Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2004 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2004 (wrzesień / październik)

Społeczeństwo

Trudna lekcja przebaczenia

Biesłan w Północnej Osetii, pierwsze dni września 2004 roku. Czy zdołamy czegoś się nauczyć z tej lekcji? Jaką drogę można wybrać? Polecamy artykuł opublikowany 6 września w Il Giornale

Giorgio Vittadini


Przychodzi na myśl pierwsza, ta sprzed dwóch tysięcy lat, rzeź niewiniątek. Dziś chciałoby się, aby wszyscy zjednoczyli siły przeciwko bestialstwu, przypominającemu najbardziej szatańskie karty historii ludzkości. Tymczasem, nigdy dotąd nie byliśmy tak bardzo podzieleni, tak niezdolni do jedności, będącej zawsze warunkiem odbudowy po czasach barbarzyństwa. Każdy, już po krótkiej chwili, zatrzymuje się na ważnych, lecz wcale nie decydujących rozważaniach...

A przecież, gdyby tylko ktoś jeden spośród setek niewinnie zabitych w tych dniach (jedno dziecko z Biesłanu, jakiś pasażer samolotu Tupolew, czy ktoś z autobusu w Izraelu) mógł przemówić do tego, kto go zabił i do nas, wskazałaby czego brakuje wszystkim naszym rozważaniom: Dlaczego właśnie ja? Co takiego uczyniłem, że mnie zabiłeś, przydając do niesprawiedliwości kolejną niesprawiedliwość?

Tak zwane zdobycze demokracji, jak wolność, równość i braterstwo, znajdują ostateczne usprawiedliwienie wobec jednego tylko faktu: życie człowieka, w żaden sposób i z jakiegokolwiek powodu nie może podlegać żadnej mierze, żadnej statystycznej klasyfikacji. Terroryzm jest ekstremalną konsekwencją człowieka pojmowanego jako najwyższy trybunał wszystkich rzeczy, mogący pozwolić sobie na zważenie i zaksięgowanie życia ludzi pokornych, biednych, bez oblicza. Żaden Palestyńczyk pozbawiony ziemi, ani żadna kobieta czeczeńska czy Irakijczyk znajdujący się pod okupacją, nie mogą pozwolić sobie na to. by z powodu doznanej niesprawiedliwości decydować o życia kogoś innego: żadna sprawa nie może być przyczyną relatywizacji życia drugiego człowieka.

Oto jedyna solidna racja, mogąca przerwać spiralę przemocy, lecz niestety – choć w różny sposób – brakuje jej po trochu wszystkim. To doprowadziło do wybuchu pierwszej i drugiej wojny w Zatoce Perskiej – pomimo sprzeciwu Kościoła i Papieża – powodując zniszczenie i śmierć niewinnych ludzi. Tak wkracza się na drogę bezsensownego odwetu, wiedząc przy tym, że uderzy on w wielu niewinnych ludzi i wywoła jeszcze gwałtowniejszą reakcję łańcuchową.

Tak samo, a zarazem inaczej, są pozostawieni sobie Premier Iraku i żołnierze, usiłujący przeszkodzić narodzeniu się w Iraku nowego państwa, sprzymierzeńca terroryzmu, które stałoby się sprawcą kolejnych niezliczonych rzezi w świecie. Niekiedy pada stwierdzenie również ze strony pewnej frakcji katolików, iż ofiary terroryzmu są zapłatą należną za poległych w czasach imperializmu, a zatem niema powodu do zbytniego oburzenia. Francuski dziennik Le Figaro donosi wręcz, że minister spraw zagranicznych Francji niema najmniejszych skrupułów, by spotkać się i okazywać wyrozumiałość wobec terrorystów Hamasu, i to w dniu, w którym, na skutek zamachu, życie straciło szesnastu robotników. Oto właśnie człowiek, będący miarą wszystkiego, korzeń ideologii identycznej z tą, która skłania kraj tak cywilizowany, jak Holandia, do wprowadzenia prawa eutanazji wobec chorych dzieci...

A zatem jaką drogę można wybrać? W powieści Promessi sposi [Narzeczeni] Manzoniego, kiedy Renzo spotyka w lazarecie brata Krzysztofa i wyjawia mu, iż zamierza zemścić się na Don Rodrigo, rozgniewany zakonnik, zanim powie mu, iż Lucia jest ocalona, a Don Rodrigo zarażony dżumą, wymusza na Renzo przebaczenie. Jest to przebaczenie takie, jakie okazała wdowa Coletta; oraz przebaczenie chrześcijanina, który przed wiekami dał początek nowemu ludowi wśród Anglosasów czy Węgrów, choć ci zmasakrowali mu ojca; a także przebaczenie barbarzyńcy, który uderzony człowieczeństwem Cyryla,  Metodego, Patryka czy Bonifacego, porzucił maksymę „za jedno życie – życie dziesięciu ofiar”.

Cywilizacja zachodnia rodzi się z przezwyciężenia zasady „oko za oko”, z przebaczenia, które nie jest słabością, ale uczestnictwem w doświadczeniu Boga, przebaczającego temu, kto go oskarżał i niesprawiedliwie zabił, i zwyciężającego zło. Oto przebaczenie, które staje się pozytywnością, odbudową, cywilizacją, pokojem, pracą, wiedzą, rozwojem, demokracją, tolerancją, możliwością bycia ponad okolicznościami, które powinny nas przytłoczyć. Niestety, nie wystarczają „spotkania” między różnymi religiami, jeśli pozostają w sferze abstrakcji.

Walczącym kobietom z Czeczeni czy z Palestyny nie przywróci do życia zabitych krewnych i przyjaciół nawet odzyskanie ich własności. Muszą one spotkać innych ludzi, którzy jako pierwsi doświadczyli przebaczenia i zaświadczą o bardziej ludzkim traktowaniu kobiety, rzeczy, pracy.

Muszą spotkać chrześcijan, którzy zaprzestaliby „umizgów” wobec ideologii i zaczęli żyć autentyczniej swoimi wspólnotami, będącymi zwiastunami pokoju; potrzebują ludzi świeckich, którzy uznaliby i bronili nienaruszalności ludzkiej osoby; muzułmanów dogłębnie poruszonych przez zmysł religijny, potwierdzających świętość życia, jak to uczynili redaktorzy apelu umiarkowanego odłamu muzułmanów włoskich, skomentowanego w tych dniach przez ministra Pisanu i przez Magdi Allama; miłujących narody mężów stanu, kreujących siebie na ojców Europy.

Stąd też, kiedy trzeba nam bronić się przed terroryzmem, także za pomocą działań typu „peace keeping”, które sprzeciwiają się narodzinom nowych państw filoterrorystycznych, nikt z nas nie może uchylać się przed pełnymi bólu apelami proroków naszych czasów, jak Ojciec Święty, matka Teresa czy ks. prałat Giussani.

Wychowywanie do szacunku wobec życia, do przebaczenia, do przyjaźni z bliźnim i między narodami, jest najskuteczniejszym narzędziem przeciwdziałającym terroryzmowi, a zarazem staje się początkiem nowego świata.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją