Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2004 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2004 (marzec / kwiecień)

Dokumenty. Kościół blisko ognisk domowych, w których mieszka człowiek

Aby parafia była żywa

10 października 1985 r. ks. Giussani wygłosił konferencję w parafii św. Mikołaja w Dergano

Luigi Giussani


Tekst w ramce: 10 października, 1985 r. ks. Giussani wygłosił konferencję w parafii św. Mikołaja w Dergano (duża dzielnica mieszkaniowa Mediolanu). Zaprosił go proboszcz parafii, ks. Bruno De Biasio, a okazją do spotkania był odpust parafialny. Ze względu na aktualność treści poruszonych w konferencji, przytaczamy w całości jej tekst. Chcemy, aby była ona wkładem - zrodzonym z doświadczenia - do refleksji, zainicjowanej przez biskupów włoskich, a dotyczącej natury i celu istnienia parafii.

 

Wprowadzenie: sekularyzm

We włoskim dzienniku Avvenire[1] ukazała się dzisiaj krótka relacja z Synodu Biskupów Europejskich, odbywającego się w tych dniach w Rzymie. Jego tematem jest ateizm i niewiara, które są coraz bardziej obecne w naszym społeczeństwie.

Biskupi rozmawiają ogólnie o Europie, ale dobrze wiemy, że problem w mniejszym lub większym stopniu, dotyczy każdego kraju z osobna. Przypomniał nam o tym papież, gdy w Loreto mówił wprost o „nowej ewangelizacji Włoch”[2]. Stąd wyrażenie „nasz lud” czy „nasze społeczeństwo” jest jak najbardziej uprawnione. Aczkolwiek podkreślam, problem ten występuje w każdym kraju.

Kardynał Danneels z Brukseli w swoim wystąpieniu mówił o środku zapobiegającym szerzeniu się tzw. sekularyzmu (nie oznacza on umiłowania świata czy życia doczesnego, ale raczej ukazywanie wartości świata i spraw doczesnych z pominięciem Boga). Może ta uwaga powinna zostać nieco rozwinięta, jeśli chcemy czytać gazety, a także rozmaite teksty i dokumenty wyrażające ludzką myśl - kościelne czy nie - w sposób inteligentny, rozumny. Musimy bowiem pamiętać, że postrzeganie świata i całej rzeczywistości jako wartości, rozpoczęło się w ludzkiej historii wraz z chrześcijaństwem.

Jest takie zdanie św. Pawła, które z kulturalnego punktu widzenia jest bardziej rewolucyjne niż cała literatura światowa. Wypowiada on następujące słowa: „Bo wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre” (1 Tm 4,4).

Dlaczego wszelkie stworzenie jest dobre? Ponieważ jest stworzeniem i ponieważ stworzył je Bóg. Dlatego „doczesność”, to znaczy świat na przestrzeni wieków, żyjący przemijającym życiem, jest rzeczywistością cenną, gdyż jest drogą, na którą wzywa nas Pan, wręcz wychodząc nam naprzeciw. Nasze życie zostanie osądzone na podstawie naszej postawy na tej drodze.

Dlatego mówienie o sekularyzmie, mającym oznaczać sytuację przeciwstawną religii albo konkretnie przeżywanej religijności, wymaga wyjaśnienia. Nie pociąga ono za sobą propagowania jakiegoś angelizmu czy abstrakcyjnego spirytualizmu, gdyż nasza relacja z Bogiem rozgrywa się w tym świecie, wewnątrz rzeczywistości tego świata, aż po najdrobniejszy szczegół codziennego życia.

Stąd, w ostatnim czasie, często przytaczam zdanie z Ewangelii, w moim odczuciu ściśle powiązane z omawianym przez nas tematem: „z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mt 1 2,36). To zaś oznacza, że w oczach Boga znaczenie ma również słowo wypowiedziane bezmyślnie czy w żartach.

A zatem, cała rzeczywistość, „wszystko, co stworzył Bóg, jest dobre”. Dlaczego to zdanie, z kulturowego punktu widzenia, ma rewolucyjną wymowę? Gdyż w wizji świata i rzeczy bez Boga, a nawet bez jasnego pojęcia Boga (a jasne pojęcie Boga dał nam Jezus: „Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” [J 1,18]), bez jasnego pojęcia Boga żywego, człowiek zawsze patrzył na świat w sposób - jak to się mówi - dualistyczny. Oznacza to, że patrzył na świat jako złożony z dobrych i złych rzeczy, z rzeczy godziwych i niegodziwych. Tymczasem w przyrodzie, w naturze nie ma rzeczy godziwych i niegodziwych, gdyż wszystko, co istnieje zostało stworzone przez Boga. To, czy coś jest czyste czy nie czyste, rodzi się w sercu. „pochodzi z serca człowieka” (por. Mt 15,18), co zauważył Jezus podczas jednej z burzliwych dyskusji z faryzeuszami. Po raz kolejny widzimy, że „wszystko jest dobre”.

Ta dualistyczna mentalność, zgodnie z którą istnieją rzeczy dobre i rzeczy złe, które trzeba zwalczać i usuwać, charakteryzuje człowieka w każdym czasie. Występuje ona zawsze wtedy, kiedy Bóg nie jest punktem odniesienia w patrzeniu na wszystko. Ten dualizm nie występował tylko w starożytności chrześcijańskiej (nazywano go wówczas manicheizmem), ale jest widoczny także w naszych czasach, gdyż każda ideologia, niezależnie od tego czy jest w danej chwili ideologią panującą, uznaje pewne rzeczy za dobre, inne zaś za złe. Złe rzeczy trzeba usunąć, również z użyciem siły. Dlatego nie ma takiej ideologii, to znaczy koncepcji życia i świata, której człowiek, gdy tylko posiadał ku temu odpowiednią władzę, nie starałby się potwierdzić z użyciem przemocy. Stąd, na przykład w dialektyce marksistowskiej człowiek bogaty jest uosobieniem zła, którego należy się pozbyć, a robotnik uosabia dobro, które należy doceniać.

Każdy rodzaj ideologii, wszelka ludzka władza, opierająca się na czysto ludzkiej interpretacji rzeczywistości, charakteryzuje się tym dualizmem.

Tę podstawową pokusę możemy zaobserwować w nas samych - jest ona bowiem skutkiem grzechu pierworodnego - gdyż są rzeczy, które uznajemy za piękne i wzniosłe oraz rzeczy złe, prawie tak, jakby mogły istnieć rzeczy z natury złe, godziwe i niegodziwe. Takiej doświadczamy pokusy. Tymczasem w praktyce, a dokonuje tego nasze serce, coś może być okazją do czynienia zła albo zachętą do dobra.

Zatem, „wszystko jest dobre”. Jezus wypowiada słowa, które w ciągu minionych, posoborowych dziesięcioleci rzadko są przytaczane: „Ja za nimi proszę, nie proszę za światem” (J 17,9). Właśnie tak powiedział. Świat, za którym Jezus nie prosi, nie jest rzeczywistością uczynioną rękami Ojca, to znaczy mocą Jego Ducha; ów świat to serce człowieka, usiłującego urządzić rzeczywistość życia osobistego i społecznego z pominięciem Boga.

Na tym polega zło: pominąć Boga. Bo przecież Pan wszelkiego stworzenia jest „Panem” i Bogiem, a wszystko, co istnieje, do Niego należy. Wszystko więc powinno być postrzegane i używane w świetle Jego spojrzenia.

Korzeń wspomnianego zła, owej dechrystianizacji, owej ogólnej depresji ludu, widocznej z religijnego punktu widzenia, można z łatwością dostrzec w postawie chrześcijan, w naszej postawie. Niestety, to my, po zakończeniu Soboru Watykańskiego II, utrwalaliśmy i przekazywaliśmy pojęcie Boga, obraz Chrystusa i Kościoła oraz rzeczywistości wiary, które były oderwane od życia.

Jakżeż często słyszeliśmy i może również powtarzaliśmy opinie typu: „Religia nie ma nic wspólnego z polityką, z edukacją; religia nie ma nic wspólnego z przemysłem, handlem i pracą; religia nie ma związku ze szkołą, ze sztuką itd. …”. Wszystkie te zdanie są wyrazem dualizmu, oderwania wiary od życia, z jego wymogami i potrzebami.

Jest takie słowo, będące odbiciem tej koncepcji człowieka i społeczeństwa, gdzie wiara jest pęknięta, oderwana od wymogów życia: to słowo to „laicyzm”. Sekularyzm jest skutkiem laicyzmu. Tam, gdzie wiara nie była przeżywana w obszarze życiowych wymogów i potrzeb, życie zaczęło toczyć się swoim torem, a wiara zaczęła się od niego coraz bardziej oddalać, stając się coraz bardziej abstrakcyjna.

Chciałem rozpocząć od tej uwagi na temat pojęcia „sekularyzmu”, które powtarzane jest często w gazetach i pojawia się w relacjach z obrad biskupów. Ono właśnie wskazuje na swoiste pęknięcie pomiędzy wiarą i wymogami życia osobistego i społecznego (dotknęło nas ono także dlatego, że to pęknięcie było nam często przedstawiane wręcz jako ideał). Tutaj leży przyczyna tej przygnębiającej sytuacji. Wydaje się, że obojętność religijna jest tak poważnym problemem, że dziennik Avvenire zatytułował swój artykuł „Obojętność religijna gorsza od ateizmu państwowego”[3]. W ateizmie państwowym takim, jak ten w Związku Radzieckim, serce człowieka może się odrodzić nawet w łagrach (doskonale opisuje to w swoich powieściach rosyjski pisarz Sołżenicyn, szczególnie w „Archipelagu Gułag”). W obozach koncentracyjnych zaczęło się najpiękniejsze odrodzenie religijne współczesnej epoki.

Kardynał Danneels stwierdza: „Jest tylko jedno lekarstwo [na sekularyzm], odkrycie rzeczywistości łaski i wszechmocy Bożego Słowa”. Jak można odkryć na nowo rzeczywistość łaski i wszechmocy Bożego Słowa? Dokonuje się to poprzez fakt, konkretne wydarzenie, gdyż to właśnie fakty ukazują moc Słowa Bożego i obecność łaski. Zatem, po pierwsze: „Trzeba zwrócić uwagę na to, co nowego pojawia się w Kościele, jak rozmaite ruchy, przebudzenie niektórych zakonów, powstawanie nowych wspólnot i zgromadzeń”. Po drugie: „Trzeba na nowo docenić rolę parafii i związku pomiędzy nią a innymi środowiskami kościelnymi”.

Tylko powrót do owej podwójnej wartości - życia i rzeczywistości instytucji - powrót do tych wartości, może uzdrowić Europę z powolnego zatrucia.

 

Instytucja: parafia, diecezja

Dla was, jako dla ludu chrześcijańskiego należącego do tej parafii i obchodzącego dzisiaj swoje święto patronalne, te słowa kardynała z Brukseli stanowią podpowiedź, którą powinniśmy przyjąć, dopełniają to, czego powinniśmy się nauczyć.

W jednej ze swoich książek, zatytułowanych Kościół jest Komunią, kardynał Hamer pisze: „Dlaczego Kościoły lokalne - na przykład w Antiochii, w Koryncie. Rzymie, jak i w Kościele jerozolimskim (w Kościele, to znaczy we wspólnocie) - miały dla św. Pawła i w mentalności pierwszych chrześcijan, tę samą godność, co Kościół powszechny, a więc cały Kościół? Czym bowiem dla świata jest Kościół powszechny? Jest obecnością Chrystusa. A czym jest Kościół w Antiochii? Obecnością Chrystusa w tym, konkretnym miejscu”[4]. Dlatego mają one jednakową wartość.

Czym jednak byłby Kościół w jakimś mieście, gdyby nie był on nie tylko głęboko związany z całym Kościołem, ale też i nie czuł się on uobecnieniem w danym miejscu całego Kościoła? Kościół jest Ciałem Chrystusa, a Kościół partykularny, lokalny ukazuje, uobecnia w sposób widzialny w danym miejscu Ciało Chrystusa.

Dlatego też Eucharystia, Słowo Boże, przebaczenie grzechów, władza, jaką Chrystus przekazał swojemu Kościołowi, swojemu Mistycznemu Ciału w świecie, całemu Ludowi Bożemu, żyją w Kościele lokalnym i są przez niego przekazywane.

Jak obecność Kościoła powszechnego może być doświadczana w miejscach, w których żyją ludzie? Po to powstała na przestrzeni wieków rzeczywistość, nazywana przez nas dzisiaj „parafią”. Ona właśnie jest uobecnianiem się Kościoła lokalnego (zgromadzonego wokół Biskupa) „w pobliżu ognisk domowych”, gdzie żyje człowiek. Swego czasu całe życie toczyło się bliżej domu. Zaledwie 50 czy 60 lat temu życie było stokrotnie bliżej domu. Wówczas życie Kościoła, życie Ciała Chrystusa, toczyło się w parafii, znajdowało tam swój punkt oparcia.

Jak dzisiaj, w społeczeństwie, w którym żyjemy, wygląda proporcja pomiędzy czasem, jaki spędzamy w domu, a tym spędzanym przez nas gdzie indziej? Idąc nawet dalej, zapytajmy o samą kobietę, która przebywa w domu cały dzień, zapytajmy skąd pochodzi to, co ona czuje, czego się uczy, skąd czerpie rady, wskazówki, pomysły? Pochodzi z radia, z telewizji! I choćby nawet powracały w jej pamięci słowa księdza, które słyszała w niedzielę, gdy była dzieckiem, a które być może słyszy także co niedzielę w kościele, choćby nie wiem jak mocne i prawdziwe były te słowa, to jednak proporcjonalnie są one maleńkie wobec świata słów, obrazów i opinii wypełniających dom. Odnosi się to również do gospodyni domowej, która ma lat pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt. Media oddziałują na nią tak mocno, że 98% rzeczy, które dwadzieścia lat temu budziłyby w niej zgorszenie i sprzeciw, dzisiaj są przez nią bez sprzeciwu akceptowane!

W ten sposób sekularystyczna wizja życia i świata, pozostających bez żadnego związku z Bogiem, wciska się wszędzie i, jak powiedział papież, w swoim znanym wystąpieniu na temat ateizmu „ogarnia [także] Kościoły”[5].

Stąd abstrakcją jest wyobrażanie sobie, że człowiek może się oprzeć tej mentalności tylko w oparciu o rozeznanie swojego sumienia, o zaangażowanie swojego rozumu, wiary i siły woli. Nie jesteśmy rasą opętańców ani też nie jesteśmy rasą świętych.

Dla ilu zatem ludzi rzeczywistość Chrystusa jest doświadczeniem nowego poznania rzeczy według wiary, nowego uczucia wypływającego z miłości, innego, nowego życia? I dla ilu ludzi fabryka, uniwersytet, szkoła, plac, gdzie odbywa się zgromadzenie, mogą być inspiracją do odkrywania tego nowego życia? Szczęśliwy ten chrześcijanin, który usłyszał od swoich kolegów w pracy: „Ty jesteś inny niż wszyscy. Jak to możliwe. że jesteś takim człowiekiem?”

Okazuje się więc, że to, co swego czasu rodziło się z życia parafii, mentalność mająca swoje źródło w środowisku parafialnym, teraz pochodzi z kręgów jak najdalszych od niej, ze środowisk całkowicie obcych i nieprzychylnych, głoszących poglądy wrogie wobec Kościoła.

Co jest dla nas ważne? Ważne jest, aby istniała rzeczywistość, która nazywa się „Kościół”, aby istniał lud, który Paweł VI nazywał „rzeczywistością etniczną sui generis[6], a więc lud rzeczywisty, prawdziwy.

Czy ważne jest, aby istniała parafia z kościołem ładniejszym czy mniej ładnym, ze ściśle określoną rolą, czy też ważne jest, aby wiara się rozprzestrzeniała? Aby Kościół się rozprzestrzeniał potrzebna jest świątynia, aby wiara była podtrzymywana potrzebna jest parafia. Jednakże główną postacią ewangelizacji, prawdziwym jej podmiotem, swoistym „aktorem” jest osoba, jest człowiek. W jaki sposób osoba przekazuje wiarę? Na taką miarę, na jaką owa wiara jest w niej żywa, to znaczy na ile kształtuje ona w człowieku sposób postrzegania i odczuwania, który widocznie go odróżnia od innych. Oczywiście, wiara wpływa też na sposób postępowania. Mówimy o tym z zawstydzeniem, bo bez cudu Bożego wsparcia nie jesteśmy w stanie postępować w sposób spójny i konsekwentny.

Kard. Danneels stwierdza zatem: trzeba na nowo docenić znaczenie parafii, a podstawowym sposobem tego docenienia jest jej powiązanie z innymi środowiskami kościelnymi. Dlaczego? Dlatego, że środowisko zawężone, nawet jeżeli jest liczne, nie może być odpowiednim źródłem mentalności, kultury zdolnej do przeciwstawienia się kulturze dominującej, która przenika do nas nie tylko przez drzwi i okna, ale i przez mury (ponieważ fale radiowe przenikają także przez mury!).

Bliska więź Kościoła z naszymi domami - ten pierwszy i niezastąpiony punkt oparcia dla rozumu i serca wierzącego chrześcijanina - może być czynnikiem rzeczywistym i aktywnym tylko wtedy, gdy ma udział w więzi dużo szerszej, jaką jest łączność z całym Kościołem. To umożliwia docieranie do ludzi wskazówek, idei, wyrabia wrażliwość na rozmaite problemy i pomaga w stawianiu im czoła.

Jest to prawdą również w odniesieniu do Kościoła lokalnego, którym jest „diecezja”. Sama w sobie diecezja nie jest w stanie kształtować mentalności, określonego typu kultury, rozwijać swoistej wrażliwości i pewnego rodzaju działania tak, aby były one w stanie przeciwstawić się agresywności, z jaką dzisiejszy świat usiłuje się wcisnąć w ludzkie umysły, ze swoją daleką od chrześcijaństwa interpretacją życia.

Dominująca kultura dyktująca sposób myślenia i zachowania zarówno Wschodu i Zachodu, to kultura ogarniająca cały świat, wszystkie wymiary ludzkiego życia. Nie bez przyczyny mówi się z jednej strony o kapitalizmie, z drugiej zaś o neokapitalizmie. Czyż nie co innego, jak konsumpcjonizm, staje się ideałem życia, gdy odrzuci się Boga?

Kultura jest zjawiskiem (gdy chodzi o jej najistotniejsze czynniki) powszechnym, uniwersalnym, dotyczy bowiem całego świata. Dlatego katolickość, powszechny wymiar Kościoła może najlepiej dostrzec, gdzie znajduje się niebezpieczeństwo oraz co trzeba powiedzieć i co zrobić, aby je oddalić. To właśnie katolickość Kościoła może udzielić nam wsparcia przy podejmowania słusznych dzieł. Dlatego poruszające jest odkrywanie w nauczaniu papieża (biskupa, do którego Chrystus powiedział: „utwierdzaj swoich braci”, to znaczy pozostałych biskupów) bogactwa wrażliwości, mądrości, wskazań, napomnień oraz odwagi, które są tak jasne, niezmienne, stałe i spójne, jak u nikogo innego na świecie.

Pan ochrania swój Kościół, ale ma też narzędzie pomagające Mu w tym: ma Biskupa Rzymu, istotny punkt odniesienia, gwarancję jedności i trwania na właściwej drodze.

Im bardziej parafia jest otwarta na przeżywanie Kościoła w wymiarze powszechnym, tym jest żywsza. Widać to na przykładzie zapału misyjnego, wyrażającego się na różne sposoby: powołania do kapłaństwa, do klasztorów, powołania do całkowitego oddania się Bogu, podejmowanie współpracy i ofiar na rzecz misji prowadzonej przez Kościół w dalekich krajach, współpraca na płaszczyźnie ekonomicznej, co dla wielu chrześcijan oznacza naprawdę poważne wyrzeczenia, modlący się chrześcijanie. To są przejawy życia.

 

Ruchy

Parafia, zapuszczając swoje korzenie w Kościele lokalnym, a ten z kolei, kształtując swoją świadomość jedności z Kościołem powszechnym, potrzebują coraz ściślejszej współpracy pomiędzy tradycyjną strukturą (pochodzącą z przeszłości) z nowością przynoszoną przez ruchy. Są one wyrazem oryginalności i żywotności, odpowiadającej na wymogi współczesności. Posiadają one cechy, które, mimo iż mogą sprawiać problemy zorganizowanej strukturze Kościoła, powinny być jak najbardziej dowartościowane”[7].

Spróbujmy przez chwilę zastanowić się nad istotą tego zjawiska, jakim są ruchy. Jeśli w jakiejś rodzinie, zamiast np. jednego dziecka, jest jeszcze czworo innych - co oznacza, że razem jest ich pięcioro - to może to sprawiać problemy. I rzeczywiście sprawia większe problemy. Nie można jednak pozbywać się dzieci po to, aby w domu było mniej kłopotów. Poza tym dom z pięciorgiem dzieci jest z pewnością o wiele bogatszy w człowieczeństwo i żywszy od domu, w którym jest tylko jedno dziecko. Chociaż ten przykład jest banalny, nie wydaje mi się tutaj pozbawiony sensu.

12 września 1985 r. papież, na spotkaniu z kapłanami z ruchu Comunione e Liberazione W Castel Gandolfo, wspaniale wyjaśnił naturę tego zjawiska, jakim jest ruch oraz zwrócił uwagę na problem jego relacji z instytucją.

Ojciec Święty powiedział: „Kościół, zrodzony z Męki i Zmartwychwstania Chrystusa oraz wylania Ducha Świętego, rozprzestrzeniający się w całym świecie i w każdym czasie w oparciu o fundament Apostołów i ich następców, był w ciągu wieków ubogacany wciąż nowymi darami”[8]. Czym jest dar? To słowo wskazujące na Ducha. Darem w pełnym tego słowa znaczeniu jest dar Ducha - donum Dei Altissimi. Na czym polega ów dar? Na zdolności, jaką rozum i serce człowieka otrzymują od Boga, do zrozumienia czym jest wiara, do odczuwania pragnienia przeżywania tej wiary i posiadania swoistej energii, aby zacząć nią żyć. Dar Ducha jest tym, co ożywia: nie bez powodu wołamy „Veni Creator Spiritus”.

Dar Ducha to moc, z jaką Pan - Zmartwychwstały Chrystus, dociera do człowieka i w sposób przekonywujący, wymowny i poruszający, pozwala mu zrozumieć kim jest, umożliwia mu zrozumienie wielkiej prawdy o życiu świata. Dzięki temu darowi człowiek staje się coraz bardziej świadomy, przekonany i spragniony życia. Staje się on również zdolny do ciągłego, niezmordowanego podejmowania na nowo drogi życia bardziej intensywnego, do odkrywania, w sposób coraz prawdziwszy i głębszy, niewyczerpanej płodności swojego Źródła, którym jest Chrystus. Człowiek jest bowiem wezwany do coraz lepszego poznawania Chrystusa i Kościoła, jest wezwany do coraz głębszego poznawania Chrystusa wśród zmiennych okoliczności życia, poprzez wydarzenia toczącej się historii.

„Ten, kto należy do Chrystusa, ma w sobie Jego Ducha” (Por. 1 J 4,12-15).

Zwierzę nie może zrozumieć człowieka, tylko człowiek może zrozumieć drugiego człowieka, gdyż ma tego samego ducha. Stąd tylko Duch może zrozumieć głębię tajemnicy. Ciało, to znaczy człowiek w ujęciu przyrodniczym, nie może jej zrozumieć. Tylko dar Ducha umożliwia zrozumienie. Dlatego powinniśmy zawsze prosić Matkę Najświętszą, aby udzieliła nam Ducha Chrystusa. Tak, jak przez Nią Chrystus przyszedł na świat, za sprawą Ducha Świętego, tak też i przez nas, w nas dokonuje się poznanie i budzi się miłość do Tego, który narodził się w Niej i z Niej, za sprawą Ducha Świętego. Duch jest wszystkim. Duch ożywia.

W jaki sposób ów dar jest udzielany? Jak udziela się Duch Święty? Często sami papieże i biskupi byli nosicielami charyzmatycznej, reformatorskiej energii. „Charyzmat” to słowo używane po to, by wskazać na Ducha jako na moc ożywiającą wiarę, która dokonuje tego w sposób dla siebie charakterystyczny.

Innym znów razem Duch Święty chciał, aby inicjatorami i założycielami dzieł odradzających Kościół byli kapłani albo ludzie świeccy, którym pozwolił na ścisłą przynależność do jednego Kościoła i służbę jednemu Panu. „Duch wieje tam, gdzie chce!” (J 3,8).

Zazwyczaj wkracza On w życie Kościoła, a co za tym idzie w życie jednostek za pośrednictwem osób rodzących ruch, wprawiających w ruch. Ruch nie oznacza, że oni się w jakiś sposób gorączkują, miotają. Oznacza raczej, że poruszają oni duszę, poruszają serce. Pojawienie się jakiegoś ruchu chce być początkiem pojawienia się poruszonych serc poruszonych świadomości, pojawieniem się pewności, nowej pedagogii, nowego wychowania, nowego smaku życia  i działania w Kościele. Dokonuje się to zgodnie z potrzebami danego czasu. To narodzenie się ruchu jest darem Ducha, który się udziela za pośrednictwem wybranych przez siebie osób.

„Duch wieje tam, gdzie chce i tam, gdzie wieje stwarza ruch, ponieważ Duch jest dany całemu Kościołowi” - zauważa kard. Ratzinger w swojej pięknej książce Raport na temat wiary[9]. Duch jest dany nie dla danej jednostki, ale dla Kościoła: dany jest jednostce dla Kościoła.

Taki zatem jest początek. Ojciec Święty, we wspomnianym wystąpieniu do kapłanów z ruchu Comunione e Liberazione, przypomniał to, co się nam wydarzyło. „Tak jak łaska Chrystusa dotarła do nas poprzez spotkania z konkretnymi ludźmi, których twarze i słowa wspominamy z wdzięcznością, tak też i Chrystus dociera do ludzi poprzez nasze kapłaństwo, przybierając wszystkie rysy naszej osobowości i wrażliwości”[10]. Właśnie tak należy rozumieć „charyzmat”.

Zastanówmy się przez chwilę, czym jest rodzina dla matki i ojca żyjących wiarą? Jest ona małym ruchem! Wiadomo w jaki sposób otrzymali tych swoich dwoje, troje, czworo czy pięcioro dzieci!

By jeszcze bardziej wyjaśnić czym jest ruch, powiedziałbym: ruch sprawia, że rozpoczyna się walka z „jadem przyzwyczajenia”. Gdy bowiem spotykam osobę żyjącą wiarą i ona przekazuje mi tę swoją żywotność, to ja, tam gdzie jestem, zacznę żyć w tak samo ożywiony sposób. Będę tak żył w swoim miejscu pracy, podczas letnich wakacji, w czasie lekcji katechizmu w parafii czy podczas dyskusji ze studentami na uczelni.

„Wytworzenie się takiej komunii, takiej więzi, jest prawem powszechnym”. Jeśli ktoś żyje charyzmatem ożywionej wiary, tworzy się pokrewieństwo między nim a innymi ludźmi. Wielu to nie poruszy, ale będzie też wielu takich, którzy zostaną przekonani i pójdą za nim. W ten sposób rodzi się komunia, więź, wspólnota. Właśnie to podtrzymuje życie chrześcijańskie, życie w parafii, w diecezji, w świecie.

„Przeżywanie tej komunii jest wyrazem posłuszeństwa wobec wielkiej tajemnicy Ducha. Prawdziwy ruch istnieje zatem jako dusza ożywiająca, zasilająca od wewnątrz Instytucję”. Zasila on Kościół, Kościół powszechny, diecezjalny, parafialny. „Nie jest on strukturą alternatywną wobec niego”: ruch nie jest strukturą alternatywną wobec jedynej struktury instytucjonalnej, którą jest obiektywny kształt Kościoła, ale jest duszą żyjącą wewnątrz niej. Ożywia ona ludzi wewnątrz tej struktury.  Można to porównać do żołnierzy ruszających do boju na dźwięk trąbki. Trąbka nie była dla nich alternatywą dla rozkazów kapitana, ale ożywiała serca do pójścia za nim.

Stąd autentyczny ruch „jest źródłem obecności, która nieustannie odradza prawdę egzystencjalną i historyczną” instytucji. To ruch odnawia prawdę egzystencjalną i historyczną instytucji, inaczej bowiem instytucja jako taka staje się tylko murowaną budowlą, robi się coraz bardziej płaska, naznaczona przyzwyczajeniem i formalizmem.

Istotnie, ilu z nas umiałoby wypełnić polecenie, jakie św. Piotr przekazał chrześcijanom w swoim starożytnym powiedzeniu: „I bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3,15). Właśnie dlatego, że większość z nas nie przekazywała tej nadziei innym, stała się ona w nas jałowa. Życie bowiem albo rozwija się albo usycha, zanika.

Prawda, którą zawsze jest „Christus heri et hodie, ipse et in saecula” prawda odwieczna, powinna umieć przekładać się na odczucia, sądy i nowe odpowiedzi, w zależności od potrzeb, sposobu wyrażania się i działania dzisiejszego świata. Dlatego też, jeśli ta kościelna komunia nie wyraża się we wspólnocie, w jedności rozpoznanej i przeżywanej w fabryce czy w szkole, na uniwersytecie czy w życiu społecznym i politycznym, to tak jakby jej nie było, kurczy się bowiem, zanika i staje się rzeczywistością jedynie abstrakcyjną.

Znakiem wskazującym na to, że jakiś ruch wnosi do Kościoła życie, podstawowym znakiem jest to, że osoba, która żyje charyzmatem tego ruchu szanuje, poważa, dowartościowuje inne ruchy i jest gotowa do współpracy z nimi.

Ten kto żyje, szanuje, kocha i wspiera życie drugiego.

Dwoma wielkimi zadaniami, które papież przypomniał ruchom w przemówieniu do księży z Comunione e Liberazione, są:

1) Wychowywać do modlitwy, w szczególności sakramentalnej.

Był czas, gdy nastąpił wielki powrót do sakramentów, szczególnie do codziennej Komunii Świętej - do Sakramentu Pokuty już mniej, co wymaga naszej troski - ale w ostatnim czasie wiele z tego zostało ponownie zagubione. Ruch, to znaczy pełne wigoru doświadczenie charyzmatycznego życia chrześcijańskiego, rozpoznaje się przede wszystkim po tym, jak wdraża on i wychowuje do modlitwy, szczególnie sakramentalnej.

2) Papież mówi: „Nie szczędźcie trudu… by być nauczycielami chrześcijańskiej kultury, tej nowej koncepcji życia, którą Chrystus przyniósł na świat. Wspierajcie wysiłki waszych braci, by ta kultura wyrażała się w coraz bardziej wyrazistych formach odpowiedzialności obywatelskiej i społecznej. Włączajcie się z oddaniem w to dzieło przełamywania rozdźwięku pomiędzy Ewangelią a kulturą, do jakiego wezwałem również Kościół włoski (w Loreto). Odczuwajcie wielkość i potrzebę nowej Ewangelizacji waszych krajów! Bądźcie pierwszymi świadkami owego misjonarskiego zapału, którego budzenie powierzyłem jako zadanie waszemu ruchowi!”[11].

Modlitwa i wiara, przekładające się na kulturę, są nowym sposobem pojmowania różnych przejawów życia: są nowym sposobem przeżywania relacji mężczyzny z kobietą, nowym sposobem wychowywania, patrzenia na szkołę i nauczanie, pracę i stosunki międzyludzkie w środowisku pracy, są nowym sposobem przeżywania relacji między sąsiadami, między mieszkańcami tego samego miasta, nowym spojrzeniem na posługę chorym. Modlitwa, szczególnie zaś Eucharystia, jest Zadaniem. Na tym polega misja.

W ten oto sposób wiara nie może nie dążyć, nie pragnąć urzeczywistnienia się społeczeństwa i świata, w którym panuje „cywilizacja prawdy i miłości”[12]. A cóż znaczy budować cywilizację prawdy i miłości, jeśli nie nawiązywać relacje międzyludzkie w oparciu o prawdę i miłość Chrystusa? To właśnie przez nawiązywanie międzyludzkich więzi w oparciu o prawdę i miłość Chrystusa, człowiek osiągnie Niebo. Stąd jeden cel niejako zawarty jest w drugim. W teologii chrześcijańskiej nazywa się to „zasługą”. To zasługa sprawia, że osiągamy Niebo. Czym zatem jest zasługa? Jest ona przemianą, w oparciu o wiarę, sposobu naszego działania, a co za tym idzie naszych relacji, wszystkich bez wyjątku.

Dlatego też, im bardziej wasza parafia pozwoli się ogarnąć i wypełnić tymi charyzmatami czy poruszeniami wzbudzonymi przez Ducha Świętego, przede wszystkim w osobie kapłana, tym będzie ona bogatsza w propozycje, wezwania i nadzieje dla wszystkich. Włącznie z tymi, którzy nie chcą o niczym słyszeć.

 


Przypisy:

[1] S. Mazza, „Obojętność religijna gorsza od ateizmu państwowego”, w: Avvenire, 10 października 1985, s. 10.

[2] Papież w Loreto, Documenti nr 4, dodatek do Litterae Communionis - CL 4 (1985), s. 10.

[3] Tytuł artykułu i kolejne cytaty zawarte w tekście pochodzą z S. Mazza, „Obojętność religijna…”, cyt.

[4] Jean Jerome Hamer, La Chiesa una Comunione, Morcelliana, s. ???.

[5] Wystąpienie Jana Pawła II na Kongresie „Ewangelizacja i ateizm”, 10 października 1980, w: La traccia, nr 9, 15 listopada 1980, s. 818.

[6] Paweł VI, Audiencja generalna, 23 lipca 1975, w: L’Osservatore Romano, 25 lipca 1975.

[7] Por. S. Mazza, „L’indifferenza religiosa…”, cyt.

[8] Ruchy w misji Kościoła, Documenti nr 5, dodatek do Litterae Communionis - CL, 11 (1985), s. 23.

[9] Por. V. Messori, J. Ratzinger, Rapporto sulla fede, San Paolo 1985, s. 40-43.

[10] Cytat ten, podobnie jak i następne, pochodzi z książki Ruchy w misji Kościoła…, dz. cyt., s. 24-25.

[11] Ruchy w misji Kościoła…, dz. cyt., s. 26.

[12] Jan Paweł II podczas Mityngu na rzecz przyjaźni pomiędzy narodami. Rimini, 29 sierpnia 1982.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją