Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1991 > Biuletyn - listopad

Ślady, numer 5 / 1991 (Biuletyn - listopad)

Teksty ks. Giussaniego

Z łaski rodzi się nowy lud

Notatki z Inauguracji roku pracy. Mediolan, 14 września 1991

Luigi Giussani


Wartość tego momentu polega na tym, że oddajemy chwałę Bogu; wszyscy razem. Być razem - tak jak jesteśmy - dla Chrystusa: to właśnie jest chwała Boża.

Bóg na przestrzeni dziejów ludzkości posługiwał się konsekwentnie pewną metodą: wybrał sobie pewien lud - bardzo mały w stosunku do innych - aby trwał nieprzerwanie aż do końca świata. My jesteśmy cząstką tego nurtu, tego ludu, tego towarzystwa. Stąd też pięknie jest być razem, nawet kosztem wyrzeczeń.

Otrzymałem kartkę od kardynała Martini: "Przesyłam serdeczne pozdrowienia z Kalifornii z wyrazami pamięci i błogosławieństwem dla Twoich przyjaciół". Chcemy być współodpowiedzialni z pasterzem, którego Bóg postawił na czele Kościoła ambrozjańskiego; chcemy być jego współpracownikami i ponosić współodpowiedzialność za trud, który musi on podejmować, aby udźwignąć cały ciężar Kościoła przed Bogiem i historią. Dlatego też zwracamy uwagę na jego listy pasterskie, w taki sposób, aby dowartościować je zgodnie z duchem jaki został nam dany; jako że wszyscy jesteśmy ludźmi, i każdy z nas przeżywa człowieczeństwo zgodnie z temperamentem, którym został obdarzony.

 

CUD JAKO KLUCZ DO LEKTURY

Przeczytam dwa fragmenty z jego ostatniego listu pasterskiego Skrawek płaszcza: "Zostaliśmy wezwani do spotkania Boga w świecie, pośród rzeczy, w innych ludziach, w historii. To jednak nie będzie możliwe, jeśli punktem wyjścia nie będzie dla nas bezpośrednia sytuacja, w której się znajdujemy. W każdej bezpośredniej sytuacji, która pociąga za sobą najdrobniejszą nawet służbę, dotykamy całości (totalności) służby. W każdym fragmencie dotykamy całości, całego Boga, który się objawia" (str. 86). "Czy jednak taka lektura, całkowicie wewnętrzna w stosunku do wydarzeń [wewnętrzna, ponieważ widzimy rzeczy tak, jak je widzą wszyscy: inna jest świadomość, którą posiadamy, mózg, serce] pomaga nam uchwycić głęboką dynamikę, która znajduje się u źródeł owych przemian? (...) Oto klucz do lektury, dla mass-mediów paradoksalny: cud" (str. 90-91).

Tym, co się wydarza i o czym mówią gazety i telewizja jest cud, którego dokonuje Bóg; tym cudem jest zamysł Boga. Ten cud ma swoje imię: Jezus Chrystus. To właśnie jest wkład jaki nasze serce i nasz umysł wnoszą w lekturę rzeczy - w której uczestniczymy razem ze wszystkimi naszymi braćmi ludźmi - o których nam się mówi i które nam się pokazuje.

Dlaczego ów klucz do lektury określony został jako "paradoksalny"? Ponieważ jest łaską. Możliwość kroczenia śladami wielkiego zamysłu, z powodu którego wszyscy zostaliśmy uczynieni, jest cudem. Ten zamysł stał się człowiekiem, który umarł na krzyżu, dźwigając w sobie całe zło świata, po to, aby je zniszczyć, i który rzeczywiście, zmartwychwstał. W tym sensie początek naszej nadziei - tego, w czym pokłada nadzieję nasze serce, ponieważ po to zostało uczynione - już się urzeczywistnia.

 

DLA BOGA NIE MA NIC NIEMOŻLIWEGO

Jak można patrzeć na rzeczy w ten sposób? Jak się dochodzi do takiego sposobu odczuwania świata? "To niemożliwe", jak powiedzieli do Jezusa apostołowie (por. Mt 19, 23-26).

"Słowo "niemożliwe" - pisze jeden z was - stało się dla nas powodem do radości". Niemożliwy pokój pomiędzy mężczyzną i kobietą, niemożliwy pokój pomiędzy sąsiadami, niemożliwe braterstwo, niemożliwa służba, niemożliwa gościnna, niemożliwa akceptacja bólu, ofiary, śmierci ... Słowo "niemożliwe" stało się dla mnie radością a nawet obietnicą: to co jest niemożliwe dla ludzi nie jest niemożliwe dla Boga. Jeden z filozofów zwykł mawiać: "Niemożliwe jest rzeczywistością"; w sensie przeciwnym do tego, który miał on na myśli, to prawda. Prawdziwą rzeczywistością jest ta, która wydaje się być niemożliwa dla ludzkiego umysłu, dla ludzkiego serca: Tajemnica Boga.

Wychodząc z tej niemożliwości przezwycięża się pozory, przezwycięża się duszącą ciasnotę, albo przyzwyczajenia, albo nudę, w którą wpadają nawet najpiękniejsze i najwznioślejsze rzeczy; ta właśnie niemożliwość umożliwia rozpoznanie wielkości zamysłu w okruszynie każdego dnia, rozpoznanie, które zaczyna prośba, które zaczyna wola modlitwy. Prośba jest pierwszym impulsem, poprzez który człowiek - będący w przeciwnym wypadku niewolnikiem pozorów - rzuca się w otwarte ramiona Boga, podobnie jak dziecko rzuca się w ramiona swego ojca i swojej matki.

Prośba wciela pewne kryterium, ostateczne i nagie, i żebrze o jego realizację, żebrze, aby spełniło się to, co przeczuwamy.

 

CHRZEŚCIJAŃSTWO UŚWIĘCA CIAŁO

Kilka miesięcy temu został okrutnie zamordowany ciosami siekiery jeden z najbardziej wpływowych w naszym stuleciu księży prawosławnych w Rosji - ojciec Men - który darzył wyraźną sympatią nas katolików. W swojej ostatniej konferencji powiedział: "Chrześcijaństwo rzuciło wyzwanie wszystkim systemom filozoficznym i religijnym. Równocześnie jednak odpowiedziało na gorące pragnienia większości z nich [wszystkie systemy myślowe są zażartymi i przelotnymi odpowiedziami na pragnienie, które zajmuje ludzkie serce, również serce kogoś, kto nie jest zdolny do konstruowania systemów filozoficznych]. Siła chrześcijaństwa polega właśnie nie na negacji [na nie negowaniu niczego. Stwierdzenie, które, po to, aby okazać się prawdziwym potrzebuje czemuś zaprzeczyć, nie jest prawdziwe] ale na afirmacji, obejmującej całą szerokość i głębię horyzontu [na obejmowaniu wszystkiego. Nawet śmierć wchłonięta jest przez życie, nawet włos na głowie jest policzony, nawet słowo, które wypowiadasz bez namysłu ma swój wieczny ciężar: nie stracisz go nigdy]. Chrześcijaństwo nie jest jakąś nową etyką [nową moralnością, nowym sposobem właściwego zachowania się] lecz jest nowym życiem. Na czym więc polega jego istota? Polega na uświęceniu ciała [również ciało - a każda okruszyna naszej chwili jest uczyniona z ciała - ma wartość wieczną], jako że od momentu, w którym Syn Człowieczy - Chrystus - przyjął w siebie nasze radości i nasze cierpienia, naszą miłość, naszą pracę, od tego momentu natura, świat [wszystko to, w czym wyraża się Tajemnica], wszystko to z czym narodził się On jako człowiek i jako Człowiek-Bóg, wszystko to nie zostaje odrzucone, nie zostaje poddane upokorzeniu, ale przeciwnie zostaje wywyższone [wyniesione na nowy poziom, do godności służby Tajemnicy], uświęcone. W chrześcijaństwie mamy do czynienia z uświęceniem świata, ze zwycięstwem nad złem, nad ciemnościami, nad grzechem [nad błędem]. Jest to jednak zwycięstwo Boga".

