Ślady
>
Archiwum
>
1994
>
Biuletyn (23) listopad
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Ślady, numer 6 / 1994 (Biuletyn (23) listopad) Teksty ks. Giussaniego Ja i wielka okazja Konferencja ks. Luigi Giussaniego wygĹoszona w czasie rekolekcji studenckich, Rimini, grudzieĹ 1993 Roztargnienie (rozproszenie) ludzkiej natury Bez zaangaĹźowania naszej wolnoĹci, nic nie jest w stanie uprzystÄpniÄ siÄ (zakomunikowaÄ siÄ) nam w taki sposĂłb, Ĺźeby sprowokowaÄ nasz wzrost, dojrzewanie, a wiÄc i lepsze rozumienie i gustowanie (smakowanie) bytu i Ĺźycia. Zmuszeni jesteĹmy rozpoczÄ Ä od pewnej smutnej obserwacji: okazuje siÄ, Ĺźe czĹowiek moĹźe Ĺatwo zapomnieÄ o samym sobie. W swoim Peer Gynt powiada Ibsen: "O sĹoĹce, cudzie (sĹoĹce prawdy i prawdziwej przyjemnoĹci, sĹoĹce bytu i Ĺźycia), rzucaĹoĹ swoje promienie do pustej izby; wĹaĹciciel mieszkania byĹ zawsze nieobecny". WĹaĹcicielem, o ktĂłrym mowa, jesteĹmy my, zawsze nieobecni w swoim mieszkaniu, chyba, Ĺźe jakiĹ ostry bĂłl albo straszny lÄk powodujÄ , Ĺźe na moment powracamy do siebie. Ale rĂłwnieĹź ten powrĂłt jest nieĹwiadomy. JesteĹmy na zewnÄ trz samych siebie i dlatego siebie nie rozumiemy, i gubimy kontakt z tym, co w nas jest godne podziwu. Kierkegaard stwierdza w pewnym momencie w swoim dzienniku: "ĹmierÄ, piekĹo, do wszystkiego mogÄ siÄ zdystansowaÄ, ale nie do samego siebie, nie potrafiÄ zapomnieÄ siebie samego, nawet gdy ĹpiÄ". Obydwie rzeczy sÄ prawdziwe: to, Ĺźe jesteĹmy przywiÄ zani do samych siebie nawet podczas snu, a jednak na jawie, gdy jesteĹmy panami swoich oczu, wraĹźeĹ, jesteĹmy rozproszeni, jakby oderwani od siebie. I tak oto przez dĹugi odcinek drogi Ĺźycia, zanim zaczniemy byÄ czytanymi pomiÄdzy wierszami (jak napisaĹ kiedyĹ Ĺźartobliwie Clericetti, dowodzÄ c, iĹź prawdziwy humor rodzi siÄ z melancholii), zapominamy o wielkoĹci, ktĂłrÄ dĹşwigamy na plecach, i dlatego pozbawieni jesteĹmy smaku owego ĹşrĂłdĹa, z ktĂłrego nasze Ĺźycie czerpie swĂłj pierwotny impet (poryw). Przeczytam wam fragment tekstu, w ktĂłrym opisana zostaĹa naprawdÄ w cudowny sposĂłb istota owej sugestywnoĹci, ktĂłrÄ jest nasze Ĺźycie, a ktĂłrej sobie nie uzmysĹawiamy. Tekst zaczerpniÄty zostaĹ z dramatu Camus "Caligula", akt I, scena IV. Cesarz rzymski Caligula wraca po dĹuĹźszej nieobecnoĹci. I rozmawia z jednym ze swoim powiernikĂłw, Elicone.
SyntezÄ tego fragmentu moĹźna by chyba oddaÄ przy pomocy paradoksu, dajÄ cego siÄ wyraziÄ sĹowami tegoĹź samego Camus: "Soyez rèalistes, demandez l`impossible", "BÄ dĹşcie realistami, proĹcie o niemoĹźliwe".
Oto miara czĹowieka, o ktĂłrym wczeĹniej mĂłwiliĹmy. Skoro jego mieszkanie jest zawsze puste, pozbawione swego wĹaĹciciela, sĹoĹce nie moĹźe go oĹwietliÄ, nie moĹźe uczyniÄ go widzialnym swoimi promieniami. Nie jest realistÄ czĹowiek, ktĂłry Ĺźyje nie poĹźÄ dajÄ c tego, co niemoĹźliwe, nie otwierajÄ c siÄ na niemoĹźliwe, ktĂłry Ĺźyje bez zwiÄ zku z czymĹ poza: bez wzglÄdu na to jakich owo "poza" siÄga granic. W ZmyĹle Religijnym czytaliĹmy raz i drugi, czym jest ludzka rzeczywistoĹÄ: jest wiÄziÄ (relacjÄ , zwiÄ zkiem) z nieskoĹczonoĹciÄ . NieskoĹczonoĹciÄ , albo "niemoĹźliwoĹciÄ ". Nie wolno nam jednak uciec przed pewnÄ konstatacjÄ . Caligula jest nienasycony, podobnie jak Ĺźaden czĹowiek nigdy nie jest caĹkowicie i we wszystkim usatysfakcjonowany, poniewaĹź nawet poĹrĂłd najwiÄkszej satysfakcji pojawia siÄ Ăłw oĹcieĹ, Ăłw kolec, ktĂłry wyraĹźa pytanie: "A potem?". Satysfakcja siÄ skoĹczyĹa. CzĹowiek, ludzkie ja, oznacza miarÄ niewspĂłĹmiernÄ z Ĺźadnym innym moĹźliwym do osiÄ gniÄcia obiektem. W Jeune fille Violaine Claudela znaleĹşÄ moĹźna zdanie Piotra z Craon, ktĂłry mĂłwi: "To, co nienasycone pochodziÄ moĹźe jedynie z tego, co nieugaszone (niegasnÄ ce)". Fakt, iĹź czĹowiek jest zwierzÄciem nienasyconym oznacza, Ĺźe podmiotem tej rzeczywistoĹci, ktĂłrej na imiÄ czĹowiek, jest podmiot "niegasnÄ cy". Caligula mĂłwi o "ksiÄĹźycu", albo o "szczÄĹciu", albo "nieĹmiertelnoĹci. NienasyconoĹÄ moĹźe pochodziÄ jedynie od czegoĹ niegasnÄ cego. NienasyconoĹÄ jest znakiem Przeznaczenia. Oto wyĹania siÄ owo wielkie sĹowo, od ktĂłrego nikt, choÄby siÄ nie wiem jak wysilaĹ, sprÄĹźaĹ, choÄby byĹ nie wiem jak zrÄczny, nie jest w stanie siÄ odciÄ Ä, nawet nie Ĺmie. NieĹmiertelne przeznaczenie zaznacza siÄ w ludzkim doĹwiadczeniu nienasyconoĹci.
Naucza ZmysĹ Religijny: natura czĹowieka, ta, ktĂłrÄ Biblia zwie sercem, jest wymogiem prawdy, sprawiedliwoĹci, miĹoĹci, szczÄĹcia (prawda, miĹoĹÄ, itd.) sÄ sĹowami bez granic, jeĹli stawia siÄ im granice, gubiÄ swojÄ specyficznÄ treĹÄ). A rozum jest miejscem gdzie wszystko to wychodzi na jaw (jawi siÄ nam przed oczyma) zaczyna stawaÄ siÄ naszym doĹwiadczeniem. My definiujemy rozum jako ĹwiadomoĹÄ rzeczywistoĹci wedĹug totalnoĹci (caĹoĹci) jej czynnikĂłw. Znaczy to, Ĺźe jeĹli zabraknie choÄby jednego spoĹrĂłd miliarda czynnikĂłw, przestaje byÄ prawdÄ to, co czĹowiek uwaĹźa, co twierdzi na temat jakiejĹ czÄ stki rzeczywistoĹci. Dlatego najpiÄkniejszÄ i najgĹÄbszÄ emocjÄ jakiej doĹwiadczamy jest zmysĹ (poczucie) tajemnicy: tu znajduje siÄ zalÄ Ĺźek kaĹźdej sztuki, kaĹźdej wiedzy. CzĹowiek, ktĂłry nie jest juĹź wiÄcej zĹźyty z poczuciem tajemnicy, ktĂłry utraciĹ zdolnoĹÄ do ciÄ gĹego zachwytu i pokory w obliczu stworzenia, to czĹowiek martwy, jego oczy zgasĹy. Pisze Einstein: "Nikt nie moĹźe uchylaÄ siÄ od peĹnego szacunku uczucia, kontemplujÄ c tajemnice wiecznoĹci i zadziwiajÄ cej struktury rzeczywistoĹci. Wystarczy, Ĺźe czĹowiek stara siÄ choÄ trochÄ wniknÄ Ä w te tajemnice dzieĹ po dniu, nigdy nie ustajÄ c, nigdy nie tracÄ c ĹwiÄtej ciekawoĹci nieskoĹczonoĹci, Ĺźeby w urzekajÄ cym podziwie natury objawiĹ mu siÄ umysĹ aĹź tak przewyĹźszajÄ cy jakikolwiek inny, Ĺźe w porĂłwnaniu z nim caĹa ludzka inteligencja razem wziÄta jest kompletnym zerem". WewnÄ trz tego wszystkiego, o czym wspomnieliĹmy, choÄ tylko ogĂłlnie, jak przystaĹo na prowokacjÄ, mieĹci siÄ nasze Ĺźycie. Kiedy mĂłwimy albo myĹlimy o Przeznaczeniu, chodzi o nasze Ĺźycie. Przeznaczenie jest tym, do czego czĹowiek nieuchronnie dÄ Ĺźy, tak samo jak nieuchronny jest fakt, Ĺźe nie my stworzyliĹmy samych siebie. Poszukiwanie na nowo, kroczenie w kierunku wĹasnego Przeznaczenia jest powodem, dla ktĂłrego czĹowiek budzi siÄ rano, przynaglony przez kaĹźdy rodzaj instynktownoĹci, kaĹźdy rodzaj naturalnej dynamiki, kaĹźdy rodzaj ciekawoĹci, kaĹźdy rodzaj pociÄ gu, ktĂłremu podlega uczuciowoĹÄ. Nie istnieje nic takiego, co nie popychaĹoby (nie pobudzaĹoby) do dania odpowiedzi, do rozpoznania i uznania, do miĹosnego przygarniÄcia, do powiedzenia tak owemu "niezmierzonemu", ktĂłre jest wĹasnym Przeznaczeniem. To Einstein nazywa je TajemnicÄ - nie Ojciec KoĹcioĹa.
Nie powinniĹmy ograniczaÄ siÄ do powtarzania znanych sĹĂłw, utartych i pozbawionych Ĺźaru, tzn. Ĺźywej treĹci. Ta uwaga jest niestety konieczna, naprawdÄ konieczna, ze wzglÄdu na sytuacjÄ, w ktĂłrej Ĺźyjemy. W istocie, sytuacja, w ktĂłrej Ĺźyjemy, sprzyja roztargnieniu. Ja miaĹem jeszcze to szczÄĹcie, Ĺźe przez wiele lat przywoĹywano mnie codziennie do ĹwiadomoĹci Tajemnicy. Codziennie przez dwanaĹcie lat. ByĹem w seminarium, wstÄ piĹem tam majÄ c dziesiÄÄ lat i codziennie rano i wieczorem, przynajmniej dwa razy na dzieĹ, byĹem przywoĹywany do Tajemnicy, do siebie samego. Dlatego czujÄ TajemnicÄ, kiedy wypowiadam sĹowo "ja", czujÄ jÄ kiedy mĂłwiÄ "zrobiĹem Ĺşle", kiedy mĂłwiÄ o pragnieniu szczÄĹcia. CaĹy trud Ĺźycia, ktĂłry nakĹada na nas BĂłg, dany jest nam po to, by uczyniÄ nas przyjaciĂłĹmi w owym poczuciu swojego "ja", by uczyniÄ nas towarzyszami w doĹwiadczeniu ludzkiego "ja", byĹmy nie wÄdrowali samotnie. I nie dlatego, ĹźebyĹmy siÄ bali byÄ sami (w istocie nigdy nie jest siÄ samemu) ale ze wzglÄdu na litoĹÄ (pietĂ ) wzglÄdem innych; ze wzglÄdu na litoĹÄ wobec obcych, ktĂłrzy w przeciwnym razie pozostaliby obcymi. RzeczywiĹcie, wystarczy Ĺźe ludzie zapĹonÄ tym uczuciem (poczuciem) i juĹź przestajÄ byÄ sobie obcy. "KoĹcióŠepoki nowoĹźytnej nie jest juĹź taki jak kiedyĹ, nie jest juĹź KoĹcioĹem pogan, ktĂłrzy stali siÄ chrzeĹcijanami, lecz KoĹcioĹem pogan, ktĂłrzy jeszcze zwÄ siÄ chrzeĹcijanami, a w rzeczywistoĹci stali siÄ poganami" Ten sÄ d pochodzi od kardynaĹa Ratzingera. PogaĹstwo oznacza zapomnienie o Przeznaczeniu, a wiÄc oznacza "pustkÄ", poniewaĹź Przeznaczenie to caĹa tkanka i materiaĹ, z ktĂłrych uczynione jest czĹowieczeĹstwo w najgĹÄbszych pokĹadach serca, w najgĹÄbszych zakÄ tkach nerwĂłw. JeĹli czĹowiek zapomina o Przeznaczeniu jest pusty. KsiÄĹźyc jest znacznie bliĹźej niĹź zdawaĹo siÄ Caliguli. Caligula pomyliĹ jedynie iloĹÄ krokĂłw albo kierunek. W Dialogach z Leucò Pavese napisaĹ: "Rzeczy nieĹmiertelne, [ksiÄĹźyc, szczÄĹcie, nieĹmiertelnoĹÄ] sÄ odlegĹe od was ledwo o dwa kroki". A Esiodo odpowiada Mnemosyne [dwie postaci z DialogĂłw]: "Nie jest rzeczÄ trudnÄ wiedzieÄ o tym, trudniej ich dotknÄ Ä". UczyniÄ czÄĹciÄ doĹwiadczenia owo "poza" jest rzeczÄ trudnÄ . "Dzieli nas subtelny mur", mĂłwiĹ Rilke, zwracajÄ c siÄ do Boga. Nie ma takiej chwili, nawet najbardziej banalnej, ktĂłra nie wypĹywaĹaby z sekretu (tajemnicy) poczÄ tku. Tak mĂłwi Jezus w Ewangelii: nawet jedno sĹowo powiedziane Ĺźartem nie jest bez znaczenia dla wiecznoĹci, zdamy sprawÄ z kaĹźdego sĹowa powiedzianego Ĺźartem. KaĹźde sĹowo powiedziane Ĺźartem posiada miarÄ nieskoĹczonÄ , nieskoĹczonÄ wagÄ. Bez tej perspektywy, bez tej hipotezy (nazwijmy jÄ wĹaĹnie tak), przestaje istnieÄ czĹowiek, istnieje bestia, ktĂłra ma w nosie Przeznaczenie (to znaczy samÄ siebie) i w swoich dziaĹaniach kieruje siÄ niejasnÄ sugestiÄ danej chwili, ktĂłra powoduje wstrzÄ s i rozpĹywa siÄ miÄdzy palcami. Przeznaczenie, darowanie siÄ mu, wiÄĹş z Przeznaczeniem jest punktem docelowym kaĹźdego ranka, kiedy czĹowiek budzi siÄ ze snu, kaĹźdego aktu, ktĂłry wypĹywa z ludzkiego ja, dziÄki czemuĹ, co Ăłw akt wzbudza. IstniejÄ dwie postawy: ta, ktĂłrÄ reprezentuje Caligula (nie sposĂłb dotrzeÄ do obiektu) i ta, opisana przez KafkÄ: "Istnieje punkt docelowy, ale nie ma drogi", aby go osiÄ gnÄ Ä. KtĂłra jest bardziej smutna? Ta druga. WidzieliĹmy defilujÄ cych przez Mediolan, na czele z mediolaĹskim kardynaĹem, trzystu piÄÄdziesiÄciu przywĂłdcĂłw religijnych, trzysta piÄÄdziesiÄ t sposobĂłw wyobraĹźania sobie owego czegoĹ niemoĹźliwego, wyobraĹźania sobie Tajemnicy, Przeznaczenia. Obraz wzruszajÄ cy, nie smutny. Natomiast postawa, wyraĹźajÄ ca siÄ twierdzeniem: "Istnieje punkt docelowy, ale nie ma doĹ drogi" jest niszczÄ ca, to tak jakby Ĺźycie popeĹniĹo samobĂłjstwo. Desperacja jest totalna.
W sztuce "Jest pĂłĹnoc, doktorze Schweitzer", w pewnym momencie bohater mĂłwi do pielÄgniarki Marii: "KaĹźda wielka egzystencja rodzi siÄ ze spotkania z wielkim przypadkiem", to znaczy rodzi siÄ ze spotkania z wielkÄ okazjÄ . WyobraĹşmy sobie teraz tamtych dwu ludzi, ktĂłrzy na ĹcieĹźce, nieopodal rzeki Jordan, zaczÄli iĹÄ za owym indywiduum, ktĂłry obudziĹ ich zainteresowanie, wskutek pewnej wzmianki, jakÄ poczyniĹ na jego temat wielki prorok Jan Chrzciciel. StarajÄ c siÄ nie byÄ zauwaĹźonymi, poszli za tym czĹowiekiem. On obrĂłciĹ siÄ i powiedziaĹ: "Czego szukacie?; zapytali: "Mistrzu, gdzie mieszkasz?". "ChodĹşcie a zobaczycie", odpowiedziaĹ, i poszli, i pozostali z Nim przez caĹy ten dzieĹ. Kiedy wrĂłcili, Andrzej spotkaĹ brata Szymona i powiedziaĹ mu: "SpotkaliĹmy Mesjasza". Tekst nie wyjawia nam o czym ze sobÄ mĂłwili. Wielka egzystencja (wielkie Ĺźycie) rodzi siÄ ze spotkania z wielkÄ okazjÄ . "Ja jestem drogÄ "; istnieje czĹowiek, ktĂłry to powiedziaĹ, czĹowiek, ktĂłry odezwaĹ siÄ w ten sposĂłb do otaczajÄ cej go grupy ludzi. Nikt z ludzi nigdy czegoĹ takiego nie powiedziaĹ, nie odwaĹźyĹ siÄ pomyĹleÄ o czymĹ takim. W drugim tomie SzkoĹy WspĂłlnoty czytamy, Ĺźe im bardziej czĹowiek posiada rozwiniÄty zmysĹ (poczucie) wiÄzi z tajemnicÄ (tzn. im bardziej podobny jest do Caliguli), tym mniej skĹania siÄ ku temu, Ĺźeby siebie uznaÄ za ksiÄĹźyc. Im bardziej czĹowiek posiada rozwiniÄty zmysĹ tajemnicy, tym bardziej czuje siÄ maĹy wobec niemoĹźliwego. StÄ d teĹź wszyscy wielcy zaĹoĹźyciele religii mĂłwili: pokaĹźemy wam drogÄ, idĹşcie za nami, trzymajmy siÄ drogi, a nie: "Ja jestem drogÄ , poniewaĹź Ja jestem prawdÄ i Ĺźyciem". MieliĹmy i mamy wielkÄ okazjÄ, istnieje punkt docelowy, i istnieje droga. To ĹÄ czy nas (jednoczy nas) bardziej od jakiejkolwiek naturalnej i cielesnej wiÄzi. "PogaĹstwo", o ktĂłrym mĂłwi Ratzinger, wskazuje na lekcewaĹźÄ co obojÄtnÄ i wszechpotÄĹźnÄ postawÄ dzisiejszego czĹowieka, dla ktĂłrego nie istnieje nic ĹwiÄtego, nic czcigodnego, chyba tylko to, co jest jego wĹasnym dzieĹem. A potem wszystko niszczeje: to co Ăłw czĹowiek tworzy - zdycha, a to czym zarzÄ dza - obraca siÄ w popiĂłĹ.
Filozof Severino, w jednym ze swoich ostatnich artykuĹĂłw napisaĹ: "ZuchwaĹoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa polega na tym, Ĺźe czĹowiek, Ĺmiertelnik jest wiecznoĹciÄ (jest odwieczny). Ale przekonanie, Ĺźe wiecznoĹÄ staĹa siÄ ciaĹem, nie byĹo przez kulturÄ greckÄ uznane jedynie za zuchwaĹoĹÄ. Wszyscy, w istocie, mogli stawiaÄ swoje hipotezy. RĂłwnieĹź owych trzystu piÄÄdziesiÄciu przywĂłdcĂłw religijnych, ktĂłrzy przebywali przed kilku miesiÄ cami w Mediolanie, mogĹo stawiaÄ trzysta piÄÄdziesiÄ t róşnych hipotez odnoĹnie tych spraw i nikt nie ma prawa zakazywaÄ jakiejĹ hipotezy. Ale hipoteza chrzeĹcijaĹska nie jest "moĹźliwa": ludzie rzucajÄ siÄ przeciwko niej, zabija siÄ jÄ jak zabito Chrystusa. Kultura grecka nie uznawaĹa jej za zuchwaĹoĹÄ ale za szaleĹstwo, za bezboĹźnoĹÄ, za zaÄmienie rozumu. Cóş za oszustwo! JeĹli rozum czĹowieka jest okiem otwartym na oĹcieĹź bez granic, to miarÄ rozumu wyznacza kategoria moĹźliwoĹci. W takim razie co miaĹoby znaczyÄ, Ĺźe "coĹ jest niemoĹźliwe". Dla Boga nie ma nic niemoĹźliwego. Cóş moĹźe wiedzieÄ o moĹźliwoĹci albo niemoĹźliwoĹci czĹowiek, ktĂłrego egzystencja jako taka byĹa niemoĹźliwa, dopĂłki KtoĹ Inny nie uczyniĹ jej realnÄ ? JakiĹź rodzi siÄ gĹÄboki podziw wzglÄdem wartoĹci i godnoĹci czĹowieka, jeĹli zastanowimy siÄ nad nienasyceniem Caliguli. Dlatego teĹź chrzeĹcijaĹstwo zwie siÄ EwangeliÄ , dobrÄ nowinÄ , jak napisaĹ Jan PaweĹ II w swojej pierwszej i fundamentalnej encyklice. W naszym boĹźonarodzeniowym manifeĹcie napisaliĹmy "Magister adest: Mistrz jest tutaj", droga jest tutaj. W "Jest pĂłĹnoc, doktorze Schweitzer", ojciec Carlo, ktĂłry jest zasadniczÄ postaciÄ ksiÄ Ĺźki, choÄ przemyka siÄ jak szybki cieĹ na niewielu stronach, mĂłwi uĹmiechajÄ c siÄ: " ... aleĹź popatrz, BĂłg, kiedy angaĹźuje nas do swojej walki, nie myĹli o drobiazgach, ktĂłre ciÄ pogrÄ ĹźajÄ , bierze nas takimi jakimi jesteĹmy, dobrego i zĹego. JeĹli wsadzisz do ognia kloc, wszystko pĹonie, rĂłwnieĹź robaki, ktĂłre go zĹźerajÄ ...". To znaczy, Ĺźe niemoĹźliwa jest objekcja wobec uznania wielkiej wieĹci, wielkiej obecnoĹci. Gdyby Jezus uczyniĹ siÄ dotykalnie obecnym, tak jak jest obecny w gĹÄbi z jakÄ podtrzymuje w istnieniu kaĹźde stworzenie (wszystko, istotnie, w Nim istnieje), gdyby przeszedĹ tÄdy? Niewidzialne jest na odlegĹoĹÄ dwĂłch krokĂłw, nietrudno go dotknÄ Ä, wchodzi wewnÄ trz naszego doĹwiadczenia, jest czynnikiem naszego fizycznego doĹwiadczenia. Musimy sobie pomĂłc w rozumieniu tych spraw, i dlatego jesteĹmy razem. Jedynym zastrzeĹźeniem, jakie moĹźna by postawiÄ Chrystusowi, jest to: "OdejdĹş ode mnie, bo jestem grzesznikiem, bo jestem peĹen grzechĂłw", jedynym zastrzeĹźeniem mĂłgĹby byÄ wstyd. Tak jakby nas nie znaĹ, jakby nie znaĹ dokĹadnie caĹego robactwa, jakie nosimy w sobie... CaĹa pycha polega na tym, Ĺźe pretendujemy do bycia doskonaĹymi, zamiast pragnÄ Ä byÄ ĹwiÄtymi, tzn. ludĹşmi, jak trafnie zauwaĹźono we wstÄpie do ksiÄ Ĺźki I Santi di Martindale. KtĂłregoĹ dnia, kiedy Andrzej, po tym jak byĹ tam, aby go sĹuchaÄ, wrĂłciĹ do rodziny, Ĺźona zrozumiaĹa, Ĺźe ma coĹ takiego na twarzy, nie maskÄ, ale coĹ takiego, co zmieniĹo sposĂłb, w jaki na niÄ patrzy. Teraz patrzyĹ na niÄ w inny sposĂłb, i, kiedy przytuliĹ jÄ do siebie tamtego wieczoru, nie rozumiaĹa co siÄ dzieje, nigdy jej tak nie obejmowaĹ. JeĹli rozpoznaje siÄ i uznaje WielkÄ ObecnoĹÄ, wielkÄ okazjÄ, Ĺźycie zmienia siÄ. JakĹźeĹź inny, choÄ piÄkny, jest wiersz Pär Lagerkvista, dedykowany Ĺźonie: "Zamknij swoje oczy, najdroĹźsza, To nazywa siÄ grĂłb. Wszystkie dziaĹania zamykajÄ siÄ w grobie, same z siebie wtrÄ cajÄ siÄ do wiÄzienia, i z upĹywem czasu stajÄ siÄ w tym wiÄzieniu larwami.
Natomiast ktoĹ, kto rozpoznaje Go i uznaje, kto mĂłwi Mu: "Ja jestem taki jaki jestem, ale Ty mnie akceptujesz, kochasz mnie", przeĹźywa dziaĹania, ktĂłre podejmuje, budzÄ c siÄ rano (owszem nie wszystkie, bo nie jeszcze nie potrafi, ale coraz wiÄcej), nawet te najmniejsze, jako pozostajÄ ce w sĹuĹźbie czegoĹ wiÄkszego, w sĹuĹźbie Ĺwiata, ofiarujÄ c Bogu stronÄ ksiÄ Ĺźki, ktĂłrÄ czyta, bĂłl gĹowy, ktĂłry mu doskwiera, albo pĹacz swojej matki, albo jakieĹ jej tajemnicze niezadowolenie. "OfiarowaÄ" to najwiÄksze z istniejÄ cych sĹĂłw, poniewaĹź oznacza, Ĺźe konsystencjÄ dziaĹania jest On. Rodzi siÄ modlitwa, Ĺźeby On ukazaĹ siÄ wszystkim wewnÄ trz owego dziaĹania. Jest to pasja dawania Ĺwiadectwa, tak, Ĺźe nasze ja, sĹabe, ze wszystkimi robakami, jakie toczÄ je od wewnÄ trz, otwiera siÄ na pragnienie, aby caĹy Ĺwiat Go poznaĹ. Aby Ĺźycie wszystkich ludzi byĹo mniej duszÄ ce, mniej egoistyczne, Ĺźeby mniej byĹo "nicoĹciÄ ", mniej wiÄzieniem, grobem, a bardziej "Ĺźyciem", Ĺźeby byĹo lepsze. Jak wyraĹźa to wiersz Ady Negri: "MĹodoĹci moja, nie straciĹam ciebie", pisze poetka w wieku siedemdziesiÄciu lat, "pozostaĹaĹ w gĹÄbi istnienia. TyĹ to, choÄ inna jesteĹ, bez listowia i bez kwiatĂłw, pozbawiona oblicza, ktĂłre miaĹaĹ onego czasu, ktĂłry nie wrĂłci, bez pieĹni, inna jesteĹ, piÄkniejsza; kochasz nie ĹźÄ dajÄ c, by byÄ kochanÄ . KaĹźdy kwiatku, co rozkwitasz, kaĹźdy rodzÄ cy siÄ owocu, kaĹźda dziewczynko, ktĂłra Ĺźyjesz, czyĹ dziÄki Bogu". CzĹowiek kocha kwiat nie dlatego, Ĺźe moĹźe go zerwaÄ, kocha owoc, nie dlatego, Ĺźe moĹźe go ugryĹşÄ: tu chodzi o coĹ, co zwie siÄ wspaniaĹomyĹlnoĹciÄ , darmowoĹciÄ (gratuitĂ ), bez ktĂłrej, ktoĹ, obejmowany ramionami, przytulany, w gruncie rzeczy nie jest przytulany, a dziecko obsypywane pocaĹunkami, nie jest caĹowane. KiedyĹ odbywaĹem spacery drogÄ z jednej liguryjskiej wioseczki do drugiej, leĹźÄ cej opodal, a jako Ĺźe na owej drodze znajdowaĹo siÄ pewne charakterystyczne miejsce, staĹo siÄ ono ulubionym miejscem spotkaĹ wielu zakochanych par z tamtej okolicy. Ja przechodziĹem tamtÄdy co wieczĂłr, odmawiajÄ c kilka ZdrowaĹ Maryjo, modlÄ c siÄ do Madonny o ich przyszĹoĹÄ. Miejsce to byĹo przepiÄkne. Tamtego wieczoru myĹli moje byĹy trochÄ czarne, drÄczyĹ mnie smutek, ktĂłrego nie mogĹem siÄ pozbyÄ, w pewnym momencie pomyĹlaĹem: "Ĺťadna z tych osĂłb, nie posiadajÄ c tego, co mnie zostaĹo dane, któş wie dlaczego, nie moĹźe widzieÄ rzeczy tak jak ja je widzÄ". W tamtym momencie, zobaczyĹem, nad morzem, pod przeczystym, pozbawionym ksiÄĹźyca, niebem, rojÄ cym siÄ jedynie od gwiazd, most Drogi Mlecznej, szlak Drogi Mlecznej jasny jak tÄcza, na ktĂłrÄ patrzÄ wszystkie dzieci. Z pewnoĹciÄ Ĺźadna z par nie zauwaĹźyĹa tego wspaniaĹego mostu nad morzem... Kto ciÄ przyjmuje, Panie, patrzy na rzeczy w inny sposĂłb, traktuje je w inny sposĂłb. I rozumie, Ĺźe stworzony zostaĹ przez miĹosierne Przeznaczenie, ojcowskie, ktĂłre staĹo siÄ czĹowiekiem jak my i umarĹo dla nas, aby staĹo siÄ jasne, Ĺźe natura caĹej rzeczywistoĹci jest dobra, i Ĺźe nawet ĹmierÄ jest dla zwyciÄstwa Ĺźycia. ĹťyczÄ wam wiÄc tego, co MiĹosz w ksiÄ Ĺźce Miguel MaĂąara wkĹada w usta zakonnego brata: "Moje serce jest radosne jak gniazdo, ktĂłre pamiÄta i jak ziemia, ktĂłra, przykryta Ĺniegiem, Ĺźywi nadziejÄ, poniewaĹź wie, Ĺźe wszystko jest tam, gdzie winno byÄ i zmierza ku temu, ku czemu powinno zmierzaÄ, czyli do miejsca znaczonego wiedzÄ , ktĂłra, niech za to chwaĹa bÄdzie Niebu, nie jest naszÄ wiedzÄ ". TÄ wiedzÄ jest Ăłw CzĹowiek, ktĂłry jest z nami, jest niÄ BĂłg, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem... JesteĹmy razem, Ĺźeby pĂłjĹÄ za Nim i w ten sposĂłb nauczyÄ siÄ kim jesteĹmy, a przede wszystkim czym jest nasze Przeznaczenie. Tak, Ĺźeby dobroÄ wypaliĹa caĹe zĹo a ĹmierÄ kaĹźdego dnia zwyciÄĹźana byĹa przez Ĺźycie. Oby dla nas staĹo siÄ bardziej jasne, Ĺźe wszystko jest tam, gdzie powinno byÄ i zmierza, dokÄ d powinno zmierzaÄ, czyli do miejsca znaczonego wiedzÄ , ktĂłra nie jest naszÄ wiedzÄ : to jest tak jak ksiÄĹźyc dla Caliguli... tĹum. ks. Joachim Waloszek |