Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2005 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2005 (wrzesień / październik)

CL

Człowiek olbrzymiej wiary

Oliver Clément, wybitny teolog prawosławny, profesor Instytutu Św. Sergiusza w Paryżu opowiada o swoich spotkaniach z ks. Giussanim. Od Meetingu w Rimini po Dolomity.

Olivier Clément


Ks. Giussaniego spotkałem podczas jednego z zainspirowanych i tworzonych przez niego Meetingów w Rimini, w których przez wiele lat uczestniczyłem. Byłem pod wrażeniem ich piękna i inteligencji z jaką je przeprowadzano. Zauważyłem dążenie do umożliwiania młodym, aby w duchu wolności odkrywali wszystkie aspekty współczesnej kultury, aż po te najbardziej tragiczne (pamiętam wystawę poświęconą osobie Francisa Bacona). Oczywiście byłem zaskoczony przyjętym tam, szczególnym rodzajem gościnności, aczkolwiek prawie nigdy nie miałem czasu na kąpiel w morzu, choć było bardzo blisko! Przede wszystkim jednak zdumiewało mnie spotykanie młodych ludzi, tak niezwykle uważnych, pełnych entuzjazmu, ale też zdolnych do realistycznego stawiania często trudnych zastrzeżeń.

 

Fenomenalne wyczucie tajemnicy chrześcijańskiej

Dzięki tym spotkaniom mogłem lepiej poznać ks. Giussaniego, który łączył w sobie siłę i dobroć. Prezentował fenomenalne wyczucie tajemnicy chrześcijańskiej, jako tajemnicy życia, życia naprawdę bez ograniczeń.

Podczas jednego z Meetingów wypadło mi mówić bezpośrednio przed nim. Nie przypominam sobie szczegółów mojego, życzliwie przyjętego, wystąpienia, ale kiedy zabrał głos ks. Giussani poczułem się zalany mocą jego języka, mocą jednocześnie życiową i duchową. Miał do dyspozycji około pół godziny. Mówił półtorej, a nikt się nie zorientował ile minęło czasu. Setki młodych ludzi słuchały urzeczone jego płomiennym przemówieniem, w znacznej części improwizowanym, gdyż w bardzo porywczą teologię wplatał potoczne anegdoty. Nie była to teologia sztywna, ale poetycka, ponieważ ks. Giussani wprost uwielbiał cytować wielkich poetów.

Powoli zostaliśmy przyjaciółmi. Wiele razy mnie zapraszał. Opowiedział mi swoją przygodę: jak po spotkaniu z chłopcami, jeśli dobrze pamiętam w pociągu, przerwał karierę wykładowcy. Młodzieńcy nazywali się katolikami, a nie wiedzieli nic o chrześcijaństwie. Uważali się za ochrzczonych, ale nie rozumieli czym jest chrzest. W ten sposób przed ks. Giussanim stanęło jego prawdziwe powołanie: sprawienie, aby młodzi zrozumieli, co znaczy być chrześcijaninem, aby odkryli Ewangelię i spotkali Chrystusa.

Nienawidził metody strachu i zakazów, uważał je za obezwładniające śmieci. Trzeba życie czynić intensywniejszym, mówił, a będzie się samo oczyszczać.

 

Przez ogień

Przy okazji jednego ze spotkań wyjaśnił mi dlaczego połączył słowa komunia i wyzwolenie, dlaczego tak mu się podobają. W wielkiej myśli rosyjskiej, a dokładnie u Chomjakowa, znalazł stwierdzenie, że Kościół albo jest wspólnotą albo niczym. O ile jest wspólnotą, wyzwala człowieka z jego nieszczęsnej samotności, ze smutnego indywidualizmu.

Mówił mi również o swoich projektach. Prawie wszystkie, zostały zrealizowane, i mogłem widzieć jak niektóre z nich się rozwijały. Z wielu spotkań szczególnie zapamiętałem pewien pobyt w Dolomitach, gdzie poznałem dwóch wybitnych rzeźbiarzy, których potem odnalazłem we Francji. Nie poprzez strach, ale poprzez ogień, mówił ks. Giussani. Jakby przeczuwał, przygotowywał, opatrznościowe przyjście Jana Pawła II. Dodam jeszcze na koniec, że czytałem wszystkie jego artykuły w Śladach.

Mówią mi: „stał się taki, czy taki”. Co jednak jest naprawdę ważne? Był wielkim człowiekiem, człowiekiem olbrzymiej wiary, i pozdrawiam go jako takiego...


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją