Ślady
>
Archiwum
>
1992
>
Biuletyn (10) wrzesień
|
||
Ślady, numer 4 / 1992 (Biuletyn (10) wrzesień) Teksty ks. Giussaniego Dzieła rodzą się wówczas gdy ktoś ma odwagę powiedzieć "ja" ks. Luigi Giussani Jestem Wam wdzięczny i zobowiązany za to, że pozwalacie mi – nawet jeśli tylko przez krótką chwilę – zatrzymać się wśród owoców owej wielkiej Obecności, w której to, co najbardziej leży mi na sercu, tzn. świadectwo Chrystusowi i afirmacja ludzkiej i historycznej wartości Kościoła, znajduje tak bogato przedstawione na przykładach uczestnictwa i działań, które na zimno trudno sobie wyobrazić. Przede wszystkich chciałbym Wam powiedzieć z czego szczególnie jestem zadowolony: oddaję Wam cześć i dziękuję za Wasze zaangażowanie. Przypominam sobie pewne zdanie Kierkegaarda, który mówił, że wartości pozostają abstrakcyjne jak długo ktoś nie ma odwagi powiedzieć „ja”. Dzieła rodzą się tylko wtedy, gdy ktoś ma odwagę powiedzieć „ja”. Wy mieliście odwagę powiedzenia „ja” i w jakiś sposób, zgodnie z przeróżnymi okolicznościami zaryzykowaliście. Przychodzi mi także na myśl zdanie innego filozofa – Nietzschego, który atakując chrześcijan, głosił, że nawet cnoty chrześcijan są czymś bardzo skromnym, ponieważ oni – podobnie jak wszyscy inni – nie robią nic więcej ponad szukanie własnej wygody. Nikt z was, tymczasem, aby móc stworzyć jakieś dzieło, nie kierował się regułą własnej wygody; jakiegokolwiek typu dzieło stworzyliście, nie ulegliście chęci szukania wygodnictwa.
WOLNOŚĆ
POTRZEBY Wolność jest wymogiem, pragnieniem, dążeniem ku nieskończoności. Lecz nieskończoność, to nieskończone przeznaczenie, jakie jest w nas, realizuje się poprzez codzienne potrzeby, które artykułują i konkretyzują nasze pragnienia. Potrzeby codzienne pobudzają nas do kroków ku nieskończoności. Potrzeba jakiejś konkretnej rzeczy jest sposobem, w jaki przeznaczenie, nieskończoność nas dotyka i my odpowiadamy pragnieniem tej konkretnej rzeczy; ta zaś reakcja – jeśli jest podejmowana przez „ja” zaangażowane i bez przesadnej skromności, nie szukające własnej wygody – podejmuje oczywiście owo pragnienie z pewną systematycznością. To jest początek dzieła: próba systematycznego odpowiadania na jakąś potrzebę, która z natarczywością – w danej godzinie, w danym dniu – jawi się w naszym życiu.
RAZEM Lecz tak, jak nie można się samemu urodzić, jak nie można samotnie żyć, tak samo nie można odpowiedzieć na własną potrzebę – jaka by ona nie była, nawet taka, która wydaje się być jak najbardziej osobista – nie można na nią odpowiedzieć inaczej, jak tylko w jakimś towarzystwie, z pomocą jakiegoś towarzystwa. Samotnie nie da się stawić czoła żadnej potrzebie z taką systematycznością, jakiej wymaga kompleksowość naszego życia. W jakikolwiek sposób można by pojmować realizację tego czynnika, konieczność pewnego towarzystwa jest czymś fundamentalnym dla udzielenia odpowiedzi na każdą potrzebę. Działanie, które tworzy dzieło jest ze swej natury ukierunkowane na udzielenie odpowiedzi na potrzebę osoby, stąd też jest, oczywiście, ukierunkowane na skuteczność, a nadto jest nastawione na walkę ze wszystkim, co zdawałoby się ją blokować czy utrudniać. Jest czymś niesamowicie ważnym, aby praca na rzecz jakiegoś dzieła, które winno by odpowiedzieć na potrzebę jednostki, rozpoznawała z mocą ów najwyższy społeczny wymiar swej obecności w świecie, a zatem, aby rozpoznawała konieczność towarzystwa. Dlatego właśnie jesteśmy coraz bardziej przywiązani do postaci Boga, który stał się jednym z nas i stał się obecny po wszystkie czasy („Będę z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”) właśnie wewnątrz pewnego towarzystwa.
PAMIĘĆ O CHRYSTUSIE Ludzie czynniki wydarzenia (dążenie ku przeznaczeniu, zaangażowanie na rzecz jakiejś potrzeby i konieczność towarzystwa) zostają wyniesione przez nasz podziw, wspomnienie, naszą pamięć, wdzięczność za to, że żyjemy lub staramy się żyć, wobec Chrystusa. Dlatego właśnie tak żywo interesuję się waszym działaniem, waszym zaangażowaniem; osobiście nie uczestniczę w żadnym dziele – z wyjątkiem tego, jakim jest usiłowanie, aby oddać swe życie wezwaniu tej wielkiej Obecności jaka jest pośród nas – a przecież wy czujecie, że ja nie postaję na zewnątrz waszego ludzkiego trudu; reprezentuję coś żywego, coś, co nie pozostaje zewnętrzne w stosunku do waszej ludzkiej pasji, do waszego codziennego zaangażowania, waszej pracy.
PRACA I MODLITWA Praca jawi się zatem ostatecznie jako synteza relacji jaką ludzkie „ja” nawiązuje z rzeczywistością, która pobudza je, ukierunkowując ku tajemnicy, ku przeznaczeniu, tzn. ku Chrystusowi i stanowi zarazem syntezę owej podniety ze strony rzeczywistości i relację z tymi wszystkimi, którzy rozpoznają Pana, przeznaczenie, które stało się Obecnością. Zazwyczaj synteza pomiędzy tym, co ludzkie i boskie określana jest jako modlitwa. Otóż, praca jest rzeczywiście modlitwą i nie ma modlitwy, jeśli nie ma pracy, jeśli nie jest ona wyrazem pracy. I nie ma prawdziwej, w pełni świadomej pracy, jeśli – pomijając jej dynamiczne prawa i bezpośrednie cele – nie otwiera nas i nie pozwala nam przeczuwać coś więcej, to coś więcej, dzięki czemu Chrystus powiedział „ja jestem”. Stąd też praca jest rzeczywiście modlitwą, tak jak modlitwa w ścisłym sensie jest najwyższą formą wyrazową pracy.
KOCHAĆ CHRYSTUSA Życzę wam, aby niezależnie od stanu ducha z jakim przybyliście, od problemów, w jakie jesteście uwikłani, niezależnie od wiary jaką posiadacie czy oschłości w jakiej się znajdujecie – łaska Boga, tajemnica, która stworzyła świat, która dała wam życie i która czeka na was u jego kresu, wypełniła obietnicę stanowiącą konsystencję waszego ludzkiego serca. Życzę wam, aby łaska Boża pozwoliła wam kochać Chrystusa, kochać Go w tym ciele, które On sam wybrał, by pozostać z nami. Ciałem, która On wybrał, aby z nami pozostać jest towarzystwo ludzki, które Go rozpoznaje i przyjmuje całym sobą, bez półśrodków, w rzeczywistości, którą ono musi żyć na co dzień, ponieważ zamysł tajemnicy objawia się poprzez codzienna rzeczywistość, poprzez rzeczywistość, która jest codzienną podnietą. Tak samo my, podążając za tym ciągłym poszukiwaniem miłości do Chrystusa – wraz z upływem czasu – stajemy się prawdziwie wielcy, dojrzalsi i mądrzejsi; to zaś jest czystym przeciwieństwem oschłego cynizmu, oskarżającej zarozumiałości czy despotyzmu bez jakiejkolwiek dyskusji, które opanowują środowiska, w których żyjemy i które z goryczą musimy znosić za sprawą wszelkiego rodzaju środków masowego przekazu. My wszakże czujemy się ludźmi wolnymi nawet pośród owej nie-cywilizacji i owego, tak chytrze prezentującego się barbarzyństwa. tłum. Krystyna Borowczyk
|