Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2003 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2003 (listopad / grudzień)

Listy

Droga prof...


Drogi Księże Giussani,

jestem nauczycielką matematyki w Instytucie Techniczno-Handlowym w Pescarze. Z powodu zmniejszenia liczby personelu w katedrze musiałam prosić o przenieniesienie. Na koniec roku szkolnego moi uczniowie napisali do mnie list: „Droga Pani Profesor, te dwa lata w szkole, spędzone z Panią były intensywne i najpiękniejsze ze wszystkich. Pani uczyła nie tylko metematyki, ale również życia i dzięki temu zrozumieliśmy jego wartość. Relacja jaką nam Pani pozwoliła nawiązać z sobą umożliwiła głębsze poznanie i odkrycie, że jest Pani nie tylko dobrym wykładowcą, ale również potrafi Pani zrozumieć i pmóc komuś, kto znalazł się w kłopotach. W dniu kiedy weszła Pani do klasy mówiąc, że nas opuszcza, nasze serca przestały bić. Wiemy bowiem, że nie będzie już tych „zabawnych” i „przyjemnych” lekcji. Jesteśmy winni Pani podziękowanie za całą okzywaną nam cierpliwość i wyrozumiałość. Jest Pani, Droga Pani Profesor, osobą „wyjątkową”, „prostą” i „szlachetną”, „nie do zastąpienia”. Będzie nam brakowało Pani uczucia, sympatii i chęci uczenia nas jak stawać się lepszymi! Dziękujemy Pani Profesor!”. A ja dziękuję Tobie księże Giussani, ponieważ wiem, że cudowna więź jaką mam z „moimi dziećmi” jest wielkim darem, ale rozpoznawać i doceniać ten dar potrafię tylko dlatego, że jestem od lat wychowywana przez Księdza.

Simona, Pescara

 

Wspominając księdza Virgilio

Zawsze, kiedy jestem w tym miejscu, gdzie ksiądz Virgilio został pochowany, u stóp Serra da Piedade w Belo Horizonte odnawia się we mnie pytanie, towarzyszące mi od chwili jego śmierci. Chodzi o pytanie, na temat bytu i nocości: czy przez przypadek pogrążamy się w nicości? Spotkanie się z Virgilio było zetknięciem się z uściskiem tajemnicy Bytu jako miłości i więzi. Przyjaźń z nim nie była tylko wzajemnym umocnieniem lub bezpośrednim porozumieniem. W tej więzi łatwiejsze stawało się oczywiste rozpoznanie Tajemnicy. Dokonało się coś większego od niego i ode mnie - misterium Chrystusa, któremu powiedzieliśmy „tak”, wiążąc się z charyzmatem. Obecności, większej od nas samych, a będącej racją naszej przyjaźni, nie przerwała ani nie zwyciężyła ta śmierć. Stało się tak, ponieważ wśród nas żyje Obecność, zwyciężająca śmierć i nicość. Więź jest kontynuowana w powierzeniu siebie tajemnicy, która staje się Ciałem. Zarówno kiedy pozostaję i kiedy odchodzę, wszystko jest dla Chrystusa, dla Jego chwały. Napisał do mnie te słowa, kiedy zdiagnozowano jego ciężką chorobę. Dzięki złożonej wówczas ofierze, narodził się lud idący naprzód i kontynuujący swoje życie i wzrost. Fundacja Virgilio Resi jest znakiem obecności owego „tak” wypowiedzianego Chrystusowi, które znajduje odbicie w osobach pracujących dla wszystkich narodów i religii, również tyuuch najbardziej oddolnych. Wszyscy oni zostają objęci w jednym uścisku.

bp Filipp Santoro, Rio de Janeiro

 

Rozszerzyć serce

Najdroższy Księże Giussani, w najbliższych dniach nasza córka wychodzi za mąż. Ślub będzie cywilny, narzeczony jest po rozwodzie i w tej sytuacji przez kilka lat oddalił się od praktyk religijnych. Przekazałeś nam trzy wskazania, mianowicie: nie gorszcie się, uszanujcie jej wolność, ponieważ to Bóg ją daje, módlcie się do Maryi. Te wskazania ogromnie nam pomogły, rozszerzyły nasze serce, chociaż trudno przychodzi zaakceptować nam ten fakt, którego nigdy nie chcieliśmy. Odnaleźliśmy wielką pomoc w modlitwie do Maryi. Prosiliśmy o modlitwę wszystkich, którzych znała nasza córka, i którzy jej dobrze życzą. Odczuwamy prawdziwe wsparcie przez przyjaźń, która nie jest tylko formalna. Nie mamy wiele do powiedzenia, trwamy u stóp Maryi, Jej powierzyliśmy nowożeńców. Prosimy, aby została nam dana nadzieja, że chwała Chrystusa ukaże się również w tym fakcie. Ufamy również w Twoją modlitwę i obejmujmy Cię z największą wdzięcznością.

List podpisany

 

Z biura graficznego

Najdroższy Księże Giussani, po wczorajszym spotkaniu z Tobą w siedzibie CL, wraca w mojej świadomości pytanie, postawione przez Ciebie w odniesieniu do naszej pracy: „skąd macie pomysły na wszystko to co robicie w Tracce? (włoska wersja Śladów)”. Powtarzając je dwukrotnie, mimo moich prób odpowiedzi, więcej, braku odpowiedzi, nadal się nad tym zastanawiam. Rzeczywiście to właściwie cud, że z pomocą niewielkich środków, którymi dysponujemy zdołaliśmy aż tyle zrobić. Dzis miałem w rękach list do Bractwa i znalazłem odpowiedź: to Byt, który wszystko czyni możliwym. W ten sposób Twoje pytanie zadane podczas krótkiego spotkania stało się dla mnie pytaniem o rozpoznanie, o którym mówi list: Byt proszący, aby Go uznać, Byt z krwi ik ości, proszący, aby Go uznać. Bez tego uznania jest tak, jakby praca pogrążała się w nicości a z nią również ja, nawet gdyby przynosiła najlepsze rezultaty. Twoje wskazanie, by powierzać się Matce Najświętszej - wzruszonej nieskończonością (podobnie jak ja!) - jest już modlitwą prostego serca, za pomocą której rozpoznaje się Jego obecność. To prawda. Nic nie dzieje się przez przypadek. Dziękuję, że odwiedziłeś siedzibę CL. Pokładam nadzieję w takich spotkaniach.

Davide, Milano

 

Rozmowy znajomych

Któregoś dnia moja znajoma opowiadała, iż coraz częściej, pod koniec tygodnia odczuwa jak ucieka czas. Weekend ma zajęty wieloma sprawami, jednak nadchodzący niedzielny wieczór wywołuje pewien dziwny niepokój, który kieruje myśl ku ostatecznemu celowi ziemskiego życia. Zaraz podjęła temat inna znajoma wyznając jak to dla niej śmierć jest czymś zupełnie niepojętym i myśl o tym, co może być potem terroryzuje ją. Włączyłem się mówiąc, że i ja nie wiem, co będzie potem, ale pomimo to jestem pewien możliwości przeżywania życia, już tu na ziemi, jako zadatku i odbicia tego, co będzie. Pozostaję szczęśliwy zgodnie z największym pragnieniem serca. Być może nieświadomie, ale pragniemy kochać i być kochanymi, objętymi aż do szpiku kości tak, jak Chrystus ukochał mnie. Rzeczywiście, dzięki łasce, w ostatnich miesiącach doświadczyłem, że dostrzegając taką przejmującą pasję wobec mnie, właśnie mnie, wobec mojego przeznaczenia, nie jest już możliwe, trwanie wobec rzeczywistości nie kochając jej. W ten sposób moje „tak” dla Chrystusa wcześniej mozolne, chwiejne, bez radości, w zderzeniu z tysiącem okoliczności spotykanych każdego dnia, dało początek czemuś nowemu. Niekiedy myślę, że jest to jak powietrze dla płuc, to znaczy coś doskonale dopasowanego i niezbędnego, jakby stworzonego dla mnie. „Istotą Bytu jest miłość, to jest wielka rewelacja”, napisał ksiądz Giussani w Liście do Bractwa CL. Myślałem wcześniej o tych słowach, jak o znakomitej definicji, która jednak ostatecznie mnie nie dotyczy, jak o czymś, w czym nie mógłbym uczestniczyć. Teraz powoli, ale nieodwołalnie, rozpocząłem przetrząsanie swojego życia, aby odkryć kim jestem.

Vince, Mediolan

 

Przyjaźń ogarniająca wszystko

Dwudziestolecie naszego Ruchu w Polsce, przeżywane najpierw we wspólnocie białostockiej, a następnie ogólnopolskiej na Jasnej Górze, było dla mnie odnowieniem świadomości, że „ruch jest poruszeniem życia”. To najkrótsze, ale chyba najtrafniejsze określenie. Usłyszałem je z ust ks. Giussaniego w Krakowie podczas jedo pierwszej wizyty w Polsce. Sprawdzało się ono przez wszystkie lata mojej przynależności do ruchu Komunia i Wyzwolenie.

„Poruszony” piperwszym spotkaniem z charyzmatem przemierzałem często wiele kilometrów, aby na chwilę spotkać się z przyjaciółmi. Pochylić się nad tekstem Założyciela, ustalić wspólny plan działania... Nie wątpię, że to Chrystus pozowlił mi spotkać Towarzystwo (tu z wdzięcznością dziękuję Bogu za spotkanie w Częstochowie, które pozwoliło mi przed obliczem Maryi wspomnieć bliskie i drogie osoby, poznawane stopniowo przez wszystkie lata), aby z jego pomocą moje życie stawało się znakiem Jego obecności, pomimo moich wad i ułomności; abym tym samym nie traktował chrześcijaństwa jedynie jako wydarzenia z przeszłości, ale wydarzenia doświadczanego w teraźniejszości, mającego moc przemieniania mojego życia. Słowa ks. Giussaniego przesłane dla nas, homilia bp G. Danziego oraz świadectwa Krzysztofa oraz Marka jeszcze bradziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że piękne jest przeżywanie jedności (Kościoła), jako stopniowo rozprzestrzeniającej się przyjaźni między nami, ogarniającej wszystko, także najtrudniejsze i dramtatyczne doświadczenia.

ks. Adam, Białystok

 

Jeśli chodzi o eutanazję

Drogi Panie Redaktorze, 26 września w dzienniku telewizyjnym ukazała się informacja o śmierci młodego Francuza Vincenzo. Był on człowiekiem sparaliżowanym, niewidomym i głuchym. Śmierć spowodowana była wstrzyknięciem mu środków uspokajających przez matkę. Powiedział do niej: „Ty mi dałaś życie, ty teraz pomóż mi umrzeć”. Na fali emocji wywołanych tym faktem francuska, a także europejska opinia publiczna, żąda legalizacji eutanazji na wzór Holandii i Belgii. Żyjemy wszyscy w mentalności, która nie akceptuje ograniczenia i cierpienia lecz jedynie pragnie ich końca. Jestem pod wrażeniem zdania wskazującego z wielką pewnością źródło życia: matka, tylko ona. Dziś, jako chrześcijanie, jesteśmy wezwani do ponownego odkrycia i świadczenia o tym, że życie ma swoje głębsze tajemnicze źródło, a zatem jest pomyłką myślenie o nim w sposób wyznaczony całkowicie przez immanencję. Również wtedy, gdy warunki są dramatyczne, jak w tym i w wielu innych przypadkach.

Vince, Mediolan

 

Psychiatra i student

List lekarza psychiatry do jego pacjenta studenta z ruchu CL

Najdroższy... chciałbym Ci powiedzieć, że mając Ciebie za pacjenta wyczułem intuicyjnie, widząc Cię powracającego do zdrowia w rekordowym tempie, że wszystkie zabiegi medyczne nie mają wartości (zwłaszcza w takiej dziedzinie jak choroby psychiczne) wobec pewności, że we wszystkich nas istnieje dobre oblicze Tajemnicy (jak Ty to nazywasz). To mnie zainteresowało i zaintrygowało najbardziej, że dobra Tajemnica (ja bym tego tak nie nazwał) jest czymś co, Ty i Twoi przyjaciele odkrywacie każdego dnia. Chociaż nie mam już Ciebie na leczeniu, szczerze pragnę pogłębić naszą więź (jesli nadarzy się okazja również z Twoimi przyjaciółmi, o których mi zawsze opowiadałeś).

List podpisany

 

Podziękowanie

Dziękuję Wam Przyajciele. Ciągle jestem wzruszony przez waszą przeogromną miłość wobec mojej rodziny i mnie w chwili kiedy zmarł mój ojciec. Pragnę podziękować Wam wszystkim, którzy byliście blisko nas poprzez modlitwę. Wasza postawa pozwoliła nam zobaczyć po raz kolejny zwycięstwo Chrystusa w czasie. Wobec objawienia się Chrystusa i wobec objawienia Bytu nicość nie może nic zdziałać.

Julian Carrón, Madryt

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją