Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1991 > Biuletyn - listopad

Ślady, numer 5 / 1991 (Biuletyn - listopad)

Świadectwo

„To było wielkie wydarzenie"

Kiedy otrzymałem zaproszeni do wzięcia udziału w Meetingu` 91 w Rimini i podzielenia się swoim doświadczeniem w ramach cyklu spotkań zatytułowanych „Fare il Cristianesimo” oczywiście bardzo się ucieszyłem.

Jan Adamowicz


Niedługo jednak po tym pojawiła się pokusa: a może jednak nie jechać. Pokusa podyktowana po części i zmęczeniem w związku z wieloma wyjazdami, remontem domu, do którego już od 1 września chciałem przyjąć pierwsze dzieci, faktem, że do Rimini miałem jechać sam. Rozmawiałem niejednokrotnie o tym wszystkim z ks. Józefem, odpowiedzialnym za ruch w Polsce, tłumaczyłem swoje racje, prosiłem nawet o zwolnienie z tego posłannictwa, słyszałem jednak ciągle słowo „jedź”. Pojechałem. Dzisiaj bardzo się z tego cieszę, że  było mi dane uczestniczyć w tak wielkim wydarzeniu jakim jest Meeting. Wydarzeniu, które moje osobiste życie pchnęło niejako do przodu i ma stale kolosalne znaczenie dla tego wszystkiego co robię na co dzień: mojej obecności w rodzinie, podjęcia odpowiedzialności za dwoje nowych dzieci, które już na zawsze przyjęliśmy z żoną do naszego domu, w początkach wspólnego życia pod jednym dachem z rodzina Bogdana i Basi, w mojej pracy zawodowej jako dyrektora Szkoły Muzycznej, w całym dziele Fundacji i doświadczenia ruchu Komunia i Wyzwolenie, któremu chcę jeszcze bardziej niż dotychczas poświęcić każdy szczegół mojego życia – całe moje życie, wszystko co je stanowi.

Cóż więc takiego wydarzyło się w Rimini? Byłem tam zaledwie dwa dni. Od samego początku, kiedy przyjechałem, spotkałem tę sama przyjaźń, która jest mi codziennie ofiarowana darmo, tu w Świdnicy. Przyjaźń spotęgowaną wielkością całej inicjatywy jaka jest Meeting, ilością zaangażowanych w nią ludzi, precyzją organizacji, zauważenia każdej osoby w ogromie twarzy, kultur, języków, całego programu i propozycji. Czułem się tak, jakbym był najważniejsza osobą, oczekiwaną i serdecznie przyjętą przez wszystkich. Tak tez czułem się na inauguracyjnej mszy świętej, w gronie ponad 10 tysięcznej rzeszy ludzi, z której to celebrujący Biskup, czytający życzenia Papieża Jana Pawła II, i premier Andreotti siedzący tuz przede mną i każdy człowiek, nawet z tych zajmujących najbardziej oddalone miejsca, był bliskim, potrzebnym, wręcz nieodzownym członkiem tej wspólnoty kościelnej, która poprzez charyzmat ruchu Komunia i Wyzwolenie pozwalała mi przeżywać radość i wolność, doświadczać, że i ja jestem kochany, że i ja mam stałe miejsce w tej przyjaźni, która i mnie przygarnęła.

To spotkanie gdzieś tam w pewnym zakątku świata jakim jest Rimini, pozwoliło mi odnowić pamięć wielu rzeczy, które wydarzyły się już w moim życiu. Chwile spędzone z przyjaciółmi z Pescary przypomniały o wspólnych wakacjach z dziećmi w lipcu tego roku i podjętych zadaniach, obecność Aleksandra kazała z wdzięcznością jeszcze raz spojrzeć na współdzielenie odpowiedzialności za dzieło Fundacji z przyjaciółmi z Niemiec, rozmowa z Giorgio Vittadinim, Florezo Certatim i Ezio Castellim ukonkretniła punkt odniesienia całego mojego trudu, by był podejmowany prawdziwie i sensownie, moment spotkania ze Stefano pozwolił spojrzeć na doświadczenie obecności Danusi w dziele wspólnoty CL z Forli.

Było jeszcze w ciągu tych zaledwie dwóch dni wiele chwil i spotkań, często bardzo krótkich, niejako „w locie”, wskazujących na ogrom i nieskończoność Tajemnicy, w której mogę uczestniczyć.

Niedziela 25 sierpnia była dniem inaugurującym cykl świadectw zatytułowanych „Fare il Cristianesimo”. Spotkanie to prowadził Giogrio Vittadini, człowiek, który ma ogromne znaczenie dla mojego osobistego życia jak i całego dzieła, za które z woli Pana Boga niosę odpowiedzialność, tytuł spotkania brzmiał: „Realizm i twórczość wiary”. Na wstępie mojego świadectwa powiedziałem, że bez wiary nie jest możliwe realne widzenie rzeczywistości, że bez wiary nie można być twórczym, a więc wrażliwym, umiejącym dostrzegać i odpowiadać w sposób prawdziwy i pełny na potrzeby drugiego człowieka. Całym programem i troską w spotkaniu z każdym, a szczególnie tym bardziej zagubionym, bezradnym jak dziecko, jest skomunikować go z Chrystusem Panem. To znaczy, zrobić mu pewne i stałe miejsce, pokochać go bez stawiania warunków i oczekiwania na efekty, ofiarować mu przyjaźń, przyjmując go takim, jakim jest, towarzyszyć mu we wszystkich szczegółach tworzących jego życie. Konkrety o których opowiadałem, są doświadczeniem moim i wielu moich przyjaciół ze wspólnoty świdnickiej.

Poniedziałek, 26 sierpnia do południa wypełniły wywiady i audycje w radio, telewizji włoskiej oraz spotkanie z grupą dziennikarzy ze Szwajcarii, zainteresowanych i poruszonych niedzielnym spotkaniem.

Chciałbym na koniec wypowiedzieć publicznie moja wdzięczność Panu Bogu, który poprzez Kościół, ruch Komunia i Wyzwolenie pozwolił mi doświadczyć tej radości i wolności w całym bogactwie spotkania w Rimini.

Jedyną mądra rzeczą, by to doświadczenie stawało się udziałem każdego, jest być posłusznym wydarzeniu, które często poprzez banalne okoliczności wzywa do współuczestnictwa w Tajemnicy, niosącej zawsze radość, piękno i wolność. Tajemnicy, zawsze nieskończeni poszerzającej perspektywę życia.

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją