Ślady
>
Archiwum
>
1997
>
Biuletyn nr 2-3 (35-36) marzec-kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer specjalny / 1997 (Biuletyn nr 2-3 (35-36) marzec-kwiecieĹ) Ĺťycie CL w Polsce âByliĹmy szczÄĹliwiâ Zimowe ferie w Fundacji Ut unum sint Jan Adamowicz âĹťycie kaĹźdego czĹowieka jest tragediÄ , jeĹźeli nie spotka osoby, ktĂłra ukaĹźe mu prawdziwy jego sens. W czasie ferii zimowych w Oratorium Fundacji âUt unum sintâ zrozumiaĹam, Ĺźe ja teĹź mogÄ komuĹ pomĂłc odnaleĹşÄ prawdziwy sens Ĺźyciaâ. Tak pisze kilkunastoletnia Jadzia, ktĂłra osobiĹcie, pod sam koniec pĂłĹkolonii doĹwiadczyĹa tragedii, jaka wydarzyĹa siÄ w jej rodzinie. A co mĂłwiÄ inni jej rĂłwieĹnicy? Sylwek: âczuĹem siÄ odpowiedzialny i potrzebny, z chÄciÄ pomagaĹem innym, szczegĂłlnie tym najmniejszymâ. Jego kolega Radek dodaje: âWszystko robiliĹmy wspĂłlnie, razem, pomagaliĹmy sobie nawzajem, byliĹmy szczÄĹliwi, bo z przyjaciĂłĹmiâ. Monika z radoĹciÄ w oczach kontynuuje: âCodziennie przychodziĹy nowe osoby i byĹo nas coraz wiÄcejâ. RzeczywiĹcie, oratorium Fundacji Pomocy Biednym Dzieciom âUt unum sintâ w Ĺwidnicy jest miejscem otwartym absolutnie dla kaĹźdego. Jest miejscem nieustannego i uderzajÄ cego swym piÄknem spotkania czĹowieka z bogactwem nieskoĹczonej Tajemnicy. Spotkania, w ktĂłrym â jeĹli tylko ktokolwiek zechce â moĹźe odnaleĹşÄ ten jedynie prawdziwy, bo ludzi sens Ĺźycia czĹowieka. Sens objawiajÄ cy siÄ nawet w najgorszej biedzie czy tragedii. Ten, kto tu przyjdzie i zostanie na zawsze, nigdy juĹź nie bÄdzie biednym. Dlatego teĹź, pomimo przygotowania listy na maksymalnie 80 uczestnikĂłw pĂłĹkolonii, przed nikim nie byliĹmy w stanie zamknÄ Ä drzwi i powiedzieÄ, Ĺźe nie jest âzapisanyâ. Tak zresztÄ to miejsce funkcjonuje przez caĹy okrÄ gĹy rok. RozpiÄtoĹÄ wieku naszych maĹych przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy ukochali to miejsce i oczywiĹcie koniecznie chcieli wspĂłlnie spÄdziÄ zimowe ferie, jest ogromna â od dwĂłch do nawet dwudziestu paru lat. PostanowiliĹmy wiÄc prowadziÄ tzw. pĂłĹkolonie od godz. 9-tej rano do 9-tej wieczĂłr z podziaĹem na grupy. Siedemnastu przedszkolakĂłw 47 dzieci z klas od I do VI przychodziĹo na 9. Rano. Punktualnie o godz. 13.30 zjawiaĹa siÄ 24 osobowa grupa mĹodzieĹźy. ByĹa to bowiem godzina wspĂłlnego obiadu. âNajpiÄkniejszym momentem byĹ dla mnie czas obiadu, bo byliĹmy wszyscy razem, dzieci i myâ. Tak mĂłwi 17-letnia Ewa. My â to oczywiĹcie mĹodzieĹź, rĂłwieĹnicy Ewy. Przygotowany na sto osĂłb obiad, poniewaĹź czÄsto przychodziĹy ânoweâ â jak mĂłwiĹa Monika, zawsze z miejscem dla niespodziewanego goĹcia, ĹÄ czyĹ wszystkich przy wspĂłlnym stole.. trwaĹ prawie pĂłĹtorej godziny, ktĂłre mijaĹo tak szybko jak ulotna chwila. Pr5zepyszne dwa dania, deser i owoce, wpsĂłlne rozmowy, no i oczywiĹcie siew. Piosenka za piosenkÄ , wszystkie z pamiÄci, Ĺpiewane sercami przepeĹnionymi radoĹciÄ i prawdziwym szczÄĹciem: âPrzyjaźŠto najwiÄkszy darâ. âJa nie narzekam, chociaĹź wiele tu nie mam, izdebkÄ maĹÄ i wiÄcej nic. Ale w wiecznoĹci bÄdÄ miaĹ paĹac co zĹotem lĹniâ. âSrebra i zĹota mi brak, lecz to, co mam dajÄ ciâ, âTyle dobrego zawdziÄczam Tobie, Panieâ⌠Jeszcze jednÄ , jeszcze chociaĹź jednÄ â prosiĹy dzieci. MoĹźe o tym maĹym kwiatku o tej dziwnej nazwie âAlecrimâ, ktĂłrego pĹatki rozbĹysĹy barwami tÄczy, gdy tylko zaĹwieciĹo sĹoĹce. Niestety â âmaluchy i te do VI klasyâ musiaĹy juĹź iĹÄ do domĂłw po wielu wspĂłlnych zabawach w oratoryjnych salach, na boisku czy w sali gimnastycznej, spacerach, konkursach i oglÄ danych razem bajkach. WĹaĹnie wtedy, gdzieĹ koĹo godziny 15-tej , zaczynaĹ siÄ czas tzw. pĂłĹkolonii dla mĹodzieĹźy, ktĂłra stanowiĹa to wĹaĹnie âmyâ â jak wczeĹniej mĂłwiĹa Ewa. Jej przyjaciĂłĹka, czternastoletnia Agnieszka, dopowiada: âPomagaliĹmy maluchom siÄ ubieraÄ, nawet zawiÄ zywaliĹmy im butyâ. Po wspĂłlnym obiedzie oni zostawali. Do domĂłw musieli wracaÄ najpóźniej o 9-tej wieczorem. Zatem codziennie prawie 6 godzin moĹźliwoĹci spÄdzenia wspĂłlnie feryjnego czasu. Niekiedy pĹywanie w basenie, turniej tenisa stoĹowego i emocje, gdy âwujekâ czy âciociaâ /tak dzieci nazywajÄ swoich opiekunĂłw i starszych przyjaciĂłĹ/ przegrywali z 15-letnim Markiem. Wygrany przez âoratoryjnÄ â druĹźynÄ mecz w koszykĂłwkÄ z prawdziwymi sportowcami z Bystrzycy, wspĂłlnie oglÄ dane filmy czy przeĹşrocza, szachy, warcaby, zawody⌠tych tzw. punktĂłw programu zajÄÄ wakacyjnych moĹźna by jeszcze wiele wymieniaÄ. UczestnikĂłw nic nie nudziĹo, poniewaĹź jak pisze Karolina: âwszystko co robiliĹmy, robiliĹmy razem, jako przyjacieleâ. To ta sama 14-letnia Karolina, ktĂłra po letnich wakacjach w DĹugopolu-Zdroju powiedziaĹa: âKaĹźdy z nas mĂłgĹ siÄ przekonaÄ, ilu ma przyjaciĂłĹ, jak cenna jest przyjaĹşĹ. Wielu ludzi ma tylko tak zwanych przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy gdy siÄ czegoĹ przestraszÄ lub gdy znudzi im siÄ jedna przyjaĹşĹ, odchodzÄ i znajdujÄ sobie innÄ . Ale czy to jest prawdziwa przyjaĹşĹ? My mamy prawdziwych przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy nam pomagajÄ , z nami siÄ ĹmiejÄ , smucÄ , zawsze sÄ bliskoâ. I â o dziwo â ci, ktĂłrym czÄsto âdrukowane szkodziâ, a prawie kaĹźdy szkolny przedmiot uwaĹźajÄ za nudny, z zainteresowaniem sĹuchali opowiadaĹ o historii Polski, czy pod przewodem pana Jana Dembowskiego robili spacery po swoim mieĹcie, poznajÄ c jego przepiÄknÄ i bogatÄ przeszĹoĹÄ. CzÄsto teĹź po wspĂłlnej kolacji, ktĂłrÄ chcieliby przedĹuĹźaÄ w nieskoĹczonoĹÄ, z uwagÄ sĹuchali muzyki powaĹźnej J.S. Bacha, Mozarta czy Beethovena. Wszystko byĹo atrakcjÄ i nowoĹciÄ . I chociaĹź obiecany przez KsiÄdza Proboszcza Kanonika Andrzeja Szyca kulig nie mĂłgĹ siÄ odbyÄ, poniewaĹź stopniaĹ Ĺnieg, temperatura i szczeroĹÄ ludzkiego serca we wszystkich uczestnikach tych zimowych pĂłĹkolonii nieustannie wzrastaĹa. W ostatnim dniu ferii dwa wypeĹnione po brzegi autokary rozbrzmiewajÄ ce radosnym Ĺpiewem prawdziwych przyjacióŠpojechaĹy do Barda. Wycieczka, przepiÄkne krajobrazy, zabytkowa bazylika, w ktĂłrej ksiÄ dz proboszcz Marek Ĺťmuda odprawiĹ dziÄkczynnÄ mszÄ Ĺw. â to ostatni mocny i wyraĹşny akcent zimowych ferii Fundacji Pomocy Biednym Dzieciom âUt unum sintâ w Ĺwidnicy. Za caĹoĹÄ tego dwutygodniowego âspotkaniaâ odpowiedzialna byĹa Danuta Capek â dyrektor Oratorium Fundacji majÄ ca codziennie do pomocy wielu wolontariuszy i przyjaciĂłĹ. Chcemy dziÄkowaÄ wszystkim, ktĂłrzy w róşny sposĂłb nam pomagali i z sympatiÄ towarzyszyli. Za kaĹźdy, nawet najmniejszy, bezinteresowny gest, niech dobry BĂłg stokrotnie wynagrodzi. Ostatnie sĹowo od siebie: Kochane dzieci i mĹodzieĹźy z naszego fundacyjnego âOratoriumâ. JesteĹcie bardzo potrzebni i niezbÄdni dla mojego osobistego Ĺźycia. Ja teĹź potrzebujÄ stale odnajdywaÄ jego sens i sens wszystkiego co je stanowi. Jak kaĹźdy czĹowiek, potrzebujÄ stale nadziei â nie idei â ale nadziei ĹźyjÄ cej, moĹźliwej do nieustannego spotykania i obcowania. Wy razem ze mnÄ i wieloma naszymi wspĂłlnymi przyjaciĂłĹmi â czyli MY â Ĺwiadomie pisane z duĹźej litery â jesteĹmy tÄ ĹźywÄ nadziejÄ wzajemnie dla siebie i dla innych. âNadzieja jest pewnoĹciÄ co do przyszĹoĹci na mocy rzeczywistoĹci obecnej teraz. Tym wiÄc, co sprawia, Ĺźe jesteĹmy pewni przyszĹoĹci, jest â uchwycona przez pamiÄÄ â obecnoĹÄ Chrystusa. I wtedy moĹźliwa jest wÄdrĂłwka bez spocznienia, dÄ Ĺźenie bez granic, poczÄ wszy od pewnoĹci, Ĺźe On, tak jak wĹada historiÄ , tak teĹź siÄ w niej objawiâ /Plakat wielkanocny Cl 1996/
PRAGNIENIE DZIECKA â Tatusiu, dlaczego tak czÄsto my wszyscy, nawet dzieci w âOratoriumâ, Ĺpiewamy piosenkÄ âPovera voceâ? â pyta znienacka siedmioletnia Kasia. â PoniewaĹź jest to piosenka naszego Ruchu a poza tym jest bardzo Ĺadna, ma piÄkne sĹowa â odpowiadam dziecku. Po chwili milczenia Kasia pyta dalej: â A czy nasz Ruch jest duĹźy? â O, tak. Mamy przyjacióŠw ponad szeĹÄdziesiÄciu krajach na caĹym Ĺwiecie. Na twarzy dziecka pojawia siÄ dumny uĹmiech. Za chwilÄ jednak z powagÄ dorosĹego czĹowieka mĂłwi: â ChciaĹabym, Ĺźeby caĹa Ĺwidnica chodziĹa na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Teraz moja twarz powaĹźnieje a serce odczuwa zgodnoĹÄ z tym dzieciÄcym, prostym, szczerym, a przeze mnie czÄsto zapomnianym pragnieniem. Pragnieniem prawdziwie ludzkim. Kasia przerywa tÄ zadumÄ, przepeĹnionÄ bĹaganiem â by nie zapominaÄ â i mĂłwi: â ChciaĹabym zobaczyÄ na wĹasne oczy ks. Giussaniego? Czy zobaczÄ? â AleĹź oczywiĹcie â odpowiadam natychmiast, wpatrzony w uĹmiechniÄtÄ , peĹnÄ radoĹci twarz dziecka.
MĂłwisz: mam na gĹowie tysiÄ ce problemĂłw: praca rodzina pieniÄ dze a i odpoczÄ Ä trzeba wyjechaÄ i jeszcze to i to i tamtoâŚ
Mylisz siÄ. SÄ to tylko sprawy do zaĹatwienia⌠I tak wszystkich nie zaĹatwisz. PrzecieĹź ciÄ gle brakuje ci czasu⌠W rzeczywistoĹci masz tylko jeden problem â sam nim jesteĹ. Tylko ty sam jesteĹ prawdziwym problemem do rozwiÄ zania⌠Zagubiony w gÄ szczu codziennych spraw nawet nie myĹlisz o nim choÄ wydaje ci siÄ, Ĺźe jesteĹ czĹowiekiem rozumnym. A tylko on domaga siÄ nieustannie peĹnej o d p o w i e d z i ! |