Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1996 > Biuletyn (29) marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 1996 (Biuletyn (29) marzec / kwiecień)

Dzieci z Samambaia

Owoce-cuda po męczeństwie Edimara i Alexa

Renato Farina


Historia Edimara i Alexa dwóch chłopców z GS zabitych w Brasilii, rozegrała się wewnątrz życia Szkoły Wspólnoty zaproponowanej przez Semię i Glorię w satelitarnej dzielnicy Samambaia. Otóż, po śmierci obu chłopców, która temu, kto przypomina sobie jej okoliczności, pozwala użyć słowa męczeństwo, Szkoła Wspólnoty, w której wydarzyły się te świadectwa, kontynuuje. I to w jaki sposób trwa: zwyczajnie i spokojnie naznaczona cudami. Semia opowiada nam zarówno o początkach, jak i o ostatnich wydarzeniach.

 

Przede wszystkim jednak przypomnimy krótko o Edimarze i Alexie. Pierwszy miał szesnaście lat i uczęszczał na Szkołę Wspólnoty zaledwie kilka miesięcy (zob. poprzedni numer Biuletynu CL). Semia wspomina moment, kiedy wkroczył po raz pierwszy do jej klasy: „Zaczął bić jednego z uczniów. Chwyciłam go za gardło. Pokazałam mu, że się go nie boję. Po jakimś czasie zostal przydzielony do mojej klasy. Gloria, druga nauczycielka, bardzo go lubiła. Siadłam na jego ławce. Staliśmy się przyjaciółmi. Edimar brał udział w napadach i kradzieżach, jak wielu chłopców z tej dzielnicy. Ale zaczął też przychodzić na Szkołę Wspólnoty. Podczas jednej wycieczki Semia przytoczyła pewien wiersz, który mówił: „Od częstego wpatrywania się w niebo, moje oczy, które były czarne, stały się błękitne”. Edimar zapytał Semię, w jaki sposób jego czarne oczy mogą stać się błękitne. A Semia odpowiedziała mu: „Stanie się to, jeśli pozostaniesz w naszym towarzystwie”. Ów dzień nastał niezwykle szybko. Edimar zdystansował się od dotychczasowego życia kradzieży i narkotyków. Kiedy odmówił zabicia siebie, oddał w ręce swego przyjaciela pistolet, który ten mu podał, a tamten oddał 6 strzałów. Stało się to w lipcu 1994 roku.

Alex (zob. poprzedni numer Biuletynu CL) był chłopcem ubogim, ale mającym swój styl. Miał osiemnaście lat, zamierzał się ożenić. Kiedyś na ulicy stanął w obronie dziewczynek ratując je przed agresją. Była to grupa chuligańska, która dokonywała ataków przemocy i pogardy wobec dziewczynek. Alex, oczywiście, nie mógł na to pozwolić. Był silnym chłopcem i przeszkodził im w tym. Zapowiedzieli mu, że wezmą za to odwet. Alex, zgodnie ze wskazaniami Szkoły Wspólnoty, uczył się przebaczenia wobec nich. Semia tłumaczyła mu: „Gdyby ci chłopcy przeżyli spotkanie, które tobie się wydarzyło, zdawaliby sobie z tego sprawę”. Alex został zabity. W obliczu jego śmierci, rodzina zamiast zamknąć się w nienawiści i chęci odwetu, przylgnęła do wspólnoty, poprosili o przyjęcie Chrztu św. I Komunii św. , podobnie jak Alex, którego Semia miała być chrzestną.

Wielu być może zna już te fakty. A oto jaki był początek Szkoły Wspólnoty w Samambaia, tak jak o nim opowiada Semia: „uczę historii w szkole średniej w Samambaia, gdzie mieszkałam od około sześciu lat. Pragnęłam komunikować uczniom to, co sama spotkałam”. Semia nie zaczynała sama. Zwróciła się z prośbą do innych nauczycieli z Ruchu, aby ktoś jeszcze przybył do jej szkoły. Przystała na to Gloria. Wspólnie więc zaczęły gest charytatywny po południu, podejmując pracę Szkoły Wspólnoty. Zaczęli przyłączać się niektórzy chłopcy. Wielu z nich nie potrafiło nawet czytać, zatem zaczynaliśmy od śpiewania: Mattone su mattone (Cegła na cegłę), Freedom... Wskazanie Ruchu i odpowiedzialnych za Brazylię jest jednak jasne: „Trzeba uczyć się z ksiązki”. Chłopcy nie mają pieniędzy, aby zakupić ksiązki Szkoły Wspólnoty. Gloria i Semia kopiują dla nich strona po stronie. To właśnie tu, w tego rodzaju pracy, na wakacjach, dochodzi do spotkania z Edimarem i Alexem.

Tak było do lipca 1995. Opowiada Semia: „Wyjeżdżaliśmy na wakacje GS. Poprosiłam chłopaków, aby nie zabrali ze sobą piwa i narkotyków. O piwo postarałyśmy się sama: organizując jak najlepsze. Prosiłyśmy, aby pozostawili narkotyki”. A tymczasem stało się! Pozostali odpowiedzialni spostrzegli co się stało. Poprosili mnie, abym zareagowała wobec chłopaków z mojej grupy. Słynne czarne owce z Samambaia. Nie trudno wyobrazić sobie spojrzenia niektórych szefów. Komentarze. Uwagi typu: dlaczego Bóg dowartościowuje ludzi tak mało godnych. Mając przed oczyma przykłady męczenników, przyjeżdżają na wakacje i zażywają narkotyki. Semia opowiada: „Nie ma sensu interweniować natychmiast. Są pod wpływem narkotyków, niczego w tym stanie nie zrozumieją. Udaję, że nic nie zauważyłam. Następnego dnia wzywam kolejno jednego po drugim z tych, którzy zażywali narkotyki. Pytam każdego: „Czy podobają ci się te wakacje?” Wszyscy odpowiadają: „Ach tak, są naprawdę wspaniałe”. Odpowiadam: „dlaczego zatem narkotyzujesz się? Czy nie wystarcza ci nasze towarzystwo?” Teraz pozostaje tylko dotrzeć do tego, który przywiózł narkotyki. Semia wyraża pragnienie aby winowajca sam się przyznał. Ma oczywiście swoje podejrzenia. W środę w czasie Szkoły Wspólnoty pyta tych, o których wie, że zażywali. Nie przyznają się. I oto przychodzi do niej jeden, którego w ogóle nie brała pod uwagę. Ma głowę nisko opuszczoną. Semia myśli sobie: czy musiał to być właśnie on. A jemu brakuje głosu. „Byłem pupilkiem, myśli sobie, tak bardzo mi ufała, ja zaś zdradziłem”. Mówi więc do Semii: „Jeśli chcesz, odejdę z Ruchu, nie jestem godny”. Semia dobrze pamięta ten moment: „Jego twarz była prawie na wysokości jego kolan. Podniosłam go. Powiedziałam mu: „Kocham cię jeszcze bardziej niż przedtem. Dostałeś już za swoje”.

Takie oto są fakty miłosierdzia, które towarzyszą życiu Szkoły Wspólnoty, której dziećmi byli Edimar i Alex. „To sa wielkie fakty, które objawiają chwałę Chrystusa”, mówi Semia, spoglądając spod swoich  wielkich okularów cierpliwej nauczycielki. I obwieszcza: „Jesienią do Samamabaia przybędą do nas dwie dziewczyny z Gruppo Adulto. Zostanie otworzony dom Memores Domini”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją