Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1997 > Biuletyn nr 2-3 (35-36) marzec-kwiecień

Ślady, numer specjalny / 1997 (Biuletyn nr 2-3 (35-36) marzec-kwiecień)

Posłuszeństwo i pokój. Św. Fili Neri (1515-1595)

Orędzie chrześcijańskie jest orędziem nowego czlowieka wezwanego do przemiany, aby zmieniając siebie, przemieniał ziemie. Przykład takiej postawy jest założyciel Oriatorianw. Poniższy artykuł zawiera fragmenty niepublikowanych esejów

Guzman Carriquiry Lecour


Orędzie chrześcijańskie jest orędziem nowego człowieka wezwanego do przemiany, aby zmieniając siebie, przemienił ziemię. Przykładem takiej postawy jest założyciel Oriatorianów. Poniższy artykuł zawiera fragmenty niepublikowanych esejów.

 

Dzisiaj, gdy «wiara nie jest wspólnym dziedzictwem, lecz źródłem często zapomnianym, a niejednokrotnie zastrzeżonym „przez” i dla „panów tego świata”» (Jan Paweł II), konieczne jest, by z całym bogactwem i pięknem doświadczenia chrześcijańskiego powrócić do Źródła. Nie możemy uważać się za pozbawionych podstawowych założeń, tym bardziej jako należący do wspólnoty chrześcijańskiej. Nadmiernie martwimy się konsekwencjami socjalnymi, kulturowymi, politycznymi wiary, zaliczając je do nierealnych stylów życia. Struktury u programy życia chrześcijańskiego są często mało radykalne i ograniczone, pomimo, że czerpią z owego Źródła, z którego prawdziwie wypływa dynamis autentycznej reformy Kościoła. Prawdziwy program rozpoczyna się od „zasadniczej i podstawowej odpowiedzi”, opiera się na „jednym zwrocie ducha, jednym kierunku umysłu, woli i sercu… skierowanym ku Chrystusowi” (Redemtor Hominis, s. 7). Wszyscy powołani jesteśmy do świętości, nawet do świętości tego stopnia, by jak św. Filip chodzić i rozgłaszać o najgłębszej własności ludzkiego doświadczenia: „Kto pragnie czegoś innego niż Chrystusa, ten nie wie czego pragnie. Kto wybiera co innego niż Chrystusa, ten nie wie, co wybiera. Kto pracuje dla czego innego niż dla Chrystusa ten nie wie dla czego pracuje”.

 

Cud jedności życia

 

Świadectwo Filipa odznacza się zadziwiającą jednością życia chrześcijańskiego, bez rozdzieleń i przeciwstawień, w którym całkowity, bliski, mistyczny kontakt z Bogiem łączy się z powszechną familiarnością, z bardzo bezpośrednim, prostym współżyciem między osobami we wszystkich kręgach życia społecznego.

Charyzmat jaki otrzymał Filip – który serce swoje rozpalił ogniem Ducha Św. I napełnił je miłością Chrystusową – nie jest niczym innym, jak tylko szczególnym sposobem fascynującego spotkania z Chrystusem i pójścia za Nim.

Pedagogia św. Filipa zaczyna się kształtować i przybiera ostateczną formę w Oratorium. „To nasze Oratorium zrodziło się nie z zamysłu i intencji człowieka”. Jego fundament znajduje się w „zamyśle Bożym”. Stąd też Oratorium posiada dwóch swoich wielkich przyjaciół, Taurugiego i Baroniusza. Rzeczywiście więc, nie było ono planowane czy zaprojektowane, zrodziło się spontanicznie, gromadząc więzi spotkań i przyjaźni na drodze do doskonałości i służby chrześcijańskiej.

Dzieło Ducha św. jest charyzmatem jaki otrzymał św. Filip – komunikatywny dzięki swej osobliwej naturze. Wprowadza ono pokrewieństwo między wiarę a życie nią, skuteczne braterstwo, „poruszenie”, tworzy nowe wspólnoty, żyje ukazując znaki różnorodnych form wolności, poprzez które Duch Św. buduje i wzbogaca swój Kościół.

Niewątpliwie główna przyczyna słabości wewnętrznej katolików, której skutkiem jest aktualny proces sekularyzacji, pochodzi z faktu życia jakby bez potrzeby przynależności do grona przyjaciół, oraz z tego, że nauka Chrystusa w każdym wymiarze swego istnienia została zapomniana.

Oratorium było szczególną formą konkretnego doświadczenia tego, jak żyć, sprawdzać się i świadczyć o owym misterium jedności. Wzajemnie dzielona przyjaźń i braterstwo, ta rodzina zjednoczona „w duchu, prawdzie i prostocie serca”, cud jedności, w którym ludzie nie mogą opierać się tylko na własnych siłach jest największym darem, którego Bóg udziela dal przemiany i tworzenia świata. Jedność, którą żyło pierwotne Oratorium rozszerzała się promieniując w życiu miasta.

Oratorium uczy nas ponadto, że autentyczna odnowa jedności chrześcijańskiej dokonuje się nie dzięki pomocy instrumentów organizacyjnych, w które coś bywa wyposażone, czy dzięki mniejszemu nawet zaangażowaniu w „politykę” kościelną. Przeciwnie, dokonuje się poprzez powrót do źródeł… i do Źródła. Najlepszą drogą – zarówno wczoraj, jak i dziś – do formacji dojrzałej, chrześcijańskiej jedności jest droga, na której człowiek jest życiowo związany ze „słowem Chrystusa, obecnością Chrystusa, Jego działalnością kapłańską”, czerpiąc pożywny chleb z Jego Ciała i Krwi. Stąd ważne jest to, że Oratorium dało początek dzieleniu się lekturą Biblii, słuchaniu Słowa oraz wzajemnemu budowaniu się między braćmi poprzez oddźwięk w ich sercach. Patrystyka i żywoty świętych, które bardzo często pojawiały się w rozmowach prowadzonych w Oratorium, muszą być ponownie wprowadzone do dzisiejszej katechezy. W centrum życia wspólnotowego, zarówno u jego źródła jak i u szczytu jest celebracja liturgiczna, eucharystyczna, która u Filipa jest już powszechnie obecna – w odróżnieniu od zwyczajnych praktyk religijnych jego czasu – i z wielkim pietyzmem przedłużana w praktyce 40-godzinnego nabożeństwa.

W drodze wychowawczej Filipa charakterystyczna jest wrodzona intuicja, która jeszcze dzisiaj jest bardzo ważna dla formacji chrześcijan, przede wszystkim zaś chrześcijan świeckich. Jeśli jednym z celów pedagogii św. Filipa było przybliżenie ludzi do praktyki sakramentów – głównie spowiedzi świętej i Eucharystii – to został on osiągnięty właśnie w konfesjonale, w nieprzerwanym i osobowym kontakcie z ludźmi. Filip stawał się wtedy jeszcze bardziej miły i otwarty, aby wyjść niejako ponad kierownictwo duchowe, nie opuszczając go jednak, lecz przeciwnie, urzeczywistniając je w formie komunikatywnego spotkania, dialogu, w których osiągał przekroczone limity dobrych postanowień, intencji, podsuwanych przez siebie jako spowiednika. Oferował też możliwość zobowiązania i sprawdzenia się w konfrontacji z konkretnym, ludzkim doświadczeniem. To zaś wymaga jedności między wiarą a kulturą, wiarą a czynami.

 

Misjonarze środka wieku

 

Zdolności misjonarskie czerpie św. Filip z zamiłowania do własnego przeznaczenia i przeznaczenia innych. Stąd pochodzi źródło łagodnej pewności i udzielającej się wesołości – czymś nierealnym był brak zapału, zmęczenie i rozczarowanie, mieszczaństwo, czy pewny, ukryty sceptycyzm – które wyzwalają w nas chęć dzielenia się z bliskimi osobami i z każdym człowiekiem spotkanym gdziekolwiek pięknem, prawdą, dobrocią i wszystkim tym, czego się doświadcza dzięki grzeczności i uprzejmości.

Filip unikał każdej retoryki i każdej abstrakcji. Widząc nas pytałby: „Na co czekają, by głosić Boga i czynić dobro w fabrykach, urzędach, szkołach, w miejscach, gdzie płynie powszednie życie ludzi?” W kręgach społecznych, w związkach kulturowych gdzie Kościół jest całkowicie ignorowany czy odrzucany jak może dojść do spotkania jako Wydarzenia chrześcijańskiego, które byłoby przedziwną i wolną formą odpowiedzi, prawdziwie dostępną dla własnego życia? W jaki sposób wprowadzić Kościół w takie kręgi, wzajemne porozumienie oparte na spotkaniach przemieniających życie, tworząc nowe i bardziej braterskie związki między osobami? Jego chrześcijaństwo można spotkać tylko wtedy, gdy spotyka się osoby, które już zrealizowały to spotkanie, dzięki któremu w jakiś sposób ich własne życie zostało zmienione. Drogami bardziej zjednoczonymi, w każdym miejscu, skierowane jest to nowe zaproszenie przez Chrystusa do każdego człowieka, by dzielić się nowym człowieczeństwem we wspólnocie.

Mając to na uwadze, prawdą jest to, co pisał kard. Ratzinger: „Przemiana dawnego świata w chrześcijaństwie nie była wynikiem zaplanowanej apostolskiej działalności, przeciwnie, była owocem sprawdzenia wiary, weryfikacji oddania widocznych w życiu chrześcijan. Konkretne zaproszenie do podjęcia próby w doświadczeniu życia chrześcijańskiego było – po ludzku mówiąc – siłą misjonarską Kościoła. Wspólnota życia w Kościele zapraszała do tego, by dzielić się tym życiem, w którym u jego podstaw znajdowała się dostępna dla każdego prawda” („Il Sabato”, 15 maggio 1989).

Misja ad gentes zaczyna się właśnie w okolicach „bliskich”, które Opatrzność nam powierza. Dla Filipa tak bardzo zafascynowanego w swoim zapale misjonarskim opowieściami Franciszka Ksawerego, jego „Indias están en Roma” (jego Indie są w Rzymie). Tam radośnie realizuje swoją solidarność chrześcijańską razem z życiem i przeznaczeniem swoich braci. Nic, co ludzkie nie jest mu obce. Zdolność do miłości wobec każdego człowieka, do uczestniczenia w życiu każdych środowisk, zadomowienie się we własnym mieście i kulturze, pasja wobec przeznaczenia własnego ludu i solidarność z nim w dozwolonych granicach… oto są „wiekowe” znaki, charakteryzujące realną postawę chrześcijańską. Świadectwa takiej postawy przekazuje się z osoby na osobę, z doświadczenia na doświadczenie, w najkonkretniejszych i najróżniejszych doświadczeniach życia. Mimo to jednak wzmaga się powiew egoistycznego utylitaryzmu, sceptycyzmu i perfidnego cynizmu. Wzniosłe sprawy, ideały, które zwracają się odpowiednio przeciw samemu człowiekowi wydają opadać. Gruntowne kryzysy zsekularyzowanego mesjanizmu – ewidentnie demonstrującego swoje zakłamanie i niesprawiedliwość – pociągają za sobą razem jego ideologie i ideały. Kto, jeśli nie chrześcijanie jest dziś powołany do głoszenia najwyższej godności osób stworzonych do pełnego w synostwie Bożym, by żyć w zjednoczonej wspólnocie na drodze autentycznej nadziei, wzrastaniu w człowieczeństwie i wolności?

W końcu, nie może tez być pominięta bezinteresowność. Z jej braku bowiem biorą się ograniczenia każdego „humanitaryzmu”, czy moralizmu.

Każdemu gestowi, czynowi solidarności zawsze grozi niebezpieczeństwo przerwania, zmęczenia i zatracenia swojej wartości. Konieczne jest więc, aby miłość go podtrzymywała, ożywiała, wzmacniała i prowadziła ku najgłębszym związkom i owocom. Jedynie ten, kto doznał w życiu wielkiej łaski może wejść z innymi w relacje bezinteresowne, trwałe, czynne, konstruktywne, zdolny do przezwyciężania wyzwań czasu. Jeśli tak nie jest, nieuchronnie zostanie inaczej przedmiotem i celem manipulacji lub zostanie wpisany w horyzont bliski obojętności. Aby dawać, trzeba najpierw otrzymać. Istnieje doświadczenie wielkiej miłości, która wyraża się w miłości wobec każdego człowieka, a szczególnie wobec najbardziej potrzebujących. Wiemy, że „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”, i że przez to poznamy, że jesteśmy uczniami Pana. Trzeba efektywnie ukazywać – nie tylko mówiąc o tym – że chrześcijaństwo jest najgłębszą i pełną odpowiedzią, najbliższą człowiekowi, o wiele bliższą niż każda ziemska władza czy ideologia pragnąca pokoju i sprawiedliwości, wyrażająca się w ludzkiej kulturze, a godząca w serce człowieka. Takie jest więc wielkie wezwanie, by z jednakową bezinteresownością, radością i skromnością Filipa stawić czoła wszelkim problemom. Filip wiedząc, że miłość prawdziwie sprawdza się w relacjach osobowych, potrafi dobierać odpowiednie inicjatywy i konstruować najróżniejsze dzieła, by odpowiedzieć na potrzeby ludzkie. Rozciąga też granice solidarności na tzw. miłość „polityczną”, która – w przeciwieństwie do marzeń mistyfikatorów świata doskonałego – dzięki temu staje się bardziej ludzka, bardziej odpowiadająca godności każdego człowieka i wszystkich ludzi.

Świadectwo Filipa zaprasza dziś do wspólnoty miłosierdzia wobec tych, którzy żyją z dala od wzorców chrześcijańskich, schwytani w sidła złych mocy i grzechu. Czy istnieje bardziej radykalna forma ubóstwa, na wzór Bożego „sieroctwa”, które symbolizuje utratę własnego życia? Istnieje. Spotykamy ją u Filipa, jako znak pójścia za Chrystusem, jako znak specjalnej miłości dla grzeszników polegającej na odrzucaniu grzechu, który wzbudza w nim wręcz fizyczny wstręt nie odrzucając jednak osoby, która ten grzech popełniła, bez stawiania warunków moralnych zaraz przy pierwszym spotkaniu. Także Jezus nie odwraca się od tych, którzy uważając się za wolnych i sprawiedliwych nie widzą potrzeby, by w Niego wierzyć. Przeciwnie, zwraca się właśnie do nich, by uświadomili sobie swoją grzeszność i dzięki temu zaczęli Go pragnąć. Pisze Charles Péguy «Osoby „zacne” nie posiadają owego przedziwnego otwarcia wobec strasznych zranień, niezniszczalnej biedoty, nie dającego się ukoić cierpienia, wobec źle połączonych stawów, nie dających się rozpoznać urazów, nie gojących się blizn, wobec tych, którzy się wiecznie ukrywają. Ci „zacni” nie są otwarci na łaskę, która daje podstawową świadomość, poczucie własnej grzeszności».

Św. Filip wpajał swoim uczniom, że Kościół wzywa do „opcji preferencyjnej na rzecz młodych”, Pierwsi przyjaciele Filipa byli młodzi (praktykanci i rzemieślnicy najróżniejszych rzemiosł i sztuk). Jego atrakcyjność ewangeliczna uderzała przede wszystkim w sektory „renesansowej” młodzież6y odbieranej jako inteligentna i krytyczna, lecz także jako bezpruderyjna i zuchwała, często straszliwie zepsuta, dotkniętą dwuznacznym platonizmem. Czy nie jest to może i problem dzisiejszej młodzieży osieroconej i pogańskiej… cynicznej i wyniosłej? Jak grzechy związane z płciowością i pieniędzmi są grzechami bardzo szerzącymi się – wczoraj i dziś – to jednak bardziej podstępne są grzechy fałszywych  odpowiedzi „duchowych” i niezadowolenia, które skłaniają do prawdziwego materializmu praktycznego. Filip podkreśla, że jedynie spotykając prawdziwą możliwość ludzką młody człowiek czuje się „dotknięty” w swoim życiu. Prawdziwa i instynktowna alergia młodych na retorykę, oraz jej tony moralizatorskie, mogą być przezwyciężone jedynie przez orędzie – świadectwo wiary, która daje największą satysfakcję, wolność i to, co nowa społeczność może ofiarować. Istnieje więc współzależność między chrześcijaństwem, a pragnieniem szczęścia, jakie każda osoba nosi w swoim sercu. Wydarzenie spotkania i pójścia za Chrystusem na sposób Jego świadków staje się w ten sposób źródłem zadowolenia, miłości i radości na całe życie. Aby zaś nie zrodził się przypadkiem entuzjazm przejściowy, każda wspólnota chrześcijańska ma swojego przewodnika. „Uczcie się od świętych”, zalecało w czasach apostolskich Didaché. Nie są to postaci odległe, prototypy romantyczne, jacyś nadludzie czy nieosiągalna arystokracja duchowa. Przeciwnie, tworzą wspólnotę prawdziwie obecną na drodze, którą chrześcijanie zmierzają do świętości. Wspólnota świętych buduje i podtrzymuje Kościół, jest wspólnotą mistrzów, którzy tłumaczą rzeczywistość boską na rzeczywistość ludzką.

Tłum. Tomasz Poliński C.Or.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją