Ślady
>
Archiwum
>
2005
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2005 (lipiec / sierpieĹ) KoĹciĂłĹ. Ĺwiatowe Dni MĹodzieĹźy - Kolonia SzczÄĹcie ma imiÄ, ma twarz Poszukiwanie prawdy, podÄ Ĺźanie za swiatĹem z gĂłry, otwarcie sie na propozycjÄ nowej drogi i dÄ Ĺźenie do ĹwiÄtoĹci - oto w skrĂłcie program dla mĹodych nakreĹlony przez Ojca ĹwiÄtego Benedykta XVI, 20 sierpnia 2005 r. podczas czuwania na Marienfeld w Kolonii. Drodzy MĹodzi! W naszyej pielgrzymce wraz z tajemniczymi MÄdrcami ze Wschodu doszliĹmy do momentu, ktĂłry Ĺw. Mateusz opisuje nam w swojej Ewangelii w nastÄpujÄ cy sposĂłb: ÂŤWeszli do domu [nad ktĂłrym zatrzymaĹa siÄ gwiazda] i zobaczyli DzieciÄ z MatkÄ Jego, MaryjÄ ; padli na twarz i oddali Mu pokĹonÂť (Mt 2, 11). ZewnÄtrzna wÄdrĂłwka tych ludzi zakoĹczyĹa siÄ. Dotarli do celu. Lecz w tym momencie rozpoczyna siÄ dla nich nowa droga, wewnÄtrzne pielgrzymowanie, ktĂłre zmienia caĹe ich Ĺźycie. Z pewnoĹciÄ bowiem wyobraĹźali sobie tego nowo narodzonego KrĂłla inaczej. Zatrzymali siÄ nawet w Jerozolimie, aby u miejscowego wĹadcy uzyskaÄ informacje na temat obiecanego syna krĂłlewskiego. Wiedzieli, Ĺźe na Ĺwiecie panowaĹ nieĹad, dlatego ich serca byĹy niespokojne. Byli pewni, Ĺźe BĂłg istnieje i Ĺźe jest to BĂłg sprawiedliwy i dobry. I prawdopodobnie sĹyszeli teĹź o wielkich proroctwach, w ktĂłrych prorocy Izraela zapowiadali KrĂłla, ktĂłry miaĹ byÄ gĹÄboko zjednoczony z Bogiem i posĹany przez Niego, miaĹ przywrĂłciÄ na Ĺwiecie porzÄ dek. Wyruszyli w drogÄ, aby szukaÄ tego KrĂłla: w gĹÄbi serca poszukiwali prawa, sprawiedliwoĹci, ktĂłre miaĹy pochodziÄ od Boga, i chcieli sĹuĹźyÄ temu KrĂłlowi, ukorzyÄ siÄ przed Nim i tym samym sĹuĹźyÄ odnowie Ĺwiata. NaleĹźeli do osĂłb, ktĂłre ÂŤĹaknÄ i pragnÄ sprawiedliwoĹciÂť (Mt 5, 6). Ten gĹĂłd i to pragnienie wyznaczaĹy ich drogÄ â stali siÄ pielgrzymami poszukujÄ cymi sprawiedliwoĹci, ktĂłrej oczekiwali od Boga i ktĂłrej chcieli sĹuĹźyÄ. ChociaĹź inni ludzie, ci, ktĂłrzy pozostali w domu, byÄ moĹźe uwaĹźali ich za utopistĂłw i marzycieli, oni, przeciwnie, byli realistami i wiedzieli, Ĺźe aby zmieniÄ Ĺwiat, trzeba dysponowaÄ wĹadzÄ . Dlatego nie mogli szukaÄ zapowiedzianego dziecka gdzie indziej niĹź w paĹacu krĂłlewskim. Teraz skĹadajÄ hoĹd dziecku ubogich ludzi i szybko siÄ dowiadujÄ , Ĺźe Herod â Ăłw krĂłl, do ktĂłrego siÄ udali â zamierzaĹ uĹźyÄ swej wĹadzy, by zastawiÄ na nie zasadzkÄ, tak Ĺźe rodzinie dziecka nie pozostawaĹo nic innego jak tylko ucieczka i wygnanie. Nowy KrĂłl, ktĂłremu oddali czeĹÄ, byĹ caĹkiem inny, niĹź siÄ spodziewali. W ten sposĂłb mieli siÄ dowiedzieÄ, Ĺźe BĂłg jest inny, niĹź zwykle Go sobie wyobraĹźamy. Teraz rozpoczÄĹa siÄ ich wewnÄtrzna droga. ZaczÄĹa siÄ w tej samej chwili, w ktĂłrej pokĹonili siÄ przed tym dzieckiem i uznali w Nim obiecanego KrĂłla. Lecz trzeba byĹo, by do tych radosnych gestĂłw dojrzeli wewnÄtrznie. Musieli zmieniÄ swoje wyobraĹźenia o wĹadzy, Bogu i czĹowieku, a przez to sami musieli siÄ zmieniÄ. Teraz mogli zobaczyÄ, Ĺźe BoĹźa wĹadza nie jest podobna do wĹadzy wielkich tego Ĺwiata. BoĹźe drogi nie sÄ takie, jak sobie wyobraĹźamy albo jak byĹmy sobie Ĺźyczyli. BĂłg nie idzie w zawody z ziemskimi potÄgami Ĺwiata. Nie kieruje swych dywizji przeciw innym dywizjom. BĂłg nie posĹaĹ dwunastu legionĂłw anioĹĂłw, by pomĂłc Jezusowi w Ogrodzie Oliwnym (por. Mt 26, 53). HaĹaĹliwej i ostentacyjnej mocy tego Ĺwiata przeciwstawia bezbronnÄ moc miĹoĹci, ktĂłra godzi siÄ na ĹmierÄ krzyĹźowÄ i wciÄ Ĺź na nowo umiera na przestrzeni dziejĂłw. Ta miĹoĹÄ przejawia siÄ teĹź w nowej BoĹźej interwencji, ktĂłra niesprawiedliwoĹci przeciwstawia sĹuĹźbÄ w KrĂłlestwie BoĹźym. BĂłg jest inny â teraz zdajÄ sobie z tego sprawÄ. A to oznacza, Ĺźe i oni muszÄ teraz staÄ siÄ inni, muszÄ siÄ nauczyÄ BoĹźych drĂłg. Przybyli, by staÄ siÄ sĹugami tego KrĂłla, ksztaĹtowaÄ swoje krĂłlowanie na wzĂłr Jego krĂłlowania. Takie jest znaczenie ich hoĹdu, ich adoracji. WyraĹźajÄ to rĂłwnieĹź ich dary â zĹoto, kadzidĹo i mirra â dary skĹadane krĂłlowi, ktĂłrego uznawano za boga. Adoracja ma swojÄ treĹÄ i wiÄ Ĺźe siÄ z niÄ skĹadanie darĂłw. Ci ludzie ze Wschodu, ktĂłrzy przez akt adoracji chcieli uznaÄ w tym dziecku swego KrĂłla i oddaÄ do Jego dyspozycji swojÄ wĹadzÄ i zasoby, bez wÄ tpienia byli na dobrej drodze. Chcieli wraz z Nim sĹuĹźyÄ sprawie dobra i sprawiedliwoĹci na Ĺwiecie, sĹuĹźÄ c Mu i naĹladujÄ c Go. I byĹo to sĹuszne. Teraz jednak muszÄ siÄ nauczyÄ, Ĺźe tego celu nie osiÄ gnÄ , jeĹli poprzestanÄ jedynie na wydawaniu rozkazĂłw z wysokoĹci tronu. Teraz muszÄ siÄ nauczyÄ dawaÄ samych siebie â mniejszy dar temu KrĂłlowi nie wystarczy. Teraz muszÄ zrozumieÄ, Ĺźe ich Ĺźycie powinno byÄ zgodne z BoĹźym sposobem sprawowania wĹadzy, z BoĹźym stylem Ĺźycia. MuszÄ staÄ siÄ ludĹşmi prawdy, sprawiedliwoĹci, dobra, przebaczenia, miĹosierdzia. Nie bÄdÄ siÄ juĹź pytaÄ: Do czego moĹźe mi to sĹuĹźyÄ? Lecz zamiast tego bÄdÄ sobie stawiaÄ pytanie: Czym ja mogÄ siÄ przysĹuĹźyÄ obecnoĹci Boga w Ĺwiecie? MuszÄ siÄ nauczyÄ traciÄ swoje Ĺźycie i w ten sposĂłb je odzyskiwaÄ. OminÄ wszy JerozolimÄ, nie mogÄ zbaczaÄ z drogi wyznaczonej przez prawdziwego KrĂłla, poniewaĹź od tej pory naĹladujÄ Jezusa. Drodzy przyjaciele, pytamy siÄ, co to wszystko dla nas oznacza. Bo przecieĹź to, co przed chwilÄ powiedzieliĹmy o innoĹci natury Boga i co powinno nadawaÄ kierunek naszemu Ĺźyciu, brzmi bardzo dobrze, lecz jest bardzo ogĂłlne i maĹo konkretne. Dlatego wĹaĹnie BĂłg daje nam przykĹady. MÄdrcy ze Wschodu to tylko poczÄ tek dĹugiego korowodu kobiet i mÄĹźczyzn, ktĂłrzy w swoim Ĺźyciu nieustannie wypatrywali BoĹźej gwiazdy, szukali tego Boga, ktĂłry jest blisko nas, ludzi, i wskazuje nam drogÄ. Jest to wielka rzesza ĹwiÄtych â znanych i nieznanych â poprzez ktĂłrych Pan na przestrzeni caĹych dziejĂłw otwieraĹ przed nami EwangeliÄ, jej kolejne strony. Czyni to rĂłwnieĹź teraz. Ich Ĺźycie, niczym wielka ilustrowana ksiÄ Ĺźka, ukazuje bogactwo Ewangelii. SÄ Ĺwietlistym szlakiem Boga, ktĂłry On sam wytyczyĹ w dziejach i wciÄ Ĺź wytycza. MĂłj czcigodny poprzednik Jan PaweĹ II, ktĂłry jest teraz z nami, beatyfikowaĹ i kanonizowaĹ wielkÄ rzeszÄ ludzi z róşnych epok, bliskich i dalekich. W nich chciaĹ nam pokazaÄ, w jaki sposĂłb naleĹźy byÄ chrzeĹcijaninem; co trzeba robiÄ, aby ĹźyÄ w sposĂłb wĹaĹciwy â ĹźyÄ na sposĂłb BoĹźy. BĹogosĹawieni i ĹwiÄci to osoby, ktĂłre nie zabiegaĹy uparcie o wĹasne szczÄĹcie, lecz po prostu chciaĹy zĹoĹźyÄ dar z siebie, poniewaĹź oĹwieciĹo je ĹwiatĹo Chrystusa. WskazujÄ nam oni zatem drogÄ do szczÄĹcia, pokazujÄ , w jaki sposĂłb moĹźna siÄ staÄ prawdziwymi ludĹşmi. Na krÄtych drogach dziejĂłw to wĹaĹnie oni byli prawdziwymi reformatorami i bardzo czÄsto wyprowadzali historiÄ z ciemnoĹci, do ktĂłrych powrĂłt wciÄ Ĺź jej zagraĹźa, oĹwiecali jÄ zawsze, gdy byĹo to konieczne, aby mogĹa przyjÄ Ä, niekiedy w bĂłlu, sĹowa wypowiedziane przez Boga na zakoĹczenie dzieĹa stworzenia: ÂŤJest to dobreÂť. Wystarczy pomyĹleÄ o takich postaciach jak Ĺw. Benedykt, Ĺw. Franciszek z AsyĹźu, Ĺw. Teresa z Avili, Ĺw. Ignacy Loyola, Ĺw. Karol Boromeusz, o zaĹoĹźycielach zgromadzeĹ zakonnych z XIX w., ktĂłrzy prowadzili dziaĹalnoĹÄ spoĹecznÄ i nadali jej kierunek, albo o ĹwiÄtych naszych czasĂłw â Maksymilianie Kolbem, Edycie Stein, Matce Teresie, Ojcu Pio. PrzyglÄ dajÄ c siÄ tym postaciom, dowiadujemy siÄ, co to znaczy ÂŤadorowaÄÂť i ĹźyÄ zgodnie z miarÄ DzieciÄ tka z Betlejem, zgodnie z miarÄ Jezusa Chrystusa i samego Boga. ĹwiÄci, jak powiedzieliĹmy, sÄ prawdziwymi reformatorami. Teraz chciaĹbym wyraziÄ to w sposĂłb jeszcze bardziej radykalny: jedynie od ĹwiÄtych, jedynie od Boga bierze poczÄ tek prawdziwa rewolucja, decydujÄ ca przemiana Ĺwiata. W minionym wieku przeĹźywaliĹmy rewolucje, ktĂłrych wspĂłlny program gĹosiĹ, by nie oczekiwaÄ na pomoc Boga, lecz caĹkowicie wziÄ Ä we wĹasne rÄce sprawy Ĺwiata, aby go zmieniÄ. I zobaczyliĹmy, Ĺźe w ten sposĂłb ludzki i stronniczy punkt widzenia uwaĹźany byĹ za absolutne kryterium, ktĂłrym naleĹźaĹo siÄ kierowaÄ. Nadawanie wartoĹci absolutnej temu, co nie jest absolutne, lecz wzglÄdne, nazywa siÄ totalitaryzmem. Nie czyni czĹowieka wolnym, lecz pozbawia go godnoĹci i zniewala. To nie ideologie zbawiajÄ Ĺwiat, lecz jedynie wpatrywanie siÄ w ĹźyjÄ cego Boga, ktĂłry jest naszym StwĂłrcÄ i stoi na straĹźy wolnoĹci oraz tego, co jest naprawdÄ dobre i autentyczne. Prawdziwa rewolucja polega jedynie na wpatrywaniu siÄ w Boga, ktĂłry jest miarÄ tego, co sprawiedliwe, i zarazem jest wiecznÄ miĹoĹciÄ . A co moĹźe nas zbawiÄ, jeĹźeli nie miĹoĹÄ? Drodzy przyjaciele, pozwĂłlcie, Ĺźe dodam jedynie dwie krĂłtkie refleksje. O Bogu mĂłwi wielu; w imiÄ Boga gĹosi siÄ takĹźe nienawiĹÄ i stosuje przemoc. Dlatego waĹźne jest, by odkryÄ prawdziwe oblicze Boga. MÄdrcy ze Wschodu znaleĹşli je, kiedy pokĹonili siÄ przed DzieciÄ tkiem w Betlejem. ÂŤKto Mnie widzi, widzi takĹźe i OjcaÂť â powiedziaĹ Jezus do Filipa (J 14, 9). W Jezusie Chrystusie, ktĂłry pozwoliĹ, by Jego Serce dla nas zostaĹo przeszyte, w Nim objawiĹo siÄ prawdziwe oblicze Boga. PĂłjdziemy Jego Ĺladami wraz z rzeszÄ tych, ktĂłrzy nas poprzedzili. Wtedy bÄdziemy szli wĹaĹciwÄ drogÄ . To oznacza, Ĺźe nie tworzymy sobie Boga prywatnego, nie tworzymy sobie Jezusa prywatnego, lecz Ĺźe wierzymy w tego Jezusa, ktĂłrego ukazuje nam Pismo ĹwiÄte i ktĂłry objawia siÄ w wielkiej procesji wiernych, nazwanej KoĹcioĹem, jako ĹźyjÄ cy, jako zawsze z nami, a zarazem zawsze przed nami. MoĹźna bardzo krytykowaÄ KoĹciĂłĹ. Wiemy o tym, i sam Pan nam to powiedziaĹ: jest on sieciÄ , w ktĂłrej sÄ ryby dobre i zĹe, polem, na ktĂłrym roĹnie ziarno i chwast. PapieĹź Jan PaweĹ II, ktĂłry w tak licznych bĹogosĹawionych i ĹwiÄtych pokazaĹ nam prawdziwe oblicze KoĹcioĹa, prosiĹ takĹźe o przebaczenie za zĹo, jakie w ciÄ gu dziejĂłw spowodowaĹy dziaĹania i wypowiedzi ludzi KoĹcioĹa. W ten sposĂłb pokazuje takĹźe nam nasz prawdziwy wizerunek i wzywa, byĹmy siÄ przyĹÄ czyli, ze wszystkimi naszymi wadami i sĹaboĹciami, do procesji ĹwiÄtych, ktĂłrÄ rozpoczÄli MÄdrcy ze Wschodu. W gruncie rzeczy pocieszajÄ cy jest fakt, Ĺźe w KoĹciele istnieje chwast. Pomimo wszystkich naszych wad moĹźemy mieÄ bowiem nadziejÄ, Ĺźe jeszcze znajdziemy siÄ wĹrĂłd idÄ cych za Jezusem, ktĂłry wzywaĹ wĹaĹnie grzesznikĂłw. KoĹcióŠjest jakby jednÄ rodzinÄ ludzkÄ , lecz jednoczeĹnie takĹźe wielkÄ rodzinÄ Boga, poprzez ktĂłrÄ On tworzy przestrzeĹ wspĂłlnoty i jednoĹci obejmujÄ cÄ wszystkie kontynenty, kultury i narody. Dlatego radujemy siÄ, Ĺźe naleĹźymy do tej wielkiej rodziny, ktĂłrÄ tutaj widzimy; cieszymy siÄ, Ĺźe mamy braci i przyjacióŠna caĹym Ĺwiecie. WĹaĹnie tutaj w Kolonii doĹwiadczamy, jak wspaniale jest naleĹźeÄ do jednej rodziny, wielkiej jak Ĺwiat, ktĂłra obejmuje niebo i ziemiÄ, przeszĹoĹÄ, teraĹşniejszoĹÄ i przyszĹoĹÄ, i wszystkie ziemie. W tej wielkiej wspĂłlnocie pielgrzymĂłw idziemy razem z Chrystusem, idziemy z gwiazdÄ , ktĂłra oĹwieca dzieje. ÂŤWeszli do domu i zobaczyli DzieciÄ z MatkÄ Jego, MaryjÄ ; padli na twarz i oddali Mu pokĹonÂť (Mt 2, 11). Drodzy przyjaciele, to nie jest odlegĹa w czasie historia, ktĂłra wydarzyĹa siÄ bardzo dawno temu. To jest teraĹşniejszoĹÄ. Tu w ĹwiÄtej Hostii On jest przed nami i poĹrĂłd nas. Tak jak wĂłwczas ukrywa siÄ tajemniczo w ĹwiÄtym milczeniu i jak wĂłwczas wĹaĹnie w ten sposĂłb objawia prawdziwe oblicze Boga. Dla nas staĹ siÄ ziarnem pszenicy, ktĂłre pada w ziemiÄ i obumiera, i przynosi owoc aĹź do koĹca Ĺwiata (por. J 12, 24). On jest obecny jak wĂłwczas w Betlejem. ZachÄca nas do tej wewnÄtrznej pielgrzymki, ktĂłra nazywa siÄ adoracja. Wyruszmy w tÄ wewnÄtrznÄ pielgrzymkÄ i proĹmy Go, aby nas prowadziĹ. Amen. |