Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1996 > Biuletyn (30) maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 1996 (Biuletyn (30) maj / czerwiec)

Szkoła Wspólnoty

Trzeba być wciąganym w tę grę życiem, a nie poznawać jedynie teoretycznie!

Notatki ze Szkoły Wspólnoty, która odbyła się 20 kwietnia 1996 r. w Warszawie podczas spotkania Diakonii


Ks. Józef Adamowicz: rozpocznijmy nasze spotkanie (Regina coeli...). W spotkaniu Diakonii niestety nie uczestniczy dziś ks. Javier Calavia. Ks. Calavia został przed kilkoma dniami mianowany sekretarzem biskupa Martineza. W związku z przeprowadzką i podejmowaniem nowych obowiązków jest obecnie mocno zajęty. Być może, że w przyszłości to się zmieni i będzie miał więcej czasu by być z nami. Ks. Javier prosił Michaele Faldi o zastępstwo, lecz on również nie mógł przyjechać.

Skupimy się głównie na dwóch sprawach: Szkole Wspólnoty oraz rekolekcjach. To będą dwa pierwsze punkty dzisiejszego spotkania. W trzecim punkcie zajmiemy się innymi sprawami bieżącymi.

Zacznijmy więc od sprawy podstawowej, rozeznania: jak stoimy z lekturą tekstu Szkoły Wspólnoty? Jak odbywa się praca w ramach Szkoły Wspólnoty w różnych ośrodkach?

(Wypowiedzi uświadomiły wszystkim odpowiedzialnym, iż jesteśmy na różnych etapach zaawansowania w lekturze). Postawmy sobie pytanie: jak my sami doświadczamy prawdy tego tekstu?

W moim przekonaniu należy zwrócić uwagę na kilka istotnych rzeczy. Pierwszą z nich jest to, że dotąd teoretycznymi pozostają nasze stwierdzenia (a więc i nasza lektura tekstu) nt. „ja”, dopokąd nie zacznie się jakaś rzetelna uwaga wobec życia. Owa uwaga wobec rzeczywistości jest niemożliwa, dopóki nie spotka się kogoś, kto już tę uwagę niesie. Głęboko poruszające jest dla mnie w zdaniu, które czytamy na s. 2 naszego tekstu: I nic tak nie wzrusza jak fakt, że Bóg stał się człowiekiem, aby z dyskrecją, czułością i mocą towarzyszyć trudnej wędrówce każdego człowieka w poszukiwaniu ludzkiego oblicza, uświadomienie sobie tego, że ja się nie wzruszyłem tym wydarzeniem, ale dzięki Bogu przede mną stanął ktoś, kto jest wzruszony. Mamy tu więc do czynienia z dowartościowaniem towarzystwa, które rodzi mnie do przeżywania życia z uwagą. Teoretycznie możemy to wszystko wiedzieć, ale dopiero spotkanie z kimś, kto uprzednio został poruszony jest szansą. To jest dopiero szansa dla mnie! Konsekwencje dla naszych grup będą się ujawniały w miarę, gdy będziemy starali się angażować wszystko z tkanki naszego życia w tę jedność, która nam się przytrafiła! Papierkiem lakmusowym sprawdzającym i wprowadzającym uczciwość wobec tego, co się stało naszym udziałem, jest spotykanie ludzi angażujących wszystko, czym są i co stanowi ich życie. Jeśli to wszystko jest widoczne, to wtedy możemy mieć nadzieję na owocowanie. Trzeba być wciąganym w tę grę życiem, a nie poznawać jedynie teoretycznie. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że bez tego spotkania człowiek jest pełen teoretycznych, abstrakcyjnych myśli. Natomiast zobaczenie czegoś nowego jest objawieniem życia. Wtedy życie się odkrywa! Musimy pomóc naszym przyjaciołom w ten sposób zauważyć znaczenie spotkania. Nie chodzi o to, aby ludzie zgodzili się na teorię, która tu jest wykładana. Akcent należy położyć na to, co się wydarza. A wydarza się to, że ktoś poruszony obecnością Boga stanął na mojej drodze. Wierność temu zawiera w sobie wszystko i musi to stać się dynamiką całego życia.

 

Ks. Joachim Waloszek: Ów rozdźwięk między teoretycznym uznaniem a angażowaniem „ja” w napotkaną rzeczywistość widać na przykład w tym, że z tej gotowości kiwania głową (potakiwania) na spotkaniu nie wynika potem ochota zaangażowania swojej osoby. Jesteśmy świadkami pewnego jakby tylko przyzwolenia na piękną teorię. Ale to jest poniekąd na marginesie życia.

 

Ks. Józef Adamowicz: Ważne jest to, aby ktoś kto przychodzi na spotkanie mógł spotkać choćby jedną lub dwie osoby, które angażują siebie, swoje życie.

 

Ks. Joachim Waloszek: Są konkretne znaki zaangażowania życia, na przykład to, że ktoś zauważa kasę wspólną, poświęca czemuś swój czas, pieniądze, przejawia gotowość do jakiegoś działania etc. Ważne jest „ja” działające! Osoba (podmiot oraz elementy konstytutywne dlań) objawia się w działaniu.

 

Ks. Józef Jończyk: Osoby spotykające doświadczenie ruchu mogą traktować ruch jako dodatkową atrakcję w ich życiu. Wtedy jednak, gdy zderzają się ze stawianymi wymogom, albo „niesprzyjającymi” warunkami, a nie mogą się z nimi nie zderzyć, zaczynają się wycofywać lub po prostu od razu wycofują się. Wówczas ważna staje się konfrontacja ze świadectwem i pytanie, czy ja mam czas na ten „luksus” przeżywania własnego człowieczeństwa. Jeśli kogoś naprawdę interesuje życie, które w istocie zasadza się na przeżywaniu własnego człowieczeństwa, to nie mogę się nie angażować.

 

 Ks. Józef Adamowicz: Propozycją, jaką mamy do zaoferowania innym, nie jest coś w rodzaju: „Zrób to, lub tamto”. Propozycją jest to: „Słuchaj, spotkałem towarzystwo, w którym ja naprawdę rosnę, rozwijam się. Chodź ze mną!”. To jest kwestia dynamiki drogi życia. Tu trzeba zdać sobie sprawę z tego, iż mogę przeżyć własne życie niczego nie odkrywając. Słowo „Bóg” mogło już dawno stać się pustym dźwiękiem. I kiedy ktoś powiada ci, że tu (tu i teraz) jest Bóg, to dla wielu to nic nie znaczy, poza pustym dźwiękiem. Znaczenie tej obecności Boga pośród nas wyraża się ( i jest) dynamiką życia. My jesteśmy najczęściej winni. To my zawodzimy. Sposób naszego życia jest nazbyt skąpy, małoduszny.

 

Ks. Sławomir Szczyrba: Ważne jest spotkanie, które umożliwia nowo zaproszonym skonfrontowanie własnego życia z życiem uczestniczących w doświadczeniu Ruchu. To jest nadzieja dla życia. Nie mniej ważne jest to, że przeżywając z większą uwagą własne życie jesteśmy w stanie (szczególnie odpowiedzialni i zapraszający) rozpoznawać i umiejętniej towarzyszyć temu, co wydarza się w życiu naszych przyjaciół. Jesteśmy w stanie być bardziej obecnymi i odpowiedzialnymi za to, co się wydarza w życiu innych.

 

Ks. Józef Adamowicz: Istotnym słowem jest tu słowo „powołanie”, jeśli nasza propozycja składana innym ma być rzetelna. Łaską bowiem jest to, że mnie się to wydarzyło. Łaską jest to, co mnie się wydarzyło.

 

Luigi Crisanti: Spotkanie jest pomocą dla mnie, aby nie zaniedbać siebie, aby wraz z upływem czasu nie mieć coraz bardziej minimalnej pasji (a koniec końców utracić ją zupełnie) dla własnego przeznaczenia. Dla niektórych z nas to zaczęło być jasne, to znaczy to, że spotkanie musi dotykać życia. W Krakowie zaczęliśmy spotykać się między rodzinami. W czasie trwania Szkoły Wspólnoty inni spieszą nam z pomocą, by zająć się w tym czasie naszymi dziećmi. Dla niektórych z nas, to co spotkaliśmy, rzeczywiście dotyka ich życia. Na Szkoły Wspólnoty dzielą się swymi zupełnie osobistymi problemami. Ostatnio miało miejsce takie bardzo żywe spotkanie.

 

Ks. Adam Skreczko: Lekturę tekstu W poszukiwaniu ludzkiego oblicza zaczęliśmy zupełnie niedawno (w minioną środę). Wyszła podczas rozmowy sprawa nieuwagi, zagubienia „ja” w nadmiernym działaniu (aktywizmie). Ci, którzy z rzadka uczestniczą w naszych spotkaniach, nie widzą w Ruchu odpowiedzi. Była jednak wśród nas osoba, która wyznała, iż tu znalazła odpowiedź.

 

Ks. Józef Adamowicz: Tej osobie należy poświęcić uwagę, trzeba ją bardziej poznać, dowartościować.

 

Ks. Adam Skreczko: Ja sam zauważyłem, że w ubiegłym roku przez swój aktywizm zacząłem gubić siebie. Teraz dostrzegam wyraźniej to, że im bardziej oddaję się temu miejscu, jakim jest Szkoły Wspólnoty, tym bardziej żyję, tym bardziej żyje moje „ja”. Z tego odkrycia bierze początek coraz głębsza we mnie potrzeba bycia razem i bliżej z Piotrem i Grażyną, potrzeba przeżywania bractwa, współdzielenia życia. Mamy zamiar to rozpocząć. Przeżycie tego, o czym mówię, podczas naszego pobytu w Rydze, było dla mnie potwierdzeniem drogi, zwłaszcza wtedy, gdy widziałem, jak niektórzy tego słuchali.

 

Ks. Sławomir Szczyrba: Fragment ze s. 2 W poszukiwaniu ludzkiego oblicza, cały ostatni akapit z tej strony i dwie linijki z następnej, na który zwrócił uwagę ks. Olek, porusza mnie do głębi zwłaszcza swoim sformułowaniem: Bóg okazuje swoje ojcostwo [...] w swoim zbliżeniu się, w roli nieprzewidzialnego i nieprzewidywalnego towarzysza, do drogi, na której każdy człowiek dojrzewa do obrazu własnego przeznaczenia. To jest prawda. To ma miejsce również dziś. Odczytuję treść tego fragmentu, jak i innych, w kontekście lektury studium K. Wojtyły Osoba i czyn (Kraków 1969) w którym znajdujemy przypomnienie dawnego już rozróżnienia pomiędzy actus humanus i actus hominis: pomiędzy „ja działającym” (gdzie „ja” jest świadome własnego sprawstwa i podmiotowania) i tym, co można opisać słowami „coś dzieje się we mnie i ze mną” (gdzie wszystko jest już tylko uczynnieniem). Uświadamiam sobie coraz mocniej, że kiedy bezmyślnie i bezkrytycznie poddaję się atakowi reklam, czasopism, którymi wytapetowane są witryny kiosków (np. dworcowych), wtedy „ja” nie jestem już „ja” działającym, lecz zaczyna coś dziać się ze mną. Dochodzi do rozbicia wewnętrznego, zamieszania i – w konsekwencji – smutku. Dopiero, gdy przyjedzie taki moment, kiedy na nowo mogę moje „ja” odzyskać, stając w ciszy i skupieniu przez Bogiem, powraca też pasja życia, możliwe jest jego smakowanie. To staje się moim udziałem za sprawą łaski, która dawana jest nieustannie w ten sam sposób, o którym mówi ks. Giussani.

 

Jacek Olbrycht: Rzeczywiście są takie chwile w moim życiu, kiedy nie mogę powiedzieć, że coś (ktoś) – tak, jak czytamy na s. 2 – jest „moje”: moje działanie, moje zaangażowanie, moje pieniądze, moja praca, moja żona, moja TV etc.

 

Ks. Józef Adamowicz: Nie jest możliwe uświadomienie sobie tego (tego, co dotyczy „ja”) wyłącznie teoretycznie. To uświadomienie zawsze jest łaską. Potem jest praca, która jest wiernością.

 

Ks. Sławomir Szczyrba: Albo przeżywam to teoretycznie, w znaczeniu – abstrakcyjnie, cząstkowo, w sposób zideologizowany, to znaczy nieuważny wobec tego, co się wydarza, w sposób narzucający własne przekonania (ujęcia). Te ostatnie zawsze są służebne wobec samego życia, wobec samej rzeczywistości.

 

Jacek Olbrycht: Przypominam sobie Olku to, co powiedziałeś jakiś miesiąc temu: „spotkać się z kimś żyjącym”.

 

Ks. Józef Adamowicz: Co podpowiada nam Didaché: „Szukajcie codziennie oblicza świętych i wsłuchujcie się w ich mowy...”. To przywraca nam pamięć o tym, co się wydarzyło, co uczyniło mnie żyjącym. Pokutuje niestety fatalne przekonanie o autonomicznej drodze człowieka.

 

Ks. Sławomir Szczyrba: To jest wystawienie człowieka na próbę (kuszenie go) – wmawiając mu, iż jest tym, kim (czym) nie jest i być nie może. To jest krzywdzenie człowieka.

 

Krystyna Borowczyk: Chcę wam opowiedzieć o spotkaniu w Lublinie. Poszliśmy na spotkanie z grupą siedemdziesięciu młodych ludzi. Mówiliśmy im rzeczy, o których oni słyszeli po raz pierwszy. Powiedzieliśmy im, iż mówimy im w ten sposób i dlatego w ogóle mówimy do nich, bo spotkaliśmy, znaleźliśmy miejsce, w którym i dzięki któremu możemy tak żyć. Kiedy przychodzi zaproszenie (na spotkanie), trzeba nie bać się pójść i mówić! Drugie takie doświadczenie mieliśmy podczas spotkań w parafiach. To było również dla nas ważne, bo był to moment, kiedy mogliśmy mówić o naszym doświadczeniu.

 

Ks. Józef Adamowicz: Każdy z nas jest zobowiązany robić to samo. Przy czym nie chodzi o zaprogramowane spotkanie, ale o spotkanie pośród codzienności, ze wszystkimi, których spotykamy.

 

Krystyna Borowczyk:  Ważne jest owo budzenie się w nas świadomości, kim jesteśmy – kim jest nasze „ja”. Dla nas którzyśmy uczestniczyli w tych spotkaniach, był to pewien sygnał, że zaczynamy dojrzewać.

 

Ks. Józef Adamowicz: Trzeba dążyć do takiej postawy, że będzie się gotowym umrzeć dla innych. Problemem jest to, ażeby zbawić to środowisko (w którym żyjemy), a nie żeby wygrać z tym środowiskiem! (ks. Józef przywołał wszystkich). Traktujcie z wielką powagą i odpowiedzialnością pracę na Szkole Wspólnoty i nad Szkołą Wspólnoty! Szkoła Wspólnoty ma charakter wydarzeniowy. Jest wspólna praca nad tekstem, prowadzenie tej pracy przez odpowiedzialnego. To, co zostało zaproponowane na Szkole Wspólnoty jest obowiązującym przedmiotem pracy przez cały tydzień.

 

Wojciech Murdzek: Chcę zwrócić uwagę na moment, który nie został jeszcze poruszony. Mianowicie, istnieje pewna skaza, ludzie jakby boją się tego zainteresowania własną osobą, odczuwają to jako egoizm. Uświadomienie sobie tego ma konsekwencję metodologiczną.

 

Ks. Józef Adamowicz: trzeba pokazywać pozytywne doświadczenie. Tylko ono jest argumentem przeciwko owemu odczuciu. Trzeba wskazywać na coraz większą dynamikę życia tych, którzy z powagą i uwagą odnoszą się do własnego „ja”. Tylko wtedy możliwe jest uwolnienie się od tej podejrzliwości.

 

Marek Biernacki: Od miesiąca choruje moja żona. To mnie przywołało jeszcze bardziej do doświadczenia Ruchu. Nie pozostało to bez wpływu na Szkołę Wspólnoty. Zmieniła się ona bardzo. To wszystko jakoś przyczyniło się, że Szkoła Wspólnoty stała się życiem!

 

Maria Waloszek-Brzozoń: Chciałam przypomnieć pewne zdanie ks. Giussaniego z ostatnich rekolekcji Memores Domini z lutego br.: „Jeśli wszystko jest łaską, to wszystko jest odpowiedzią”. To koresponduje mi z tym co wcześniej ks. Olek powiedział, że nie jest możliwe uświadomienie sobie „ja” wyłącznie teoretycznie, ale że zawsze jest ono łaską. Łaską spotkania z kimś kto już uprzednio został poruszony. Stąd pierwszą łaską jest to spotkanie i odkrycie „ja”. Z tego rodzi się nowa świadomość rzeczywistości – odkrycie, że wszystko jest łaską i pragnienie odpowiadania na wszystko to, co mi się wydarza w codzienności. Doświadczam tego znowu mocno w ostatnich dniach, podczas aktualnie odbywających się spotkań z Marią Teresą. Gdyby nie było owej możliwości wciąż odnawianych spotkań – umarłabym.

 

Ks. Józef Adamowicz: Tu znowu powraca ów moment powołaniowy...

 

Ks. Jerzy Krawczyk: W Gliwicach spotykamy się już pół roku. Kilka osób traktuje lekturę tekstu poważnie, z uwagą i z nadzieją. To jest piękny znak! Odczuwam jednak, iż jest u nas ciągle za dużo teorii. To jest mój problem – ażeby było więcej życia. Byłem w Pyskowicach i wyjechałem zdegustowany. Pewna osoba powiedziała, że w tekście W poszukiwaniu ludzkiego oblicza jest pesymistyczny obraz człowieka.

 

W części drugiej, zgodnie z planem, podjęte były tematy związane z organizacją rekolekcji, które miały być transmitowane, po raz pierwszy do Polski, drogą satelitarną z Rimini do Świdnicy. To wydarzenie skłania nas wszystkich do poważnego przemyślenia udziału w Bractwie CL. W części trzeciej omawiane były różne sprawy m. in. ks. Olek i ks. Adam podzielili się swoimi doświadczeniami z wyjazdu do Rygi.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją