Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1997 > Biuletyn nr 2-3 (35-36) marzec-kwiecień

Ślady, numer specjalny / 1997 (Biuletyn nr 2-3 (35-36) marzec-kwiecień)

Recenzja

Wczytać się w zasłuchanych

Recenzja ksiązki ks. L. Giussaniego Świątynia i czas

Andrzej Kierc


Kochasz,

podoba ci się jakiś kwiat,

nie dlatego, że go wąchasz,

ale dlatego, Ĺźe jest;

patrzysz na owoc,

ktĂłry dojrzewa, nie dla tego, Ĺźe go gryziesz,

ale dlatego, Ĺźe jest.

patrzysz na dziecko

nie dlatego, Ĺźe jest twoje,

ale dlatego, Ĺźe jest.

(ks. L. Giussani)

 

Język religijny jest narzędziem poznania, a zastosowany w obrębie sytuacji religijnej pełni swoją poznawczą funkcję inaczej niż w poznaniu naukowym, choć także prawomocnie; dlatego owa odrębność musi być uszanowana. Inaczej język ten przestanie „mówić”, przestanie odsyłać do jakiejkolwiek R(r)eczywistości. Jest to wniosek dość prosty, ale warty rozważenia, zarówno przez uczonych teologów, przez pracowitych duszpasterzy, jak i przez zażartych krytyków religii.

(Jan Andrzej Kłoczowski OP)

Czas i świątynia ks. Luigiego Giussaniego – trzydziesta siódma pozycja BIBLIOTEKI „NIEDZIELI”, kolejna „mała, biała książeczka”, serdeczny „pocket book”, który chce się mieć zawsze przy sobie – jest dla polskiego czytelnika znacząca nie tylko poprzez treść, nie tylko poprzez swój niezwykły charakter gorącego zapisu medytacji fascynującego kapłana, ale przede wszystkim poprzez język, jakim jest mówiona; poprzez niezwykle żywy ton i natchniony temperament z jakim Giussani zwraca się do swoich słuchaczy.

Współczesny język religii nie może dogonić swojej współczesności. „Superdzisiejszemu człowiekowi Bóg wydaje się istotą wykopaną, z archeologii wczesnego chrześcijaństwa, późnego średniowiecza, czy pełnego baroku. Boga chrześcijan wypycha nauka, genialna niemal technika, czarnoksięska medycyna. Wypychają Boga nowe ideały: konsumpcji, użycia, rozbawienia życiem, twórczej pasji człowieka. Eliminuje go tupet, przedsiębiorczość, bezwzględność dążenia do celu”. Taka diagnoza księdza Włodzimierza Sedlaka zdaje się skazywać współczesność religijną na kompletny bezwład, na bezsilność – objawiającą się najpełniej w języku nie dynamicznym, infantylnym, hieratycznym, zanurzonym nie tylko korzeniami, ale całą strukturą w mentalności dziewiętnastowiecznej…” A może Boga oglądamy tylko z obciążeniem historycznym? Może komuś nie odpowiada Chrystus łamiący podpłomyki. Przypowieść o dobrym pasterzu daleka jest od dzisiejszej wyobraźni, gdy oglądamy Chrystusa na obrazku ze stadkiem owiec”. (W. Sedlak, Zagubiony Bóg, Pallottinum 1996)

Żyjemy w czasach starzejącego się języka. W Polsce ten problem narodził się niemalże na naszych oczach, do nowej sytuacji uwolnionego człowieka nie potrafimy jeszcze dopasować odpowiedniego, nowego języka. Wciąż jeszcze mówimy ta starą, zwietrzałą „nowomową” – a już pcha się nowa „nowomoda” – język szczekającego radia, rozhisteryzowanych polityków i cyrkowy żargon reklam opisujących tylko zjawiska „najlepsze na świecie”.

Dzisiejszy język religijny zanurzony w starej parafijce wiejskiej w zatłoczonym kościele wielkiego miasta, język rodem z ludczynej, jarmarcznej pastorałki, ugrzeczniony i słodki nie dociera do współczesnego młodego człowieka, który bardzo wcześnie przestaje być dzieckiem, który niewiarygodnie szybko przyswaja sobie język obrazu wszechobecnej telewizji i genialnie porusza się w multimedialnym świecie stając się, nie wiadomo kiedy, bezwolną przystawką do komputera.

Nasz Bóg nie nabrał jeszcze liryki nowoczesności”.*

Książka Giussaniego nie pretenduje do bycia jakimś współczesnym wzorcem religijnego wyrażania się.

Język autora Czasu i świątyni rodzi się poprzez kontakt ze słuchaczem, który niczego nie dostaje w kompromisowym ułatwieniu, który nie jest epatowany żadną „religijną komercją” i nie podlega rozmydlonej (nie rozmodlonej) frazeologii odpustowych dewocjonaliów. Ksiądz Luigi w swoich rekolekcjach jest mówcą wymagającym, chociaż natchnionym, mówiącym bezpośrednio do słuchaczy, raz po raz robiąc z nich zaledwie świadków swojej wzniosłej medytacji. Zawsze jednak to oni są bohaterami jego wypowiedzi. Tu tkwi zresztą źródło inności języka tego wybitnego wychowawcy: olbrzymie napięcie budowane pomiędzy szacunkiem do słuchacza, a wymaganiami stawianymi przed nim.

„Rozmowa dzisiejszego poranka jest dialogiem jaki chciałbym przeprowadzić pomiędzy mną a wami, którzy złożycie dzisiaj wieczorem przyrzeczenia”.

