Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2005 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2005 (wrzesień / październik)

Społeczeństwo. Wybory

Bez afiszowania, bez ukrywania

Czy wypada polityków pytać publicznie o religijność? Donald Tusk i Lech Kaczyński rozmawiali o swojej wierze i zasadach z dziennikarzami Gościa Niedzielnego. Prezentujemy fragmenty wywiadów.

Przemysław Kucharczyk i ks. Artur Stopka


Donald Tusk

W 1990 r. belgijski król Baudouin abdykował, żeby nie musieć składać podpisu pod ustawą dopuszczającą aborcję. Czy też ma Pan jakiś ważny punkt w przekonaniach, którego by pan nie sprzedał nawet za cenę prezydentury?

Mamy tę szczęśliwą okoliczność, że nie mamy monarchii i prezydent nie musi abdykować, żeby uchwałę skutecznie zawetować. U nas nie będzie trzeba dramatycznych gestów, wystarczy weto prezydenckie, gdyby parlament chciał wprowadzić eutanazję albo małżeństwa homoseksualne.

 

Wniósłby Pan takie weto?

- Tak. Jednoznacznie nie zgadzam się na eutanazję. Cieszę się, że w polskim społeczeństwie w przygniatającej proporcji zwycięża zdrowy rozsądek i wstrzemięźliwość wobec takich lewicowo-liberalnych nowinek. A więc eutanazja nie, małżeństwa homoseksualne nie. Jednak ten sprzeciw nie może się też zamienić w nagonkę na homoseksualistów. I za to też w pewnym stopniu będzie odpowiedzialna głowa państwa. Homoseksualista jako człowiek i obywatel musi dysponować takimi prawami jak każdy inny obywatel.

 

Jednakże część homoseksualistów prawo do małżeństwa wlicza do... swoich praw obywatelskich. I co Pan na to?

- To typowa manipulacja tych radykalnych środowisk, które walczą o równouprawnienie związków homoseksualnych. Te środowiska twierdzą, że prawa homoseksualistów są w Polsce naruszane – co jest nieprawdą. W polskim systemie prawnym homoseksualiści dysponują pełnią praw. Nie znaczy to jednak, że tę „pełnię praw” należy automatycznie przesunąć także na związki partnerskie. (...)

 

Na plakacie jest napisane: „Prezydent Tusk – człowiek z zasadami”. Nie jest napisane, z jakimi zasadami.

- Jak prawie wszyscy Polacy chcę żyć zgodnie z zasadami wyłożonymi w Dekalogu. Większość ludzi, z którymi się stykam, deklaruje wiarę w te zasady – zwłaszcza w ostatnich latach. Wiem, że to efekt ogromnej pracy Ojca Świętego. Często słyszałem narzekania, że świętowaliśmy obecność Jana Pawła II, ale nie słuchaliśmy tego, co mówił. Moim zdaniem, to nieprawda. Dobre i mądre słowa zawsze zostawiają jakiś ślad. Też mogę tutaj siebie podać za przykład. Moje nastawienie do świata i wymiaru metafizycznego zmieniło się pod wypływem Ojca Świętego. W polityce cenię też umiar, kierowanie się zdrowym rozsądkiem i unikanie wszelkiego rodzaju zacietrzewienia.

 

Komunizm wpoił nam przekonanie, że jakoś nie wypada pytać o indywidualną religijność...

- Wypada.

 

W co Pan wierzy?

- W Boga.

 

Katolik?

- Oczywiście, katolik. Jestem wierzący po przejściach.

 

Jakich przejściach?

- Jestem urodzony i wychowany w rodzinie katolickiej. Jako młody człowiek byłem bardzo głęboko wierzący i intensywnie praktykujący. Zmieniłem się po doświadczeniach dotyczących katechezy. Nie były to jakieś drastyczne historie. Powiem tak: duży pech do księży pod koniec szkoły podstawowej i na początku szkoły średniej. A dla młodych, 15-, 17-letnich ludzi bunt jest rzeczą naturalną: słoma w głowie, ogień w sercu. Ja byłem bardzo dociekliwy i bardzo niepokorny. Szczególnie po śmierci ojca, kiedy miałem większe poczucie pewnej swobody poszukiwań. Więc szybko zbuntowałem się przeciw tradycji wyniesionej z domu. Nie żebym stał się człowiekiem niewierzącym. Ale wyraźnie demonstrowałem swoją niezależność od instytucji Kościoła. W ogóle byłem młodzieżowym buntownikiem przeciwko wszelkim instytucjom, zwłaszcza przeciwko państwu komunistycznemu.

 

A kiedy Pan wydoroślał?

- Całe moje dorosłe życie to było umiarkowane praktykowanie z zasadniczą wątpliwością czy kryzysem wiary. Zauważyłem, że to w Polsce dość typowe zjawisko. Mówiąc krótko: dzieci ochrzczone i w Komunii, msza niedzielna – choć nie zawsze, Wigilia, Wielkanoc, Pasterka. Odkrywałem wokół wielu ludzi z mojego pokolenia, którzy przezywali podobne zobojętnienie wiary, z zachowaniem obyczaju. I też nie widzieli w tym nic dziwnego. Mój powrót do Kościoła, narastający w ostatnich kilkunastu latach, był możliwy dzięki dobrym ludziom. Co Pan Bóg zabrał to oddał. To znaczy, że spotkałem też dobrych księży. Wśród nich dwóch hierarchów, którzy włożyli sporo wysiłku, żeby mnie uwrażliwić na serio na sprawy religijności. I przede wszystkim moim najbliżsi przyjaciele skutecznie mnie skłonili, żebym zaczął o sprawach wiary myśleć. Jest ze mną trochę jak z filozofem Pascalem, z zachowaniem wszelkich proporcji. Jest coś najbardziej cudownego w tym, ze jak człowiek zaczyna wiarę znowu na serio przeżywać, to wraca. Jesteście pierwsi, którym o tym tak szczegółowo opowiadam. Pytany, chętnie każdemu na takie pytania odpowiem. Jednak pierwszy tego tematu nie poruszam. Bo nie mam zaufania do polityków, którzy religię próbują wykorzystać w polityce, którzy krucyfiksem biją po głowie. I na tej samej zasadzie nie mam zaufania do polityków, którzy robią sztandar i broń ze swojego antyklerykalizmu.

 

Czy Pan się modli?

- Powrót do mszy, spowiedzi, Komunii, zawarcie ślubu kościelnego – w moim przypadku jest łatwiejszy niż powrót do modlitwy. Staram się, i nie jest to łatwe. Tak, odklepanie pacierza jest łatwe, widzę po ludziach, jakie to jest łatwe. Ale prawdziwa modlitwa jest najtrudniejszą rzeczą.

 

Lech Kaczyński

Czy ma Pan w swoich przekonaniach jakiś punkt, którego nigdy by Pan nie złamał, nawet za cenę rezygnacji z prezydentury?

- Na pewno zasadnicze ograniczenie suwerenności państwa, ustaw godzących w jego bezpieczeństwo. Jako katolik nie mógłbym podpisać ustawy, która wprowadziłabym wolność aborcji. Nie chciałbym podatku 3 razy 15... (...)

 

Co jeszcze jest dla Pana ważniejsze niż urząd prezydenta?

- Nie jest to jedna sprawa. Moi najbliżsi. Stan naszego kraju. Wierzę, że poprawię sytuację w Polsce, ale gdyby z jakiś powodów okazało się, że lepiej by było, żebym prezydentem nie był, zrezygnowałbym.

 

Czy Pana wiara ma wpływ na poglądy?

- Oczywiście, że ma. Zostałem wychowany w wierze rzymskokatolickiej i nie potrafię sobie wyobrazić, jakby to było, gdybym nie był katolikiem. Z gorliwością bywało różnie. Z moją wiarą jest trochę tak jak z moim bratem bliźniakiem. Zawsze go miałem i nie wyobrażam sobie, jak to jest nie mieć brata bliźniaka.

 

Z czego Pan czerpie zasady, którymi kieruje się w życiu?

- Na pewno z wiary, w której zostałem wychowany. Chociaż z wiarą się ani nie afiszuję, ani jej nie ukrywam.

 

Czy Pan się modli?

- Niełatwo o tym publicznie mówić. Modlę się bardzo często za swoich bliskich, natomiast staram się nie modlić o powodzenie w innych sprawach. Uważam, że to byłoby nadużycie. Za siebie modliłem się raz w życiu, kiedy myślałem, że już po mnie – byłem wtedy poważnie chory. (...)

 

Czego Pan szuka w Kościele?

- Przede wszystkim nadziei. Uznaję, że wiara to jest w życiu człowieka coś bardzo autonomicznego, coś, co nie występuje w życiu wszystkich ludzi. Zgadam się z arcybiskupem Tokarczukiem, który powiedział, że nie ma ludzi w stu procentach wierzących i w stu procentach niewierzących. Ale ja wierzę i uważam, że dobrze jest wierzyć, że jest świat, w którym dobro absolutnie dominuje nad złem. (...)

 

Niektórzy młodzi ludzie zarzucają Panu zbytnią radykalność, zbytnią prawicowość, zbytnią agresywność...

- To raczej stereotypowy pogląd. Jestem prawicowy, jeśli chodzi o wartości, o których wspomnieliśmy wcześniej, jestem zwolennikiem silnego państwa, twardego prawa karnego. Natomiast w sferze socjalnej moje poglądy nie są klasycznie konserwatywne, prawicowe, bo jestem za silną funkcją socjalną państwa. Jestem natomiast zwolennikiem przecięcia wpływów dawnego układu. Między wizją mojej osoby, jako zdecydowanego radykała, a rzeczywistością jest znaczna różnica. Na pewno jestem patriotą. Państwo polskie, odzyskane po tylu latach, uważam za bardzo dużą wartość. Nie jestem natomiast nacjonalistą. Nic mnie nie łączy z tradycją endecką, w szczególności z antysemityzmem. Z patriotyzmu wynika mój stosunek do Konstytucji Europejskiej, która mocno rozmywa państwo narodowe. A uważam za wielki dar, że Pan Bóg pozwolił mi dożyć chwili, gdy mamy swoje suwerenne państwo polskie. (...)

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją