Ślady
>
Archiwum
>
1994
>
Biuletyn (21-22) czerwiec
|
||
Ślady, numer specjalny / 1994 (Biuletyn (21-22) czerwiec) Rekolekcje Assemblea Wprowadzenie - ks. Olek ChcÄ na poczÄ tku wyraziÄ takie gĹÄbokie â nie wiem jak to nazwaÄ â uderzenie, jakie staĹo siÄ moim udziaĹem poprzez te krĂłciutkie wizyty w grupach pracujÄ cych. WszÄdzie to zauwaĹźyĹem, a prowadzÄ cy potem jeszcze to podkreĹlali, Ĺźe z ogromnÄ uwagÄ uczestniczymy w tym, co tu siÄ dzieje. To jest coĹ niesĹychanie piÄknego i jest to wyraz jakiegoĹ wielkiego otwarcia wobec wydarzenia i to jakby od razu owocuje. Bogu dziÄki! PytaĹ â o ile wiem â nam siÄ namnoĹźyĹo sporo, i to powaĹźnych. ChciaĹbym na poczÄ tku Wam powiedzieÄ, Ĺźe odpowiedĹş jest. To jest odpowiedĹş 9 = my tu zgromadzeni). I trzeba nam byÄ bardzo precyzyjnymi â to jest jedyna odpowiedĹş. Co nam siÄ uda dzisiaj sformuĹowaÄ â to jest rzecz wtĂłrna. ByÄ moĹźe sformuĹowanie pewnych odpowiedzi na pytania, ktĂłre dzisiaj zostaĹy obudzone przyjdzie za 10, 20 lat, moĹźe. PamiÄtajcie, Ĺźe powtarza siÄ nieustannie sytuacja, w ktĂłrej byli postawieni ci pierwsi uczniowie Jezusa. Jezus jest jedyna i wyczerpujÄ ca odpowiedziÄ na wszystkie pytania, na wszystkie potrzeby. Oni go mieli i oni na drodze dĹugiego czasu oczekiwali na tÄ zdolnoĹÄ przyswojenia sobie pewnej formuĹy uĹatwiajÄ cej im zrozumienie tego. Ale ten czas nadchodziĹ wtedy i tylko wtedy, kiedy oni byli wierni towarzystwu Jezusa.
I to samo dzieje siÄ dzisiaj â odpowiedĹş jest. Ona tu jest â w tym wydarzeniu, ktĂłrego widzialnym znakiem jest nasza jednoĹÄ. ByÄ moĹźe niektĂłre pytania znalazĹy odpowiedĹş w trakcie wspĂłlnej Eucharystii, momentu milczenia, konferencji, rozmowy, spotkania z jakÄ Ĺ znajoma ludzkÄ twarzÄ . ByÄ moĹźe niektĂłre pytania otrzymujÄ odpowiedĹş teraz, za chwilÄ â ale to jest naprawdÄ rzecz drugorzÄdna. My nie jesteĹmy intelektualistami, w tym najgorszym tego sĹowa znaczeniu, ktĂłrzy zapominajÄ o tym, Ĺźe czĹowiek jest wezwany do Ĺźycia, i my chcemy wĹaĹnie uczestniczyÄ w darze Ĺźycia. A elementem Ĺźycia jest rozumienie i to niekoniecznie w tym najbardziej potocznym znaczeniu. Pytanie: ProsiĹabym o poszerzenie podanej w konferencji definicji charyzmatu oraz o wyjaĹnienie czy pĂłjĹcie za i naĹladowanie to jest jedno i to samo, czy moĹźna miÄdzy nimi postawiÄ znak rĂłwnoĹci? OdpowiedĹş: Definicja charyzmatu, ktĂłrÄ podaĹem za ks. Giussanim, taka najkrĂłtsza definicja: punkt kraĹcowy wielkie tajemnicy Wcielenia; punkt â jeĹliby uĹźywaÄ jÄzyka z krÄgĂłw medycznych â terminalny: stan terminalny to jest po pierwsze â podzielÄ siÄ takÄ mojÄ osobistÄ refleksjÄ , ktĂłra moĹźe siÄ komuĹ przydaÄ â Ĺźe czĹowiek tÄ definicjÄ chwyta w jej treĹci i znaczeniu najpierw bardziej intuicyjnie. I kaĹźdy, sĹyszÄ c te zdania, mniej wiÄcej wie o co chodzi. I czasem bardziej trzeba polegaÄ na tym, co moĹźe uchwyciÄ nasza intuicja, niĹź na tym, co moĹźemy opisaÄ za pomocÄ róşnych sĹĂłw, porĂłwnaĹ itd. To jest pierwsza uwaga, i druga z niÄ zwiÄ zana. CzÄsto z ust ks. Giussaniego sĹyszaĹem takie bardzo proste powiedzenie: jak nie rozumiesz, to naucz siÄ na pamiÄÄ, a zrozumienie przyjdzie potem. Jest to bardzo mÄ dra reguĹa, choÄ wydaje siÄ jakby odsuwaÄ tÄ potrzebÄ zaspokojenia jakiegoĹ niepokoju, ktĂłry siÄ zrodziĹ. W czasie konferencji prĂłbowaĹem trochÄ tÄ definicjÄ przybliĹźyÄ. Zobaczmy: BĂłg staje siÄ czĹowiekiem, przyjmuje4 czĹowieczeĹstwo z Maryi, bierze swe ludzkie ciaĹo z Maryi. I od tego momentu w tym Ĺwiecie jest miejsce, w ktĂłrym urzeczywistniĹa siÄ metoda zbawcza Boga, ktĂłrÄ nazywamy Wcieleniem. BĂłg wcieliĹ siÄ, BĂłg przyjÄ Ĺ ludzkie ciaĹo. I teraz â ten moment cielesnej obecnoĹci Chrystusa trwa przez ĹciĹle okreĹlony czas, to jest przez okoĹo 33 lata, kiedy moĹźna Jezusa zobaczyÄ, dotknÄ Ä, podaÄ mu rÄkÄ, zasiÄ ĹÄ z Nim razem do stoĹu, sĹuchaÄ jak mĂłwi, patrzeÄ jak przeprawia siÄ ĹĂłdkÄ przez jezioro, jak chrapie, spiÄ Ä na dnie Ĺodzi itd. Musimy sobie uĹwiadomiÄ, Ĺźe to jest ten jeden punkt. Ale BĂłg przyjmuje metodÄ Wcielenia jako metodÄ zbawczÄ po to, by dotrzeÄ do wszystkich ludzi. W tym momencie, bowiem, w ktĂłrym BĂłg staĹ siÄ ciaĹem, decydujÄ cym o losie czĹowieka w caĹym jego wymiarze staje siÄ nasz stosunek do tego wĹaĹnie CzĹowieka, do Boga Wcielonego. O tym teĹź rozwaĹźamy na naszej Szkole WspĂłlnoty â tam fakt ObecnoĹci Chrystusa jest mocno wyeksponowany. Trzeba wiÄc, abym takĹźe i ja, ĹźyjÄ cy dzisiaj, czyli w czasie zupeĹnie róşnym od tamtych trzydziestu trzech lat i w miejscu zupeĹnie róşnym niĹź Palestyna, mĂłgĹ uksztaĹtowaÄ w sobie stosunek do tego wĹaĹnie CzĹowieka. I BĂłg jest konsekwentny: kiedy Chrystus zmartwychwstaje, to dalszym etapem tajemnicy Wcielenia staje siÄ KoĹciĂłĹ. On siÄ przyobleka teraz w cielesnoĹÄ wziÄtÄ z nas: mocÄ sakramentu chrztu czyniÄ c z nas swoje ciaĹo. I proszÄ tutaj zwrĂłciÄ uwagÄ na to, ze jeĹli Ĺw. PaweĹ nazywa KoĹcióŠciaĹem Chrystusa, to nie jest to przenoĹnia, to nie jest tylko obraz, to jest opowiadanie o rzeczywistoĹci: BĂłg wciela siÄ w dalszym ciÄ gu. I teraz, to wielkie ciaĹo Chrystusa zrodzone z chrztu Ĺw., w ktĂłrym takĹźe my uczestniczymy, ono jakby rozszerza siÄ, roĹnie. W ktĂłrymĹ momencie to ciaĹo dociera do mnie: najpierw poprzez chrzest i mocÄ Ĺaski sakramentalnej jestem w to ciaĹo wĹÄ czony, otrzymujÄ c absolutnie wszystko, co z tÄ zbawczÄ tajemnicÄ BĂłg zechciaĹ czĹowiekowi przygotowaÄ. Ale te caĹe pokĹady Ĺźycia BoĹźego jakby drzemiÄ we mnie. I Pan BĂłg idzie jeszcze jakby krok dalej: na mojej drodze â to jest reguĹa powszechna ( bo jak my uczestniczÄ c w Ruchu zaczynamy o tym sĹuchaÄ, to nam siÄ wydaje, Ĺźe my jesteĹmy jakimĹ wyjÄ tkiem. A to jest reguĹa powszechna, co podkreĹliĹ Ojciec ĹwiÄty w swym przemĂłwieniu do kapĹanĂłw z Ruchu z 1985 roku, reguĹa, ktĂłrÄ posĹuguje siÄ Duch ĹwiÄty) â wewnÄ trz mojego wĹasnego Ĺźycia (jak to nam dziĹ podpowiedziaĹ ks. Giussani) stawia ten wymiar cielesnoĹci, ktĂłrÄ On przeĹźyĹ po to, by obudziÄ to wszystko, co juz zĹoĹźyĹ w nas w sakramencie chrztu ĹwiÄtego. W ten sposĂłb tajemnica Wcielenia uobecnia siÄ dla mnie, uobecnia siÄ w taki sposĂłb, Ĺźe to mnie jest w stanie poruszyÄ, przekonaÄ, porwaÄ na nowo. To jest jakby ten ostatni jÄzyczek, ktĂłry jest skierowany przede wszystkim do mnie. To nie jest jakaĹ tajemnica, wpisana gdzieĹ tam w jeden tylko czas i w jedno miejsce, ale ona jest w stanie nieustannego dziania siÄ, ktĂłra wciÄ Ĺź i nieustannie rozszerza siÄ. Chrystus przygarnia wciÄ Ĺź coraz to nowych ludzi, a przygarnia wĹaĹnie w ten sposĂłb, Ĺźe na mojej drodze Ĺźycia i dla mnie stawia jakÄ Ĺ osobÄ czy grupÄ ludzi, z ktĂłrÄ ja akurat zderzam siÄ i ktĂłra budzi we mnie to poczucie oczywistoĹci, o ktĂłrym teĹź dzisiaj mĂłwiliĹmy. I ja wiem doskonale, Ĺźe to jest wĹaĹnie prawda i zaczynam widzieÄ caĹoĹÄ swojego losu w tym niezwykĹym piÄknie i w tym niezwykle prostym powoĹaniu. I to jest ten jakby ostatni krok, tu juĹź siÄ nie cofam. BĂłg siÄ wciela dla caĹej ludzkoĹci i dla caĹego Ĺwiata, ale to by nic by nie znaczyĹo, gdyby to Wcielenie nie dotknÄĹo takĹźe mnie. Co mi z tego, Ĺźe ktoĹ na forum ONZ deklaruje swa miĹoĹÄ dla ludzkoĹci? â to mnie nic nie obchodzi. Natomiast jak ktoĹ staje przede mnÄ , w moim Ĺźyciu i mĂłwi: kocham ciÄ â to te sĹowa coĹ znaczÄ . ProszÄ zauwaĹźyÄ, Ĺźe Chrystus jakoĹ w swoim sposobie dziaĹania i spotykania ludzi tÄ metodÄ charyzmatycznÄ dowartoĹciowaĹ, bo nigdy w Ewangeliach nie mamy do czynienia z taka sytuacjÄ , by Chrystus zajmowaĹ siÄ tĹumami, zaniedbujÄ c Ăłw personalny rys spotkania siÄ z czĹowiekiem. On staje naprzeciw konkretnego czĹowieka i mĂłwi do niego po imieniu: pĂłjdĹş za MnÄ . Ĺťeby to jeszcze jakoĹ przybliĹźyÄ posĹuĹźÄ siÄ negatywnym przykĹadem: czĹowiek siÄ czasem na cos decyduje i potem w poĹowie drogi siÄ wycofuje. To jest czÄsto nasz ludzki sposĂłb dziaĹania. Pan BĂłg natomiast jeĹli jest Bogiem Wcielonym, o uczyni wszystko, ĹźebyĹ ty mĂłgĹ spotkaÄ Go w ludzkim ciele, ty i kaĹźde ludzkie istnienie, ktĂłre zostanie powoĹanie do Ĺźycia. Jeszcze raz podkreĹlam, Ĺźe jest to reguĹa powszechna. JeĹli np. my uczestniczymy w charyzmacie, to wĹaĹnie po to, aby dla innych staÄ siÄ tym charyzmatycznym wezwaniem do przeĹźycia tajemnicy Wcielenia, tzn. wejĹcia Boga w moje wĹasne Ĺźycie, nie w nasze Ĺźycie, ale w moje wĹasne. ChciaĹbym jeszcze tylko dopowiedzieÄ, Ĺźe przy tak zwiÄzĹych i trafnych okreĹleniach, jak my zaczynamy je tĹumaczyÄ, to kaĹźde tĹumaczenie powoduje zaciemnienie. OdnoĹnie do drugiego pytania: pĂłjĹcie za a naĹladowanie. Nie sÄ dzÄ, abyĹmy tu musieli robiÄ jakieĹ porĂłwnania zakresĂłw pojÄciowych tych sĹĂłw, bo one sÄ bardzo bliskie sobie i one wyraĹźajÄ po prostu jedynie rozumna postawÄ, ktĂłra rodzi siÄ w czĹowieku w momencie, kiedy odkrywa tÄ wyjÄ tkowÄ ObecnoĹÄ i odczuwa tÄ oczywistoĹÄ odpowiadania owej ObecnoĹci jego sercu. Co czĹowiek robi, jeĹli coĹ go zachwyci? â otwiera buziÄ i patrzy, zapominajÄ c o wszystkim. To jest wĹaĹnie ten ruch w kierunku ObecnoĹci, ktĂłra siÄ objawia. To jest pĂłjĹcie za, to jest to naĹladowanie. (NaĹladowania nie naleĹźy myliÄ z âmaĹpowaniemâ). To juĹź teĹź dzisiaj mĂłwiĹem, Ĺźe owo pĂłjĹcie za zakĹada pewna powtarzalnoĹÄ, ale tu nie chodzi o automatyzm, poniewaĹź â i to widzi siÄ na wĹasnym przykĹadzie â kaĹźdy kolejny akt jest aktem bardziej bogatym w ĹwiadomoĹÄ czĹowieczeĹstwa. Pytanie: - ChciaĹbym prosiÄ o pogĹÄbienie tego stwierdzenia: powinniĹmy rozpoznawaÄ rzeczywistoĹÄ a nie projektowaÄ jÄ . OdpowiedĹş: - Ks. Giussani wyraziĹ to innymi sĹowy w tekĹcie SzkoĹy WspĂłlnoty, mĂłwiÄ c, Ĺźe przedmiot okreĹla metodÄ. RzeczywistoĹÄ jest czymĹ, co ja muszÄ po prostu w pokorze, czyli w prawdzie rozeznaÄ. Ja jÄ poznajÄ po prostu, a poznajÄ, tzn. odkrywam. Czasem jest to bardzo mozolny krok â byÄ moĹźe przez to czĹowiek ucieka jakby przed tym trudem. Kiedy indziej istnieje w czĹowieku pewna pokusa czy pewne oczekiwanie, ktĂłre okazuje siÄ zupeĹnie niezgodne z tym, co odkrywa. I wtedy skĹonni jesteĹmy mĂłwiÄ â jak juĹź nie raz w Polsce mĂłwiĹo siÄ â Ĺźe jeĹli fakty sÄ inne, to tym gorzej dla faktĂłw. WeĹşmy np. rodzicĂłw i ich dziecko â rodzice zamiast patrzeÄ na to, jakie rzeczywiĹcie zdolnoĹci ma to dziecko, posyĹajÄ go do szkoĹy muzycznej, bo kupili pianino, a to dziecko ma âdrewniane uchoâ. To jest wĹaĹnie taka ilustracja nie liczenia siÄ z rzeczywistoĹciÄ , nie rozpoznania tej rzeczywistoĹci, tylko projektowania wĹasnej koncepcji na rzeczywistoĹÄ. To jest szalenie niebezpieczne i temu w duĹźej mierze wszyscy jakoĹ ulegamy, poniewaĹź dzisiejsza mentalnoĹÄ bardzo jest tym skaĹźona. CzĹowiekowi siÄ wydaje, Ĺźe juĹź na tyle jest panem wszystkiego, Ĺźe moĹźe o wszystkim decydowaÄ. Czym jest np. docierajÄ cy juĹź do nas problem eutanazji, jeĹli nie prĂłbÄ technicznego rozwiÄ zania problemu Ĺmierci, z ktĂłrym czĹowiek sobie nie radzi, a musi sobie poradziÄ. I zamiast pokornie rozeznaÄ czym jest ta tajemnica, to czĹowiek mĂłwi: âa to bÄdzie tak i takâ. Pytanie: - Jak praktycznie przekĹada siÄ owo âpĂłjĹcie zaâ na konkretne decyzje czĹowieka? OdpowiedĹş: - KaĹźdy decyzje podejmuje sam i nikt nie jest w stanie za niego to uczyniÄ. Gdyby ktoĹ za mnie podejmowaĹ decyzje to nie byĹoby to pĂłjĹcie za, ani naĹladowanie, tylko zwykĹe niewolnictwo. Czym wiÄc jest to âpĂłjĹcie zaâ, czym jest doĹwiadczenie Ĺźycia w przynaleĹźnoĹci do tego towarzystwa? â jest budowaniem mojej osoby do tego, Ĺźebym w danym momencie mĂłgĹ jak najtrafniej rozpoznaÄ rzeczywistoĹÄ, z ktĂłrÄ mam siÄ skonfrontowaÄ i jak najtrafniejsze podjÄ Ä dziaĹanie. Ale to wcale nie oznacza, Ĺźe jeĹli ja spotkaĹem towarzystwo chrzeĹcijan, KoĹciĂłĹ, towarzystwo Ruchu, Ĺźe w tym momencie ja juĹź jestem zdolny (albo my razem jesteĹmy zdolni) do podjÄcia najtrafniejszych decyzji. My nie uzurpujemy sobie prawa do tego, by za kogokolwiek podejmowaÄ decyzje. (Gdyby tak byĹo, dziaĹoby siÄ bardzo Ĺşle). Decyzja jest sprawÄ wyĹÄ cznie osoby. Praktycznym natomiast sposobem korzystania z tej pomocy, jaka jest to wychowujÄ ce mnie towarzystwo, jest zwyczajne pytanie, rozmawianie. Ale decyzja i tak naleĹźy do mnie. Nikt za mnie jej nie podejmie i ona zawsze bÄdzie obciÄ Ĺźona bĹÄdem. Momentem objawienia siÄ Chrystusa na tym Ĺwiecie, moment spotkania z Chrystusem nie zdjÄ Ĺ z czĹowieka tego dotkniÄcia bĹÄdem.
Towarzystwo wychowuje mnie. KaĹźdy z nas, na wĹasnym przykĹadzie â zwĹaszcza, jeĹli idziemy juz jakiĹ czas razem â moĹźe pokazaÄ szereg bĹÄdnych decyzji, ktĂłre jednak nie zniszczyĹy jego Ĺźycia, a ktĂłre czÄsto przez swĂłj bĹÄ d byĹy bardzo pomocne i budujÄ ce dla jego osobistego rozwoju i dla zaznaczenia jego obecnoĹci tam, gdzie jest. To jest przedziwna logika BoĹźa. Jest natomiast rzeczÄ rozumnÄ korzystaÄ z wszelkich form, jakie to towarzystwo proponuje, po to, Ĺźeby w konkretnej sytuacji podjÄ Ä decyzjÄ jak najwĹaĹciwszÄ . Pytanie: - Co i jak czyniÄ, aby tym, czym Ĺźyjemy w takich nadzwyczajnych momentach, jak rekolekcje, wakacje, dzieĹa, róşnego rodzaju spotkania mĂłc ĹźyÄ w naszym codziennym Ĺźyciu? OdpowiedĹş: MyĹlÄ Ĺźe trzeba w codziennoĹci czyniÄ dokĹadnie to samo, co robimy w czasie rekolekcji czy wakacji, bo to sÄ te momenty uprzywilejowane, ktĂłre pokazujÄ nam, co nas rzeczywiĹcie mobilizuje. PierwszÄ rzeczÄ jest szukanie tego wyraĹźenia jednoĹci. Czy jest nas dwĂłch czy trzech, piÄtnaĹcioro czy piÄciuset â to wszystko jedno. Nawet jeĹli jesteĹ sam â to teĹź szukam wyraĹźenia tej jednoĹci choÄby przez jakÄ Ĺ pamiÄÄ o ludziach, z ktĂłrymi siÄ spotkaĹem. Na spotkaniu w Krakowie ks. Giussani podpowiadaĹ namâ nos w sobie to przeĹwiadczenie, to pytanie â a co na to moi przyjaciele? A zatem robiÄ to, co robimy tu â wyraĹźaÄ tÄ jednoĹÄ, pĂłjĹcie za. A dalej â uczyÄ siÄ, tak jak robimy to tu: temu sĹuĹźy SzkoĹa WspĂłlnoty. Trzeba jÄ robiÄ bardzo solidnie, bo to jest rzeczywiĹcie uprzywilejowany instrument. Ruch proponuje podjÄcie gestu charytatywnego jako instrumentu wychowawczego â podejmij go; proponuje czytanie biuletynu â podejmij to; proponuje tÄ otwartoĹÄ w zapraszaniu innych do uczestnictwa, w tym co ty przezywasz â podejmij to tak, jak robimy to tutaj. Podejmuj wszystko to i proĹ. A ta proĹba zanoszona do Chrystusa znajduje swoja konkretyzacjÄ w bardzo zwykĹej proĹbie wyraĹźanej wobec przyjaciĂłĹ, z ktĂłrymi rozmawiasz o tym, co siÄ w twoim sercu objawia, o twoich niepokojach, o twoich pytaniach. I na tej drodze roĹnie zdolnoĹÄ podejmowania decyzji. Przychodzi moment decydowania i podejmujesz decyzjÄ, raz lepszÄ , raz gorszÄ . Jak nie umiesz podjÄ Ä decyzji, a musisz jÄ podjÄ Ä, to zapytaj po prostu tego, kto ciÄ prowadzi i zrĂłb tak, jak on ci poradzi. Na jakiej podstawie roĹnie ta pewnoĹÄ tutaj miÄdzy nami, czy moĹźe jesteĹmy jakimĹ zebraniem geniuszy? â roĹnie dlatego, ze tu jesteĹmy akurat uwaĹźniejsi wobec tych instrumentĂłw, ktĂłre ostatecznie mamy tez i na co dzieĹ. Pytanie: - Jak w Ĺwietle tak sformuĹowanej definicji charyzmatu rozumieÄ sens gestu charytatywnego i misyjnego? OdpowiedĹş: - Czym charakteryzuje siÄ chrzeĹcijaĹstwo? â tym, Ĺźe tu na tej ziemi BĂłg tworzy ludzki fakt i daje mi moĹźliwoĹÄ zderzenia siÄ z nim, co oznacza, Ĺźe inicjatywa leĹźy nie w moich rÄkach. JeĹli chciaĹbym odnieĹÄ tÄ definicjÄ do gestu charytatywnego czy misyjnego, to przede wszystkim radziĹbym zwracaÄ uwagÄ na to, Ĺźe inicjatywa nie leĹźy w moich rÄkach. WychowujÄ cym jest gest charytatywny nie wtedy, kiedy ja poruszam siÄ powodowany szlachetnoĹciÄ mojego serca, wspĂłĹczuciem czy litoĹciÄ , ale wtedy, gdy ja odpowiadam na zaproszenie, ktĂłre towarzystwo do mnie kieruje, mĂłwiÄ c mi: robimy to i to, tak i tak. Ja mogÄ mieÄ tysiÄ c lepszych pomysĹĂłw i mogÄ byÄ o wiele bardziej szczodrobliwy i hojny w swoim sercu, ale ja tÄ mojÄ szczodrobliwoĹÄ zĹoĹźÄ w ofierze i bÄdÄ robiĹ tak i tak, tu i tu. Bo inicjatywa nie leĹźy w moich rÄkach. To samo dotyczy gestu misyjnego, jeĹli jest on proponowany. MĂłwiÄ c najkrĂłcej â a nieraz juĹź to sobie przypominaliĹmy â wszelkie tego rodzaju gesty musza byÄ wskazane i prowadzone. Wtedy wychowujÄ do przeĹźycia wiary, w przeciwnym wypadku pielÄgnujÄ nasze poczucie waĹźnoĹci. O ile czĹowiek wiary jest bardzo potrzebny temu Ĺwiatu, o tyle ludzi waĹźnych ten Ĺwiat ma juĹź dosyÄ. Pytanie: - ChciaĹam zapytaÄ, jak w konkrecie Ĺźycia kaĹźdego z nas moĹźna ocaliÄ tÄ metodÄ, autentycznoĹÄ tej metody? OdpowiedĹş: Mam nadziejÄ, Ĺźe Pan BĂłg jest bardzo miĹosierny, co zresztÄ widaÄ na zaĹÄ czonym obrazku, i On pierwszy jest tym, ktĂłry ocala. Bo gdyby nas tak puĹciĹ wedle naszych moĹźliwoĹci, to by nas na pewno tutaj nie byĹo. OcaliÄ autentycznoĹÄ metody chrzeĹcijaĹskiej oznacza wĹaĹnie na róşne sposoby wychowywaÄ siÄ do tego, Ĺźe moje Ĺźycie zaleĹźy od KogoĹ, kto mnie spotyka, kto do mnie przychodzi, kto mnie zaprasza, kto mnie powoĹuje. I najbardziej rozumnym gestem, budujÄ cym i znaczÄ cym gestem z mojej strony jest odpowiadanie na to. I ja stajÄ w postawie kogoĹ, kto odpowiada a nie wymyĹla, kto rozpoznaje obecnoĹÄ i za niÄ idzie. I tu niezastÄ pionÄ rzeczÄ jest Ĺźycie w towarzystwie. Nie moĹźna ani przez godzinÄ ocaliÄ tej metody, jeĹli zabraknie towarzystwa. To jest podstawowa sprawa, ktĂłrej w dzisiejszym KoĹciele jakoĹ za maĹo., a w polskim KoĹciele chyba w ogĂłle brak: wszyscy sÄ autorami swojej drogi do Pana Boga, wszyscy sÄ autorami swojej moralnoĹci. Tylko, Ĺźe nikt z nas nie jest w stanie byÄ autorem ani wĹasnej wiary, ani wĹasnej drogi do Boga, a ni moralnoĹci. W ten sposĂłb moĹźemy â jak to juĹź wiemy z naszej SzkoĹy WspĂłlnoty â budowaÄ co najwyĹźej jakÄ Ĺ religijnoĹÄ. Ale to nie ma nic wspĂłlnego z chrzeĹcijaĹstwem, bo religijnoĹÄ to jest jakieĹ szukanie po omacku tego, czegoĹ Ĺlad nosi czĹowiek w swoim sercu, tego zwiÄ zku z tajemnicÄ Boga, chrzeĹcijaĹstwo natomiast oznacza rozpoznanie Boga, ktĂłry przyszedĹ po to, aby mnie pochwyciÄ. A wiÄc trwaÄ w towarzystwie, zdeterminowaÄ caĹÄ swojÄ ĹwiadomoĹÄ przez przynaleĹźnoĹÄ do towarzystwa. WychowywaÄ siebie mozolnie do przekraczania tej wielkiej bariery, jaka postawiĹ w moim sercu grzech pierworodny. GĹĂłwna przeszkodÄ wĹaĹnie jest to, iĹź jesteĹmy grzesznikami, bo czym jest grzech jeĹli nie obwoĹywaniem siebie â Bogiem, to jest istota grzechu. JuĹź nie raz mĂłwiĹem i jeszcze raz podkreĹlam: to jest odpowiedĹş (=nasza jednoĹÄ, obecnoĹÄ), nie to, co sĹyszycie z moich ust, to moĹźe jakoĹ pomagaÄ. Ale to jest odpowiedĹş, ktĂłra w pewnym momencie, jeĹli bÄdziemy wierni (bo tego siÄ od nas wymaga) ogarnie rzeczywiĹcie coraz bardziej i mojÄ ĹwiadomoĹÄ, i mojÄ wolnoĹÄ, mnie caĹego. Ks. Jurek Krawczyk: - ChciaĹbym mojÄ wypowiedĹş potraktowaÄ raczej jako pewne dopowiedzenie. Na naszym spotkaniu z nauczycielami padĹo pytanie: Kto ciÄ zagarnÄ Ĺ, przyjÄ Ĺ, pociÄ gnÄ Ĺ do Chrystusa? PatrzyĹ na rzeczy w inny sposĂłb, traktowaĹ rzeczy inaczej? I to, co spotkaĹem ileĹ tam lat temu, byĹo widoczne w oczach tych, ktĂłrych spotkaĹem i w sercu, przez inny sposĂłb podejĹcia do rzeczywistoĹci. Patrzyli na rzeczy, traktowali rzeczy inaczej. I wĹaĹciwie posĹuszeĹstwo to nie jest Ĺlepe wykonywanie rozkazĂłw, ale jest to podÄ Ĺźanie za: pytaÄ i prosiÄ o oczy i serce nowe, a by mieÄ oczy takie, jak ci, ktĂłrych spotkaĹem, ktĂłrzy nieĹli w sobie ten charyzmat. I to jest wĹaĹnie nasze zadanie wedĹug tego, co kaĹźdemu jest w Ĺźyciu dane. Pytanie: - Moje pytanie dotyczy tego mementu konferencji, w ktĂłrym byĹa mowa o przezywaniu rozumienia i przemiany. I czÄsto przyczyna naszych frustracji jest to, Ĺźe nie rozumiemy tych pojÄÄ, Ĺźe Ĺşle odczytujemy ich istotÄ. OdpowiedĹş: - Najpierw taka prosta konstatacja: kultura dzisiejsza stwarza pewne problemy, jeĹli chodzi o tÄ rzeczywistoĹÄ, jakÄ jest poznanie i przemiana samego siebie, i potem w konsekwencji, caĹej rzeczywistoĹci. Otóş, proszÄ zwrĂłciÄ uwagÄ na obecnoĹÄ tej metody, w sposĂłb bardzo naturalny ( i tego nikt nie kwestionuje) w najbardziej znaczÄ cym miejscu dla czĹowieka, jakim jest dom rodzinny. W jaki sposĂłb budzi siÄ poznanie w maleĹkim dziecku? â przez obecnoĹÄ matki, ojca, obecnoĹÄ innej osoby. W jaki sposĂłb dokonuje siÄ przemiana? â przez obecnoĹÄ matki. Czyli obecnoĹÄ osoby decyduje o tym poznawaniu i przemianie. Potem dziwnym trafem temu dziecku, ktĂłre juĹź zaczyna mieÄ pewnÄ ĹwiadomoĹÄ siebie dziÄki tej drugiej osobie, i ktĂłre dokonaĹo juz pewnego rozwoju (przemiana jest pewnym rozwojem) wmawia siÄ, Ĺźe obecnoĹÄ innych nic nie znaczy, Ĺźe ono samo musi wymyĹleÄ koncepcjÄ swego Ĺźycia i losu. I tu dokonuje siÄ jakiĹ wielki gwaĹt: zmienia siÄ ten naturalny porzÄ dek na jakÄ Ĺ wymyĹlonÄ przez kogoĹ koncepcjÄ, ktĂłra ktoĹ wylansowaĹ, inni oklaskali i ona siÄ powszechnie przyjÄĹa. A ks. Giussani zwraca nam uwagÄ: popatrzcie na pierwszych uczniĂłw Chrystusa: jak oni doszli do poznania siebie do przemiany siebie? â wĹaĹnie dlatego, Ĺźe On siÄ pojawiĹ, a oni przylgnÄli do Niego. JeĹli natomiast to poznanie jest wynikiem pewnej analizy, wynikiem pewnej teoretycznej refleksji i jeĹli przemiana jest posiadaniem pewnych reguĹ praktycznych i ich zastosowaniem, to oznacza to, Ĺźe zdegradowany jest czĹowiek w jego wyjÄ tkowej niepowtarzalnoĹci. Tymczasem obecnoĹÄ osoby budzi to, co konstytuuje mnie jako osobÄ ludzkÄ , czyli ĹwiadomoĹÄ i mojÄ wolnoĹÄ i one rozwijajÄ siÄ w sposĂłb wĹaĹciwy sobie. I rodzi siÄ ta â w najlepszym tego sĹowa znaczeniu â indywidualnoĹÄ czĹowieka. Wszyscy wychowawcy popeĹniajÄ ten wĹaĹnie bĹÄ d: uwaĹźajÄ , Ĺźe istnieje jakaĹ teoretyczna koncepcja osoby i czĹowiek musi dokonaÄ pewnej refleksji, analizy nad tym ideaĹem oraz nad sobÄ , dokonujÄ c âgwaĹtuâ na wĹasnej naturze. Tymczasem czĹowiek ma do dyspozycji zaproponowanÄ mu przez Pana Boga i powtĂłrzonÄ w tajemnicy Wcielenia metodÄ, ktĂłra uszanuje go do poczÄ tku do koĹca, i pozwoli, aby wyrĂłsĹ kwiat czĹowieczeĹstwa, peĹne czĹowieczeĹstwo: bujne, Ĺźywe, bogate. Dlatego, na przykĹad, zwrĂłÄcie uwagÄ, Ĺźe my w Ruchu nie proponujemy nikomu Ĺźadnych warunkĂłw wstÄpnych, nikomu nie wyznaczamy Ĺźadnego terminu, do ktĂłrego ma osiÄ gnÄ Ä taka czy inna dojrzaĹoĹÄ. My kaĹźdego z radoĹciÄ przyjmujemy w kaĹźdym memencie, w ktĂłrym on siÄ pojawi czy na piÄÄ minut czy na dziesiÄÄ, czy odpowie tak czy tak â to jest naprawdÄ maĹo waĹźne. Ale jest mu podarowana moĹźliwoĹÄ dokonania tego porĂłwnania ( o ktĂłrym byĹa mowa w dzisiejszej konferencji), ktĂłre w nim samym budzi proĹbÄ o skorygowanie, ale to jest coĹ, co od wewnÄ trz zaczyna w nim ĹźyÄ i co swojÄ wĹasnÄ dynamikÄ czyni bogatsze jego czĹowieczeĹstwo. Pan BĂłg stworzyĹ tysiÄ ce kwiatĂłw na ĹÄ ce i brzydka byĹaby ĹÄ ka, na ktĂłrej by rosĹy same róşe. Pytanie: - Czy jest moĹźliwe, Ĺźe ktoĹ, kto wydawaĹo siÄ, Ĺźe przeĹźyĹ spotkanie i szedĹ jakiĹ czas razem z nami, teraz mĂłwi, Ĺźe to nie byĹo przeĹźycie owej oczywistoĹci, Ĺźe to byĹo zĹudzenie? Czy nie ma w tym jakiejĹ postawy ucieczki? I Jak pomĂłc komuĹ takiemu? OdpowiedĹş: - Pomoc nie rodzi siÄ ze ĹwiadomoĹci kto tu ma racjÄ. BaĹbym siÄ osÄ dzaÄ czy on przeĹźyĹ tÄ oczywistoĹÄ, czy wtedy oszukiwaĹ czy teraz oszukuje. NaprawdÄ niewaĹźnÄ jest rzeczÄ , czy umie siÄ oceniÄ tÄ sytuacjÄ w sposĂłb prawdziwy. Prawdopodobnie nigdy nam siÄ nie uda oceniÄ tego w precyzyjny sposĂłb i nie o to chodzi. MoĹźliwoĹÄ pomocy dla kaĹźdego jest stworzona wtedy, kiedy ja pozwalam wychowywaÄ siebie. JeĹli ja pozwalam siÄ wychowywaÄ to oznacza, Ĺźe w tym Ĺwiecie jest o jedno miejsce wiÄcej, miejsce, ktĂłre Ĺźyje przynaleĹźnoĹciÄ do tej wielkiej tajemnicy Ĺźycia i kolejna szansa dla zaistnienia konfrontacji Ĺźycia z ta tajemnicÄ . I to jest wszystko, co moĹźemy zrobiÄ. Natomiast wszelkie prĂłby na przykĹad analizy tej sytuacji sÄ tylko mÄczÄ ce i niczemu nie sĹuĹźÄ , dlatego raczej naleĹźy ich unikaÄ. Nikt nie jest panem drugiego czĹowieka, nikt nie jest panem ludzkiego serca. Rozumiem twojÄ troskÄ i twĂłj bĂłl, zwĹaszcza Ĺźe tu chodzi o kogoĹ z twoich bliskich, ale nie mamy innej moĹźliwoĹci, jak tylko z caĹÄ wiernoĹciÄ i konsekwencjÄ podÄ ĹźaÄ za tym, co nam siÄ wydarzyĹo, ufajÄ c, iĹź przyjdzie taki czas, Ĺźe i oni zostanÄ porwani. My musimy byÄ cierpliwi, biorÄ c zwĹaszcza pod uwagÄ naszÄ polskÄ sytuacjÄ, bo bez cheĹpienia siÄ â my naprawdÄ mamy wiele do zaoferowania naszemu narodowi, naszemu krajowi. Ale to odpowiadanie naszych braci róşnie wyglÄ da i my musimy byÄ cierpliwi, by budowaÄ to miejsce, w ktĂłrym Chrystus jest uznawany za jedynÄ i wyczerpujÄ ca odpowiedĹş na wszystkie potrzeby ludzkiego serca. Pytanie: - Jest we mnie silne pragnienie, by ĹźyÄ coraz bardziej tym, co mnie spotkaĹo, aby pĂłjĹÄ za Chrystusem w sposĂłb radykalny, by to nie byĹy tylko sĹowa. Chodzi mi o to , jak byÄ temu wiernÄ , jak iĹÄ za Chrystusem? Kiedy o tym myĹlÄ ogarnia mnie strach, Ĺźe jestem sĹaba, Ĺźe nie jestem wierna, Ĺźe nie potrafiÄ... OdpowiedĹş: - Bardzo dobrze, ĹźeĹ siÄ odwaĹźyĹa wystÄ piÄ, bo gdybyĹ siÄ nie odwaĹźyĹa, to sam bym o tym powiedziaĹ. Akurat trafiĹem na ten moment spotkania w grupie, kiedy stawiaĹaĹ to pytanie. I ja juĹź tobie odpowiedziaĹem, ale chciaĹbym teraz powiedzieÄ wszystkim. Przede wszystkim trzeba prosiÄ, prosiÄ, prosiÄ... Natomiast lÄk siÄ bierze stÄ d, Ĺźe czĹowiek wie â na mocy tej pierwotnej oczywistoĹci â Ĺźe BĂłg odpowiada na proĹby i tego siÄ boi. Jest to trochÄ tak, jak z babciÄ , ktĂłra opowiada dziecku, jak piÄknie jest w niebie, a dziecko mĂłwi: to ja babciu bÄdÄ siÄ modliÄ, ĹźebyĹ umarĹa, a babcia na to â jeszcze nie teraz! I to dosĹownie powtarza siÄ w kaĹźdym z nas. CzĹowiek wie, Ĺźe BĂłg wysĹuchuje prĂłĹb i dlatego wĹaĹnie czÄsto siÄ wycofuje, gubi ten pierwszy poryw, ktĂłry jest porywem Ĺaski, bo ten moment oczywistoĹci przynosi ze sobÄ jakiĹ wielki bĹysk, w ktĂłrym widaÄ niewyobraĹźalne wprost znaczenie wĹasnego Ĺźycia: jego piÄkno, jego wartoĹÄ. I czĹowiek wtedy mĂłwi: Panie, weĹş mnie. A potem zaczyna siÄ zastanawiaÄ, dochodzÄ do gĹosu te wszystkie przywiÄ zania, w ktĂłrych mocno siedzi i mĂłwi: ale jeszcze nie teraz. WiÄc trzeba prosiÄ, prosiÄ, prosiÄ... ale ze ĹwiadomoĹciÄ , Ĺźe jak BĂłg weĹşmie, to nie trzeba siÄ opieraÄ. ZawierzyÄ, zawierzyÄ temu blaskowi Prawdy, ktĂłry jest podarunkiem tej pierwszej chwili. Ale zawierzenie jest moĹźliwe tylko wtedy, kiedy trzymasz siÄ rÄki tego towarzystwa. Nikt nie jest w stanie zdobyÄ siÄ na tÄ piÄknÄ , najpiÄkniejszÄ postawÄ ofiarowania siebie Panu Bogu bez pomocy tego towarzystwa. To jest jakby ten kolejny punkt tajemnicy Wcielenia. CzĹowiek nie byĹ w stanie oddaÄ swego Ĺźycia Bogu, dopĂłki Chrystus nie przyszedĹ na ten Ĺwiat i w swoim czĹowieczeĹstwie nie oddaĹ swojego Ĺźycia Bogu. TrzymajÄ c siÄ Chrystusa ja mogÄ oddaÄ swoje Ĺźycie Bogu-Ojcu, czyli uczyniÄ najpiÄkniejszy gest ofiary. To wszystko jest w Eucharystii â dlatego tak bardzo sobie cenimy i kochamy EucharystiÄ. Tak samo ten konkret naszego Ĺźycia nie jest w stanie byÄ ofiarowany, jeĹli nie trzymamy siÄ tego towarzystwa, ktĂłre wĹaĹnie budzi w nas, podtrzymuje w nas to doĹwiadczenie wiÄzi, piÄkna, znaczenia, wartoĹci, Ĺźycia z tym zwiÄ zanego. Tak wiÄc nie mĂłwmy nigdy Panu Bogu: jeszcze nie teraz. Teraz, bierz! Pytanie: - Jaka powinna byÄ nasza obecnoĹÄ w naszych parafiach? Jak godziÄ uczestnictwo w Ruchu z udziaĹem w róşnych aktywnoĹciach w parafii? OdpowiedĹş: - Przede wszystkim trzeba nam odróşniÄ ten poziom, ktĂłry wychowuje manie jako osobÄ i ten poziom, w ktĂłrym obracam siÄ, podejmujÄ c jakÄ kolwiek odpowiedzialnoĹÄ. Poziomem wychowujÄ cym mnie jako osobÄ jest dla mnie ruch Comunione e Liberazione, czyli przez wiernoĹÄ ruchowi ja potem mogÄ byÄ proboszczem, mogÄ byÄ synem, mogÄ byÄ Polakiem, dziaĹaczem spoĹecznym, ale wtedy w te wszystkie dziedziny, w te róşne odpowiedzialnoĹci ja wchodzÄ wychowany i wychowywany przez moje spotkanie z tajemnicÄ Chrystusa, ktĂłre siÄ dokonuje dla mnie wewnÄ trz tego Ruchu. Dlatego teĹź na przykĹad pierwszeĹstwo dajÄ gestowi charytatywnemu Ruchu, ktĂłry proponuje mi moja wspĂłlnota, dlatego Ĺźe wychowywany przez gest charytatywny bÄdÄ umiaĹ rozumniej, korzystniej i bardziej owocnie podjÄ Ä jakÄ Ĺ innÄ odpowiedzialnoĹÄ. Mam nadziejÄ, Ĺźe wtedy wejdÄ w tÄ rzeczywistoĹÄ bogatszy w swoim czĹowieczeĹstwie, czyli rozumniejszy i bardziej wolny. Dlatego to nie jest kwestia âgodzeniaâ, tylko to jest kwestia tego, co mĂłwili staroĹźytni: primum edere deinde philosophare: najpierw trzeba jeĹÄ, a potem filozofowaÄ â jest pierwotna potrzeba, bardzo podstawowa i potem wszystkie inne rzeczy, ktĂłre skĹadajÄ siÄ na moje Ĺźycie. ZdzisĹaw B: Kiedy sĹuchamy tych pytaĹ, to na podstawie wĹasnego doĹwiadczenia chcÄ wyraziÄ swoje przekonanie, Ĺźe wiele rozterek, wiele pytaĹ jakie siÄ pojawiajÄ , niewiernoĹci rodzi siÄ z tego, Ĺźe jesteĹmy na tyle inteligentni, oczytani i osĹuchani z róşnymi treĹciami nam gĹoszonymi, Ĺźe potrafimy i mÄ drze pytaÄ, i mÄ drze odpowiadaÄ. Tak moĹźe byÄ. I radziĹbym odpowiedzieÄ sobie samemu uczciwie na pytanie: czy tak siÄ przypadkiem nie zdarza? Prawda jest to, Ĺźe mnie nie wolno zachowywaÄ siÄ tak, jak zachowuje siÄ poganin, to znaczy: nie mogÄ ani przez chwilÄ pomyĹleÄ, Ĺźe to ja sam jestem w stanie cokolwiek uczyniÄ. Chodzi mi o to, ze nam po prostu trzeba siÄ zwyczajnie modliÄ: trzeba prosiÄ o to, aby Chrystus byĹ obecny w moim Ĺźyciu i tak samo zwyczajnie trzeba dziÄkowaÄ Panu Bogu za ten dar Jergo obecnoĹci w konkretnej wspĂłlnocie, w ktĂłrej jesteĹmy. Trzeba nam po prostu uklÄknÄ Ä i podziÄkowaÄ, uklÄknÄ Ä i poprosiÄ, aby to miejsce, jakim jest moja wspĂłlnota przetrwaĹo, Ĺźeby byĹo, Ĺźeby nadal w tym miejscu dokonywaĹo siÄ dla innych spotkanie, jakie dla nas siÄ dokonaĹo. Janek A: - ChciaĹbym skorzystaÄ z tego momentu, by podzieliÄ siÄ takim bardzo ĹwieĹźym doĹwiadczeniem wiÄzi przezywanej z caĹym KoĹcioĹem, z parafiÄ , z tym, co w tej parafii siÄ dzieje. Z wielkim wzruszeniem chciaĹbym publicznie powiedzieÄ dziÄkujÄ: i Olkowi, i wam, moim przyjacioĹom w Ĺwidnicy, bo dziÄki wam kaĹźdÄ rzecz maĹÄ i wielkÄ moĹźna przezywaÄ bardzo piÄknie. To mogÄ byÄ bardzo róşne drobiazgi, jak na przykĹad: od zachÄcenia wĹasnego dziecka, by wstaĹo wczeĹniej rano i poszĹo razem do koĹcioĹa, poprzez jakieĹ drobne gesty charytatywne czy inne, zwykĹÄ jakÄ Ĺ posĹugÄ (przygotowanie ĹpiewĂłw), by wykorzystaÄ kaĹźdy moment bycia z Olkiem... I to sÄ rzeczy piÄkne, ktĂłre siÄ dziejÄ . I wtedy jakby niepotrzebne sÄ te jakieĹ szczegĂłĹowe pytania i pewne treĹci, bonie wyobraĹźacie sobie nawet, jak bardzo roĹnie w czĹowieku miĹoĹÄ do jednej, drugiej, trzeciej osoby spotkanej w tym konkretnym miejscu, w tym konkretnym czasie â w pamiÄci o drodze, ktĂłrÄ siÄ razem przeĹźyĹo. ChciaĹem to moje podziÄkowanie powiedzieÄ Panu Bogu, i to temu Panu Bogu cielesnemu.
|