Ślady
>
Archiwum
>
2003
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2003 (listopad / grudzieĹ) Pierwszy plan. Niewidzialni, chociaĹź odczuwalni wrogowie Spotkanie z nicoĹciÄ ... albo z Bytem PojawiĹa siÄ nowa moda, ktĂłra rozprzestrzenia siÄ po Ĺwiecie od Nowego Jorku poprzez Rzym i Mediolan po ParyĹź. Nazywa siÄ ona flash mob - co dosĹownie oznacza âchwilowe poruszenieâ. Zjawisko to moĹźna rĂłwnieĹź nazwaÄ âspotkaniem z nicoĹciÄ â: ktoĹ anonimowy przez internet wyznacza spotkanie o pewnej godzinie i w pewnym miejscu. Jest to spotkanie bez Ĺźadnego motywu, choÄby tylko po to, by razem poklaskaÄ w dĹonie lub pokrzyczeÄ. Zgromadzenie trwa parÄ minut i to wystarczy. przypadkowy tĹum nieznanych sobie ludzi rozchodzi siÄ do domĂłw. A potem znowu, powrĂłt do anonimowoĹci w internetowej sieci, aĹź do kolejnego spotkania. Uczestnicy tych zgromadzeĹ twierdzÄ , Ĺźe sÄ usatysfakcjonowani z tej âsĹabej przynaleĹźnoĹciâ. Prawdopodobnie za sĹowem âsĹabaâ kryje siÄ pragnienie, aby doĹwiadczenie przynaleĹźnoĹci â mimo wszystko poszukiwanej â wiÄ zaĹo siÄ bardziej z wolnoĹciÄ niĹź z jakimĹ przymusem czy projektem. KaĹźda moda nawet najbardziej ekstrawagancka, rodzi siÄ z pragnienia szczÄĹcia, ktĂłre moĹźe ulec wynaturzeniu albo staÄ siÄ czystÄ rozrywkÄ , swego rodzaju karykaturÄ prawdziwej satysfakcji. Ĺťycie, caĹe Ĺźycie jest oczekiwaniem na spotkanie. Ĺťycie ubogie w spotkania nikogo nie interesuje. Ale jeĹźeli brakuje w nim spotkania ze znaczeniem, z sensem Ĺźycia, to nawet wypeĹnienie dnia licznymi obowiÄ zkami i zajÄciami nie powoduje nic innego, jak tylko jakieĹ zagubienie i nudÄ. ChrzeĹcijaĹstwo w gruncie rzeczy jest wĹaĹnie spotkaniem ze znaczeniem. Wydarzenie chrzeĹcijaĹskie byĹo najbardziej nieoczekiwanym i decydujÄ cym spotkaniem, jakie BĂłg wyznaczyĹ czĹowiekowi: nie trzeba Go byĹo juĹź wiÄcej szukaÄ niejako po omacku, w znakach ognia, nieba i innych ĹźywioĹĂłw, ani teĹź w proroctwach. MoĹźna Go byĹo odnaleĹşÄ w ludzkiej obecnoĹci â w czĹowieku, ktĂłry je i pije, ktĂłry wzrusza siÄ i pragnie ludzkiej przyjaĹşni. BĂłg wyznaczyĹ nam spotkanie w miejscu nam najbliĹźszym i Ĺatwo osiÄ galnym: w codziennoĹci ludzkiego towarzystwa. WywoĹaĹ przez to zgorszenie u tych, ktĂłrzy chcieli, by BĂłg ĹźyĹ gdzieĹ daleko, wydany na pastwÄ ich wyobraĹźeĹ i by stanowiĹ on niejako ukoronowanie bystroĹci ich umysĹu. âPewnego dnia wszedĹ do domu Cudzoziemiecâ napisaĹ wielki wĹoski poeta, Piero Bigongiari. Od kiedy Cudzoziemiec (albo âCudzoziemkaâ, jak Eliot nazywaĹ KoĹciĂłĹ, Jego CiaĹo pojawiĹ siÄ na horyzoncie historii, otworzyĹa siÄ przed czĹowiekiem moĹźliwoĹÄ przynaleĹźnoĹci do znaczenia Ĺwiata. Jest to jedyne spoĹrĂłd wszelkiego rodzaju doĹwiadczeĹ, ktĂłre jest urzeczywistnieniem przynaleĹźnoĹci jako doĹwiadczenia wolnoĹci. Nie jest ono tylko wolnoĹciÄ od kaĹźdej innej przynaleĹźnoĹci, ktĂłra wiÄ Ĺźe czĹowieka z niektĂłrymi jej aspektami (politycznym, plemiennym, instytucjonalnym, spoĹecznym) ale przede wszystkim jest wolnoĹciÄ nieustannego odkrywania nieskoĹczonej wartoĹci ludzkiego âjaâ. W przynaleĹźnoĹci katolickiej osoba odkrywa wolnoĹÄ i peĹnÄ wartoĹÄ swojego âjaâ mimo wszelkich ograniczeĹ, doĹwiadczajÄ c w swoim codziennym Ĺźyciu wywyĹźszenia Bytu, gdyĹź âchwaĹÄ Boga jest czĹowiek ĹźyjÄ cyâ. |