Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1995 > Biuletyn (27) grudzień

Ślady, numer 4 / 1995 (Biuletyn (27) grudzień)

Z życia Ruchu

Wiara jest wędrówką spojrzenia

Rozpocznijmy od pytania, które się wzbudziło podczas słuchania świadectw: czy można tak żyć, jak to opisali nasi przyjaciele? Czy mozna tak żyć, jak wysłuchaliśmy w słowach świadectw?

Michele Faldi


Rozpocznijmy od pytania, które się wzbudziło podczas słuchania świadectw: Czy można tak żyć jak to opisali nasi przyjaciele? Czy można tak żyć jak wysłuchaliśmy w słowach świadectw? Według mnie, ponieważ jest to dzień rozpoczęcia roku pracy ruchu, jedynym celem jaki mamy przyjeżdżając tu i uczestnicząc w tym dniu jest to, abyśmy poczuli się wezwani i byli sprowokowani, żeby to, co jest ważne i co się dzisiaj wydarzyło – było ważne dla całego roku, który się otwiera przed wami. Czy można w ten sposób żyć, czy ja mogę żyć według takiego samego sposobu, o którym dzisiaj usłyszałem?

 

To jest pytanie, które może nam towarzyszyć w tym roku. Dla tego powiedziałem, że jest dla mnie łatwym zadaniem powiedzieć to, co zamierzam teraz przekazać.

Jest to łatwe, ponieważ moją wypowiedź poprzedziły świadectwa tzn. opowiadania o własnych doświadczeniach, czyli o tym co już jest. I sam ten fakt, że coś już jest, dokumentuje i udowadnia, że można tak żyć.

Teraz chciałbym tylko wypunktować to, co ks. Giussani tego lata na spotkaniu odpowiedzialnych w La Thuile wyraził jako troskę dla całego Ruchu; tak więc i dla Ruchu, który żyje w Polsce.

I.

Ks. Giussani wyszedł z pewnego stwierdzenia, które go mocno uderzyło, kiedy był on studentem i pisał pracę magisterską. Było to zdanie, które przeczytał w książce amerykańskiego teologa protestanckiego. Był nim Reinhold Niebuhr, który w jednym ze swoich tekstów pisze: „Nie istnieje nic bardziej niewiarygodnego, jak odpowiedź na pytanie, którego się nie stawia”.

Co to zdanie oznacza? Nie ma nic bardziej niewiarygodnego, niż odpowiedź na pytanie, które nie zostało postawione. Giussani zapraszał nas, abyśmy zdali sobie sprawę z tego, co jest zawarte w tym zdaniu ponieważ w nim jest zawarty cały geniusz metodologiczny i wychowawczy Ruchu.

Jeżeli ja, albo każdy z was daje odpowiedź na problem, który nie istnieje; to ta odpowiedź w ogóle się nie liczy, nie ma żadnej wartości, jest niczym. To samo może się zdarzyć jeżeli chodzi o chrześcijaństwo. To samo może się zdarzyć jeśli chodzi o doświadczenia, które spotkaliśmy, o doświadczenia Ruchu. Cos, co stawia siebie jako odpowiedź, ale i odpowiedź, która nie interesuje.

Pomyślmy o tym co usłyszeliśmy w słowach świadectw. Opowiadania, które zostały wypowiedziane i sądy, które zostały wydane. Nawet słowa, które usłyszeliśmy kilka minut temu mogłyby być odpowiedzią, która nas nie interesuje. A więc jeśli nie interesuje, nie istnieje.

Co wiec może sprawić że odpowiedź zainteresuje? Tylko fakt, że ja noszę w sobie pytanie. A to usłyszeliśmy. Kiedy mówiła o Eucharystii Marzena bardziej zadawała sobie pytanie czym dal niej jest Eucharystia. Albo patrząc na więź między rodzicami a dziećmi, myślała o jej więzi, o swojej miłości do rodziców. Albo to, co Wojtek napisał w sowim liście, że patrzył z ciekawością na tych młodych i na tego proboszcza, którego słuchał.

Przyjaciele! Jedyna rzecz, która pozwala na podejmowanie na nowo ludzkiej drogi jest właśnie ta. Jest to jedyny warunek: pytanie o siebie. Zainteresowanie, które ja mam wobec tego, co widzę i wobec tego, co słyszę.

Nauczyliście się tego czytając tekst Szkoły Wspólnoty. Możemy wracać do tego, czytając pierwszy tom Szkoły Wspólnoty pt. Zmysł religijny. Człowiek jest tym, który interesuje się samym sobą i przezywa smak dla samego siebie, który chce poznać i zdać sobie sprawę, który przezywa pragnienia i chce coś osiągnąć. Jak tego nie ma, nie ma nic. Im bardziej ktoś jest zainteresowany sobą, im bardziej człowiek prosi, im bardziej człowiek pozwala na wyłanianie się z własnego serca tego słowa i pozwala na wyłanianie się człowieczeństwa, które przezywa w sobie, tym bardziej interesuje go odpowiedź, poszukuje tej odpowiedzi. Interesuje się rzeczywistością ze wszystkimi jej czynnikami, ponieważ chce i wymaga tej odpowiedzi. Giussani odpowiadając o tych sprawach, podkreślił jeden czynnik, czyli to, że jest to wielką przesłanką (obietnicą) do tego, aby więź między nami mogła być użyteczna.

Dlatego ja dziś stawiam to jako pierwszy punkt tego, co dzisiaj razem przeżywamy. Jest to fakt, że jesteśmy tutaj, ze podjęliśmy (może i z trudem) długa drogę, podróż, aby być tutaj. Ja mam nadzieję, ze każdy, który jest tutaj, jest zainteresowany samym sobą. Jeśli jesteśmy tu, ponieważ jesteśmy zainteresowani samymi sobą, tym bardziej będziemy dążyć z napięciem do tego, aby dostrzec czy w ogóle jest odpowiedź na nasze pragnienia.

Jest rzeczą oczywistą, ze im bardziej człowiek przezywa swoje pytanie i problem samego siebie, tym bardziej pragnie odpowiedzi i poszukuje odpowiedzi. Zawraca głowę swoim przyjaciołom, aby tylko tę odpowiedź uzyskać. Jest to właśnie dynamika człowieka. Tą dynamiką jest dynamika serca. Serce – jak uczy Stary Testament, a później Nowy – jest tym miejscem w człowieku, gdzie powstają i rodzą się (wymogi) potrzeby ostateczne i konstytutywne człowieka – osoby. Dlatego jest ono najcenniejsza rzeczą jaką mamy. Jest tak jakby bez serca, czyli bez tego miejsca gdzie rodzi się pytanie – nie było człowieka. Tylko jeżeli bierzemy to pod uwagę i patrzymy na siebie w ten sposób, tylko wtedy możemy zacząć interesować się Chrystusem i brać poważnie propozycję, którą stanowi Oni Jego Kościół. Tylko wtedy możemy brać poważnie tę hipotezę, której udokumentowanie słyszeliśmy wcześniej.

II.

Żyjemy w świecie, który jest niestety coraz bardziej antychrześcijański. Starajmy się zrozumieć co to znaczy, dlaczego czas, w którym żyjemy jest antychrześcijański? Jak pojawia się ta nienawiść do Chrystusa, do Kościoła? To już nie jest czas, w którym się zamykamy do więzienia z powodu wiary, w którym rzucano wyznawców Chrystusa na pastwę lwom. Nie jest to już czas, jak kiedyś muzułmanie wtargnęli do Europy i kto miał „szczęście” miał obciętą głowę albo i gorzej! To nie jest czas, gdy z powodu Chrystusa zamykano w więzieniu czy łagrze. Tym niemniej wydaje mi się, że te lata, które obecnie przezywamy są o wiele bardziej antychrześcijańskie niż te poprzednie.

Dlaczego tak jest? Jest to bardzo proste, jeżeli pomyślimy o tym, co zostało dotychczas powiedziane. Świat tak jak go nazwał Jezus w swoim duchowym testamencie, czyli w ostatnich rozdziałach Ewangelii św. Jana. Świat, czyli przeciwnik Chrystusa, jakie dzisiaj ma narzędzia, aby Go zniszczyć. Nie ma juz przemocy fizycznej i nie ma już broni i chyba nie ma juz ideologii. Ale ma broń o wiele bardziej straszniejszą – rozproszenie. Świat – przeciwnik Chrystusa, aby Go pokonać, co robi?: czyni nas rozproszonymi, nieuważnymi. Rozpraszać według znaczenia etymologicznego oznacza oderwać nas, odciągnąć nas od perspektywy drogi, którą mamy. Od czego ten świat nas odrywa? Świat odrywa każdego z nas od swojego serca.. Sprawia, że każdy z nas odrywa się od pytań, które przeżywa i przeczuwa.

Podajmy parę przykładów negatywnych, ponieważ pozytywne usłyszeliśmy na początku.

Kto dziś normalnie stawia pytania, czym jest sprawiedliwość, czym jest prawda, gdzie jest miłość? I kto przezywa własne życie poświęcając się poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania? Czy rozumiecie, co oznacza rozproszenie, oderwanie?

Nawet juz nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy ludźmi imamy serce, które ma takie potrzeby. Więc dla świata staje się łatwym łupem, poprzez oderwanie nas od własnych pytań i odsunięcie na bok Jezusa Chrystusa. Chrystus staje się „rzeczą” niepotrzebną. To zdanie Reinholda Niehbura urzeczywistnia się w sposób tragiczny w każdym z nas. Bowiem Jezus Chrystus staje się odpowiedzią na pytanie, które nie jest stawiane. A więc jest nierozumne i w ogóle się nie liczy.

Historia naszego Ruch jest dość długa. Powstał on ponad czterdzieści lat temu, kiedy ks. Giussani zaczął nauczać w szkole średniej w Mediolanie. Kiedy rozpoczął naukę religii wśród uczniów, zaczął zauważać te rzeczy, o których my teraz mówimy. W historii Ruchu były pewne chwile szczególnie znaczące. Latem tego roku ks. Giussani w La Thuile wskazał szczególnie na dwa momenty: na to, co stało się w Ruchu we Włoszech (bo wtedy Ruch był tylko we Włoszech) w roku 1968 i to, co wydarzyło się w 1976 roku. Oczywiście troska jaka kierował się Giussani opowiadając o roku 1968 i 1976 nie była spowodowana folklorem, czy ciekawością historyczną. On nie chciał nam opowiadać serii anegdot cz7y opowiadań, których my nie znamy ponieważ nas w tych latach nie było. Ale poprzez spisanie tego co się wydarzyło w roku 68 i 76 opisał szereg sytuacji, które również dzisiaj i tutaj nam grozą.

Co się wydarzyło w roku 1968 we Włoszech? Wydarzyło się to, co miało miejsce we wszystkich krajach w świecie poza „żelazną kurtyną”. Miał miejsce największy ruch i dynamizm młodych, który zaczął publicznie stawiać te pytania, o których mówiliśmy wcześniej. Młodzi zaczęli systematycznie powodować kryzys w społeczeństwach, w których żyli. Oni chcieli wolności, sprawiedliwości, miłości i bardziej sprawiedliwej polityki. Poprzez różnorodne przemiany i różne momenty pozostaje taka sama cecha charakterystyczna ruchu z 68 roku we Włoszech. Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania zostało doprowadzone do ostatecznych granic. Mówiono wówczas: nie jesteśmy wolni, chcemy wyzwolenia. Nie mamy sprawiedliwości, chcemy jej natychmiast. Nie pozwalają nam być wolnymi, chcemy być wolni od razu. I całe społeczeństwo zostało wstrząśnięte. Zostało praktycznie zniszczone ta fala ludzi młodych i starszych, którzy domagali się tych rzeczy.

 W tym okresie prawie wszyscy uczestnicy Ruchu zostali pochłonięci ta fala i odeszli z Ruchu. Latem tego roku Giussani opowiadał, że cechowało Ruch w tym momencie historii następujące przeświadczenie: odpowiedź na pytania, które są konstytutywne dla człowieka, nie może przyjść od człowieka. Człowiek, który pragnie sprawiedliwości, nie jest w stanie dać sobie tej sprawiedliwości ponieważ on sam nie jest sprawiedliwy. Człowiek, który pragnie wyzwolenia, nie jest zdolny go sobie dać, ponieważ sam nie jest wolny. Człowiek, który chce żyć w społeczeństwie doskonałym, nie jest zdolny do zbudowania takiego społeczeństwa. Wobec tego, co miało miejsce wówczas w roku 68, Ruch czyli to małe i kruche doświadczenie zrobił tylko jedną rzecz. Przypomniał mianowicie, ze człowiek sam nie jest zdolny do odpowiedzi na te pytania.

 

Wyzwolenie nie jest czymś budowanym przez człowieka, ale pochodzi do Komunii.

 

Ale bardzo mało ludzi miało taką świadomość. Bardzo mało ludzi zostało, a zdecydowana większość odeszła z Ruchu. Odeszli widząc w przeróżnych formach próby odpowiedzi na te pytania. A zwłaszcza podejmowali oni próby znalezienia tych odpowiedzi w politycznych grupach lewicy pozaparlamentarnej. Ale ci, którzy pozostali, kilka lat później w 1969-70 roku, zauważyli, że naprawdę człowiek sam nie może dać odpowiedzi. W chwili, w której była wielka potrzeba wolności i wyzwolenia zauważyli, że możliwość wyzwolenia pochodzi od Kogoś Innego. Pochodzi o Jezusa Chrystusa. I dlatego wybrali imię, które nasz Ruch nosi aż do dzisiaj. Wyzwolenie nie jest czymś budowanym przez człowieka, ale pochodzi od Komunii.

III.

Pierwszy punkt – wychodząc od Niebuhra – dotyczył kwestii serca. Punkt drugi – dotyczył roku 1968 – kiedy to stwierdzono, że wyzwolenie nie jest dziełem człowieka.

Trzeci moment – dotyczy roku 1976. Ruch zdał sobie sprawę z tego, że wyzwolenie pochodzące od Jezusa Chrystusa w swoim historycznym kształcie pochodzi od Kościoła. Czyli Jezus Chrystus i Jego Kościół są źródłem tej odpowiedzi i tej możliwości i szansy.

Na pewno rozmawiając z wszystkimi kolegami z pracy, ze szkoły lub z uczelni podejmując temat wolności, usłyszeliście, ze wolność jest dla człowieka możliwością wyboru tego, co się chce. Wolność jest miejscem decyzji i opcji. A wiec człowiek jest wolny, kiedy może robić to, czego pragnie i to co chce. Taka koncepcja wolności utorowała sobie drogę począwszy od XIX wieku, ale przede wszystkim w ostatnich dwudziestu latach. I ta koncepcja na tyle się utrwaliła, że dzisiaj większość ludzi uważa, że wolność jest możliwością robienia tego co się chce.

Ruch w roku 1976 znalazł się (pod wieloma aspektami) wobec takiej sytuacji. Jeżeli Jezus Chrystus jest czynnikiem rodzącym wolność, to nie jest możliwe, żeby wolność była możliwością robienia tego, co się chce. Wolność będzie wtedy znaczyła przylgnięcie do Jezusa Chrystusa, przylgnięcie do bytu i do Jego obecności. Być wolnym to uczynić swój los i swoje przeznaczenie przydatnym w stosunku do tego, co chce Jezus Chrystus.

Jeżeli pamiętacie (jeżeli tego nie znacie, to przeczytajcie) to, co Giussani napisał w 1976 roku w książeczce zatytułowanej Punkt wyjścia. Tam po raz pierwszy jest postawiona sprawa fizycznej obecności Jezusa Chrystusa, do której należy przylgnąć. I to jest wolność.

Dlaczego rok 68 i 76? Dlaczego Giussani w tym roku w La Thuile przypomniał wszystkim odpowiedzialnym za Ruch i całemu Ruchowi te dwa epizody historyczne?

W 1968 r. pragnienie niektórych wielkich rzeczy upadło, kiedy te wielkie rzeczy określono jako dokonane przez człowieka. I to jest zagrożenie, które istnieje dzisiaj. W 1976 r. dokonało się odkrycie, że wolnością dla człowieka jest przylgniecie do obecności. Jest to godne podkreślenia właśnie w takim świecie, który wówczas i teraz uczy, że wolność jest swobodą robienia tego, co się chce.

IV.

To jest krok, o którym mówi Giussani, który również dzisiaj mamy do postawienia. Jest to krok do zrobienia w roku 1995. Chciałbym, żeby to nam towarzyszyło przez cały rok. Jeżeli mamy w sercu to pytanie i jeżeli Jezus Chrystus – tak jak Go spotkaliśmy – jest odpowiedzią na to pytanie. Jeżeli jest on odpowiedzią na moje pytanie. Tak więc Jezus Chrystus ma coś wspólnego z całym moim życiem. Ma coś wspólnego z każdym moim czynem jakiego dokonuję. Ma coś wspólnego z jakąkolwiek myślą, która powstaje w mojej głowie. Ma coś wspólnego z jakakolwiek osobą, z którą mam do czynienia. Ma coś wspólnego z tym, co ja jem i tym co ja piję. Ma coś wspólnego z kobietą, którą poślubiłem i z mężczyzną, za którego wyszłam za mąż. Słowem – ma coś wspólnego ze wszystkim, z każdym aspektem życia.

Jezus Chrystus przez ten fakt, że ja Go spotkałem w historycznej formie Ruchu jest wewnątrz moich więzi (relacji) i jest wewnątrz tego sposobu, poprzez który patrzę na rzeczywistość.

Nikt z nas tu obecnych nie widział obecnego fizycznie (w ciele i krwi) Jezusa Chrystusa, tak jak Go widzieli Zacheusz, Piotr, Jan, Samarytanka czy Judasz. Czy jest to prawda? Myśmy Go nie widzieli i nie widzimy Go tak jak oni Go widzieli. Ale prawdziwie mówimy i słusznie twierdzimy, że spotkaliśmy Jezusa Chrystusa.

Jak to jest możliwe? Jak możemy powiedzieć, że spotkaliśmy Jezusa, skoro fizycznie Go nie widzieliśmy i nie dotknęliśmy Go jak dwunastu Apostołów.

Spójrzcie na tegoroczny plakat, na którym jest Piotr. Zwróćcie uwagę na jego spojrzenie, kiedy patrzył na Jezusa Chrystusa. Jest to, to samo spojrzenie, które często jest obecne na naszych twarzach. Jest to, to samo spojrzenie, które wy mieliście (mogłem to stwierdzić siedząc przy tym stole przodem do was)patrząc na tych ludzi, którzy mówili. I kilka chwil temu powtórzyło się to, co dokonało się kiedy Jan, Andrzej i Piotr przeżywali patrząc na Niego mówiącego.

Patrzyli w twarz Jezusowi. Może nie mogli zrozumieć wszystkiego co On mówił. Nie mogli ogarnąć wszystkich elementów tego, co On mówił. Ale pozostawali tam i patrzyli na Niego. Ponieważ On był odpowiedzią, konkretnie doświadczalną, na ich pytanie. I pomału, krok po kroku, będąc z Nim, idąc za Nim, jedząc z Nim, odpowiadając na Jego pytania, stawiając Jemu pytania, stawali się coraz bardziej pewni tego, że to jest właśnie odpowiedź na ich pytania. Ponieważ On na te pytania dawał odpowiedź. A pytanie, które nosili w sobie zwiększało się.

Słyszeliśmy to wcześniej, kiedy w czasie świadectw ludzi, którzy opowiadali, mówili o faktach, o imionach. I mówili, że to jest odpowiedź na potrzebę, którą przeżywają. Albo mówili, że niektóre fakty jakby wzmacniały (powiększały) ciekawość i zapał w stosunku do tej rzeczy spotkanej. Jest to właśnie przywiązanie i miłość. To jest naszym zadaniem w tym roku. Patrzeć tam, gdzie jest obecny Jezus Chrystus! Przywiązywać się do tego miejsca! Pokochać te osoby, które w tym miejscu są dla nas tym znakiem!

 

Tajemnica i jej znak są tą samą rzeczą.

 

Giussani użył. W swej wypowiedzi zdania szczególnie trudnego. Nie dlatego, że nie jest jasne w swym brzmieniu, ale dlatego, że mówi o czymś do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Nie są przyzwyczajeni odpowiedzialni. A więc co dopiero inni. Tajemnica i jej znak są tą samą rzeczą. Co to znaczy? Dosłownie jest to proste zdanie. Tajemnica czyli ideał, przeznaczenie, Bóg jest tym samym co znak. A gdzie jest znak przeznaczenia? Gdzie jest znak ideału? To jest Kościół, nasze towarzystwo. Tajemnica i znak są tym samym.

Wybaczcie, czy zatem my traktujemy siebie nawzajem tak jak bylibyśmy Tajemnicą? Czy wobec samych siebie mamy to samo przywiązanie jakie mamy wobec Tajemnicy? Czy patrzymy na nasze życie, na siebie nawzajem, na nasze twarze, tak jak patrzymy na Tajemnicę? Oto co nas czeka. To jest doskonałość: móc doświadczyć, że Tajemnica i jej znak to jest to samo.

 

Zakończenie i zaproszenie

 

Chciałbym zakończyć tym samym zaproszeniem, które Giussani skierował w La Thuile. Kończąc swoją lekcję przepraszał swoich słuchaczy i to przepraszał z jednego powodu. Nie dlatego, ze długo przemawiał, czy dlatego, że był mało jasny. Lecz przepraszał za niedyskretność, którą on miał w stosunku do ludzi, którzy go słuchali. Musimy mieć tę samą niedyskretność, która on miał. Czyli musimy mieć ten sam znak przywiązania, który on miał wobec nas. To nas czeka!

Nie przyjechaliśmy tu dzisiaj i najprawdopodobniej nie będziemy dalej uczestniczyć w życiu ruchu robiąc Szkołę Wspólnoty, aby nauczyć się kryterium. Ruch nie jest kryterium do przyswojenia, to nie są treści, pewne idee czy filozofie, których mamy się nauczyć, żeby z tego co uczynić (jaki użytek)? Naszymi rękami wszystko zniszczymy. Jaką da gwarancję każdy z nas,  że po przyswojeniu sobie pewnej idei następnie ją zaaplikuje? Historia jest pełna takich trupów.

Ruch jest spojrzeniem, którego trzeba się nauczyć, jest przywiązaniem, którego trzeba się nauczyć. Jest to przywiązanie! Tak jak ta rzecz, która nas uderzyła na początku. O tej rzeczy w świadectwach usłyszeliśmy raz jeszcze dokumentację. To co nas zapala tonie jest kryterium. To co fascynuje, to jest spojrzenie. To jest zadnie tego roku. To jest to, co Giussani dał jako zadanie na ten obecny moment historyczny. Ponieważ skądkolwiek jesteśmy, z jakiegokolwiek kraju pochodzimy, niezależnie od tego jak długo jesteśmy w Ruchu, możemy dzisiaj doświadczyć, czym jest wydarzenie Chrystusa. Dlatego tytuł syntetyczny tego wszystkiego, został wskazany przez księdza Giussaniego, za pomocą zdania ojca Ignace de la Potterie: „wiara jest wędrówka spojrzenia”.

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją