Ślady
>
Archiwum
>
1997
>
Biuletyn (34) styczeĹ - luty
|
||
Ślady, numer 1 / 1997 (Biuletyn (34) styczeĹ - luty) Listy Smak posĹuszeĹstwa i inne Albania, Babice-Madhe Smak PosĹuszeĹstwa Drogi KsiÄĹźe Giussani, piszÄ, aby podziÄkowaÄ Ci za to, iĹź w tych minionych latach po ojcowsku towarzyszyĹeĹ mojej drodze w KoĹciele. OddajÄ c do dyspozycji KoĹcioĹa swoje serce, umysĹ, czas, energiÄ, sprawiaĹeĹ, Ĺźe moĹźliwym staje siÄ spotykanie Chrystusa w czasie i w przestrzeni. ProszÄ CiÄ, abyĹ mi nadal towarzyszyĹ, tak jak czyniĹeĹ to w ciÄ gu minionych dwudziestu lat, tzn., od chwili, gdy w wieku 13 lat spotkaĹam ruch w twarzach grupy uczniowskiej (Gs). Od kilku lat mieszkam na staĹe w Albanii. Nasza misja w Babice-Madhe staĹa siÄ punktem odniesienia dla rodzÄ cego siÄ w tym kraju ruchu. Po Szkole wspĂłlnoty z Mimmo moja przeĹoĹźona, ze Ĺzami w oczach, powiedziaĹa mi, Ĺźe zaczyna rozumieÄ sens swoich czterdziestu lat konsekrowanego Ĺźycia. Ruch pomaga mi byÄ lepszÄ franciszkankÄ , ci zaĹ, ktĂłrzy sÄ wokóŠnas w naszym towarzystwie odkrywajÄ moĹźliwoĹÄ serdeczniejszego przylgniÄcia do wĹasnego charyzmatu. PrzygotowujÄ siÄ do zĹoĹźenia ĹlubĂłw wieczystych w poczuciu pewnoĹci, iĹź ten krok jest moĹźliwy do postawienia tylko wewnÄ trz konkretnego towarzystwa, w ktĂłrym oblicze Chrystusa obecne jest tu i teraz. Bez takiej ĹwiadomoĹci, ktĂłra staĹa siÄ dla mnie czymĹ oczywistym w twarzach moich przyjacióŠlekarzy, z ktĂłrymi przeĹźyĹa wakacje [1996] w Corvarze, nie miaĹoby sensu skĹadanie ĹlubĂłw wieczystych. Tego zaĹ Ty mnie nauczyĹeĹ. ProszÄ CiÄ, abyĹ towarzyszyĹ mi swojÄ modlitwÄ w tym okresie i udziel swego ojcowskiego bĹogosĹawieĹstwa mĹodej rzeczywistoĹci albaĹskiej. Wracam do Albanii ze ĹwiadomoĹciÄ , iĹź jestem dla drugich takÄ samÄ okazjÄ spotkania, jakÄ przed dwudziestu laty staĹa siÄ dla mnie moja koleĹźanka z klasy, ktĂłra powiedziaĹa mi: âWybierz siÄ z nami na wakacjeâ. W ten sposĂłb z jednych wakacji wyrosĹo najpiÄkniejsze wyzwanie rzucone mojemu Ĺźyciu, ktĂłre spowodowaĹo, Ĺźe zaĹoĹźyĹam habit franciszkaĹski, aby z radoĹciÄ ĹwiadczyÄ, Ĺźe âSĹowo ciaĹem siÄ staĹoâ. S. Marcela, franciszkanka
Oko fotografa Drogi ksiÄĹźe Giussani, pracujÄ jako fotograf dla pism. DziÄkujÄ Bogu za tÄ moĹźliwoĹÄ, Ĺźe przez to, mogÄ byÄ w sercu rzeczywistoĹci. Ale w moim Ĺźyciu, choÄ interesujÄ cym i peĹnym, bez spotkania z ruchem â najpierw w Rzymie gdzie siÄ urodziĹem i potem w Mediolanie â brakowaĹoby oddechu, tego czucia siÄ we wĹasnym domu wszÄdzie gdzie od niedawna rozpoczÄ Ĺem doĹwiadczenie. Tak, poniewaĹź z biegiem lat staje siÄ wyczerpanym (si fa struggente), aĹź do bĂłlu, ĹwiadomoĹÄ bycia biednym czĹowiekiem, peĹnym niewiary i niespĂłjnoĹci, ale z wielkÄ radoĹciÄ bycia porwanym zawsze bardziej trwale, i nie przez zasĹugÄ, przez objÄcie Chrystusa, ktĂłrego nasza przyjaźŠjest znakiem tak mistycznym jak teĹź tak pewnym i realnym. Zdarza siÄ tak, Ĺźe mimo zĹa i ciÄ gĹej niewiary, spojrzenie obarczone miĹosierdziem i przebaczeniem, Ĺźe wasze twarze wcielajÄ codziennie, koryguje i czyni niewygodnym moje Ĺźycie. Tylko przynaleĹźnoĹÄ do wiernego towarzystwa moich przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy idÄ za ruchem z wolnym sercem i energiÄ bardziej niestrudzonÄ ode mnie, wyzwala mnie od zarozumiaĹej tÄpoty, ktĂłrÄ oddycham codziennie. TÄpota do ktĂłrej przylegam w kaĹźdym momencie przez zapomnienie o tym, na kim siÄ opieram (trwam) rzeczywiĹcie; wasza przyjaĹşĹ, przez pamiÄÄ obecnÄ waszych twarzy, prowokuje mnie by naprawiÄ(uporzÄ dkowaÄ) strzaĹ. Drogi ksiÄĹźe dziÄkujÄ ci z serca za twojÄ nieugiÄtÄ i ojcowskÄ obecnoĹÄ i trud towarzyszenia w tej drodze i proszÄ by Madonna trzymaĹa mnie zawsze zjednoczonym w naszej komunii pomimo mojej zatwardziaĹoĹci serca. Marco, Milano
ZaryzykowaÄ wszystko Publikujemy list pewnej âstreet-girlâ [dziewczyny z ulicy] wysĹanej do naszej przyjaciĂłĹki Rose z Kampali w Ugandzie. Kochana Rose, dziÄkujÄ Ci za to, Ĺźe wyrwaĹaĹ mnie z piekĹa. DoĹwiadczyĹam róşnych rzeczy w Ĺźyciu, ale twoje Ĺźycie jest rajem. I to nie dlatego, Ĺźe jesteĹ bez grzechu. Jako istota ludzka masz wiele ograniczeĹ, ale posiadasz Chrystusa i ja rĂłwnieĹź pragnÄ posiadaÄ Go tak samo, jak ty. Przepraszam, Rose, ale czy ja mogĹabym przesĹaÄ moje podziÄkowania KsiÄdzu Giussaniemu, poniewaĹź czujÄ jakbym go spotkaĹa dziÄki ksiÄ Ĺźce ZmysĹ religijny, ktĂłrego nas uczysz. Nie âpotÄpiaj mnieâ, gdyĹź ja jestem zaledwie biednÄ , nieokrzesanÄ kobietÄ muzuĹmaĹskÄ , ale pragnÄ âiĹÄ zaâ z powodu tego dziecka, ktĂłre noszÄ w mym Ĺonie, a ktĂłre ty ocaliĹaĹ, kiedy tak zwani uczeni radzili mi dokonaÄ aborcji. Rose, ryzykujÄ wszystko. PrzynaleĹźnoĹÄ do tego, do czego ty przynaleĹźysz jest speĹnieniem mojego pragnienia, nawet jeĹźeli oznacza to ĹmierÄ. I chociaĹź lÄkam siÄ, z Jego pomocÄ na pewno mi siÄ uda. Powiedz ojcu Giussaniemu, Ĺźe Go kocham i Ĺźe dziÄki lekturze jego ksiÄ Ĺźki oraz twoi lekcjom wokóŠniej zrozumiaĹam, czym jest KoĹcióŠkatolicki. Kocham go i podziwiam, tak jakbym podziwiaĹa samego Chrystusa, ktĂłry poprzez niego dotarĹ do mnie. Hadijah, Uganda
W domu przyjacióŠDnia 15 listopada grupÄ lutyĹskÄ spotkaĹa wielka radoĹÄ. Dom naszych przyjacióŠBeaty i Marka zaszczyciĹ swojÄ obecnoĹciÄ ks. Javier Calavia. ByĹo to krĂłtkie, bardzo owocne spotkanie. RozmawialiĹmy o przyjaĹşni, o tym jakie miejsce zajmuje ona w naszym Ĺźyciu i jak wielkim jest wydarzeniem, ktĂłrym BĂłg nas obdarza. Na nowo przypomniaĹam sobie treĹÄ tegorocznych rekolekcji w Ĺwidnicy i sĹowa ks. Giussanego, Ĺźe bez przyjaĹşni nie stworzy siÄ ludu, nie zabezpieczy siÄ historii, nie zbuduje siÄ nawet rodziny. Spotkanie zakoĹczyliĹmy wspĂłlnym Ĺpiewem: âPrzyjaźŠto najwiÄkszy dar jaki daje Tobie BĂłgâ. BoĹźena
Obiad z biskupem Tego lata udaĹem siÄ do Afryki PD, razem z mojÄ narzeczonÄ BarbarÄ , do Johannesburga aby odwiedziÄ mojÄ matkÄ. Przed wyjazdem skontaktowaĹem siÄ z sekretariatem miÄdzynarodowym, by dowiedzieÄ siÄ czy w Afryce PD istnieje ruch. Odpowiedziano mi, Ĺźe nie, chociaĹź w zeszĹy roku przy okazji mistrzostw Ĺwiata w rugby, jeden z naszych przyjacióŠpoznaĹ ks. Michealâa Hubbaztâa, ktĂłry poruszony tym spotkaniem chciaĹ ksiÄ Ĺźki ks. Giussaniego. BiorÄ c pod uwagÄ rozlegĹoĹÄ tego paĹstwa i jedynÄ moĹźliwoĹÄ przemieszczania siÄ â autobus, czekaĹo nas 7 godz. podróşy aby dotrzeÄ do Kimberly, gdzie wĹaĹnie zamieszkuje ks. Hubbart. PrzyjechaliĹmy do Kimberly okoĹo 23:00, spotykajÄ c oczekujÄ cego nas ks. Hubbartâa razem z rodzinÄ wĹoskÄ , ktĂłra goĹciĹa nas na noc. NastÄpnego dnia zostaliĹmy zaproszeni na obiad z biskupem. Kiedy przybyliĹmy do biskupstwa zastajemy czekajÄ cego w drzwiach ks. Hubbartâa. Razem z nim wchodzimy do Sali obiadowej, gdzie zastajemy stóŠprzygotowany na 4 osoby: dla ks., biskupa, Barbary i mnie. Zadali na mnĂłstwo pytaĹ o naszÄ osobistÄ historiÄ, ks. Giussaniego i w szczegĂłlnoĹci o narodzenie siÄ ruchu. Ks. Hubbart staraĹ siÄ wytĹumaczyÄ biskupowi â bardzo zaciekawionemu naszÄ obecnoĹciÄ â jakoby powĂłd naszej wizyty. Nie wspaniaĹomyĹlnoĹÄ, nie brawura, nie dobra wola ale pochodzenie tego spotkania, tylko Chrystus mĂłgĹ byÄ twĂłrcÄ . Nigdy to nie byĹo tak jasne! Chrystus przebijaĹ siÄ przez ciszÄ i tych niewiele sĹĂłw Ĺşle wymawianych, przez jedzenie, ulotki przywiezione z WĹoch i nasze bycie tam, ktĂłre prowokowaĹo ich zaciekawienie. PoĹźegnaliĹmy siÄ z nimi wyraĹźajÄ c pragnienie, Ĺźe ruch moĹźe narodziÄ siÄ takĹźe tutaj. Igor, Padwa
OpowieĹci syberyjskie Drogi Giuss, to bÄdzie moje szĂłste BoĹźe Narodzenie w Nowosybirsku i od okoĹo pĂłĹtora roku jak jestem dyrektorem Caritas na czÄĹÄ azjatyckÄ Rosji. Z tego powodu, szczegĂłlnie w ostatnim miesiÄ cu, duĹźo podróşujÄ po tym ogromnym terytorium. ByĹem takĹźe na wyspie Sachalin, aby zobaczyÄ sytuacjÄ po dwĂłch trzÄsieniach ziemi, ktĂłre nawiedziĹy ten region. OdkryĹem tam, Ĺźe pierwsi misjonarze otworzyli pierwszy koĹcióŠna tych wyspach 7.XI.1896 roku, rĂłwno 100 lat temu. WracajÄ c do Nowosybirska zatrzymaĹem siÄ dwa dni we WĹadywostoku. Ks. Majron opowiadaĹ mi w jaki sposĂłb powstaĹa wspĂłlnota w Bolgovescie, co w tĹumaczeniu znaczy zwiastowanie. W tej wiosce byĹa pewna katoliczka, ktĂłra miaĹa juĹź trzy cĂłrki i byĹa w ciÄ Ĺźy z czwartym dzieckiem. Wszyscy jej radzili aby poddaĹa siÄ aborcji takĹźe ona przekonuje siÄ do sĹusznoĹci i udaje siÄ do szpitala. WyznaczajÄ jej termin na 25.III. Tej nocy nie moĹźe zasnÄ Ä poniewaĹź ciÄ gle myĹli, Ĺźe juĹź sama aborcja jest grzechem, ale dokonaÄ jej 25 marca jest grzechem ciÄĹźkim. Dochodzi do wniosku, Ĺźe nie moĹźna dokonywaÄ aborcji w dniu Zwiastowania. Nie idzie do szpitala i tak rodzi siÄ Albert, obecnie jeden z najwaĹźniejszych biznesmenĂłw w wiosce. Albert we, Ĺźe zawdziÄcza swoje Ĺźycie temu dniowi i on sam mĂłwi: âJa jestem Ĺźywy dziÄki temu Bogu, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem aby zbawiÄ Ĺwiat. Temu Bogu, ktĂłry wszedĹ w historiÄ wszystkich ludzi ale w historiÄ mojego Ĺźycia On, Jezus Chrystus wszedĹ z mocÄ ! Ja cieleĹnie zawdziÄczam moje Ĺźycie Chrystusowi, ktĂłry tego dnia staĹ siÄ czĹowiekiem. Jest to dla mnie tak oczywiste, Ĺźe zaleĹźÄ gĹÄboko od Boga, ktĂłry wszedĹ w moje Ĺźycie kiedy byĹem jeszcze w Ĺonie matki i sprawiĹ, Ĺźe wyszedĹem na ĹwiatĹo dzienne. W caĹy moim Ĺźyciu nie zapomniaĹem tej cielesnej zaleĹźnoĹci od Chrystusa.â Obecnie Albert jest âszefemâ wspĂłlnoty katolickiej w Blagonescie, gdzie raz w miesiÄ cu ks. Majron odprawia MszÄ Ĺw. Z biura zostajÄ usuniÄte komputery i fotokopiarki tak, Ĺźe miejsce pracy zamienia siÄ w koĹcióŠna kilka godzin i tam caĹa wspĂłlnota katolicka z wioski jednoczy siÄ w modlitwie wokóŠBoga, ktĂłry staĹ siÄ ciaĹem dla radoĹci kaĹźdego czĹowieka na ziemi. Ks. Ubaldo, Nowosybirsk
Wytchnienie Pod koniec lata byĹam zmÄczona i smutna, pozornie bez posiadania racji ku temu. W istocie, moje Ĺźycie jest takie jak chciaĹam. Jestem mamÄ , mam wypeĹniony czas, mam wspaniaĹe dzieci, mÄĹźa, ktĂłry mi pomaga a jednak to wszystko mi nie wystarczaĹo. ModliĹam siÄ do Pana aby mi wskazaĹ drogÄ, by pĂłjĹÄ za Nim i mieÄ Go zawsze obecnym w swoim Ĺźyciu. Tylko tak mogĹam byÄ szczÄĹliwa. Potem usĹyszaĹam ElenÄ i GianlucÄ i decydujÄ siÄ iĹÄ na SzkoĹÄ wspĂłlnoty. ByĹam juĹź wczeĹniej kilka razy po ukoĹczeniu Uniwersytetu, aby zobaczyÄ twarze przyjaciĂłĹ. Potem jednak byĹam zmÄczona. Tym razem wrĂłciĹam nie dla samych przyjaciĂłĹ, ale dla tego co ich jednoczy i uszczÄĹliwia. Tak wiÄc niesprzyjajÄ ce okolicznoĹci sÄ do przezwyciÄĹźenia a brak woli nie jest juĹź przeszkodÄ . WĹaĹciwie mogÄ powiedzieÄ â poniewaĹź to przeĹźyĹam â Ĺźe jeĹli pytasz Pana - odpowie ci, jeĹli prosisz duĹźo â da ci wiele, ale jeĹli nie pragniesz niczego â nie otrzymasz nic. MogÄ ominÄ Ä ciÄ z boku okazje twojego Ĺźycia, a ty nie bÄdziesz umiaĹ ich zobaczyÄ. Teraz nie jestem mniej zmÄczona niĹź wczeĹniej, ale jestem radosna, âwytchnienie jest czymĹ wiÄcejâ Anna, Torino |