Ślady
>
Archiwum
>
2000
>
Biuletyn nr 2
|
||
Ślady, numer 2 / 2000 (Biuletyn nr 2) Aktualności „Prezentacja Gliwicka” Spotkanie odbyło się w dniu 07.06.2000 r. w czytelni EMPIKu. Zebrało się około 80 osób, w większości spoza CL. Ks. Joachim Waloszek bardzo syntetycznie, a jednocześnie i osobiście przedstawił Ks. Giussaniego i jego dzieło. Ta część spotkania stanowiła jego sedno. Głos zabrał również pan Marek Jarzębowski. Przez kilka lat pracował on jako redaktor katolickich programów i reporter gliwickiego Radia Plus i jest w naszym mieście osobą dość znaną. Przez lekturę „Zmysłu religijnego” dostrzegł on w jego autorze „nie tylko oddanego wychowawcę, ale przede wszystkim pokornego świadka wiary”. Ks. Joachim Waloszek Serdecznie dziękuję zuchwałym przyjaciołom z Gliwic, którzy zaryzykowali dzisiejsze publiczne spotkanie wokół książki ks. Giussaniego „Zmysł religijny” i poprosili mnie o jej prezentację (reklamę!). Ta moja wdzięczność, co prawda, gotuje się w emocjonalnym sosie zakłopotania i tremy, bo nie zwykłem był występować dotąd w takich okolicznościach, takiej roli (pewnie milsza mi ambona…?). Ale wygrywa wdzięczność, bo oto została mi stworzona okazja publicznego ujawnienia czegoś, zaświadczenia o czymś, podzielenia się czymś, co postrzegam po prostu jako wielkie dobrodziejstwo mojego życia. Tak właśnie mogę powiedzieć o tej książce, a może lepiej o jej autorze - ponieważ książka oczywiście kojarzy mi się z autorem, wyraża jego doświadczenie - o ks. Luigi Giussanim, z którym od lat łączy mnie bardzo szczególna wieź, którego postrzegam jako autorytet dla siebie, jako nauczyciela i mistrza życia wiarą, mówiąc bardziej precyzyjnie, w którym rozpoznałem charyzmat w Kościele. Jeśli istota chrześcijańskiej misji polega na tym, aby inni mogli się przekonać o tym, i do tego, co nam się pięknego i dobrego wydarzyło na drogach wiary (przypomina się, jak Andrzej przyprowadza do Jezusa swojego brata Piotra, tłumacząc mu: „znaleźliśmy Mesjasza”), to mam wrażenie, że stworzono mi dzisiaj piękną okazję do misyjnej posługi. Dzięki za nią! Prezentacja książki ma przede wszystkim zachęcić do zainteresowania się nią, do przeczytania jej, wcześniej oczywiście do kupienia jej. Ma 232 str., 15 rozdziałów, kosztuje 15 zł. Myślę, że obudzić zainteresowanie tą nową pozycją wydawniczą Pallotinum w gruncie rzeczy nie jest trudno. Od razu ma się wiele przemawiających do wyobraźni atutów. Wystarczy przytoczyć kilka prostych faktów. Choćby ten, że „Zamysł religijny” w ciągu ostatnich kilku lat doczekał się tłumaczeń na kilkanaście już języków świata, również mniej znanych, jak choćby czeski, rumuński, słoweński, rosyjski (oczywiście również angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, portugalski); że książka doczekała się prezentacji na najwyższym szczeblu w wielu krajach świata, np. w gmachu ONZ w Nowym Jorku, w Paryżu, w Madrycie, … u nas przed tygodniem w auli Biblioteki UW, że stała się absolutnym bestsellerem na amerykańskim rynku wydawniczym, jeśli chodzi o książki o tematyce religijnej (w roku ubiegłym bodaj druga najbardziej sprzedawana książka teologiczna w USA), że do polskiego jej wydania wstęp zechciał napisać najbliższy współpracownik papieża bp Stanisław Dziwisz, że w Warszawie w promocję książki zaangażowały się takie sławy, jak bp Tadeusz Pieronek, red. „Życia” Tomasz Wołek, scenarzysta i senator Krzysztof Piesiewicz. Wystarczy? A więc niezwykła książka. Dlaczego? Pierwszym atrybutem tej niezwykłości (na który koniecznie trzeba zwrócić uwagę) jest dla mnie fakt, że wpisana jest ona bardzo wyraźnie w żywą historię konkretnej wspólnoty kościelnej (ruchu kościelnego CL), wyrasta z niej, jakby dokumentuje ją i służy jej (ja też się identyfikuję z tą historią). Jest wyrazem konkretnej przyjaźni w wierze, u której źródeł stał charyzmat ks. Giussaniego (jego osobiste doświadczenie wiary, jego spektakularny talent do jej przekazywania) i jest narzędziem w służbie owej wspólnoty (co nie przekreśla jej uniwersalnego przesłania). Chcę powiedzieć przez to, że nie jest tylko akademickim traktatem teologicznym, zachowującym jakby maksimum dystansu (obiektywnego chłodu) względem potencjalnego, nieznanego czytelnika (choć są to w gruncie rzeczy notatki ks. Giussaniego do wykładów z wprowadzenia do chrześcijaństwa na mediolańskim uniwersytecie katolickim Sacro Cuore), ale jest (jak wyraźnie zaznacza podtytuł) - per Corso - dla kursu (stanowi pierwszy tom kursu, dwa następne to: „U źródeł chrześcijańskiego roszczenia” i „Dlaczego Kościół”). Chce pomóc percorrere - przebyć drogę doświadczenia chrześcijańskiego przyjaciołom, jest wręcz nasycona pasją pedagogiczną, chęcią podzielenia się osobistym doświadczeniem z innymi, przekonywania do niego. To decyduje o jej języku, o jej klimacie. Z jednej strony ks. Giussani nie oszczędza nam łamigłówki trudnych pojęć filozoficznych i zawiłych konstrukcji zdaniowych, ale, z drugiej strony, na kartkach książki spotykamy całą gamę przepięknych ilustracji literackich, poetyckich, fascynacji przyrodniczych, muzycznych, a czasem ujmująco proste opowieści tzw. z życia wzięte (np. ta ze str. 98: „Przeprowadzałem klasówkę z religii w trzeciej klasie liceum klasycznego, a w czasie, gdy uczniowie pisali, wziąłem pierwszą z brzegu książkę i w celu wypełnienia czasu zacząłem ją przeglądać…”. Jaka to była książka i co Giussaniego w niej zdenerwowało, dowiecie się z lektury). W każdym razie czuje się w tej książce pasję pedagoga, który żyje potrzebą dzielenia się we wspólnocie Kościoła doświadczeniem wiary. Biorąc ją do ręki, warto o tym pamiętać, warto uświadomić sobie, że w tej chwili dla bardzo wielu ludzi (dla dziesiątek tysięcy ludzi) na świecie, ludzi związanych z pedagogią ruchu stała się ona tekstem medytacji, codziennej, cierpliwej refleksji w ramach tzw. „Szkoły wspólnoty”, w której chodzi o to, aby nauczyć się myśleć, osądzać i żyć po chrześcijańsku. I chyba często jest tak, że ta ochota na jej czytanie nie bierze się od razu ze zrozumienia i fascynacji treścią, ale bierze się stąd, że jest czytana niezmordowanie przez moich przyjaciół, co do których jestem przekonany, że traktują swoje życie serio. Skoro oni ją czytają… Drugim atrybutem tej uderzającej od razu niezwykłości książki jest coś, co nazwałbym jej ukrytą prowokacyjnością. Prowokuje czytelnika do osobistego zaangażowania. Nie jest tylko zaproszeniem do zrozumienia, do dyskusji, do analizy pojęć, do zapamiętania panoramy poglądów, ale przynagleniem do zadecydowania o swoim życiu, do osądu swojego życia. Wciąga w pewien zasadniczy dramat życiowy i nie pozwala na poznawanie z dystansu. Co znajduje wyjaśnienie w samej treści książki, tam gdzie jest mowa o wpływie moralności na poznanie. Są sprawy, które poznać można tylko ryzykując zaangażowanie. „Im bardziej jakaś wartość jest życiowa, im bardziej ze swej natury jest propozycją dla życia, tym bardziej problem przestaje być sprawą rozumu, a staje się problemem moralności, czyli miłości do prawdy bardziej, niż do samego siebie” (s. 56). „Warunkiem odkrycia w nas istnienia i natury tak nośnego i decydującego czynnika, jak zmysł religijny, jest zaangażowanie w całość życia obejmującego wszystko: miłość, naukę, politykę, pieniądze aż po posiłek i odpoczynek, bez zapomnienia o czymkolwiek: o przyjaźni, nadziei, przebaczeniu, złości czy niecierpliwości. W każdym geście stawiamy krok ku swemu przeznaczeniu” (s. 65). Prezentacja książki obliguje do kilku słów o jej autorze. Przypomnę najpierw w skrócie to, co napisał ks. Andrzej Perzyński w związku z zaproszeniem na prezentację Warszawską. L. Giussani urodził się w Desio, w okolicach Mediolanu, w 1922 roku. W młodym wieku wstąpił do Seminarium Duchownego. Studiował na Wydziale Teologicznym Venegono pod przewodnictwem takich profesorów jak: Gaetano Corti, Giovanni Colombo, Carlo Colombo, Carlo Figini. Oprócz formacji duchowej i kulturalnej okres studiów okazał się ważny dla młodego Luigiego ze względu na żywą więź przeżytą z niektórymi wykładowcami i rzeczywistą przyjaźń z kolegami (jak E. Manfredini, przyszły arcybiskup Bolonii) oraz wspólne odkrywanie wartości powołania. Po święceniach podjął wykłady w Seminarium Duchownym i na Wydziale Teologicznym Archidiecezji Mediolańskiej, specjalizując się w studiach nad teologią wschodnią (szczególnie nad słowianofilami), nad teologią protestancką w Ameryce Północnej oraz nad rozumnym charakterem aktu wiary i rozumną motywacją przynależności do Kościoła. W latach 50-tych ks. Giussani (newralgiczny moment w jego życiorysie) rezygnuje z pracy wykładowcy na rzecz obecności chrześcijańskiej wśród młodzieży i pracy katechetycznej w szkole średniej w Mediolanie. Jego aktywność naukowa i publicystyczna koncentruje się na problemie wychowania. Są to lata narodzin stowarzyszenie młodzieżowego o nazwie „Gioventu studentesca”, która w latach 70-tych da początek ruchowi kościelnemu „Comunione e Liberazione”, obecnemu dziś w ponad 70 krajach świata. W tej licznie znajduje się też od 1983 r. Polska. Od 1964 do 1990 r. ks. Giussani kierował katedrą „Wstępu do teologii” na Uniwersytecie Katolickim „Sacro Cuore” w Mediolanie jest on założycielem i przewodniczącym stowarzyszeń kościelnych: „Bractwo Comunione e Liberazione” oraz „Memores Domini”, uznanych przez Papieską Radę ds. Świeckich odpowiednio w 1982 i 1988 r. Został wybrany na konsultanta Kongregacji ds. Duchowieństwa oraz Papieskiej Rady ds. Świeckich. Został poproszony o wypowiedź na Synodzie Biskupów poświęconemu posłudze laikatu w Kościele, w zeszłym roku był jednym z pięciu mówców na międzynarodowym spotkaniu ruchów kościelnych w Rzymie. W 1995 r. otrzymał Międzynarodową