Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Biuletyn (28) styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 1996 (Biuletyn (28) styczeĹ / luty) Z Ĺźycia Ruchu Rzym: Panie, Ty mnie wezwaĹeĹ. Oto jestem Grupa przyjacióŠze Ĺwidnicy towarzyszyĹa Misjonarce MiĹoĹci - Basi - w momencie skĹadania ĹlubĂłw wieczystych. Oto ich refleksje Jestem bardzo szczÄĹliwa i wdziÄczna Bogu za moĹźliwoĹÄ przeĹźywania razem z BasiÄ tej waĹźnej dla niej chwili, gdy wypowiadaĹa: âPanie, Ty mnie wezwaĹeĹ. Oto jestemâ; za dar spotkania z MatkÄ TeresÄ , ktĂłra bardzo jasno wskazuje na obecnoĹÄ Chrystusa. Z BasiÄ chodziĹam do Studium Medycznego. JuĹź od pierwszych chwil zaprzyjaĹşniĹyĹmy siÄ. Gdy myĹlÄ, dlaczego akurat z BasiÄ , jestem pewna, Ĺźe w planach Boga nie ma nic przypadkowego. To wĹaĹnie jÄ zaprosiĹam do towarzyszenia mi na pierwszÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty. PamiÄtam jak 9 lat temu, na spotkaniu poĹźegnalnym, przed wyjazdem, Basia okreĹliĹa nasze Towarzystwo jako miejsce przetrwania, ktĂłre pomogĹo i ugruntowaĹo jej decyzje wstÄ pienia do SiĂłstr Misjonarek MiĹoĹci. Gdy dowiedziaĹam siÄ o Ĺlubach wieczystych, zrodziĹo siÄ we mnie pragnienie bycia z BasiÄ w tym waĹźnym i radosnym dla niej dniu. I tak siÄ staĹo. PojechaĹam do Rzymu razem z moimi przyjaciĂłĹmi ze Ĺwidnicy przeczuwajÄ c, jak wiele otrzymamy. Moment spotkania z MatkÄ TeresÄ w koĹciele Ĺw. Leona byĹ uderzajÄ cy w swojej prostocie. Ze wzruszeniem patrzyĹam, jak szĹa za siostrami, ktĂłre skĹadaĹy Ĺluby, z gĹowÄ pochylonÄ i zĹoĹźonymi rÄkami, bardzo skupiona. ZdawaĹa siÄ nie widzieÄ wokóŠtego wielkiego zamieszania. CaĹÄ swojÄ postawÄ wskazywaĹa na obecnoĹÄ KogoĹ WiÄkszego, na przynaleĹźnoĹÄ do Niego i Jego chwaĹÄ. Poruszona tym âobrazemâ modlÄ siÄ, abym tak jak ona potrafiĹa swoim Ĺźyciem jasno wskazywaÄ do kogo przynaleĹźÄ. PatrzÄ c na BasiÄ i inne siostry peĹne radoĹci i pewnoĹci drogi powoĹania, zazdroĹciĹam im trochÄ tego okreĹlenia siÄ. Ja spotykajÄ c Ruch po raz pierwszy usĹyszaĹam, Ĺźe jestem powoĹana, Ĺźe kaĹźdy czĹowiek w momencie chrztu Ĺw. jest powoĹany, by dawaÄ Ĺwiadectwo o Chrystusie. ModlÄ siÄ, abym mogĹa rozpoznaÄ tÄ gĹÄbiÄ mojego powoĹania, a poprzez znaki, ktĂłre BĂłg mi daje weryfikowaÄ swojÄ postawÄ. UderzajÄ ce dla mnie byĹo zdanie powtarzane przez MatkÄ TeresÄ: âMĂłdlcie siÄ, abyĹmy mogĹy kontynuowaÄ to dzieĹo BoĹźe z miĹoĹciÄ â. Odzwierciedla to doskonale jej postawÄ, gdy staĹa w drzwiach ich domu bĹogosĹawiÄ c i rozdajÄ c ucaĹowane najpierw medaliki, jej pasje i miĹoĹÄ do kaĹźdej obecnej tam osoby! To teĹź odzwierciedla postawÄ Basi, ktĂłra byĹa zatroskana o nas w najdrobniejszych szczegĂłĹach, postawÄ kaĹźdej z siĂłstr, ktĂłre w prostych sercach dajÄ swoje serca. âPrzyszĹam do was, Ĺźeby siÄ z wami modliÄ o otwarcie domu w Chinachâ. Ta proĹba Matki Teresy skierowana konkretnie do naszej maĹej grupki jest jakby wĹoĹźeniem w nasze rÄce misji, ktĂłra poprzez modlitwÄ, EucharystiÄ jest towarzyszeniem i pomocÄ tym, ktĂłre sĹuĹźÄ najbiedniejszym z biednych. Nie moĹźemy jednak poprzestaÄ na zachwyceniu siÄ jak wielkie i piÄkne rzeczy robiÄ te siostry. SzczegĂłlnie teraz, gdy KoĹcióŠjest atakowany, musimy ĹwiadczyÄ o obecnoĹci Chrystusa. Mamy miejsce, gdzie nie jesteĹmy sami i z ktĂłrego moĹźemy czerpaÄ siĹÄ i odwagÄ â to Ruch, a metoda jest zadziwiajÄ ca w prostocie â pĂłjĹÄ za. Aby to spotkanie z MatkÄ TeresÄ , z BasiÄ nie staĹo siÄ dla mnie tylko piÄknym wspomnieniem, potrzebne jest jeszcze wiÄksze przylgniÄcie do tej ObecnoĹci, ktĂłra kaĹźdego dnia nadaje mojemu Ĺźyciu nowy smak. Marzena
âChodzi nie tyle o to, co robicie, ale raczej o to, ile miĹoĹci w to wkĹadacieâ. ChciaĹabym podzieliÄ siÄ wielkÄ radoĹciÄ i wzruszeniem, ktĂłre dane mi byĹo przeĹźyÄ z powodu spotkania z MatkÄ Teresa z Kalkuty, BasiÄ (obecnie s. Terenia) i wszystkimi siostrami Misjonarkami MiĹoĹci dnia 2 XII 1995 roku w Rzymie w koĹciele Ĺw. Leona. W czasie Eucharystii Basia i jej 22 siostry Misjonarki MiĹoĹci ( z róşnych krajĂłw) skĹadaĹy Ĺluby wieczyste, odpowiadajÄ c na wezwanie Boga m.in. tymi sĹowami: âPanie, Ty mnie wezwaĹeĹ, oto jestemâ. NastÄpnie skĹadajÄ c Ĺlub czystoĹci, posĹuszeĹstwa i ubĂłstwa oraz Ĺlub sĹuĹźby dla najbiedniejszych wĹrĂłd biednych, caĹe swoje Ĺźycie oddaĹy na sĹuĹźbÄ Chrystusowi. Kiedy patrzyĹam na te siostry, widziaĹam na ich twarzach spokĂłj, radoĹÄ, pewnoĹÄ. SkÄ d siÄ to bierze? â myĹlaĹam. OdpowiedĹş na to pytanie, sĹyszaĹam juĹź wiele razy â kaĹźdy czĹowiek, kaĹźdy chrzeĹcijanin jest powoĹany. OdpowiedĹş na wezwanie, by staÄ siÄ Ĺwiadkiem Chrystusa, daje radoĹÄ, pewnoĹÄ, spokĂłj. Dla mnie miejscem odpowiedzi jest Towarzystwo, jest ruch Komunia i Wyzwolenie. ZrodziĹo siÄ kolejne pytanie â jakie byĹo to moje âtakâ przez 10 lat Ĺźycia doĹwiadczeniem Ruchu? Matka Teresa jawi siÄ jako osoba skromna, rozmodlona, skupiona. Ta niemĹoda, niska, bardzo drobna, lekko pochylona kobieta, wchodzÄ c do koĹcioĹa wywoĹaĹa duĹźe poruszenie; nie reagowaĹa jednak na oklaski i dziesiÄ tki aparatĂłw, ktĂłre w tym momencie zaczÄĹy pracowaÄ. Wiele razy w czasie spotkania powtarzaĹa: âMĂłdlmy siÄâ. Ĺťycie siĂłstr wypeĹnione jest modlitwÄ i sĹuĹźbÄ . SĹuĹźÄ ludziom przez miĹoĹÄ, sÄ Misjonarkami MiĹoĹci. MiĹoĹÄ to nie sĹowa, lecz czyny. Dla mnie bardzo piÄkny byĹ moment osobistego spotkania z MatkÄ TeresÄ . PoniewaĹź nie znam jeĹźyka angielskiego, powiedziaĹam tylko dziÄkujÄ, ucaĹowaĹam jej spracowane rÄce, ktĂłre niosÄ miĹoĹÄ ludziom ubogim. NastÄpnego dnia, w niedzielÄ rano, gdy jadĹyĹmy Ĺniadanie w maĹej salce, niespodziewanie weszĹa Matka Teresa. Moja radoĹÄ i radoĹÄ kaĹźdej z nas byĹa wielka. PodejmujÄ c jej proĹbÄ po przyjeĹşdzie do Polski uczestniczyĹyĹmy we mszy Ĺw. odprawianej przez ks. Olka w intencji, o ktĂłrÄ prosiĹa nas Matka Teresa (by mogĹa otworzyÄ dom Misjonarek MiĹoĹci w Chinach). BÄdÄ c w domu siĂłstr, patrzÄ c na nie, sĹuchajÄ c o ich pracy poczuĹam wielkie poruszenie. ZapragnÄĹam tak jak siostry braÄ udziaĹ w pracy na rzecz ludzi potrzebujÄ cych. ByĹam bardzo wzruszona i peĹna podziwu dla ich pracy. MyĹlaĹam: takie ĹwiÄte i wielkie kobiety. Czy ja mogÄ ĹźyÄ tak jak Siostry Misjonarki? Tak, poprzez podjÄcie wszystkich szczegĂłĹĂłw, ktĂłre niesie Ĺźycie (w pracy, domu, wĹrĂłd przyjaciĂłĹ) z odpowiedzialnoĹciÄ i miĹoĹciÄ . Matka Teresa czÄsto mĂłwi: âChodzi nie tyle o to, co robicie, ale raczej o to, ile miĹoĹci w to wkĹadacieâ. To dotyczy takĹźe mnie. MojÄ sĹuĹźbÄ dla Chrystusa mogÄ wyraziÄ przez podjÄcie gestu charytatywnego â wskazanie ksiÄdza Giussaniego. ByĹy przewodniczÄ cy Komitetu Nagrody Nobla Egil Arvik po spotkaniu z MatkÄ TeresÄ w 1979 roku, podczas wrÄczenia Pokojowej Nagrody Nobla, powiedziaĹ potem: âMogÄ bez wahania powiedzieÄ, Ĺźe Matka Teresa jest najbardziej wolnym czĹowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkaĹem. SĹuĹźy ona zdecydowanie tylko jednemu Panu. Dlatego jest silnaâ. MĂłdlmy siÄ o takÄ wolnoĹÄ dla siebie. Ania
âKiedy jest siÄ poruszonym spotkaniem, Ĺźycie siÄ zmieniaâŚâ Chwila, w ktĂłrej widzi siÄ MatkÄ TeresÄ po raz pierwszy pozostaje chyba niezatartym wspomnieniem na caĹe Ĺźycie. Dlaczego? Dalego, ze kontakt z tak wielkim ubĂłstwem, wiarÄ i prostotÄ jest rzeczÄ wyjÄ tkowÄ w dzisiejszym Ĺwiecie. Po chwilach niepewnoĹci âprzybÄdzie, czy nie?â zobaczyĹam jÄ wchodzÄ cÄ do koĹcioĹa, w ktĂłrym juĹź nikt nie pamiÄtaĹ o tym, Ĺźe naleĹźy siÄ zĹÄ czyÄ w modlitwie, wyciszyÄ, skupiÄ, ale kaĹźdy dosĹownie szalaĹ, przepychaĹ siÄ, by mĂłc zobaczyÄ MatkÄ, choÄby przez uĹamek sekundy, by zrobiÄ zdjÄcie. A ona przeszĹa przez ten wariujÄ cy z aparatami w rÄkach i oĹlepiajÄ cy jÄ fleszami tĹum â skromna, cicha, niziuteĹka, niewidzÄ ca niczego poza tabernakulum, szĹa ze zĹoĹźonymi rÄkami maĹa, niepozorna osoba o najgorÄtszym sercu na ziemi. Ĺzy same spĹywaĹy mi po policzkach, gdy uĹwiadomiĹam sobie, jak biedny jest ten Ĺwiat dÄ ĹźÄ cy wiecznie do wiÄkszych wygĂłd, obmyĹlajÄ cy coraz to wiÄksze cuda techniki, a nieumiejÄ cy choÄ w maleĹkiej czÄĹci wziÄ Ä przykĹadu z tej kobiety. Ta niesamowita prostota, jaka bije od Matki Teresy, jej umiĹowanie i caĹkowite oddanie siÄ Bogu przy kaĹźdym spotkaniu tak bardzo widoczne, zmuszajÄ w peĹnym tego sĹowa znaczeniu do gĹÄbokiej refleksji, a w konsekwencji do zmiany swojego Ĺźycia. PrzecieĹź mam naprawdÄ wszystko, naprawdÄ niczego mi nie brakuje, a ciÄ gle chciaĹabym jeszcze⌠i jeszcze⌠Dopiero spotykajÄ c MatkÄ TeresÄ, skromnÄ siostrÄ w zniszczonych sandaĹach i pocerowanym swetrze, uĹwiadomiĹam sobie jak bardzo jestem próşna i gĹupia w nieustannej pogoni za modÄ , wygodami, âulepszaniemâ sobie Ĺźycia. Tak bardzo bym chciaĹa choÄ w malutkiej czÄ stce byÄ tak skromna jak Matka. MĂłj tata jadĹ kiedyĹ obiad z ksiÄdzem Giussanim i (chociaĹź to niemÄ dre) bardzo mu tego zazdroĹciĹam. A teraz ja mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe jadĹam Ĺniadanie z MatkÄ TeresÄ , bo gdy spoĹźywaliĹmy posiĹek ona tak po prostu przyszĹa do nas, by porozmawiaÄ, prosiÄ o modlitwÄ. Do koĹca Ĺźycia nie zapomnÄ tej chwili, ktĂłra byĹa tak wielkim przeĹźyciem, Ĺźe nie wiedziaĹam, co robiÄ. Gdy widzÄ c MatkÄ niemalĹźe rzuciĹam szklankÄ z kawÄ na stĂłĹ. Spotkanie z tak wielkim charyzmatem musi poruszyÄ nawet najbardziej zatwardziaĹe serca! Siostry Misjonarki MiĹoĹci, ktĂłre byĹy w Rzymie pokazaĹy swÄ postawÄ skÄ d pĹynie prawdziwa radoĹÄ. One, ktĂłre nie majÄ nic swojego oprĂłcz sari, sÄ tak radosne jakby caĹy Ĺwiat byĹ ich wĹasnoĹciÄ . Gdy myĹlÄ o tym, jak wiele pracy jeszcze mnie czeka, by mĂłc zawierzyÄ tak jak one, to z przeraĹźenia ĹapiÄ siÄ za gĹowÄ. Ja, ktĂłra ciÄ gle uwaĹźam siÄ za lepszÄ od innych, jestem naprawdÄ niczym bez Boga. JuĹź trzeci tydzieĹ mija od naszego powrotu z Rzymu, a ja ciÄ gle o tym opowiadam i myĹlÄ. MyĹleÄ moĹźna, nie zaszkodzi, ale najlepiej wziÄ Ä siÄ do pracy i o wiele wiÄcej siÄ modliÄ! Niech to Ĺźycie siÄ zmienia⌠Magda
ByĹo to spotkanie bogatego mĹodzieĹca z Panem Jezusem DziÄkujÄ za darowany mi tamten poranek, poruszenie, prostotÄ i bogactwo spotkania z MatkÄ TeresÄ , ktĂłrego owocĂłw nie potrafiÄ nawet przeczuÄ, a ktĂłre domaga siÄ odpowiedzi. StaĹa mi siÄ bliĹźsza, a proszÄ c nasza maĹÄ grupkÄ o modlitwÄ obarczyĹa rĂłwnieĹź nas odpowiedzialnoĹciÄ za jej dzieĹo, za powoĹania, za misje. ByĹo to jak spotkanie bogatego mĹodzieĹca z Panem Jezusem, zderzenie moich wahaĹ i kalkulacji z ujmujÄ cym ubĂłstwem i kochajÄ cym sercem. Joanna
ChciaĹabym zawsze byÄ otwarta na wszystkie plany Pana Boga co do mojej osoby. Wyjazd do Rzymu zaproponowaĹa mi moja mama. Nie od razu chciaĹam jechaÄ i do koĹca miaĹam wiele wÄ tpliwoĹci: âTyle opuszczÄ w szkole, potem bÄdzie duĹźo nadrabiania, nauczyciele bÄdÄ krzywo patrzeÄ, z mĹodzieĹźy pojadÄ tylko ja i Magda, Basi nigdy na oczy nie widziaĹam, itd.â. JedynÄ pocieszajÄ cÄ myĹlÄ byĹa ta, Ĺźe w koĹcu jest to Rzym, ktĂłry zawsze chciaĹam zobaczyÄ. DokĹadnie nie wiedziaĹam, dlaczego mamie tak na tym zaleĹźaĹo, ale pomyĹlaĹam sobie, Ĺźe skoro tak bardzo tego chce i ja przy tym nie ponoszÄ Ĺźadnego wysiĹku, to czemu wĹaĹciwie nie jechaÄ? O zobaczeniu Matki Teresy nawet nie myĹlaĹam. WydawaĹo mi siÄ to niemoĹźliwe, jednak jak okazaĹo siÄ to później: dla Pana Boga nie ma rzeczy niemoĹźliwych. Teraz mogÄ z caĹÄ pewnoĹciÄ stwierdziÄ, Ĺźe nie ĹźaĹujÄ tego, iĹź pojechaĹam i chyba juĹź do koĹca Ĺźycia nie bÄdÄ tego ĹźaĹowaÄ. Dni spÄdzone z MatkÄ TeresÄ byĹy najszczÄĹliwszymi w moim Ĺźyciu. Sama osoba Matki Teresy jest dla mnie Ĺźywym obrazem ĹwiÄtoĹci, widocznym znakiem obecnoĹci Boga w Ĺwiecie. To, Ĺźe BĂłg postawiĹ ja na mojej drodze, to, Ĺźe mogĹam jÄ zobaczyÄ, wysĹuchaÄ jej sĹĂłw, ucaĹowaÄ jej rÄce, znaczyĹo dla mnie bardzo wiele. Przez to spotkanie w moim Ĺźyciu coĹ siÄ zmieniĹo. Ostatnio trochÄ oddaliĹam siÄ od Boga i gdyby nie moi rodzice, ktĂłrzy przeĹźywajÄ swojÄ wiarÄ bardziej Ĺwiadomie, dziÄki Towarzystwu do ktĂłrego naleĹźÄ , pewnie straciĹabym bardzo wiele. ChoÄ sama bardzo czÄsto miewam opory co do swojej przynaleĹźnoĹci do Ruchu, to jednak jestem bardzo wdziÄczna temu Towarzystwu za to, Ĺźe sÄ w nim moi rodzice, przez to jestem ja i mĂłj brat. DziÄki temu zostaĹam wychowana trochÄ inaczej niĹź moi rĂłwieĹnicy. Moi rodzice dali mi coĹ wiÄcej. DziÄkuje im i przede wszystkim Bogu za tÄ ĹaskÄ i za to, Ĺźe moja wiara nie ogranicza siÄ tylko do pĂłjĹcia do koĹcioĹa w niedzielÄ i do powiedzenia: âDo zobaczenia za tydzieĹ Panie BoĹźeâ. Spotkanie z MatkÄ TeresÄ staĹo siÄ dla mnie jak gdyby przeĹomem. PatrzÄ c na tÄ ĹwiÄtÄ osobÄ, dostrzegĹam niektĂłre swoje bĹÄdy. Matka Teresa jest taka prosta, skromna, uboga, a jednak ma najwiÄcej, bo ma w swoim sercu Boga. Niepotrzebne jej sÄ Ĺźadne dobra materialne, co pozwoliĹo mi zrozumieÄ, Ĺźe nic nie jest nic warte, jeĹźeli na pierwszym miejscu nie postawiÄ Pana Jezusa. To, Ĺźe Matka Teresa pomaga biednym teĹź poruszyĹo me serce. JuĹź od tak dawna proponowany mi jest gest charytatywny. Jak na razie bardzo rzadko, wrÄcz od wielkiego dzwonu bywaĹam w Oratorium. Bardzo chciaĹabym to zmieniÄ, pokonaÄ wszelkie opory i pĂłjĹÄ. ZdajÄ sobie sprawÄ z tego, Ĺźe w ten sposĂłb nie tyle pomagam dzieciom, ile raczej sobie, ten gest mnie do czegoĹ wychowuje. PatrzÄ c na MatkÄ TeresÄ zrozumiaĹam teĹź, Ĺźe to nie ja jestem najwaĹźniejsza, Ĺźe nie jestem paniÄ swojego Ĺźycia, ale Ĺźe moim Ĺźyciem kieruje KtoĹ Inny i wĹaĹnie ten KtoĹ powoĹuje mnie do róşnych rzeczy. To, co zaczÄĹo siÄ w Rzymie ma dla mnie wielkie znaczenie. DziÄki temu zmieniĹam swoje myĹlenie. Cudem jest dla mnie fakt, Ĺźe pisze teraz to Ĺwiadectwo. ZachwyciĹ mnie teĹź obraz Basi i innych siĂłstr skĹadajÄ cych Ĺluby. One wszystkie byĹy takie spokojne, szczÄĹliwe i pewne tego, co robiÄ . MyĹlÄ, Ĺźe na pewno miaĹa na to wpĹyw osoba Matki Teresy, ktĂłra wolna od spraw tego Ĺwiata przez caĹkowite oddanie swego Ĺźycia Bogu i ludziom jest szczÄĹliwa i prowadzi innych do ĹwiÄtoĹci. Na zakoĹczenie chciaĹabym powiedzieÄ, Ĺźe choÄ wiem, Ĺźe to trudne, to jednak chciaĹabym zawsze byÄ otwarta na wszystkie plany Pana Boga co do mojej osoby. Agnieszka
|