Ślady
>
Archiwum
>
1991
>
Biuletyn - marzec
|
||
Ślady, numer 1 / 1991 (Biuletyn - marzec) Strona Pierwsza Punkt wyjĹcia Notatki z rozmĂłw ksiÄdza praĹata Luigiego Giussaniego ze studentami ruchu Comunione e Liberazione. Problem jaki podejmujemy, to prĂłba zrozumienia przeciwstawienia jakie istnieje pomiÄdzy dwoma sĹowami: obecnoĹÄ i utopia. Notatki z rozmĂłw ksiÄdza praĹata Luigiego Giussaniego ze studentami ruchu Comunione e Liberazione zamieszczonymi w zbiorzez wydanym przez redakcjÄ "Il Sabato" jako zaĹÄ cznik do nr 52-53 z grudnia 1988 pod tytuĹem "Si ricomincia da Uno"
Problem jaki podejmujemy, to prĂłba zrozumienia przeciwstawienia jakie istnieje pomiÄdzy dwoma sĹowami: o b e c n o Ĺ Ä i u t o p i a. Losy naszej wspĂłlnoty i skutecznoĹÄ jej oddziaĹywania wewnÄ trz uniwersytetu i w Ĺonie spoĹecznoĹci zaleĹźÄ od obecnoĹci, ktĂłrej sprzeciwia siÄ pokusa utopi.
1.ObecnoĹÄ to urzeczywistnienie siÄ Komunii. ZauwaĹźmy przede wszystkim, ze nasza obecnoĹÄ na uniwersytecie nie moĹźe byÄ obecnoĹciÄ reaktywnÄ . Reaktywna â znaczy podyktowana posuniÄciami wroga, a wiÄc: podejmowanie inicjatyw, wygĹaszanie przemĂłwieĹ i posĹugiwanie siÄ narzÄdziami, ktĂłrych ĹşrĂłdĹem byĹaby nie nasza nowa osobowoĹÄ, lecz postawa, sĹowa, narzÄdzia i sposĂłb postÄpowania przeciwnikĂłw, a wiÄc prĂłbujÄ cych tworzyÄ ludzki Ĺwiat, nie bierzmy tu pod uwagÄ ich intencji, bez Chrystusa, czyli obiektywnie patrzÄ c w oparciu o kĹamstwo. ObecnoĹÄ reaktywna z koniecznoĹci popada w dwa bĹÄdy: staje siÄ obecnoĹciÄ reakcyjnÄ to znaczy Ĺlepo przywiÄ zanÄ do wĹasnych pozycji, ktĂłre sÄ juĹź tylko formami pozbawionymi dajÄ cym im Ĺźycie treĹci, motywacji i korzeni; reakcjonista jest zawsze w jakimĹ stopniu formalistÄ . ObecnoĹÄ reaktywna, jeĹli nie staje siÄ reakcyjnÄ popada w przeciwnÄ skrajnoĹÄ: Przeradza siÄ w naĹladowanie innych, co stanowi pierwsze i podstawowe ustÄpstwo wobec nich, jest grÄ na wyznaczonym przez nich polu i wedĹug podyktowanych przez nich reguĹ. Potrzeba wiÄc o b e c n o Ĺ c i o r y g i n a l n e j, wĹaĹciwej nam; prawo istnienia i dziaĹalnoĹci wszÄdzie pĹynie z tego kim jesteĹmy, nie z naĹladownictwa sposobu dziaĹania innych. ObecnoĹÄ jest oryginalna wĂłwczas, gdy rodzi siÄ i ma swÄ konsystencjÄ w ĹwiadomoĹci wĹasnej toĹźsamoĹci i przywiÄ zaniu do niej. ToĹźsamoĹciÄ jest wiedzieÄ kim jesteĹmy i po co jesteĹmy, wiedzieÄ z poczuciem godnoĹci dajÄ cym nam prawo nadziei, Ĺźe z naszej obecnoĹci wyniknie âcoĹâ dla naszego Ĺźycia i dla Ĺźycia Ĺwiata. Kim wiÄc jesteĹmy, by mieÄ prawo do tej nadziei, bez ktĂłrej nasze Ĺźycie staje siÄ albo podĹym drobnomieszczaĹstwem, ktĂłrego najwyĹźszym kryterium jest zabezpieczenie siÄ przed ryzykiem, albo mÄtnym niezadowoleniem Ĺatwo przeradzajÄ cym siÄ w narzekanie lub oskarĹźanie innych? âWszyscy bowiem dziÄki tej wierze jesteĹcie synami BoĹźymi â w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, ktĂłrzy zostaliĹcie ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliĹcie siÄ w Chrystusa. Nie ma juĹź Ĺťyda ani poganina, nie ma juĹź niewolnika ani czĹowieka wolnego, nie ma juĹź mÄĹźczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteĹcie kimĹ jednym w Chrystusieâ (Gal 3, 26-28). Nigdy nie cytowaĹem wczeĹniej Ĺźadnego fragmentu prĂłcz jednego jeszcze: âI kaĹźdy, kto dla mego imienia opuĹci dom, braci lub siostry, ojca lub matkÄ, dzieci lub pole, stokroÄ tyle otrzyma i Ĺźycie wieczne odziedziczyâ 9Mt 19, 29). Jak wiÄc utoĹźsamiliĹcie siÄ z Chrystusem: âNie wyĹcie Mnie wybrali, ale Ja was wybraĹem i przeznaczyĹem was na to abyĹcie szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwaĹâ (J 15, 16): jest to wybĂłr obiektywny, ktĂłrego nie wydrzesz, przenikniÄcie twego bytu nie zaleĹźÄ ce od ciebie i ktĂłremu nie moĹźna siÄ opieraÄ. Wy wszyscy, ktĂłrzy zostaliĹcie ochrzczeni, utoĹźsamiliĹcie siÄ z Chrystusem i dlatego nie ma juĹź miÄdzy wami Ĺźadnej róşnicy, âani Ĺťyda ani poganina, ani niewolnika ani czĹowieka wolnego, ani mÄĹźczyzny ani kobietyâ; to wĹaĹnie jest toĹźsamoĹÄ: âwy wszyscy jesteĹcie kimĹ jednym w Chrystusie Jezusieâ. List do Efezjan mĂłwi dosĹownie: âjesteĹcie nawzajem dla siebie czĹonkamiâ (Ef 4,25). Rzucam wyzwanie: znajdĹşcie sformuĹowanie pod wzglÄdem kulturowym bardziej rewolucyjne od tego pojmowania osoby, w ktĂłrym jej znaczeniem i konsystencjÄ jest jednoĹÄ z Chrystusem, z tym Innym, a poprzez to jednoĹÄ ze wszystkimi, ktĂłrych On ogarnia, z wszystkimi, ktĂłrych Ojciec oddaje Mu w rÄce. NaszÄ toĹźsamoĹciÄ jest byÄ utoĹźsamionym z Chrystusem; to jest wymiar, ktĂłry stanowi mojÄ osobÄ: Chrystus okreĹla mojÄ osobowoĹÄ i z tego wzglÄdu wy â wy uczynieni z Niego, z koniecznoĹciÄ wchodzicie w wymiar mojej osobowoĹci. To wĹaĹnie jest ânowe stworzenieâ piÄknego zakoĹczenia listu do GalatĂłw (Gal 6, 15), poczÄ tek nowego stworzenia, o ktĂłrym mĂłwi w swoim liĹcie Ĺw. Jakub (Jk 1, 18) ââŚtym wĹaĹnie zwyciÄstwem, ktĂłre zwyciÄĹźyĹo Ĺwiat, jest nasza wiaraâ mĂłwi Ĺw. Jan w pierwszym swoim liĹcie (1 J 5,4): wiara zwyciÄĹźa Ĺwiat, to znaczy okazuje siÄ byÄ prawdÄ w porĂłwnaniu ze wszystkimi ideologiami i koncepcjami, w porĂłwnaniu ze wszystkimi rodzajami ludzkich odczuÄ poniewaĹź jest prawdÄ strukturalnÄ , dla ktĂłrej zostaĹ stworzony Ĺwiat, prawdÄ , ktĂłra objawi siÄ i zapanuje u kresu. Lecz rĂłwnoczeĹnie jest ona czynnikiem przynaglajÄ cym historiÄ i katalizatorem dobra w Ĺwiecie pozwalajÄ cym temu Ĺwiatu byÄ bardziej ludzkim. WszÄdzie i zawsze to jest nasza toĹźsamoĹÄ niezaleĹźnie od tego czy jesteĹ sam w swoim pokoju, czy uczymy siÄ trĂłjkÄ, czy w czwĂłrkÄ jesteĹmy na uniwersytecie, czy jest nas dwudziestu w stoĹĂłwce. Problemem jest wiÄc samoĹwiadomoĹÄ, treĹÄ ĹwiadomoĹci samego siebie; âĹťyjÄ juĹź nie ja, to Ty Ĺźyjesz we mnieâ (por. Gal 2,20). To jest prawdziwy nowy czĹowiek, nowy czĹowiek w Ĺwiecie, czĹowiek o jakim marzyĹ Che Guevara, bÄdÄ cy kĹamliwym pretekstem rewolucji kulturalnych jakimi wĹadza prĂłbuje chwyciÄ w rÄkÄ narĂłd, aby ujarzmiÄ go w myĹl swojej ideologii, taki czĹowiek rodzi siÄ w Ĺwiecie przede wszystkim nie jako spĂłjnoĹÄ moralna, lecz jako nowa samoĹwiadomoĹÄ. Tak wiÄc nasza toĹźsamoĹÄ objawia siÄ w nowym doĹwiadczeniu wewnÄ trz nas i pomiÄdzy nami. Jest to nowe doĹwiadczenie przywiÄ zania do Chrystusa i do tajemnicy KoĹcioĹa odnajdujÄ ce najbardziej wyrazisty konkret w naszej jednoĹci. ToĹźsamoĹÄ jest wiÄc Ĺźywym doĹwiadczeniem rzeczywistoĹci wewnÄ trz nas i poza nami: przywiÄ zaniem do Chrystusa i do naszej jednoĹci. W uĹźywanym przez nas jÄzyku sĹowo przywiÄ zanie jest najwiÄkszym i najbardziej bogatym w treĹÄ i bardziej oznacza przylgniÄcie rodzÄ ce siÄ z osÄ du wartoĹci, z uznania tego co jest w nas i pomiÄdzy nami niĹź jakÄ Ĺ ĹatwoĹÄ uczuciowÄ , przelotnÄ i niestaĹÄ jak liĹÄ na wietrze. Z upĹywem czasu to przylgniÄcie siÄ pogĹÄbia i umacnia w wiernoĹci temu osÄ dowi, czyli w wiernoĹci wierze: âAle to wszystko co byĹo dla mnie zyskiem, ze wzglÄdu na Chrystusa uznaĹem za stratÄ. I owszem nawet wszystko uznaje za stratÄ ze wzglÄdu na najwyĹźszÄ wartoĹÄ poznania Jezusa Chrystusa, Pana mojego. Dla niego wyzuĹem siÄ ze wszystkiego i uznajÄ to za Ĺmieci, bylebym pozyskaĹ Chrystusa i znalazĹ siÄ w Nim â nie majÄ c mojej sprawiedliwoĹci, pochodzÄ cej z Prawa, lecz BoĹźÄ sprawiedliwoĹÄ, otrzymanÄ przez wiarÄ w Chrystusa, sprawiedliwoĹÄ pochodzÄ cÄ od Boga, opartÄ na wierzeâ (Flp 3, 7-9). To Ĺźywe doĹwiadczenie Chrystusa i naszej jednoĹci jest miejscem nadziei, a dziÄki temu ĹşrĂłdĹem smaku Ĺźycia, a wiÄc moĹźliwoĹciÄ radoĹci, ktĂłra by trwaÄ nie musi niczego zapominaÄ i niczego siÄ wyrzekaÄ; jest moĹźliwoĹciÄ odzyskania pragnienia przemiany wĹasnego Ĺźycia, tÄsknoty do tego by Ĺźycie staĹo siÄ spĂłjne, przemienione mocÄ tego czym jest w swej istocie, by staĹo siÄ bardziej godne RzeczywistoĹci jakÄ z sobÄ niesie. We wnÄtrzu doĹwiadczenia Chrystusa i naszej jednoĹci kryje siÄ Ĺźywe dÄ Ĺźenie do przemiany wĹasnego Ĺźycia nieustannie pobudzane przez tÄ nowÄ ĹwiadomoĹÄ; a poniewaĹź nie chodzi tu o prawo, ktĂłre trzeba zachowaÄ, lecz o miĹoĹÄ do ktĂłrej trzeba wciÄ Ĺź dorastaÄ, o obecnoĹÄ za ktĂłrÄ coraz bardziej trzeba caĹym sobÄ podÄ ĹźaÄ, jest ono czymĹ przeciwnym moralizmowi, jest faktem w ktĂłry rzeczywiĹcie moĹźna siÄ zanurzyÄ. âKaĹźdy zaĹ, kto pokĹada w Nim tÄ nadziejÄ, uĹwiÄca siÄ, podobnie jak On jest ĹwiÄtyâ (1J 3,3). Jeszcze Ĺźarliwiej wyraĹźa to list do Filipian: âNie mĂłwiÄ, Ĺźe juĹź to osiÄ gnÄ Ĺem i juĹź siÄ staĹem doskonaĹym, lecz pÄdzÄ abym teĹź to zdobyĹ, bo i sam zostaĹem zdobyty przez Chrystusa Jezusaâ (Flp 3,12). Tak wiÄc pragnienie przemiany siebie, spokojne, zrĂłwnowaĹźone lecz rĂłwnoczeĹnie peĹne pasji, staje siÄ rzeczywistoĹciÄ kaĹźdego dnia, miĹoĹciÄ prawdy wĹasnego istnienia pozbawionÄ choÄby cienia pietyzmu i moralizmu; jeden z wam latem pisaĹ do mnie â pragnienie piÄkne lecz dokuczliwe jak Ĺaknienie. Te poboĹźne obserwacje dotykajÄ serca tych spoĹrĂłd was, ktĂłrzy rozpoczÄli juĹź wÄdrĂłwkÄ ta drogÄ . Jest to w istocie rzeczy to samo co w prologu âZwiastowianiâ Piotr di Craon, geniusz ludowy, budowniczy katedr noszÄ cy w sobie i wyraĹźajÄ cy znaczenie i los ludu mĂłwiĹ do Violaine, ktĂłra kochaĹ caĹÄ mocÄ swojej potÄĹźnej osobowoĹci, ktĂłra byĹa ludowÄ piÄknoĹciÄ , gdy woĹaĹ âĹťyjÄ w progach Ĺmierci a jest we mnie jakaĹ niemoĹźliwa do wyjaĹnienia radoĹÄâ. Piotr di Craon wypowiada coĹ, co wielu z nas zaczÄĹo juĹź odczuwaÄ, a co jest juĹź czÄĹciÄ tego nowego doĹwiadczenia: ĹźyjÄ w progach Ĺmierci, w progach kĹamstwa, ktĂłre jest czymĹ gorszym od Ĺmierci fizycznej, w progach zĹa i bĂłlu, w progach czegoĹ nieludzkiego, a jednak jest we mnie jakaĹ niewyraĹźalna radoĹÄ. Nie my jednak budujemy tÄ obecnoĹÄ, jesteĹmy jeszcze tacy pogrÄ Ĺźeni w zamÄcie. JeĹli trzymamy siÄ razem to tylko dziÄki odczuciu jakichĹ zaczÄ tkĂłw prawdy, ktĂłra uderzyĹa nas w chwili spotkania wspĂłlnoty. To co nas jednoczy, choÄ jest mocne, to jednak jest maĹe i zaczÄ tkowe poniewaĹź zrodziĹo siÄ z wraĹźenia wywoĹanego w nas przez ton prawdy przeĹźytego spotkania: wszystko dopiero siÄ zaczyna i powinno dojrzewaÄ, gdyĹź w przeciwnym razie Pan moĹźe pozwoliÄ na zniszczenie tego przez burzÄ Ĺwiata. NadszedĹ moment, w ktĂłrym nie moĹźemy juĹź tak dĹuĹźej trwaÄ, nie jesteĹmy juĹź w stanie po chrzeĹcijaĹsku sprostaÄ tej olbrzymiej gĂłrze pracy, odpowiedzialnoĹci i trudĂłw do jakich zostaliĹmy wezwani. Nie moĹźna zespoliÄ ludzi poprzez podejmowanie inicjatyw; tym co ludzi zespala jest prawda obecnoĹci dana przez to co juĹź wspomnieliĹmy, przez wewnÄtrznÄ RzeczywistoĹÄ, ktĂłrÄ niesiemy: Chrystusa i Jego tajemnicÄ, ktĂłra staĹa siÄ widzialna w naszej jednoĹci. Tak wiÄc pogĹÄbiajÄ c ideÄ obecnoĹci musimy na nowo okreĹliÄ naszÄ wspĂłlnotÄ. WspĂłlnota nie jest zgromadzeniem ludzi majÄ cych podjÄ Ä jakieĹ inicjatywy i nie jest usiĹowaniem powoĹania do Ĺźycia organizacji partyjnej; wspĂłlnota jest miejscem skutecznego budowania naszej osoby, dojrzaĹoĹci wiary. Celem wspĂłlnoty jest rodzenie dojrzaĹych w wierze, Ĺwiat potrzebuje dojrzaĹych w wierze, a nie fachowcĂłw, dzielnych nauczycieli czy kompetentnych pracownikĂłw, poniewaĹź tych ostatnich jest w spoĹeczeĹstwie peĹno, lecz jeĹli chodzi o ich zdolnoĹÄ twĂłrczÄ czĹowieczeĹstwa moĹźna mieÄ powaĹźne wÄ tpliwoĹci. MetodÄ, dziÄki ktĂłrej wspĂłlnota zdolna jest staÄ siÄ miejscem budowania dojrzaĹoĹci wiary osoby wyraĹźa pierwsze, uĹźyte w historii naszego Ruchu sĹowo: âiĹÄ zaâ. Powtarzamy je ciÄ gle, lecz zapomnieliĹmy juĹź jego treĹci poniewaĹź nie wypowiadamy go powaĹźnie. BĂłg, StwĂłrca i Odkupiciel, aby umoĹźliwiÄ czĹowiekowi wzrost, w naturalnej oryginalnoĹci i tajemnicy przyniesionego przez Chrystusa nowego Ĺźycia, posĹuĹźyĹ siÄ metodÄ naĹladowania. âGdy Jezus przechodziĹ obok Jeziora Galilejskiego, ujrzaĹ dwĂłch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieÄ w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekĹ do nich: PĂłjdĹşcie za MnÄ , a uczyniÄ was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sicie i poszli za Nimâ (Mt 4, 18-19). Dwaj uczniowie usĹyszeli jak [Jan] mĂłwiĹ, i poszli za Jezusem. Jezus zaĹ odwrĂłciwszy siÄ i ujrzawszy, Ĺźe oni idÄ za Nim, rzekĹ do nich: âCzego szukacie?â Oni powiedzieli do Niego: âRabbi! â to znaczy Nauczycielu â gdzie mieszkasz?â OdpowiedziaĹ im: ChodĹşcie a zobaczycieâ (J 1, 37-39). IĹÄ za oznacza utoĹźsamienie siÄ z przeĹźywajÄ cymi wiarÄ z wiÄkszÄ dojrzaĹoĹciÄ , oznacza zaangaĹźowanie siÄ w Ĺźywe doĹwiadczenie przekazujÄ ce ci swĂłj dynamizm i smak; i to nie za poĹrednictwem twoich przemyĹleĹ, nie w rezultacie zastosowania logiki, lecz ten dynamizm i smak przenika w ciebie jakby w wyniku ciĹnienia osmotycznego; to serce udziela siÄ twemu sercu, serce kogoĹ innego zaczyna biÄ wewnÄ trz twego Ĺźycia. NB. Z tego rodzi siÄ podstawowe pojÄcie naszej pedagogii autorytetu. Autorytet stanowiÄ dla nas ci, ktĂłrzy swoim sercem, swoim dynamizmem i swoim smakiem zrodzonymi z wiary, nas angaĹźujÄ . Tak wiÄc rzeczywiste posiadanie autorytetu jest definicjÄ przyjaĹşni. PrawdziwÄ przyjaĹşniÄ jest gĹÄbokie towarzyszenie twemu ostatecznemu przeznaczeniu; przeznaczeniu twojej twarzy; prawdziwa przyjaźŠnie jest kwestia temperamentu â moĹźe przecieĹź byÄ ktoĹ bardziej wylewny, a ktoĹ inny bardziej powĹciÄ gliwy i ostroĹźny â prawdziwÄ przyjaźŠodczuwa siÄ w gĹÄbi serca i geĹcie obecnoĹci. Nasze drobnomieszczaĹstwo widaÄ goĹym okiem. Jest nim brak radykalizmu w pojmowaniu wiÄzi z Chrystusem; gdybyĹmy pojmowali naszÄ wiÄĹş z Chrystusem radykalnie, staĹaby siÄ ona kryterium osÄ du tego kim jesteĹmy, tego co robimy, Ĺźycia wspĂłlnoty, informacji prasowej, Ĺrodowiska uniwersyteckiego, wszystkiego. Ten osÄ d przypomniaĹby prace pĹuga rozrywajÄ cego ziemie, by umoĹźliwiÄ przenikniÄcie w niÄ ziarnu i wydanie owocu: sÄ dem Boga jest zrodzona przez Ducha odnowa a ostatecznym sÄ dem Boga nad Ĺwiatem jest Niebo. Jest rzeczÄ koniecznÄ byĹmy zaczÄli wiarÄ traktowaÄ powaĹźnie jako rzeczywistoĹÄ wpĹywajÄ ca na konkretne Ĺźycie, na posiĹek i gaszenie pragnienia i to w taki sposĂłb byĹmy zdolni byli dostrzec toĹźsamoĹÄ wiary czĹowieczeĹstwem, ktĂłre staje siÄ bardziej prawdziwe, poniewaĹź osiÄ ga prawdziwe proporcje swego przeznaczenia. Tak wiÄc na przykĹad staje siÄ prawdziwym zwiÄ zek pomiÄdzy mÄĹźczyznÄ a kobietÄ przezywany w radykalnoĹci wiÄzi z Chrystusem, w duchu wiary; jasnym staje siÄ wĂłwczas jego wymĂłg prawdy i jednoĹci, wiernoĹci i trwania w czasie; jesteĹmy wiÄc przeciw rozwodowi poniewaĹź jest on kĹamstwem dotyczÄ cym zdolnoĹci miĹoĹci. I tak, Ĺźycie podjÄte w duchu radykalizmu wiary jest peĹne szacunku dla osoby i godnoĹci jej przeznaczenia: jesteĹmy wiÄc przeciw poronieniu, poniewaĹź Ĺźycie ludzkie trzeba szanowaÄ w peĹni, takĹźe wtedy gdy jest jeszcze ukryte w Ĺonie matki⌠To wszystko winno siÄ w nas staÄ prawdÄ , a czas wĹaĹnie po to jest nam dany; szukanie prawdy jest przygodÄ dziÄki ktĂłrej czas staĹ siÄ historiÄ , wspominaĹ juĹź o tym Ĺw. PaweĹ przemawiajÄ c do mÄdrcĂłw Aeropagu wskazujÄ c na to, Ĺźe jedynym sensem wÄdrĂłwek narodĂłw â wĂłwczas byĹo to przemieszczenia terytorialne dziĹ przemiany ideologiczne â jest poszukiwanie Boga âniejako po omackuâ (Dz 17, 26-28). JeĹli wrĂłcimy w przemyĹleniach do tych punktĂłw zrozumiemy rĂłwnieĹź konkretnie nasz wybĂłr metodologiczny: musimy byÄ obecnoĹciÄ , musimy budowaÄ tÄ czeĹÄ nowej ludzkoĹci w drodze, tam gdzie jesteĹmy. Po to istniejemy i po nic innego, bo aby byÄ inĹźynierami, lekarzami, ojcami i matkami rodzin nie potrzebowalibyĹmy tego tajemniczego wydarzenia, ktĂłre nas przeniknÄĹo.
2. PokusÄ zagraĹźajÄ cÄ nam jest utopia. Przez utopiÄ rozumiem coĹ, czego obraz i schemat wartoĹci stworzyliĹmy sami, a czego realizacjÄ w przyszĹoĹci uznajemy za dobra i sĹusznÄ . ChcÄ tu nawiÄ zaÄ do historii naszego Ruchu. Ostatnie dziesiÄÄ lat przeĹźyliĹmy przytĹoczeni prowokacjÄ spoĹecznÄ i politycznÄ co sprawiĹo, Ĺźe powoli zsunÄliĹmy siÄ do punktu pokĹadania naszej nadziei i naszej godnoĹci w projekcie stworzonym przez nas, nie wyraĹźajÄ cym jednak odpowiadajÄ cego temu pogĹÄbieniu Ĺźycia. PoczÄ tek naszego Ruchu ma powaĹźne znaczenie; aby zrozumieÄ historiÄ trzeba siÄgnÄ Ä do jej poczÄ tkĂłw. W 1954 nagle weszliĹmy do szkoĹy paĹstwowej, ktĂłra wĂłwczas nie byĹa jeszcze marksistowska, choÄ juĹź w wielu miejscach marksiĹci tworzyli klimat, byĹa jednak w zasadzie szkoĹÄ liberalnÄ , a wiÄc laickÄ i antychrzeĹcijaĹskÄ , jak szkoĹa marksistowska bÄdÄ ca jej bezpoĹredniÄ konsekwencjÄ . WeszliĹmy nie szukajÄ c dla szkoĹy programu alternatywnego, lecz weszliĹmy ze ĹwiadomoĹciÄ , Ĺźe wnosimy to co zbawia czĹowieka takĹźe w szkole, co czyni czĹowieka prawdziwym i autentyczne poszukiwanie prawdy, to znaczy Chrystusa w naszej jednoĹci. I zdarzyĹo siÄ, Ĺźe mocÄ tej pasji urzeczywistniliĹmy nowÄ interpretacjÄ, ktĂłrÄ wĂłwczas nazywaliĹmy rewizjÄ treĹci historii, filozofii, wĹoskiego, co dla mĹodzieĹźy stanowiĹo prawdziwa alternatywÄ interpretacji liberalno-marksistowskiej jaka wĂłwczas panowaĹa w klasach: zrealizowaliĹmy program alternatywny nie stawiajÄ c sobie za cel jego realizacji. Naszym celem byĹa obecnoĹÄ. Historia Ruchu zaczÄĹa siÄ chmurzyÄ w 63 i 64 aĹź w koĹcu nastaĹy ciemnoĹci w 68. ByĹy to konsekwencje tych piÄciu czy szeĹciu lat, w ktĂłrych wpĹyw pewnych ludzi odwrĂłciĹ sytuacjÄ czyniÄ c celem dziaĹania nie obecnoĹÄ w szkole lecz projekt dziaĹalnoĹci socjalnej. ZagubiĹa siÄ wĂłwczas intensywnoĹÄ i sama toĹźsamoĹÄ naszej obecnoĹci; pozostaĹa tylko pewna grupa, zesztywniaĹa, nie wiedzÄ ca co powiedzieÄ; wpĹyw jednak decydujÄ cy na caĹy Ruch mĹodzieĹźy uczniowskiej miaĹ znaczenie destrukcyjne. W 68 wobec propozycji socjalnych, kulturowych i politycznych na ktĂłre, biorÄ c pod uwagÄ poziom jaki siÄ osiÄ gnÄĹo, nie umiaĹo siÄ znaleĹşÄ odpowiedzi, a ktĂłre z drugiej strony przyjmowane byĹy z ogromnym podziwem, poniewaĹź jedynÄ rzeczÄ jakÄ wĂłwczas szanowano byĹ projekt kulturowy i polityczny, wiÄkszoĹÄ siÄ potknÄĹa i zdradziĹa. Co zdradziĹa? ObecnoĹÄ. Projekt zastÄ piĹ obecnoĹÄ, pokonaĹa jÄ utopia. To co nastÄ piĹo od 63-64 aĹź do wybuchu w 68 byĹo procesem dostosowania siÄ i ustÄpowania Ĺrodowisku: obecnoĹciÄ reaktywnÄ , a wiÄc juĹź nie obecnoĹciÄ prawdziwÄ i oryginalnÄ . W 69 zdarzyĹo siÄ, Ĺźe niektĂłrzy, kierujÄ c siÄ wiernoĹciÄ serca, odczuli i podjÄli poczÄ tkowÄ ideÄ: my musimy byÄ obecnoĹciÄ , poniewaĹź komunia z Chrystusem i pomiÄdzy nami jest wyzwoleniem, musimy wiÄc na nowo uczyniÄ komuniÄ obecnoĹciÄ . Nacisk polityczny, kulturowy i spoĹeczny byĹ jednak tak przygniatajÄ cy i prowokacja tak gwaĹtowna, ze tuĹź po tej sĹusznej intuicji mniej lub wiÄcej przychylono siÄ do programu alternatywnego; tym razem ze ĹwiadomoĹciÄ gĹÄbokiego przywiÄ zania do tajemnicy naszej komunii, ktĂłra jednak pod wzglÄdem metodologicznym byĹa jakby przysĹoniÄta i przykryta fascynacjÄ i pilnoĹciÄ projektu alternatywnego, jak gdybyĹmy chcieli udowodniÄ, Ĺźe staÄ nas na lepszÄ utopiÄ. WaĹźne spotkanie w 1973 byĹo najmocniejszym rozwiniÄciem, najbardziej zrĂłwnowaĹźonym i potÄĹźnym tego kierunku; wykazaĹo jednak, Ĺźe ten kierunek alternatywny byĹ dostÄpny nielicznym, awangardzie, elicie. Tak wiÄc piÄkne Dokumenty 1973 nigdy nie weszĹy w Ĺźycie, byĹy tylko gĹupio i naiwnie kopiowane, staĹy siÄ pretekstem autonomicznych prĂłb podejmowanych przez niektĂłre grupy. Tymczasem historia ukazaĹa próşnoĹÄ i pustkÄ utopii 68. gdyĹź to co one wzbudziĹy staĹo siÄ narzÄdziem dla nowej wĹadzy jeszcze bardziej despotycznej i rĂłwnajÄ cej wszystkich. A my juĹź dwa-trzy lata temu mĂłwiliĹmy, Ĺźe pozostaliĹmy jedynymi nosicielami sĹĂłw 68. Ale gramy jeszcze na polu wyznaczonym przez innych. Tak wiÄc gdy inni rozrzucali ulotki to i my siÄgaliĹmy po ulotki; nie znaczy to, Ĺźe czÄsto tak byÄ nie musi, ale jasny musi siÄ staÄ sposĂłb w jaki rzeczy siÄ rodzÄ .
3. NowoĹciÄ jest obecnoĹÄ jako ĹwiadomoĹÄ posiadania czegoĹ definitywnego, wyraĹźajÄ cy siÄ w naszej jednoĹci definitywny osÄ d Ĺwiata, prawdy Ĺwiata i czĹowieka. NowoĹciÄ jest obecnoĹÄ jako ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe nasza jednoĹÄ jest narzÄdziem odrodzenia i wyzwolenia Ĺwiata. NowoĹciÄ jest obecnoĹÄ tego wydarzenia jakim jest nowe przywiÄ zanie i nowe czĹowieczeĹstwo, obecnoĹÄ tego poczÄ tku nowego Ĺwiata, ktĂłrym jesteĹmy my. NowoĹciÄ nie jest awangarda lecz Reszta Izraela, jednoĹÄ tych dla ktĂłrych to, co siÄ zdarzyĹo jest wszystkim a ktĂłrzy oczekujÄ jedynie objawienia siÄ obietnicy, urzeczywistnienia siÄ tego, co w wydarzeniu jest zawarte. Nie jest nowoĹciÄ przyszĹoĹÄ jakÄ trzeba osiÄ gnÄ Ä, nie jest niÄ projekt kulturowy, socjalny czy polityczny. NowoĹciÄ jest obecnoĹÄ. ObecnoĹÄ nie oznacza nie wyraziÄ siÄ: takĹźe obecnoĹÄ jest formÄ wyrazu. FormÄ wyrazu utopii jest przemawianie, projekt i gorÄ czkowe poszukiwanie narzÄdzi i form organizacyjnych. Sposobem wyraĹźenia siÄ obecnoĹci jest czynna przyjaĹşĹ, gesty wypĹywajÄ ce z przemienionej podmiotowoĹci za poĹrednictwem wszystkiego, w Ĺawkach uczelni i w pracowniach, w prĂłbach reformy uniwersytetu; sÄ to gesty nowego podmiotu, ktĂłre przede wszystkim sÄ gestami rzeczywistego czĹowieczeĹstwa, a nawet miĹoĹci. Nowej rzeczywistoĹci nie realizuje siÄ wygĹaszajÄ c przemĂłwienia i wymyĹlajÄ c projekty organizacyjne lecz poprzez Ĺźyciowe gesty nowego czĹowieczeĹstwa w teraĹşniejszoĹci. OczywiĹcie taki gest miĹoĹci musi siÄ staÄ takĹźe, na przykĹad, prĂłba posĹania do Rad wydziaĹĂłw i administracji ludzi zdolnych wszystkim po ludzku pomĂłc, nie zaĹ awanturnikĂłw politycznych lub niedorajdĂłw itd. PodsumowujÄ c: w utopii bylibyĹmy konkurencjÄ na tym samym poziomie i ostatecznie posĹugujÄ c siÄ takimi samymi, jak inni metodami; w obecnoĹci natomiast mieĹci siÄ zdolnoĹÄ krytyczna, to znaczy zdolnoĹÄ sprowadzenia wszystkiego do doĹwiadczenia komunii jakÄ przeĹźywamy, do znaczenia wypeĹniajÄ cej nas Tajemnicy, do znaczenia wyzwalajÄ cej RzeczywistoĹci. Lecz kĹadÄ c tak wielki nacisk na obecnoĹÄ w jaki sposĂłb jesteĹmy w stanie zaradziÄ koniecznoĹciom wszystkich, jakiejkolwiek byĹyby one natury, prywatne lub publiczne? W poczÄ tkach obecnoĹci Ruchu w 54 byĹo to zainteresowanie siÄ naszymi kolegami szkolnymi i ten gest przyjaĹşni pozwoliĹ nam stworzyÄ wielka strukturÄ charytatywnÄ : w kaĹźdÄ niedzielÄ, podejmujÄ c znaczne ofiary, tysiÄ c osĂłb udawaĹo siÄ do osad na przedmieĹciu Mediolanu nie po to, by realizowaÄ jakiĹ projekt polityczny, ale by wspĂłĹdzieliÄ potrzeby. Walka o coĹ, co jeszcze nie istnieje jest najwiÄkszym zĹudzeniem i ĹşrĂłdĹem najstraszliwszego rozczarowania w Ĺźyciu, czĹowiek bowiem nie jest stwĂłrcÄ , czĹowiek wspĂłĹpracuje w objawieniu siÄ tego co BĂłg juĹź uczyniĹ, jak ziarno rozwijajÄ ce siÄ w roĹlinÄ, kwiat i owoc. Problemem wiÄc jest zasianie ziarna, czyli obecnoĹÄ. UjawniÄ siÄ moĹźe tylko to, co juĹź istnieje: polan, projekt jest wewnÄ trz ziarna; wewnÄ trz tego co juĹź jest, we wnÄtrzu tajemnicy, ktĂłrÄ jesteĹmy, a pojawi siÄ niechybnie w swoim czasie. DziĹ bardziej niĹź kiedyĹ jesteĹmy pod wzglÄdem kulturowym, socjalnym i politycznym przewidujÄ cy, i to do tego stopnia, ze uwaĹźajÄ nas za jednÄ z siĹ politycznych we WĹoszech. Ale nie to jest naszÄ siĹÄ , jest niÄ ĹwiadomoĹÄ istniejÄ cej w nas Tajemnicy; a jeĹli inni nie sÄ w stanie zrozumieÄ jak nam siÄ to udaje choÄ nie jesteĹmy tak potÄĹźni, wyposaĹźeni w narzÄdzi i mocni jak inni, to tylko dlatego, Ĺźe nie rozumiejÄ tego czego nie rozumiem jeszcze nawet my sami: treĹci i mocy obecnoĹci. A jednak jesteĹmy pod wzglÄdem kulturowym i politycznym potÄĹźniejsi niĹź w 58 lub gdy ruszaliĹmy na przedmieĹcia, poniewaĹź projekt zawarty jest w nasieniu, ktĂłrym jest obecny w nas Chrystus, w nasieniu, ktĂłrym jest nasza tajemnicza a rzeczywista jednoĹÄ: czas wyĹania ten plan. DokĹadnie to przydarzyĹo siÄ pierwotnemu chrzeĹcijaĹstwu, ktĂłre wyruszyĹo w Ĺwiat nie po to by zmieniaÄ filozofiÄ, lecz aby uczyniÄ obecnym Chrystusa poprzez wspĂłĹdziaĹanie ze wszystkimi wszystkiego takĹźe filozofii. W ten sposĂłb w miarÄ upĹywu wiekĂłw w klasztorach, szkoĹach i uniwersytetach powstaĹa nowa filozofia i nowa kultura. Tak wiÄc obecnoĹÄ jest peĹna wyrazu, przenika kaĹźdÄ sytuacjÄ i jest w jej wnÄtrzu; ta sytuacja jest juĹź nasza, poniewaĹź jest juĹź Chrystusowa, jest juĹź opanowana choÄ na powierzchni jest jeszcze wzburzona i bluĹşniercza. To gĹÄbokie opanowanie sytuacji ujawni siÄ poprzez naszÄ historiÄ. ChrzeĹcijanie byli wiÄzieni, zabijani, spychani w cieĹ przez okres trzech wiekĂłw: nie my wyznaczamy historii terminy; my okreĹlamy obecnoĹÄ, to caĹkowite zawierzenie NieskoĹczonoĹci, ktĂłrÄ nosimy w sobie, objawiajÄ ce siÄ bezpoĹrednio w postaci nowego czĹowieczeĹstwa, przyjaĹşni, komunii. âNie bĂłj siÄ maĹa trzĂłdko, Ja zwyciÄĹźyĹem Ĺwiatâ (por. Ĺk 12,32). âTo jest zwyciÄstwo, ktĂłre zwyciÄĹźa Ĺwiat, nasza wiaraâ. Czy na to, aby caĹy Ĺwiat uniwersytecki na nowo przenikniÄty zostaĹ obecnoĹciÄ chrzeĹcijaĹska nasza wiara potrzebowaÄ bÄdzie siedmiu, oĹmiu czy dziesiÄciu wiekĂłw? Nie jesteĹmy w stanie my dokonaÄ tych wyliczeĹ. Uniwersytet w budowaniu naszego podmiotu interesuje nas nie po to byĹmy mogli powiedzieÄ âzwyciÄĹźyliĹmyâ czy âzwyciÄĹźamyâ. Takim podmiotem jestem rĂłwnieĹź ja sam jak i jednoĹÄ z wami, Osoba i jednoĹÄ w Chrystusie, jest nim, jak mĂłwi o tym 37 rozdziaĹ ksiÄgi Ezechiela, dolina koĹci i ogarniajÄ cy je Duch StwĂłrca; te koĹci poruszajÄ siÄ , ĹÄ czÄ siÄ jedne z drugimi, zĹÄ czenia pokrywa ciaĹo, ciaĹo przenika duch: tym samym gestem i w tym samym czasie powtĂłrnie stworzony zostaje kaĹźdy i stworzony zostaje lud. Musimy odrzuciÄ ideologicznÄ interpretacjÄ Ĺźycia uniwersyteckiego zmuszajÄ ca do uciÄ Ĺźliwej i wyniszczajÄ cej pracy, przytĹaczajÄ cej i gorzkiej, co sprawia, ze tylu odchodzi; nikt nie odchodzi natomiast od nowego czĹowieczeĹstwa, jeĹli nie weĹşmiemy pod uwagÄ przypadku szataĹskiego, wĹciekĹego buntu. To co powiedziaĹem jest jedynie podkreĹleniem metodologicznym, a nie odrzuceniem odpowiedzialnoĹci. WskazaĹem na to, co musi siÄ zdarzyÄ, byĹmy mogli pracowaÄ wiÄcej, mieÄ wiÄkszy wpĹyw i to we wciÄ Ĺź wzrastajÄ cej radoĹci, a nie wyniszczeniu i goryczy oddzielajÄ cej jednych od drugich. Zadaniem oczekujÄ cym nas jest wyraĹźenie obecnoĹci Ĺwiadomej, zdolnej do krytycyzmu i systematycznoĹci: takie zadanie wymaga pracy. PracÄ jest wĹÄ czenie toĹźsamoĹci w materialnoĹÄ Ĺźycia. Mojej toĹźsamoĹci â na tyle, na ile przenika ona materialnoĹÄ Ĺźycia, to znaczy na ile jest ona obecna wewnÄ trz warunkĂłw egzystencjalnych, pracuje i sprawia, Ĺźe na nie reaguje. Kiedy siadam za kierownicÄ i muszÄ dotrzeÄ gdzieĹ moĹźliwie najszybciej, a na Ĺrodku drogi widzÄ kamieĹ zagradzajÄ cy przejazd, wĂłwczas moja âtoĹźsamoĹÄ kierowcyâ staje siÄ pracÄ : skrÄcam, stajÄ na poboczu, chwytam za kamieĹ i go usuwam. To jest pierwsza rzecz jakÄ trzeba o pracy powiedzieÄ, czyli metoda jest zaangaĹźowanie naszej toĹźsamoĹci i potwierdzenie tego co w sobie nosimy. DrugÄ rzeczÄ jakÄ trzeba powiedzieÄ jest to, Ĺźe caĹa reszta nadejdzie później. Celem z jakim idziemy na uniwersytet jest wprowadzenie na uniwersytet naszej komunii, reszta nadejdzie. âStarajcie siÄ naprzĂłd o krĂłlestwo Boga i Jego sprawiedliwoĹÄ, a to wszystko bÄdzie wam dodaneâ (Mt 6,33). WĂłwczas potrafi siÄ przyjmowaÄ fakty pogodnie (z âironiÄ â â w etymologicznym znaczeniu tego sĹowa), poniewaĹź wszystkie rodzÄ ce siÄ prĂłby bywajÄ kruche, podlegĹe reformom, zmienne. To co z nich wyniknie jest pogodne, peĹne humoru, poniewaĹź pozostawia nam wolnoĹÄ; obecnoĹÄ taka jakÄ opisaliĹmy uwalnia od nieuniknionych gdzie indziej roszczeĹ dotyczÄ cych ksztaĹtu jaki przyjmuje nasze dziaĹanie. ObecnoĹÄ dziaĹa za poĹrednictwem prĂłb ironicznych, lecz nie cynicznych; ironia jest bowiem przeciwieĹstwem cynizmu, poniewaĹź jest uczestnictwem w rzeczach, lecz z pewnym dystansem, z wizjÄ ich kruchoĹci i spokojnym, peĹnym pasji dla istniejÄ cego w ich wnÄtrzu ideaĹu. JesteĹmy wiÄc zdolni zmieniÄ jutro to, czego dokonaliĹmy dziĹ i wolni od tego co robimy i od ksztaĹtĂłw jakie z koniecznoĹci nadajemy naszym wysiĹkom. PracÄ w warunkach uniwersytetu, ogĂłlniebiorÄ c, winno byÄ ponowne okreĹlenie zadania jakie ma do speĹnienia i jakim Ĺźyje uniwersytet; taka praca zalÄzy od sposobu jakim nasza obecnoĹÄ moĹźe âzaatakaowaÄâ, w chemicznym znaczeniu tego sĹowa, czyli przetrawiÄ, tym czym uniwersytet jest i celu w jakim istnieje: studia, dydaktykÄ, róşnego rodzaju zwiÄ zki miÄdzy ludzkie, administracjÄ, dziaĹalnoĹÄ politycznÄ , wszystko. Trzeba bÄdzie dĹugiej historii na to, by to ponowne okreĹlenie dojrzaĹo, podobnie jak to siÄ zdarzyĹo chrzeĹcijaĹstwu oczekujÄ cemu przez wieki na uksztaĹtowanie siÄ uniwersytetĂłw; naszym programem jest jednak obecnoĹÄ tego kim jesteĹmy, poniewaĹź nasz program dotyczy teraĹşniejszoĹci i trzeba bÄdzie dĹugiej historii, aby w okreĹlonym momencie mieÄ zdolnoĹÄ uksztaĹtowaÄ obraz na nowo, wyciÄ gajÄ c wnioski i powiÄ zania z naszej wiernoĹci. Ale to siÄ stanie w swoim czasie bez jaĹowych i wyniszczajÄ cych, nerwowych i pretensjonalnych roszczeĹ. Naszym programem jest obecnoĹÄ tego kim jesteĹmy, czÄ stkÄ ludzkoĹci ogarniÄtej przez Chrystusa, nowym pielgrzymujÄ cym ludem przenikniÄtym energiÄ , ktĂłra wskrzesiĹa Chrystusa. To ta wĹaĹnie energia pulsuje w historii i dziaĹajÄ c od wewnÄ trz (czego nam tylko jest dane widzieÄ znaki) prowadzi ja ku jej ostatecznemu przeznaczeniu, ktĂłrym jest caĹkowite objawienie Chrystusa. A czym innym jest uniwersytet jeĹli nie krytycznym i systematycznym wyrazem doĹwiadczenia ludu, lub raczej doĹwiadczenia spoĹecznego? Nasza obecnoĹÄ jest wspĂłĹpracÄ w nowym ksztaĹtowaniu uniwersytetu poprzez potwierdzenie i pogĹÄbienie w mijajÄ cym cierpliwie czasie rzeczywistoĹci nowego ludu. W tej pracy kaĹźda obecnoĹÄ i obecnoĹÄ kaĹźdego stanowi skĹadnik kultury, to znaczy czynnik wpĹywajÄ cy na nowy ksztaĹt rzeczy, mobilizujÄ cy w historii i w czasie; obecnoĹÄ kogokolwiek z nas, takĹźe najuboĹźszych psychologicznie, obecnoĹÄ beĹkotliwa i krucha pod wzglÄdem umiejÄtnoĹci dziaĹania, nie wyraĹźona lub nie zdolna do wyraĹźenia siÄ teoretycznie w formie sĹownego zajÄcia stanowiska â sĹuĹźy sprawie. Uniwersytet w ksztaĹcie dziĹ istniejÄ cym jest krytycznym i systematycznym wyrazem doĹwiadczenia spoĹeczeĹstwa ateistycznego, gĹÄboko przeciwnego Chrystusowi i zmysĹowi religijnemu oĹźywiajÄ cemu ducha kaĹźdego czĹowieka. Dlatego teĹź skoro naszym programem jest obecnoĹÄ naszego nowego ludu, naszej jednoĹci i naszej dojrzaĹoĹci wiary nie moĹźemy zwyciÄĹźaÄ poniewaĹź bÄdziemy napiÄtnowani i w kaĹźdym tego sĹowa znaczeniu usuwani na marginesy. Nie niszczy to jednak moĹźliwoĹci radosnej niezĹomnoĹci charakteryzujÄ cej wiarÄ, poniewaĹź âto jest zwyciÄstwo, ktĂłre zwyciÄĹźy Ĺwiat: wiaraâ. Mamy tego ĹwiadomoĹÄ poniewaĹź zwyciÄstwo jest juĹź w naszym wnÄtrzu, a jego znakiem jest ta jednoĹÄ, ktĂłrej Ĺwiat nie jest w stanie skruszyÄ, ktĂłrej rozwoju ten przebiegĹy Ĺwiat nie moĹźe zahamowaÄ. Rozwiniemy w przyszĹoĹci implikacje tego programu pracy; punktem wyjĹcia nie jest jednak wkĹad, projekt czy schemat organizacyjny, lecz nowa i obecna juĹź rzeczywistoĹÄ, niech ona oĹwieci tÄsknoty i serce czĹowieka: obecnoĹÄ nowej rzeczywistoĹci, niewaĹźne czy jest nas piÄciu, czy piÄciuset. Wszystko polega na tej rzeczywistoĹci, ktĂłrÄ nosimy w sobie: biada nam jeĹli odtÄ d i w przyszĹoĹci nie pomoĹźemy sobie wzajemnie w tym, by moĹźliwie najmniej zdradzaÄ.
|