Ślady
>
Archiwum
>
1998
>
Biuletyn (40) styczeĹ-paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 1 / 1998 (Biuletyn (40) styczeĹ-paĹşdziernik) Strona Pierwsza W przynaleĹźnoĹci do Przybytku dokonuje siÄ przemiana, w ktĂłrej Chrystus pozostaje widzialny Notatki z konferencji Luigi Giussaniego podczas skupienia Memores Domini, Salsomaggiore Terme, 5 X 1997 Nim wstanie Ĺwit (Prima che sorga l`alba)
Nim wstanie Ĺwit, czuwamy PeĹni oczekiwania Stworzenie wyĹpiewuje W milczeniu tajemnicÄ.
Wzrok pilnie wypatruje Oblicza, poĹrĂłd nocy, Od serc ku Bogu czystszym Unosi siÄ pragnienie.
Gdy mroki ustÄpujÄ RodzÄ cej siÄ jasnoĹci, WstÄpuje znĂłw nadzieja Na dzieĹ, ktĂłry nie gaĹnie.
A dzieĹ, ktĂłry nadchodzi Przez Ĺwit nam zwiastowany Po Ĺwiecie niech rozszerzy KrĂłlestwo Twego Syna.
Tobie, o ĹwiÄty Ojcze I SĹowu jedynemu, MiĹoĹci nieskoĹczonej Niech zawsze bÄdzie chwaĹa. Amen.
ChciaĹem usĹyszeÄ hymn âNim wstanie Ĺwitâ (Prima che sorga l`alba), Ĺźeby mĂłc odnowiÄ mĂłj osÄ d: hymn ten jest punktem wyjĹcia do refleksji, jaka rzadko tylko moĹźemy przeprowadziÄ. Podam mianowicie kilka punktĂłw do syntetycznej pracy wspĂłlnej â a takĹźe takiej, ktĂłrÄ powinien wykonaÄ kaĹźdy osobiĹcie ânad wszystkim tym, co sobie powiedzieliĹmy i co zawarte jest w ramach drogi ĹwiadomoĹci, ktĂłra Pan pozwoliĹ nam przejĹÄ ostatnimi czasy.
I. W jaki sposĂłb Pan Jezus jest obecny? Jak moĹźliwym jest zrozumienie, Ĺźe On jest obecny? Jak to wykazaÄ? Kiedy sĹyszÄ pewien gĹos, mĂłwiÄ: âTo jest Carloâ a kiedy sĹyszÄ inny, mĂłwiÄ: âTo jest Pinoâ. JakÄ barwÄ gĹosu muszÄ usĹyszeÄ, Ĺźeby zrozumieÄ, Ĺźe Chrystus jest tu? Chrystus jest tu! Chrystus nie jest obecny dlatego, Ĺźe tak mĂłwi gramofon albo compact-dysk. Chrystus nie jest Ĺźadnym compact-dysk ani gramofonem. Ale poprzez âodczytanieâ pewnej rzeczy, ktĂłra nie jest Nim, moĹźna usĹyszeÄ, zobaczyÄ, dotknÄ Ä Jezusa, Biga, TajemnicÄ. Poprzez obecnoĹÄ. Kiedy sĹyszÄ gĹos ksiÄdza Pino, to dziÄki obecnoĹci mĂłwiÄ âTo jest ksiÄ dz Pinoâ. A kiedy jestem daleko od miejsca, gdzie wiem, Ĺźe on jest, albo kiedy on juz nie Ĺźyje a ja jeszcze jestem â wybaczcie hipotezÄ â i nagle sĹyszÄ c jego gĹos, mĂłwiÄ: âAch, puĹcili pĹytÄ z jego gĹosem, Ĺźebym go sobie przypomniaĹ!â. Jego obecnoĹÄ jest wydarzeniem obecnym, nie jest gramofonem, nie jest gramofonem jak Ewangelia wydrukowana i przeczytana, wyrecytowana, znĂłw wydrukowana i przeczytana. Jego obecnoĹÄ jest obecnoĹciÄ doĹwiadczana po ludzku, tak jak po ludzku wyczuwam, Ĺźe to jest ksiÄ dz Pino, wyczuwam to z tonu jego gĹosu, a przede wszystkim z treĹci tego co mĂłwi. Wydarzenie Jego obecnoĹci jest w kaĹźdym pojedynczym czĹowieku, ktĂłrego On pochwyciĹ Chrztem ĹwiÄtym. Tym pojedynczym czĹowiekiem jesteĹ ty, jestem ja, jest on. ZostaĹem