Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Biuletyn (28) styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 1996 (Biuletyn (28) styczeĹ / luty)
Edimar - oczy i krew MÄczeĹstwo. PoĹrĂłd nad mĹodzieĹźowych, gdzie Ĺźycie jest bez wartoĹci. Historia EdimĂĄra i jego odkrycie: nowoĹÄ obiecana przez chrzeĹcijan zaczyna siÄ od zaraz. Davide Rondoni Samambaia znaczy âmiasto paprociâ. Za tym poetyckim obrazem kryje siÄ rzeczywistoĹÄ olbrzymiej metropolii Brasillii (stolicy Brazylii), owego federalnego miasta naznaczonego nÄdzÄ , liczÄ cego pĂłĹtora miliona ludnoĹci róşnych ras. Samambaia jest wielkÄ dzielnicÄ , w ktĂłrej kilka lat temu wĹadze stĹoczyĹy bezdomnych (descamisados), ludzi przywykĹych do wspĂłĹdzielenie przestÄpstw i desperacji. Tutaj bandytami nie sÄ postacie z powieĹci kryminalnych, ale szczupli, zwinni i nieufni jak psy chĹopcy. PoĹrĂłd tych pospiesznie wzniesionych budynkĂłw koszarowych roi siÄ od mĹodzieĹźy, ktĂłra wytÄĹźa swĂłj umysĹ, aby za wszelkÄ cenÄ przeĹźyÄ. Ĺťycie bandy, w ktĂłrej najmĹodsi (liczÄ cy od 14. do 16. lat) szybko uczÄ siÄ byÄ posĹuszni rozkazom starszych: sÄ bowiem cruzeiros i protektorzy (protezione), kiedy do zrobienia jest jakiĹ napad, sprzedaĹź narkotykĂłw, zabĂłjstwo. Tutaj Ĺźycie nic nie jest warte, o czym dobrze wiedzÄ owi waĹÄsajÄ cy siÄ chĹopcy, ktĂłrzy bojÄ siÄ jaszczurek, robiÄ wielkie zamieszanie za pomocÄ wielkich pistoletĂłw, ich oczy natomiast sÄ postarzaĹe od narkotykĂłw i alkoholu. PierwszÄ reguĹÄ przeĹźycia jest nie zdradziÄ. Albo zdradzaÄ nieustannie, bÄdÄ c pewnym, Ĺźe zgĹadziĹo siÄ ex-przyjaciela, wczeĹniej zanim on dopadnie ciebie. W tym nikczemnym cyrku podejrzeĹ i przemocy swĂłj udziaĹ majÄ takĹźe policjanci. WiedzÄ o tym chĹopcy â najmujÄ siÄ jako strÄczyciele, szpiedzy, ale im nie ufajÄ . W dzielnicy Samambaia RzÄ d otworzyĹ takĹźe szkoĹy. OczywiĹcie. Rano chĹopcy uczÄszczajÄ do nich, nieco oszoĹomieni, ale przynajmniej bezpieczni.
Ziarno (Seme), Semia
Do grona nauczycieli w jednej ze szkóŠod niedawna doĹÄ czyĹa Semia. Pochodzi z Belo Horizonte, gdzie spotkaĹa CL. ChrzeĹcijaĹstwo dla wiÄkszoĹci mieszkaĹcĂłw Samambaia nie jest juĹź nawet wspomnieniem. Po prostu nie istnieje. Semia zaczyna uczyÄ i niektĂłrzy chĹopcy przyglÄ dajÄ siÄ jej. Nic nadzwyczajnego ale coĹ w tym jest. Jest przecieĹź wiele osĂłb znacznie âwaĹźniejszychâ, ktĂłre trzeba respektowaÄ, ktĂłrym trzeba sĹuĹźyÄ, aby przeĹźyÄ. SÄ kradzieĹźe do przeprowadzenia, zaniedbania, ktĂłre trzeba nadrobiÄ, liczne zajÄcia, ktĂłre podsuwa banda. Ale teraz jest rĂłwnieĹź ona, ktĂłrej imiÄ ma cos wspĂłlnego z ziarnem (seme â ziarno), cos jakby niewidocznego. Wszystko toczy siÄ jak przedtem, lecz EdimĂĄr i jego kumple zaczynajÄ zdawaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe ona jest. EdimĂĄr ma szesnaĹcie lat, on wraz ze swojÄ bandÄ narozrabiali juĹź bardzo wiele. Od dĹuĹźszego czasu prowadzi wĹĂłczÄgowski tryb Ĺźycia, zatrzymujÄ c siÄ to tu, to tam, w domach swoich kumpli, poniewaĹź z takiego czy innego powodu nieustannie groĹźÄ mu ĹmierciÄ . Nie wie, gdzie przebywajÄ jego rodzice, w jakim zakÄ tku tej dzielnicy-mrowiska, usiĹujÄ c przeĹźyÄ; sÄ wystraszeni i to wystarcza, aby zapomnieli o synu, pozostawiajÄ c go w mrocznych ramionach Samambaia. âTa Semia ma w sobie coĹ niezwykĹegoâ â musiaĹ sobie pomyĹleÄ EdimĂĄr. âCóş ja mogÄ powiedzieÄ tym chĹopakomâ â musiaĹo przemknÄ Ä przez myĹl Semii. Faktem jest, Ĺźe banda zaczÄĹa przychodziÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty.
SĹowa i banda
Co znaczy garĹÄ sĹĂłw chrzeĹcijaĹskich w sercach chĹopakĂłw w Samambaia? Co mogÄ osiÄ gnÄ Ä sĹowa ksiÄ Ĺźki napisanej przez jakiegoĹ ksiÄdza wĹoskiego, powtarzane w cieniu barakĂłw, w cieniu strachu i przyzwyczajenia? Jaki efekt mogÄ wywieraÄ te nowe myĹli, ten nowy akcent wĹrĂłd wszystkich tych ulotnych myĹli, odruchĂłw instynktu, szybkich kalkulacji owych chĹopakĂłw-bandytĂłw? Semia i jej nowi przyjaciele nie ociÄ gajÄ siÄ. ZaczÄli odczytywaÄ to, co im siÄ wydarzyĹo spotykajÄ c siÄ, zaczÄli odczytywaÄ wydarzenie, ktĂłre poĹrĂłd nich siÄ ponowiĹo. W kaĹźdÄ sobotÄ EdimĂĄr wychodzi ze swoich kryjĂłwek, zawiadamiajÄ c dawnych i nowych kumpli i udaje siÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. To coĹ nadzwyczajnego, co dostrzegĹ w Semii zaczyna stawaÄ siÄ dla niego coraz bardziej zrozumiaĹe. Ăw chrzeĹcijaĹski Ĺźargon zaczyna wypeĹniaÄ gĹowÄ i serce tego, ktĂłry dotÄ d uĹźywaj jedynie jÄzyka przemocy: sĹowa mocne i kruche zarazem, jak oblicze i obecnoĹÄ tej przyjaciĂłĹki-nauczycielki zaczynajÄ przemieniaÄ siÄ w uczucie, w zdumienie, w spojrzenie EdimĂĄra na siebie i innych. CoĹ siÄ zaczyna dokonywaÄ; EdimĂĄr to rozumie. Za kaĹźdym razem zachwyca siÄ, gdy czytane sÄ sĹowa pewnego wiersza: âOd czÄstego wpatrywania siÄ w niebo, moje oczy, ktĂłre byĹy czarne, staĹy siÄ bĹÄkitneâ. I pyta SemiÄ: âCzy rĂłwnieĹź moje oczy, ktĂłre sÄ tak czarne, stanÄ siÄ kiedyĹ jasne?â. Na ulicach Samambaia EdimĂĄr nie miaĹ nigdy czasu, aby wpatrywaÄ siÄ w niebo tak odlegĹe od jego dziaĹaĹ, musiaĹ uwaĹźaÄ raczej na swoje plecy â teraz wszakĹźe niebo zniĹźyĹo siÄ do wysokoĹci jego czarnych oczu. MoĹźe siÄ w nie wpatrywaÄ tak, jak siÄ wpatruje w osobÄ, ktĂłrÄ siÄ miĹuje. ĹwiÄta mÄ droĹÄ Tomasza, Doktora KoĹcioĹa, byĹa rzeczywiĹcie dalekowzroczna, siÄgajÄ ca tego chĹopaczyny, ĹźyjÄ cego setki lat później, kiedy pisaĹ, Ĺźe Ĺźycie czĹowieka polega na miĹoĹci, ktĂłra zasadniczo je podtrzymuje i w ktĂłrej znajduje on swoje speĹnienie. Dla EdimĂĄra bĹÄkit przestaje juĹź byÄ przenoĹnia poetyckÄ , nie jest juĹź tylko godnÄ podziwu przyszĹoĹciÄ , peĹnÄ jednak bolesnego drĹźenia; bĹÄkit jest juĹź tutaj, jak miĹoĹÄ, ktĂłra wspiera, w jego dniach peĹnych jeszcze zawirowaĹ i nieszczÄĹÄ; bĹÄkit jest juĹź w rzeczach, ktĂłre sÄ widzialne, dotykalne, jak brukowana droga, chÄÄ pĂłjĹcia do szkoĹy, pozdrowienie przyjacióŠi decyzja wyrzucenia (kopniÄcie) pistoletu, ktĂłrego juĹź wiÄcej nie chce uĹźywaÄ.
Ostatnia sobota lipca
W ostatnia sobotÄ lipca, po skoĹczonej Szkole WspĂłlnoty EdimĂĄr udaje siÄ na zabawÄ. Do gĹowy by mu nie przyszĹo, Ĺźe wĹaĹnie tam spotka swojego protektora, tego, ktĂłry go poszukiwaĹ, a ktĂłry majÄ c poczucie, Ĺźe zostaĹ zdradzony, przestaĹ darzyÄ EdimĂĄra dawnÄ sympatiÄ . Starszy chĹopak wywoĹuje EdimĂĄra i wobec niego wyciÄ ga strzykawkÄ, aplikujÄ c sobie narkotyk. Jest to wyzwanie, wyraz wyĹźszoĹci, sposĂłb przypomnienia mu prawa egzystencji bandy. W oczekiwaniu na efekt dziaĹania narkotyku, protektor wyjmuje pistolet i wyciÄ ga ramiÄ w kierunku EdimĂĄra: âPokaĹź mi, Ĺźe jesteĹ nadal jednym z nasâ â zdaje siÄ mĂłwiÄ Ăłw gest. I nakazuje mu dotrzeÄ do jednego ze swoich wrogĂłw, aby go zabiÄ. EdimĂĄr odpowiada, Ĺźe nikogo juĹź nie zabije, nikogo wiÄcej. Protektor zaczyna siÄ wĹciekaÄ â jest to powaĹźne nieposĹuszeĹstwo, ktĂłre musi byÄ natychmiast ukarane i poniĹźone, jak to zwykĹo siÄ czyniÄ wĹrĂłd ludzi w Samambaia: âJeĹli nie chcesz juĹź nikogo wiÄcej zabiÄ, trzeba zatem, abyĹ zabiĹ siebieâ, naciska. EdimĂĄr jednak nie ustÄpuje. Nie kieruje pistoletu przeciw sobie, poniewaĹź zgodnie z tym co zobaczyĹ i czego nauczyĹ siÄ od Semii, Ĺźycie jest darem Pana, to KtoĹ inny jest tym, ktĂłry mnie czyni. Dla protektora to juĹź za duĹźo. Niedopuszczalne jest tez to, aby ten chĹopak, ktĂłry kiedyĹ byĹ jednym z jego najbardziej zaufanych, teraz miaĹ siÄ mu opieraÄ, a opierajÄ c mu siÄ w ten sposĂłb, bez uciekania siÄ do przemocy, jedynym uderzeniem przekrÄciĹ prawo odwetu i przemocy. WystrzeliwujÄ c caĹy magazynek pistoletu w EdimĂĄra, w jego szesnastoletnie Ĺźycie. W mieĹcie paproci i czarnych oczu maĹo kto wie, co to jest mÄczeĹstwo i ze majÄ poĹrĂłd siebie mÄczennika. Dla wszystkich prawie Ĺźycie toczy siÄ z poczuciem strachu i zagroĹźenia. JednakĹźe tym niewielu przyjacioĹom EdimĂĄra nie usiĹujcie opowiadaÄ, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest obietnicÄ , ktĂłra speĹni siÄ kiedyĹ, albo, Ĺźe BĂłg jest odlegĹy jak niebo: oni widzieli krew EdimĂĄra, widzieli jego oczy, ktĂłre stawaĹy siÄ coraz jaĹniejsze. I Ĺźe moĹźe upodobniÄ siÄ do Chrystusa takĹźe jeden z wielu chĹopakĂłw z ulicznej bandy.
Sprawa Ĺźycia lub Ĺmierci
Pewna nasza przyjaciĂłĹka, ktĂłra mieszka i naucza w Brasilii, napisaĹa do ks. Giussaniego list, aby opowiedzieÄ mu o Alexie, dziewiÄtnastoletnim chĹopcu zwiÄ zanym ze wspĂłlnota GS w jej mieĹcie. W Sylwestra [1994 r.] Alex zostaĹ zamordowany szeĹcioma strzaĹami z pistoletu, w momencie, gdy w towarzystwie kilku przyjacióŠwracaĹ do domu. Przed nim ten sam los podzieliĹ EdimĂĄr. Alex i EdimĂĄr przynaleĹźeli do najbiedniejszej, dotkniÄtej nÄdzÄ czÄĹci populacji Brasilii. Z tej to racji znaleĹşli siÄ w jednej z grup bandyckich, ktĂłrej przewodzili ludzie pozbawieni sumienia. Kiedy jednak sĹyszeli swojÄ mĹoda nauczycielkÄ, ktĂłra przemawiaĹa w pewne imiÄ i mĂłwiĹa o pewnych rzeczach, zrozumieli, ze w tym rozgrywaĹ siÄ wybĂłr pomiÄdzy Ĺźyciem i ĹmierciÄ , i przylgnÄli do wspĂłlnoty. Obydwaj, jeden po drugim, w przeciÄ gu szeĹciu miesiÄcy, zostali zamordowani. Podobnie jak przed laty staĹo siÄ w Ugandzie z Francisem, mÄczennikiem za wiarÄ. PrzylgnÄli Ĺwiadomie do tego, co decyduje o Ĺźyciu lub Ĺmierci. Dla Alexa i EdimĂĄra, Jezus Chrystus staĹ siÄ Ĺwiadomym momentem wyboru pomiÄdzy Ĺźyciem i ĹmierciÄ , pomiÄdzy czasem i wiecznoĹciÄ . Anna Lydia w liĹcie, ktĂłry publikujemy, napisaĹa: âA my patrzÄ c na tych chĹopcĂłw, uĹwiadomiliĹmy sobie, Ĺźe dla nich przynaleĹźnoĹÄ do Ruchu staĹa siÄ sprawÄ Ĺźycia lub Ĺmierci, i oni mieli tego ĹwiadomoĹÄâ.
Drogi KsiÄĹźe Giussani
Opowiem ci trochÄ o historii Alexa, kolejnego chĹopca z grupki GS zamordowanego w Brasilii. Alex zostaĹ zamordowany w Sylwestrowy wieczĂłr. MiaĹ 19 lat i byĹ uczniem Semii. Mniej wiÄcej dwa lata temu Semia zaproponowaĹa grupce swoich uczniĂłw, aby razem robiÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Dla tych chĹopcĂłw, ktĂłrzy â jak wiÄkszoĹÄ BrazylijczykĂłw â nie studiowaĹa ani filozofii, ani literatury powszechnej, czytanie ksiÄ Ĺźki SzkoĹy WspĂłlnoty zwiÄ zane jest z wielkim nakĹadem pracy. Ale przemiana ich Ĺźycia pokazuje nam, Ĺźe ksiÄ Ĺźka SzkoĹy WspĂłlnoty i jej propozycja jest uniwersalna, odpowiednia dla kaĹźdego. SzkoĹa znajduje siÄ na obrzeĹźach Brasilii, w dzielnicy strasznej i bardzo biednej, ktĂłra nazywa siÄ Samambaia. MieszkajÄ cym tam ludzie przybywajÄ z róşnych stron Brazylii, aby szukaÄ pracy i pieniÄdzy w mieĹcie, ktĂłre jest siedzibÄ RzÄ du, ale nie znajdujÄ tam Ĺatwego Ĺźycia. Jest wielu bezrobotnych. PrzybywajÄ , gdyĹź RzÄ d podarowaĹ kawaĹek gruntu pod budowÄ mieszkaĹ, chociaĹź nie zapewniĹ niezbÄdnej infrastruktury (kanalizacji, drĂłg, itp.) Alex byĹ jednym z pierwszych uczestnikĂłw SzkoĹy WspĂłlnoty i bardzo blisko zwiÄ zany z SemiÄ . PoprosiĹ o chrzest, SemiÄ natomiast prosiĹ, aby byĹa jego chrzestnÄ , nie zdÄ ĹźyĹ jednak rozpoczÄ Ä przygotowania do sakramentu. Na tydzieĹ przed swojÄ ĹmierciÄ udaĹ siÄ do Semii na rozmowÄ, aby zasiÄgnÄ Ä opinii co do swoich zarÄczyn, ktĂłre chciaĹ odbyÄ z poczÄ tkiem nowego roku. W wieczĂłr sylwestrowy (po odprowadzeniu wczeĹniej swojej dziewczyny) pojawiĹ siÄ w domu jednego z przyjaciĂłĹ, komunikujÄ c mu, Ĺźe jest Ĺledzony. Z czĹowiekiem, ktĂłry go ĹledziĹ posprzeczaĹ siÄ jakiĹ rok wczeĹniej, a teraz ten â nie wiedzieÄ czemu â w tych dniach zaczÄ Ĺ go poszukiwaÄ, groĹźÄ c mu zabiciem. Wtedy to obecni tam przyjaciele z Ruchu postanowili, Ĺźe odprowadzÄ go do domu: wstÄ pili do baru na piwo i Alex dostrzegĹ czĹowieka, ktĂłry go ĹledziĹ. ZaczÄ Ĺ natychmiast uciekaÄ a tamten strzeliĹ do niego. Alex upadĹ na ziemiÄ; zabĂłjca widzÄ c, Ĺźe siÄ jeszcze poruszaĹ, zbliĹźyĹ siÄ do niego i oddaĹ kolejnych piÄÄ strzaĹĂłw. Wszystko to rozegraĹo siÄ na oczach przyjacióŠAlexa, ktĂłrzy patrzyli na to, nie mogÄ c nic zrobiÄ. Przyjaciele zabrali go do szpitala, w ktĂłrym nastÄpnego dnia zmarĹ. Semia byĹa na wakacjach, kiedy dotarĹa do niej ta wiadomoĹÄ. Mama Alexa zaczÄĹa szukaÄ z niÄ kontaktu. Kiedy Semia powrĂłciĹa do Brasilii-Samambaia natychmiast wybraĹa siÄ, aby odwiedziÄ mamÄ Alexa, ktĂłra byĹa tak zdruzgotana, Ĺźe od paru dni w ogĂłle nic nie jadĹa; Semia zaprosiĹa jÄ na wakacje GS, ktĂłre miaĹy zaczÄ Ä siÄ w nastÄpnym tygodniu. Wszystkim chĹopcom ze wspĂłlnoty, zagubionym z powodu drugiego juĹź, w ciÄ gu szeĹciu miesiÄcy, zabĂłjstwa (pierwszy byĹ EdimĂĄr) jako gest ocalenia Semia zaproponowaĹa wyjazd na wakacje Ruchu, i rzeczywiĹcie pojechali wszyscy (czterdzieĹci osĂłb), rĂłwnieĹź mama Alexa. Ja pojechaĹam odwiedziÄ rodzinÄ Alexa pod koniec stycznia i dowiedziaĹam siÄ, Ĺźe wszyscy poprosili o chrzest, oraz Ĺźe brat Alexa zdecydowaĹ siÄ wziÄ Ä Ĺlub w koĹciele. Jego mama zaĹ nie przestawaĹa dziÄkowaÄ Semii za to, Ĺźe poprzez Ruch przywrĂłciĹa jej nadziejÄ na Ĺźycie. A my, patrzÄ c na tych chĹopcĂłw, uĹwiadomiliĹmy sobie, Ĺźe dla nich przynaleĹźnoĹÄ do Ruchu staĹa siÄ sprawÄ Ĺźycia lub Ĺmierci, i oni mili tego ĹwiadomoĹÄ. |