Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1996 > Biuletyn (28) styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 1996 (Biuletyn (28) styczeń / luty)

Z życia Ruchu

Naprzeciw życia i śmierci

Całe to spotkanie powinno mieć wymiar prośby, wezwania z dzisiejszej Jutrzni: "Przez Twoją łaskę jesteśmy tymi, którymi jesteśmy, a Twoja łaska niech nie będzie w nas daremna" - To nam przypomina, że wszystko, czym jesteśmy, zawdzięczamy Chrystusowi Panu.


Jeśli ktokolwiek z nas znajduje się tutaj, w jakikolwiek sposób rozumie coś w wydarzenia chrześcijańskiego, daje się w nie wciągać, pozwala, by to dotknięcie obecności Chrystusa czyniło jego życie pięknym, dawało nowy smak wszystkiemu w jego życiu - to jest to dzieło Boga.

Pierwszym fundamentalnym momentem, pierwszą fundamentalną postawą, jaką człowiek wobec rozpoznawanego w sobie dzieła Bożego przyjmuje, jest postawa prośby: "a Twoja łaska niech nie będzie w nas daremna". Całe to spotkanie musi mieć charakter prośby.

I zauważcie druga prośba od razu przywołuje nas do metody, która stanowi rzeczywiście genialność naszego Ruchu, jak powiedział sam ks. Giussani w tekście Metoda płynąca z wiary. Zauważcie: "Również dzisiaj stawiasz nas naprzeciw życia i śmierci", to znaczy dzisiaj się wydarza. Nie: "było coś w czym uczestniczyłem i dalego mam jakieś wiadomości, możliwości, ukształtowane postawy, jakiś tam poziom przeżywania". Wydarza się to zaś w taki sposób, że człowiek jest wezwany nie do refleksji nad tym, ale do decydowania. To jest chwila decydowania! Tam, gdzie coś się wydarza, tam się nie kombinuje, nie rozważa, nie medytuje w takim abstrakcyjnym sensie, ale się decyduje. Człowiek odczytuje wydarzenie, to, co się wydarza, chwilę obecną jako konieczność zajęcia postawy. I te postawy są dwie: albo "tak" albo "nie", i nie ma trzeciej. "Tak" - to jest opowiedzenie się po stronie życia, po stronie wydarzenia, któremu na imię Chrystus, po stronie wydarzenia, któremu na imię Kościół, Ruch.

"Nie" to jest opowiedzenie się po stronie śmierci. Trzeba zdać sobie z tego sprawę, bo chwila jest nabrzmiała znaczeniem, które w sposób decydujący czyni nas nowymi, zarówno w naszej przeszłości, jak i w naszej przyszłości. Tak więc te momenty, takie jakby zasadnicze, muszą być obecne w naszej świadomości i wszystko to, co tu będziecie robić musi być wyrazem tej świadomości, musi być wspomaganiem się w tym, by ta świadomość w nas trwała, by stawała się w nas coraz bardziej dojrzała. W ten sposób będzie się dokonywał osąd tego wszystkiego, czym jestem i co stanowi moje życie zarówno w samym jego rdzeniu, jak i we wszystkich związkach, jakie przeżywam z osobami, z rzeczami, ze sprawami, problemami itp. To jest punkt wyjścia.

Jak wiecie, w pewnej małej grupie studentów z różnych ośrodków, tak jak one odpowiadają, spotykamy się już od lat właściwie ( w tym roku odbyły się już dwa takie spotkania). Korzystając z ferii tak sobie pomyśleliśmy, że dobrze byłoby spotkać się możliwie ze wszystkimi studentami, żeby to - co jak myślę - już przenika jakoś przez osoby uczestniczące w tych spotkaniach, mogło szerzej jeszcze rozlać się, stać się udziałem każdego z was. Metoda, którą się tu posługujemy jest metodą zdecydowaną przez samego Boga, metoda, której takim zasadniczym elementem jest spotkanie, które się wydarza i za którym się podąża. Powiedziałem ostatnio w Legnicy, żeby zwrócić uwagę na taką sytuację, na taki jakby wskaźnik, aby poznać czy mój sposób uczestniczenia jest dobry czy nie: jesli wchodzę na spotkanie z otwartością wobec tej chwili, w takim stopniu, że jestem gotowy, wychodząc z tego spotkania, odwrócić wszystko o 180 stopni, to jestem wobec tego faktu uczciwy. Jeśli natomiast wchodzę na spotkanie jako na swego rodzaju przystanek, pewnego rodzaju zatokę, na którą zjeżdża autobus, to możemy wrócić na tę samą drogę, wiedząc dokładnie dokąd ona ma mnie zaprowadzić i wiedząc dokłądnie, jakie kroki mam jutro podjąć - to znaczy, że nic nie pojąłem z tego, co mi się wydarzyło. Bo może się tak wydarzyć, jak się wydarzyło nad jeziorem, że przyszedł Jezus, czy jak się wydarzyło Mateuszowi, Zacheuszowi czy Magdalenie, że przyszedł Jezus. I potem oni nie wypłynęli już na jezioro na swoich łodziach i ze swoimi sieciami, tylko poszli za Nim. I potem Mateusz nie liczył już kolejnych pieniędzy, które trzeba było pobrać od jakiegoś tam podróżnego, tylko poszedł za Chrystusem, a komora celna pozostała pusta.

Z reguły czas dzisiejszy, chociaż on też ma swoje bardzo radykalne wezwania, w sensie nawet widocznej zmiany zycia, ale generalnie czas dzisiejszy raczej jest czasem, w którym Chrystus spotykając nas odsyła nas do tych samych miejsc, do tych samych zajęć, od których przyszliśmy, to radykalizm tej przemiany oznacza nowość naszego życia, nowość naszej osoby, nowość naszego serca. Chciałbym, żebyście od razu uświadomili sobie bardzo wyraźnie, i to musi się w jakiś sposób stać takim zasadniczym rysem tego spotkania, że formą naszego życia nie jest to, co robimy, nie jest to, jak się spotykamy, nie jest to, co czytamy, nie to, do kogo idziemy, tylko formą naszego życia jest nasze "tak", które wypowiadamy wobec Chrystusa, nasze osobiste "tak". Stąd też w książeczce Ruch, czyli poruszenie życia są zapisane słowa ks. Giussaniego z Olsztyna k. Częstochowy, w których on prosi nas, byśmy modlili się do Matki Bożej o to, aby pozwoliła nam zrozumieć znaczenie słowa wydarzenie. "Odmawiajcie często modlitwę Anioł Pański, która jest jakąś syntezą chrześcijaństwa, dramatycznym i krótkim opisem wydarzenia" (s. 16). Tam jest to "tak" Maryi, które czyni z Niej miejsce obecności Chrystusa i w ten sposób Ona staje się miejscem, poprzez które On wchodzi w świat, On się wydarza w Niej i poza Nią.

Forma naszego życia jest nasze osobiste "tak", nasze "tak", którewypowiadamy jako poszczególne osoby. I zwracajcie uwagę na to, że w tym momencie zaczynamy rozumieć zupełną nowość i nieporównywalność z niczym tego, co się nazywa wspólnotą chrześcijańską. Nie ma bowiem porównania wspólnoty chrześcijańskiej ani ze społecznością rodową, narodową, polityczną, gospodarczą itp. do tego stopnia, że nawet małżeństwo musi być sakramentem, żeby wymiar nowości - tej właśnie zdolności bycia ze sobą razem - która przychodzi na świat w Chrystusie, mógł się urzeczywistnić. Dlatego właśnie, że formą naszego życia jest nasze "tak", które wypowiadamy wydarzeniu chrześcijańskiemu, Chrystusowi.

To jest właśnie to: "Również dzisiaj stawiasz nas naprzeciw życia i śmierci". Opowiadam się po stronie życia swoim "tak" i wtedy z ogromną radością, z ogromną wdzięcznością i z ogromną sympatią odkrywam obecność obok siebie tych, którzy podobnie jak ja powodowani Łaską, zostali dotknięci ta samą szansą otwarcia oczu i serca i mówią swoje "tak". To "tak" choćby brzmiało bardzo krucho w ustach sąsiada jest jednak nieustannym przywoływaniem mojego serca do wdzięczności, dlatego, że bez tego sąsiedzkiego "tak" to moje "tak" staje się słabsze, ono bowiem staje się wspraciem. dlatego nie ma miejsca we wspólnocie chrześcijańskiej na jakikolwiek rozłam, na jakiekolwiek pretensje, na jakiekolwiek oskarżenia. Jeśli tak się dzieje, to oznacza to po prostu zdradę, czyli oznacza nie opowiedzenie się po stronie życia, oznacza cofnięcie tego "tak", które pozwolił nam Pan, w którymś momencie wypowiedzieć. Droga na której jesteśmy jest naznaczona wysiłkiem, trudem, zmaganiem, krzyżem, cierpieniem itd., ale to wszystko ma swój smak, odpierający jakby ten zabójczy ościen, który jest zachowany (dokładnie tak samo, jak jest ze śmiercią - ona jest i w  sposób bolesny godzi w człowieka, a jednocześnie jej ościen jest stępiony, jak mówi św. Paweł). Człowiek przeżywa wolność nawet wobec śmierci, ponieważ uczestniczy w tym strumieniu życia, który rozlewa się coraz szerzej na cały świat, który w sposób skuteczny przeciwstawia się temu ograniczeniu, jakim jest czas.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją