Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2005 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2005 (wrzesień / październik)

Społeczeństwo. Meeting 2005

Dziecko Boga

Redaktor naczelny L`Osservatore Romano, Mario Agnes wspomina Jana Pawła II

Julián Carrón, Mario Agnes


Julian Carrón: „Przyjaciele  służmy Chrystusowi w tym wielkim człowieku całą naszą egzystencją”. Słowa te ks. Giussani napisał do członków całego Ruchu po pierwszej audiencji prywatnej u Jana Pawła II. Był to rok 1979. Od tamtego czasu zawsze nam wskazywał człowieczeństwo Ojca Świętego, w słowach i gestach, które naznaczyły cały jego pontyfikat aż do dnia śmierci, prosząc abyśmy go naśladowali i jemu służyli. Kiedy ukazała się pierwsza encyklika ks. Giussani chciał. Aby wszystkie grupy CL w świecie poświęciły czas Szkoły Wspólnoty, cotygodniowego momentu katechezy, na systematyczny studium Redemptor hominis, przyjmując jako zdanie, które stało się programem całego pontyfikatu „Odkupiciel człowieka Jezus Chrystus jako centrum wszechświata i historii”. A zatem naśladowanie Papieża i służenie mu, szczególnie od momentu, kiedy na audiencji z okazji trzydziestolecia Ruchu w 1984 r. powierzył Ruchowi posłanie misyjne słowami „Idźcie na cały świat i nieście prawdę, piękno i pokój, które łączą się w Jezusie Odkupicielu”. W Janie Pawle II chrześcijaństwo ukazuje się światu jako droga do szczęścia człowieka. Wobec wszystkich nihilizmów i sceptycyzmów Jan Paweł II wykrzyczał zwycięstwo Chrystusa jako wydarzenie obecne we wspólnocie Kościoła. W jaki sposób o tym krzyczał? Poprzez swoje nadzwyczajne świadectwo. Zobaczyliśmy na własne oczy, co znaczy, ze cała osoba jest objęta obecnością Chrystusa. Jaki poziom osiąga człowiek, kiedy uczyni jak proponował Papież w pierwszych dniach swego pontyfikatu i otworzy drzwi Chrystusowi. Widzieliśmy z bliska i nauczyliśmy się, jak napisał ks. Giussani z okazji dwudziestopięciolecia pontyfikatu Jana Pawła II, że dążeniem chrześcijaństwa jest naprawdę zrealizowanie człowieczeństwa. Dlatego stanowi ono drogę do szczęścia i spełnienia się człowieka. On, Jan Paweł II utożsamił się z Chrystusem, stał się jedno z Chrystusem, dobrym Pasterzem, kochającym swoje owce, jak powiedział kard. Ratzinger w homilii podczas pogrzebu Ojca Świętego. Za oficjalne, papieskie uznanie naszego Bractwa Comunione e Liberazione i Stowarzyszenia Memores Domini mamy wobec Jana Pawła II niemożliwy do spłacenia dług. Okazywane nam ojcostwo naznaczyło na zawsze naszą historię. Dzięki niemu Kościół pobłogosławił zapoczątkowaną przez ks. Giussaniego próbę życia chrześcijańskiego, uznając ją za drogę do realizacji przeznaczenia. W pamiętnym liście napisanym do ks. Giussaniego z okazji dwudziestolecia Bractwa Papież zawarł następujące słowa „Chciał ksiądz wskazać nie jakąś drogę, ale tę drogę. Droga jest Chrystus”. Wszyscy odebraliśmy to zdanie jako wezwanie do bezgranicznej odpowiedzialności, do dawania świadectwa, ze wiara spełnia człowieka, czyni człowieka naprawdę człowiekiem. Świadectwo takie jest możliwe, gdyż pomimo kruchości, spowodowanej konsekwencjami grzechu, nasze człowieczeństwo jest silne dzięki obecności Chrystusa. Teraz, ci dwaj najwięksi przyjaciele spotkali się w wieczności, ks. Giussani, głoszący Chrystusa jako nadzieję życia i Jan Paweł II, który podtrzymywał naszą nadzieję w wierności misterium Wcielenia, kontynuowanym w Kościele. Oni z nieba mogą wyprosić dla nas gorączkę życia, jaką sami płonęli, tak abyśmy byli coraz mniej niegodni ich dziedzictwa.

 

Mario Agnes: najdrożsi, dopiero się zobaczyliśmy, ale z niektórymi osobami można zaprzyjaźnić się niemal natychmiast. Dziękuję za życzliwe i gorące zaproszenie do przewodniczenia temu spotkaniu. Przyjąłem je jako przyjaciel i cieszę się przebywaniem wśród przyjaciół, co dotyczy nie tylko tego momentu. Posiadam list ks. Giussaniego, który zachowuję jako swego rodzaju relikwię. Przechowuję go wśród dokumentów, mogących ukazać wielkość jego osoby, wielkość jako człowieka i pokorę księdza. List ten potwierdza moje poczucie bycia przyjacielem wśród przyjaciół, dlatego nie chcę zatrzymać go dla siebie, ale pragnę zaprezentować jego treść również wam: „15 kwietnia 1996 roku. Profesorze, w rozproszonym i niejednokrotnie zniechęconym tłumie, poruszającym się jednakże po tej samej drodze, którą i ja przemierzam, doświadczyłem zaskakującego daru Ducha w postawie kogoś, kto jest przede mną ukazując, ze może cieszyć się przyjaźnią Chrystusa. Dziękuję. Ks. L. Giussani”. Wypowiedź ta ma wartość jako pewna wewnętrzna prezentacja, ukazanie stanu ducha, z jakim jestem teraz z wami. Nie przybyliśmy tutaj, aby wymyślać postać Jana Pawła II czy kontynuować plan bycia bohaterami na miejscu Papieża. Jesteśmy, bo chcemy powiedzieć, że go cenimy, ze kochaliśmy i nadal kochamy.

2 kwietnia 2005 r. następuje trudne do wyrażenia wydarzenie, triumf życia, triumf obecności, która przez ponad dwadzieścia sześć lat była pośród nas, umożliwiając doświadczenie niemal dotykania bożego serca [...], przyciągając wszystkich do siebie. Te otwarte szeroko oczy i przyjmujące spojrzenie, 2 kwietnia rano mówiły do mnie, wchodziły w serce, a podczas gdy całowałem ciepłą i drogą rękę, również ona, gestem błogosławieństwa, próbowała mi coś przekazać, w nadludzkim, tajemniczym wysiłku. Te oczy pozostaną na zawsze w moim sercu. Po kilku godzinach zdarzenie się dopełniło. Dziecko Boga, w ten sposób go nazywam, dziecko Boga, które zawsze pozwalało prowadzić się bożej woli, jest teraz w objęciach Ojca. Tak dziecko Boga i wielki człowiek historii, oto, kim pozostaje. Przez 27 lat działa się ta droga, pisany był ten list, podróżnik oddający siebie samego każdemu synowi Boga.

[...] Jego pontyfikat, jest jak doręczony list. On jest listem! Pozostawia siebie naprzeciw oczekiwań i nadziei ludzi i narodów, oddaje siebie w Imię Chrystusa. W Jego Imię ogłasza i zarazem wymaga szacunku dla godności i wolności każdego człowieka i narodu. W jaki sposób to czyni? Czyni to z biblijna odwagą – trzeba to wyraźnie powiedzieć! Wiele razy mówiono: „Wielki Ojciec”, ale w głębi, w jego wnętrzu była ta owa biblijna zuchwałość, to znaczy odwaga prawdy.

[...] Odwagą życia w prawdzie jest właśnie otwarcie na oścież drzwi Chrystusowi. O to prosił Papież pamiętnego 22 października 1978 r. Swoją prośbę kierował przede wszystkim do młodych. Wzywał do otwarcia na oścież drzwi Chrystusowi, ale w tym wezwaniu zawarta była prośba o odwagę prawdy. Sam ukazywał, co znaczy takie bycie zuchwałym.

[...] I oto właśnie on, „oto żebrak przed nami”. Napisałem to wielkimi literami Stróż i Żebrak – powoli... Zatrzymam się na tym stwierdzeniu. Mówiliśmy już o krokach. Były to posunięcia wolne, ale pewne, kroki potwierdzające całą pewność bycia przewodnikiem, zachował tę pewność aż do ostatnich chwil. Jeśli mógłbym powiedzieć wam wszystko... Mogę was zapewnić, że również w ostatnich dniach przed 2 kwietnia miał pewność bycia przewodnikiem. Był przewodnikiem, świadomym, że jest powołanym do bycia przewodnikiem.

[...] Mamy wiele obrazów! Na jednym z nich widoczna jest krew na Placu św. Piotra. Tak, to prawda, Papież został zraniony. To jego krew. Krew męczennika. Moim zdaniem autentycznego męczennika, gdyż fakt, że nie zmarł nie oznacza, że nie jest męczennikiem. Wyobraźcie sobie, stało się to w 1981 r., a zatem uderzono w niego, kiedy znajdował się w pełni swej fizycznej żywotności. Nie zapomnimy tego, jak powiedziałem już wcześniej, a teraz powtarzam przede wszystkim wobec młodych i najmłodszych, ale też starszym, aby pamiętać o tym wydarzeniu w życiu Papieża, aby nie zapominać, że Jan Paweł II padł ofiarą zamachu. Nie ośmieliłem się nigdy mówić o tej sprawie. Ten kamień, kamień na Placu św. Piotra, na który upadł, gdzie wylała się jego krew – właściwie to nie jeden kamień, ale wiele – jest dokumentem historycznym, ponieważ wiemy dokładnie gdzie się to dokonało.

Inny obraz. Nigdy nie przerywana codzienna rozmowa z Jezusem w Eucharystii. Nigdy nie przerywana. Klękał na klęczniku w kaplicy, pochylając się zwracał oczy w kierunku tabernakulum i modlił się, mówił. Nie znając języka polskiego, nie rozumiałem wypowiadanych słów, lecz rozumiałem, że był on jedno ze swoim Panem, to go napełniało.

[...] Miałem szczęście, jeśli można tak powiedzieć, otrzymałem wielki dar, kiedy kończąc jedną z rozmów powiedział : „Idziemy na Różaniec, może chciałby pan pójść z nami?” Byłem zaskoczony. Uczestniczyłem w momencie najwyższego czuwania nad miastem. „Popatrzmy – przerywał niekiedy Różaniec, między jedną a drugą Tajemnicą i rozpoczynając od Watykanu wymieniał – popatrzmy tam, tam!” Obejmował w modlitwie wszystko.

W pewnym momencie pozostałem jak skamieniały, kiedy powiedział: „Tam, w tym budynku jest również pana mieszkanie”. Zostałem jak oniemiały. Potem podniósł wzrok w kierunku Rzymu i widział wszystko, i mówił mi wszystko. „Ja lepiej znam Rzym...” powiedział.

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją