Ślady
>
Archiwum
>
1994
>
Biuletyn (21-22) czerwiec
|
||
Ślady, numer specjalny / 1994 (Biuletyn (21-22) czerwiec) Ĺťycie CL w Polsce âSpoĹrĂłd nas wziÄty - mĂłj Przyjaciel" o ks. JarosĹawie Nitkiewiczu âPrezesie" Jan Adamowicz Nie pamiÄtam dokĹadnie dnia a ni okolicznoĹci, kiedy Jarek zjawiĹ siÄ na ktĂłrymĹ z naszych spotkaĹ i zostaĹ z nami. ByĹ wtedy uczniem technikum kolejowego. JakoĹ bardzo szybko, nie wiem przez kogo zostaĹ nazwany âprezesemâ. Chyba dlatego ze chĂłd miaĹ bardzo stateczny, niczym siÄ zbytnio nie przejmowaĹ, bardzo ceniĹ sobie towarzystwo, nie opuszczajÄ c okazji by ĹwiÄtowaÄ kaĹźdÄ okolicznoĹÄ. Polubili go wszyscy, chyba ze wzglÄdu na jego pogodne usposobienie, wyjÄ tkowÄ prostotÄ i wiernoĹÄ z jakÄ uczestniczyĹ we wszystkich spotkaniach. Nikt z nas wtedy nawet nie przeczuwaĹ, Ĺźe Pan BĂłg ma wobec niego specjalne zamiary, Ĺźe spoĹrĂłd nas powoĹanych do przezywania Jego ObecnoĹci w spotkaniu z charyzmatem ruchu Komunia i Wyzwolenie, on zostanie wezwany do sĹuĹźby Chrystusowi w sakramentalnym kapĹaĹstwie. Kiedy zdaĹ maturÄ i powiedziaĹ, Ĺźe idzie do Seminarium Duchownego we WrocĹawiu, ogromnie siÄ ucieszyĹem. RadoĹÄ mojÄ potÄgowaĹy jeszcze inne okolicznoĹci, ale ĹşrĂłdĹo jej tkwiĹo w atmosferze mojego domu rodzinnego, to moi rodzice nauczyli mnie szacunku dla kapĹana. To oni swoim oddaniem i szczerym przylgniÄciem do KoĹcioĹa wyraĹźanym nieustannÄ modlitwÄ , staĹÄ dyspozycyjnoĹciÄ wobec wszelkiej propozycji, gotowoĹciÄ do sĹuĹźby i ponoszenia kaĹźdej ofiary, uczyli mnie doceniaÄ i coraz bardziej rozumieÄ jedyne i podstawowe znaczenie KoĹcioĹa dla mojego Ĺźycia. KapĹaĹstwo ma w nim szczegĂłlne miejsce. Ze szczerym wzruszeniem wspominam lata mojej sĹuĹźby jako ministranta w rodzinnej parafii, nie tylko te chwile kiedy uczestniczyĹem w liturgii caĹego roku koĹcielnego, ale i te momenty, kiedy poprzez zwykĹÄ czynnoĹÄ mycia motoru mojemu ksiÄdzu czy zrobienia zakupĂłw, mogĹem ukonkretniaÄ swĂłj zwiÄ zek z KoĹcioĹem. MyĹlÄ, Ĺźe Pan BĂłg stokrotnie wynagrodziĹ mi to mĹodzieĹcze przywiÄ zanie, pozwalajÄ c mojemu bratu Olkowi przyjÄ Ä dar kapĹaĹstwa, apotem w pewnym momencie mojej historii wĹaĹnie przez niego spotkaÄ nieocenionÄ ĹaskÄ charyzmatu Ruchu. Wracam jednak do âPrezesaâ. Kiedy zaczÄ Ĺ studia w seminarium, wĹaĹnie OlekpodpowiedziaĹ mi imoimprzyjacioĹom ze wspĂłlnoty Ĺwidnickiej byĹmy wziÄli na siebie troskÄ finansowego wspierania âPrezesaâ w jego studiach. Niby zwykĹa,maĹarzecz. Dzisiaj jednak,po szeĹciu latach, kiedy Jarek jest juĹź ksiÄdzem,doceniam i widzÄ znaczenie tej sugestii. WĹaĹnie ten drobiazg byĹ konkretnym gestem wspĂłĹdzielenia znim zycia. Jego systematycznoĹÄ nie byĹa tyle waĹźna by mĂłgĹ on opĹacaÄ swĂłj pobyt w seminarium, ile wychowywaĹanas do nieustannej pamiÄci,Ĺźeprzynalezymy razem do tego samego Towarzystwa, Ĺźe uczestniczymy razemw tym samym doĹwiadczeniu wiary. Kto z tze. DobroczyĹcĂłw tak rozumie znaczenie swojej ofiarnoĹci? Nas uczy tego Ruch poprzez proste narzÄdzie jakim jest fundusz wspĂłlny. KaĹźdy zatem z nas, kto powaĹźnie traktuje to narzÄdzie, moĹźe dzisiaj ĹmiaĹo powiedzieÄ: towarzyszyĹem âPrezesowiâ, byĹem z nim w czasie jego studiĂłw we WrocĹawiu. PatrzÄ c na Jarka podczas jego szeĹcioletniego pobytu w seminarium mogÄ z caĹÄ odpowiedzialnoĹciÄ ĹwiadczyÄ, Ĺźe i on wspĂłĹdzieliĹ nasze, moje Ĺźycie â moĹźe z wiÄkszÄ jeszcze intensywnoĹciÄ i wiernoĹciÄ niĹź niejeden z nas mieszkajÄ cych w Ĺwidnicy, niejako obok siebie. Pomimo odlegĹoĹci, specyfiki studiĂłw seminaryjnych, bardzo uwaĹźnie trzymaĹ rÄkÄ na pulsie tego wszystkiego czym Ĺźyje ruch, wraĹźliwie nasĹuchiwaĹ i byĹ szczerze zainteresowany kaĹźdÄ propozycjÄ rodzÄ cÄ siÄ w tym Towarzystwie. JeĹli tylko mĂłgĹ, a robiĹ zawsze wszystko by mĂłc, uczestniczyĹ w kaĹźdym geĹcie: szkole wspĂłlnoty, rekolekcjach, wakacjach, obecnoĹci charytatywnej â w codziennych sprawach zawsze dyspozycyjny i gotowy do sĹuĹźby. Jego nieustanny kontakt z ksiÄdzem JĂłzefem byĹ dla mnie znakiem, Ĺźe wszystko idzie w dobrym kierunku, dawaĹ teĹź coraz wiÄkszÄ pewnoĹÄ, ze zaleĹźy mu na wiernoĹci i powaĹźnym odczytaniu planĂłw jakie BĂłg ma wobec niego. MiÄdzy nami rĂłwnieĹź rosĹa wiÄĹş i prawdziwa przyjaĹşĹ, majÄ ca swoje gĹÄbokie znaczenie w doĹwiadczeniu wiary przeĹźywanym bardzo konkretnie poprzez charyzmat Ruchu. Taka konkretnoĹÄ wyraĹźaĹa siÄ tym, Ĺźe kiedy tylko przyjeĹźdĹźaĹ do Ĺwidnicy, nawet na parÄ godzin, zawsze znajdywaĹ czas by siÄ spotkaÄ i pobyÄ razem choÄby przez chwilÄ potrzebnÄ do wypicia kawy. Kiedy w ostatnim okresie studiĂłw, okolicznoĹci pozwalaĹy mu czÄĹciej odwiedzaÄ mnie w moim domu, przy kaĹźdym nieoczekiwanym spotkaniu Ĺźartobliwie pytaĹem czy czasem nie âwylaliâ go z seminarium. OdpowiadaĹ rĂłwnieĹź z wĹaĹciwym sobie dowcipem, Ĺźe nie, ale jeĹli budzi to moje obawy to moĹźe mnie nie odwiedzaÄ. Zawsze jednak natychmiast przychodziĹ kiedy tylko przyjeĹźdĹźaĹ do Ĺwidnicy. To ârazemâ, troska o speĹnianie Chrystusowej proĹby âaby byli jednoâ nigdy nie byĹa i nie jest teoriÄ czy poboĹźnym westchnieniem, jest faktem historycznym. Nawet teraz, kiedy siedzÄ i piszÄ prĂłbujÄ c dzieliÄ siÄ z innymi swoim doĹwiadczeniem, wiem, Ĺźe i on robi to samo â teĹź pisze, poniewaĹź wkrĂłtce ma siÄ ukazaÄ nowy numer naszego Biuletynu. Czy nie jest to piÄkne, Ĺźe razem odpowiadamy na kolejnÄ propozycja jakÄ kieruje do nas Ruch? KapĹaĹstwo w sposĂłb szczegĂłlny Ĺwiadczy o obecnoĹci Tego KogoĹ WiÄkszego, do KtĂłrego kaĹźdy z nas przynaleĹźy i od KtĂłrego wszystko zaleĹźy, absolutnie wszystkow naszym zyciu. Gdyby kaĹźdy z nas zwilekÄ uwagÄ przezywaĹ sakramnet pokuty i eucharystii, Ĺwiadomy, Ĺźe nie moĹźe samodpuĹciÄ sobie grzechĂłw ani dokonaÄ cudu przemiany chleba i wina w CiaĹo i Krew Chrystusa, to takĹźe we wszystkich innych sprawach i okolicznoĹciach tworzÄ cych Ĺźycie czĹowieka doĹwiadczaĹby prawdziwoĹci sĹĂłw Chrystusa: âbeze Mnie nic nie moĹźecie uczyniÄâ. Beze mnie â znaczy bez KoĹcioĹa, bez Chrystusowego kapĹaĹstwa. KaĹźdy zatem nowy kapĹan, âsacerdos in aeternumâ â a takim staĹ siÄ Jarek 21 maja 1994 roku o godzinie 11.20 w katedrze wrocĹawskiej, potÄguje woĹanie Chrystusa skierowane do kaĹźdego czĹowieka, a wiÄc i do mnie: âze MnÄ wszystko moĹźesz. To âze MnÄ â dla mnie znaczy z Ruchem w jego historycznym wymiarze miejsca, czasu i okolicznoĹci, w konkrecie spotkanych osĂłb, wĹrĂłd ktĂłrych jest takĹźe ksiÄ dz JarosĹaw.
|