Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1996 > Biuletyn (28) styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 1996 (Biuletyn (28) styczeń / luty)

Teksty ks. Giussaniego

My i polityka

Tekst jest wystąpieniem ks. Prałata Luigi Giussaniego, założyciela Comunione e Liberazione, na zgromadzeniu Demokracji Chrześcijańskiej w regionie Lombardia (Włochy), jakie odbyło się w dniach 6-7 II 1987 roku.

Luigi Giussani


Polityka stanowiąc najpełniejsza postać kultury, musi za swą podstawową troskę uznać troskę o człowieka. W swoim przemówieniu w UNESCO (1982 rok) Papież przypomniał: „Kultura sytuuje się zawsze w tej podstawowej i koniecznej relacji do tego, kim jest człowiek”.

Najbardziej zatem interesującą sprawą jest to, że człowiek w rzeczywistości swojego „ja” jest jednością. W dalszej części swojego przemówienia Papież powiedział: „Trzeba zawsze w kulturze brać pod uwagę (uwzględniać) całego człowieka, w całej prawdzie jego duchowo-cielesnej podmiotowości. Nie należy przeciwstawiać kulturze – systemowi autentycznie ludzkiemu, tej wspaniałej syntezie ducha i ciała – podziałów i pełnych uprzedzeń oporów”.

Co zatem determinuje, co nadaje kształt owej jedności człowieka, owemu „ja”? Jest ono tym dynamicznym elementem, które przez pytania, podstawowe wymogi, dzięki którym się wyraża, wpływa na osobisty i społeczny obraz człowieka. Mówiąc krótko, zmysłem religijnym nazywam ów dynamiczny element, który przez podstawowe wymogi, przez które się wyraża, wpływa na osobisty i społeczny oraz człowieka; kształtem jedności człowieka jest zmysł religijny. Powiedziałem, że ten elementarny czynnik wyraża się w człowieku poprzez pytania, wymogi, osobiste i społeczne żądania. Odwołuję się do siedemnastego rozdziału Dziejów Apostolskich, w którym to św. Paweł wspomina o wielkim i niepowstrzymanym ruchu ludów w poszukiwaniu Boga. Zmysł religijny objawia się zatem jako korzeń, z którego wyrastają wartości: jakaś wartość, ostatecznie, jak mi się zdaje, trwa dzięki perspektywie relacji zachodzącej pomiędzy czymś przygodnym a pełnią, absolutem. Odpowiedzialność człowieka, dzięki wszelkiego typu żądaniom, które wynikają ze zderzenia z rzeczywistością, angażuje się w odpowiedź na pytania, które zmysł religijny, bądź mówiąc biblijne „serce”, wyraża.

Sprawa druga. W zaangażowaniu się tego rodzaju odpowiedzialności w obliczu wartości człowiek uzależniony jest od władzy. Przez władzę rozumiem to co Romano Guardini w swojej książce poświęconej władzy określał jako wyznaczenie celu wspólnego oraz takie organizowanie rzeczy, aby ten cel osiągnąć.

Władza zatem, albo określona jest przez wolę służenia stworzeniu Bożemu w jego dynamicznym rozwoju, tzn. przez służbę człowiekowi, kulturze i praktyce, która z niej wypływa albo władza zmierzać będzie ku redukowaniu ludzkiej rzeczywistości do jej własnych celów, i w ten sposób Państwo jako źródło wszystkich praw redukuje człowieka do „kawałka materii lub do anonimowego obywatela miasta ziemskiego”, tak jak zostało to opisane w Gaudium et spes.

W trzecim aspekcie chcę z naciskiem wskazać na pewną nieszczęsną możliwość, o której wspomniałem powyżej. Jeśli władza zmierza wyłącznie ku realizacji swojego celu, będzie ona usiłowała zawładnąć także pragnieniami człowieka. Pragnienie bowiem jest tym znakiem wolności, ponieważ otwiera przestrzeń kategorii możliwości, podczas gdy problemem władzy rozumianym tak, jak ją wyżej opisałem, jest to, aby zapewnić sobie maksimum zgody ze strony masy coraz bardziej zdeterminowanej w jej wymogach. W ten sposób pragnienia człowieka, a zatem i wartości, zostają w zasadniczy sposób zredukowane. Owa redukcja pragnień człowieka, wymogów człowieka, a zatem i wartości, dokonywana jest bardzo systematycznie. W ten sposób mass media i system szkolny stają się narzędziami w celu upartego wprowadzania pewnych określonych pragnień oraz zniekształcania lub usuwania innych.

W encyklice Dives in misericordia Papież zauważa: „Tragedią naszych czasów jest utrata wolności sumienia ze strony całych narodów, osiągnięta za pomocą cynicznego korzystania ze środków komunikacji społecznej ze strony tych, którzy posiadają władzę”.

Sprawa czwarta: jaka konsekwencja z tego wypływa? Panorama życia społecznego staje się coraz bardziej jednolita, szara (pomyślmy o wielkiej „homologacji”, o której mówił Pasolini), tak iż sytuację tę da się opisać za pomocą następującej formuły (stosuję ją niekiedy w rozmowie z młodzieżą): trzeba uważać, aby W (=władza) nie była wprost proporcjonalna do N (=niemożności), wtedy bowiem władza stałaby się przemocą wobec występującej niemożności, w stosunku do tego właśnie, co nazwałem systematyczną redukcją pragnień, wymogów i wartości.

Pozwolę sobie zacytować fragment wywiadu, jaki czasopismo „Altra Europa” przeprowadziło z wielkim filozofem czeskim Vaclavem Belohradskim, który wykłada w Genui, a którego znakomitą książkę pt. Il mondo della vita: problema politico [Świat życia: problemem politycznym] opublikowało wydawnictwo Jaca Book, co niniejszym sygnalizuję. Powiada on: „Tradycja europejska oznacza absolutną niemożność życia bez sumienia, zredukowanego do jakiegoś anonimowego aparatu prawa czy Państwa. Ta stałość sumienia jest dziedzictwem tradycji greckiej, chrześcijańskiej i szlacheckiej (burżuazyjnej). Nieredukowalność sumienia do instytucji w epoce środków masowego przekazu zagrożona jest przez systemy totalitarne i przez powszechna komputeryzację społeczeństwa. Bardzo łatwo bowiem wyobrazić sobie tak doskonale zorganizowane instytucje, które są w stanie narzucać wszelkie swoje działania jako jedynie słuszne (prawomocne). Wystarczy dysponować skuteczną organizacją, aby uprawomocnić jakąkolwiek rzecz. W ten sposób możemy streścić istotę tego, co nam zagraża: Państwa programują sobie obywateli: przemysł – konsumenci, wydawnictwa – czytelnicy, itd. Całe społeczeństwo powoli staje się takim, jakim czyni je Państwo”.

Spłycenie pragnienia staje się początkiem zagubienia młodzieży i cynizmu dorosłych, i co zatem stanowi alternatywę przy ogólnym braku sił? – Pozbawiony oddechu i horyzontu, pozbawiony geniuszu i przestrzeni wolontaryzm (wysiłek woli), oraz wspierający Państwo moralizm jako ostateczne źródło konsystencji dla ludzkiego strumienia.

Kolejne spostrzeżenie. Kultura odpowiedzialności musi ożywiać owo pierwotne (podstawowe) pragnienie człowieka, z którego wypływają wszelkie pragnienia i wartości, kultura odpowiedzialności winna wychodzić ze zmysłu religijnego. Tego rodzaju punkt wyjścia prowadzi ludzi do łączenia się (gromadzenia). Niemożliwe jest, aby wyjście od zmysłu religijnego nie popychało ludzi do stowarzyszania się. I nie tylko w celu jakiejś doraźnej korzyści, ale w sposób bardzo zasadniczy; [prowadzi ono] do stowarzyszania się w społeczeństwie według zadziwiającej pełni i wolności (Kościół jest tego najlepszym przykładem), tak iż powstawanie ruchów jest znakiem żywotności, odpowiedzialności i kultury, która dynamizuje cały ład społeczny.

Warto zauważyć, że tego rodzaju ruchy nie potrafią zatrzymać się na abstrakcji. Niezależnie od bierności lub braku inteligencji tych, którzy je reprezentują bądź tych, którzy w nich uczestniczą, owe ruchy nie potrafią zatrzymać się na abstrakcji, ale zdążają do ukazania ich prawdy poprzez konfrontację z potrzebami, w których ucieleśniają się pragnienia, wyobrażając sobie i tworząc szczegółowe i określone czasem struktury operatywne, które nazywamy „dziełami” („nowe formy życia dla człowieka” – tak nazwał je Jan Paweł II na Meetingu w Rimini pięć lat temu [1982] nawiązując na nowo do społecznej nauki Kościoła). Dzieła stanowią prawdziwy wkład w nowość tkanki i oblicza społecznego.

Pozwolę sobie także zauważyć, że cechami charakterystycznymi dzieł zrodzonych z autentycznej odpowiedzialności muszą być realizm i roztropność. Realizm związany jest ze znaczeniem faktu, iż fundamentem prawdy jest przystosowanie się (przylgnięcie) intelektu do rzeczywistości, podczas gdy roztropność, którą św. Tomasz w Sumie teologicznej określa jako słuszne kryterium w rzeczach, które czynisz, mierzy się najpierw prawdą rzeczy, a dopiero na drugim miejscu moralnością, z etycznym aspektem dobra. Dzieło, właśnie z powodu owej konieczności realizmu i roztropności, staje się znakiem wyobraźni, ofiary i otwartości.

To właśnie dzięki prymatowi wolności i twórczego uspołecznienia w obliczu władzy objawia się moc i trwanie osobistej odpowiedzialności. W pierwszeństwie społeczeństwa przed Państwem ocalona zostaje kultura odpowiedzialności. A zatem pierwszeństwo społeczeństwa: jako tkanka utworzona przez dynamiczne relacje pomiędzy ruchami, które rodząc dzieła i stowarzyszenia, konstytuują wspólnoty pośrednie i zatem wyrażają wolność osób wzmocnioną przez formę stowarzyszeniową.

Chciałbym teraz wyciągnąć pewne wnioski.

Partia, która tłumiłaby, nie sprzyjałaby lub nie broniła bogatej twórczości społecznej, przez którą wyraża się zmysł religijny człowieka, przyczyniałaby się do budowania lub do podtrzymywania Państwa posiadającego przemożny wpływ na społeczeństwo. Takie państwo zredukowałoby swoją rolę do służenia programom tych, którzy są przy władzy a odpowiedzialność byłaby przywoływana jedynie do wyrażania zgody na rzeczy już zaprogramowane, i nawet moralność byłaby pojmowana i przywoływana jako czynnik faktycznego stanu (status quo), nazywanego również „pokojem”.

Pasolini, jak mi się zdaje, nie bez goryczy powiadał, że taki stan władzy, z jakim dziś wielokrotnie mamy do czynienia, wydaje się być niemodyfikowalny; pozostaje co najwyżej miejsce dla jakiejś utopii, gdyż brak mu kontynuacji, albo dla jednostkowej nostalgii, pozbawionej wszelkiej mocy. Tymczasem prawdziwą polityką jest taka, która broni nowości życia w teraźniejszości zdolnej również do modyfikowania porządku władzy.

Kończę zatem stwierdzając, że polityka musi zdecydować czy popierać społeczeństwo wyłącznie jako narzędzie, przedmiot manipulacji Państwa i jego władzy, czy też popierać Państwo, które byłoby rzeczywiście świeckie, tzn. pozostające w służbie życia społecznego zgodnie z tomistyczną koncepcją „dobra wspólnego” podjętą żywo przez wielkie i niezapomniane nauczanie papieża Leona XIII.

Uczyniłem tę ostatnią uwagę oczywistą dla wszystkich po to, aby przypomnieć, że jest to droga nadzwyczaj trudna, jak zresztą droga wszelkiej prawdy w życiu. Nie należy jednak się lękać, zgodnie z tym co powiada nam Ewangelia: kto pragnie zachować swoje sprawy, swoje życie, straci je, a kto w imię Chrystusa odda swoje życie, ten je zachowa.

 

Mediolan, marzec 1987

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją