Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Biuletyn (33) listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 1996 (Biuletyn (33) listopad / grudzieĹ) Julian CarrĂłn CiÄ gĹy poczÄ tek Ludu BoĹźego w Ĺwiecie, chwaĹa Jezusa w historii Notatki z syntezy, La Thuile, 28.08.1996 Z pracy wykonanej w tych dniach lepiej rozumie siÄ to, co naprawdÄ nam leĹźy na sercu. PoniewaĹź pragnÄ dla kaĹźdego z nas abyĹmy dobrze zrozumieli racje. "PoniewaĹź - powiedziaĹ ks. Giussani do studentĂłw - to czego brakuje wiele razy to dobre zrozumienie racji, o co chodzi?", poniewaĹź Ĺźycie nie jest problemem sentymentalnym (Tracce 09. 96). Dobrze zrozumieÄ o co chodzi, pozwala nam lepiej zrozumieÄ co leĹźy nam na sercu, co naprawdÄ nas interesuje w Ĺźyciu i rozumie siÄ jaki jest punkt syntetyczny, na ktĂłry trzeba patrzeÄ, aĹźeby siÄ nie zgubiÄ. A co uczyniliĹmy w tych dniach? Im bardziej czĹowiek wchodzi w kontakt z rzeczywistoĹciÄ , im bardziej rzeczywistoĹÄ go uderza, tym bardziej to odsyĹa do KogoĹ Innego. WĹaĹnie tym jest dynamika znaku. Dzieje siÄ to podobnie jak wtedy gdy dziewczyna znajduje bukiet kwiatĂłw na swoim stole. Im bardziej patrzy siÄ na te kwiaty tym bardziej roĹnie chÄÄ abym siÄ dowiedziaĹ "kto" - chciaĹaby poznaÄ oblicze tego kogoĹ "innego", kto ofiarowaĹ jej kwiaty (L. Giussani, Il senso religioso, Milano 1991, p. 149-150). To jest poczÄ tek zwyciÄstwa nad pozytywizmem. To jest tak jakby ona nie mogĹa zatrzymaÄ siÄ na tym co widzi. Ale rzeczywistoĹÄ odsyĹa jÄ dalej, poza to "coĹ", co jest tutaj do Tego KogoĹ, bez ktĂłrego kwiaty nie byĹyby tam, bez ktĂłrego nie daĹoby siÄ wytĹumaczyÄ istnienia kwiatĂłw. Ale im bardziej czĹowiek napotyka na te kwiaty, tym bardziej roĹnie chÄÄ poznania oblicza tego "kogoĹ". W ten sposĂłb dokonuje siÄ kaĹźdy zwiÄ zek z rzeczywistoĹciÄ . "Kim jesteĹ Ty ktĂłry wypeĹniasz caĹe Ĺźycie TwojÄ nieobecnoĹciÄ , wypeĹniajÄ cy caĹe Ĺźycie TwojÄ obecnoĹciÄ , ktĂłrÄ jesteĹ Ty?". Ale ten "KtoĹ" pozostaje nam obcy. My przy wszystkich naszych siĹach, przy caĹej naszej wyobraĹşni nie dajemy rady odkrywaÄ Jego oblicza. Im bardziej pracujemy, tym bardziej tworzymy sobie obraz, tego czegoĹ czego nie znamy. Ten caĹy wysiĹek wejĹcia w relacjÄ z tym nieznanym byĹ to trud tylu ludzi na przestrzeni wiekĂłw. Tu rozumie siÄ dobrze jaka jest sytuacja czĹowieka, o co naprawdÄ chodzi w Ĺźyciu, "Qui animo satis?" Co wypeĹnia naszÄ duszÄ, nasze serce? Jest zawsze coĹ, co jest poza. Nagle czĹowiek wkracza jako czÄĹÄ rzeczywistoĹci, ktĂłrÄ ty dotykasz, widzisz, czujesz. Ten czĹowiek podejmuje inicjatywÄ i wychodzi na przeciw naszemu czĹowieczeĹstwu. On ukazuje miĹosierdzie wobec naszego Ĺźycia, wobec naszego przeznaczenia. To On. Tu jest zmiana metody, ktĂłrej nauczyliĹmy siÄ na Szkole WspĂłlnoty. JuĹź nie jest to nasz wysiĹek, ale jest to inicjatywa podjÄta przez Niego polegajÄ ca na wyjĹciu na spotkanie kaĹźdego z nas. Ta zmiana metody objawia nowoĹÄ, ktĂłra siÄ wydarzyĹa w naszej historii, jedynÄ prawdziwÄ nowoĹÄ. JedynÄ prawdziwÄ rewolucjÄ jest ta. Wszystkie inne sÄ róşnymi formami tego samego wysiĹku, ktĂłry czĹowiek podejmuje aby osiÄ gnÄ Ä tego KogoĹ, ktĂłry pozostaje nieznany. JedynÄ prawdziwÄ rzeczÄ nowÄ , jedynÄ prawdziwÄ rewolucjÄ jest wejĹcie, wkroczenie Tajemnicy w historiÄ, wkroczenie Tego CzĹowieka. A to objawia siÄ w spotkaniu tak jak spotkanie Jana i Andrzeja, ktĂłrzy pewnego dnia wstali rano jak wszyscy inni i poszli sĹuchaÄ tego proroka Jana Chrzciciela. Nagle natknÄli siÄ na nowÄ ObecnoĹÄ, nowÄ i wyjÄ tkowÄ . ByĹa to nadzwyczajna ObecnoĹÄ. Spotykali duĹźo ludzi, duĹźo osĂłb, ale ten czĹowiek byĹ inny, poniewaĹź bÄdÄ c z Nim doĹwiadczaĹo siÄ wyjÄ tkowÄ odpowiednioĹÄ, ktĂłra przekraczaĹa to, co po ludzku moĹźna byĹo doĹwiadczyÄ w stosunku z jakÄ kolwiek czÄĹciÄ rzeczywistoĹci. ByĹa ona inna od doĹwiadczenia odpowiednioĹci, ktĂłrÄ czĹowiek ma widzÄ c zachĂłd sĹoĹca lub spotykajÄ c piÄknÄ kobietÄ. Jest to odpowiednioĹÄ tej samej natury, ale jakaĹ inna wyjÄ tkowa. Ta odpowiednioĹÄ jest czymĹ, co w gĹÄboki sposĂłb ma zwiÄ zek z wĹasnym czĹowieczeĹstwem, z wĹasnym "ja", ktĂłre ma pragnienia, z serca, z wymogami prawdy, szczÄĹcia, sprawiedliwoĹci i pokoju. Ta odpowiednioĹÄ jest poczÄ tkiem drogi, ktĂłra we wspĂłĹĹźyciu z Nim i w uwadze na Jego znaki koĹczy siÄ, z Ĺaski, na wierze. Rozpoznanie tego Jezusa nazywa siÄ wiarÄ . Wiara rozpoznaniem tej wyjÄ tkowej obecnoĹci, w ktĂłrej Znak i Tajemnica zbiegajÄ siÄ. Ten czĹowiek, ktĂłrego mieli przed sobÄ , Ten czĹowiek - Jezus jest tajemnicÄ odpowiadajÄ cÄ na oczekiwania serca. Rozumiecie co leĹźy nam na sercu? Osoba, ktĂłra to spotkaĹa tego CzĹowieka, ktĂłra kocha swoje Przeznaczenie, ktĂłra nie ucieka od pragnienia swojego serca, ktĂłra naprawdÄ kocha siebie. Co naprawdÄ jej leĹźy na sercu, jeĹźeli nie Ten czĹowiek? Gdzie czĹowiek spotyka odpowiedĹş na pragnienie prawdy i piÄkna w swoim sercu jak nie w Nim? To wszystko jest ĹaskÄ . To, Ĺźe siÄ wydarzyĹo w Ĺźyciu jest ĹaskÄ . Wszystko jest ĹaskÄ . Od poczÄ tku do koĹca jest ĹaskÄ . Fakt, Ĺźe BĂłg staĹ siÄ czĹowiekiem jest rzeczÄ , ktĂłrej nikt nie moĹźe uczyniÄ jeĹźeli nie On. Jest ĹaskÄ to, Ĺźe ja Go spotkaĹem. Jest ĹaskÄ to, Ĺźe ja Go rozpoznaĹem. To, Ĺźe ja Go spotkaĹem, to Ĺźe ja Go rozpoznaĹem nazywa siÄ wyborem. BĂłg mnie wybraĹ, wybraĹ mnie wĹrĂłd wielu osĂłb, abym poznaĹ odpowiedĹş na moje serce i na serce wszystkich, abym ja doĹwiadczyĹ (poniewaĹź doĹwiadczenie, jest obecnoĹciÄ , ktĂłrÄ moĹźna widzieÄ i dotykaÄ) tego co jest odpowiedziÄ na pragnienie serca wszystkich. To spotkanie, ten fakt jest poczÄ tkiem pamiÄci. PomyĹlcie o uczniach, jak oni bÄdÄ c z Nim, widzÄ c to co Mu siÄ wydarza, widzÄ c cuda, widzÄ c sposĂłb w jaki On patrzy na ludzi, jak kaĹźda potrzeba spotyka serce Jezusa, wchodzi w serce Jezusa. On nie omija Ĺźadnej potrzeby. WidzÄ c te rzeczy, wracajÄ do domu codziennie, z oczami przepeĹnionymi tymi faktami (tymi faktami!) uczynionymi przez Tego czĹowieka. RozjeĹźdĹźamy siÄ dzisiaj z tymi faktami (ktĂłre wydarzyĹy siÄ tutaj w tych dniach). Oblicza tej ObecnoĹci nie moĹźna juĹź wyrwaÄ z Ĺźycia, nie moĹźna wyrwaÄ z pamiÄci. My napotykamy na rzeczywistoĹÄ z obecnoĹciÄ w oczach bez lÄku. Aby to "bez lÄku" byĹo prawdziwe potrzebne jest doĹwiadczenie wspĂłĹĹźycia z tÄ ObecnoĹciÄ , z tymi faktami; w przeciwnym wypadku owo "bez lÄkĂłw" jest niemoĹźliwe. To co usuwa lÄk przed wyjĹciem na spotkanie z rzeczywistoĹciÄ , to jest ObecnoĹÄ. PomyĹlcie o dziecku, ktĂłre ze swoim ojcem idzie wszÄdzie, kiedy jest samo, wszystko je przeraĹźa. To co usuwa lÄk w Ĺźyciu, w przeĹźywaniu rzeczywistoĹci, to nie sÄ sĹowa, to nie jest schemat, ale jest to ObecnoĹÄ, towarzystwo obecnoĹci w oczach. Z tÄ obecnoĹciÄ w oczach my moĹźemy nawet patrzeÄ na te aspekty rzeczywistoĹci, ktĂłre jawiÄ siÄ jako bolesne. PamiÄtam jak kiedyĹ byĹem na spotkaniu SzkoĹy WspĂłlnoty ze studentami w szkole, gdy wydarzyĹ siÄ wypadek jednemu z naszych ludzi. Wtedy przyjaciele stawiali sobie pytanie: "Jak mogÄ siÄ wydarzyÄ takie rzeczy, jak BĂłg moĹźe pozwalaÄ by takie rzeczy siÄ wydarzyĹy?" A ja wĂłwczas podawaĹem taki przykĹad: "PomyĹl, jeĹźeli ty dzisiaj wracasz wieczorem do domu, spotykasz na ulicy kogoĹ, kto uderzy CiÄ w nos, co ty robisz?" ChĹopak do ktĂłrego siÄ zwrĂłciĹem byĹ doĹÄ rosĹy i odparĹ mi: "Ja oddaĹbym dwa razy". "A jeĹźeli, kiedy dojdziesz do domu twoja mama CiÄ uderza, co zrobisz?" "ZapytaĹbym dlaczego to zrobiĹa?" Jaka jest róşnica? Uderzenie jest takie samo. Jaka jest róşnica? Taka, Ĺźe ten spotkany na ulicy jest kimĹ nieznajomym, a mama nie jest nieznajoma. CoĹ czego nie rozumiem nie wprowadza wÄ tpliwoĹci, ale budzi pytanie. Problem rzeczywistoĹci polega na tym jak my dochodzimy do spotkania z niÄ . JeĹźeli my dochodzimy do spotkania z rzeczywistoĹciÄ , majÄ c za sobÄ wspĂłĹĹźycie z obecnoĹciÄ , co do ktĂłrej osiÄ gnÄliĹmy pewnoĹÄ, Ĺźe nas kocha, wĂłwczas nawet wtedy, gdy nie rozumiemy czegoĹ, to nie wprowadza wÄ tpliwoĹci, wprowadza pytanie. PoniewaĹź my, kiedy widzimy oblicze bolesne rzeczywistoĹci, jeĹźeli rzeczywiĹcie doĹwiadczyliĹmy, jeĹźeli mieliĹmy prawdziwe wspĂłĹĹźycie w czasie z tÄ obecnoĹciÄ , wtedy ta obecnoĹÄ nie odsuwa siÄ sprzed oczu. JeĹźeli siÄ odsuwa, jest z powodu czegoĹ, czego nie doĹwiadczyliĹmy, nie osiÄ gnÄliĹmy pewnoĹci co do tej obecnoĹci. Problemem nie jest rzeczywistoĹÄ, ale jak zjawia siÄ naszym oczom oblicze bolesne rzeczywistoĹci. Problem polega na tym, Ĺźe my podejmujemy rzeczywistoĹÄ, a nam nie wydarzyĹo siÄ "coĹ", tak jak siÄ wydarzyĹ temu chĹopcu ze swojÄ mamÄ . PoniewaĹź to jest pozytywnoĹÄ, o ktĂłrej mĂłwiĹ Cezana wczoraj w pierwszej odpowiedzi. Ta jest pozytywnoĹÄ. Szczytem pozytywnoĹci jest ta obecnoĹÄ. i dlatego my dziÄki temu moĹźemy wyjĹÄ na spotkanie z rzeczywistoĹciÄ bez lÄkĂłw. JedynÄ kwestiÄ jest to, Ĺźe w czasie my nie moĹźemy przeĹźywaÄ spraw, ktĂłre siÄ nam wydarzajÄ nie myĹlÄ c o Nim, jak ci trzej przyjaciele - Ĺazarz, Marta i Maria. Jego przyjaciel zachorowaĹ, a Ci nie mogÄ popatrzeÄ na chorobÄ brata nie myĹlÄ c o tym Przyjacielu i idÄ Mu o tym powiedzieÄ. Wydaje siÄ, Ĺźe Jego to nie interesuje, poniewaĹź spóźni siÄ trochÄ. GdybyĹ byĹ tutaj On by nie umarĹ. Tyle razy siÄ nam wydaje, kiedy od razu nie otrzymujemy odpowiedzi na nasze pytanie, Ĺźe Jego juĹź nie interesuje nasze Ĺźycie. "JeĹźeli uwierzysz zmartwychwstanie". Idzie i wskrzesza go z martwych "aby ukazaÄ swojÄ chwaĹÄ" (J 11, 1-44) - mĂłwi tekst Ewangelii, aby bardziej ukazaÄ chwaĹÄ, poniewaĹź ten, ktĂłry ocala Ĺźycie nie jest wskrzeszeniem ze zmarĹych, bo i tak miaĹ potem umrzeÄ. Problem polegaĹ na tym, aby objawiĹo siÄ bardziej kim jest ten czĹowiek, aby objawiĹa siÄ Jego chwaĹa. Nawet kiedy wydaje siÄ, Ĺźe On od razu nie odpowiada i dopuszcza do tego, Ĺźe my przechodzimy przez trudnoĹci, przez okolicznoĹci, ktĂłrych znaczenia od razu nie rozumiemy, to nie jest dlatego Ĺźe On juĹź nas nie kocha, ale poniewaĹź On czegoĹ chce, aby bardziej objawiĹa siÄ Jego chwaĹa, abyĹmy bardziej widzieli Jego zwyciÄstwo w czasie i w przestrzeni. "To jest zwyciÄstwo, ktĂłre zwyciÄĹźa Ĺwiat - wiara" (1J 5, 4). Problem polega na tym, abyĹmy byli tam, kiedy On interweniuje. Ta pewnoĹÄ idzie dalej, kontynuuje siÄ w czasie. Dlatego tu dobrze rozumie siÄ wartoĹÄ czasu, ktĂłrego my wiele razy nie rozumiemy, pewnoĹÄ dochodzi w czasie, tak jak pewnoĹÄ dziecka, ktĂłre patrzy na swojÄ mamÄ wydarza siÄ w czasie. PomyĹlcie ile rzeczy musi zrobiÄ mama, aby dojĹÄ do tego, aby jej dziecko przywiÄ zaĹo siÄ, aby staĹo siÄ rzeczywiĹcie osobÄ . Jezus, abyĹmy siÄ stali rzeczywiĹcie ludĹşmi, aby powstaĹo to przywiÄ zanie do Jego osoby, ta pewnoĹÄ w Jego osobie - ile faktĂłw. Ile naprawdÄ faktĂłw potrzebujemy aby dojĹÄ do tej pewnoĹci, do tego przywiÄ zania, ktĂłre nawet gdyby ziemia wybuchĹa..., tak jak dziecko. Ziemia moĹźe siÄ odejĹÄ, moĹźe zniknÄ Ä, ale pewnoĹÄ pokĹadana w jego mamÄ pozostaje. Jest to proste, czyli to dziecko, jedynÄ rzeczÄ jest to, Ĺźe ono nie wprowadza nic pomiÄdzy swojÄ potrzebÄ a swojÄ mamÄ. Nie waĹźne czy jest to czwarta rano, czy ona jest zmÄczona, ono nie przedkĹada niczego, jego potrzeba jest okazjÄ do relacji, okazjÄ krzyku ku swojej mamie. a w ten sposĂłb objawia siÄ przed dzieckiem oblicze swojej mamy, kim jest naprawdÄ jego mama dla niego. i to jest to samo co czyni Chrystus z nami. Wszystko to co siÄ nam wydarza, wszystkie nasze potrzeby, wszystkie okolicznoĹci, przez ktĂłre musimy przejĹÄ sÄ po to, aby objawiĹo siÄ kim jest Chrystus. Ale nie kim jest "Chrystus" jako imiÄ, ale kim jest Chrystus naprawdÄ, w swoim ciele, poniewaĹź przeszywa, przechodzi przez caĹe nasze czĹowieczeĹstwo, komĂłrka po komĂłrce, jako Jego zdobywanie naszego Ĺźycia krok po kroku, a to wydarza siÄ w czasie. Bez tego nie dochodzi siÄ do pewnoĹci, a to widzimy bardzo dobrze przed okolicznoĹciami, ktĂłre nas przeraĹźajÄ . Nasza kruchoĹÄ wychodzi na jaw, nasza niepewnoĹÄ wychodzi na jaw, ale tonie jest problem rzeczywistoĹci, ale jest to problem braku pewnoĹci. Rozumiecie wiÄc, co nam leĹźy na sercu, jakÄ drogÄ przeszliĹmy w tych dniach. Jaki jest cel? Celem jest dojĹÄ tutaj, poniewaĹź bez spotkania z tÄ obecnoĹciÄ , bez drogi wspĂłĹĹźycia z tÄ obecnoĹciÄ my nie dochodzimy do pewnoĹci. Bez pewnoĹci nie wejdziemy na przeciw rzeczywistoĹci. To jest moralnoĹÄ, ta fascynacja, ktĂłrÄ On, Jego obecnoĹÄ budzi, to przywiÄ zanie do Jego obecnoĹci, ktĂłra za kaĹźdym razem coraz bardziej nas fascynuje. Fascynuje bardziej, poniewaĹź czĹowiek widzi co siÄ wydarza w naszym Ĺźyciu. PrzywiÄ zanie do Chrystusa nie roĹnie poprzez "odbywanie medytacji", jak nam mĂłwili w seminarium, ale ĹźyjÄ c tak jak dziecko, jak czyni swoje przywiÄ zanie do mamy. Czy czyni to myĹlÄ c o miĹoĹci swojej mamy, czy ĹźyjÄ c w okolicznoĹciach Ĺźycia? Co to znaczy ĹźyÄ w towarzystwie swojej mamy? Gdzie siÄ wyraĹźa oblicze swojej mamy? Kim jest ta kobieta dla niego? To samo dla nas Chrystus. Dlaczego tÄ pewnoĹÄ osiÄ ga siÄ w czasie, w historii, w Ĺźyciu, poprzez okolicznoĹci Ĺźycia, a nie poprzez ciÄ gĹe zastanawianie siÄ. Kiedy czĹowiek zrozumiaĹ Ĺźe tym jest problem Ĺźycia, Ĺźe problemem Ĺźycia jest kochaÄ tego Jezusa, rozumie siÄ czym jest prawdziwa przyjaĹşĹ. KochaÄ kogoĹ innego oznacza chcieÄ jego dobra, dobra tego kogoĹ innego. My teraz wiemy czym jest naprawdÄ dobro drugiego czĹowieka, dobro drugiego, dobro przyjaciela, dobro tego kogo kochamy. KochaÄ to juĹź nie jest redukcja tej przyjaĹşni. Przynajmniej zrozummy te rzeczy, abyĹmy w ten sposĂłb prosili o to co nam brakuje. to nie jest byÄ razem, to nie jest robiÄ pewne rzeczy, to nie jest podejmowaÄ pewne inicjatywy, dobrem drugiego to ten Chrystus. a my nie jesteĹmy przyjaciĂłĹmi, nie kochamy siÄ jeĹźeli zadowalamy siÄ czymkolwiek mniejszym niĹź to. Ta miĹoĹÄ wzajemna, kiedy spotykajÄ siÄ dwie osoby ktĂłre tak siÄ kochajÄ , to jest przyjaĹşĹ. "PrzyjaźŠ- mĂłwi ks. Giussani - jest wydarzeniem, ktĂłre Pan nieba i ziemi budzi poprzez swojego Ducha, ktĂłry dziaĹa tworzÄ c Ĺwiat chwila po chwili, jest okazjÄ ktĂłrÄ Tajemnica pozwala mi napotykaÄ. Zwraca mojÄ uwagÄ na towarzysza drogi, najpierw obcego, a teraz natomiast upatrzonego w sposĂłb bardzo intensywny, upragnionego jako moĹźliwa pomoc w tej szczegĂłlnej okazji aby razem kroczyÄ wewnÄ trz tej okazji ku przeznaczeniu. "Mniej niĹź przeznaczenie przewidziane, przeczuwane lub obecne, choÄ w sposĂłb nie wyraĹźony w prostocie serca nie ma przyjaĹşni. Ile problemĂłw byĹmy sobie zaoszczÄdzili wewnÄ trz naszej wspĂłlnoty gdyby cel dla ktĂłrego jesteĹmy razem nie byĹ ten: "czy ten na mnie patrzy, czy nie?", "czy ja bÄdÄ peĹniĹ tÄ rolÄ, czy nie?", poniewaĹź to nie jest problem Ĺźycia. Rozumiecie? ByÄ razem z tego powodu jest gĹupie. Ilu problemĂłw byĹmy sobie zaoszczÄdzili. Dlatego jedyna adekwatna treĹÄ tej przyjaĹşni to pamiÄÄ. PamiÄtaÄ, uczyniÄ obecnym, daÄ Ĺwiadectwo sobie nawzajem, pomĂłc sobie nawzajem abyĹmy nie zapomnieli o Chrystusie. Aby treĹciÄ naszego towarzystwa byĹo to, Ĺźe "ĹźyjÄ c w ciele, Ĺźyjemy w wierze Syna BoĹźego, ktĂłry umarĹ i zmartwychwstaĹ dla nas" (J 1, 3; Kol 1, 16-17). Z takiej przyjaĹşni powoli stajemy siÄ ludem, jeden po drugim. Wybrani przez Chrystusa abyĹmy naleĹźeli do tego ludu. Ten lud jest zbiorem tych, ktĂłrzy go rozpoznajÄ , ktĂłrzy rozpoznajÄ , Ĺźe "w Nim wszystko jest", Ĺźe "wszystko jest uczynione poprzez Niego", poniewaĹź "jaki jest lud rozumie siÄ poprzez to co on kocha" - powiadaĹ Ĺw. Augustyn, jest Ten, "dla ktĂłrego siÄ Ĺźyje". Lud - to jest kryterium osÄ du aby popatrzeÄ na nasze wspĂłlnoty: "dla kogo Ĺźyjemy?", "dla kogo jesteĹmy razem?" ("dla kogo") - jest to, Ĺźe ktoĹ ma na tyle miĹosierdzia wewnÄ trz wspĂłlnoty, Ĺźe budzi za kaĹźdym raz to pytanie: "dla kogo Ĺźyjemy?", "dla kogo jesteĹmy razem?", to jest to co pozwala na to aby rana pozostaĹa otwarta. Rana wewnÄ trz wspĂłlnoty uniemoĹźliwia zapomnienie, poniewaĹź bez tego, bez tej wzajemnej pomocy my nie dajemy rady, poniewaĹź BĂłg nas zĹÄ czyĹ abyĹmy sobie dali Ĺwiadectwo o tym. a to jest chwaĹa Chrystusa, mĂłwi ks. Giussani na stronie 275 w ksiÄ Ĺźce "Czy moĹźna naprawdÄ tak ĹźyÄ": "ChwaĹa Chrystusa jest zjawiskiem dla ktĂłrego ludzie rozpoznajÄ , z powodu potÄĹźnej Ĺaski, z powodu potÄĹźnego daru z czego siÄ skĹadajÄ rzeczy, z czego siÄ skĹadajÄ ludzie i rzeczy, z czego siÄ skĹada rzeczywistoĹÄ. a rzeczywistoĹÄ skĹada siÄ z Chrystusa. ChwaĹa Chrystusa jest chwilÄ , w ktĂłrej czĹowiek rozumie, Ĺźe wszystko jest uczynione przez Chrystusa, krzyczy to, nazywa siÄ to Ĺwiadectwo." Krzyczy to, krzyczy to caĹym swoim Ĺźyciem, tak jak nasza przyjaciĂłĹka z Tunisy, ktĂłra idÄ c prowadziÄ zajÄcia do szkoĹy, poniewaĹź ona uczy - wydaje mi siÄ - wĹoskiego, a nie religii, bÄdÄ c tam, poniewaĹź miaĹa kontakt z dziewczynami one zaczÄĹy iĹÄ za niÄ , a rodzice (Ĺrodowisko muzuĹmaĹskie) zauwaĹźyli, Ĺźe ona jest niebezpieczna i jÄ oskarĹźyli o prozelityzm. Kiedy dyrektorka szkoĹy zapytaĹa jÄ "Czy ty mĂłwiĹaĹ o Chrystusie?", ona powiedziaĹa "Ja nigdy nie mĂłwiĹam o Chrystusie", ale wszystko byĹo tam, a wszyscy szli za niÄ , natomiast nauczyciel religii nigdy nie zostaĹ oskarĹźony o prozelityzm i tu jest wszystko. Wobec tych faktĂłw, jak my moĹźemy powiedzieÄ, Ĺźe nie moĹźna przeĹźyÄ w kaĹźdej okolicznoĹci Ĺwiadectwo Chrystusa. Czego my potrzebujemy? Musi byÄ nas 500 w kaĹźdym miejscu pracy? To nie jest problem liczby (poniewaĹź moĹźe byÄ nas 500 i moĹźemy nie daÄ Ĺwiadectwa niczemu): jest problem jednoĹci osoby, ktĂłra budzi to samo zainteresowanie, ktĂłre budziĹ Jezus, poniewaĹź wszystko jest tam, nie ma Ĺrodowiska, gdzie nie moĹźna tego przeĹźyÄ, gdzie nie moĹźna o tym daÄ Ĺwiadectwa, poniewaĹź jest to Ĺwiadectwo, ktĂłre Jezus daje o zmianie, ktĂłrÄ uczyniĹ w nas. To On, to jego chwaĹa, ktĂłra bĹyszczy przed wszystkimi, jest to misja zadana wszystkim nam, aby o wszystkich nas moĹźna byĹo modliÄ siÄ w ten sposĂłb "krzak gorejÄ cy nie do ugaszenia, prawdy i miĹoĹci", ten krzak gorejÄ cy prawdy i miĹoĹci, ktĂłry fascynuje Ĺźycie, ktĂłre moĹźe daÄ Ĺwiadectwo wobec wszystkich, Ĺźe Chrystus jest wszystkim. Aby moĹźna byĹo siÄ modliÄ o nas, o kaĹźdego w swojej pracy, o kaĹźdego w swoim miejscu, w swojej rodzinie, o wszystkich nas razem we wspĂłlnocie, aby moĹźna siÄ byĹo modliÄ o nas "***krzak gorejÄ cy nie do ugaszenia prawdy i miĹoĹci, oĹźywiaj w nas radoĹÄ braterskiej agapy", poniewaĹź ten "krzak gorejÄ cy nie do ugaszenia", ktĂłrym jest tylko On, tak jak On uczyniĹ nas czÄĹciÄ Jego, uczyni nas czÄĹciÄ tego krzaku gorejÄ cego w Ĺwiecie. To zapewnia w kraju muzuĹmaĹskim, w Nowym Jorku czy na Madagaskarze ciÄ gĹy poczÄ tek Ludu BoĹźego. Tylko to. Tylko bycie "krzakiem gorejÄ cym nie do ugaszenia, prawdy i miĹoĹci" z powodu tego co siÄ nam wydarzyĹo moĹźe zapewniÄ nowy poczÄ tek. Nie jest to strategia, tylko to moĹźe oĹźywiÄ nas, nasze wspĂłlnoty, tylko to moĹźe oĹźywiÄ radoĹÄ braterskiej agapy, tylko to, to nie jest nasza siĹa. :PomyĹlcie, Ĺźe my jedziemy do domu z tÄ pewnoĹciÄ , Ĺźe to oĹźywia nasze wspĂłlnoty, Ĺźe to oĹźywia sposĂłb w jaki ja podejmuje pracÄ, Ĺźe to oĹźywia miejsce pracy, zajÄcia w seminarium lub zajmowanie siÄ dzieÄmi, to zapewnia ciÄ gĹy poczÄ tek Ludu BoĹźego w Ĺwiecie, w czasie i w przestrzeni - ChwaĹa Jezusa w historii. |