Ślady
>
Archiwum
>
1992
>
Biuletyn (7) marzec
|
||
Ślady, numer 2 / 1992 (Biuletyn (7) marzec) Ĺťycie CL w Polsce PrzyjaźŠz dzieÄmi z lubelskiego domu dziecka Historia naszej przyjaĹşni zaczÄĹa siÄ doĹÄ prosto. IstniaĹa potrzeba, my jÄ dostrzegliĹmy. ks. Adam Skreczko Trzej ksiÄĹźa studiujÄ cy na KUL-u pedagogikÄ wraz z kilkoma osobami z roku zaczÄli odwiedzaÄ dzieci w jednym z lubelskich DomĂłw Dziecka. ChcieliĹmy te dzieci nauczyÄ czegoĹ o Bogu, bo nie uczÄszczaĹy na katechezÄ. PoczÄ tki byĹy trudne, bo pani dyrektor niechÄtnie widziaĹa ksiÄĹźy w placĂłwce Ĺwieckiej, jak to ciÄ gle podkreĹlaĹa. ZaproponowaliĹmy wiÄc dzieciom spotkania u siĂłstr w pobliĹźu. W ten sposĂłb zaczÄliĹmy regularnÄ katechezÄ i przygotowanie do sakramentĂłw Ĺw. Dzieci przychodziĹo coraz wiÄcej. ZaczÄliĹmy dostrzegaÄ rĂłwnieĹź inne ich potrzeby: trzeba byĹo im pomĂłc w nauce, nieraz znieĹÄ ubranie, pĂłjĹÄ z nimi na niedzielnÄ mszÄ Ĺw. zaangaĹźowaĹo siÄ wtedy wiÄcej uczestnikĂłw ruchu Komunia i Wyzwolenie. Kontakt z dzieÄmi stawaĹ siÄ coraz bardziej angaĹźujÄ cy dla obu stron. Podczas mini przyjÄcia z okazji I Komunii Ĺw., gdzie najlepszym prezentem byĹ róşaniec wĹasnorÄcznie przygotowany przez siostry, zauwaĹźyliĹmy, Ĺźe dzieci wolÄ bardziej przebywaÄ z nami niĹź ze swoimi rodzicami (wiÄkszoĹÄ dzieci to sieroty spoĹeczne). WzruszajÄ cy byĹ teĹź zawsze ĹwiÄty MikoĹaj z fantazja przygotowywany przez ks. Tadeusza. ZaproponowaliĹmy dzieciom wspĂłlne spÄdzenie dwutygodniowych wakacji, jako kontynuacje pracy rocznej. Tak siÄ zaczÄĹa nasza przygoda w Nawsiu, w maĹej galicyjskiej miejscowoĹci leĹźÄ cej wĹrĂłd wÄ wozĂłw i lasĂłw. Zaciszne gospodarstwo pana Marii i JĂłzefa TraciakĂłw, ktĂłrzy sami nie majÄ dzieci, jest juĹź od 6 lat miejscem, gdzie gromadzi siÄ w sumie ponad 40 osĂłb na pĂłĹmiesiÄczne wakacje. Na przyjazd do Nawsia czeka siÄ caĹy rok. Niesamowity jest widok dzieci w chwili przyjazdu. Musza koniecznie obiec wszystkie kÄ ty: las, boisko, stary dom; wybadaÄ gdzie sÄ maliny, czereĹnie czy grzyby. Dzieci starajÄ siÄ zasĹuĹźyÄ na te wakacje w ciÄ gu roku. Zdarza siÄ tez i tak, Ĺźe uciekajÄ z domu poprawczego, czy od wĹasnych rodzicĂłw, aby choÄ kilka dni spÄdziÄ w Nawsiu. Pewnego roku utworzyli grupkÄ i chodzili ĹpiewaÄ kolÄdy ksiÄĹźom w konwikcie, aby w ten sposĂłb zarobiÄ na wakacje. Wszystko organizowane jest na zasadzie dobrej woli. DziÄki staraniom siostry Anastazji (michaelitki), siostry wĹaĹcicielki gospodarstwa oraz produktom ĹźywnoĹciowym â przysyĹanym przez przyjacióŠz ruchu Comunione e Liberazione z WĹoch, jak tez i tym, ktĂłre dostarczajÄ okoliczni gospodarze â stoĹy sÄ zawsze obficie zastawione. Mimo skromnych moĹźliwoĹci finansowych kaĹźdego roku udaje nam siÄ cos nowego zorganizowaÄ. I tak przez kilka lat samo obejĹcie paĹstwa TraciakĂłw zmieniĹo swĂłj wyglÄ d. NowoĹciÄ w tym roku byĹo doprowadzenie wody, postawienie dwĂłch duĹźych namiotĂłw i domku sĹuĹźÄ cego zwykle na przyjÄcia weselne, gdzie codziennie mieliĹmy msze Ĺw. OfiarowaliĹmy dzieciom przyjaĹşĹ, ktĂłra staĹa siÄ juĹź historiÄ bogatÄ w fakty. MoĹźna by pytaÄ o osiÄ gniÄcia, wyniki, faktyâŚ, ale czyĹź da siÄ zmierzyÄ to, co dzieje siÄ w samym czĹowieku i czyĹź to nie jest istotniejsze od caĹej otoczki zewnÄtrznej? KrĂłtko sprĂłbuje wyraziÄ, co mnie osobiĹcie âporuszaâ do bycia z tymi dzieÄmi i czego nauczyĹem siÄ w tym kontakcie. Jestem przekonany, Ĺźe byĹoby to dla mnie trudne, albo wrÄcz niemoĹźliwe, utrzymywanie twĂłrczego kontaktu z tymi dzieÄmi, gdyby nie nasza przyjaźŠw ruchu Komunia i Wyzwolenie. To towarzystwo jest miejscem, gdzie ciÄ gle na nowo odnajduje i utwierdzam siÄ w prawdzie, Ĺźe jedynym wĹaĹciwym motywem mojego dziaĹania i Ĺźycia jest Jezus Chrystus. Po pewnym czasie nawet najszlachetniejszych zrywĂłw mÄczymy siÄ i idziemy za nowymi propozycjami. Trwam w przyjaĹşni i daje, bo sam otrzymaĹem tak wiele, wszystko. Kocham, bo jestem kochany. Moja miĹoĹÄ musi byÄ bezwarunkowa, bo taka miĹoĹciÄ jestem miĹowany przez Boga Ojca w Jezusie. ĹwiadomoĹÄ tego odnawiana w Ruchu pozwala mi przyjÄ Ä i ukochaÄ kaĹźde dziecko i kaĹźdego czĹowieka i trwaÄ w tej miĹoĹci, co jest moĹźe jeszcze trudniejsze. âMoĹźna ĹźyÄ inaczej i piÄkniejâ, jak stwierdziĹo jedno dziecko na wakacjach. MoĹźna i trzeba⌠Rzym, paĹşdziernik 1991
|