostawia miejsce na pewną wątpliwość: chodzi o przekonanie, że ruchy ostatecznie mają takie samo zadanie jak parafie, wskazując przy tym – co jest zrozumiałe – na szczególną rolę tych ostatnich. Wynika stąd logicznie, że ruchy miałyby być użyteczne tylko wówczas, gdy parafie nie potrafią w adekwatny sposób stawić czoła wyzwaniom, wynikającym z ich misji, ale w przypadku pokonania tych trudności, stają się zbyteczne. Wręcz przeciwnie, bardzo łatwo zauważyć, że parafie i ruchy mają odrębne zadania: parafia ma zapewnić opiekę duszpasterską jakiejś określonej grupie wiernych, żyjącej na określonym terytorium, ruch zaś chce kierować i wspierać w drodze do świętości wszystkich ochrzczonych, którzy żyją tego charyzmatem.

Jeśli zatem sprawy tak się mają, to trzeba również zwrócić uwagę na to, że każde usiłowanie przedstawienia problemu relacji parafie-ruchy w taki sposób, jakby chodziło o zdefiniowanie relacji między dwoma instytucjami o analogicznej naturze, skazane jest nieuchronnie na niepowodzenie. Istotnie, tak jak oczywiste jest, że każda rzeczywistość, jaka pojawia się w kontekście parafialnym podlega autorytetowi proboszcza, tak samo oczywiste jest, że ruch – przynajmniej w powyższym ujęciu – jest rzeczywistością kościelną inną niż konfederacja grup parafialnych, kierowanych przez poszczególnych proboszczów.

W celu rozwiązania niełatwego problemu wskazane jest sięgnąć do nauczania Jana Pawła II. Papież zaś uczy: „to, że chrześcijanie są «członkami» Kościoła – i można by dodać parafii lub jakiegoś ruchu – w niczym nie umniejsza faktu, że każdy z nich jest istotą «jedyną i niepowtarzalną; wręcz przeciwnie, zapewnia i pogłębia sens owej jedności i niepowtarzalności»[7]. Rzeczywiście przynależność do Kościoła opiera się na chrzcie świętym i – jak wiadomo – odkrycie na nowo godności chrzcielnej stanowi jedną z najważniejszych zdobyczy Soboru Watykańskiego II, szeroko podkreślaną przez aktualnego Papieża.

Trzeba zatem stwierdzić, że cały problem rozgrywa się na poziomie wiernych, a dokładniej na poziomie poszczególnych wiernych, którzy przede wszystkim i zupełnie niezależnie od jakiejkolwiek teoretycznej refleksji czy duszpasterskiego planowania, od wielu lat i w wielu miejscach przeżywają już integralnie, w jedności swojej integralnej egzystencji, przynależność do ruchu i bycie żywymi członkami parafialnej wspólnoty.

W związku z tym warto przypomnieć, za Janem Pawłem II, że ruchy, dzięki „mocnemu przesłaniu” oraz „solidnej i pogłębionej formacji chrześcijańskiej”[8], umożliwiają swoim członkom odkrycie godności, wypływającej z Chrztu świętego, dając „początek odnowionemu zapałowi misyjnemu, prowadzącemu do spotkania z mężczyznami i kobietami naszej epoki w konkretnych okolicznościach ich życia”[9].

Taki zapał, jako istotny element chrześcijańskiej osobowości, powinien działać z całą mocą i dotyczyć nie tylko środowisk nauki, pracy, kultury, zaangażowania społeczno-politycznego, gdzie siłą rzeczy, działalność ruchów jest niezastąpiona, ale także miejsc, w których się żyje. Jak zauważył ks. Giussani, zabierając w 1987 r. głos podczas Synodu na temat świeckich, ruchy kościelne „są historycznymi formami, za pomocą których Duch Święty wspiera dzisiaj misję Kościoła. Angażuje ona całą osobę wierzącą, tak iż rozkwita duchowość, propozycja kulturalna i zdolność do obecności, sprzyjające wzrostowi świadomości pełnej katolickości, co przynosi korzyść diecezjom, parafiom i różnym środowiskom”[10].

Podstawowym i najważniejszym wkładem ruchów w życie wspólnoty parafialnej jest zatem obecność na jej terytorium tego, co Jan Paweł II nazwał „dojrzałymi osobowościami chrześcijańskimi, świadomymi swojej chrzcielnej tożsamości, swojego powołania i posłannictwa w Kościele i w świecie”[11].

Dlatego też osoby te są zdolne do przekazywania wszystkim, którzy je spotykają znaczącego świadectwa chrześcijańskiego życia. Stanowi to prawdziwie istotny wkład, zawsze możliwy – w tej czy w innej mierze – do ofiarowania, zgodnie z szeroka gamą sposobów i możliwości, zależnych od konkretnych okoliczności, w jakich każdy żyje.