Dialog – oto czym jest książka Giussaniego. Czas i świątynia jest dialogiem o powołaniu.

„Jesteśmy powołani do dawania słowa, aby ciałem się stało”.

„Powołanie chrześcijańskie każdego ochrzczonego człowieka podobne jest do powołania apostołów”.

„Życie jest powołaniem. Chrystus jest powołaniem życia. Jest wzorcem w jaki traktujemy całą naturę”.

Życie jest powołaniem do miłości.

„Nie ma większej miłości od dziewictwa. (Gdyby tu była Matka Teresa z Kalkuty, uderzyłaby ręką w stół i powiedziała: Tak, to prawda). Ponieważ w dziewictwie daję siebie samego człowiekowi nawet najbardziej nędznemu jakiego spotykam (…).

Zadziwiający zapis. Zapis nowy, który poprzez to, że jest tylko zapisem nie zubaża mocy wymówionego. Sugestywny język Giussaniego to właśnie umiejętność szukania kontaktu, a nie tylko „wspólnego języka” jak to się dzisiaj mówi. Język subiektywnego dialogu, który nie jest kontaktem ludzi jednakowo mówiących, ale bardziej – jest kontaktem ludzi jednakowo myślących.

Słuchacze Giussaniego to osoby powołane, chciałoby się napisać „do świętości”, osoby wybierające dziewictwo jako świadectwo największej miłości i chyba najczulej wsłuchane w słowa rekolekcjonisty, który tak precyzyjnie potrafi im powiedzieć o Chrystusie i o człowieku w Chrystusie.

Czy wobec tego Czas i świątynia jest książką dla każdego? Nie ma moim zdaniem dla tej książki „każdego”. Od pierwszych zdań albo się ją przyjmie – i będzie się przez nią przemienianym, albo trzeba ją odrzucić jako zbyt radykalną i wymagającą. Można też – spróbować wczytać się w tę zasłuchaną grupę ludzi podejmujących drogę prawdziwych apostołów dnia obecnego.

„Wczytać się w zasłuchanych”… to nie zdanie pełne poetyckiej chwalby dla trzydziestej siódmej pozycji „Biblioteki Niedzieli”, to próba znalezienia nazwy dla procesu tworzenia się nowego języka ludzi religijnych. Języka dialogu, specjalnego jednakże: ten, który słucha – choćby tylko milczał – cały jest odpowiedzią – poprzez swoje powołanie.

To do niego Giussani mĂłwi:

„Ten Chrystus, którym ty jesteś – ten Chrystus, którym ty jesteś! – po co rano wstaje? Dlaczego idzie do pracy? Dlaczego w ogóle robi cokolwiek? Po co to robi? (…) Nasze życie w jakiejś mierze mające powód do zadowolenia, w jakiejś mierze zaspokojone, nie może być jednak intensywne, bogate jeśli nie jest odpowiedzią na pytanie: Dlaczego Chrystus przyszedł na świat w łonie Maryi? Dlaczego Chrystus żył w nazaretańskim domu? Dlaczego Chrystus podjął pracę w warsztacie ojca iw tym samym wielkim warsztacie Ojca, jakim były drogi Judei, Galilei, Samarii i Jerozolimy?”.

Bardzo często bywa tak, że dopiero na łożu śmierci ludzie stają się zdolni do pełnej wiary – stają się jakby na nowo ludźmi w dziewictwie. Wszystko co dodatkowe i oboczne nie zajmuje im już umysłu ani serca, w którym odnajduje się już tylko miejsce na myśl o Bogu. Taki właśnie jest sens życia w dziewictwie – aby między życiem a śmiercią nie było niczego co by to życie skazywało na drogę pozorną. Pozornym życiem ludzi jest „używanie tego świata”, które tak naprawdę jest przyjemne jedynie w marzeniach, bo już nawet przeżywane w teraźniejszości jest zanieczyszczone strachem iż przepiękna chwila za chwilę się skończy. A zatem życie w dziewictwie, w doskonałej wierze jest życiem prawdziwym, bo nieudawanym, bo bez złudzeń. Daleka jest oczywiście droga do pójścia tym tropem. To naprawdę może się udać jedynie wybrańcom. A jednak to do nas, tym razem wyraźnie, wyraźnie do nas, do trzymających przed oczyma tę książkę mówi autor Czasu i świątyni w zakończeniu rozdziału zatytułowanego Uznać Chrystusa:

„Kościół jest miejscem tej drogi i tych wszystkich skutecznych, płodnych i korzystnych oddziaływań na ludzi, którzy kroczą razem w towarzystwie, które tworzy Bóg, w którym spotykają się wszystkie drogi. Kościół jest tym miejscem, w którym wszyscy ludzie ubogacają się, obdarowują się nawzajem i ubogacają darem innych. Kościół jest właśnie tym wzruszającym miejscem człowieczeństwa, jest tym miejscem człowieczeństwa, w którym ono wzrasta, ubogaca się, usuwając z niego nieustannie wszelki fałsz, po to byśmy się stawali bardziej ludźmi. Kościół bowiem jest ludzki, stąd też i ludzie stają się ludzcy, kiedy odrzucają fałsz i kochają czystość. Kościół jest prawdziwie wzruszającą rzeczywistością”.

 

* Andrzej KIERC – aktor, redaktor Radia „Emaus”, wykładowca fonetyki w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi.

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją