Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Biuletyn (28) styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 1996 (Biuletyn (28) styczeĹ / luty) Teksty ks. Giussaniego Ludzkie "ja" podmiotem w czasie i w ĹwiÄ tyni Luigi Giussani Hic dies, in quo tibi consecratum conspicisi Templum tribuat perenne gaudium nobis, vigeatque longo Temporis usuâ[1]: ten dzieĹ, w ktĂłrym spoglÄ dasz na ĹwiÄ tyniÄ Tobie poĹwiÄconÄ â DzieĹ skupienia, Rekolekcje, godzina milczenia: to jest wĹaĹnie ten czas, w ktĂłrym tajemnica Ojca spoglÄ da na ĹwiÄ tyniÄ Jemu poĹwiÄconÄ â niechaj ten dzieĹ obdarzy nas wiecznÄ radoĹciÄ i niechaj trwa â niech bÄdzie stabilny: dzieĹ, czas â i niech pozostanie stabilny dla naszego uĹźytku, dla naszego Ĺźycia, w dĹugim przedziale czasu. Niechaj pozostaje czymĹ stabilnym w konkretnej egzystencji naszego Ĺźycia i w dĹugim przedziale czasu, ktĂłry jest marzeniem kaĹźdego Ĺźycia (caĹe szczÄĹcie, iĹź nie to jest ideaĹem, w kaĹźdym razie jest marzeniem kaĹźdego Ĺźycia).
âHic dies, in quo tibi consecratum conspicisi Templum tribuat perenne gaudium nobis, vigeatque longo Temporis usuâ: w tej przedostatniej strofie hymnu ku czci Chrystusa, ktĂłry Ĺpiewamy na poczÄ tku kaĹźdego spotkania Domu, szczegĂłlnie w tej jedenastej strofie (gdy przychodzi kolej na jej Ĺpiewanie) zastanawiajcie siÄ nad czĹowieczeĹstwem, poprzez ktĂłre objawia siÄ bliskoĹÄ. Lecz jest jeszcze jedna myĹl, ktĂłrÄ naleĹźy podkreĹliÄ. Nie zamierza ona dokonywaÄ syntezy tego peĹnego Ĺaski czasu, w ktĂłrym Pan podsunÄ Ĺ nam ostatnie teksty takie jak: BĂłg: czas i ĹwiÄ tynia, UznaÄ Chrystusa oraz BĂłg i czĹowiek, poniewaĹź jest kontynuacjÄ tego cudownego okresu, ĹaskÄ Ducha ĹwiÄtego tak rozlegĹÄ i gĹÄbokÄ , jak wielkie jezioro w oschĹej ziemi naszego serca; dlatego to, co zostaĹo powiedziane w tym ostatnim okresie czasu nie moĹźe byÄ streszczone (podsumowane) przez to, co powiem dzisiaj. To, co mĂłwiÄ dzisiaj zamierza egzystencjalnie uobecniÄ to wszystko, co dotÄ d zostaĹo powiedziane, a wszystko to, co zostaĹo powiedziane staje siÄ rzeczywistoĹciÄ w pewnym miejscu, ktĂłre nie jest miejscem w sensie fizycznym, w pewnym miejscu duchowym, w miejscu wszakĹźe uczynionym tak z ziemi, jak i z ciaĹa, miejscem duchowym, poniewaĹź uczynionym takĹźe z duszy: tym miejscem jest ludzkie âjaâ. To wĹaĹnie w ludzkim âjaâ urzeczywistnia siÄ w egzystencjalny sposĂłb wszystko to, co dotÄ d zostaĹo powiedziane. Tutaj, w tych czterech Ĺcianach, tu jest ĹwiÄ tynia, tu jest owo konkretne miejsce powoĹania; tu woda ĹwiÄcona obmywa winy tych, ktĂłrzy je popeĹnili i one znikajÄ , znikajÄ , przestajÄ istnieÄ: âTo wszystko nigdy siÄ nie wydarzyĹoâ[2]. âGenus et creatur Christicolarumâ i rĂłwnoczeĹnie Duch â chrismate invictum â Duch jest tym, ktĂłry rodzi nowy rodzaj, nowy rodzaj stworzenia, coĹ wiÄcej niĹź czĹowieka: genus Christicolarum â chrzeĹcijanina, pokolenie tych, ktĂłrzy uznajÄ Chrystusa, oddajÄ Mu czeĹÄ, pokĹadajÄ w Nim nadziejÄ i kochajÄ Go; wierzyÄ w Chrystusa, pokĹadaÄ nadziejÄ w Chrystusie, miĹowaÄ Chrystusa: âPiotrze, czy Ty mnie kochasz?â â Ty! â âTak, Panie, ja ciebie kochamâ. To jest synteza, ku ktĂłrej zmierzamy w tych skrĂłtowych, lecz waĹźkich (zasadniczych) uwagach, ktĂłre dzisiaj poczynimy, aby nastÄpnie kaĹźdy z osobna mĂłgĹ je podjÄ Ä osobiĹcie, celem poznania siebie i uĹwiadomieniu sobie gdzie jesteĹmy, w jakim punkcie siÄ znajdujemy, nie w sensie miary, ale jako horyzont. Zatrzymujesz siÄ na pustej albo na zatĹoczonej drodze, ktĂłrÄ podÄ Ĺźasz, kroczysz ze smutkiem lub radoĹciÄ , zatrzymujesz siÄ lub wpatrujesz w horyzont: nie mierzysz tego, co uczyniĹeĹ, nie wyliczasz tego, czego ci brakuje, wpatrujesz siÄ w horyzont, ktĂłrym jest Chrystus.
Dwa proste spostrzeĹźenia SpostrzeĹźenie pierwsze. Wczoraj w obliczu pytania: âDlaczego nie jesteĹmy w stanie zapewniÄ trwaĹoĹci budowania, aby zbudowaÄ drogÄ? Dlaczego nie jesteĹmy w stanie podtrzymaÄ tego trwania?â, ktoĹ odpowiedziaĹ: âNie moĹźna budowaÄ jeĹli siÄ nie mĂłwi: idÄ za kimĹ, kto jest Ĺźywyâ. IdÄ za, szukam kogoĹ, kto jest Ĺźywy. âSzukajcie kaĹźdego dnia oblicza ĹwiÄtych i czerpcie pociechÄ z ich rozmĂłwâ[3], nauczaĹ nas ks. Villa, wypisujÄ c te sĹowa na Ĺcianach swego domu, zapalajÄ c na budynku bÄdÄ cym wĹasnoĹciÄ Kurii⌠ĹwiatĹo (tam, gdzie wczeĹniej panowaĹy ciemnoĹci). âIdÄ za kimĹ, kto jest Ĺźywy. A zatem przebywam z nim â oczywiĹcie: z kimĹ Ĺźywym⌠dlatego z nim przestajÄ! â i staram siÄ byÄ z nim jednoâ. Nie ma w tym nawet cienia przesady: jest to definicja majÄ ca wartoĹÄ i znaczenie dla kaĹźdej prawdziwej wiÄzi, dla kaĹźdej relacji podjÄtej w prawdziwy sposĂłb. âIdÄ za kimĹ, kto jest Ĺźywy. A zatem przebywam z nim i staram siÄ byÄ z nim jednoâ â to zdanie czyni maksymalnie prostymi warunki konieczne do Ĺźycia powoĹaniem.
SprĂłbujmy obecnie uwaĹźniej okreĹliÄ, co oznacza owo sĹowo Ĺźywy. 1. W jednym z naszych DomĂłw ktoĹ powiedziaĹ: âUznaÄ Chrystusa jako obecnoĹÄ, ktĂłra nas konstytuujeâ. To jest akt wiary. CzĹowiek Ĺźywy zatem to taki, ktĂłry Ĺźyje wiarÄ : uznaÄ Chrystusa jako obecnoĹÄ, ktĂłra nas konstytuuje. Uznanie Chrystusa jako obecnoĹÄ, ktĂłra nas tworzy: oto jest wĹaĹciwy przedmiot pamiÄci, w ktĂłrej obecnoĹÄ ta odnawia siÄ, aby mnie na nowo ukonstytuowaÄ. W dalszej czÄĹci wczorajszej wypowiedzi zostaĹo powiedziane: âTen Chrystus, ktĂłrym ty jesteĹ! â ten Chrystus, ktĂłrym ty jesteĹ! â po co wstaje rano?â. Dlaczego idzie do pracy? Dlaczego w ogĂłle robi cokolwiek? Po co to robi? Albo pytajÄ c inaczej, czego oczekuje, czego spodziewa siÄ po tym wszystkim, co go porusza i popycha ku przyszĹoĹci? âNasze Ĺźycie w jakiejĹ mierze zaspokojone, nie moĹźe jednak byÄ intensywneâ, nie moĹźe osiÄ gnÄ Ä owej szczytowej intensywnoĹci â o jakÄ upomina siÄ w swoim liĹcie Maspes, mĂłwiÄ c na temat chwili: waĹźkoĹÄ, bogactwo chwili. âNasze Ĺźycie w jakiejĹ mierze majÄ ce powĂłd do zadowolenia, w jakiejĹ mierze zaspokojone, nie moĹźe jednak byÄ intensywne, bogate, nie bÄdÄ c odpowiedziÄ na pytanie: ÂŤDlaczego Chrystus przyszedĹ na Ĺwiat w Ĺonie Maryi? Dlaczego Chrystus ĹźyĹ w nazaretaĹskim domu? Dlaczego Chrystus podjÄ Ĺ pracÄ w warsztacie ojca i w tym wielkim warsztacie Ojca, jakim byĹy drogi Judei, Galilei, Samarii i Jerozolimy?Âťâ. âTo tak, jak gdyby nam zabrakĹo czegoĹ, co jest rezultatem naszego zaangaĹźowania, owocem daru, jakim jesteĹmyâ. A tym czymĹ, czego nam brakuje, niezaleĹźnie od wszystkiego, jest to, co podtrzymuje ten dar, jakim jesteĹmy, to, co wspiera nasze zaangaĹźowanie; ono nadaje racjÄ, racjÄ czasowi, przestrzeni, racjÄ wspĂłĹmiernÄ do historii czĹowieka, proporcjonalnÄ do historii czĹowieka: propter nos homines. âJest to trochÄ tak, jak gdyby nasze Ĺźycie byĹo nadal w fazie Ĺźycia pĹodowego, w ktĂłrej gĹowa nie jest jeszcze do koĹca uformowanaâ. Bez tej odpowiedzi, ktĂłra zostaĹa dana przez Chrystusa trochÄ tak, jak gdyby nasze Ĺźycie byĹo nadal w fazie Ĺźycia pĹodowego, w ktĂłrej gĹowa nie jest jeszcze do koĹca uformowana. NadziejÄ w obliczu teraĹşniejszoĹci jest speĹnienie siÄ teraĹşniejszoĹci, urzeczywistnienie siÄ teraĹşniejszoĹci, peĹne osiÄ gniÄcie zadowolenia, nadzieja dyktowana pasjÄ dla Ĺwiata, udrÄkÄ , poniewaĹź ludzie nie znajÄ Chrystusa, albo uĹźywajÄ c bardziej afektywnej formuĹy: poniewaĹź Chrystus nie jest przez ludzi uznawany. PoniewaĹź Chrystus nie jest przez ludzi uznawany, dlatego my wstajemy rano, idziemy do pracy, wypowiadamy pierwsze sĹowa, poczÄ tkowo z trudem i mozoĹem, potem coraz swobodniej, z coraz wiÄkszym pragnieniem, aby zafascynowaÄ osoby, z ktĂłrymi pracujemy. Po czym wracamy zmÄczeni i prĂłbujemy odpoczÄ Ä, aby nastÄpnego dnia wszystko mogĹo siÄ wydarzyÄ na nowo. Celem tego wszystkiego jest to, iĹź Chrystus nie jest przez ludzi uznany. A zatem ta peĹna udrÄki miĹoĹÄ do Chrystusa i do ludzi, oraz do ich przeznaczenia staje siÄ nadziejÄ chwili obecnej, teraĹşniejszoĹci, ktĂłra zaczyna siÄ jako wiara, jako zdanie sobie sprawy z Jego ObecnoĹci, jako uĹwiadomienie sobie tej ObecnoĹci, ktĂłra mnie konstytuuje, a ktĂłra nie jest uznana przez ludzi! CaĹa nadzieja mojego Ĺźycia, caĹe oczekiwanie mojego Ĺźycia, to, co ogarnia wszystko to, co czyniÄ â wszystko to, co czyniÄ, poniewaĹź to wĹaĹnie w konkretnym czynie, chwila obecna (teraĹşniejszoĹÄ) staje siÄ nadziejÄ na przyszĹoĹÄ â czyniÄ po to, aby wszyscy ludzie Go poznali, aby Go poznali: to jest ta peĹna udrÄki nadzieja, ktĂłra dopeĹnia wiarÄ i miĹoĹÄ osoby Ĺźywej. PierwszÄ zatem cechÄ osoby Ĺźywej jest wiara, zgodnie z rozwojem, ktĂłremu daje poczÄ tek, nadzieja i peĹna udrÄki miĹoĹÄ do Chrystusa i do ludzi (zob. 2 Kor 5, 14n).
2. Jest jednak i druga cecha, okryta jeszcze tajemnicÄ , wewnÄ trz tego âjaâ bÄdÄ cego tajemnicÄ âŚ To bowiem âjaâ, ktĂłre trzymasz w dĹoni, ktĂłre masz miÄdzy palcami, w oczach, ktĂłre siÄ w nie wpatrujÄ , w twoim sercu, ktĂłre dla niego bije albo zatrzymuje siÄ na moment nie wiedzÄ c, Chrystus nie jest poznany, oraz wspĂłĹczuciu dla ludzi, jako znak i symbol wspĂłĹczucia dla samego siebie. Lecz to âjaâ â mĂłwiĹem â ma jeszcze coĹ tajemniczego, na co zwrĂłciĹ uwagÄ Ĺw. Augustyn: âNie kaĹźe nam siÄ porzucaÄ miĹoĹci [nie zostaliĹmy wezwani, by nie miĹowaÄ: kto nie miĹuje nie Ĺźyje!], ale wybraÄ przedmiot naszej miĹoĹci. Lecz cóş moĹźemy wybraÄ, jeĹli nie zostaliĹmy wybrani [jeĹli nie zostaĹo nam wskazane, kiedy otrzymaliĹmy Ĺźycie]? O tym, Ĺźe nie miĹujemy, jeĹźeli wpierw nie zostaliĹmy umiĹowani, mĂłwi nam ApostoĹ Jan: ÂŤMy miĹujemy, poniewaĹź BĂłg sam pierwszy nas umiĹowaĹÂťâ[4].
3. TrzeciÄ cechÄ czĹowieka Ĺźywego⌠poniewaĹź czĹowiek moĹźe mieÄ wielkÄ wiarÄ, moĹźe byÄ wybrany przez wszystkich anioĹĂłw, ktĂłre zstÄ piĹy z nieba po to wĹaĹnie, by na placu przed katedrÄ mediolaĹskÄ woĹaÄ, iĹź ten czĹowiek zostaĹ wybrany â to wszystko byĹoby bez znaczenia, gdyby Ăłw czĹowiek nie byĹ przede wszystkim tak zwyczajnie po ludzku pewny! â âPoznajemy bowiem Tego, ktĂłremu nie oprze siÄ Ĺźadne stworzenieâ[5]. Jest poĹrĂłd nas ktoĹ Jeden Jedyny, komu Ĺźadne stworzenie nie jest w stanie siÄ oprzeÄ. A cuda ĹwiÄtoĹci znaczÄ nimi historiÄ w jej szczegĂłlnych momentach, w jej momentach szczytowych, wyznaczajÄ c ĹaĹcuch gĂłrski, ktĂłry Wydarzenie tworzy. Pewni! PewnoĹÄ jest niezbÄdnym warunkiem Ĺźycia; zwĹaszcza dla Ĺźycia, ktĂłre powinno postawiÄ sobie jako nadziejÄ, a zatem jako pocieszenie i radoĹÄ w oczach braci. BoĹźe, mĂłj, jakĹźe jest niezbÄdne to wezwanie do nieuchronnej pewnoĹci! My, ktĂłrzy drĹźymy, ktĂłrzy bardziej siÄ lÄkamy niĹź wierzymy, zanurzajÄ c siÄ w owym peĹnym powÄ tpiewania pytaniu: âktóş to wie?â. Dlatego zajrzyjcie do pierwszej czÄĹci osiemnastego rozdziaĹu Ewangelii Ĺw. Ĺukasza i przeczytajcie â âzajrzyjcie i przeczytajcieâ? Nie pojmujÄ, dlaczego jakaĹ medytacja, ktĂłrÄ proponuje siÄ komuĹ drugiemu, nie powinna staÄ siÄ medytacjÄ takĹźe dla tego, ktĂłry jÄ proponuje â âPowiedziaĹ im teĹź przypowieĹÄ o tym, Ĺźe zawsze powinni siÄ modliÄ i nie ustawaÄ [stÄ d teĹź Ĺźywe âjaâ to czĹowiek pewny, pewny, poniewaĹź modli siÄ, bĹaga, Ĺźebrze; jego moc spoczywa w Ĺźebraczej modlitwie]. ÂŤW pewnym mieĹcie ĹźyĹ sÄdzia, ktĂłry Boga siÄ nie baĹ i nie liczyĹ siÄ z ludĹşmi. W tym samym mieĹcie ĹźyĹa wdowa, ktĂłra przychodziĹa do niego z proĹbÄ : obroĹ mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciaĹ; lecz potem rzekĹ do siebie: ChociaĹź Boga siÄ nie bojÄ, ani z ludĹşmi siÄ nie liczÄ [jak znaczna czÄĹÄ wymiaru sprawiedliwoĹci], to jednak poniewaĹź naprzykrza mi siÄ ta wdowa, wezmÄ jÄ w obronÄ, Ĺźeby nie przychodziĹa bez koĹca i nie zadrÄczaĹa mnieÂť. I Pan dodaĹ: ÂŤSĹuchajcie, co ten niesprawiedliwy sÄdzia mĂłwi. A BĂłg, czyĹź nie weĹşmie w obronÄ swoich wybranych, ktĂłrzy woĹajÄ do Niego, i czy bÄdzie zwlekaĹ w ich sprawie? [bezzwĹocznie przywrĂłci wybranym pewnoĹÄ, zdolnoĹÄ bycia pewnymi]. Powiadam wam, Ĺźe prÄdko weĹşmie ich w obronÄ. Czy jednak Syn CzĹowieczy, znajdzie wiarÄ na ziemi, gdy przyjdzie?Âťâ (Ĺk 18, 1-8). Nie âo Ĺwiecieâ tak mĂłwimy, ale mĂłwimy to o nas, ktĂłrzy bardziej uczestniczymy w Ĺwiecie niĹź w ObecnoĹci, przez ktĂłrÄ zostaliĹmy ukonstytuowani. Bardziej uczestniczymy w Ĺwiecie niĹź w ObecnoĹci, ukonstytuowani, bardziej naleĹźymy do Ĺwiata niĹź do Chrystusa! Nasza pamiÄÄ to rejestruje, znakomicie rejestruje; przyjrzyjmy siÄ tylko zapisowi (diagramowi) naszej pamiÄci. CzĹowiek Ĺźywy, zatem, jest przede wszystkim czĹowiekiem wiary: Chrystus jest ObecnoĹciÄ , ktĂłra mnie konstytuuje. I to âjaâ przez Niego ukonstytuowane jest takie, jakie jest, poniewaĹź jest wybrane: ĹşrĂłdĹem prawdy o mnie jest to, iĹź jestem wybrany. A ta sprawa, gdy staje siÄ ĹwiadomÄ , napeĹnia pewnoĹciÄ ; pewnoĹÄ: jest to najbardziej oczywisty aspekt w czĹowieku Ĺźywym. Dla niego BĂłg jest rzeczywiĹcie Ojcem, jest wszystkim; przed Ojcem nie ma niczego, jest tylko nicoĹÄ. A skoro Jezus, przez ktĂłrego jesteĹmy ukonstytuowani, jest Tym, âktĂłremu nie oprze siÄ Ĺźadne stworzenieâ â jak powiedziaĹ Ĺw. Efrem â skoro Ĺźadne stworzenie nie jest w stanie Mu siÄ oprzeÄ, to czego mamy siÄ lÄkaÄ? Skoro wpatrujemy siÄ w Niego, skoro za Nim idziemy, Jego bĹagamy, skoro wodzimy za Nim Ĺźebraczym spojrzeniem, tak jak przypatrywali Mu siÄ apostoĹowie, skoro idziemy za Nim z tym samym gĹodem i pragnieniem sprawiedliwoĹci, jakie On wzbudzaĹ w sercu, jeĹli w ten sposĂłb za Nim idziemy, czego mamy siÄ lÄkaÄ, skoro Ĺźadne stworzenie nie jest w stanie Go pokonaÄ? A Ĺźadne stworzenie nie jest w stanie Mu siÄ oprzeÄ, poniewaĹź âkaĹźdy dom jest przez kogoĹ budowanyâ mĂłwi List do HebrajczykĂłw: âKaĹźdy bowiem dom jest przez kogoĹ zbudowany, a Tym, ktĂłry zbudowaĹ wszystko jest BĂłgâ (Hbr 3, 4). Dlatego jest Panem, Ojcem i Panem; Ojcem, poniewaĹź mowa o domu. Ale wĹaĹnie, poniewaĹź chodzi o to coĹ absolutnie nowego â Chrystus jest obecnoĹciÄ , ktĂłra mnie konstytuuje â jestem nowym stworzeniem, nie rozumiem w jaki sposĂłb: wybrany, dlaczego wybrany? Wybrany spoĹrĂłd - widzieliĹmy latem tego roku [1994] - mnĂłstwo moĹźliwoĹci - nieskoĹczonÄ liczbÄ! - wybrany do tego, co nieskoĹczone, z pewnoĹciÄ , ktĂłra zasadza siÄ na poziomie niewyczerpanej gĹÄbi, a jeszcze wczeĹniej, na czymĹ niewymiernym, bez miary. I ta pewnoĹÄ graniczy z kresem horyzontu bÄdÄ cym ĹşrĂłdĹem caĹej owej nieskoĹczonoĹci, ĹşrĂłdĹem caĹej owej tajemnicy: mocy, ktĂłrej nie oprze siÄ Ĺźadne stworzenie. Objawia siÄ to w Chrystusie, ktĂłremu Ojciec wszystko oddaĹ w Jego rÄce (zob. J 3, 35), wszystko oddaĹ - wszystko! - w rÄce: i sensem kaĹźdej, najmniejszej nawet, niewidzialnej, nieskoĹczenie maĹej rzeczy, jak i sensem najwiÄkszych spraw, jest On, tylko On, i to objawi siÄ, objawi siÄ! Ale ĹşrĂłdĹem caĹej tej tajemnicy jest Ojciec, ktĂłry wszystko ustanowiĹ: wszystko zaleĹźy od Ojca. U samego Chrystusa, sĹowem najczÄĹciej powatrzanym w ciÄ gu trzech lat Jego publicznego Ĺźycia, najczÄĹciej wypowiadanym, sĹyszanym, ktĂłre najczÄĹciej docieraĹo do serc aposotĹĂłw, byĹo sĹowo "Ojciec": "Ja zawsze czyniÄ to, co siÄ Jemu [Ojcu] podoba" (J 8, 29).
4. Ta Tajemnica, ktĂłra mnie konstytuuje i ktĂłrej siÄ uczÄ, konstytuuje wszystko, ale przede wszystkim konstytuuje teraĹşniejszoĹÄ, w ktĂłrej przebywa, w ktĂłrej ksztaĹtuje siÄ moja przyszĹoĹÄ, moje przeznaczenie, w ktĂłrej ksztaĹtuje siÄ i potwierdza moje przeznaczenie. Lecz w jaki sposĂłb nawiÄ zujemy z niÄ kontakt, w jaki sposĂłb poznajemy z pewnoĹciÄ , iĹź zostaliĹmy wybrani, tak, Ĺźeby byÄ przez niÄ ukonstytuowani? W jaki sposĂłb to poznajemy, uĹwiadamiamy sobie, zaczynamy coraz lepiej pojmowaÄ? PrzebywajÄ c w pewnym miejscu, przebywajÄ c w miejscu ustanowionym przez tajemnicÄ. "Pewien zakonnik nÄkany myĹlÄ o porzuceniu klasztoru zwierzyĹ mi siÄ z tego. Wtedy powiedziaĹem mu: ÂŤPozostaĹ w twojej celi, oddaj swoje ciaĹo w zastaw czterem Ĺcianom twojej celi. Nie przejmuj siÄ tÄ myĹlÄ : niech myĹl idzie dokÄ d chce [niech przychodzi kiedy chce i niech idzie kiedy chce], byle twoje ciaĹo nie opuszczaĹo celiÂť[6]. Cóş za absolutna prostota, cóş za prostota, banalnoĹÄ! Wszystkim nam - wszystkim! - przychodzi pokusa, by powiedzieÄ: "cóş za banalnoĹÄ: wĹasne przeznaczenie, rozpoznanie wĹasnego powoĹania, nasz wĹasny sens Ĺźycia naznaczony przez cztery Ĺciany, w ktĂłrych siÄ znalazĹem, cztery Ĺciany okolicznoĹci miejsca i czasu, historii, w ktĂłrej siÄ znalazĹem". PoszukujÄ czĹowieka Ĺźywego, przebywam blisko niego i staram siÄ zwĹaszcza o to, aby byÄ z nim jedno: "podobnie wszyscy razem tworzymy jedno ciaĹo w Chrystusie, a kaĹźdy z osobna jesteĹmy nawzajem dla siebie czĹonkami" (Rz 12, 5).
CzĹowiekiem Ĺźywym jest ten, kto wierzy, kto ma ĹwiadomoĹÄ, iĹź zostaĹ wybrany, kto pokĹada pewnoĹÄ w Ojcu, ktĂłry jest wszystkim, pojmowany, przyjÄty, czczony, miĹowany w miejscu, w ktĂłrym przebywasz, w ktĂłrym On ciÄ postawiĹ: wĹrĂłd czterech Ĺcian, ktĂłre nawet gdyby byĹy galaktykami wszechĹwiata, pozostawaĹyby zawsze czterema Ĺcianami, poniewaĹź okreĹlone sÄ przez relacjÄ, ktĂłra jest skoĹczona. Cztery Ĺciany: przebywanie w pewnym miejscu bez kruchych i dyskusyjnych hermeneutyk, opartych zawsze o wĹasne myĹli bÄ dĹş wĹasnÄ wyobraĹşniÄ. Nie o wyobraĹşniÄ jednak ani o myĹl tu chodzi, chodzi o myĹl u samych jej korzeni, o zdanie sobie sprawy z rzeczywistoĹci i chodzi o serce, ktĂłre by kochaĹo, ktĂłre by do niej przylgnÄĹo, i to wszystko.
SpostrzeĹźenie drugie. NawiÄ zujÄ c w dalszym ciÄ gu do spostrzeĹźenia z wczorajszego dnia: "Nie wystarcza trwaÄ w czasie, aby budowaÄ, dla budowania trzeba rodziÄ". Trzeba rodziÄ, tak jak ty zostaĹeĹ zrodzony, trzeba, aby przez ciebie inni zostali zrodzeni. Ale czy to moĹźliwe? Trzeba, aby poprzez ciebie inni zostali powoĹani, inni zostali wybrani, aby inni uwierzyli: oto misja twojego Ĺźycia, odpowiedĹş na wielkie pytanie, o ktĂłrym mĂłwiliĹmy wczeĹniej. SÄ to takĹźe dwa punkty syntezy z naszych rekolekcji. Misjonarz - znaczy rodziciel ludu, posĹany przez Chrystusa, posĹany przez Chrystusa, jak Chrystus posĹany jest przez Ojca. Chrystus posĹany jest przez Ojca, aby odrodziÄ czĹowieczeĹstwo, zrodziÄ nowe czĹowieczeĹstwo, inne czĹowieczeĹstwo, ktĂłre zbiera wszystkie okruchy i przejawy dawnego i przeminia je, obdarza je nowÄ naturÄ , nadaje innÄ wartoĹÄ, naturÄ podobnÄ do natury Boga. Bez tego zrywu, bez takiej pasji jest tak, jak gdyby wiara nic juĹź nie znaczyĹa. Wiara, jeĹli nie prowokuje tego rodzaju pasji, nie moĹźe sprawiÄ ci radoĹci. Bez tej misyjnej pasji, ktoĹ, ktokolwiek z nas - a nie mĂłwiÄ o naszych przyjacioĹach, ktĂłrzy wyruszajÄ do Nazaretu czy o naszych przyjacioĹach, ktĂłrzy ruszajÄ na dalekÄ syberyjskÄ ziemiÄ, mĂłwiÄ o kaĹźdym z nas - podobny jest do ciaĹa pozbawionego nasienia, czyli bezpĹodnego, podobny do klatki piersiowej pozbawionej serca, czyli oschĹej; twoja myĹl, twoje poznanie nie dosiÄgnÄ affektus - uczucia, nie wzruszÄ siÄ, nie przeĹźyjÄ wzruszenia; jesteĹ bezpĹodny, bezpĹodny w najbardziej wstydliwym sensie, jak w pewnych narodach, nie tylko staroĹźytnych, kobiety, ktĂłre nie majÄ dzieci, sÄ jakby napiÄtnowane (wytykane palcami).
Z czego rodzi siÄ nowy lud, co wspĂłĹdziaĹa w rodzeniu nowego ludu? Czego dotyczy lament ludu, bÄdÄ cy najbardziej determinujÄ cym rysem w historii literatury ludzkoĹci, wyrazowa siĹa lamentu wobec tego, czego brakuje jej wĹasnemu Ĺźyciu? SÄ psalmy, Ĺpiewy psalmiczne tego dĹugiego opĹakiwania historii hebrajskiej. SiÄgnijcie po psalmy 110, 88, 111 czy 124 i przeczytajcie je: sÄ to pslamy wybrane z brewiarza z tych dwu ostatnich tygodni. Ale my czytamy je bez wspĂłĹbrzmienia z nami, wymawiamy te sĹowa, jakby nie byĹy naszymi, jakby byĹy niczyje, jak Ăłw Nikt z dramatu Odysea: "Kto ty jesteĹ?" - "Nikt". A lud, ktĂłry wÄdruje w poszukiwaniu swego przeznaczenia i swojej peĹni, oprĂłcz tego, Ĺźe jego Ĺpiewem jest lament, ostateczny lament - nawet z najbardziej pewnych akcentĂłw popada zawsze w bolesny lament - oprĂłcz Ĺpiewu, lud przemawia gĹosem swoich poetĂłw, swoich geniuszĂłw: geniusz to ten, ktĂłry wyraĹźa ĹwiadomoĹÄ ludu, ktĂłry wyraĹźa genialnoĹÄ ludu. W Biblii nazywa siÄ ich prorokami: Iz 2, 2-5; 66, 10-14; przede wszystkim zaĹ Iz 62, 4-7 oraz 61, 10-62, 5 (rozdziaĹy 61 i 62 w ich kulminacyjnym momencie). JeĹli w tych dwĂłch tygodniach nie wspĂłĹbrzmieliĹmy i nie pĹakaliĹmy wespóŠz narodem Ĺźydowskim, nie odczuliĹmy wobec nas ani wewnÄ trz nas, w naszym Ĺźyciu, bĂłlu narodu Ĺźydowskiego; i jeĹli nie przeĹźyliĹmy na nowo tego ludu, Wydarzenie dla nas jest nieobecne, Wydarzenie dla nas nie istnieje; przeĹźyliĹmy je tak, jak gdyby Wydarzenie nie istniaĹo.
Lecz oto sĹusznie wyĹania siÄ postaÄ czĹowieka Ĺźywego, za ktĂłrym trzeba pĂłjĹÄ konkretnie, z ktĂłrym trzeba staÄ siÄ jedno: "CzyĹź nie wiecie, Ĺźe jesteĹcie nawzajem dla siebie czĹonkami" (por. Rz 12, 5). 1. DziÄki obiektywnoĹci formy powoĹania ocalona zostaje ta ĹźyjÄ ca bliskoĹÄ, zostaje uznana ta afektywna i szczodra bliskoĹÄ niczym echo Jezusowego serca; obiektywnoĹÄ: cztery Ĺciany, ktĂłre czyniÄ wÄdrĂłwkÄ prostÄ . Cóş jest prostszego ponad to: "Trwaj tam, gdzie jesteĹ", trwaj tam gdzie jesteĹ. Wskazanie dla twojej drogi jest najprostsze z moĹźliwych, upraszcza wÄdrĂłwkÄ, usuwa narzekania - o, jakie to piÄkne! Narzekanie, ktĂłre jest szataĹskÄ , demonicznÄ przeszkodÄ (zawadÄ ) naszych dni, ktĂłre mogĹyby byÄ znacznie bardziej pogodne: nawet gdyby padaĹo i niebo byĹo zaciÄ gniÄte ciemnymi i ciÄĹźkimi chmurami, dusza moĹźe byÄ pogodna, wdychajÄ c powietrze Ducha, ktĂłry krÄ Ĺźy miÄdzy kroplami padajÄ cego deszczu - pokonuje wszystkie narzekania i dziÄki temu takĹźe niepotrzebny trud, pozostawiajÄ c jedyny trud, ktĂłry jest rozumny, ktĂłrym jest Ĺwiadectwo, misja, oddanie siebie w misji Chrystusa. CzymĹ prostym wiÄc pozostaje caĹoĹciowa wizja zaangaĹźowania czĹowieka Ĺźywego.
2. CzĹowiek wolny: czĹowiek Ĺźywy jest wolny. Wolny od czego? Wolny od tego czym byĹ; dlatego nie ma w nim narzekaĹ: narzekanie odgrzebuje to co byĹo. Wolny od samego siebie, od tego czym byĹ; wolny w tym kim jest teraz, w Chrystusie, ktĂłry jest teraz, w rozpoznanej ObecnoĹci Chrystusa, w obecnoĹci Chrystusa uznanej jako Jego - Jego! - jedyna konsystencja; wolny od ĹaĹcuchĂłw czasu i przestrzeni; i wolny w relacjach. To, iĹź jakaĹ wiÄĹş odczwalnie czyni ciÄ wolnym, jest znamieniem (cechÄ ) jej autentycznoĹci, jej dobroci: to wĹaĹnie, Ĺźe czyni ciÄ wolnym, a nie, Ĺźe ci coĹ komplikuje, wiÄ Ĺźe ciÄ, jest ci ciÄĹźarem i wlecze ciÄ za sobÄ , za ciebie decyduje.
3. W konsekwencji prostoty i wolnoĹci czĹowiek Ĺźywy staje siÄ zdolny do radoĹci. Zdolny do radoĹci: odblask nieba, odblask nieba roziskrzonego gwiazdami, odblask lazuru wiosennego nieba, "chĹodnego i pĹonÄ cego"[7].
4. Dlatego teĹź czĹowiek Ĺźywy - ktĂłry z prostoty i z wolnoĹci czerpie zdolnoĹÄ do radoĹci - jest czĹowiekiem ĹźyjÄ cym pragnieniem. ZdolnoĹÄ pragnienia jest cechÄ charakterystycznÄ czĹowieka wolnego, charakteryzujÄ cÄ teĹź czĹowieka posĹanego. PosĹanego do kogo? Do czĹowieka, ktĂłry jest wÄdrowcem, do wszystkich ludzi, ktĂłrzy sÄ wÄdrowcami (pielgrzymami): nie do wĹĂłczÄgĂłw, nie do tych, ktĂłrzy odrzucajÄ fakt, iĹź sÄ wÄdrowcamim, iĹź majÄ drogÄ, przeznaczenie i towarzystwo, podarowane im w tajemniczy sposĂłb, ale z caĹÄ pewnoĹciÄ ; posĹany do tego, kto samego siebie woli uczyniÄ drogÄ i przeznaczeniem. Nie do wĹĂłczÄgĂłw, zatem, ale do wÄdrowcĂłw. ObecnoĹÄ czĹowieka wybranego, ktĂłry wierzy w Chrystusa staje siÄ dla wÄdrowcĂłw podstawÄ radoĹci i pragnienia. I pragnie siÄ go na odlegĹoĹÄ, kiedy jesteĹmy daleko od niego; cechÄ charaktersytycznÄ jest to: pragnie siÄ miejsca, w ktĂłrym Ĺźyje czĹowiek wolny. Pragnie siÄ tego miejsca, tÄskni siÄ za nim w prawdziwym tego sĹowa znaczeniu: tak, iĹź przyspiesza siÄ to, co siÄ ma do zrobienia daleko i chwyta siÄ oddech, kiedy korzysta siÄ z narzÄdzia, ktĂłre sprowadza go do powrotnego miejsca (do ĹşrĂłdĹa). Podobnie jak wczoraj wieczĂłr, gdy niespodziewanie natknÄĹam siÄ na kogoĹ z was, kto w tym ostatnim okresie zmuszony byĹ byÄ daleko, a ktĂłry uĹcisnÄ Ĺ mnie i prawie pĹaczÄ c, powiedziaĹ: "Nie, nie, jestem zadowolony". Od ilu to juĹź lat znaliĹmy siÄ i znamy siÄ, i nigdy tak siÄ nie zachowywaĹeĹ! SprawiĹa to tÄsknota za tym miejscem, za tymi czterema Ĺcianami, wĹrĂłd ktĂłrych chcesz siÄ znaleĹşÄ, aby przebywaÄ razem z czĹowiekiem Ĺźywym, wĹÄ czonym w peĹnÄ udrÄki pasjÄ, aby Chrystus byĹ uznany, aby wiara w Niego byĹa komunikowana, wĹÄ czony w misjÄ. "Ja jestem Manara, ten, ktĂłry kĹamie, kiedy mĂłwi: kocham. Lecz poniewaĹź powiedziaĹem Odwiecznemu, Ĺźe Go kochaĹem, moje serce siÄ raduje i moje dĹonie godne sÄ pragnienia, jak chleby": prangnienie. "Ja" jestem Manara. A Ten, ktĂłrego kocham mĂłwi mi: tego wszystkiego nie byĹo. JeĹliĹ kradĹ, jeĹliĹ zabiĹ: tego wszystkiego nie byĹo! On tylko jest!"[8]. CzytajÄ c ten fragmnet z dramatu Miguel Manara trzeba rozmyĹlaÄ nad przykĹadem, jaki dali nam, i ciÄ gle dajÄ , przyjaciele z Nazaretu, trzej nasi przyjaciele, ktĂłrzy tam przebywajÄ , ĹźyjÄ w Domu w Nazarecie. "Ukochany KsiÄĹźe Giussani, serdeczne pozdrowienia i Ĺźyczenia dobrych ĹwiÄ t Wielkanocnych od Domu z Nazaretu. Na BoĹźe Narodzenie jeden z nas odszedĹ [powrĂłciĹ do WĹoch]. Ten dramatyczny moment postawiĹ nas w sytuacji nieodwracalnej: by naszÄ nadziejÄ mocy w zderzeniu z rzeczywistoĹciÄ pokĹadaÄ jedynie w Wydarzeniu Chrystusa, by uczyniÄ nasze Ĺźycie caĹkowicie ofiarÄ , bĹaganiem o litoĹÄ i o pomoc Jego miĹosierdzia. W cierpieniu i zagubieniu zostaliĹmy poproszeni, aby zĹoĹźyÄ naszÄ ufnoĹÄ w Jego inicjatywie, by porzuciÄ wszelkie nasze projekty, aby trwaÄ w posĹuszeĹstwie, aby byÄ przede wszystkim posĹusznymi PrzeĹoĹźonemu [tamtejszego zakonu. Tacy dalecy i róşni, lecz nie tacy znĂłw dalecy i róşni, ci nasi trzej przyjaciele, by nie mogli byÄ podziwiani za to, jak ĹźyjÄ , za ĹwiadomoĹÄ, z jakÄ ĹźyjÄ , za precyzjÄ, z jakÄ przeĹźywajÄ modlitwÄ, wzajemne relacje braterskie i banalne czynnoĹci kaĹźdego dnia]. OdkryliĹmy, Ĺźe jesteĹmy tu, aby budowaÄ w szpitalu realcje jednoĹci i przyjaĹşni wraz ze wspĂłlnotÄ zakonnikĂłw i zakonnic [nie tylko poĹrĂłd nas, ale z zakonnikami i zakonnicami], miĹujÄ c ich takimi jakimi sÄ i potwierdzajÄ c to wobec wszystkich. A to wymagaĹo od nas przede wszystkim naszej przemiany. Ze zdumieniem przebudzilismy siÄ i odkryliĹmy ten fakt, Ĺźe to co Ty nam mĂłwisz, rzeczywiĹcie zmienia nasze Ĺźycie. Twoje sĹowa wskazujÄ na realnÄ wartoĹÄ przemiany naszego "ja". Przybycie Gualtiro umocniĹo nas w pewnoĹci, iĹź jesteĹmy z miĹoĹciÄ prowadzeni, abyĹmy nauczyli siÄ ĹźyÄ doĹwiadczeniem, ktĂłre nas odnawia, ogarniajÄ c nas i ogarniajÄ c kaĹźdÄ sytuacjÄ. W pracy przygotowaliĹmy schemat organizacyjny, spis inwentarza, preliminarz budĹźetu, racjonalizacjÄ kosztĂłw, stwarzajÄ c pierwsze instrumenty dla dyrekcji operatywnej szpitala BonifratrĂłw. NawiÄ zaliĹmy staĹe kontakty z lokalnymi wĹadzami i miejscowymi instytucjami sanitarnymi (Ĺźydowskimi). RĂłwnieczeĹnie zaczÄliĹmy z jednÄ rodzinÄ arabskÄ z Nazaretu pracÄ SzkoĹy WspĂłlnoty. ZostaliĹmy poproszeni do parafii, aby zĹoĹźyÄ Ĺwiadectwo i zainicjowaÄ kontakt z mĹodzieĹźÄ . Towarzyszy nam wielka uwaga i róşne zapytania ze strony licznych osĂłb co do obecnoĹci tutaj naszego doĹwiadczenia i ktĂłre chciaĹyby siÄ dowiedzieÄ kim jesteĹmy. Pracujemy z wielkÄ radoĹciÄ , oczekujÄ c na rozwĂłj tego dramtycznego, ale realnego i piÄknego poczÄ tku, przede wszystkim dlatego, Ĺźe coraz bardziej osobiĹcie uĹwiadamiamy sobie, iz nie ma jakiegoĹ podziaĹu pomiÄdzy Ĺźyciem Domu, pracÄ , zaangaĹźowaniem w Ruch i naszym byciem w Ĺwiecie, ale wszystko jest czÄ stkÄ ciÄ gĹego odkrywania naszego powoĹania. PamiÄtamy o Tobie ciÄ gle przed MaryjÄ za kaĹźdym razem, kiedy udajemy siÄ do Groty Zwiastowania i do domu Ĺw. JĂłzefa. Ich pomoc jest realna i konretna kaĹźdego dnia. Chodzenie tam, by oglÄ daÄ to miejsce, pomaga nam pamiÄtaÄ o Wydarzeniu, ktĂłre tam siÄ dokonaĹo dziÄki "tak" Maryi, jak i dziÄki "tak" Piotrowemu. W ten sposĂłb poprzez nasze "tak", w ktĂłrym pobrzmiewajÄ echem "tak" Maryi i Piotra, Zwiastowanie, obwieszczenie Wielkiego Wydarzenia uobecnia siÄ rĂłwnieĹź teraz".
ZamierzaĹem dokonaÄ egzystencjalnej syntezy tego wszystkiego, co powiedzieliĹmy sobie od sierpnia do tej chwili. Teksty BĂłg: czas i Ĺwiatynia, UznaÄ Chrystusa, BĂłg i czĹowiek sprowadzajÄ to wszystko, co wyraĹźajÄ do jednego tylko sĹowa: "ja". Ja: twoja konsystencja, moja konsystencja, nasza konsystencja. I temu sĹowu zawierzone zostaje to wszystko, czego Ojciec oczeuje od wszechĹwiata: chwaĹa Chrystusa. Lecz aby to usĹyszeÄ nie wystarcza jedynie przylgnÄ Ä przez jaĹowe (bezowocne) posĹuszeĹstwo, jaĹowe w sensie Ducha: trzeba urzeczywistniaÄ to, iĹź Chrystus jest ObecnoĹciÄ , ktĂłra ciebie konstytuuje i ktĂłra konstytuuje Ĺwiat: "Wszystko w Nim ma istnienie" (Kol 1, 17). Aby wszyscy poznali jego chwaĹÄ, to kim On jest, aby wszyscy uznali kim On jest dla caĹej ludzkiej rzeczywistoĹci, dla caĹej historii: to musi staÄ siÄ naszym peĹnym pasji przedmiotem. Wtedy to wszystko co powiedzieliĹmy w tym roku nabierze sensu. Dla tych trzech naszych przyjacióŠ- bez wielkich sĹĂłw - Dom staĹ siÄ czymĹ znacznie wiÄkszym niĹź to, co wy w wiÄkszoĹci odbieracie jako Dom. Cztery Ĺciany owego Ojca KoĹcioĹa sprzed 1500 lat... uĹwiadomienie sobie nagle, iĹź zostaliĹmy wyprzedzeni w tym, co utrzymywaliĹmy, iĹź jest naszym odkryciem, jest naprawdÄ czymĹ najpiÄkniejszym!
StÄ d teĹź Ĺaska, o ktĂłrÄ trzeba nam prosiÄ MaryjÄ - w tej intencji dziĹ zostanie odprawiona msza Ĺw. - jest coraz wiÄkszÄ pewnoĹciÄ . PoniewaĹź to wĹaĹnie pewnoĹÄ jest tÄ , ktĂłra pokonuje niepewnoĹÄ Ĺwiata, na ktĂłrej osadzone sÄ gĂłry i ktĂłra pozwala nam nie lÄkaÄ siÄ wobec najstraszniejszych trzÄsieĹ ziemi. Jak mĂłwiÄ o tym psalmy: psalmy sÄ lamentacjÄ ludu, ktĂłremu tego jeszcze brakuje. W ten sposĂłb prorocy sÄ gĹosem poetĂłw, ktĂłrzy doĹwiadczajÄ w widzeniach powabu (piÄkna) tego, do czego ten narĂłd zostaĹ stworzony, ale w ktĂłrym nie dokonaĹa siÄ jeszcze przemiana chleba w CiaĹo do spoĹźycia i wina w Krew do picia. Dla nas ta przemiana chleba i wina dokona siÄ za kilka minut. Ale zrozumiemy jÄ - w sensie etymologicznym tego sĹowa - pojmiemy jÄ , to znaczy, Ĺźe przyjmiemy jÄ i ona zagoĹci w nas, w przeciwnym razie pozostanie poza nami.
tĹum. Krystyna Borowczyk
[1]Hymn ambrozjaĹski Christe cunctorum dominator alme. [2]Por. Oscar V. Milosz, Miguel Manara [3]Didach, IV, 2. [4]Ĺw. Augustyn, Ĺpiewajmy Panu pieĹĹ miĹoĹci, w: Liturgia godzin. Codzienna modlitwa Ludu BoĹźego, t. II, Warszawa 1984, s. 561-563. [5]Ĺw. Efrem, KrzyĹź Chrystusa zbawieniem ludzkoĹci, w: Liturgia godzin. Codzienna modlitwa Ludu BoĹźego, t. II, Warszawa 1984, s. 579-580. [6]Detti e fatii dei Padri del deserto, dz. cyt., s. 69. [7]Zob. M.B. Tosatti, Resurrezione [Zmartwychwstanie], w: Canti e Preghiere [PieĹni i modlitwy], dz. cyt., s. 29-30. [8]Oscar V. Milosz, Miguel Manara, dz. cyt., s. 63. |