Nagrodę Kultury Katolickiej, jest też autorem licznych książek przetłumaczonych na kilkanaście języków, które uformowały setki tysięcy młodzieży i dorosłych. Ktoś, kto zna osobiście Ks. Prałata Giussaniego, kto miał okazję choć trochę być z nim, wie, że powiedziawszy to wszystko, co przed chwilą powiedziałem, nie powiedziało się właściwie jeszcze niczego o tym człowieku z krwi i kości, tytanie pracy, o tym „wulkanie” gorliwości apostolskiej, który potrafił mówić z głowy, z pasją przez dwie, trzy godziny bez wytchnienia, a chwilę potem przez następne trzy godziny rozmawiać po kolei z ludźmi, którzy przychodzili do niego po radę, „tracąc” całe wakacje na różne rekolekcje i inicjatywy formacyjne.... Wulkan buchający czasem i gniewem Bożym, nie stroniącym od tonu polemicznego, a jednocześnie miłosierny, ciepły i ojcowski, ktoś, kto umie z podziwu godną wrażliwością zauważać i doceniać, dowartościować najróżniejsze, drobne szczegóły rzeczywistości: liście i szyszki drzew, ludową piosenkę i smak dobrej kawy, a przede wszystkim żal i wstyd grzesznika. I mówić nieomal o wszystkim z przejęciem, jakby potwierdzając prawdę cytowanych przed chwilą słów, że „w każdym geście stawiamy krok ku swemu przeznaczeniu”. W spotkaniu z nim zawsze czułem, że rzeczywiście bardzo serio obchodzi go los człowieka. Spotkałem niedawno podczas mojej podróży do Włoch starszego pana (dobrego znajomego ks. Andrzeja), który opowiedział mi, że należał do pierwszych uczniów Giussaniego w liceum Bercheta (liceum, do którego poszedł Giussani nauczać religii). Wspominał, że Giussani jako katecheta doprowadzał ich na początku do białej gorączki, bo o ile dotąd lekcja religii była okazją do zabawy, do bimbania sobie, ewentualnie do odrabiania zadań domowych, albo do pogaduszek z katechetą, który starał się umilić czas byle czym, to Giussani traktował ją śmiertelnie poważnie, traktował poważnie to, co im miał do zakomunikowania. Stawialiśmy opór, nie dawał za wygraną. Po pewnym czasie zorientowaliśmy się, że jemu naprawdę na nas zależy i że to co ma nam do powiedzenia oznacza dla niego prawdę, obok której nie wolno nam przejść obojętnie!”. Krzysztof Piesiewicz podczas warszawskiej prezentacji, życzył sobie, aby „jego wnuki wpadły na tego rodzaju katechetów”. To tyle o autorze, który dzisiaj jest bardzo chory i niedołężny, a przecież ciągle gotowy, aby uzasadniać nadzieję, która podarowana została chrześcijaninowi przez łaskę wiary ; nasuwają się nieodparcie analogie do sylwetki papieża (nawet choroba jest podobna). Teraz kilka słów o treści książki. Układa się ona w niepodważalnie logiczną całość podług następującego ogólnego planu:
Wszystko poprzedzone jest trzema rozdziałami wstępnymi, w których zostały określone przesłanki teorio-poznawcze, czyli warunki, jakie trzeba spełnić, aby możliwe było poznanie i doświadczenie tego wymiaru naszego ludzkiego bytowania, jakim jest religijność. Nie sposób oczywiście teraz przemierzyć długiej drogi Per Corso i objaśnić kolejne tezy, jakie stawia autor w piętnastu rozdziałach. Musi wystarczyć zaledwie kilka słów objaśniających jedynie samą koncepcję, definicję religijności, czynnika religijnego, jako podstawowego aspektu ludzkiego życia, tak jak pojmuje go ks. Giussani. Odpowiedź na pytanie o definicję zmysłu religijnego przynosi lektura rozdziału piątego zatytułowanego: "Natura zmysłu religijnego": Czynnik religijny przedstawia naturę naszego „ja”, która wyraża się w pewnych pytaniach: „Jakie jest ostateczne znaczenie egzystencji?”, „Dlaczego istnieje ból, śmierć, dlaczego właściwie warto żyć?” lub „locus posiadanej przez człowieka świadomości istnienia” (s. 93). Pytania ostateczne stawiane przez rozum jednocześnie wyczerpują całą energię badawczą rozumu, prowadzą do doświadczenia strukturalnej’ dysproporcji pomiędzy wymogami konstytutywnymi naszego „ja” (naszego ludzkiego serca) a możliwością znalezienia jakiejś wyczerpującej na nie odpowiedzi (por. s. 83). W konsekwencji owocują doświadczeniem „pozytywnej” samotności (bo niczym nie da się wypełnić głodu duszy), ale i przeczuciem, hipotezą Tajemnicy, z której bierze początek wszystko, co istnieje, owocują wołaniem, krzykiem za owym tajemniczym „Ty”, które byłoby ostatecznym spełnieniem mojego „Ja”. Giussani cytuje w tym miejscu Pär Lagerkvista: „Pewien nieznajomy jest mi przyjacielem, ktoś kogo nie znam. Ktoś mi nieznany, odległy, daleki. Za nim wzdycha moje serce. Nie ma go bowiem przy mnie. A może wcale go nie ma? Kimże ty jesteś, który me serce wypełniasz twą nieobecnością? Który twą nieobecnością napełniasz ziemię całą?” (s. 94). Tak zdefiniowany wymiar religijny egzystencji ludzkiej pozwala ks. Giussaniemu w następnych rozdziałach na wnikliwą analizę i diagnozę dzisiejszej sytuacji kulturowej, niestety nieprzyjaznej człowiekowi, właśnie wskutek propagowania postaw albo negujących, albo deprecjonujących (pomniejszających) czynnik religijny w człowieku, co jest równoznaczne z pogwałceniem rozumu i wolności. W końcu pozwala również - w ostatnich rozdziałach - na postawienie wniosków, dotyczących pielęgnowania autentycznej religijności i wychowywania człowieka prawdziwie religijnego, co znaczy: rozumnego i prawdziwie wolnego. I wreszcie problem kluczowy, podjęty w rozdziale końcowym, otwierający bramę do następnego tomu Per Corso: „U źródeł chrześcijańskiego roszczenia”, w którym będzie mowa o Chrystusie: jak się ma tak zdefiniowana religijność człowieka, pojmowana jako otwartość rozumu na Tajemnicę, do chrześcijańskiej wiary w Objawienie się Tajemnicy? Religijność to jeszcze nie to samo, co wiara w objawiającego się Boga w Jezusie Chrystusie, co przyjęcie prawdy o Chrystusie. A jednak to właśnie człowiek (i dopiero człowiek) autentycznie religijny jest jakby stale otwarty na objawienie, spodziewa się go jako upragnionej możliwości, jako możliwej i odpowiedniej (odpowiadającej naturze rozumu) hipotezy. W przeciwnym wypadku objawienie, nawet jeśli zostało dane trafia w próżnię, nie jest w stanie niczego zakomunikować. Trafnie ujmuje to Reinhold Niebuhr: „Nie ma nic bardziej bezsensownego jak odpowiedź na pytanie, które nie zostało postawione”. Największą przeszkodą w poznaniu Chrystusa jest brak świadomości własnej ludzkiej potrzeby, brak pytania, które konstytuuje nasze człowieczeństwo. (…) Co w tym pełnym pasji wykładzie o religijnym wymiarze ludzkiego bytowania najbardziej zdradza charyzmat pedagogii ks. Giussaniego, co uznać można za oryginalną cechę tego wykładu? Dla mnie osobiście akcent postawiony na realizm, rozumność i katolickość (w znaczeniu: uniwersalność). - Realizm: czyli docenienie prymatu rzeczywistości, i w porządku poznawczym i ontologicznym. Oznacza to, że punktem wyjścia w odkrywaniu odwiecznych i ostatecznych pytań ludzkiego rozumu jest zderzenie z rzeczywistością, nieustanne otwieranie oczu na rzeczywistość (tę dookoła mnie i tę we mnie), a więc i zaangażowanie w rzeczywistość, obserwowanie siebie w codziennym doświadczeniu, w kontakcie z rzeczywistością, w działaniu. Rzeczywistość (i to, że jest, i że jest akurat, jaka jest) jest ciągle na nowo zadziwiająca (…), odsyłająca do zauważenia i uznania Kogoś Większego ode mnie, od kogo zależę. Dlatego napisał ks. Giussani: „Jedynym warunkiem, aby zawsze i prawdziwie być człowiekiem religijnym, jest intensywne przeżywanie rzeczywistości (...) bez wykluczania z niej czegokolwiek” (s. 173). - Rozumność - to jest szczególny konik ks. Giussaniego. Nie znam nikogo, kto z taką pasją upiera się przy rozumności doświadczenia religijnego i aktu wiary, a nawet jakimś sensie utożsamia zmysł religijny człowieka z nieograniczoną dynamiką (ekspansją poznawczą) ludzkiego rozumu. Co oznacza również, że z nie mniejszą pasją podejmuje Giussani krytykę nowożytnej kategorii rozumności, racjonalności, wg której rozum jest przede wszystkim miarą tego, co rzeczywiste. Nie jest bynajmniej rozumną postawą uznanie za rzeczywiste, za prawdziwe tylko tego, co zrozumiałe, co da się zmieścić w kategoriach ludzkiej logiki (…). Przecież to właśnie rozum, niespożyta energia zaciekawienia, zainteresowania, dociekania prawdy, jaka jest w człowieku, rozum dochodzi do wniosku, wyjaśnia, że istnieje, niewątpliwie istnieje coś niezrozumiałego, coś czego nigdy nie da się objaśnić - istnieje np. nie wiadomo dlaczego Istnienie, a zatem istnieje Tajemnica. „Tajemnica nie jest ograniczeniem dla rozumu, lecz największym odkryciem, jakiego może on dokonać” (s. 185). To właśnie wierność rozumowi zmusza do uznania istnienia czegoś, co niepojęte. - I wreszcie katolickość - nie sposób oprzeć się wrażeniu, że refleksje ks. Giussaniego na temat zmysłu religijnego adresowane są do każdego bez wyjątku człowieka, (…) mogą zostać zweryfikowane przez każdego mieszkańca naszej ziemi. Odsłaniają to, co nam wszystkim najbardziej wspólne, odsłaniają prawdę o ludzkim sercu. Nie dziwota, że Krzysztof Piesiewicz w czasie warszawskiej prezentacji przyznał, że odkrył autorze brata. I stąd myśl Giussaniego może stać się płaszczyzną międzyreligijnego dialogu. Dlatego też podczas nowojorskiej prezentacji „Zmysłu” i potem również kolejnych tomów Per Corso o wypowiedź poproszono buddystę, wyznawcę islamu i judaizmu. Zapraszam i zachęcam do lektury i do medytacji tej książki. Zapraszam w przekonaniu, że znajdziecie w niej doświadczenie człowieka mądrego, który patrzy na rzeczywistość czystymi oczyma dziecka, pełnymi zaciekawienia, wzruszenia, albo raczej - oczyma starca, który rozumie i podziela spojrzenie dziecka. I widzi więcej. I widzi we mnie, biednym człowieku, więcej niż sam potrafiłem zauważyć. Warto w jego towarzystwie kroczyć na drodze ku swojemu Przeznaczeniu. |