Jasne jest również, że spotkania z ludźmi, którzy mieszkają na danym terenie mogą być i pozostać czysto okazjonalnymi, ale mogą też zapoczątkować relacje przyjaźni i trwałe więzi aż po powstanie, dzięki wspólnej pasji do Królestwa Bożego, jednej z tych wspólnot, o jakich wspomnieliśmy wcześniej w odniesieniu do parafii jako wspólnoty wspólnot, a także przyczynić się do poedjmowania wspólnych przedsięwzięć i inicjatyw.

Oczywiście wiadomo, że jeżeli na terenie tej samej parafii mieszka więcej osób z jakiegoś ruchu, to powinny one wzajemnie się wspomagać w tym misyjnym zaangażowaniu. Nie jest natomiast potrzebne, a często nawet niewskazane, aby w obrębie parafii tworzyły one autonomiczną, żeby nie powiedzieć zamkniętą grupę, zważywszy na to, że tego rodzaju dynamika bardziej odpowiada związkom typu stowarzyszeniowego niż rzeczywistości, jaką jest ruch.

Pozostaje jeszcze kwestia relacji z proboszczem, parafialną instancją oraz stosunku do jej inicjatyw. W związku z tym można bez wątpienia stwierdzić, ze osoba należąca do jakiegoś ruchu nie cieszy się w swojej parafii jakimś specjalnym statusem: posiada wszystkie prawa i obowiązki, jakie ma każdy parafianin, ale też i dźwiga większą odpowiedzialność, wynikającą z daru spotkanego przez nią charyzmatu oraz otrzymanej formacji, oczywiście w zależności od posiadanych talentów. Tutaj powraca temat „solidnej i pogłębionej formacji chrześcijańskiej”, którą – według Jana Pawła II – zapewniają ruchy, zgodnie z „metodą wychowawczą” podyktowaną przez właściwy im charyzmat[12]. Tego rodzaju formacja, a jeśli się głębiej przyjrzeć każda autentycznie chrześcijańska formacja, nie może oczywiście zaniedbywać wychowania do coraz głębszego poznawania i umiłowania Kościoła jako całości, a więc również jego wymiaru instytucjonalnego. Stąd każdy, kto świadomie i odpowiedzialnie przynależy do prawdziwie kościelnego ruchu, nie może zaniechać odniesienia, na ile pozwala mu jego sytuacja, do instytucji Kościoła w takiej formie, w jakiej występuje ona w miejscu, w którym żyje, korzystając z tego, co ta instytucja mu oferuje, nie unikając przy tym, jeśli zoranie o to poproszony, na ile to jest możliwe, swojej współpracy z nią.

Można zatem wyciągnąć końcowy wniosek: problem relacji parafia-ruchy nie może zostać właściwie rozwiązany, jeśli potraktujemy go jako problem relacji między dwoma instytucjami. Trzeba go natychmiast podjąć z punktu widzenia pojedynczego wiernego, a dokładniej każdego parafianina, który otrzymał dar uczestnictwa w charyzmacie ruchu kościelnego i żyje w jedności swojego chrześcijańskiego doświadczenia zarówno charyzmatycznym jak i instytucjonalnym wymiarem Kościoła. Oba te wymiary przenikają się wzajemnie i mają istotne znaczenie, o czym wspomina Jan Paweł II, dla jego boskiego kształtu[13].

 

 


[1] Przesłanie na Światowy Kongres Ruchów Kościelnych, 27 maja 1998, nr 2.

[2] Wystąpienie podczas spotkania z ruchami kościelnymi i nowymi wspólnotami, 30maja 1998, nr 6.

[3] Tamże, nr 7.

[4] Do uczestników VIII międzynarodowego spotkania Catholic Fraternity of Charismatic Covenant and Fellowships, 1 czerwca 1998 r., nr 3.

[5] Konstytucja dogmatyczna „Lumen gentium”, nr 26.

[6] Adhortacja apostolska „Familiaris consortio”, 22 listopada 1981 r., nr 38.

[7] Adhortacja apostolska „Christifideles laici”, cit., nr 28.

[8] Wystąpienie podczas spotkania z ruchami kościelnymi, cit., nr 7.

[9] Przesłanie na Światowy Kongres..., cit., nr 4.

[10] L. Giussani, L`avvenimento cristiano, Milano, Rizzoli, 2003, s. 25.

[11] Wystąpienie podczas spotkania z ruchami kościelnymi, cit., nr 7.

[12] Przesłanie na Światowy Kongres...

[13] Tamże, nr 5.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją