Ślady
>
Archiwum
>
1992
>
Biuletyn (8-9) maj / lipiec
|
||
Ślady, numer 3 / 1992 (Biuletyn (8-9) maj / lipiec) Świadectwo „U Boga nie ma nic niemożliwego” Jan Adamowicz 28 marca 1992 roku to dzień, który w historii mojego życia powinien na zawsze pozostać wydarzeniem pozwalającym jeszcze bardziej pokochać i pójść za Chrystusem, przynależąc do doświadczenia ruchu „Komunia i Wyzwolenie”. To, co stało się dotychczas w moim życiu nie było nigdy nawet marzeniem, nie mieściło się też w żadnych życiowych planach. Wszystko natomiast ma swój początek w tamtym pierwszym spotkaniu, kiedy dotarła do mnie propozycja przeżywania wiary w sposób bardzo konkretnie znaczący dla całego życia. Propozycja ta była tajemnicą, ale zarazem wielką obietnicą życia pełnego smaku, nowości i piękna. Jedynym warunkiem była wolna decyzja pójścia za osobą rzec którą ta obietnica się objawiła. Tą osobą był i jest stale mój brat ksiądz Ole. Wokół niego spotkałem innych, zaproszonych podobnie jak ja. Bardzo szybko Pan Bóg postawił na drodze naszego wspólnego życia dzieci, te najbardziej opuszczone i biedne, niekochane przez nikogo. Przyjęliśmy je do naszego towarzystwa i odtąd szliśmy już razem. Historia tej drogi jest bardzo bogata, choć bardzo też i zwyczajna. Nic specjalnego nie robiliśmy prócz troski, by być ze sobą razem, współdzieląc swój los coraz większej komunii. Pomimo, że nas dorosłych było niewielu, nie martwiliśmy się, gdy dołączały do nas coraz to nowe dzieci, gdy spotkaliśmy się często z problemami przerastający i nasze umiejętności i możliwości. Te nowe osoby, wszystkie ich i nasze problemy włączaliśmy w przeżywanie doświadczenie komunii wierząc coraz bardziej, że Ten, który zapewnił w niej swoją obecność wskaże nam drogę. Pamiętam, kiedy zrodził się we mnie pomysł powołania pewnej struktury, by bardziej budować i służyć komunii. Pamiętam, kiedy w gronie zaledwie kilku osób razem z księdzem Olkiem wybraliśmy nazwę „UT UNUM SINT”. Pamiętam, kiedy tylko z Wojtkiem decydowaliśmy się przyjąć od jednej z fabryk świdnickich ogromną salę i dwa mniejsze pomieszczenia na miejsce naszych spotkać z dziećmi, pomimo, że wielu naszych przyjaciół mówiło: „to jest ponad nasze możliwości”. Ważne było jedno – to co mówił Olek i kogo wskazywał, by go prosić o osąd. Dzięki jego wskazaniom dzieło nasze znalazło swój punkt odniesienia w osobie ś.p. księdza Zdzisława Seremaka, ś.p. księdza Francesco Ricciego, Giorgio Vittadiniego, w osobie ks. Biskupa Józefa Pazdura z Wrocławia. Rok temu wraz z moją żoną Anną podjęliśmy decyzję przyjęcia do naszej rodziny (mamy czworo dzieci) kilkoro osieroconych, które od lat włączone były w naszą historię doświadczenia w Ruchu a przebywały w Państwowych Domach Dziecka. Bez wielkich wysiłków z naszej strony Pan Bóg sprawił, że Fundacja otrzymała od władz miasta Świdnicy duży dom z przeznaczeniem na realizację naszego zamierzenie. Znowu stanęliśmy przed faktem, który po ludzku przerastał nasze możliwości i siły. Natychmiast jednak pojawiło się wokół nas wielu przyjaciół z ruchu w Polsce, Włoszech i Niemczech. Ponieważ dzieło rosło, tym bardziej potrzebowaliśmy jasnego osądu ze strony centrum ruchu, reprezentowanego w tej sprawie przez osobą Giorgio Vittadiniego Przy każdym moim pobycie we Włoszech zabiegałem przynajmniej o moment spotkania właśnie z nim. Zawsze znajdował dla mnie chwilę czasu i jasno wskazywał kierunek drogi. Na miejscu Olek towarzyszył nam stale we wszystkim. We wrześniu 1991 r. remont domu był już na tyle zaawansowany, że można było w nim zamieszkać wraz z dwójką nowych dzieci, Jolą i Mariuszem dla których staliśmy się mamą i tatą, a więc rodziną. Od początku marca tego roku również i dla dziesięcioletniej Krysi. O wszystkich naszych poczynaniach opowiadaliśmy też Księdzu Biskupowi Józefowi Pazdurowi, który podczas jednego ze spotkań obiecał przyjechać specjalnie do nas, by poświęcić om Fundacji i błogosławić całemu dziełu. Było to dla nas wszystkich cudownym spełnieniem się tej obietnicy piękna i nowego smaku życia, zawartej w tym pierwszym spotkaniu. Chciałem bardzo, by w tym niezwykłym momencie towarzyszył nam również Giorgio. Podczas jednego z naszych spotkani w Mediolanie w grudniu 1991r. zaprosiłem go, nie bardzo wierząc, że jego zaangażowanie w dzieła całego ruchu w świecie, pozwoli mu znaleźć czas na przyjazd do Świdnicy. A jednak i to pragnienie stało się faktem. 27 marca tego roku wraz z Olkiem i całą diakonią ruchu w Polsce mogłem powitać go, wraz z Michele Faldim w progach Domu Fundacji – naszego wspólnego Domu. W ich osobach widziałem i przeżywałem obecność samego Księdza Giussaniego. Całemu wieczornemu spotkaniu naszej diakonii, przeżywanemu w towarzystwie Giorgio i Michele, towarzyszyło mi jedno – wdzięczność za dar spotkania z Ruchem, wdzięczność za możliwość rozpoznania konkretnej obecności Chrystusa w moim życiu, Chrystusa, który nigdy mnie nie opuszcza, zawsze mi towarzyszy. Obecność przyjaciół z Mediolanu, Pescary, Heidelbergu, pamięć o nieobecnym księdzu Giannim z Brugherio, który przez kilkanaście lat towarzyszył mi w drodze mojego dojrzewania do spotkania z ruchem, wskazywała na wielkość i powszechność doświadczenia w jakim uczestniczę. Następnego dnia, 28 marca, oczekiwaliśmy na przyjazd Księdza Biskupa. Pogoda była brzydka, padał śnieg, ale w naszych sercach panowała niezmierna radość. Przed godziną dwunastą zeszli się wszyscy nasi przyjaciele z Ruchu w Świdnicy, przyszła Danusia z dużą grupą dzieci, przychodzących codziennie do „Oratorium” naszej Fundacji. Śpiewem przywitaliśmy Księdza Biskupa. Dla nikogo nie zabrakło miejsca w domu, kiedy prosiliśmy Go o błogosławieństwo i poświęcenie „ wszystkich kątów”, a potem zasiedliśmy do wspólnego stołu na obiad. W czasie poświęcenia Ksiądz Biskup powiedział: „Życzę, aby w tym domu panowała atmosfera chleba, to znaczy dobroci, ale i soli, czyli mądrości, czyli mądrej dobroci i żeby z tego domu wychodzili potem ludzie dobrzy i mądrzy”. Po obiedzie, w przyjacielskim kręgu Ksiądz Biskup z wielkim zainteresowaniem słuchał historii naszej przyjaźni. Luigi z Pescary opowiadał jak zrodziła się inicjatywa organizowania wakacji we Włoszech dla naszych dzieci, Anette z Hilderbergu mówiła o początkach i całym bogactwie naszych wspólnych doświadczeń, Angelo z Mediolanu, o konkrecie udzielania natychmiastowej pomocy dziecku poprzez umożliwienie operacji serca w szpitalu w Bergamo itd. To wszystko, co często wydaje się niemożliwe w oczach świata, jest możliwe do podjęcia wyłącznie w doświadczeniu przeżywanej Komunii ludzi wierzących, w doświadczeniu ruchu, w doświadczeniu Kościoła jako obecności Chrystusa „ tu i teraz”. Podczas spotkania w tym samym dniu w „Oratorium’ Fundacji Ksiądz Biskup patrząc na dziewczynkę trzymającą w rękach swoją młodszą siostrzyczkę, powiedział : „Jak patrzę a tę dziewczynkę, trzymającą małe dziecko, to widzę, że Pan Jezus kocha to maleństwo przez niewiele większą dziewczynkę. Bo Bóg jest na co dzień”. Właśnie poprzez te ręce trzymające dziecko, poprzez inne ręce podające chleb głodnym, ubierające nagich, poprzez słowa pociechy ale i napomnienia, poprzez konkret towarzystw w codziennym życiu, miłość i obecność Boga staje się faktem możliwym do spotkania i rozpoznania. To właśnie znaczy, że Słowo stało się Ciałem. Po spotkaniu w „Oratorium” wszyscy uczestniczyliśmy w Eucharystii koncelebrowanej pod przewodnictwem Księdza Biskupa. W czasie homilii Ksiądz Biskup powiedział: „Tu w Świdnicy przeżywaliśmy to „Unum” to „Jedno” dla tych, którym zabrakło osobistego domu rodzinnego, ciepła, pogłaskania ręką matki, ojca. Znaleźli się wujkowie, ciocie, rodzice i stworzyli taki rodzinny dom”. I mówił dalej: „Chciałem z tego miejsca podziękować i gospodarzom tego miasta, że znaleźli miejsce, żeby przyjąć ten piękny ruch „Comunione e Liberazione”, ruch jedności, ruch tego „Unum” dla, nie przeciw, ruch, który ma nas wyzwolić „Liberazione”. Od czego? Od egoizmu, egocentryzmu, od zapatrzenia się tylko w siebie. Ma nas nauczyć jak widzieć drugiego człowieka. Wyrażam słowo uznania i wdzięczności Polakom, którzy są gospodarzami tego miasta, że wśród wielu potrzeb, które się spiętrzyły w całej naszej ojczyźnie, nie oddalili miejsca dla tego pięknego ruchu. Jego istnienie, jego dzisiaj pobłogosławienie, poświęcenie, niech będzie znakiem, dobrą wizytówką tego miasta, jego gospodarzy i ludzi, który w tym mieście przyznają się do Chrystusa, Chrystusowej Ewangelii”. Po Mszy świętej, dziękując wszystkim Ksiądz Olek powiedział: „Jesteśmy niezmiernie wzruszeni wielką pokorą Księdza Biskupa, pokorą która pozwala Księdzu Biskupowi patrzeć na dziejące się w bardzo kruchym znaku, jakim jest nasza wspólnota, wydarzenie Chrystusa. I to jest dla nas coś, co w sposób bardzo istotny pozwala iść za. Fundacja „Ut Unum Sint’, która wyrasta z doświadczenia ruchu jest jakby znakiem przynoszącym nam wciąż nową nadzieją, że Chrystus chce i może, i posługuje się tym skromnym znakiem jakim jesteśmy. Zapraszam wszystkich, poczynając od Księdza Biskupa, którego zapraszać nie trzeba, poprzez kapłanów i poprzez wszystkich, którzy tutaj są: patrzcie, patrzcie, patrzcie na ten znak skromny, kruchy, slaby bo w nim żyje wydarzenie, któremu na imię Chrystus, żyje Słowo Wcielone”. Wieczorem kontynuowaliśmy nasze niezwykłe spotkanie w Domu Fundacji. Dziękowałem Olkowi za ten pierwszy moment spotkania z nim, który pozwala nam widzieć cuda jakie Pan uczynił. Przed swoim wyjazdem przypomniał on nam pierwsze wakacje z dziećmi w Krzeszowie, kiedy wraz z Księdzem Zdzisławem Seremakiem powiedział: „Tu narodziła się wasza wspólnota”. Powiedział też na koniec, że „to doświadczenie ma ogromne znaczenie dla ruchu w całej Polsce”. Pozostaje nam więc „prosić i iść za”, by mogły się w naszym życiu objawić cuda Bożej obecności, przemieniające życie każdego z nas. |