powoĹany â jak to? â zostaĹem wybrany, uczyniony przedmiotem woli, inteligencji, zostaĹem wybrany przez inteligencjÄ Boga, Bytu, ĹşrĂłdĹa bytu, Ĺźeby byÄ uczestnikiem i aktorem obecnoĹci Tajemnicy, Jego obecnoĹci przez duĹźe âOâ, jak napisaĹ jeden z moich przyjaciĂłĹ. Wydarzenie ObecnoĹci jest w indywiduum, we mnie. Nowa rzeczywistoĹÄ ludzka, wyjÄ tkowa rzeczywistoĹÄ ludzi, taka ktĂłra nie da siÄ wytĹumaczyÄ tym, czym oni sÄ ; nowa rzeczywistoĹÄ ludzka, w ktĂłrej obecna jest Tajemnica SĹowa, ktĂłre staĹo siÄ czĹowiekiem, to znaczy Jezusem z Nazaretu, synem Maryi, zabitym trzydzieĹci trzy lata po narodzeniu i zmartwychwstaĹym, jak mogĹo o tym zaĹwiadczyÄ co najmniej piÄÄset osĂłb ( Ĺw. PaweĹ mĂłwi o piÄciuset braciach, ktĂłrzy go widzieli w Jerozolimie: zostaĹo to spisane kilka lat po Ĺmierci Chrystusa przez kogoĹ, kto go nie widziaĹ: zobaczyĹ Go, bo On mu siÄ ukazaĹ, tajemniczo wszedĹ w jego Ĺźycie pod Damaszkiem, a ci, co Go widzieli â apostoĹowie â uznali, Ĺźe zostaĹ zagarniÄty przez Chrystusa jako jego apostoĹ â quasi abortivus â niemal pĹĂłd poroniony, jak sam o sobie mĂłwi); nowa rzeczywistoĹÄ ludzka, w ktĂłrej obecna jest Tajemnica Chrystusa w Biblii nazywa siÄ âprzybytkiemâ albo âĹwiÄ tyniÄ â. âJaâ, ludzkie âjaâ, moje âjaâ moje relacje ludzkie i caĹy rozwĂłj realizujÄ cy to ludzkie ziarno zasadzone przez Boga, przez TajemnicÄ, w ziemi, ktĂłra jest Ĺwiat, jest na kaĹźdym z tych poziomĂłw przybytkiem, moĹźe byÄ przybytkiem. JeĹli jest Ĺźywe i aktywne, jest przybytkiem. Jest w âprzybytkuâ jego Ĺźycie, albo Ĺźycie spoĹecznoĹci. KaĹźdy przybytek jest miejscem, w ktĂłrym nasze âjaâ rozwija siÄ i do ktĂłrego odnosi siÄ w swojej realizacji oraz w ktĂłrym spoĹecznoĹÄ buduje samÄ siebie, cywilizuje siÄ. StÄ d przybytek jest miejsce, gdzie zwiÄ zek ludzkiego âjaâ z caĹÄ rzeczywistoĹciÄ realizuje siÄ jako nowa spoĹecznoĹÄ, spoĹecznoĹÄ w drodze, spoĹecznoĹÄ poddana ewolucji. Dlatego zechcieliĹmy napisaÄ ksiÄ ĹźeczkÄ âĹwiÄ tynia i czasâ: to czas jest rÄkojmiÄ przyszĹej i ostatecznej rzeczywistoĹci. To jest przedsmak raju, ostateczna i autentyczna meta nowej ontologii, ktĂłra staje siÄ etykÄ , ktĂłra speĹnia siÄ w etyce: to jest ontologia, ktĂłra siÄ speĹnia jako etyka, jako przemiana dokonana na poziomie etycznym i otwierajÄ ca drogÄ do raju, uwieĹczona rajem. On jest rezultatem tego o czym mĂłwimy, streszczajÄ c wartoĹÄ Ĺźycia u jego korzenia: âJa jestem tobÄ , ktĂłry mnie czyniszâ. To jest jak poranny brzask ludzkiego âjaâ, ludzkiej historii. ĹťyjÄ c, kroczÄ c, po tym pierwszym momencie czĹowiek rozumie coraz lepiej, Ĺźe realizuje to, czym byĹ Ĺwit, przedĹwit, to znaczy ĹşrĂłdĹo, kiedy Ĺwit dopiero siÄ zaczyna. Przebieg dnia koĹczy siÄ zachodem, wieczornym zmrokiem. To oznacza, Ĺźe w miarÄ jak upĹywa czas Ĺźycia, to co widzimy staje siÄ przywoĹaniem czegoĹ innego, tego co nastÄpuje potem, tego co jest ukryte, lecz na coraz krĂłcej. SĹoĹce i na poczÄ tku, i na koĹcu jawi siÄ w tej samej formie, w jakiej ledwie, ledwie ukazuje je welon pozoru: on jednak jest niczym, tylko to, co welon pozoru ukazuje, jest prawdziwe. âJa jestem tobÄ , ktĂłry mnie czyniszâ jest chwilÄ wewnÄ trz kaĹźdej chwili, pozwala siÄ uchwyciÄ w pewnej chwili, a urzeczywistnia siÄ w kaĹźdej chwili. I tak przemiana podtrzymuje oczywistoĹÄ Jego obecnoĹci. Coraz wiÄkszym siÄ staje postrzeganie Jego obecnoĹci: zaczyna siÄ ono mrocznie jak ranek, lecz pod wieczĂłr czĹowiek przepeĹniony jest tylko pragnieniem tego, co nadchodzi, majÄ cej siÄ speĹniÄ prawdy. W jaki sposĂłb ludzka rzeczywistoĹÄ jakiegoĹ âjaâ albo jakiejĹ spoĹecznoĹci moĹźe byÄ tak nowa, Ĺźe oznacza rzecz inaczej niepojÄtÄ , a przede wszystkim niemoĹźliwa do wykazania? Nazywa siÄ to âĹwiadectwemâ. Odmiana, ktĂłra wykazuje obecnoĹÄ Chrystusa nazywa siÄ âĹwiadectwemâ. Ĺwiadectwo staje siÄ wiarygodne poprzez postawÄ osoby odmienionej jako czÄĹci wielkiego zamysĹu i aktora tego zamysĹu, i staje siÄ wiarygodne w jej dziaĹaniu, w jej pracy. Praca: nastÄpuje sĹowo, ktĂłre siÄ pojawia. Indywiduum, poprzez swojÄ pracÄ, pokazuje w kaĹźdym aspekcie Ĺźycia spoĹecznego, Ĺźe jest czynnikiem wielkiego zamysĹu. RĂłwnieĹź wszystkie aspekty Ĺźycia spoĹecznego, ktĂłre rodzi siÄ z przemienionej osoby, stajÄ siÄ Ĺwiadectwem danym Chrystusowi, czyli Ĺwiadectwem obecnoĹci Chrystusa. Jego obecnoĹÄ zaĹwiadczana jest przez przemianÄ, jaka siÄ dokonuje we wszystkich aspektach mojego Ĺźycia. Przemiana dotyczy Ĺźycia, czasu i przestrzeni, miĹoĹci, pracy, te podstawowe kategorie Ĺźycia czĹowieka zostajÄ dotkniÄte przemianÄ . PrzemianÄ ! Inni nie mogÄ zrozumieÄ âjakâ, wiÄc mĂłwiÄ : âTo sÄ wariaci!â lub teĹź: ânie pojmujÄâ. Ale jeĹli sÄ szczerzy i proĹci, muszÄ powiedzieÄ: âpopatrz na niego, jak siÄ zmieniĹ! Jak to siÄ staĹo?â. KaĹźdy z nas usĹyszaĹ coĹ takiego pracujÄ c jako woĹşny albo poseĹ. Tym jest Ĺwiadectwo jako dzieĹo, dzieĹo ludzkiego âjaâ: Ĺwiadectwem osoby, przemianÄ osoby. Tak jak nasza oddalona od wspĂłlnoty przyjaciĂłĹka â mĂłwiĹem to juz wiele razy â ktĂłrej Szef Departamentu (pracuje w prestiĹźowym Instytucie Badawczym w Ameryce) powiedziaĹ: âJak Pani to robi, Ĺźe jest taka radosna?â. DoĹÄ Ĺźe kiedy miaĹa wyjechaÄ na piÄtnaĹcie dni, kolega, ktĂłry nigdy nie rzekĹ jej sĹowa i ktĂłry wydawaĹ siÄ jej najoschlejszy ze wszystkich, mĂłwi: âAch, wyjeĹźdĹźa Pani na piÄtnaĹcie dni? Szkoda, bo kiedy przychodzÄ rano do pracy, spoglÄ dam zawsze na Pani twarz i Pani radoĹÄ dodaje mi nadzieiâ. W ten sposĂłb jej praca staje siÄ miĹoĹciÄ (carita`) wzglÄdem tamtej osoby.
II. Tak ze Ĺwiadectwa indywidualnego powstajÄ dzieĹa; dzieĹa miĹoĹci. Jak to zaĹwiadczyĹy [przed Ĺwiatem Matka Teresa z Kalkuty i Ĺw. Maria Cabrini. Kiedy czytaĹem czterdzieĹci lat temu Ĺźycie Ĺw. Marii Cabrini, nie wiedziano jeszcze o Matce Teresie. Jutro powiedzÄ : âĹwiÄta Teresa z Kalkutyâ. Juz teraz tak mĂłwiÄ , ledwie zmarĹa; nie jest jeszcze ĹwiÄtÄ . Ale na pewno bÄdzie. WaĹźne jest zrozumienie, odkrycie, zauwaĹźenie, Ĺźe z miĹoĹci (carita`) czyli z miĹoĹci (amore) do Chrystusa, z przemiany zaszĹej w osobie jednorazowo, albo na caĹe Ĺźycie dziÄki wierze i miĹoĹci do Chrystusa, rodzÄ siÄ dzieĹa miĹoĹci ( miĹosierdzia), o ktĂłrych moĹźe rozmawiaÄ caĹy Ĺwiat. StreszczajÄ c problem: jeĹli Ĺwiadectwo jest przemianÄ dotyczÄ cÄ indywiduum, jest ona takÄ rĂłwnieĹź poprzez fakt, Ĺźe przemiana indywiduum staje siÄ przemianÄ Ĺwiata: dzieĹami miĹoĹci. Lecz, koniec koĹcĂłw, nawet praca staje siÄ takim dzieĹem. Ĺw. Jan BoĹźy, czterysta piÄÄdziesiÄ t lat temu, udowadniaĹ, ze z miĹoĹci, nawet samej tylko miĹoĹci, rodzi siÄ dzieĹo. DzieĹem Ĺw. Jana byĹy szpitale. Szpitale, ktĂłre dzisiaj prezentujÄ jeden z waĹźnych, a politycznie decydujÄ cych elementĂłw Ĺźycia spoĹecznego, zostaĹy utworzone (demonstruje to Martindale w ksiÄ Ĺźce âĹwiÄciâ przedstawiajÄ c Ĺw. Kamila De Lellis) przez chrzeĹcijaĹskÄ miĹoĹÄ. Z miĹoĹci, czyli z chrzeĹcijaĹskiego Ĺwiadectwa, wyrasta dzieĹo, wyrastajÄ dzieĹa róşnych formatĂłw. I tak miĹoĹÄ do Chrystusa oddaje usĹugi spoĹeczeĹstwu, stajÄ c siÄ zasadniczym czynnikiem postÄpu spoĹecznego, cywilizacji, historii cywilizacji. Ale sprawdza siÄ to rĂłwnieĹź w odwrotnÄ stronÄ: w spoĹeczeĹstwie, ktĂłre osiÄ gnÄĹo dziÄki miĹoĹci duĹźo wyĹźszy poziom kultury sanitarnej, chrzeĹcijaĹskie Ĺwiadectwo zdobywa kolejny punkt na swojÄ korzyĹÄ: rĂłwnieĹź praca, po wielu wiekach (tu miejsce na MatkÄ Cabrini i MatkÄ TeresÄ z Kalkuty), staje siÄ miĹoĹciÄ . Matka Teresa z Kalkuty nie uczy nas przecieĹź sposobu opieki nad chorymi; w niektĂłrych szpitalach amerykaĹskich sÄ bardziej operatywni i uzyskujÄ bardziej spektakularne efekty. Ale, podczas gdy z upĹywem czasu te efekty wymykajÄ siÄ spod kontroli stajÄ c siÄ morderczÄ przemocÄ (na przykĹad w genetyce), w tym, kto Ĺźyje miĹoĹciÄ do Chrystusa, miĹoĹÄ przenika nawet jego pracÄ. MiĹoĹciÄ staje siÄ nawet rozĹadowywanie towarĂłw, jak zaĹwiadcza nasz przyjaciel pracujÄ cy w porcie. Cywilizacja nie jest hucznym osiÄ gniÄciem dziaĹania, lecz jest owocem ĹwiadomoĹci w dziaĹaniu, dziÄki ktĂłrej dziaĹanie, jakiekolwiek dziaĹanie, nawet to najbanalniejsze, staje siÄ dokumentem ĹwiadomoĹci woĹajÄ cej, Ĺźe âbĂłg jest wszystkim we wszystkichâ, czyli ĹwiadomoĹci naĹladujÄ cej Chrystusa, ĹwiadomoĹÄ Chrystusa, odnawiajÄ cej ĹwiadomoĹÄ Chrystusa. A caĹa ta przemiana realizuje Ĺwiadectwo, Ĺźe Pan Jezus jest obecny. âChrystus wszystkim we wszystkichâ oznacza, Ĺźe wszyscy powinni naĹladowaÄ Chrystusa.
III. Teraz sprĂłbujemy postawiÄ krok, ktĂłry najbardziej leĹźy mi na sercu. PowiedzieliĹmy, Ĺźe miĹoĹÄ rodzi dzieĹo, a nastÄpnie Ĺźe praca, ktĂłrej dzieĹo wymaga a miĹoĹÄ siÄ uczy, staje siÄ sama miĹoĹciÄ . W ten sposĂłb kontynuowana jest cywilizacja. PrzeksztaĹcenie, jednym sĹowem, jest coraz bardziej radykalne: w wielkim twĂłrcy historii, jakim jest czĹowiek, przemienione indywiduum â zmienia siÄ indywiduum! â powoli zmienia siÄ rĂłwnieĹź spoĹeczeĹstwo. Albo lepiej, nie âzmienia siÄ rĂłwnieĹź spoĹeczeĹstwoâ: spoĹeczeĹstwo moĹźe postÄpowaÄ naprzĂłd, nic nie sĹuĹźy cywilizacji tak jak miĹoĹÄ. Cywilizacja bez miĹoĹci, postÄpujÄ c, przekracza pewien prĂłg, wali siÄ i staje siÄ przemocÄ . Cywilizacja istotnie, ogromnie siÄ rozwinÄĹa, ale jednoczeĹnie rozwinÄĹa siÄ ogromnie katastrofa wszystkiego (wystarczy zobaczyÄ, jak teraz Ĺźyjemy). NowoĹÄ w Ĺwiecie jest, jeĹli czĹowiek przynaleĹźy. To przynaleĹźnoĹÄ zmienia wszystko, poniewaĹź miĹoĹÄ jest wzorem kultury. To przynaleĹźnoĹÄ zmienia wszystko. Nowe spoĹeczeĹstwo umoĹźliwione przez miĹoĹÄ, jest tworzone dziÄki przynaleĹźnoĹci. Rano zastanawiaĹem siÄ nad róşnicÄ miÄdzy Rachmaninowem a Beethovenem: nie tyle nad przewagÄ potÄgi, przemyĹlnoĹci i geniuszu Rachmaninowa, bo wiÄcej geniuszu pod wzglÄdem przemyĹlnoĹci, subtelnoĹci i gĹÄbi mĂłgĹby mieÄ Beethoven; ale z punktu widzenia sĹowa, potÄgi, ludzkiego wraĹźenia, jednym sĹowem doĹwiadczenie, jakie siÄ w tobie dokonuje sĹuchajÄ c, Rachmaninow jest peĹniejszy, co widaÄ w jego âLiturgiiâ (najpiÄkniejszej u prawosĹawnych). Rachmaninow wywodzi siÄ ze spoĹeczeĹstwa chrzeĹcijaĹskiego, Beethoven ze spoĹeczeĹstwa (scaltrito)?, tyleĹź winnemu chrzeĹcijaĹstwu, ile z nim sprzecznemu, peĹnemu bĂłlu i zĹa z powodu porzucenia chrzeĹcijaĹstwa. StÄ d, Ĺźeby poczuÄ siÄ sytszym, sĹucham Rachmaninowa, nawet po przesĹuchaniu wszystkich symfonii Beethovena, ktĂłre wzbudzajÄ mĂłj gĹĂłd i pragnienie, naturÄ mego bytu, ktĂłrÄ jest pragnienie: Rachmaninow to przeczucie speĹnienia. Beethoven to zorza poranna, ale Rachmaninow to zorza przedwieczorna. PrzynaleĹźnoĹÄ jest ĹwiadomoĹciÄ ludzkiego âjaâ. PrzynaleĹźnoĹÄ do Jezusa, do âTyâ, ktĂłre mnie czyni (âJa jestem TobÄ , ktĂłry mnie czyniszâ), ten poczÄ tek, ta poranna zorza ludzkiej godnoĹci, staje siÄ zorzÄ wieczornÄ , to znaczy juĹź siÄ realizuje... âTy, ktĂłry mnie czyniszâ; âja jestem TobÄ , ktĂłry mnie czynisz, naleĹźÄ do Ciebieâ; âBĂłg jest wszystkim we wszystkichâ (1 Kor 15, 28). Chrystus mĂłwi: âJa naleĹźÄ do Ojca. CzyniÄ to, co Ojciec mĂłj czyni zawsze, naĹladujÄ Ojca: to jest prawo mojej naturyâ. I my powinniĹmy ĹźyÄ jak Chrystus, poniewaĹź âChrystus jest wszystkim we wszystkichâ (Kol 3,11). W tym przynaleĹźnoĹÄ odnajduje swojÄ formuĹÄ. PrzynaleĹźnoĹÄ zmienia wszystko. Przemiana jaka zachodzi w czĹowieku ma zawsze swe ĹşrĂłdĹo w przynaleĹźnoĹci. W przynaleĹźnoĹci do kogoĹ, albo do jakiejĹ rzeczywistoĹci spoĹecznej jesteĹmy zamazani, nie speĹnieni lecz zamazani. Natomiast mĂłwiÄ c: âJa jestem TobÄ , ktĂłry mnie czyniszâ czĹowiek odradza siÄ. Z Chrystusem czĹowiek odradza siÄ tak, Ĺźe jest zasadÄ nowego Ĺźycia â i przeobraĹźa siÄ, zmienia siÄ, a czas jest miarÄ prowadzÄ cÄ w pewien sposĂłb wciÄ Ĺź ku bez-miarowi: czas i przestrzeĹ, jak zawsze mĂłwiÄ, ograniczajÄ czĹowieka, blokujÄ go, sÄ dwoma ograniczeniami, bo bÄdÄ c tutaj nie mogÄ byÄ gdzie indziej; ale dla Chrystusa zmartwychwstaĹego czas i przestrzeĹ sÄ narzÄdziami rozprzestrzeniania siÄ, komunikacji, obecnoĹci. Czas i przestrzeĹ umoĹźliwiajÄ Jego obecnoĹÄ w kaĹźdym momencie historii, tam gdzie On che byÄ. Tylko z przynaleĹźnoĹci moĹźe siÄ zrodziÄ spoĹeczeĹstwo naprawdÄ nowe, moĹźe siÄ zrodziÄ krok cywilizacyjny, ktĂłry â jeĹli jest poszanowany â pozostaje nieodwracalny. Przemiana o ktĂłrej wspomniaĹem zachodzi w indywiduum czy w spoĹeczeĹstwie, albo w sposĂłb niezauwaĹźalny (sensim sine sensu, mĂłwi siÄ po Ĺacinie) albo, przeciwnie, dokonuje siÄ jako cud; przemiana wydarza siÄ zawsze wedĹug caĹej gamy moĹźliwoĹci, mieszczÄ cych siÄ w obrÄbie tych dwĂłch biegunĂłw. Wydarza siÄ niepostrzeĹźenie, tak, Ĺźe ktoĹ tego nie zauwaĹźa. Po piÄciu latach, w ktĂłrych wszystko wydaje siÄ takie samo (âNic nowego, nic nowego!â), JeĹli pĹomieĹ âjaâ pozostaje zapalony, jeĹli wĹÄ czona pozostaje samoĹwiadomoĹÄ ( a jeĹli odmawiamy codziennie AnioĹ PaĹski, ta jest zawsze wĹÄ czona), ktoĹ zaczyna rozumieÄ Ĺźe jest odmieniony. Na poczÄ tku kazaĹem ĹpiewaÄ âNim wstanie Ĺwitâ, bo ten hymn mĂłwi wĹaĹnie o tym kaĹźdego ranka; dlatego recytujÄ go kaĹźdego ranka. Nie odkryĹem go szeĹÄdziesiÄ t lat temu, tak jak istnienie Boga czy Pana Jezusa, lecz dwa lata temu. ChoÄ jeĹli siÄ dobrze przyjrzeÄ, nie odkryĹem go dwa lata temu. JeĹli, wprowadzajÄ c go wraz z innymi hymnami Vitorchiano, powiedziaĹem; âTen tak ( mĂłwiĹem: âTen takâ, âTen nieâ), powiedziaĹem to tylko dlatego, Ĺźe juĹź wtedy byĹem ogarniÄty przez ten strumieĹ, ktĂłry potem pozwoliĹ mi go odkryÄ. Wzrost jest niezauwaĹźalny; ktoĹ nie zastanawia siÄ przez piec lat, a po piÄciu latach stwierdza: âJednak, patrzÄ c do tyĹu, zmieniĹem siÄ. I to jak bardzo siÄ zmieniĹem!â. TakĹźe w domu jego rodzice, krewni, przyjaciele zauwaĹźajÄ to. Jego dawni przyjaciele sÄ wciÄ Ĺź przyjaciĂłĹmi, bardziej niĹź przedtem, mimo, Ĺźe wiÄĹş ta wyraĹźa siÄ mniej niĹź przedtem. A kiedy mĂłwiÄ ; âJuz siÄ nie spotykamy, juĹź siÄ nie widzimy...â, dla nich jest to melancholia, tylko melancholia. Dla niego nie. Tak przydarzyĹo siÄ rĂłwnieĹź mnie, niektĂłrzy juĹź to znajÄ : przez czterdzieĹci lat prĂłbowaĹem odnaleĹşÄ kontakt z tamta dziewczynÄ z pierwszej klasy, ktĂłra w pierwszym roku mojego nauczania religii wybuchnÄĹa pĹaczem sĹuchajÄ c Koncertu na skrzypce i orkiestrÄ Beethovena, nawiasem mĂłwiÄ c we wĹaĹciwym punkcie. We wszystkich tych latach prĂłbowaĹem jÄ odnaleĹşÄ przerzucajÄ c ksiÄ Ĺźki telefoniczne z caĹych WĹoch, i po czterdziestu latach jedna z naszych przyjaciĂłĹek znalazĹa jÄ : Ĺźadnego kontaktu przez czterdzieĹci lat, prawie zapomniaĹem jej fizjonomiÄ â nie istniaĹ Ĺźaden szczegóŠoprĂłcz tamtego wybuchu pĹaczu w klasie â a kiedy ja odnalazĹem, byĹo to tak, jakbym ja widziaĹ przez wszystkie dni tych lat. I niektĂłrym z was powiedziaĹem: pomyĹlcie, czĹowiek, ktĂłry czterdzieĹci lat temu zostaĹ poruszony gĹÄbokÄ wraĹźliwoĹciÄ pewnej dziewczyny, poszukuje jej przez czterdzieĹci lat â jak w baĹni â i po czterdziestu latach ja odnajduje, spokojny, jakby ona mu towarzyszyĹa przez wszystkie te dni, jakby widywaĹ ja codziennie. GdzieĹź moĹźna spotkaÄ podobne natÄĹźenie uczuÄ? Nikt by czegoĹ takiego nie pojÄ Ĺ, nikt. Ale wiÄzi, jakie siÄ rodzÄ , stworzone sÄ na wiecznoĹÄ: jeĹli rodzÄ siÄ wĹaĹciwie, jeĹli wĹaĹciwie siÄ je przeĹźywa, sÄ na wiecznoĹÄ. To, co jest, jest na wiecznoĹÄ.
IV. PoruszÄ teraz problem relacji miÄdzy przynaleĹźnoĹciÄ a pamiÄciÄ . Przemiana, ktĂłrÄ czĹowiek skĹada Ĺwiadectwo Chrystusowi, jest osobista lub spoĹeczna, niezauwaĹźalna lub stanowiÄ ca cud. Ta przemiana, z natury rzeczy, dÄ Ĺźy do uobecniania siÄ, do realizowania siÄ jako obecna w kaĹźdym momencie. W kaĹźdym momencie âczuwamy w oczekiwaniuâ, nawet o trzeciej po poĹudniu, kiedy z peĹnym ĹźoĹÄ dkiem i porzÄ dnie zmÄczony musisz wrĂłciÄ do pracy. W kaĹźdej chwili jesteĹ powoĹywany do wielkiej okazji: najwiÄksza i najbardziej bezpoĹrednia okazja na zrealizowanie siebie Ĺźyje, powstaje w tobie, proponuje ci siÄ wewnÄ trz chwili, aby jednak mogĹo siÄ to wydarzaÄ codziennie, o trzeciej po poĹudniu, trzeba, aĹźeby o szĂłstej rano albo o dziewiÄ tej wieczorem byĹo zawsze coĹ, co mu to przywoĹa. Normalne spoĹeczeĹstwo ma jako punkt oparcia rodzinÄ czyli dom â rodzinÄ jako miejsce, gdzie czĹowiek zostaje poczÄty i rodzi siÄ, dom jako miejsce dla rodziny (zwierzÄ nie ma domu, ma jamÄ, norÄ, ale nie dom), tak jak w spoĹeczeĹstwie naturalnym ludzki podmiot kostytuujÄ cy i tworzÄ cy spoĹeczeĹstwo, âjaâ bÄdÄ ce czynnikiem aktywnoĹci, z ktĂłrej spoĹeczeĹstwo powstaje, rodzi siÄ i rozwija siÄ w domu; tak jak spoĹeczeĹstwo rozpoczyna siÄ domem i z domu wyrasta (ziarnem spoĹeczeĹstwa naturalnego jest dom, rodzina: poczÄcie i narodziny), tak teĹź w nowym spoĹeczeĹstwie, ktĂłre uczyniĹ moĹźliwym Chrystus i w ktĂłrym przez pamiÄÄ o Chrystusie jest budowane nowe âjaâ bÄdÄ ce jego protagonistÄ , rozwija siÄ w tym, co nazwano konwentem, albo jeszcze lepiej, wczeĹniej, monasterem. To ostatnie sĹowo jest bardzo interesujÄ ce, gdyĹź Mons po grecku oznacza âsam jedenâ, podczas gdy monaster, wskazuje zawsze na grupÄ majÄ cÄ ĹwiadomoĹÄ wspĂłlnego pochodzenia i przeznaczenia. My, dla wskazania monasteru czy konwentu, posĹugujemy siÄ sĹowem âdomâ. Nazywamy tÄ rzeczywistoĹÄ w ten sposĂłb przez wzglÄ d na cechÄ naszego charyzmatu, ktĂłry oznacza Ĺwiadectwo realizujÄ ce siÄ w przyjÄciu sytuacji innych ludzi, w bliskoĹci wzglÄdem sytuacji wszystkich ludzi, wtapiajÄ c siÄ w Ĺźycie innych, przejmujÄ c sposĂłb Ĺźycia innych wedĹug pamiÄci o Chrystusie i ze ĹwiadomoĹciÄ przynaleĹźnoĹci do Chrystusa. Dom nie jest miejscem, gdzie poczÄcie i narodziny odbywajÄ siÄ lecz jest miejscem, gdzie poczÄcie i narodziny siÄ uwieczniajÄ ; narodziny sÄ wydarzeniem, ktĂłre siÄ uwiecznia, to znaczy wydarzajÄ siÄ jako ciÄ gĹoĹÄ ĹciĹle zwiÄ zana z chwilÄ poprzedniÄ . Dlatego âNiech wstanie Ĺwitâ jest formuĹÄ , ktĂłrÄ powinniĹmy pamiÄtaÄ kaĹźdego razu, kiedy siÄ budzimy, kiedy spotykamy siÄ razem na AnioĹ PaĹski. To sÄ filary, na ktĂłrych buduje siÄ dom, a wiÄc i filary, na ktĂłrych budujemy nasz rozwĂłj (bo poczÄte dziecko rozwija siÄ tylko wtedy, kiedy jest dom, kiedy ma dom, rozwija siÄ wedĹug tego, jak Ĺźyje domem). AnioĹ PaĹski stanowi moment, w ktĂłrym impet Ĺźyciowy siÄ utwierdza, przywoĹuje do pamiÄci: kto wie, czy AnioĹ PaĹski nie jest najwaĹźniejszym gestem pamiÄci w ciÄ gu dnia.
V. OstatniÄ myĹlÄ , jaka chciaĹbym wam zaproponowaÄ jest to, Ĺźe dom jest ontologiÄ , wyraĹźajÄ ca siÄ prowizorycznie. Prowizorycznie, bo poza domem jest Ĺwiat, do ktĂłrego zmierzamy, i raj, gdzie chcemy dotrzeÄ. Dom ma jako wĹaĹciwoĹÄ dÄ Ĺźenie do realizacji ontologii, tego, czym siÄ jest. Etyka ontologii domu jest dyspozycyjnoĹÄ. Tano naleĹźy byÄ dyspozycyjnym (nie: âjeĹli mam ochotÄ, jestem dyspozycyjnyâ, lecz rĂłwnieĹź jeĹli nie mam ochoty, jeĹli mam wstrÄt). DyspozycyjnoĹÄ wyraĹźa siÄ jako proĹba. DyspozycyjnoĹÄ jest etykÄ czĹowieka, ktĂłry w obliczu tego, co widzi i czemu staje naprzeciw, nie âjuĹź wieâ jak siÄ zachowaÄ, ale przynaleĹźy, dziaĹa wedĹug tego, co mu mĂłwi To, do czego naleĹźy. To do czego naleĹźy, jest takĹźe StwĂłrcÄ tego, przed czym stoi. To do czego naleĹźÄ, jest takĹźe Tym, co stwarza wszystko, co mam przed oczyma. Dlatego w obliczu tego, co mam przed oczyma, stojÄ w proĹbie, ĹźebrzÄ c u StwĂłrcy tego wszystkiego, ktĂłry jest StwĂłrcÄ moim i do ktĂłrego przynaleĹźÄ, pytajÄ c, co mam robiÄ i proszÄ c o pomoc, Ĺźeby zaradziĹ mojej kompletnej nieudolnoĹci w obliczu tego, co powinienem zrobiÄ. SĹowo âdyspozycyjnoĹÄâ opisuje w tym momencie dla mnie przynaleĹźnoĹÄ do domu, przynaleĹźnoĹÄ do Chrystusa poprzez dom oraz dyktuje, w jaki sposĂłb ten, do ktĂłrego naleĹźÄ widzi moja postawÄ w domu, czego ĹźÄ da ode mnie w sytuacji, w ktĂłrej jestem. Dlatego Ĺźycie jest wciÄ Ĺź nowe, nasza egzystencja jest z natury nowa (Vetera transierunt, omnia nova; to, co stare minÄĹo, wszystko zostaĹo odnowione). Oto ĹşrĂłdĹo radoĹci (letizia), na kaĹźdy dzieĹ, lepiej, na kaĹźda chwilÄ. RadoĹÄ niewyczerpana, wbrew wszystkiemu. MĂłwiĹa o tym poranna modlitwa: âObdarz nas swoim miĹosierdziem, przebacz to, przed czym trwoĹźy siÄ sumienie i zeĹlij to, czego modlitwa nie Ĺmie oczekiwaÄâ. Niech ta streszczajÄ ca ĹşrĂłdĹo przemiany modlitwa towarzyszy nam w najbliĹźszych dniach.
TĹum. Wojciech Janusiewicz
|