Ślady, numer 2 / 2004 (marzec / kwiecieĹ) Od Redakcji
PatrzeÄ na KoĹciĂłĹ, by podtrzymywaÄ nadziejÄ ludzi
Ĺťyjemy w strasznych czasach. Wielu nazywa je epokÄ
âwojnyâ Istotnie, jest to czas okropnych rzezi, spektakli nienawiĹci, wobec ktĂłrych brak nam sĹĂłw i czujemy siÄ bezradni. Rozprzestrzenia siÄ niepokĂłj i strach. Nikt nie jest od nich wolny. Traci siÄ czas narozmaite analizy, snuje róşne przypuszczenia. W wielu przypadkach, w gazetach i na placach, ideologia na nowo staĹa siÄ sposobem, za pomocÄ
ktĂłrego poĹpiesznie i gwaĹtownie usiĹuje siÄ odczytywaÄ rzeczywistoĹÄ, pozostajÄ
c Ĺlepymi na to, o co rzeczywiĹcie idzie gra. JeĹli, z jednej strony, sÄ
tacy, ktĂłrzy bezmyĹlnie porĂłwnujÄ
terroryzm do sĹusznej wojny biednych z bogatymi (w rzeczywistoĹci terroryzm ma na celu wĹadzÄ i skierowany jest przeciwko Zachodowi oraz umiarkowanym paĹstwom arabskim), to z drugiej, wielu uwaĹźa wojnÄ za jedyny Ĺrodek przeciwko zĹu na Ĺwiecie. Prowadzi to do jeszcze wiÄkszej nienawiĹci i zaciemnienia perspektywy dla wszystkich.
âMy kochamy ĹmierÄ bardziej niĹź wy Ĺźycieâ: tymi sĹowami ci, ktĂłrzy dokonali ostatniej rzezi w Madrycie chcieli wskazaÄ naswĂłj rzekomy mocny punkt w walce przeciwko tradycji europejskiej i chrzeĹcijaĹskiej. Jest to zdanie odzwierciedlajÄ
ce obĹÄd, ktĂłry ostatnio doprowadziĹ do wypeĹnienia materiaĹami wybuchowymi plecaka nieĹwiadomego dziecka w Palestynie, obĹÄd kierujÄ
cy samobĂłjcami przelewajÄ
cymi w Ĺwiecie krew niewinnych ludzi. Jest to rĂłwnoczeĹnie zdanie prowokujÄ
ce nas do odpowiedzi na pytanie, na ile my kochamy Ĺźycie. UmiĹowanie Ĺźycia w czasie takim, jak ten, poddawane jest rzeczywiĹcie bardzo ciÄĹźkiej prĂłbie. GĂłrÄ biorÄ
lÄki, zamykanie siÄ w krÄgu swoich interesĂłw, kalkulacja i, w gruncie rzeczy, gĹÄboki pesymizm, ktĂłry pod przykrywkÄ
barwnych rozrywek przenika ĹwiadomoĹÄ istnienia, kĹadÄ
c siÄ gÄstym cieniem na wszystkim. TysiÄ
ce oznak tego stanu rzeczy dostrzegamy w Ĺźyciu spoĹecznym, w kulturze i osobistych decyzjach ludzi. Aby kochaÄ Ĺźycie trzeba mieÄ nadziejÄ, a do tego potrzebne sÄ
odpowiednie racje. Nie moĹźna traciÄ pozytywnego spojrzenia na rzeczywistoĹÄ, takĹźe poĹrĂłd ciÄĹźkich prĂłb aby kochaÄ Ĺźycie, potrzebne jest coĹ, co bÄdzie je nieustannie czyniÄ godnym umiĹowania, takĹźe wtedy, gdy ma ono zranione oblicze i gdy wydaje siÄ, Ĺźe brakuje nam juĹź siĹ, by to czyniÄ. Potrzeba, by serce i rozum wyraĹşnie dostrzegaĹy powĂłd dla ktĂłrego ĹmierÄ, jak mĂłwi Ĺw. PaweĹ, nie jest âzwyciÄstwemâ.
ChrzeĹcijanie wierzÄ
w PaschÄ, ktĂłra nie jest tylko rytem. Wielkanocne misterium to moment zwyciÄstwa Ĺźycia nad ĹmierciÄ
. ZwyciÄstwa, ktĂłrym moĹźe czĹowieka obdarzyÄ tylko moc Boga. Pascha nie jest faktem z przeszĹoĹci. Jest historiÄ
rozgrywajÄ
cÄ
siÄ teraz, nieustannym ciÄ
giem wydarzeĹ, wznoszÄ
cych w Ĺźycie Ĺwiata racjÄ do tego, by mimo wszystko mieÄ nadziejÄ. PiÄÄdziesiÄ
t lat Ĺźycia ruchu â o czym papieĹź zechciaĹ przypomnieÄ w swoim liĹcie do ks. Giussaniego â byĹo dla wielu âporuszeniemâ, ktĂłre sprawiĹo, iĹź Pascha wkroczyĹa w ich egzystencjÄ i przeniknÄĹa ich sposĂłb patrzenia na Ĺźycie oraz jego wartoĹciowania. StÄ
d na plakacie wielkanocnym, wydrukowanym przez nas naokĹadce ĹladĂłw, czytamy, Ĺźe âDramaturgia Ĺźycia, jako walki o dobro, zapoczÄ
tkowana zostaĹa w Ĺwiecie dopiero przez Chrystusa. Nie ma Ĺźadnego rozdziaĹu miÄdzy materialnym wymiarem egzystencji a Chrystusem, ktĂłry jest z nami, ktĂłry nas przygarnia. JesteĹmy w peĹni Ĺwiadomi naszej ludzkiej kruchoĹci, ktĂłrÄ
dzielimy z wszystkimi ludĹşmi, lecz takĹźe pewnoĹci pokĹadanej w Chrystusie, odróşniajÄ
cej nas od wszystkich ludzi, a zatem Ĺwiadomi pogody ducha i optymizmu, ktĂłre tĹumaczÄ
niezmordowanie ponawianie naszych wysiĹkĂłw: ciÄ
gle w walceâ. Dzisiaj, w tak trudnym czasie, najodpowiedniejszym sposobem na przezwyciÄĹźenie nocnych koszmarĂłw, na rozumnÄ
, nacechowanÄ
otwartoĹciÄ
ocenÄ zachodzÄ
cych faktĂłw oraz podtrzymywanie ludzkiej nadziei, jest patrzenie na KoĹcióŠâ miejsce zwyciÄstwa Chrystusa nad ĹmierciÄ
â i wspĂłlne z nim bĹaganie skierowane do Tego, ktĂłry jest naszym pokojem. |