Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Biuletyn (33) listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 1996 (Biuletyn (33) listopad / grudzieĹ) Fundacja "Ut unum sint" Niebo zaczyna siÄ juĹź na ziemi Bajki, fantastyczne opowieĹci peĹne uroku czarĂłw i niesamowitych zdarzeĹ sÄ niewÄ tpliwie czymĹ niezwykle sympatycznym, czymĹ co dokĹadnie pamiÄtamy z naszego dzieciĹstwa. Nie rozumiem jednak dlaczego historyczna postaÄ jakÄ jest Ĺw. MikoĹaj, biskup Miry, miasta leĹźÄ cego w Azji Mniejszej, ĹźyjÄ cy na poczÄ tku IV wieku, miaĹby obecnie przebywaÄ nie w niebie tylko w Laponii otoczony jakimiĹ elfami i reniferami. Dlaczego wĹaĹnie dziecku nie mĂłwiÄ o niebie, miejscu wiecznego szczÄĹcia gdzie przebywajÄ ludzie ĹwiÄci a wiÄc i historyczny Ĺw. MikoĹaj. PrzecieĹź za takim miejscem tÄskni kaĹźde ludzkie serce, tym bardziej proste i szczere serce dziecka. To pragnienie szczÄĹcia i speĹnienia jest wpisane w kaĹźde ludzkie serce, jest wpisane po to, by zostaĹo zrealizowane a nie pozostaĹo tylko utopiÄ czy marzeniem nie do osiÄ gniÄcia. Czy, gdy umiera ukochana osoba, matka, ojciec, przyjaciel, mĂłwimy: mieszka teraz w Laponii i nadal pamiÄta o nas, czy raczej mĂłwimy, a przynajmniej z nadziejÄ czy choÄby przeczuciem istnienia Tajemnicy - Boga myĹlimy: jest szczÄĹliwy, jest w niebie. Taka jest logika rozumnoĹci czĹowieka. JeĹźeli ktoĹ to odrzuca to powinien 6 grudnia czekaÄ na gwiazdora, dziadka mroza czy przebranego pajaca, krasnoludka lub goĹcia z Laponii a nie na Ĺw. MikoĹaja. Owszem, juĹź trochÄ starsze dzieci rozpoznajÄ w przybywajÄ cym goĹciu w biskupich szatach tatÄ czy przyjaciela, ktĂłry siÄ przebraĹ. Jednak sposĂłb przywitania, rozmowy, zachowania, bÄdzie adekwatny do historycznego, a wiÄc rzeczywistego aspektu jaki przypomina i uobecnia to spotkanie. Jak daleko odeszliĹmy od takiego prawdziwego, ludzkiego kontaktu z rzeczywistoĹciÄ i chcemy, czasem nawet zupeĹnie podĹwiadomie, eliminowaÄ tym samym "sacrum" z naszego Ĺźycia, moĹźna siÄ przekonaÄ sĹuchajÄ c radia, oglÄ dajÄ c telewizjÄ czy czytajÄ c prasÄ. Ks. Giussani poprzez SzkoĹÄ WspĂłlnoty bardzo czÄsto po przyjacielsku napomina i tĹumaczy nam, Ĺźe my takĹźe ulegamy wpĹywom tej powszechnej mentalnoĹci wrogiej czĹowiekowi. Dla paru osĂłb z Fundacji Pomocy Biednym Dzieciom "UT UNUM SINT" bardzo bogatym doĹwiadczeniem byĹy trzy pracowite popoĹudnia i wieczory 4, 5 i 6 grudnia br. Ĺw. MikoĹaj odwiedziĹ ponad 50 ubogich Ĺwidnickich rodzin, obdarowaĹ skromnymi prezentami ĹźyjÄ cych w nich prawie 200 dzieci. Skromnymi, poniewaĹź niewielka byĹa liczba tych czyniÄ cych dobrze - dobroczyĹcĂłw. Na bajkowych elfĂłw trudno byĹo liczyÄ, kiedy wielu zaproszonych, ĹźyjÄ cych ludzi zamykaĹo swoje serca. Jednak nie prezenty i paczki stanowiĹy o znaczeniu tych dni. KaĹźde dziecko, duĹźo wczeĹniej pisaĹo list do Ĺw. MikoĹaja, zapraszajÄ c Go do swojego domu, czekaĹo na osobiste spotkanie z Nim w miejscu gdzie Ĺźyje i czÄsto cierpi. Tych listĂłw uzbieraĹa siÄ potÄĹźna skarbona w "Oratorium" Fundacji przy ul. Mickiewicza 9. Ĺťaden nie pozostaĹ bez odpowiedzi. OdpowiedziÄ nie byĹa tylko paczka, ale wĹaĹnie spotkanie, moĹźliwoĹÄ rozmowy, zaĹpiewania piosenki, zrobienia wspĂłlnego zdjÄcia, opowiadanie o swoich kĹopotach i radoĹciach, nakreĹlenie perspektywy dalszej drogi w gronie prawdziwych przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy sÄ gotowi bez przerwy obdarowywaÄ kaĹźdego przez solidarne wspĂłĹdzielenie Ĺźycia. Wiele dzieci odprowadzaĹo ĹwiÄtego do domĂłw swoich kolegĂłw. Po drodze doĹÄ czaĹy te spotykane zupeĹnie przypadkowo. Ĺw. MikoĹaj i dla nich miaĹ specjalny worek sĹodyczy, a przede wszystkim zawsze czas, by chociaĹź przez chwilÄ porozmawiaÄ. NiektĂłre z nich, podobnie zresztÄ jak i wielu dorosĹych ludzi, nie potrafiĹo nawet zwrĂłciÄ siÄ do Ĺw. MikoĹaja, mĂłwiÄ c: "panie MikoĹaju" lub pytajÄ c o renifery. Dostojny GoĹÄ tych grudniowych wieczorĂłw idÄ c Ĺwidnickimi ulicami, ktĂłrych nie sposĂłb wszystkich wyliczyÄ, pouczaĹ, tĹumaczyĹ, czasem i karciĹ, przywracajÄ c zawsze wĹaĹciwe spojrzenie na czĹowieka i caĹÄ rzeczywistoĹÄ. Niezwykle sympatycznym momentem, odczytanym przez nas jako dar byĹa stosunkowo późna juĹź godzina wieczoru 6 grudnia, kiedy skoĹczywszy odwiedziny naszych rodzin szliĹmy ulicÄ ĹukowÄ do samochodu by wracaÄ do domu. Podbiega do nas mÄĹźczyzna i mĂłwi: "Ĺw. MikoĹaju proszÄ bardzo byĹ zechciaĹ jeszcze nawiedziÄ mojÄ rodzinÄ. Mam tu blisko samochĂłd i z przyjemnoĹciÄ poprowadzÄ". TĹumaczymy, Ĺźe nie naszym zadaniem jest "Ĺwiadczenie mikoĹajowych usĹug", Ĺźe jeĹşdzimy tylko do naszych biednych dzieci, ktĂłre zapraszaĹy listownie Ĺw. MikoĹaja, by odwiedziĹ ich rodziny. SzczeroĹÄ jednak zaproszenia i sposĂłb powaĹźnego potraktowania tego momentu rozmowy, kaĹźe nam jechaÄ pod wskazany adres. Nie ĹźaĹujemy tego spotkania, przede wszystkim ze wzglÄdu na bardzo religijny, a wiÄc prawdziwie ludzki jego wymiar. Wchodzimy. "Niech bÄdzie pochwalony Jezus Chrystus" - zgromadzona caĹa rodzina odpowiada pewnym gĹosem: "Na wieki wiekĂłw Amen" Ĺw. MikoĹaj rozmawia z dzieckiem, rodzicami, wrÄcza przygotowane upominki. Ja w przedpokoju, jako kierowca woĹźÄ cy Ĺw. MikoĹaja opowiadam o naszych doĹwiadczeniach tych dni. Opowiadam, jak wchodzÄ c do pewnej bramy przy ulicy Przechodniej napotykamy umierajÄ cego mĹodego czĹowieka, leĹźÄ cego na brudnej posadzce, ktĂłremu juĹź lekarze z karetki pogotowia nie mogÄ nic pomĂłc. My moĹźemy, bo natychmiast ogarniamy go, byÄ moĹźe jako pierwsi swojÄ modlitwÄ , polecajÄ c dalszy los tego czĹowieka miĹosiernej OpatrznoĹci samego Boga. JesteĹmy Ĺwiadomi i pewni, Ĺźe wszystko, cokolwiek nas spotkaĹo w tych dniach,nawet najbardziej tragiczne i smutne doĹwiadczenia sÄ ogarniÄte zbawczÄ mocÄ Chrystusa Pana-SĹowa Wcielonego, a wiÄc Boskiego Towarzysza ludzkiej wÄdrĂłwki, ktĂłry z dyskrecjÄ , czuĹoĹciÄ i mocÄ chce towarzyszyÄ trudnej wÄdrĂłwce kaĹźdego czĹowieka w poszukiwaniu swojego wĹasnego oblicza (ks. L. Giussani). Tym sĹabym, ale i peĹnym mocy towarzystwem jesteĹmy my - formÄ Chrystusa obecnego dzisiaj "tu i teraz" - ocalajÄ cego kaĹźdÄ dramatycznÄ sytuacjÄ. W 1984 roku, kiedy nie istniaĹa jeszcze Ĺźadna Fundacja, rozpoczÄĹa siÄ ta historia przyjaĹşni w zupeĹnie podobny sposĂłb, spotkaĹ w konkretnych rodzinach. Potem przez wiele lat ĹwiÄtowaliĹmy Ĺw. MikoĹaja w salach, zapraszajÄ c wszystkie rodziny z ich dzieÄmi na wspĂłlne spotkanie. Ten rok przyniĂłsĹ nam bogate doĹwiadczenie powrotu do poczÄ tku. DoĹwiadczenie pozwalajÄ ce nam zauwaĹźyÄ na nowo wartoĹÄ osobistego spotkania. WartoĹÄ najmniejszej nawet osoby ludzkiej, jako niepowtarzalnego daru, dziÄki ktĂłremu moĹźna rzeczywistoĹÄ Nieba przeĹźywaÄ juĹź tu na ziemi, otrzymujÄ c stokroÄ za ofiarowanie swojej dyspozycyjnoĹci, towarzystwa i sĹuĹźby tym najmniejszym. Niebo wiÄc zaczyna siÄ tu na ziemi. DoĹwiadczenie tej rzeczywistoĹci przeĹźywamy na codzieĹ. Zapraszamy wszystkich do wĹÄ czenia siÄ w to piÄkno Ĺźycia dla innych, zawsze z wielkim poĹźytkiem dla siebie samego. Ĺťeby uczyÄ siÄ tej nowej ĹwiadomoĹci i wraĹźliwoĹci a takĹźe ludzkiego spojrzenia na caĹÄ rzeczywistoĹÄ zapraszamy w kaĹźdy piÄ tek o godzinie 19,30 na spotkanie z nami na Szkole WspĂłlnoty przy ulicy Mickiewicza 9 w siedzibie Fundacji. |