Ślady
>
Archiwum
>
1993
>
Biuletyn (12-13) styczeĹ / marzec
|
||
Ślady, numer specjalny / 1993 (Biuletyn (12-13) styczeĹ / marzec) Teksty ks. Giussaniego Uwagi metodyczne na temat SzkoĹy WspĂłlnoty Notatki z dyskusji w czasie Rady Krajowej CL Propozycja ruchu zawarta jest w sposĂłb systematyczny i krytyczny w Szkole WspĂłlnoty. Ta ostatnia przedstawia najbardziej godne uwagi, pod wzglÄdem znaczenia, treĹci i punkt odniesienia osÄ du i porĂłwnania. Praca nad tekstem SzkoĹy WspĂłlnoty jest najbardziej konkretnym sposobem utrzymywania systematycznej wiÄzi z charyzmatem ruchu. Charyzmat jest darem Ducha, ktĂłry dziaĹa w sĹuĹźbie caĹego KoĹcioĹa, posĹugujÄ c siÄ temperamentem, czasem i miejscem; posĹugujÄ c siÄ tym co ludzkie. Oto jeden z centralnych wÄ tkĂłw treĹciowych drugiej czÄĹci trzeciego tomu; zdaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe Duch ĹwiÄty posĹuguje siÄ tym co ludzkie, znaczy zdaÄ sobie sprawÄ, z tego czym jest katolicyzm. WiernoĹÄ wobec charyzmatu rodzi obecnoĹÄ i misjÄ; to z wiernoĹci wobec charyzmatu rodzi siÄ doĹwiadczenie, ktĂłre powoduje rozwĂłj czĹowieka, uzdalniajÄ c go do obecnoĹci. "Geniusz" wĹasny charyzmatu ruchu jest metodologiczny, pedagogiczny. Ruch powstaĹ jako troska, aby mĹodzi poznali Chrystusa w taki sposĂłb, by jego obecnoĹÄ staĹa siÄ dla nich przekonywujÄ ca. Metoda ruchu okreĹlona jest przez sĹowo "wydarzenie": ukazanie obecnoĹci Chrystusa jako obecnego aktualnie wydarzenia. W istocie, jedynie w wydarzeniu teraĹşniejszym Chrystus objawia siÄ w sposĂłb przekonywujÄ cy. CaĹa metodologia ruchu sprowadza siÄ do zastÄ pienia powtarzanych pojÄÄ albo powielanego dyskursu spotkaniem z wydarzeniem. MoralnoĹÄ rodzi siÄ jako dÄ Ĺźenie do zaangaĹźowania (zainwestowania) Ĺźycia w wydarzenie, ktĂłre siÄ spotkaĹo i w ktĂłre zostaliĹmy wciÄ gniÄci; dÄ Ĺźenie do przynaleĹźnoĹci, a zatem do konfrontowania siÄ z tym czym jest ruch. Towarzystwo staje siÄ wydarzeniem, a wiÄc ĹşrĂłdĹem moralnoĹci, o ile pomyĹlane jest w taki sposĂłb, by uĹatwiÄ kaĹźdemu porĂłwnanie wszystkiego tego, co przeĹźywa z propozycjÄ ruchu. To wĹaĹnie jest konkretny sposĂłb utrzymywania wiÄzi z charyzmatem: zaangaĹźowanie w wydarzenie i wnikniÄcie w nie. PoczÄ tkiem tego wydarzenia winna byÄ odpowiedzialnoĹÄ osobista tego, kto kieruje: powaĹźny winien byÄ jego stosunek do tego, co mĂłwi innym. To rozpala Ĺźycie wspĂłlnoty jako wydarzenie. JeĹli SzkoĹa wspĂłlnoty zredukowana jest do "dyskursu" nie rozwija ruchu. JeĹli jest pracÄ , punktem porĂłwnawczym, staje siÄ fascynujÄ cym czynnikiem wydarzenia. To, co winniĹmy komunikowaÄ, to entuzjazm, piÄkno porĂłwnania. PorĂłwnanie zawiera w sobie element egzystencjalnie dramatyczny, poniewaĹź, ktoĹ, kto siÄ konfrontuje musi poddawaÄ siÄ korekcie. Oto zasada pociÄ gania za sobÄ w wymiarze edukacyjnym: na to aby byÄ naĹladowanym zasĹuguje tylko ten, kto sam naĹladuje. To, co nie przynagla do zmiany jest faĹszywe, nawet jeĹli jest dyskursem poprawnie powtĂłrzonym. SzkoĹa wspĂłlnoty winna byÄ realizowana na bazie powaĹźnego porĂłwnania z tekstem, nie idÄ c za nitkÄ wĹasnych niepokoi. W jaki sposĂłb SzkoĹa wspĂłlnoty staje siÄ punktem porĂłwnania? Przede wszystkim powinniĹmy jÄ czytaÄ, wyjaĹniajÄ c razem znaczenie sĹĂłw. Nie interpretacja, ale naĹladownictwo literalne. Jest to przywrĂłcenie do Ĺźycia Ĺredniowiecznej metody scholastycznej: lektura do tego stopnia literalna, Ĺźe komentarze czyniono na marginesach. Trzeba staÄ siÄ uczniem tekstu. Na drugim miejscu, trzeba umoĹźliwiÄ egzemplifikacjÄ porĂłwnania tego, czym siÄ Ĺźyje, z tym, co przeczytaliĹmy. Trzeba postawiÄ sobie pytanie w jaki sposĂłb to, co czytaliĹmy i prĂłbowaliĹmy literalnie zrozumieÄ osÄ dza Ĺźycie, osÄ dza to, co siÄ wydarzyĹo poprzedniego dnia, to, co dzieje siÄ na Ĺwiecie i wĹasnÄ sytuacjÄ. W ten sposĂłb SzkoĹa wspĂłlnoty staje siÄ gestem misyjnym; nie powinna byÄ "wewnÄtrznym seminarium". JakĹźeĹź SzkoĹa wspĂłlnoty moĹźe byÄ waĹźna dla mnie, jeĹli nie czujÄ, Ĺźe peĹna jest obietnicy nadziei rĂłwnieĹź dla czĹowieka, ktĂłrego spotykam na drodze albo dla kolegi w szkole czy w pracy? Skoro jest waĹźna dla mnie dlaczegóş by nie miaĹa byÄ waĹźna dla niego? W geĹcie proponowania jÄ drugiemu, wyzwala siÄ jednoĹÄ czĹowieczeĹstwa istniejÄ ca pomiÄdzy nim a mnÄ , pragnienie ludzkie, ktĂłre siÄ brata i kotwica (nadzieja) odpowiedzi, ktĂłra bĹyszczy dla mnie i dla drugiego. ProwadzÄ cy SzkoĹÄ wspĂłlnoty powinien byÄ ĹşrĂłdlanÄ krynicÄ owego momentu jako wydarzenia. A staje siÄ ĹşrĂłdlanÄ krynicÄ , jeĹli to, co czyta uderza w niego osobiĹcie - do tego stopnia, iĹź - przy zachowaniu dyskrecji i bez sentymentalizmĂłw - wydaje siÄ byÄ stosowne jego wyznanie: "Rozumiem, Ĺźe ten konkretny fragment osÄ dza przede wszystkim mnie". JeĹli natomiast ten, kto prowadzi SzkoĹÄ zajmuje ludzi swoimi myĹlami, to przyzwyczaja kaĹźdego do kroczenia za wĹasnymi myĹlami. SzkoĹa wspĂłlnoty winna byÄ odczuwana, przeĹźywana i przecierpiania przez prowadzÄ cego, ktĂłry - wĹaĹnie dziÄki temu - przestaje byÄ "mentorem" a staje siÄ - jak wszyscy - kimĹ poszukujÄ cym. ZaĹ Ĺźeby to poszukiwanie nie byĹo czysto intelektualne powinno byÄ proĹbÄ (domanda). Poszukiwanie i proĹba rodzÄ prawdziwÄ miĹoĹÄ (affezione). Praca w Szkole wspĂłlnoty nie polega tylko na gestach wyjÄ tkowych, o wiele bardziej jest pracÄ codziennÄ . Nie jest korzystne zastÄpowanie pracy w Szkole wspĂłlnoty czymkolwiek innym, wymyĹlonym przez siebie; byĹoby to nieĹwiadome oskarĹźenie wĹasnej niezdolnoĹci do czynienia SzkoĹy wspĂłlnoty. tĹum. ks. Joachim Waloszek |