Ślady
>
Archiwum
>
1993
>
Biuletyn (12-13) styczeĹ / marzec
|
||
Ślady, numer specjalny / 1993 (Biuletyn (12-13) styczeĹ / marzec) Teksty ks. Giussaniego Zawsze jest to Ĺaska CzĹowiek staje siÄ sobÄ przez coĹ innego, coĹ, co przychodzi skÄ dinÄ d. trzeba, aby ktoĹ z zewnÄ trz odbudowaĹ mury. Notatki z rozmowy ks. Giussaniego z grupÄ mediolaĹskich studentĂłw 1. MoĹźe siÄ podobaÄ - a nawet sprawiaÄ przyjemnoĹÄ - lektura analiz odnoszÄ cych siÄ do dekadencji (upadku, kryzysu) i trudnej sytuacji, w jakiej siÄ znajdujemy. PoniewaĹź wszystko to, co oddaje przeĹźywanÄ rzeczywistoĹÄ jest sugestywne, "dokĹadny opis" sytuacji porywa, budzi zainteresowanie. Tak np., wobec przewaĹźajÄ cej czÄĹci wspĂłĹczesnych form artystycznej ekspresji - myĹlÄ o niektĂłrych uznanych filmowych - czĹowiek moĹźe po prostu powiedzieÄ: "PiÄkne, interesujÄ ce!". Ale chodzi przy tym - prawie zawsze - o opisy ludzkiej dekadencji bez bĂłlu, bez bolesnej samokrytyki, a wiÄc o opisy pozbawione oczekiwania na odpowiedĹş, ogoĹocone z proĹby. Jako Ĺźe moĹźna byÄ przegranym i zranionym nie odczuwajÄ c z tego powodu cierpienia, a zatem nie udajÄ c siÄ na poszukiwania jakiejĹ odpowiedzi, jak czyni to dzisiaj prawie caĹe spoĹeczeĹstwo - ktĂłre daje siÄ nabieraÄ przez niszczÄ ce akcje, podejmowane przez pewnego rodzaju wĹadzÄ oraz popierane przez telewizjÄ i prasÄ; i nic nie wskazuje na to, Ĺźe coĹ zmienia siÄ na lepsze, wyjÄ wszy nieliczne, bardziej Ĺwiadome, osoby. Nie wystarcza sugestywnie opisywaÄ rozkĹad (zepsucie) jaki siÄ w nas, w naszej osobie, dokonuje nie wystarcza oskarĹźaÄ ewidentnego pokawaĹkowania w jakim Ĺźyje nasze ja - trzeba cierpieÄ. Wtedy czĹowiek udaje siÄ na poszukiwanie odpowiedzi - Chrystus zaĹ nie przyszedĹ dla sprawiedliwych, dla ludzi, ktĂłrzy nie cierpiÄ z powodu swej destrukcji i zadanych im ran, lecz dla ludzi ktĂłrzy z tego powodu cierpiÄ . MoĹźna przysposobiÄ siÄ do rekonstrukcji jedynie gdy destrukcja albo rozkĹad jest Ĺwiadomie zauwaĹźony i uchwycony w bĂłlu, jaki Ăłw rozkĹad wywoĹuje, w burzeniu drogi ku przeznaczeniu jakie za sobÄ pociÄ ga. Nie moĹźna oczekiwaÄ rekonstrukcji, jeĹli analiza sytuacji ludzkiej nie jest postrzegana zgodnie z caĹÄ sromotÄ jakÄ sytuacja ta niesie z sobÄ : trzeba czuÄ bĂłl wĹasnego zawstydzenia. PostawÄ przewaĹźajÄ cej czÄĹci ludzi wobec sytuacji, w ktĂłrej Ĺźyjemy, jest cynizm: cynizm nieĹwiadomy wiÄkszoĹci oraz cynizm Ĺwiadomy i ideologiczny maĹej grupy. Tak czy owak wiÄkszoĹÄ ludzi Ĺźyje cynicznie (tzn. - zgodnie z etymologiÄ tego sĹowa - ma "pieskie Ĺźycie"). 2. Jest teĹź druga postawa, przyjmujÄ jÄ ludzie, ktĂłrzy spostrzegĹszy siÄ w sytuacji, zgĹaszajÄ pretensje, iĹź "przywrĂłcÄ Ĺwiat do porzÄ dku": mamy tu do czynienia z rewolucyjnym laicyzmem, ktĂłry szczegĂłlnie w epoce nowoĹźytnej - w ktĂłrej cieszy siÄ najwiÄkszÄ popularnoĹciÄ - czÄsto rodziĹ siÄ, w swoich róşnych odmianach, z matrycy Ĺźydowskiej. To jakby potwierdzenie wielkiego przeznaczenia owego ludu, ktĂłry - po tym jak nie uznaĹ Mesjasza - Ĺatwo rodzi utopie i dÄ Ĺźy do ukazywania Mesjasza w róşnorodnych postaciach wĹadzy. W tym samym, charakterystycznym dla drugiej postawy, polu sytuuje siÄpelagianizm, ktĂłrym jest przesiÄ kniÄta nasza kultura (jest to kĹamliwe roszczenie woli: czĹowiek, ktĂłry w jakiĹ sposĂłb zgĹasza pretensje do tego, Ĺźe zbawi siÄ sam z siebie; owszem, rĂłwnieĹź przy pomocy Boga, lecz kimĹ decydujÄ cym o jego zbawieniu jest on sam, czĹowiek). A jest nim przesiÄ kniÄta tak dogĹÄbnie, iĹź - jak zwrĂłciĹ na to uwagÄ tygodnik Il Sabato - "w artykule opublikowanym w Osservatore Romano ze Ĺrody 27 stycznia, arcybiskup z Tours Jean HonorĂŠ opowiedziaĹ jak unikniÄto groĹźÄ cego niebezpieczeĹstwa pelagianizmu w redakcji nowego Katechizmu KoĹcioĹa katolickiego". W obliczu naszej destrukcji moĹźemy jedynie, jak mĂłwi Eliot w ChĂłrach z Opoki, "trwaÄ z pustymi rÄkami i z gaĹÄ zkami palmami zwrĂłconymi ku gĂłrze, w wieku, ktĂłry posuwa siÄ do tyĹu, postÄpowo". To znaczy, moĹźemy jedynie oczekiwaÄ, woĹaÄ. I to jest jedyna, godna czĹowieka, postawa - w tym ambitus mieszczÄ siÄ wszelkie przejawy religijnoĹci, budzone przez zmysĹ godnoĹci wĹasnego istnienia. Tego wĹaĹnie doĹwiadczyĹem kiedyĹ w mĹodoĹci - i zachowaĹem to dobrze w pamiÄci, poniewaĹź w Ĺźyciu, jeĹli siÄ je kocha, sÄ chwile, ktĂłre wyjaĹniajÄ wszystko, korespondujÄ c z najwznioĹlejszymi ideom, ktĂłre odkrywa siÄ później - kiedy zgubiĹem siÄ w wielkim lesie w okolicach Tradate i, spanikowany, krzyczaĹem przez dobre trzy godziny, podczas gdy sĹoĹce chyliĹo siÄ ku zachodowi. To doĹwiadczenie pozwoliĹo mi zrozumieÄ - później - Ĺźe czĹowiek jest poszukiwaniem (czĹowieka stanowi poszukiwanie); czĹowiek jest poszukiwaniem jeĹli woĹa, krzyczy, zaĹ krzyczy o ile jest coĹ innego. W przeciwnym wypadku po co miaĹby krzyczeÄ? 3. MajÄ c na uwadze tÄ naszÄ bolesnÄ sytuacjÄ, w istocie nie moĹźemy powiedzieÄ: "WeĹşmy siÄ my do rekonstrukcji czĹowieczeĹstwa!" Skoro jesteĹmy aĹź tak pokonani, jakĹźeĹź zdoĹamy zwyciÄĹźyÄ? Skoro jesteĹmy tak haniebnie podzieleni, pokawaĹkowani, Ĺźe niemoĹźliwa jest nawet jednoĹÄ pomiÄdzy mÄĹźczyznÄ a kobietÄ , i nie moĹźna nikomu ufaÄ; skoro jesteĹmy do tego stopnia cyniczni wobec wszystkich i wszystkiego, i tak opróşnienie z miĹoĹci do nas samych, jakĹźeĹź bÄdziemy w stanie wydobyÄ z tego bagna coĹ, dla zrekonstruowania naszych obalonych murĂłw, cement do budowy murĂłw nowych? Trzeba, aby przyszedĹ ktoĹ z zewnÄ trz - musi przyjĹÄ ktoĹ z zewnÄ trz - ktoĹ, kto odbuduje mury naszego obalonego domu. Wyzwolenie musi przyjĹÄ dziÄki czemuĹ, co przekracza to, do czego jesteĹmy zredukowani w swym istnieniu. To wĹaĹnie przekonanie - u tych niewielu, ktĂłrzy zostali wierni historii ruchu - wyraĹşnie charakteryzowaĹo poczÄ tki Comunione e Liberazione w 1968. "RĂłwnieĹź my chcemy wolnoĹci, ktĂłrej wy siÄ domagacie - mĂłwiliĹmy do marksistĂłw! Ale jak czĹowiek, ktĂłry jest niewolnikiem, zdoĹa staÄ siÄ wolnym, jeĹli nie poprzez wkrÄcenie siÄ czegoĹ, co juĹź jest wolne? A skoro ludzkoĹÄ jest zniewolona, to winno to byÄ wkrÄcenie siÄ czegoĹ ponad-ludzkiego" W tym miejscu narzuca siÄ i dominuje sĹowo Ĺaska. PowyĹźszy "ustÄp" stanowi nieporĂłwnanie najwiÄkszÄ trudnoĹÄ. ĹťebyĹmy mogli na powrĂłt staÄ siÄ ludĹşmi potrzeba czegoĹ ponad-ludzkiego, czegoĹ nie-naszego, jakiejĹ suwerennej wĹadzy, ktĂłra jest wobec nas do tego stopnia miĹosierna, Ĺźe przychodzi do nas, by daÄ nam ĹwiatĹo i siĹy potrzebne dla nowego osÄ du, nowej uczuciowoĹci i nowego, realizowalnego projektu. CzĹowiek moĹźe widzieÄ dobro, moĹźe widzieÄ ideaĹ, lecz jest w nim coĹ, co ciÄ gnie go zawsze w przeciwnÄ stronÄ (jak mĂłwi Ĺw. PaweĹ w siĂłdmym rozdzialeListu do Rzymian i jak mĂłwiĹ rĂłwnieĹź, nieomal przy pomocy tych samych sĹĂłw, pogaĹski poeta Owidiusz w Metamorfozach): ĹşrĂłdĹo tej ludzkiej sytuacji zwie siÄ grzech pierworodny. Aby odnowiÄ (zrekonstruowaÄ) czĹowieczeĹstwo potrzeba czegoĹ ponad-ludzkiego, poniewaĹź czĹowiek nie jest zdolny do zrekonstruowania czĹowieczeĹstwa, na dĹuĹźszÄ metÄ nie daje rady - nigdy -, chyba Ĺźe przyĹÄ cza siÄ do towarzystwa jakiejĹ wyjÄ tkowej obecnoĹci. Oto problem Chrystusa, ktĂłry powiedziaĹ zwiÄĹşle: "Beze mnie nic nie moĹźecie uczyniÄ" (J 15, 5): ludzkiego, nic. Magisterium Nauczycielskie KoĹcioĹa potwierdza, Ĺźe czĹowiek nie jest w stanie na dĹuĹźszÄ metÄ wytrwaÄ bez popeĹnienia grzechu Ĺmiertelnego, a grzech Ĺmiertelny polega na nie realizowaniu siebie. To jest najwiÄksza trudnoĹÄ w konfrontacji z katolicyzmem, z autentycznym chrzeĹcijaĹstwem: prawda, Ĺźe czĹowiek staje siÄ sobÄ poprzez coĹ innego - coĹ, co przychodzi skÄ dinÄ d. To jest najtrudniejszy ustÄp (fragment) na wszystkich naszych zebraniach (jak ĹwiadczÄ o tym reakcje wywoĹane lekturÄ ksiÄ Ĺźeczki In cammino (W drodze), doĹÄ czonej do Il Sabato, nr 41, 1992; kolejne wydanie w: Un avvenimento di vita, cioè una storia, Roma 1993, str. 475-502): moĹźna ĹledziÄ z zainteresowaniem, niemal z entuzjazmem, analizÄ dotyczÄ cÄ ludzkiej sytuacji, rozbicia i rozkĹadu ludzkiego ja, ale potem nie jesteĹmy juĹź w taki sam sposĂłb entuzjastycznie zainteresowani kolejnym ustÄpem (czyli caĹÄ "drugÄ czÄĹciÄ " In cammino, gdzie mowa jest o Ĺasce i Duchu ĹwiÄtym). Ten ustÄp, moĹźna powiedzieÄ, od razu siÄ "nie podoba", poniewaĹź powoduje wkroczenie, uĹźycza goĹciny czemuĹ, co nie odpowiada naszej fantazji i naszemu wyobraĹźeniu doĹwiadczenia, czemuĹ, co wydaje siÄ byÄ abstrakcyjne w swym roszczeniu (tymczasem, de facto, bez poddania siÄ temu roszczeniu, nie sposĂłb byÄ czĹowiekiem). W ten sposĂłb czĹowiek zatrzymuje siÄ na bezsilnej aspiracji radzenia sobie samemu, na oszukaĹczej pretensji,kĹamliwej, to znaczy: identyfikuje lekarstwo (rimedio) z wĹasnym wyobraĹźeniem i chÄciÄ poradzenia sobie. W ten sposĂłb rodzi siÄ "dyskurs" na temat wartoĹci moralnych, poniewaĹź dyskurs o wartoĹciach moralnych zakĹada, Ĺźe lekarstwem na zepsucie bÄdzie siĹa ludzkiej fantazji i woli: "WeĹşmy siÄ razem [do roboty], a uleczymy!". ZaczynajÄ c od stwierdzenia kondycji czĹowieka, a takĹźe od bĂłlu z powodu niesprawiedliwoĹci jakÄ prowokuje wĹadza, i od wstydu z powodu kolaboracji, popierania i pogĹÄbiania tej niesprawiedliwoĹci, dochodzi siÄ do stwierdzenia: "WeĹşmy siÄ my za uleczenie czĹowieka!" (poprzez tÄ oszukaĹczÄ pretensjÄ dokumentuje siÄ raz jeszcze pewne nieadekwatne postrzeganie zepsucia jakiemu podlega czĹowiek). Tymczasem, to niemoĹźliwe. "Beze mnie nic nie moĹźecie uczyniÄ!". Bez uĹźyczenia miejsca nowemu goĹciowi nie sposĂłb uczyniÄ niczego ludzkiego. Dlatego mĂłwi pewien hymn Liturgii Godzin: "Do naszego zgodnego zgromadzenia doĹÄ cza goĹÄ nowy" Tym nowym goĹciem jest BĂłg, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem, aby czĹowiek na powrĂłt zaczÄ Ĺ byÄ czĹowiekiem. To jest nasze orÄdzie, stÄ d jesteĹmy chrzeĹcijanami. Nowy goĹÄ, ktĂłry siÄ doĹÄ cza, nie wyobcowuje: to coĹ innego, co pozwala czĹowiekowi staÄ siÄ sobÄ , zrekonstruowaÄ siÄ, scaliÄ siÄ, przezwyciÄĹźajÄ c rozbicie w jakim Ĺźyje. 4. To, Ĺźe BĂłg staĹ siÄ czĹowiekiem, by pomĂłc ludziom w staniu siÄ na powrĂłt ludĹşmi nie jest po prostu faktem sprzed dwu tysiÄcy lat: zaczÄĹo siÄ dwa tysiÄ ce lat temu, dajÄ c poczÄ tek pamiÄci, ktĂłra wypeĹnia teraĹşniejszoĹÄ (wypeĹnia teraĹşniejszoĹÄ uobecniajÄ c w teraĹşniejszoĹci przeszĹoĹÄ). To znaczy: zaczÄĹo siÄ dwa tysiÄ ce lat temu, ale chodzi o wydarzenie, ktĂłre przytrafia siÄ i angaĹźuje mnie teraz, o problem aktualny dzisiaj. WkrÄcenie siÄ (immetersi) wewnÄ trz obecnego doĹwiadczenia jakiegoĹ nowego czynnika zwie siÄ wydarzenie: Chrystus jest czynnikiem nowym, ktĂłry wkroczyĹ w historiÄ dwa tysiÄ ce lat temu, Chrystus jest nowym czynnikiem, ktĂłry wkracza w mĂłj dzisiejszy dzieĹ, czyni mnie zdolnym do kroczenia ku przeznaczeniu, umoĹźliwia mi stanie siÄ na powrĂłt czĹowiekiem, dzisiaj. Dzisiaj, poniewaĹź dzisiaj powinienem byÄ czĹowiekiem. Jak mĂłwiĹ Kierkegaard, ideaĹ nie moĹźe nie byÄ aktualny dzisiaj: "JedynÄ moĹźliwÄ do przyjÄcia relacjÄ z czymĹ wielkim [tzn. z Chrystusem, z Bogiem wcielonym] jest relacja teraĹşniejszoĹci". Nie sposĂłb pozostawaÄ w relacji do Chrystusa, o ile nie teraz. JeĹli owa relacja nie byĹa by teraĹşniejsza nie miaĹa by na nas wpĹywu. Wydarzenie sprzed dwu tysiÄcy lat jest wydarzeniem trwajÄ cym nadal. Jest poczÄ tkiem kaĹźdego dnia i kaĹźdej godziny, jest czymĹ nowym to, co spotykam teraz, w przeciwnym wypadku nie byĹo prawdziwym nawet wtedy. Tyle tylko, Ĺźe nie posiada fizjonomii jakiegoĹ piÄknego czĹowieka, jak sobie Ĺatwo jesteĹmy skorzy wyobraĹźaÄ - piÄknego czĹowieka, ktĂłrego spotykamy na ulicy, przy ktĂłrym moĹźemy blisko siÄ ĹÄ i na ktĂłrego moĹźemy patrzeÄ, przysĹuchiwaÄ siÄ jak mĂłwi, i wzruszaÄ siÄ tym, co mĂłwi, ktĂłry dotyka dotkniÄtych ĹlepotÄ oczu i pozwala nam wiedzieÄ. Nie! Ma innÄ fizjonomiÄ, jak czĹowiek, ktĂłry rodzi siÄ jako dziecko, a potem rozwija siÄ, a jego wdziÄczna twarzyczka roĹnie i zmienia siÄ. Podobnie sposobem, w ktĂłry jest On obecny teraz, sposobem, w ktĂłry wydarzenie Chrystusa staje siÄ obecne teraz, jest wĹlizniÄcie siÄ (wnikniÄcie) w nasze Ĺźycie odmiennej obecnoĹci ludzkiej. Jezus Chrystus, Ăłw czĹowiek sprzed dwu tysiÄcy lat, kryje siÄ, staje siÄ obecny, pod postaciÄ namiotu, pod postaciÄ innej ludzkoĹci: spotkanie z innÄ ludzkoĹciÄ - doĹwiadczenie innej ludzkoĹci - uderza, zaskakuje nas, bo bardziej odpowiada strukturalnym wymogom serca niĹź jakakolwiek odmiana naszych myĹli albo naszej fantazji: nie spodziewaliĹmy siÄ jej, nawet nam siÄ nie ĹniĹa, byĹa nie do pomyĹlenia, nigdzie nie da siÄ znaleĹşÄ podobnej. OdmiennoĹÄ ludzka w ktĂłrej Chrystus staje siÄ obecny polega wĹaĹnie na wiÄkszej odpowiednioĹci, na niewyobraĹźalnej i niewyobraĹźonej odpowiednioĹci, tej ludzkoĹci, z ktĂłrÄ siÄ stykamy, z wymogami serca - z wymogami rozumu. To zetkniÄcie siÄ osoby z jakimĹ odmiennym czĹowieczeĹstwem jest czymĹ bardzo prostym (zwyczajnym, najprostszym), czymĹ absolutnie elementarnym, czymĹ, co dzieje siÄ przed wszystkim (uprzedza wszystko), przed jakÄ kolwiek katechezÄ , refleksjÄ i rozwojem: jest czymĹ, co nie domaga siÄ wyjaĹnieĹ, lecz tylko bycia zauwaĹźonym, widzianym, przechwyconym, jest czymĹ, co wzbudza zachwyt, podziw, rodzi emocjÄ, przywoĹuje, porusza do pĂłjĹcia za, dziÄki sile swej odpowiednioĹci wzglÄdem strukturalnego oczekiwania serca. ZetkniÄcie siÄ z obecnoĹciÄ odmiennej ludzkoĹci wyprzedza nie tylko poczÄ tek, lecz kaĹźdy moment, ktĂłry nastÄpuje potem: rok, czy dwadzieĹcia lat później. Fenomen poczÄ tkowy - zetkniÄcie (zderzenie) z nowÄ rzeczywistoĹciÄ ludzkÄ , zachwyt, ktĂłry wtedy siÄ zrodziĹ - jest przeznaczony na to, by byÄ fenomenem poczÄ tkowym i pierwotnym kaĹźdego momentu rozwoju. Bo nie moĹźe byÄ Ĺźadnego rozwoju, jeĹli owo pierwsze zetkniÄcie siÄ nie powtarza, to znaczy jeĹli wydarzenie nie jest dalej aktualne. Albo siÄ odnawia, albo nic siÄ nie dzieje, i zaraz terroryzuje siÄ wydarzenie, ktĂłre miaĹo miejsce, i po omacku szuka siÄ zastÄpczych punktĂłw oparcia, zamiast Tego, ktĂłry naprawdÄ leĹźy u podstaw róşnorodnoĹci. Czynnikiem decydujÄ cym o oryginalnoĹci jest - nieustannie - stykanie siÄ, (zderzanie siÄ) z odmiennÄ rzeczywistoĹciÄ ludzkÄ . JeĹli zatem nie przytrafia siÄ na powrĂłt i nie odnawia siÄ to, co siÄ wydarzyĹo, w zasadzie nie realizuje siÄ prawdziwa kontynuacja: jeĹli ktoĹ teraz (aktualnie) nie przeĹźywa kontaktu (zderzenia) z nowÄ rzeczywistoĹciÄ nie rozumie tego, co wydarzyĹo mu siÄ wczeĹniej. Wydarzenie poczÄ tkowe rozĹwietla siÄ i pogĹÄbia siÄ, osiÄ gajÄ c bardziej dojrzaĹy poziom, jedynie o ile dzieje siÄ na powrĂłt teraz (odnawia siÄ), i w ten sposĂłb wyksztaĹca siÄ jakaĹ kontynuacja, rozwĂłj. Tu znajduje wyjaĹnienie wczeĹniejsze napomknienie, Ĺźe "wszystko jest ĹaskÄ ". ZetkniÄcie (zderzenie) siÄ z nowÄ rzeczywistoĹciÄ ludzkÄ jest ĹaskÄ , jest zawsze ĹaskÄ - w przeciwnym razie staje siÄ kuszÄ cym odkryciem wĹasnych myĹli albo pretensjonalnym potwierdzeniem wĹasnych zdolnoĹci krytycznych. ZauwaĹźona róşnica (odmiennoĹÄ), ĹşrĂłdĹo owej ludzkiej odmiennoĹci, z ktĂłrÄ siÄ stykamy, ma absolutnie darmowy charakter. Wydarzenie poczÄ tkowe trwa nadal, jedynie pod warunkiem, Ĺźe stale zaczyna siÄ od kontaktu z nowÄ rzeczywistoĹciÄ ludzkÄ : "Codziennie szukajcie oblicza ĹwiÄtych i czerpcie otuchÄ z ich mĂłw", gĹosiĹa zachÄta, zawarta w jednym z dokumentĂłw pierwotnego chrzeĹcijaĹstwa, Didachè. Kontynuacja tego, co siÄ wydarzyĹo na poczÄ tku, urzeczywistnia siÄ jedynie poprzez ĹaskÄ ciÄ gle nowego stykania siÄ, budzÄ cego zachwyt, jakby to byĹo za pierwszym razem. W przeciwnym wypadku, w miejsce zachwytu, gĂłrÄ biorÄ myĹli, ktĂłre zdolne jest organizowaÄ wĹasna ewolucja kulturalna, krytyczne oceny, ktĂłre wĹasna wraĹźliwoĹÄ formuĹuje w stosunku do tego, co siÄ przeĹźyĹo i co przyjdzie nam przeĹźyÄ, alternatywa, ktĂłrÄ chciaĹoby siÄ narzuciÄ, itd. ZetkniÄcie siÄ z odmiennÄ rzeczywistoĹciÄ ludzkÄ jest fundamentalne rĂłwnieĹź w wymiarze etycznym. Rejestracja owego styku (zetkniÄcia siÄ) domaga siÄ pierwotnej postawy, z jakÄ wyposaĹźyĹ nas StwĂłrca, to znaczy postawy dziecka, ktĂłry powierza siÄ i naĹladuje (idzie za): "Panie, moje serce siÄ nie pyszni i oczy moje nie sÄ wyniosĹe. Nie goniÄ za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siĹy. Przeciwnie: wprowadziĹem Ĺad i spokĂłj do mojej duszy. Jak niemowlÄ u swej matki, jak niemowlÄ - tak we mnie jest moja dusza" (Ps 130). Do zauwaĹźenia fenomenu odmiennoĹci ludzkiej wymagany jest wzrok dziecka: pokora, dyspozycyjnoĹÄ, prostota serca, ubĂłstwo ducha, ktĂłre doroĹli, nawet ci, ktĂłrzy przeĹźyli pierwsze uderzenie, mogli zagubiÄ. I wtedy poczÄ tkowe wydarzenie, ktĂłre rozpoczÄĹo pamiÄÄ, staje siÄ faktem z przeszĹoĹci, pozostaje jedynie "poboĹźnym wspomnieniem". Natomiast czĹowiek obdarzony prostotÄ i dyspozycyjnoĹciÄ , moĹźe nawet caĹe lata bĹÄ dziÄ, lecz zaczyna od nowa Ĺatwiej, od kogoĹ, kto byĹ nieustraszony i nie miaĹ za co byÄ upomniany. KtoĹ, kto uderzony odmiennoĹciÄ , wyruszyĹby ku swemu przeznaczeniu starajÄ c siÄ byÄ samemu twĂłrcÄ swoich dzieĹ, szybko straciĹby wszystko: musi iĹÄ za. Owa odmienna obecnoĹÄ ludzka, z ktĂłrÄ siÄ zetknÄ Ĺ jest czymĹ innym, czemu naleĹźy okazaÄ posĹuszeĹstwo. Poprzez ciÄ gle nowe stykanie siÄ, w kroczeniu za i w posĹuszeĹstwie ksztaĹtuje siÄ jakaĹ kontynuacja pierwszego spotkania. 5. W relacji z obecnym aktualnie wydarzeniem Chrystusa, dziÄki Ĺasce poczÄ tku, ktĂłry stale na powrĂłt siÄ dzieje i odnawia, czĹowieczeĹstwo staje siÄ inne, czĹowiek doĹwiadcza na samym sobie wiÄkszego rozwoju czĹowieczeĹstwa (oto "uwiarygodnienie" chrzeĹcijaĹskiego roszczenia; por. odnoĹnie tego ostatni rozdziaĹ Luigi Giussaniego, PerchĂŠ la Chiesa [Dlaczego KoĹciĂłĹ], II tom, Jaca Book, Milano 1992. StÄ d teĹź podstawowy akt KoĹcioĹa polega na ogĹoszeniu ĹwiÄtych. ĹwiÄci to prawdziwi ludzie, wezwani, by doĹwiadczyÄ owego odmiennego czĹowieczeĹstwa, i nigdzie indziej nie spotkamy im podobnych (por. Luigi Giussani, MoralitĂ : memoria e desiderio, Jaca Book, Milano 1986, czÄĹÄ druga). Zwracam uwagÄ na ten bardziej ludzki rozwĂłj ukazujÄ c krĂłtko jego trzy podstawowe odmiany - moĹźliwe jedynie dziÄki obecnoĹci Chrystusa, pod warunkiem, Ĺźe okazuje siÄ tej ObecnoĹci goĹcinÄ, a wiÄc towarzystwo, poniewaĹź obecnoĹÄ Chrystusa trwa i potwierdza siÄ w towarzystwie tych, ktĂłrzy zostali poruszeni Jego wydarzeniem; rozpoznali i uznali Chrystusa. Zmartwychwstanie po grzechu. OdmiennoĹÄ ludzka, w ktĂłrej staje siÄ obecny Chrystus, najbardziej widoczna jest w kontekĹcie grzechu. Od Kaina do Lenina, jak zauwaĹźyĹem gdzie indziej, w obliczu wĹasnego grzechu, wĹasnego przestÄpstwa, wĹasnego bĹÄdu, czĹowiek nie wie jak sobie przebaczyÄ, nie jest w stanie sobie przebaczyÄ, jest skoĹczony - sam Lenin w Zurychu mĂłwiĹ powtarzajÄ c zdanie Kaina: "Zbyt wielki jest moje zĹo, nie moĹźe byÄ przebaczone". Natomiast wĹaĹnie to jest najwiÄkszy paradoks chrzeĹcijaĹskiego orÄdzia: grzech zostaĹ przebaczony, tzn. zĹo staje siÄ dobrem (przebaczenie grzechu oznacza w istocie spowodowanie, Ĺźe zĹo staje siÄ dobrem). To wĹaĹnie jest niespodzianka, doĹwiadczenie miĹosierdzia, ktĂłre - w wiÄzi z Chrystusem - przeĹźyÄ moĹźe kaĹźdy (ktokolwiek). Jest to odmienne czĹowieczeĹstwo, ktĂłrego wszyscy mogÄ doĹwiadczyÄ. Ĺťycie jako dÄ Ĺźenie. DrugÄ odmianÄ tego fenomenu odmiennoĹci ludzkiej jest moralnoĹÄ jako dÄ Ĺźenie, Ĺźycie jakÄ dÄ Ĺźenie moralne. O tym znowu mĂłwi Eliot w ChĂłrach z opoki: "Bestialscy, jak zawsze przedtem, zmysĹowi, samolubni, jak zawsze przedtem, egoistyczni, niedowidzÄ cy, jak zawsze przedtem, Jednak zawsze zmagajÄ cy siÄ, zawsze znĂłw wysĹawiajÄ cy, zawsze podejmujÄ cy marsz na drodze rozĹwietlonej ĹwiatĹem". Asceza, to znaczy Ĺźycie pojÄte jako dÄ Ĺźenie moralne ku przeznaczeniu, bÄdÄ cym speĹnieniem czĹowieka, wprowadzona zostaĹa do historii powszechnej przez chrzeĹcijaĹstwo. A na trzecim miejscu jawi siÄ owoc, wynik koĹcowy, ktĂłry juĹź siÄ zaczÄ Ĺ w czasie: zwie siÄ on jednoĹÄ, zdolnoĹÄ do jednoĹci, pod kaĹźdym wzglÄdem. tĹum ks. Joachim Waloszek |