Chrześcijaństwo nie jest zbiorem praw etycznych albo nową moralnością, chrześcijaństwo jest nowym życiem, w którym Bóg staje się z nami jedno i uczestniczy w naszej codzienności.

To była idea, która fascynowała Dostojewskiego: "Ukształtowałem sobie symbol wiary, w którym wszystko jest dla mnie jasne i święte. Symbol ten jest bardzo prosty, oto on: wierzyć, że nie ma nic piękniejszego, nic głębszego, milszego, rozumnego, odważnego i doskonałego od Chrystusa". I dalej: "Nie wystarcza zdefiniować moralność przy pomocy wierności wobec własnych przekonań [jak wszyscy mówią]. Trzeba również bezustannie wzbudzać w sobie pytanie: czy aby moje przekonania są prawdziwe? Ich jedynym probierzem jest Chrystus. I stąd możliwa jest tylko jedna jedyna tragedia, [ta, którą przeżywamy wszyscy, każdy z nas] jedyna chrześcijańska tragedia: pragnienie Chrystusa i niezdolność do bycia z Nim, i walka przeciwko niemu z pozycji niespokojnego arbitra".

 

NOWE KRYTERIUM

Mówimy sobie często wieczorem: "Dzisiaj szło mi dobrze", albo "Dzisiaj było kiepsko". Ten osąd musi być podyktowany myślą o Chrystusie; musimy przyzwyczajać się do określania wszystkich naszych sądów myślą o Chrystusie. Wtedy rzeczy wydadzą się nam bezgranicznie nowe (dobre i złe), pomimo ich ociężałości, niepozorności i kruchości; pozostają brzydkie, małe, zwyczajne, nudne, powtarzające się, czasem podziurawione emocją rodzącą fantazję, którą szybko spopiela czas, a jednak - jeśli wspominamy cud, o którym mówi Kardynał, to znaczy, jeśli przyzwyczajamy się do lektury wszystkich spraw, jakie nam się przytrafiają, według kryterium Chrystusa - są nowe. To niemożliwe! To co dla mnie jest niemożliwe nie jest niemożliwe dla Boga. Kiedy owa niemożliwość zaczyna przybierać formy prośby, wszystko w życiu zaczyna stawać się bezgranicznie nowe, nawet banał, który powtarza się tysiąc razy na dzień.

 

DOM NASZYCH SERC

To, o czym mówiliśmy dotychczas jest charakterystyką chrześcijańskiego ludu. Jesteśmy ludem, towarzystwem różniącym się od innych. Tym, co charakteryzuje chrześcijański lud jest nowe kryterium: kryterium Chrystusa. Wszyscy razem reprezentujemy w świecie znak, który Bóg pozostawia w każdym kawałku historii, w każdej fali biegu rzeczy; jesteśmy znakiem owej Obecności, która, ukryta za zjawiskami, kieruje światem zjawisk, aby urzeczywistnić swój zamysł. Realizujemy pewne zadanie; jesteśmy ludem Chrystusa, jesteśmy ciałem - które można dotknąć, zobaczyć - Chrystusa.

Święty Augustyn - który słuchał tych rzeczy i dzięki temu się nawrócił - pisał w swoich Wyznaniach: "Ty, który pozwalasz zamieszkać ludzkim sercom w jednym domu". Naszym ludzkim sercom pozwolono zamieszkać w jednym domu: jest nim nasze towarzystwo, nasz lud, jest nim mistyczne ciało, do którego należymy, jest nim Kościół. Inni posiadają wspólne myśli, koncepcje, wyobrażenia, ale nie mają wspólnego poczucia bytu, serca. My tak!

 

BYCIE RAZEM POPRZEDZA WSZYSTKO INNE

Stąd płynie pewna ważna konsekwencja: bycie razem poprzedza wszystko inne. Mogę cię zganić, upomnieć, powiedzieć ci, że mnie nudzisz, mogę się z tobą nie zgadzać, możemy różnić się poglądami na wiele tematów ... lecz jest coś, co jest przed tym wszystkim i jest większe: jesteśmy razem. Dlatego zmienia się również sposób upominania, traktowania siebie, patrzenia na siebie, osądzania. Bycie razem poprzedza wszystko inne.

Mówił św. Paweł do chrześcijan w Kolosach: "Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości" (Kol 3, 14). Czym jest miłość? W jakim sensie więź pomiędzy mną a tobą jest miłością? Kiedy uznaję, że jestem zjednoczony z tobą przez Chrystusa, i że ten fakt poprzedza wszystko inne; nie znam cię, lecz pomiędzy mną a tobą jest jedność, która poprzedza wszystko to co powinienem wziąć pod uwagę. Muszę starać się, aby cała reszta zależała od tego.

 

PAMIĘĆ

Przypomnę podstawowe cechy charakteryzujące życie owego ludu, życie naszego towarzystwa.

Pierwszą cechą charakterystyczną jest pamięć. O ile tym, co nas łączy jest Chrystus, o tyle pierwszym wymogiem jest, że ty i ja pomożemy sobie w pielęgnowaniu pamięci o Chrystusie. Mówił św. Augustyn: "Od dnia, w którym poznałem Cię, Panie, zamieszkujesz w mojej pamięci i spotykam Cię tam ilekroć Cię wspomnę". Stwierdza Novelis: "Nawet gdyby wszyscy powiedzieli "nie", ja będę cię uznawał na zawsze. Wdzięczność nie może wymrzeć z tej ziemi: będę ci wierny [to nie jest zarozumialstwo kogoś, kto mówi "jestem nienaganny"; poważnym problemem nie są błędy, lecz kłamstwo; a kłamstwem jest negowanie Chrystusa, zapominanie o Chrystusie]. Pocieszycielu świata, przybądź [bezpośrednia świadomość własnej kruchości natychmiast rodzi prośbę]. Opróżniony (oczyszczony, uwolniony) ze wszystkiego, oczekuję cię". Nikt z nas nie jest zdolny do tego, by w tym momencie być opróżnionym ze wszystkiego. "Opróżniony ze wszystkiego, oczekuję cię"; to właśnie oczekiwanie opróżnia ze wszystkiego, pozostawiając wszystkie rzeczy na ich miejscu, bez konieczności wyrywania sobie nawet jednego ze swoich włosów.

 

CUD POKOJU

Im bardziej pomagamy sobie w pielęgnowaniu pamięci, im częściej mówimy "Opróżniony ze wszystkiego oczekuję cię", tym bardziej urzeczywistnia się w nas rzecz niemożliwa dla świata: pokój. Pokój jest życiodajną, odżywczą więzią. Powiada znowu św. Augustyn: "Twoje przebaczenie nakłania serce, żeby nie popadało w desperację, żeby nie mówiło "nie mogę", ale żeby czuwało w miłości, przyobleczone w twoje miłosierdzie [słodycz wspaniałomyślności z jaką mnie traktujesz], które jest moją siłą, dopóki moje nędze nie zostaną uzdrowione i nie stanę się doskonały przez ów pokój, który jedynie ty sam możesz dać i którego nie zauważa oko zarozumialca". Jest to pokój, którym Bóg może cię wypełnić tysiąc razy na dzień: mylimy się tysiąc razy na dzień i tysiąc razy na dzień Bóg może napełnić nas pokojem o ile żyjemy pamięcią.

 

SPOWIEDŹ

Jest pewien szczegół, którego nie mogę pominąć, sugeruje go raz jeszcze św. Augustyn: "Zostaliśmy ochrzczeni i pierzchnął od nas niepokój minionego życia". Istnieje sakrament odnawiający chrzest: spowiedź. Przenika mnie ona "i pierzcha ode mnie niepokój minionego życia". Tysiąc razy się spowiadasz i tysiąc razy możesz tak powiedzieć, ponieważ Bóg jest większy i mocniejszy od czegokolwiek, co się wydarza.

"Z porywu natury bierze się terror śmierci", mówił św. Tomasz. Istnieje jednak rzecz straszniejsza i bardziej nieludzka od śmierci: grzech. Wszystkie nasze dni są jakby osaczone przez grzech. Ale "przebaczono nam (w spowiedzi) i pierzcha od nas niepokój minionego życia". Biada nam, jeśli wspomnienie przeszłości - nawet tej sprzed minuty - przeważyłoby nad przebaczeniem, którego dostępujemy teraz; znaczyłoby to, że nie żyjemy pamięcią. Pomóż mi, Panie, nigdy Cię nie odrzucić; pomóżmy sobie, abyśmy Go nigdy nie odrzucili.

Raimondo Lullo pozostawił taką myśl: "Zapytali przyjaciela z czego rodzi się miłość, czym żyje i dlaczego umiera. Przyjaciel odpowiedział, że rodzi się ze wspomnienia, żyje inteligencją [świadomością wartości] a umiera wskutek zapomnienia". Pomyślcie o tym między sobą: mężczyźni i kobiety, rodzice i dzieci, dzieci i rodzice. Pomóżmy sobie, żeby o Nim nie zapomnieć. Nie ma większej przyjaźni od tej, w której pomagamy sobie, żeby o Nim nie zapomnieć.

 

RUCH

Na drugą cechę charakterystyczną naszego towarzystwa wskazuje słowo ruch. Jest to więc towarzystwo będące w ruchu.

Nasze towarzystwo jest miejscem, w którym stało się i staje się dla nas możliwe doświadczenie Chrystusa - Tajemnicy, tego, czego się nie widzi, co jest poza wszelkimi zjawiskami, a co jest istotą wszystkiego. Stąd rozumie się, że ruch jest w rodzinie, w miejscu pracy, w środowisku przyjaciół, w szkole, kiedy ogląda się telewizję albo czyta się gazetę, w parafii. Jak pisze jeden z księży do swego bezpośredniego przełożonego: "Pracuję na rzecz parafii, gdzie ludzie mogliby spotykać Chrystusa, gdzie mogliby się nawracać i dawać świadectwo wierze wobec wszystkich (...) I pragnę, aby wszyscy - CL, Ac, kręgi rodzinne, kręgi modlitewne, młodzi, starzy ... - kochali coraz bardziej Chrystusa, przeżywali komunię i dawali świadectwo wobec świata (...) Już czas, żeby przezwyciężyć przeciwstawienie: ruch - parafia. Papież mówi, że "autentyczny ruch istnieje jako ożywcza dusza wewnątrz instytucji". (I movimenti nella missione della Chiesa, str. 25, nr 3). A nasz Kardynał pisał w Wyruszyć z Emaus (Partire da Emaus) i potwierdził w Wyruszyć ponownie z Emaus (Ripartire da Emaus): "Również wy powinniście rozwiązywać każde napięcie, kierując się takim właśnie punktem widzenia, w tajemnicy Jezusa Chrystusa trzeba rozstrzygać zwykłe nieporozumienia pomiędzy grupami i ruchami. Tym co pozwala rosnąć wspólnocie parafialnej jest wymiar misyjny: tylko w ten sposób można przezwyciężyć histerie i zazdrości, plotki i partykularyzmy" (str. 35)". I w ten sposób zdobywa się kryterium sprawiedliwości.

Nasze towarzystwo - powtarzam to w innym kontekście - jest miejscem pokoju. Jest nim o tyle, o ile nie musisz przyjmować obronnej pozycji wskutek strachu z jakiegoś tam powodu, ponieważ poprzez wszystko panuje Przeznaczenie (il Destino). Ruch jest miejscem pokoju ponieważ poprzez wszystko panuje Przeznaczenie. Ten, który powiedział "Ja jestem drogą, prawdą i życiem".

W jednej z liturgicznych oracji modlimy się: "Boże, Ty przygotowałeś niewidzialne dobra dla tych, którzy cię miłują [a nasze miłowanie Boga polega na żebraniu o niego], rozlej w nas słodycz twej miłości [spraw, abyśmy zaczęli odczuwać cokolwiek], żebyśmy kochając Cię we wszystkim i ponad wszystko, mogli otrzymać obiecane przez Ciebie dobra, które przewyższają wszelkie pragnienie". Miłowanie Go ponad wszystko nie zakłada porzucania czegokolwiek - nawet jeden włos albo trud jakiejś przykrej chwili nie są stracone -, oznacza natomiast szukanie Boga poprzez każdą rzecz, szukanie możliwości usłużenia Jego tajemnicy.

W brewiarzu, kilka tygodni później, znajduje się fragment z Leona Wielkiego, który przypomina nam, że, jeśli nasza przyjaźń nie jest miejscem pokoju, - miejscem, które pomaga nam szukać Chrystusa we wszystkim i ponad wszystko - to staje się współwinną; i jesteśmy współwinni występku. "Pan mówi: "Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni nazwani będą dziećmi Bożymi". To błogosławieństwo, najmilsi, nie dotyczy jakiegokolwiek porozumienia albo ugody, ale odnosi się do tego pokoju, o którym Apostoł powiada: "Zachowujcie pokój z Bogiem", o takim pokoju mówi także prorok: "Obfity pokój dla miłujących Twe prawo; nie spotka ich żadne potknięcie". Takiego pokoju nie mogą posiadać nawet najściślejsze przyjaźnie i największe podobieństwa charakteru, jeżeli nie są zgodne z wolą Bożą. Poza dostojeństwem tego pokoju pozostają wspólnoty niegodnych pragnień, przymierza zbrodni i zmowy zła".

W ruchu ten współudział w winie może się powtórzyć tam, gdzie ruch pojmuje się jako sumę kontrastujących ze sobą ugrupowań, jako zamknięte grupy i preferencje, jako gloryfikację tego na co się ma ochotę, a nie przeciwnie, jako miłosne objęcie wszystkiego, za pośrednictwem jakiejkolwiek preferencji. Jeśli preferujesz jakąś osobę, to właśnie poprzez nią twoje ramiona powinny rozszerzyć się na wszystko.

Ruch jest miejscem pokoju i stąd jest miejscem przebaczenia. Nasze towarzystwo jest znakiem a żaden znak nie jest doskonały; dlatego też towarzystwo nasze pełne jest niedoskonałości: naszych. Przebaczajmy sobie! Nasze towarzystwo jest miejscem pokoju, przebaczenia i życzliwości, jak to potwierdza przykładem wielu z was.

 

SZKOŁA WSPÓLNOTY

Nasze towarzystwo jest również miejscem pogłębiania świadomości: "Umiejcie uzasadnić to, w co wierzycie", mówił św. Piotr do ludzi, którzy z pewnością nie kończyli liceum klasycznego (por. 1 P 3, 15).

W jaki sposób ruch staje się miejscem poznania i pogłębienia świadomości? W taki sposób, bez którego wszystkie inne skrzypią i są dwuznaczne; ten sposób nazywa się: Szkoła wspólnoty. Bez Szkoły wspólnoty - i tego, do czego dzięki niej się przywołujemy - słowo Boże, Tajemnica, pozostałyby abstrakcją, odległą sprawą, bez wpływu na teraźniejszość. Szkoła wspólnoty jest szkołą; i dlatego można ją czytać nawet dwadzieścia razy, żeby ją zrozumieć. Mówił św. Tomasz: "Jeśli wiara nie jest świadoma swoich racji, jest jakby niczym".

Czym jest Szkoła wspólnoty wyjaśniał artykuł zamieszczony w Litterae Communionis z października 1990 r. Podczas gdy w poprzednim numerze Litteraeznalazło się wprowadzenie do tegorocznej Szkoły wspólnoty. Rzeczą ważną w tym roku jest zwrócenie uwagi na drugą część książki, gdzie mowa jest o chrześcijaństwie, które jawi się w świecie jako towarzystwo (nie ma wzmianki o chrześcijaństwie jako osobistej filozofii) ludzi, rozumiejących, że to, co czują, a czego nie widzą inni, jest darem Ducha. Ludzi, którzy z tego powodu zmieniają życie; communio jest słowem określającym owo zmienione życie, zmienione nawet w drobnych szczegółach. Communio: Komunia i Wyzwolenie.

Nasze towarzystwo jest zatem miejscem pamięci, jest miejscem ruchu, ruchu ludzkiego bytu ku swemu Przeznaczeniu. Reszta to pozory ruchu, które spopiela czas, z minuty na minutę.

 

MISJA

Trzecia cecha charakterystyczna naszego towarzystwa. Zostaliśmy obdarzeni łaską tego towarzystwa: dlaczego? Panie, dlaczego akurat ja? Dlaczego my? Ze względu na misję. Żebyśmy stali się misjonarzami.

Św. Augustyn: "Moje świadectwo jest równocześnie milczące i krzykliwe. Milczy głos a krzyczy serce, ponieważ nie mówię niczego prawdziwego ludziom, o ile wcześniej nie powiedziałem tego Tobie". Nie mówię niczego prawdziwego ludziom, jeśli wcześniej, Tobie Boże, nie powiedziałem: "zbłądziłem". Misja ma swoje korzenie w moim sercu. "Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał" (por. 2 Kor 5, 14-15).

Jaki jest sposób na misje? Jedyny sposób komunikowania drugiemu odbywa się za pośrednictwem przemiany, którą już spowodowało w nas to, co mówimy innym.

To orędzie, żeby mogło się stać pełnym świadectwem, musi - jak powiedział papież na spotkaniu ruchów w Bratysławie - umieć wskazać racje własnego doświadczenia, umieć nazwać racje tego, co spotkaliśmy i co wypełnia nasze życie.

"Ruch - napisał jeden z was - może być przez długi czas zabawą. Ale w pewnym momencie przestaje nią być. Kto godzi się na więź z tobą, może również wymagać i zażądać od ciebie ofiary".

Misja rodzi się w sercu, urzeczywistnia się poprzez przemianę, którą to co mówimy, już w nas spowodowało, czyni nas zdolnymi i gorliwymi, chętnymi do ukazywania racji tego, co w nas się wydarzyło i jest gotowa do ofiary.

Trafnie streszcza to jedno zdanie Pasoliniego: "Jeśli ktoś cię wychował, to mógł to uczynić jedynie swoim życiem, nie słowami". Tak jak Bóg: stał się człowiekiem, przez trzydzieści lat nie przemawiał, a wychował nas umierając i zmartwychwstając.

 

ŚMIAŁOŚĆ

Nasze życie jest zadaniem. Ze względu na to zadanie poddajemy pod osąd świat i wszechświat, ale także nas samych. Przypomniałem wcześniej zdanie św. Tomasza: "Z porywu natury, bierze się terror śmierci"; Tomasz kończy to zdanie tak: "Z porywu łaski [łaską jest Bóg, który się uobecnił: Chrystus] bierze się śmiałość (odwaga)". Śmiałość oznacza (jak przypomina nam obraz z wielkanocnego "plakatu") świadomość Przeznaczenia, celu i niespożytą energią, głębokie uczucie - uczynione ze wszystkich posiadanych energii - wobec niego. Życie jako zadanie jest życiem, w którym nad terrorem śmierci, jak również nad upokorzeniem z powodu naszego błędu, tryumfuje pamięć Łaski.

 

tłum. ks. Joachim Waloszek

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją