Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2005 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2005 (wrzesień / październik)

Społeczeństwo

Faryzeusze i oszczercy?

Felieton o wyborach

Łukasz Głowacki


Prawem polityki jest mądry kompromis. Dwaj koalicjanci, których programy – wbrew kampanijnym harcom – wcale tak bardzo się nie różnią – mogą z pewnością taki kompromis wypracować. Pod warunkiem oczywiście, że nie zaczną uparcie i mozolnie brnąć w moralizm.

Mamy za sobą – w Polsce – bardzo gorący okres. Jesień 2005 roku upłynęła pod znakiem podwójnych wyborów – parlamentarnych i prezydenckich. Ich wyniki już znamy. Większość parlamentarną zdobyły ugrupowania identyfikujące się z Sierpniem 1980 roku, a prezydentem – po ostrej kampanii – został człowiek wywodzący się z ruchu solidarnościowego (w chwili pisania tego tekstu nie wiem jeszcze, kto nim został – dopiero ogłoszono wyniki pierwszej tury).

Socjologów dotknęła do żywego niska frekwencja. Bo w istocie – większość Polaków została w domach, dając do zrozumienia politykom, że ma ich w „głębokim poważaniu”. Nad wyraz chętnie do urn poszła natomiast młodzież, ta, której niby nic się nie chce i nic jej nie obchodzi. A wydaje się, ze to właśnie ona uratowała frekwencyjne statystyki.

Zaraz po dwóch wyborczych potyczkach zapytałem młodego człowieka, który jednak nie pofatygował się do urny, dlaczego nie skorzystał ze swojego prawa. A on rzekł bez wahania: „Bo to faryzeusze i oszczercy. Szkoda mi czasu na ich gierki”. I tyle. Kazał mi się domyślać o co chodzi.

Nie szukałem zbyt daleko. Sięgnąłem bowiem do notatek z rozmowy z księdzem Giussanim z 30 maja 1992 roku. Rzecz tyczy moralności i jej najwyższego znaku, czyli miłosierdzia. Ks. Giussani zauważa, że „człowiek, który nie kieruje się pokorą, miłosierdziem bez gorszenia się, nie przeżywa bólu z powodu siebie samego – zdradza moralność na rzecz moralizmu”.

Czy to czasem nie jest ostrzeżenie dla współczesnej Polski? Moralizm jest bowiem – jak podkreśla ks. Luigi – „wyborem jednostronnym wartości, dla potwierdzenia własnej wizji rzeczywistości albo własnych korzyści politycznych, ekonomicznych i psychologicznych”. Często strony politycznego sporu – różne zresztą – czerpały pełnymi garściami z takiej postawy. Swoi byli idealni, przeciwnicy – zbrukani (np. niesnaskami czy nieumiejętnością szybkiego dogadania się). Tymczasem próba przedstawienia społeczeństwa i rządu jako nieskazitelnych, to „oszustwo największe z możliwych” (Bernard Lévy). W ludzkich sprawach taka nieskazitelność jest niemożliwa.

A zatem, jak podkreśla kard. Ratzinger (przed laty, jeszcze nie jako papież), prawem polityki jest mądry kompromis. Dwaj koalicjanci, których programy – wbrew kampanijnym harcom – wcale tak bardzo się nie różnią – mogą z pewnością taki kompromis wypracować. Pod warunkiem oczywiście, że nie zaczną uparcie i mozolnie brnąć w moralizm.

Jak zauważa ks. Giussani, moralizm objawia się na dwa sposoby. Pierwszy z nich to faryzeizm. Faryzeusz to ten, który nie boi się powiedzieć: „Panie, ja jestem porządny!” Taki „porządniś” nie potrzebuje już Chrystusa, bo sam ustala miarę słuszności postępowania nie tylko swojego, ale i innych ludzi. „I, w istocie, w konsekwencji używa przemocy, wymierzonej przeciwko temu, kto jest taki jak on – jak faryzeusze przeciw Jezusowi – przeciw temu, kto nie myśli i nie mówi według parametrów ustalonych przez niego albo jego własną klasę” – mówi założyciel CL.

A drugi symptom moralizmu to łatwość sięgania po oszczerstwo. Czyli wyznawanie grzechów, połączone z biciem się w cudze piersi – jak nieco żartobliwie mówi o tym święty papież Jan XXIII. „Skłonność do gorszenia się powiększa jeszcze granice oszczerstwa, które zacząć się może w sposób bardzo subtelny” – dodaje ks. Giussani.

Faryzeizm i oszczerstwo to sprawy, „których towarzystwo zbierające się w imię Chrystusa, nie może tolerować” – twardo głosi ks. Luigi. Czy zatem przywołany przeze mnie młody człowiek – świadomie lub nie – poszedł za jego głosem? A może uwierzył w „oszustwo największe z możliwych”?

Ciężko będzie nam – Polakom – wmówić, że nie dorośliśmy do demokracji. Wystarczy spojrzeć na długie negocjacje u naszych zachodnich sąsiadów – Niemców, którzy przez kilka tygodni spierali się o to, kto będzie kanclerzem. Albo zerknąć na ułożenie ław w angielskiej Izbie Gmin, gdzie przeciwległe ławy znajdują się w odległości uniemożliwiającej oplucie. Albo obejrzeć reklamówki telewizyjne kandydatów do amerykańskiego Senatu.

Nie dajmy się zatem zwariować. „Człowiek pochwycony przez Chrystusa, a zatem uczestniczący w życiu Kościoła we wszystkim, co musi czynić – we wszystkich dziedzinach, także w polityce – czerpie racje, motywacje i obrazy z tej przynależności”. To też ks. Giussani. Dobra myśl do wypisania nie tyle na sztandarach, ile jako myśl powitania w telefonach komórkowych.

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją