Ślady
>
Archiwum
>
2004
>
marzec / kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2004 (marzec / kwiecieĹ) Listy Cuda codziennego Ĺźycia i inne... Drogi KsiÄĹźe Giussani. Po dĹugich oczekiwaniach i staraniach w naszym domu pojawiĹy siÄ nowe dzieci, powierzone naszej opiece. Fakt ten jest niewÄ tpliwie owocem wielu przemyĹleĹ, rozwaĹźaĹ, a takĹźe naszej nieĹwiadomoĹci. Przede wszystkim jest on jednak owocem sĹowa âtakâ, rezultatem prostego trwania przy spotkaniu, jakie nam siÄ wydarzyĹo. Oto nagle w naszym Ĺźyciu pojawiĹo siÄ wiele zmian. PrĂłbowaĹy one nas niejednokrotnie jakoĹ niszczyÄ, zarazem odsĹaniaĹy nam wiele maĹych cudĂłw codziennego Ĺźycia bÄdÄ c dla nas pocieszeniem w trudnych chwilach. ObecnoĹÄ Chrystusa poĹrĂłd tych wydarzeĹ coraz bardziej siÄ konkretyzowaĹa, poczÄ wszy do osoby ks. Mauro przez przyjacióŠz naszej wspĂłlnoty. DĹonie bliskich pomagajÄ ce podczas przeprowadzki, telefony âmatekâ oferujÄ cych pomoc przy opiece nad dzieÄmi. Wreszcie pozostali domownicy, poczÄ tkowo wahajÄ cy siÄ i jakby sparaliĹźowani, w pewnym momencie, zaczÄli nas wspieraÄ i utwierdzaÄ w podjÄtej decyzji. Teraz, kiedy patrzÄ na mojÄ rodzinÄ, po zakoĹczonej przeprowadzce, kiedy sÄ w niej nowe dzieci, wiem, Ĺźe wszystko jest dzieĹem Jezusa, ktĂłry dziaĹa nieustannie w nas poprzez innych ludzi. ZrozumieliĹmy, Ĺźe nie moĹźna zupeĹnie nic bez tego wsparcia i pomocy. PrzecieĹź nawet wtedy, kiedy coĹ wydaje siÄ nam juĹź niemoĹźliwe i czujemy siÄ obezwĹadnieni trudem i bĂłlem, On wciÄ Ĺź z nami jest i nieustannie nas wspiera. JeĹli tylko w codziennym Ĺźyciu nie zabraknie ci odwagi, by nadal za Nim iĹÄ, Jego obecnoĹÄ bÄdzie dla ciebie zawsze coraz bardziej widoczna. Dino i Antonella, Brugherio
WyjÄ tkowy dzieĹ Drogi KsiÄĹźe Giussani. W piÄ tek poprzedzajÄ cy DzieĹ Inauguracji Roku Pracy Ruchu, ktĂłry odbywa siÄ w Londynie, miaĹam wyjÄ tkowo ciÄĹźki dzieĹ w biurze, gdzie pracujÄ. Moja szefowa od ponad tygodnia ukrywaĹa siÄ przede mnÄ , nie mogÄ c znaleĹşÄ dla mnie bodaj piÄciu minut. SpÄdziaĹam caĹy dzieĹ chodzÄ c miÄdzy gabinetami, aby wyĹźebraÄ dla siebie choÄ namiastkÄ jej cennego czasu. Tego samego dnia kolega, bez specjalnego powodu, odmĂłwiĹ mi pomocy w rozwiÄ zaniu trudnej kwestii. Bardzo zdenerwowana pomyĹlaĹam: âWĹaĹnie mĂłj drogi rozpoczÄĹa siÄ miÄdzy nami wojna. Poczekam do nastÄpnego razu, kiedy ty bÄdziesz czegoĹ potrzebowaĹ...!â. ByĹam wĹciekĹa i byĹo mi przykro z powodu atmosfery w pracy. W pewnym momencie zadzwoniĹa do mnie koleĹźanka, Greczynka, ktĂłrÄ kiedyĹ zaprosiĹam na grilla do domu moich przyjacióŠz Memores Domini. ZaproponowaĹa wyjĹcie na kawÄ. Od razu przyszĹo mi do gĹowy, Ĺźeby zabraÄ jÄ na DzieĹ Inauguracji Roku Pracy. WziÄĹam dla niej ulotkÄ âEdukacja i pracaâ i nagle przyszĹa mi do gĹowy nastÄpujÄ ca myĹl: âJak mogÄ jÄ tam zaprosiÄ? PrzecieĹź jestem wĹciekĹa! Kiedy zapyta co u mnie sĹychaÄ, nie bÄdÄ mogĹa nie opowiedzieÄ jej co u mnie zaszĹoâ. W kaĹźdym bÄ dĹş razie coĹ ciÄ gle nie dawaĹo mi spokoju i zapytaĹam siebie: âDlaczego chcÄ jÄ zaprosiÄ na DzieĹ Inauguracji? Dlaczego w ogĂłle ja tam idÄ?â. WziÄĹam ulotkÄ i udaĹam siÄ na spotkanie. Zgodnie z wczeĹniejszym przypuszczeniem, spytaĹa o samopoczucie, a ja opowiedziaĹam o wszystkim, dodajÄ c przy tym, iĹź oczekujÄ od mojej pracy zupeĹnie czegoĹ innego. Nie wystarcza mi to, co codziennie zastajÄ w biurze. W koĹcu powiedziaĹam, Ĺźe chciaĹabym ĹźyÄ mojÄ pracÄ w sposĂłb bardziej ludzki i dlatego teĹź zapraszam jÄ do spotkania z moimi przyjaciĂłĹmi. Mogliby oni opowiedzieÄ o bardziej fascynujÄ cym sposobie Ĺźycia. Najbardziej uderzyĹ mnie w moim zaproszeniu fakt, Ĺźe sama nie jestem osobÄ , ktĂłra wszystko rozumie. Nie zaprosiĹam jej poniewaĹź jestem dobra i nigdy siÄ nie denerwujÄ, ale jestem inna poprzez towarzystwo, czyli przyjaciĂłĹ, ktĂłrych spotkaĹam na swojej drodze. Przyjaciele ci, nieustannie podsycajÄ we mnie pragnienie, pobudzajÄ mnie do przemiany, pozwalajÄ zobaczyÄ i dotknÄ Ä fascynujÄ cego sposobu Ĺźycia pociÄ gajÄ cego bardziej, niĹź ja sama mogĹabym to sobie wyobraziÄ. Emanuela, Londyn
SzczÄĹcie Chiary Chiara, nasza cĂłreczka, pojawiĹa siÄ w naszej rodzinie wywracajÄ c do gĂłry nogami plany, oczekiwania, wizje wspĂłlnego Ĺźycia. Podczas wielu lat zawsze towarzyszyĹy nam bĹagania Boga o jej wyzdrowienie, ofiara naszego cierpienia i proĹba o pomoc, w coraz bardziej Ĺwiadomym potwierdzaniu sĹĂłw: âNiech mi siÄ stanie wedĹug sĹowa Twegoâ. JesteĹmy przecieĹź pewni, Ĺźe BĂłg kocha ChiarÄ i kaĹźdego z nas. Wiele razy w ciÄ gu zwykĹych dni przewaĹźa trud, zarzut, bĂłl, roztargnienie. Wygrywa wtedy nicoĹÄ. CzÄsto zdajemy sobie sprawÄ, Ĺźe uciekamy od rzeczywistoĹci, w tym znaczeniu, Ĺźe zaczyna w nas przewaĹźaÄ brak realizmu i wyobraĹźenie. ZauwaĹźamy wtedy, Ĺźe nasze spojrzenie jest bardziej zwrĂłcone na to, czego brak, nie zaĹ na obecnoĹÄ... i zaraz serce staje siÄ smutne. Chiara przez to, Ĺźe jest inna pozostaje ciÄ gĹym wezwaniem, nieustajÄ cÄ prowokacjÄ , by ukochaÄ rzeczywistoĹÄ takÄ , jaka jest. Kiedy dziÄki Ĺasce stajesz naprzeciw rzeczywistoĹci z iskierkÄ ĹwiadomoĹci, Ĺźe uczyniona ona zostaĹa przez Niego, zaczynasz pojmowaÄ rzeczy, wydarzenia, twarze ludzi. Wszystko ma inny wymiar. Niedawno Chiara zostaĹa poddana serii badaĹ. Po ich przeprowadzeniu pani psycholog rozpoczÄĹa z nami rozmowÄ od sĹĂłw: âChiara jest szczÄĹliwym dzieckiem!â. Czy jest coĹ, czego pragnie siÄ bardziej dla swojego dziecka i dla siebie, coĹ ponad to, by byĹo ono szczÄĹliwe? Natychmiast po usĹyszanych sĹowach staĹo siÄ dla nas jasne, Ĺźe to nie nasza zasĹuga. Wszystko, co siÄ wydarza, jak mĂłwiĹ papieĹź Luciani (Jan PaweĹ I), jest owocem dobra, Ĺaski i miĹosierdzia Pana, ktĂłry daje siĹÄ, pokĂłj i umiejÄtnoĹÄ kochania. Czy jest coĹ, czego naleĹźaĹoby pragnÄ Ä bardziej, od caĹkowitego zaufania Panu? Maria i Michele, Treviso
WdziÄcznoĹÄ z uĹmiechu NajdroĹźszy KsiÄĹźe Giussani. Jestem lekarzem w szpitalu Ĺw. Anny w Como. MiaĹem okazjÄ spotkaÄ tam 53. letniÄ kobietÄ, ktĂłra w wieku 31. lat, na skutek wypadku lotniczego doznaĹa uszkodzenia szpiku poĹÄ czonego z paraliĹźem koĹczyn dolnych i pÄcherza. Kobieta z powodu infekcji drĂłg moczowych poddana zostaĹa dĹugiemu leczeniu na oddziale intensywnej terapii naszego szpitala. Po usuniÄciu kamienia i amputacji kilku palcĂłw prawej i lewej dĹoni, poĹoĹźono jÄ na oddziale. Stan chorej stopniowo siÄ polepszaĹ, jednak pacjentka, doszedĹszy do peĹniejszej ĹwiadomoĹci odmĂłwiĹa kontynuacji leczenia i przyjmowania pokarmĂłw. W takiej sytuacji nie pozostaĹo mi nic innego, jak usiÄ ĹÄ przy Ĺóşku osoby, ktĂłra momentami lekko drzemiÄ c, patrzy na mnie nieobecnym wzrokiem, Ĺźe czujÄ w jej spojrzeniu jakiĹ wyrzut. ZaczÄ Ĺem dwoiÄ siÄ i troiÄ wyjaĹniajÄ c motywy, uzasadniajÄ ce koniecznoĹÄ poddania siÄ dalszemu leczeniu. Nagle pomyĹlaĹem, Ĺźe jedynym uzasadnieniem jest zdanie sobie sprawy, Ĺźe choÄ jej przeznaczenie jest tajemnicze i trudne do zrozumienia jest ono przeznaczeniem dobrym. W tym momencie przestaĹem mĂłwiÄ. OgraniczyĹem siÄ do kontaktu wzrokowego. TrzymajÄ c jej znieksztaĹconÄ dĹoĹ i myĹlaĹem, Ĺźe przeznaczenie dla mnie, w tym momencie jasne, dla niej pozostawaĹo dalekie i groĹşne, dlatego mogĹem o nie dla niej poprosiÄ. ZaczÄ Ĺem modliÄ siÄ w ciszy. CoĹ podobnego, choÄ nieco w inny sposĂłb ogarnÄĹo oddziaĹowÄ , pielÄgniarki i kolegĂłw. ByĹo czymĹ bardzo piÄknym widzieÄ z jakÄ opiekÄ i troska wszyscy czekaliĹmy na moĹźliwoĹÄ zmiany podjÄtej decyzji. NastÄpnego dnia pacjentka rozpoczÄĹa na nowo leczenie, przyjmowanie pokarmĂłw. Po kilku dniach zapytaĹa: âCzy mogÄ Pana ucaĹowaÄ?â. PojawiĹa siÄ cudowna, prawdziwie ludzka wdziÄcznoĹÄ. NastÄ piĹo stopniowe odzyskiwanie siĹ i chÄÄ planowania przyszĹoĹci. Pewnego dnia, przeglÄ dajÄ c siÄ w lustrze, kobieta powiedziaĹa: âPozostaĹ mi jeszcze piÄkny uĹmiechâ. CzymĹ zupeĹnie nadzwyczajnym byĹy jej sĹowa o chwilach rezygnacji: âJestem wdziÄczna za to co mi siÄ wydarzyĹo, poniewaĹź dziÄki temu zdaĹam sobie sprawÄ, jak wiele osĂłb mnie kochaâ. Drogi KsiÄĹźe Giussani, opowiedziaĹem ci tÄ historiÄ, Ĺźeby podziÄkowaÄ za nieustajÄ cÄ , serdecznÄ , wychowawczÄ troskÄ o naszÄ naturÄ. PrawdziwoĹÄ jej wyraĹźa siÄ poprzez zmysĹ religijny i urzeczywistnia siÄ w spotkaniu z Chrystusem, dziÄki ktĂłremu wszystko staje siÄ cudem. Carlo, Buccinasco
ZaufaÄ Maryi NajdroĹźszy KsiÄĹźe Giussani. ZaprowadziĹam dzieci do przedszkola i wĹaĹnie przygotowaĹam siÄ do pĂłjĹcia do pracy, kidy okoĹo 10.30 zaatakowaĹ mnie silny bĂłl brzucha. Pogotowie natychmiast zabraĹo mnie do szpitala, gdzie moim przyjaciele lekarze oznajmili, Ĺźe jestem w ciÄ Ĺźy, tyle Ĺźe jest to ciÄ Ĺźa pozamaciczna. Konieczny okazaĹ siÄ transport do innego szpitala, sytuacja pogorszyĹa siÄ do tego stopnia, Ĺźe wymagaĹa natychmiastowej interwencji. ZrozumiaĹam, Ĺźe moge siÄ nie obudziÄ po operacji i zaczÄĹam modliÄ siÄ do Maryi. Nie do koĹca wiedziaĹam o co mam prosiÄ, czy za moje dzieci, za mÄĹźa, czy wreszcie za siebie samÄ ... zastosowaĹam siÄ jedynie do formy modlitwy i caĹkowicie zaufaĹam. Dopiero teraz jestem w stanie wszystko zrozumieÄ. Pan ocaliĹ mnie prostÄ formÄ modlitwy (podjÄli jÄ takĹźe wszyscy ci, ktĂłrzy modlili siÄ za mnie przez trzy i póŠgodziny). Chrystus nie zostawiĹ mnie samej, nieustannie mi towarzyszyĹ poprzez mÄĹźa, przyjaciĂłĹ, rodzine, rodzicĂłw moich uczniĂłw... i przez moje dzieci. MĂłj szeĹcioletni Andrea powiedziaĹ do mnie: âMamo, ale przecieĹź mogĹaĹ umrzeÄ przez tÄ krew w brzuchu!â, po chwili dodaĹ: âNa szczeĹcie mĂłj braciszek nie umarĹ, ale jest anioĹkiem!â. Nie mogÄ teraz podchodziÄ do mojego Ĺźycia, tak jak kiedyĹ, nie mogÄ zapomnieÄ o wielkim miĹosierdziu Pana. Codziennie zadajÄ sobie pytanie, dlaczego Pan tak wyróşniĹ wĹaĹnie mnie i proszÄ MaryjÄ o Jej wsparcie, by pomagaĹa mi pamiÄtaÄ o doznanym cudzie poĹrĂłd wszystkich okolicznoĹci mojego codziennego Ĺźycia. Elisabetta, Muggio
Inny weekend Drogi KsiÄĹźe Giussani. SerenÄ poznaĹam na uniwersytecie, studiujemy ten sam kierunek. Razem pojechaĹyĹmy na zjazd do Rzymu i inne organizowane przez nas spotkania owocujÄ ce w momenty pozwalajÄ ce nam jeszcze bardziej zacieĹniÄ wiÄzy przyjaĹşni. OpowiedziaĹam jej, Ĺźe czÄsto odwiedzam przyjaciela w Rimini. Ona teĹź tam mieszka. PoinformowaĹam jÄ , ze w dniach 12-14 grudnia bÄdÄ w jej mieĹcie i mogĹybyĹmy siÄ spotkaÄ. Nazajutrz przyszĹa do mnie zadowolona z nastÄpujÄ cÄ wiadomoĹciÄ : âNa weekend wszystko juĹź zaĹatwione. PrzedstawiÄ ci wszystkich moich przyjaciĂłĹ, zabiorÄ ciÄ tu i tam...â. Propozycja byĹa caĹkiem niezĹa. Do tej chwili jednak nie powiedziaĹam jej, po co tak naprawdÄ wybieraĹam siÄ do Rimini! ByĹo mi trochÄ przykro obawiajÄ c siÄ, Ĺźe wiadomoĹÄ nazbyt jÄ âporuszyâ. Serena mogĹaby teĹź pomyĹleÄ, Ĺźe chcÄ jÄ namĂłwiÄ, do przyjĹcia na nasze Rekolekcje, albo nawet do wstÄ pienia do CL. W koĹcu zaczÄĹam z niÄ rozmawiaÄ, kiedy nagle przerwaĹa mi mĂłwiÄ c: âWiem, jesteĹ z CLâ. TrochÄ siÄ zablokowaĹam i spytaĹam skÄ d wie. OdpowiedziaĹa: âTo proste. Wy z CL jesteĹcie wielkimi organizatorami i trzymacie siÄ w grupie. W Rimini jest was wielu, wszyscy ci gĹÄboko przekonani, ĹwiÄtoszkowaci, umoralnieni itp.â. OdpowiedĹş caĹkowicie mnie âzatkaĹaâ, z drugiej strony ogormnie poruszyĹa, poniewaĹź nie byĹa oskraĹźeniem Ruchu. To raczej prowokacja tak dla niej, jak i dla mnie. OdtÄ d widywaĹyĹmy siÄ coraz czÄĹciej i syskutowaĹyĹmy o âsprawach Ĺźyciaâ. Serena przyszĹa na Rekolekcje. UsĹyszaĹa ks. Pino, CesanÄ, Widmera, zobaczyĹa nawet Ciebie, poznaĹa moich, a ja jej przyjaciĂłĹ. Przez trzy dni byĹyĹmy razem, zeby zrozumieÄ kim jesteĹmy i co mamy zamiar robiÄ w tym dziwnym Ĺwiecie. Pewnego wieczora wyszĹyĹmy z naszymi przyjaciĂłĹmi do pubu. Serena wyciÄ gnÄĹa sporzÄ dzone notatki i powiedziaĹa: âWiesz, nie jest tak, jak mĂłwiÄ inni. Ruch wcale nie jest taki zĹyâ. Nie trzeba siÄ bardzo wysilaÄ, by zrozumieÄ prawdziwy sens Ĺźycia. Jedyne co trzeba robiÄ, to kierowaÄ siÄ sercem; w nace, przebywajÄ c ze swoim chĹopakiem, rodzicami, przyjaciĂłĹmi. Ĺťycie staje siÄ wtedy naprawdÄ obecnoĹciÄ , poniewaĹź powoli uczymy siÄ ĹźyÄ i kochaÄ. A Ĺźyje i kocha siÄ dla NieskoĹczonoĹci. Silvia, Ancona
Dom dla Giovanniego Drogi KsiÄĹźe Giussani. W sobotÄ udaĹem siÄ do OĹrodka âEmanuele Oliansâ, gdzie pracujÄ charytatywnie, pomagamy znaleĹşÄ dom bÄdÄ cym w potrzebie. Wraz z przyjacielem rozmawialiĹmy z Giovannim, mĹodym czĹowiekiem z Afryki, pochodzÄ cym z Togo. Giovanni opowiedziaĹ nam swojÄ historiÄ. StudiowaĹ w Afryce ekonomiÄ. W jego kraju panuje dyktatura wojskowa i pewnego dnia, w zamieszkach miÄdzy manifestujÄ cymi studentami, a wojskiem zostaĹ aresztowany i spÄdziĹ w wiÄzieniu 9 miesiÄcy. NastÄpnie uciekĹ do WĹoch proszÄ c o azyl polityczny. Tu znalazĹ pracÄ, a poniewaĹź nie zarabia zbyt wiele nocuje w publicznej noclegowni, musi jÄ jednak opuĹciÄ pod koniec miesiÄ ca. Jednym sĹowem, ten mĹody czĹowiek niczego nie posiada! Najbardziej zaskoczyĹo mnie, kiedy wyciÄ gnÄ Ĺ z kieszeni róşaniec i trzymajÄ c go w dĹoni, zdecydowanym gĹosem, zwracajÄ c siÄ do nas po imieniu stwierdziĹ: âSĹuchajcie, ja nie mam nic, ale to jest moja siĹa i ratunek. Mam nadziejÄ, Ĺźe bÄdziecie mi mogli pomĂłc. Nawet jeĹli tak siÄ nie stanie i tak bÄdÄ zadowolony, Ĺźe was poznaĹem, poniewaĹź Ĺźycie skĹada siÄ z takich wĹaĹnie spotkaĹ, Maryja pozwoliĹa mi was dzisiaj spotkaÄ!â. Nie mogĹem uwierzyÄ wĹasnym uszom. RzeczywistoĹÄ w koĹcu dzieliĹa mi odpowiedzi, a moje pĹuca niespodziewanie nabraĹy ĹwieĹźego powietrza. Nicola
MuzuĹmaĹskie dzieci Drogi KsiÄĹźe Giussani. PracujÄ w Kosovie, przy AVSI i biorÄ udziaĹ w projekcie ksztaĹcenia animatorĂłw. We wrzeĹniu rozpoczÄliĹmy warsztaty w Letnicy, wiosce gdzie znajduje siÄ jedyne sanktuarium maryjne w tym regionie. Miejsce niezwykle drogie wszytkim tutejszym mieszkaĹcom, takĹźe Matce Teresie. W tej wiosce zaczÄliĹmy pracÄ z katolickimi, albaĹskimi dzieÄmi, wĹÄ czonymi do projektu AVSI âPomoc na odlegĹoĹÄâ. Pewnego dnia podczas wspĂłlnej pracy na podwĂłrzu, zobaczyĹam za bramÄ parafialnÄ grupÄ innych dzieci: cĂłrki i synĂłw macedoĹskich muzuĹmaĹskich uchodĹşcĂłw. Uciekli do Letnicy z powodu zamieszek w Macedonii. ZawoĹaĹam je i zaprosiĹam do pracy z nami, nie skorzystaĹy jednak z mojego zaproszenia. BÄdÄ c muzuĹmaĹskimi dzieÄmi, nigdy nie kontaktowaĹy siÄ one z dzieÄmi katolickimi. Pewnego jednak razu, same do nas przyszĹy i z niepewnoĹciÄ oraz wahaniem powoli zaczÄĹy sĹuchaÄ nauczyciela. Pod koniec dnia zaĹpiewaliĹmy nawet razem piosenkÄ na poĹźegnanie. Szkoda, Ĺźe nie widziaĹeĹ jak na nas patrzyĹy. Jakby nikt nigdy przedtem z nimi nie ĹpiewaĹ! Tak zaczÄĹo siÄ coĹ zupeĹnie nowego! Nawet tamtejszy proboszcz zapewniĹ nas, Ĺźe po raz pierwszy dzieci muzuĹmaĹskie i katolickie pracowaĹy razem. PoczÄ tek nie byĹ wcale Ĺatwy, gdyĹź nasze dzieci wcale nie chciaĹy takiej wspĂłĹpracy. PrĂłbowalismy im wtedy wytĹumaczyÄ, Ĺźe KoĹcióŠjest miejscem dla kaĹźdego, a religia, tradycja, czy róşnorodnoĹÄ kultur nie stanowiÄ przeszkody do wspĂłlnej pracy. Teraz, ilekroÄ przybywamy do wioski, wszystkie dzieci: katolickie i muzuĹmaĹskie czekajÄ na nas. Najbardziej niesamowite i wzruszajÄ ce byĹo obserwowanie jak muzuĹmaĹskie dzieci, poczÄ tkowo z dystansem, nieufne i przestraszone, z biegiem czasu i bez przymusu z naszej strony, po prostu zwiÄ zaĹy siÄ z nami. Spotkanie z dzieÄmi byĹo dla mnie okazjÄ , by na nowo i jeszcze peĹniej odkryÄ, jak bardzo jestem kochana, podtrzymywana i otaczana opiekÄ . Spotkanie pozwoliĹo mi teĹź na nowo zrozumieÄ, Ĺźe wychowanie, ktĂłre rodzi siÄ ze spotkania z Chrystuem, jest najcenniejszÄ posiadanÄ przez nas broniÄ . Powierzam Twojej modlitwie, takĹźe Matce BoĹźej z Letnicy kaĹźde z tych dzieci, aby malutkie ziarenko, ktĂłre siÄ zrodziĹo przyniosĹo w ich Ĺźyciu duĹźy owoc. Carla, Kosowo
Cuda w parafii NajdroĹźszy KsiÄĹźe Giussani. DziÄki obfitoĹci BoĹźej Ĺaski (to znaczy dziÄki temu, Ĺźe w 1965 roku CiÄ spotkaĹem) wciÄ Ĺź wydarzajÄ mi siÄ maĹe cuda. MĹoda rodzina uczÄszczajÄ ca co tydzieĹ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty otwartÄ dla wszystkich w mojej parafii (przychodzi 35 dorosĹych osĂłb) przyszĹa by zĹoĹźyÄ mi Ĺźyczenia boĹźonarodzeniowe. UsĹyszaĹem takie oto sĹowa: âCzÄsto opowiadasz nam o humanitarnym dziele Lorenzo Costy... pomyĹleliĹmy, Ĺźe w tym roku zamiast kupowaÄ sobie prezenty damy ci kopertÄ ze 150 euro, abyĹ przekazaĹ je Lorenzo. Mamy wszystkiego pod dostatkiem, nawet za duĹźoâ. W kolejnÄ niedzielÄ, po mszy ĹwiÄtej, podchodzi do mnie jedna z matek, od niedawna chodzi do koĹcioĹa, i mĂłwi: âMĂłj syn jest uzaleĹźniony od narkotykĂłw, marnuje mi wszystko... proszÄ wziÄ Ä skromne 15 euro i oddaÄ je przyjacielowi Lorenzo, ktĂłrego cytowaĹ ksiÄ dz w dzisiejszym kazaniuâ. Don Francesco, Casale Monferrato
Jedyne prawdziwe bogactwo Drogi KsiÄĹźe Giussani. W 1966 roku spotkaĹem Ruch Comunione e Liberazione i zyĹam tym spotkaniem na ile tylko umiaĹam i mogĹam. Niestety w latach 1969-1970 odeszĹam z RUchu. CaĹa nasza grupa rozsypaĹa siÄ na skutek powaĹźnego kryzysu. CzuĹam siÄ bardzo zagubiona i zdradzona. Bez wiÄkszego zastanowienia nad tym, co robiÄ zajÄĹam siÄ poltykÄ . ZaczÄĹam kroczyÄ trudnymi i zawiĹymi ĹcieĹźkami angaĹźujÄ c siÄ w nowe doĹwiadczenia. Co pewien czas, z mojego serca wydobywaĹo siÄ woĹanie, tÄsknota, ktĂłrÄ czÄsto tĹumiĹam. Kiedy zdarzaĹo mi siÄ wejĹÄ do koĹcioĹa i usĹyszeÄ znajome pieĹni CL, wychodziĹam poruszona i speszona. WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe BĂłg o mnie zapomniaĹ, a moĹźe byĹam tak bardzo gĹupia, Ĺźe nie sĹyszaĹam, nie widziaĹam i nie rozumiaĹam Jego gĹosu, pojawiajÄ cego siÄ w gĹÄbi mojej duszy? W roku 1999 zaczynajÄ c pracÄ w duĹźym przedsiÄbiorstwie w Mediolanie, Pan zapukaĹ do moich drzwi. SpotkaĹam Ruch. Tym razem byĹam na tyle uwaĹźna i czujna, Ĺźe powiedziaĹam âtakâ i bÄdzie mi ono towarzyszyÄ aĹź do Ĺmierci. ZrozumiaĹam, Ĺźe pomimo moich zdrad, grzechĂłw i bĹÄdĂłw, On mnie zawoĹaĹ, spojrzaĹ na mnie, maĹÄ i kruchÄ . Jego Nowina wkroczyĹa w moje Ĺźycie, a mĂłj dom, rodzinÄ. Niedawno otrzymaĹam list aprobujÄ cy wstÄ pienie do Bractwa. To najpiÄkniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostaĹam. OkĹadka grudniowego Tracce (ĹladĂłw) ponownie wezwaĹa moje serce: âWolnoĹÄ czĹowieka jest jego ocaleniemâ. teraz ocaleniem jest boska Tajemnica udzielajÄ ca siÄ czĹowiekowi. To najwiÄksze bogactwo, ktĂłre posiada kaĹźdy z nas. Wszystko, czego nas nauczyĹeĹ, o czym nam powiedziaĹeĹ jest Ĺwiadectwem wychowania, ofairowanego nam jako testament dla naszego Ĺźycia. MoĹźe on nami kierowaÄ i pozwala w podtrzymywaniu jedni drugich. DziÄkujÄ za Twoje, dane nam, ojcostwo. Erberta, Milano
Wakacje w Argentynie Drogi KsiÄĹźe Giussani. JesteĹmy mĹodymi ludĹşmi z CL. Nasze imiona to: Martino i Veronica w Bergamo i Rino z Cremony. W okresie BoĹźego Narodzenia pojechaliĹmy z KsiÄdzem Albertem do Argentyny. Przed samym wyjazdem nasz odpowiedzialny ks. Giorgio powiedziaĹ: âPrzebywajcie z nimi, dzielcie razem kaĹźdÄ chwilÄ i dajcie Ĺwiadectwo o wszystkim, co wam siÄ wydarzyĹo i czego siÄ nauczyliĹcieâ. Im bliĹźej wyjazdu, tym bardziej pojawiaĹy siÄ w nas obawy. PowiedzieliĹmy sobie, Ĺźe jedynie rozsÄ dnÄ w tej sytuacji jest modlitwa i zawierzenie wszystkiego Maryi. To teĹź uczyniliĹmy w najwaĹźniejszym sanktuarium argentyĹskim Virgen de Luhan. MieliĹmy okazjÄ zobaczyÄ kobietÄ, siedzÄ cÄ w Ĺawce i karmiÄ cÄ piersiÄ dziecko. Ten widok pomĂłgĹ nam zrozumieÄ, Ĺźe nasze przywiÄ zanie do Maryi powinno byÄ wĹaĹnie takie, jak przywiÄ zanie dziecka do piersi matki. Istotnie Maryja jakby âwmieszaĹa siÄâ we wszystko. DziÄki przyjacioĹom z naszej wspĂłlnoty zdoĹaliĹmy zapĹaciÄ za podróş, a 12 godzin spÄdzonych w autokarze podczas podróşny na wakacje mĹodzieĹźy CL, jak siÄ okazaĹo, nie byĹo dla nas Ĺźadnym ciÄĹźarem. Przeciwnie byĹy to niezwykle cenne chwile, kiedy mogliĹmy poznaÄ przyjaciĂłĹ. Sam fakt, Ĺźe nie znaliĹmy ich jÄzyka wcale nie przeszkodziĹ w zawiÄ zaniu prawdziwie piÄknych wiÄzi. Niezykle poruszyĹo nas dzieĹo ojca Mario. Namiastka raju w jednym z najbiedniejszych i najbardziej zaniedbanych miejsc Buenos Aires. PatrzÄ c na caĹÄ strukturÄ przedsiÄwziÄcia, szkoĹy i warsztaty, od razu widaÄ, Ĺźe temu ksiÄdzu nie byĹa obca troska o wychowanie. Polega ona na przyjmowaniu osĂłb ze wszystkimi ich potrzebami i ukazywaniu piÄkna przyjaĹşni i domu. Kolejne doĹwiadczenie to wakacje ze 150 mĹodymi ludĹşmi z CL, z caĹej Argentyny, niektĂłrzy jechali autokarem nawet 18 godzin. Od samego poczÄ tku zostaliĹmy przyjÄci przez osoby, ktĂłre widzieliĹmy przecieĹź pierwszy raz w Ĺźyciu, a wydawaĹy siÄ nam znane od zawsze. PoruszyĹa nas ich prostota i otwartoĹÄ na wszystko: na przykĹad na naszÄ innoĹÄ w podejmowaniu róşnych gestĂłw. Oni nigdy na nic nie narzekali. PodziÄkowali nam za zbiĂłrkÄ pieniÄdzy, organizowanÄ we wĹoskich szkoĹach dla zapewnienia stypendiĂłw naukowych dla nich i ich przyjaciĂłĹ. Podczas wspĂłlnych wakacji pracowaliĹmy nad wystawÄ o szczÄĹciu. RozpoznaliĹmy siÄ w tym samym pytaniu i odpowiedzi, bardziej niĹź w tym samym trudzie, czy zapomnieniu. Francesco napisaĹ do nas, Ĺźe minione wakacje nan owo go uksztaĹtowaĹy. Podczas wszelkiego rodzaju spotkaĹ wyraĹźone zostaĹo pragnienie kontynuacji takĹźe w domach, w trudnych sytuacjach rodzinnych i spoĹecznych. WrĂłciliĹmy do WĹoch. Co zrobiÄ, Ĺźeby teraz nie utraciÄ otrzymanej Ĺaski? Jak kontynuowaÄ przyjaźŠrozpoczÄtÄ w Argentynie? Pragniemy, aby ona i przezyte przez nas wszystkich doĹwiadczenie, trwaĹy w nas i w naszych argentyĹskich przyjacioĹach na zawsze. Martino, Rino i Veronica
Opiekun Duch ĹwiÄty Jestem nauczycielem jÄzyka wĹoskiego w paĹstwowym gimnazjum. ZaproponowaĹem moim uczniom, aby wĹÄ czyli siÄ do towarzystwa tzw. âPoszukiwaczy Graalaâ. PiÄciu z nich odpowiedziaĹo na zaproszenie i zaczÄĹo uczestniczyÄ w wielu propozycjach. WĹrĂłd nich obecny jest L., chĹopiec z III klasy, syn protestanckiego pastora. Rodzice zawsze zachÄcali go di uczestnictwa w âGraaluâ ze wzglÄdu na szacunek jaki mi okazywali i poprzez pozytywny osÄ d wartoĹci wychowawczej proponowanego doĹwiadczenia. Kilka dni temu chĹopcy zĹoĹźyli przyrzeczenie. Wyrazili w nich chÄÄ przylgniÄcia do tego doĹwiadczenia, zawierzajÄ c siÄ jednemu ze ĹwiÄtych, jakich poznali podczas caĹorocznej pracy. L. napisaĹ nastÄpujÄ ce sĹowa: âW tym roku przystÄ piĹem do grupy przyjacióŠ- Poszukiwaczy Graalaâ, co zmieniĹo moje Ĺźycie. ZdecydowaĹem siÄ na uczestnictwo w tym doĹwiadczeniu, poniewaĹź potrzebowaĹem towarzystwa innego, od tego w ktĂłrym przebywaĹem do tej pory. Nawet jeĹli moje Ĺźycie nie bÄdzie siÄ skĹadaĹo tylko z piÄknych chwil, wiem, Ĺźe w tym towarzystwie poradzÄ sobie z wieloma wÄ tpliwoĹciami i problemami. Jako pratrona wybieram Ducha ĹwiÄtego, poniewaĹź jestem protestantem i nie przywykĹem modliÄ siÄ do ĹwiÄtych". List podpisany
Moje zapiski NajdroĹźszy KsiÄĹźe Giussani. CzujÄ, Ĺźe powinienem Ci podziÄkowaÄ za ojcostwo, otaczasz nim kaĹźdego z nas, oraz za caĹe piÄkno ktĂłrego doĹwaidczyliĹmy poprzez charyzmat, jaki zechciaĹ Ci daÄ Pan. Na nowo biorÄ do rÄki moje zapiski, poczynione na przestrzeni wszystkich lat mojej drogi i przynaleĹźnoĹci do historii i towarzystwa Ruchu. NaprawdÄ to zadziwiajÄ ce ponownie odkrywaÄ jak bardzo nam zawsze towarzyszysz odkrywajÄ c i wskazujÄ c drogÄ. Kiedy przypominam sobie wszystkie momenty wspĂłlnego doĹwiadczenia, zdajÄ sobie sprawÄ, jak dobry jest BoĹźy zamysĹ w stosunku do nas, jak wychodzi nam on naprzeciw w sposĂłb nieprzewidywalny i nieoczekiwany. To wspaniaĹe czuÄ siÄ tak bardzo kochanym i przyjÄtym za to, jakim siÄ jest. JesteĹmy nieustannie ocalani. Zaczynam rozumieÄ jak bardzo kocham to doĹwiadczenie, twarze, ktĂłre Pan przede mnÄ stawia. ProszÄ o oddanie mnie w rÄce Maryi, aby byÄ na nowo prowokowanym i poruszanym tym, co siÄ wydarza, by rozpoczÄte dzieĹo Pana mogĹo dopeĹniÄ siÄ wedĹug Jego woli. AnioĹ PaĹski oraz PrzyjdĹş Duchu ĹwiÄty sÄ najpewniejszÄ metodÄ aby nauczyÄ siÄ tego kryterium. Niech Pan podtrzymuje CiÄ i wspiera poprzez matczyny uĹcisk Maryi. Gianluca, Milano PiÄkny dzieĹ NajdroĹźszy KsiÄĹźe Giussani. Ponownie czytam Wydarzenie chrzeĹcijaĹskie i dziÄkujÄ Ci za âpiÄkny dzieĹâ. DziÄkujÄ Ci za to, Ĺźe jesteĹ narzÄdziem Ĺaski. Bardzo Ci za to dziÄkujÄ. Wybacz, Ĺźe zwracam siÄ do Ciebie przez âtyâ, ale na ile ktoĹ jest drugiemu bliski, na tyle to âtyâ nie przechodzi w nic innego, jak tylko w zaĹźyĹoĹÄ i wzajemnoĹÄ uczuÄ. MĂłdl siÄ za mnie i za mojÄ rodzinÄ. Niech wielbiona pod kaĹźdym gwieĹşdzistym niebem Maryja, chroni CiÄ abyĹ mĂłgĹ kontynuowaÄ gĹoszenie Dobrej Nowiny. Stefano, Treviglio
Nowy smak Ĺźycia ChciaĹem podzieliÄ siÄ z wami radoĹciÄ ostatnich, wspĂłlnie przeĹźywanych wydarzeĹ. MogĹem wraz z siedmioma innymi osobami z Polski, uczestniczyÄ w rekolekcjach w Rimini. ByĹ to dla mnie bardzo szczegĂłlny czas, chociaĹźby dlatego, Ĺźe poĹowÄ rekolekcji (trwajÄ cych trzy dni) przeleĹźaĹem z gorÄ czkÄ . Choroba trwaĹa jeszcze po ich zakoĹczeniu okoĹo tygodnia. Po powrocie do Polski zadaĹem sobie podstawowe pytanie: czy warto byĹo spÄdziÄ okoĹo 35 godzin w aucie, nastÄpnie kolejny dzieĹ w Ĺóşku? MusiaĹem oczywiĹcie wykrzyczeÄ TAK, wĹaĹnie warto byĹo! Widok siedmiu tysiÄcy mĹodych ludzi, spotykajÄ cych siÄ w imiÄ Chrystusa jest absolutnie poruszajÄ cym, tak realnym, tym dlaczego naprawdÄ warto poĹwiÄciÄ znacznie wiÄcej. Bardzo waĹźne byĹy dla mnie sĹowa ksiÄdza Pino, przywoĹujÄ c postaÄ paralityka z Ewangelii, podkreĹliĹ, Ĺźe nasze czĹowieczeĹstwo zostaje rozbudzone w spotkaniu z ObecnoĹciÄ , przez niÄ postrzegamy nastÄpnie kaĹźdy aspekt naszego Ĺźycia. Dla mnie wydarzenie spotkania dokonaĹo siÄ w listopadzie 2001 r. Wtedy pierwszy raz poszedĹem na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. WidzÄ jak abstrakcyjny byĹ wtedy dla mnie BĂłg, klasyczny obrazek staruszka siedzÄ cego w niebie i wĹaĹciwie niemajÄ cego Ĺźadnego zwiÄ zku z moim Ĺźyciem. DziÄki Wam, dziÄku spoktaniu z Ruchem, Chrystus staĹ siÄ twarzÄ konkretnych osĂłb, znanych mi z imienia i nazwiska, z ktĂłrymi mogÄ siÄ spotkaÄ, porozmawiaÄ. Od tego momentu Ĺźycie nabraĹo ânowego smakuâ. Ostatni czas byĹ dla mnie szczegĂłlnie naznaczony BoĹźÄ obecnoĹciÄ , chodzi o wakacje w SosnĂłwce. JechaĹem w postawie peĹnej otwartoĹci i dyspozycyjnoĹci wobec wszelkich propozycji, jakie mĂłgĹbym tam otrzymaÄ. UwaĹźam zresztÄ , Ĺźe jest to jedyna moĹźliwoĹÄ weryfikacji kaĹźdej danej nam propozycji. PojechaĹem tam dlatego, Ĺźe chciaĹem ten czas spÄdziÄ z Wami, z ludĹşmi, ktĂłrzy mi towarzyszÄ i wspierajÄ w drodze ku memu przeznaczeniu, czyli wiecznoĹci. Podczas dwĂłch wspĂłlnych wycieczek w gĂłry, sĹuchania Mszy koronacyjnej, czy oglÄ dania âAmatoraâ, stawaliĹmy wobec obiektywnego piÄkna. CzegoĹ, co we mnie rozbudziĹo i bardziej rozwineĹo czĹowieczeĹstwo. DziÄki bowiem tym wydarzeniom staĹem siÄ bardziej czĹowiekiem, Ĺwiadomym swoich pragnieĹ, ich wymiaru i tego co moĹźe je speĹniÄ. Konrad, WrocĹaw
|