Ślady
>
Archiwum
>
2001
>
Biuletyn nr 4
|
||
Ślady, numer 1 / 2001 (Biuletyn nr 4) Wydarzenia Pasja objaĹniania rzeczywistoĹci Dnia 26 lutego br. W Krakowie, w Auli Collegium Novum Uniwersytetu JagielloĹskiego odbyĹa siÄ prezentacja ksiÄ Ĺźki ks. L. Giussaniego âZmysĹ religijnyâ. W spotkaniu gĹos zabrali: pan dr JarosĹaw ReszczyĹski z WydziaĹu Prawa Uniwersytetu JagielloĹskiego, pan prof. StanisĹaw RodziĹski, Rektor Akademii Sztuk PiÄknych w Krakowie, artysta-malarz, oraz pan Tadeusz Bradecki, reĹźyser, aktor. Spotkanie prowadziĹa Anna Sulikowska-Orkisz. dr JarosĹaw ReszczyĹski Lapidarna prezentacja niewielkiej rozmiarami ksiÄ Ĺźki ks. Luigiego Giussaniego mĂłwiÄ cej o zmyĹle religijnym czĹowieka jest zadaniem prostym tylko z pozoru. TrudnoĹÄ wypĹywa na przykĹad z WIELOZNACZNOĹCI zadania. Dlaczego wieloznacznoĹci?, skoro sama ksiÄ Ĺźka jest dzieĹem doskonale jednoznacznym, tak jak jednoznaczny jest jej twĂłrczy zamysĹ: zapis dowodu na zgodnoĹÄ wiary i rozumu, prowadzÄ cego od spostrzeĹźeĹ nad mechanizmem poznania codziennej rzeczywistoĹci do uznania racjonalnoĹci hipotezy Objawienia? Jednym z kluczowych pojÄÄ, ktĂłrymi posĹuguje siÄ Giussani w swoim dowodzie jest pojÄcie znaku. Znaku, czyli rzeczy, ktĂłra odsyĹa nas do czegoĹ innego, innej rzeczywistoĹci (s. 177). Lektura âZmysĹu religijnegoâ odsyĹa nas do innych pĹaszczyzn rzeczywistoĹci, ktĂłre znamy, a refleksja o nich towarzyszy nieustannie w trakcie lektury. W tym sensie ksiÄ Ĺźka jest WIELOZNACZNA. Widzimy w niej znak czasu, naszÄ epokÄ, z ktĂłrej uprzedzeniami i umysĹowymi ograniczeniami ks. Giussani siÄ boryka, pragnÄ Ä otworzyÄ jÄ na odwieczny absolut, ale w ktĂłrej, nawet poprzez swĂłj sprzeciw, jest mocno osadzony. Widzimy owoc jego Ĺźycia, WspĂłlnotÄ Komunia i Wyzwolenie, ruch caĹkiem nowy i oryginalny, a jednoczeĹnie w peĹni wierny wiecznemu powoĹaniu KoĹcioĹa, ruch ewangeliczny i ewangelizujÄ cy, ktĂłry jest odpowiedziÄ na najwiÄksze wyzwania epoki, odpowiedziÄ czytelnÄ i niosÄ cÄ nadziejÄ. Powiedzmy wiÄcej: ruch bÄdÄ cy teĹź nadziejÄ KoĹcioĹa, propozycjÄ dla chrzeĹcijanina na progu III tysiÄ clecia. Potwierdza to sĹowo wstÄpne bp S. Dziwisza, a wczeĹniej jeszcze oceny papieĹźy PawĹa VI i Jana PawĹa II, z ktĂłrym WspĂłlnotÄ ĹÄ czy niÄ szczegĂłlnej bliskoĹci. Widzimy takĹźe tych, ktĂłrzy ruch tworzyli i tworzÄ - codziennÄ wiernoĹciÄ Ewangelii i dynamizmem wĹasnych dziaĹaĹ, widzimy ich kapilarnÄ pracÄ wĹrĂłd ludzi, dla ludzi, widzimy, Ĺźe umiejÄ byÄ przykĹadem i zaczynem, podziwiamy ich gĹÄbokÄ samoĹwiadomoĹÄ, opartÄ i na wierze, i na wiedzy. Widzimy wreszcie sama niezwykĹÄ osobowoĹÄ Autora, ktĂłrego wspierajÄ wzory stale obecne w Ĺźyciu KoĹcioĹa, otwierajÄ cego siÄ na nowe doĹwiadczenia wĹaĹciwe zmieniajÄ cym siÄ czasom. WyraĹźajÄ je postacie ĹwiÄtych, takich jak Ignacy Loyola, Franciszek Salezy czy Jan Bosco. SĹyszymy w tym, co mĂłwi don Giussani gĹos tradycji, ktĂłra nie jest tylko dziedzictwem przeszĹoĹci, ale tym takĹźe, co Ĺźyje w nas i buduje przyszĹoĹÄ. Widzimy to wszystko wyraĹşnie, i w ksiÄ Ĺźce - i w tym do czego nas odsyĹa, w caĹym bogactwie myĹli i uczuÄ ks. Giussaniego, ktĂłry jest obecny na kaĹźdej stronie, raz w swojej przemoĹźnej pasji objaĹniania rzeczywistoĹci widzialnej i niewidzialnej, raz w zatroskaniu, kiedy indziej w gniewie, w optymizmie i w goryczy, w sĹowach nie kryjÄ cych prywatnych sentymentĂłw i doĹwiadczeĹ, a jednak zawsze podporzÄ dkowanych wyĹźszemu celowi, sĹuĹźÄ cych z doskonaĹÄ ĹwiadomoĹciÄ nauczaniu, wychowywaniu, formowaniu ludzi. Na miarÄ ich powoĹania. Jest przy tym zdumiewajÄ ce, Ĺźe ta, jeĹli juĹź sobie to uĹwiadomimy, przemoĹźna obecnoĹÄ autora, jednoznacznego w poglÄ dach i ocenach, staje siÄ w lekturze zupeĹnie niewidoczna. Staje siÄ jeszcze jednym Ĺrodkiem przekazu treĹci. Taki jest prawdziwy Nauczyciel. âZmysĹ religijnyâ nie jest prostÄ i ĹatwÄ do ujÄcia ksiÄ ĹźkÄ jeszcze z jednego powodu. Chodzi o jej formalne bogactwo, o bogactwo form literackich: od filozoficznego dyskursu, poprzez intelektualne definicje i klasyfikacje, naukowe dowody, po szkolne przykĹady, kolokwialne opowieĹci, aĹź po collage cytatĂłw z literatury piÄknej (nie brak tan Brandysa i MiĹosza), nie tyle ilustrujÄ cych erudycjÄ autora, ile bÄdÄ cych znakiem jego wĹasnej myĹli, wyraĹźonej dla odmiany poprzez polifoniczne Ĺwiadectwo innych. I rĂłwnieĹź to bogactwo mieĹci siÄ zawsze w ramach precyzyjnej konstrukcji dzieĹa, oddane Ĺźelaznej dyscyplinie argumentacji, nieustannie odsĹaniajÄ cej nowe aspekty rzeczywistoĹci. NaleĹźy w tym miejscu wspomnieÄ o zadaniu tĹumacza. ZmiennoĹÄ stylistyki i ekspresji czyni je bardzo trudnym, nie wystarczy podÄ ĹźaÄ za sĹowami, trzeba caĹy czas mieÄ przed oczami logicznÄ caĹoĹÄ wywodu, jego kompozycjÄ i umieÄ jednoczeĹnie przekazaÄ róşnobarwnÄ paletÄ ĹrodkĂłw artystycznych oryginaĹu. Niekiedy wydaje siÄ, Ĺźe Ĺatwiej Giussaniemu przychodzi sformuĹowaÄ myĹli, niĹź tĹumaczowi jÄ oddaÄ. Na prezentowane dziĹ dzieĹo o zmyĹle religijnym patrzeÄ moĹźemy z wielu punktĂłw widzenia. Z jednej strony jest to ksiÄ Ĺźka teologiczna z wĹaĹciwym tej dyscyplinie aparatem naukowym w przepisach (ale nie jest to zwyczajny traktat teologiczny, jak powiada kard. Stafford), z innej mamy do czynienia ze swoistym traktatem logiczno-filozoficznym (znajdujemy zresztÄ odwoĹania wprost do L. Wittgensteina), z kolejnej - mamy zapis wykĹadĂłw katechety powtarzajÄ cego swoje argumenty na róşne sposoby, tak Ĺźeby trafiĹy do kaĹźdego ucznia, zdolnego i mniej zdolnego. W koĹcu jest to jeszcze - i to moĹźe w praktyce najwaĹźniejsze - podrÄcznik pryncypiĂłw wspĂłĹczesnego ChrzeĹcijanina. Kanon porzÄ dkujÄ cy umysĹ i przygotowujÄ cy umysĹ i przygotowujÄ cy do aktywnego przeĹźywania rzeczywistoĹci. Aktywnego przeĹźywania, a zatem i dziaĹania. Jak mĂłwi ks. Giussani, intensywne przeĹźywania rzeczywistoĹci, jest jedynym warunkiem, Ĺźeby zawsze i prawdziwie byÄ czĹowiekiem religijnym (173). Istotnie, mamy do czynienia ze swoistym epistemologicznym i aksjologicznym vademecum wspĂłĹczesnego czĹowieka religijnego. Ale wiemy takĹźe, Ĺźe jest to dzieĹo dziaĹajÄ ce bezpoĹrednio. Jest w nim przecieĹź zapis podstaw formacji duchowej ruchu Comunione e Liberazione. Jest ono planem fundamentĂłw i konstrukcji noĹnych, ktĂłre potem kaĹźdy czĹowiek z osobna wypeĹnia wĹasnÄ niepowtarzalnÄ osobowoĹciÄ . Tak siÄ skĹada, Ĺźe i ja, podobnie jak inne osoby uczestniczÄ ce w dzisiejszej prezentacji ksiÄ Ĺźki twĂłrcy ruchu, najpierw poznaĹem jego owoce, a później dopiero dowiedziaĹem siÄ, z jakich przemyĹleĹ siÄ zrodziĹy. Owocami ruchu sÄ przede wszystkim ludzie. Przed 20 laty, studiujÄ c w Rzymie, mieszkaĹem przez kilka miesiÄcy w domu studenckim Comunione e Liberazione, w sercu Miasta, z oknem wychodzÄ cym na bazylikÄ Santa Maria Maggiore. Do dzisiaj towarzyszy mi wspomnienie niezwykĹoĹci miejsca, w ktĂłrym siÄ znalazĹem. W zgieĹku, pomieszaniu, chaosie konfliktĂłw tamtej epoki, tamtej podzielonej bez nadziei Europy, tamtych niespokojnych WĹoch i polskiego narastajÄ cego dramatu, Ăłw dom jawiĹ siÄ jak eksterytorialna enklawa innego, lepszego Ĺwiata, tego ktĂłrego nieuĹwiadomione przeczucie nosimy w sobie wszyscy. ĹťyĹa w nim nadzieja, wiÄcej, pewnoĹÄ dobra, ktĂłrÄ daje prawda, panowaĹa serdeczna ĹźyczliwoĹÄ dla innych, zrozumienie, solidarnoĹÄ i spokĂłj pĹynÄ cy z gĹÄbokiej wiary - ĹÄ czÄ cej bez potrzeby werbalnych deklaracji. A jednoczeĹnie wszyscy byli zwyczajni, normalni, peĹni mĹodzieĹczej werwy i Ĺwiadomi wĹasnej wolnoĹci. WĹaĹnie to, ta spokojna, dojrzaĹa, rozumna wolnoĹÄ w Ĺwiecie krzyĹźujÄ cych siÄ presji i zniewoleĹ, byĹa czymĹ niezwykĹym, zapadajÄ cym w pamiÄÄ. Do tego domu juĹź nie wrĂłciĹem, studia przerwaĹ stan wojenny. W Rzymie zamieszkaĹem ponownie dziesiÄÄ lat później, na dĹuĹźszy czas, w innej juĹź roli, jako polski konsul. I znĂłw spotykaĹem ludzi, ktĂłrzy byli w Comunione, juĹź nie tych z domu, moĹźe tych, ktĂłrych przed laty spotykaĹem w bazylice Santa Maria in Trastevere, rzymskim koĹciele ruchu, a jednoczeĹnie tytularnym koĹciele prymasĂłw Polski, tym razem zajmujÄ cych juĹź waĹźne miejsca we wĹoskim spoĹeczeĹstwie. To byli politycy, wpĹywowi dziennikarze, przedsiÄbiorcy. Byli w jakiĹ sposĂłb do siebie podobni, tak jak mieszkaĹcy domu. ByĹ w nich ten sam rodzaj spokoju, otwartoĹci na Ĺwiat i pragnienia zrozumienia rzeczywistoĹci, byĹ w nich imperatyw dziaĹania pozytywnego, wola sĹuĹźby, jakiĹ brak potrzeby wynoszenia swojego âjaâ. ByĹa dawna, zapamiÄtana, ĹźyczliwoĹÄ wobec innych, ale jednoczeĹnie twarda wiernoĹÄ zasadom, ktĂłrych nie Ĺamali. Byli to odpowiedzialni, solidni partnerzy. Teraz, gdy trafiĹa do moich rÄ k ksiÄ Ĺźka ks. Giussaniego zapragnÄ Ĺem odnaleĹşÄ w niej ĹşrĂłdĹa ich wewnÄtrznego podobieĹstwa, przesĹanki formacji duchowej, do ktĂłrej naleĹźÄ . Odkrycie tego aspektu âZmysĹu religijnegoâ uczyniĹo teĹź czytelnym âznakâ zachÄty, ktĂłry otrzymaĹem z Rzymu razem z zaproszeniem do udziaĹu w dzisiejszej prezentacji. âTa postawa jest dziĹ koniecznie potrzebna w polskim KoĹciele, jest jego rozumnÄ , dojrzaĹÄ szansÄ . Trzeba o tym mĂłwiÄâ. SpĂłjrzmy wiec jeszcze raz na kryteria, wymogi i postulaty, ktĂłre przywoĹuje ks. Giussani. Co jest potrzebne? Przede wszystkim: Akceptacja rzeczywistoĹci. Intensywne jej przeĹźywanie. Powaga w traktowaniu Ĺźycia CzĹowiek potwierdza sobie w prawdziwy sposĂłb tylko wtedy, gdy akceptuje realny Ĺwiat (25-26). CzĹowiek musi wychodziÄ z teraĹşniejszoĹci (69). ZaangaĹźowanie czĹowieka musi obejmowaÄ caĹoĹÄ Ĺźycia bez zapominania o czymkolwiek (65). Sympatia wobec rzeczywistoĹci jest fundamentalnÄ hipotezÄ pracy, jako przesĹanka kaĹźdej aktywnoĹci (200). Z tym ĹÄ czy siÄ UmiĹowanie prawdy. ReguĹa moralna obowiÄ zujÄ ca w poznaniu mĂłwi, Ĺźe miĹoĹÄ do prawdy przedmiotu ma byÄ wiÄksza niĹź nasze przywiÄ zanie do opinii, jakÄ sobie o nim wyrobiliĹmy (56). RozumnoĹÄ, peĹnia czĹowieczeĹstwa (polega) na otwartoĹci, ktĂłra chleb nazywa chlebem, a wino winem. A to jest wĹaĹnie ubogi w duchu, ktĂłry w obliczu rzeczywistoĹci nie musi siÄ przed niczym broniÄ (193). W tym jest i Comunione. I jest takĹźe Liberazione (Prawda was wyzwoli - J 8,32). Dalej konieczne sÄ : RozumnoĹÄ dziaĹania. Jasny osÄ d. Zacznijmy osÄ dzaÄ: to jest poczÄ tek wyzwolenia (28); AktywnoĹÄ. To dziaĹanie âodkrywa talentâ, ludzki czynnik (63); Uczucie jest warunkiem poznania, jest istotnym czynnikiem widzenia (zgodnie z naturÄ rozumu) (52); Poszanowanie tradycji - abyĹmy rozwijali to, co nam zostaĹo dane, aĹź stanie siÄ w peĹni dojrzaĹe (66). Kolejnym pojÄciem - kluczem jest: WolnoĹÄ, ktĂłrÄ ks. Giussani nazywa inaczej niĹź nasze czasy: Jest caĹkowitym speĹnieniem siebie⌠moĹźliwoĹciÄ , umiejÄtnoĹciÄ i odpowiedzialnoĹciÄ za osiÄ gniÄcie swojego przeznaczenia. Jest doĹwiadczeniem prawdy o samym sobie (141). WolnoĹÄ jest zaleĹźnoĹciÄ od Boga, uznanÄ i przeĹźywanÄ (146), a wiara jest podstawowym gestem wolnoĹci. StÄ d Liberazione - wyzwolenie, dÄ Ĺźenie do wolnoĹci w prawdzie. To pojÄcie ĹÄ czy siÄ z kolei z tworzywem osobowoĹci czĹowieka. To: MiĹoĹÄ i szczÄĹcie. RodzÄ siÄ ze zdolnoĹci bycia wolnym, czyli niesprowadzalnej do niczego zdolnoĹci doskonaĹoĹci, do osiÄ gniÄcia szczÄĹcia, jako nieredukowalnej zdolnoĹci dotarcia do Boga: To, co boskie, jest miĹoĹciÄ (149). WĹaĹciwÄ potrzebÄ czĹowieka, jest potrzeba miĹoĹci (28). NieodĹÄ czne od miĹoĹci jest: Zaufanie. PewnoĹÄ wobec kogoĹ drugiego. Im bardziej ktoĹ jest czĹowiekiem, tym bardziej zdolnym jest zaufaÄ (41). Zaufanie buduje wspĂłlnotÄ: WspĂłlnota. WspĂłlnota jest wymiarem i warunkiem, aby ludzkie ziarno wydawaĹo swĂłj owoc (205). Najbardziej wĹaĹciwa energia wolnoĹci wyĹania siÄ wszÄdzie tam, gdzie jednostka przeĹźywa swĂłj wymiar wspĂłlnotowy (206). W tym jest caĹa Comunione. Ona, dziÄki aktywnoĹci, prowadzi do zmieniania Ĺwiata - Zmienianie Ĺwiata - opiera siÄ na ĹÄ cznoĹci z Bogiem, w poszukiwaniu Go. Wszelkie ruchy ludzi, ktĂłre zmierzajÄ do pokoju i radoĹci, sÄ moĹźliwe jedynie dziÄki poszukiwaniu Boga (171). Aby broniÄ tego, co ludzkie, konieczna jest pewna rewolucja, ta zaĹ moĹźe mieÄ jedynie charakter religijny, autentycznie religijny, tzn. musi byÄ taka, ktĂłrej przewodziĹ bÄdzie autentyczny chrzeĹcijanin. Ruch Komunia i Wyzwolenie jest w gruncie rzeczy takÄ rewolucjÄ , rewolucjÄ , ktĂłra buduje opierajÄ c siÄ w dziaĹaniu na podstawowych kategoriach: rozumu, ĹwiadomoĹci, wolnoĹci, wspĂłlnoty (190, 205-6) i na podstawowych wymogach âĹadu sercaâ: prawdzie, sprawiedliwoĹci, szczÄĹciu i miĹoĹci (179-182). Wszystko tu jest waĹźne, rĂłwnie waĹźne. Wydaje siÄ, Ĺźe fenomen ruchu i jego niepowtarzalna oryginalnoĹÄ tkwiÄ nie tylko w czystoĹci i ĹźarliwoĹci ewangelicznej, lecz wĹaĹnie w poĹÄ czeniu tych wspĂłlnie uĹwiadomionych i gĹÄboko przeĹźytych podstaw aksjologicznych i poznawczych nakazujÄ cych rozumnÄ aktywnoĹÄ, z wolnoĹciÄ wyraĹźania w niej wĹasnej niepowtarzalnej osobowoĹci kaĹźdego z osobna. Ten zmysĹ zbudowany jest na zaufaniu. Na ufnoĹci we wĹaĹciwe zrozumienie wĹasnej wolnoĹci, zaufaniu do dojrzaĹego jej zrozumienia, do wĹaĹciwego z niej uĹźytku. SÄ dzÄ, Ĺźe w tym zaĹoĹźeniu ruchu widaÄ gĹÄboki Ĺlad pedagogicznego powoĹania don Giussaniego. Nie ma innej drogi, Ĺźeby czĹowiek dorĂłsĹ do swej godnoĹci, Ĺźeby dojrzaĹ, niĹź okazanie mu zaufania. CzyĹź zresztÄ caĹy plan Zbawienia nie jest oparty na takim zaufaniu? Mimo, Ĺźe ryzyko poraĹźki istnieje w kaĹźdym pojedynczy przypadku, a dzieje ruchu, maĹy fragment dziejĂłw rodzaju ludzkiego, nie mĂłgĹby tego nie potwierdziÄ, innej drogi nie ma. [Dla ĹcisĹoĹci trzeba jeszcze przypomnieÄ, Ĺźe âZmysĹ religijnyâ jest zaledwie zapisem punktu wyjĹcia myĹli don Giussaniego. OkreĹla on w nim miejsce elementu transcendentalnego w umyĹle ludzkim i jego konsekwencje dla czĹowieka. Autor doprowadza czytelnika do progu tajemnicy Objawienia, ustala obecnoĹÄ pierwiastka religijnego w Ĺźyciu kaĹźdego czĹowieka i racjonalnoĹÄ jego przeĹźycia. Ĺwiadomie zatrzymuje tok dyskursu przed momentem, w ktĂłrym Jezus z Nazaretu objawiĹ tajemnicÄ Boga i siÄ z niÄ utoĹźsamiĹ. O potwierdzeniu przezeĹ Objawienia nowÄ i doskonaĹÄ mÄ droĹciÄ Ĺźycia ludzkiego (jak mĂłwi o tym we wstÄpie do ksiÄ Ĺźki kard. J. Stafford) opowiada kolejny tom: âU ĹşrĂłdeĹ chrzeĹcijaĹskiego roszczeniaâ, zaĹ o trwajÄ cej obecnoĹci Chrystusa poprzez KoĹcióŠw naszych czasach, w spotkaniu z ludzkÄ rzeczywistoĹciÄ , mĂłwi trzeci z kolei tom - âDlaczego KoĹciĂłĹâ. Wszystkie zostanÄ przedstawione polskiemu czytelnikowi]. Na koniec trudno oprzeÄ siÄ jeszcze jednej refleksji. KsiÄ Ĺźki - czyli myĹli, dzieĹo - czyli faktyczne owoce uchu i samo Ĺźycie ksiÄdza Giussaniego prezentujÄ zadziwiajÄ cÄ organicznÄ jednoĹÄ. ChciaĹoby siÄ powiedzieÄ - monolitycznÄ spĂłjnoĹÄ, jednoĹÄ i porzÄ dek wewnÄtrzny. Trudno oddzieliÄ od siebie poszczegĂłlne elementy. Dlatego wĹaĹnie cokolwiek powie siÄ o ktĂłrymkolwiek z nich, bÄdzie to tylko sygnaĹ, znak tego, czym sÄ one w rzeczywistoĹci, w dziaĹaniu. Do tego sprowadza siÄ wspomniana na wstÄpie trudnoĹÄ. MoĹźna nawet uznaÄ, Ĺźe wybĂłr tych znakĂłw wiÄcej nam mĂłwi o wybierajÄ cym, niĹź o tym co wybrane. W refleksji nad zmysĹem religijnym odbijajÄ siÄ umysĹy, upodobania, osobowoĹci czytelnikĂłw. Ta ksiÄ Ĺźka jest w gruncie rzeczy zaproszeniem do dialogu, scenariuszem dialogu o rzeczach ostatecznych i trudnych do nazwania. KsiÄ dz Giussani, katecheta, stawia je naszej klasie. Kto siÄ zgĹosi? Kto odpowie? Jakie bÄdÄ odpowiedzi? ZaleĹźÄ tylko od nas. KsiÄ Ĺźka jest rodzajem zwierciadĹa, w ktĂłrym ukazuje siÄ nasze oblicze.
PoszukiwaÄ tropĂłw prawdy w Ĺźyciu prof. StanisĹaw RodziĹski
Moja wypowiedĹş nie bÄdzie tak uporzÄ dkowana, bÄdzie raczej refleksjÄ , zresztÄ jeszcze kilka dni temu myĹlaĹem, Ĺźe powiem tutaj zupeĹnie co innego, ale nawiÄ zujÄ c do tego, co na poczÄ tku powiedziaĹ pan doktor, ja rĂłwnieĹź zacznÄ od szkoĹy, tym razem od wiadomoĹci, jaka od kilku dni nieustannie jest powtarzana w radiu. Otóş katechetka w Nowym SÄ czu przekazaĹa dzieciom w klasie szĂłstej spis zespoĹĂłw rockowych, ktĂłrych nie naleĹźy sĹuchaÄ, poniewaĹź treĹci przekazywane przez te zespoĹy sÄ satanistyczne. Radio posĹaĹo tam swojego przedstawiciela, ktĂłry najpierw nagraĹ rozmowÄ z dzieÄmi z klasy szĂłstej pytajÄ c co sÄ dzÄ o zespoĹach rockowych, ktĂłrych sĹuchajÄ . Dzieci, w jÄzyku angielskim recytowaĹy nazwy zespoĹĂłw, o ktĂłrych ludzie na Ĺmietniku historii, a wiÄc w wieku, ktĂłry reprezentujÄ, nie majÄ zielonego pojÄcia. W kaĹźdym razie widaÄ byĹo, Ĺźe dzieci znakomicie operujÄ zarĂłwno nazwami zespoĹĂłw jak i jÄzykiem angielskim. NastÄpnie poszukujÄ cy prawdy reporter poszedĹ do dyrektora szkoĹy i zapytuje, czy wie o tym, Ĺźe Ĺwiecka katechetka przekazuje dzieciom wykaz (tajny zresztÄ , nie opublikowany), ktĂłry zawiera nazwy zespoĹĂłw rockowych przekazujÄ cych treĹci satanistyczne. Pan dyrektor powiedziaĹ, Ĺźe nie jest o tym poinformowany, ale Ĺźe porozumie siÄ z paniÄ katechetkÄ , aĹźeby uzyskaÄ jakÄ Ĺ szczegĂłĹowÄ informacjÄ. NastÄpnie redaktor poszedĹ do ksiÄdza, ktĂłry w Nowym SÄ czu odpowiada za pracÄ katechetek Ĺwieckich. KsiÄ dz powiedziaĹ, Ĺźe nie jest poinformowany o takim spisie, ale porozmawia z paniÄ katechetkÄ i wyjaĹni, o co chodzi. Pan redaktor zaproponowaĹ, aĹźeby sĹuchacze dzwonili do radia, co teĹź na ten temat sÄ dzÄ . I oto w Polsce, w kraju katolickim w 99% zaczÄ Ĺem sĹuchaÄ wypowiedzi osĂłb, ktĂłre dzwoniĹy, sÄ dzÄ c po gĹosie - panie i panowie w wieku od lat dwudziestu do, powiedzmy sobie, osiemdziesiÄciu. Wszyscy uwaĹźali, Ĺźe jest to skandal, Ĺźeby katechetka, w sposĂłb ograniczajÄ cy wolnoĹÄ, wracaĹa do metod cenzury, Ĺźe jest to klasyczny przykĹad gĹupoty, ciemnogrodu i wszelkiego zĹego, jakie moĹźe spaĹÄ na dzieci w szkole podstawowej. PoniewaĹź dzisiaj o godzinie szesnastej trzeci juĹź dzieĹ z kolei radio o tej sprawie mĂłwiĹo, sÄ dzÄ Ĺźe jest to klasyczny przykĹad sytuacji, w ktĂłrej w kraju uchodzÄ cym za katolicki, ktĂłry najprawdopodobniej jest krajem katolickim, powstaje sztuczna sytuacja, w ktĂłrej katechetka jest poddawana krytyce za podanie jakichĹ, rzeczywiĹcie moĹźe dziwnych, a moĹźe uzasadnionych z jej punktu widzenia przyczyn. Ĺťadna z osĂłb telefonujÄ cych do radia nie wziÄĹa nie tyle w obronÄ katechetki, tylko nie zadaĹa pytania zasadniczego: dlaczego ten rodzaj sĹuchania, takiej wĹaĹnie, a nie innej muzyki, jest czymĹ mogÄ cym niepokoiÄ? Dlaczego w klasie szĂłstej mĂłwi siÄ o takiej muzyce, a moĹźe by warto tym dzieciom powiedzieÄ, Ĺźe moĹźna sĹuchaÄ innej muzyki. Nie pojawiĹa siÄ w tych telefonach ani razu sprawa dobra dzieci, sprawa bÄ dĹş obrony, bÄ dĹş konstruktywnego i negatywnego ocenienia katechetki. ByĹy tylko powierzchowne, banalne przezwiska, gĹupie, bardzo prymitywne oceny i wĹaĹciwie smutno, poniewaĹź - jak powiadam - rzecz trwa juĹź kilka dni i ciÄ gle siÄ do niej wraca. Dlaczego ja wĹaĹciwie o tym teraz mĂłwiÄ? PoniewaĹź jesteĹmy Ĺwiadkami w Polsce, a mĂłwiÄ o Polsce dlatego, bo ksiÄ ĹźkÄ Giussaniego przeczytaĹem po polsku, u nas w Krakowie. Aczkolwiek pierwszy raz z ruchem Comunione e Liberazione zetknÄ Ĺem siÄ jako oglÄ dajÄ cy inauguracjÄ pontyfikatu Jana PawĹa II, gdzie wĹrĂłd licznych transparentĂłw na placu Ĺw. Piotra byĹo kilka informujÄ cych o funkcjonowaniu tego ruchu. Otóş obserwujemy od dĹuĹźszego czasu w Polsce ewolucje naszego myĹlenia, ktĂłra idzie od solidarnego oporu wobec totalitaryzmu poprzez odzyskanÄ wolnoĹÄ, ale rĂłwnoczeĹnie zmierza ku zagubieniu zarĂłwno sensu solidarnoĹci jak i sensu wolnoĹci. W ksiÄ Ĺźce ks. Giussaniego odnajdujemy wskazĂłwki, aĹźeby poszukiwaÄ tropĂłw prawdy w Ĺźyciu, aĹźeby definiowaÄ otaczajÄ cÄ nas rzeczywistoĹÄ i zestawiajÄ c jÄ nieustannie i Ĺźywo z rzeczywistoĹciÄ wĹasnej, przeĹźywanej przez siebie wiary. Dlatego moĹźe wĹaĹnie ta ksiÄ Ĺźka jest tak bardzo w tej chwili w Polsce potrzebna. Dlatego, Ĺźe coraz czÄĹciej zaczynamy uĹźywaÄ religii, naszej wiary bÄ dĹş jako okopĂłw, tylko skonstruowanych trochÄ inaczej niĹź przez kilkunastu czy kilkudziesiÄciu lat, bÄ dĹş teĹź jako czegoĹ, co ma garnirowaÄ nasze Ĺźycie, ma je ozdabiaÄ. Ma stwarzaÄ sytuacjÄ, w ktĂłrej dobrze siÄ czujemy, a przecieĹź tyle bierzemy wraz z wiarÄ na siebie spraw, tyle odpowiedzialnoĹci. ZresztÄ ostrzega ks. Giussani, ostrzega przed tym pĹytkim, sentymentalnym estetyzowaniem, gdy chodzi o traktowanie swojej wiary i jej przeĹźywanie. Ale teĹź ostrzega by nie traktowaÄ Ĺźycia jako wĹaĹnie sentymentalnej i estetycznej przygody, w ktĂłrej pojÄcia wartoĹci moĹźna w zaleĹźnoĹci od sytuacji zmieniaÄ, poszerzaÄ, negowaÄ, relatywizowaÄ. Nie wolno uciekaÄ od pytaĹ i odpowiedzi zasadniczych - zaleca ks. Giussani. I to jest - wydaje mi siÄ - pomimo oczywistoĹci tych sformuĹowaĹ rzecz szalenie waĹźna. WspomnÄ tutaj tylko list Jana PawĹa II do artystĂłw, list, o ktĂłrym, niestety, i sami artyĹci, i ci, ktĂłrzy byÄ moĹźe powinni, specjalnie o tym liĹcie ani nie dyskutowali, ani nie rozmawiali. Mam nadziejÄ, Ĺźe przynajmniej przeczytali. Otóş moĹźna by powiedzieÄ, Ĺźe jest w tym liĹcie rĂłwnieĹź kilka oczywistoĹci, ale oczywistoĹci wstrzÄ sajÄ cych, jak na przykĹad ta, Ĺźe historia sztuki jest nie tylko historiÄ dzieĹa ale i historiÄ ludzi, jak na przykĹad ta, Ĺźe dzieĹo sztuki najbardziej dramatyczne, najbardziej rozpaczliwe w swoim tonie i charakterze, i najbardziej beznadziejne w swojej treĹci i przesĹaniu, Ĺwiadczy przede wszystkim o woĹaniu o ĹwiatĹo odkupienia. A przecieĹź jeszcze 30 lat temu PaweĹ VI patrzÄ c na dzieĹa sztuki wspĂłĹczesnej mĂłwiĹ: âkrwawi moje serce, kiedy patrzÄ na niezrozumiaĹe dla mnie dzieĹa sztukiâ. MinÄĹo 30 lat i z tego samego miejsca kolejny papieĹź mĂłwi wyraĹşnie: âDzieje czĹowieka, dzieje ludzi sÄ w tej chwili takie, Ĺźe naleĹźy je pojÄ Ä i prĂłbowaÄ zrozumieÄ, nawet jeĹźeli wydajÄ siÄ krzykiem rozpaczyâ. A zatem kwestia nie uciekania od pytaĹ i odpowiedzi zasadniczych, ale zaraz potem druga waĹźna uwaga ks. Giussaniego - nie negowaÄ moĹźliwoĹci udzielania odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie, przecieĹź negowanie moĹźliwoĹci odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie to specjalnoĹÄ naszego wspĂłĹczesnego Ĺźycia spoĹecznego. Ja juĹź nie mĂłwiÄ o tym, Ĺźe prasa nie podaje dementi rzeczy, ktĂłre pisaĹa jeszcze przez kilku dniami, a ktĂłre okazaĹy siÄ nieprawdÄ , a jeĹźeli coĹ siÄ rzeczywiĹcie okazaĹo prawdÄ lub nieprawdÄ , to podaje siÄ te informacje petitem w najmniej korzystnym dla czytelnika, dla bohatera danej wiadomoĹci miejscu. Ale zasada nieudzielania odpowiedzi na pytania, ewentualnie udawanie, Ĺźe odpowiada siÄ, a w istocie siÄ nie odpowiada, jest niestety cechÄ naszego Ĺźycia spoĹecznego. CzyĹźby tak ewoluowaĹo nasze Ĺźycie wewnÄtrzne i tak w tym wszystkim nieporadna byĹa nasza wiara i tak byĹa mÄtna wtedy, kiedy trzeba podjÄ Ä odpowiedzi zasadnicze? Tak, jak to ktoĹ powiedziaĹ, Ĺźe dyskutant zachowuje siÄ jak budyĹ przyciskany do Ĺciany. I tak czÄsto przecieĹź sĹyszy siÄ u nas odpowiedzi zadawane na pytania zasadnicze. Otóş ta skĹonnoĹÄ do nieudzielania odpowiedzi idzie z drugÄ skĹonnoĹciÄ do spĹycania Ĺźycia, do spĹycania wiary, do spĹycania odpowiedzialnoĹci bÄ dĹş uciekania od tej odpowiedzialnoĹci. A kwestia odpowiedzialnoĹci jest jednÄ z podstawowych nut katechezy ks. Giussaniego. Tej katechezy i tej ksiÄ Ĺźki trudnej, do ktĂłrej warto wracaÄ raz czy drugi, ktĂłrej nie da siÄ przeczytaÄ - jak to siÄ Ĺadnie mĂłwi - jak kryminaĹ. To jest ksiÄ Ĺźka, w ktĂłrej obok wspomnianych juĹź tutaj polskich poetĂłw, pojawia siÄ i Jewtuszenko, Dante, pojawiajÄ siÄ poeci amerykaĹscy i pisarze francuscy, jest to ĹźywioĹowo, Ĺwietnie pisana spowiedĹş czĹowieka, ktĂłry obserwuje Ĺźycie wspĂłĹczesne. Test, ktĂłry koĹczy Wielki Jubileusz Roku 2000, a otwiera lata nastÄpne, ktĂłry napisaĹ papieĹź, zawiera dwie myĹli, dwa motywy najbardziej zasadnicze w moim przekonaniu, najbardziej przekonujÄ ce. Jednym z tych motywĂłw jest oblicze Chrystusa, ktĂłry jest punktem odniesienia dla papieĹźa w jego rozwaĹźaniach o sprawach podobnych, zresztÄ do tych, o ktĂłrych rozwaĹźa ks. Giussani. Druga sprawa to te sĹowa, ktĂłre moĹźemy czytaÄ, jeĹźeli jesteĹmy sĹuchaczami koncertĂłw w naszej filharmonii. Tam nad miejscem dla orkiestry jest pĹaskorzeĹşba z zarzucajÄ cym sieci Piotrem i sĹowa: âZejdĹş na gĹÄbiÄâ. To jest to zalecenie Chrystusa, a moĹźe wĹaĹciwie rozkaz Chrystusa, a zalecenie papieĹźa. Ale rĂłwnoczeĹnie, jak sÄ dzÄ, jest to litera przewodnia, gdzieĹ tam podskĂłrnie nurtujÄ ca ksiÄdza Giussaniego. StÄ d teĹź ta nieĹatwa w czytaniu ksiÄ Ĺźka, ksiÄ Ĺźka wĹaĹciwie o przyszĹoĹci, jest bardzo waĹźnÄ wĹaĹnie w tym momencie w Polsce.
Tadeusz Bradecki To byĹo lato roku 1984, 17 lat temu. JakieĹ późne resztki stanu wojennego - jego tak prawie nie byĹo, ale ciÄ gle jeszcze byĹ i taka Polska byĹa, jaka byĹa. I ktoĹ gdzieĹ, jacyĹ wspĂłlni znajomi - nieoczekiwanie znalazĹem siÄ w przepiÄknych WĹoszech. MiaĹem podjÄ Ä pracÄ z takim nieduĹźym, studenckim - powiedziano mi - teatrzykiem, ale bardzo ambitnym i znanym w caĹych WĹoszech. Nie miaĹem wtedy bladego pojÄcia ani o Comunione e Liberazione, ani w ogĂłle o istnieniu i dziele ksiÄdza Giussaniego. Powiedziano mi wczeĹniej, Ĺźe wszyscy bÄdÄ znaÄ angielski, co oczywiĹcie okazaĹo siÄ nieprawdÄ , wiÄc tym szybciej musiaĹem zaczÄ Ä mĂłwiÄ z nimi po wĹosku. Ale najwiÄksze moje zdumienie, kiedy zaraz pierwszego dnia okazaĹo siÄ, Ĺźe osoba prowadzÄ ca Ăłw teatr, bardzo atrakcyjna, w Ĺrednim wieku, piÄknie umalowana, szykownie odziana, naprawdÄ mÄ dra, Ĺwietnie wyksztaĹcona pani, dziewczyna - to zakonnica. Ku mojemu zdumieniu, w ciÄ gu najbliĹźszych paru tygodni poznaĹem nauczycielkÄ, jeszcze lepiej ubranÄ i ogromnie atrakcyjnÄ - zakonnicÄ, a nastÄpnie lekarki - zakonnice. Ja miaĹem jakieĹ blade pojÄcie o istnieniu czegoĹ takiego jak zakon Ĺwiecki, jednak - o tym siÄ wie, ale jakoĹ tego za bardzo nie widaÄ u nas w Polsce, tej w 99% katolickiej, gdzie katolicyzm wypisany jest na narodowych sztandarach.
Trudne, uczciwe, gĹÄbokie wezwanie W ciÄ gu kolejnych lat, wĹaĹciwie dziesiÄciu, z owym teatrem zrobiliĹmy kilkanaĹcie wspĂłlnych przedsiÄwziÄÄ, to znaczy ja wystÄpowaĹem w roli reĹźysera, a aktorzy, bardzo znakomici i fantastyczni ludzie z CL - grali. ZaczynaliĹmy od Dostojewskiego, przechodziliĹmy przez Szekspira, przez wiele wĹoskich tekstĂłw. Dzisiaj jest to teatr na duĹźÄ skalÄ, nie majÄ cÄ juĹź nic wspĂłlnego ze studenckimi poczÄ tkami, w peĹni rozwiniÄta, zawodowa sieÄ teatralna. W ciÄ gu tych lat mogĹem powoli poznawaÄ ruch - zaczynajÄ c od ludzi. MyĹlÄ, Ĺźe tutaj pan ReszczyĹski ma absolutnÄ racjÄ: najwiÄkszym dzieĹem ks. Giussaniego i ruchu sÄ ludzie, to jest rzeczywiĹcie wyczuwalne przy kaĹźdym z nimi spotkaniu. To sÄ ludzie mĹodzi, ale w jakiĹ dziwny sposĂłb wiecznie mĹodzi, a ci trochÄ starsi nie przestajÄ byÄ mĹodzi, to sÄ ludzie bardzo twardo stojÄ co na konkretnym gruncie tu i teraz Ĺźycia codziennego. To sÄ ludzie bardzo gĹÄboko zaangaĹźowani w rzeczywistoĹÄ konkretnÄ : rodzinnÄ , spoĹecznÄ , lokalnÄ , ogĂłlnokrajowÄ . To sÄ ludzie niewiarygodnie aktywni i niewiarygodnie pracowici, majÄ niezwykĹy napÄd w sobie i ci ludzie nie sÄ zajÄci jakimĹ samobiczowaniem siÄ czy bardzo zamkniÄtymi gdzieĹ medytacjami, to sÄ ludzie aktywnie istniejÄ cy w spoĹeczeĹstwie, ludzie, ktĂłrzy zakĹadajÄ zakĹady pracy, ksiÄgarnie, teatry i galerie, fabryki. To sÄ kapitaliĹci, ktĂłrzy stwarzajÄ miejsca pracy, bo wiedzÄ , Ĺźe trzeba znaleĹşÄ pracÄ dla tych ludzi, ktĂłrzy jej sami znaleĹşÄ nie mogÄ - zadanie bardzo aktualne dla polskich katolikĂłw, tych ktĂłrzy majÄ takie moĹźliwoĹci. To sÄ ludzie znakomicie wyksztaĹceni, Ĺwietnie przygotowani, ludzie gĹÄboko, w sposĂłb czÄsto mnie osobiĹcie zawstydzajÄ cy, znajÄ cy zasady, podstawy tej wiary, ktĂłra jest chrzeĹcijaĹskÄ , katolickÄ , w ktĂłrÄ my tu w Polsce podobno w 99% jesteĹmy zanurzeni, a przecieĹź zderzajÄ c tÄ nowoczesnÄ , dynamicznÄ , mÄ drÄ , rzeczywistÄ , realnÄ aktywnoĹÄ, mocnÄ , mÄ drÄ radoĹÄ dziaĹania tamtych ludzi z tÄ najbardziej powszechnÄ twarzÄ naszego Ĺźycia religijnego w kraju, to przyznajÄ, odczuwa siÄ czÄsto pewne zawstydzenie. I chociaĹź spotykamy siÄ przy okazji promocji ksiÄ Ĺźki, dla mnie ta ksiÄ Ĺźka jest sygnaĹem do zdania sobie sprawy z pewnej zasadniczej róşnicy miÄdzy powszechnoĹciÄ tamtej mĹodej, fantastycznej, inteligentnej, rozumiejÄ cej i otwartej postawy i jakĹźe czÄsto sĹabej, powierzchownej, pozornej, pompatycznej i strasznie jakoĹ dalekiej od istoty zmysĹu religijnego formy polskiego katolicyzmu, Z Comunione e Liberazione jest jeszcze bardziej zĹoĹźona sprawa, bo i ks. Giussani - kiedy powstawaĹ ruch i te tysiÄ ce ludzi mĹodych (juĹź kolejnych pokoleĹ) ĹźyĹo w kraju, przez te 50 lat powojennych, poddanych chyba najmocniej z wszystkich zachodnich krajĂłw, pewnemu sporowi ideologicznemu. To kraj, w ktĂłrym dziaĹaĹa wĹoska partia komunistyczna, ta najwiÄksza partia w Europie, przez caĹe dziesiÄciolecia, w ktĂłrym zagroĹźenie ideologiczne ze strony nurtĂłw marksistowskich byĹo straszliwie odczuwalne. LÄk i drĹźenie z obawy: co to bÄdzie, jak komuniĹci w kapitalistycznych WĹoszech zdobÄdÄ wreszcie wĹadzÄ. KoĹcióŠprzez te dziesiÄciolecia we WĹoszech poddany byĹ (podobnie, jak tutaj u nas), niejako siĹÄ rzeczy skazany byĹ na pewien rodzaj konfrontacji, walki o rzÄ d dusz. To z takiej pasji przekonywania braĹa siÄ dziaĹalnoĹÄ ks. Giussaniego. To z tej pasji obronienia mĹodych gĹĂłwnie ludzi przed pokusami ideologii powierzchownych, pĹytkich, gĹupich, braĹa siÄ chÄÄ wyjĹcia do i pracy wĹrĂłd realnych, konkretnych Ĺźywych ludzi. To byĹo zresztÄ doĹÄ urocze, bo kiedy w 1984 roku zdaĹem sobie sprawÄ, jak olbrzymim uwielbieniem darzÄ ludzie z CL naszÄ polskÄ SolidarnoĹÄ, to byĹo coĹ niezwykĹego. Tam wszystkie prace polskich filozofĂłw, poetĂłw, literatĂłw byĹy przekĹadane i wydawane natychmiast, coĹ w rodzaju takiego spontanicznego odruchu, cudownego, takiego braterskiego siÄgania rÄkÄ do Polski. DuĹźa pomoc przecieĹź, materialna i konkretna, nadchodziĹa w tych ciÄĹźkich latach od nich. Z drugiej strony, straszliwa jakaĹ idealizacja polskiej SolidarnoĹci. Nie zdawali sobie sprawy, Ĺźe przecieĹź w tej fantastycznej, polskiej SolidarnoĹci, ktĂłra dla mnie i dla ludzi mojego pokolenia byĹa najwaĹźniejszym wydarzeniem w Ĺźyciu spoĹecznym, oprĂłcz Matki Boskiej, powieszonej na bramie Stoczni, siĹ skĹadowych byĹo znacznie, ale to znacznie wiÄcej, takich syndykalistycznych, anarcho-syndykalistycznych - skutki tego mamy w Ĺźyciu spoĹecznym i politycznym w Polsce do dzisiaj. Z pewnym trudem moim przyjacioĹom z CL przychodziĹo zdanie sobie sprawy, Ĺźe rzeczywistoĹÄ bywa bardziej zĹoĹźona niĹź powierzchowny, pierwszy obraz. Ale tak, i w takim kontekĹcie chciaĹbym mĂłwiÄ o tej ksiÄ Ĺźce, nie od jej doskonaĹoĹciach. To trudne, uczciwe, gĹÄbokie wezwanie, przede wszystkim do mĹodego czĹowieka 15,16, 17-letniego, ktĂłry waha siÄ, ktĂłry naraĹźony jest na pokusy Ĺatwych odpowiedzi. Ks. Giussani nie odpowiada Ĺatwo, odpowiada gĹÄboko i odpowiada prawdziwie. Ta ksiÄ Ĺźka jest potrzebna i wierzÄ, Ĺźe przekona, Ĺźe trafi do setek, daj BoĹźe tysiÄcy ludzi, zwĹaszcza mĹodych w Polsce, ktĂłrzy zechcÄ podjÄ Ä trud odpowiedzi na pytania stawiane przez ks. Giussaniego. Ale rĂłwnieĹź ta ksiÄ Ĺźka wydaje siÄ waĹźna z wczeĹniej wymienionych przez prelegentĂłw powodĂłw, Ĺźeby zaczÄ Ä pracÄ nad bardziej dynamicznym, bardziej nowoczesnym, bardziej otwartym, bardziej zaangaĹźowanym w konkretnÄ dziaĹalnoĹÄ polskim ksztaĹtem Ĺźycia katolickiego. JakĹźe czÄsto sprowadza siÄ to do parafii, gdzie urzÄ dzenie mikrofonu i naĹladowanie róşnych telewizyjnych procedur to jest, niestety, spora czÄĹÄ dziaĹalnoĹci i aktywnoĹci. JakĹźe czÄsto nasze katolickie powinnoĹci sprowadzajÄ siÄ do âodbÄbnieniaâ Mszy Ĺw., do dania na ofiarÄ. Jak maĹo rzeczywistej aktywnoĹci spoĹecznej wĹrĂłd ludzi i dla ludzi. Ks. Giussani pokazuje, z jakich pytaĹ, z jakich zadaĹ moĹźe i powinno skĹadaÄ siÄ Ĺźycie wspĂłĹczesnego katolika i sÄ dzÄ, Ĺźe my, Polacy, powinniĹmy z jego ksiÄ Ĺźki i z owocĂłw jego pracy, czyli z ruchu wspaniaĹych ludzi, ktĂłrych jego myĹl wychowaĹa, braÄ przykĹad. Dlatego gorÄ co zachÄcam wszystkich do przeczytania ZmysĹu religijnego ksiÄdza Luigi Giussaniego. |