Ślady
>
Archiwum
>
2001
>
Biuletyn nr 4
|
||
Ślady, numer 1 / 2001 (Biuletyn nr 4) Listy Tu siÄ narodziĹ ruch 6 stycznia 2001 roku, w dzieĹ Objawienia PaĹskiego, w parafii Matki BoĹźej KrĂłlowej Polski na Osiedlu MĹodych w Ĺwidnicy, odbyĹo siÄ spotkanie Bractwa CL. W spotkaniu tym, ktĂłre miaĹo charakter otwarty, uczestniczyli czĹonkowie Bractwa, ludzie bÄdÄ cy jeszcze poza nim, a takĹźe ci, ktĂłrzy sprzed laty, z róşnych powodĂłw utracili kontakt z Ruchem. ZwĹaszcza obecnoĹÄ tych ostatnich sprawiĹa nam wiele radoĹci, gdyĹź oĹźyĹy wspomnienia, nie tylko z tamtego czasu, szczegĂłlnego dla późniejszego Ĺźycia wielu z nas, ale takĹźe i miejsca, gdzie wartoĹÄ naszego Ĺźycia nabieraĹa nowej jakoĹci. Parafia Matki BoĹźej KrĂłlowej Polski powstaĹa w 1982 roku, na mocy dekretu kardynaĹa Henryka Gulbinowicza. Proboszczem nowej parafii zostaĹ ksiÄ dz Kazimierz Jandziszak, ktĂłrego zadaniem byĹo organizowanie Ĺźycia parafii oraz budowa nowego koĹcioĹa. WĹrĂłd pomagajÄ cych mu ksiÄĹźy wikarych byĹ w tym czasie ksiÄ dz JĂłzef Adamowicz i to wĹaĹnie wtedy zaczÄĹa siÄ nasza wspĂłlna historia. To wĹaĹnie ksiÄ dz JĂłzef w 1983 roku, po powrocie z rekolekcji w Olsztynie pod CzÄstochowÄ , ktĂłre prowadziĹ ks. Luigi Giussani, zaproponowaĹ nam nowy sposĂłb przeĹźywania wĹasnego Ĺźycia, czyli doĹwiadczenie Ruchu CL. Na pierwsze spotkanie przychodziliĹmy z róşnych powodĂłw. Jedni pragnÄli zaangaĹźowaÄ siÄ peĹniej w Ĺźycie nowej parafii, inni, po doznanym nawrĂłceniu , szukali bliĹźszego kontaktu z Bogiem i drogi, ktĂłrÄ z pomocÄ innych mogliby ku Niemu iĹÄ, a jeszcze inni, po doĹwiadczeniach Ĺźycia w innych wspĂłlnotach (Ĺťywy Róşaniec, Rodzina PallotyĹska, Klub Inteligencji Katolickiej), pragnÄli jakiejĹ kontynuacji, choÄ na innej drodze. SporÄ czÄĹÄ stanowiĹa mĹodzieĹź - uczniowie ksiÄdza JĂłzefa. Pierwsze spotkania cechowaĹa pewna satysfakcja nowym doĹwiadczeniem, ktĂłra z czasem przerodziĹa siÄ w nadziejÄ na bardziej Ĺwiadome przeĹźywanie chrzeĹcijaĹstwa. Później spotkania, odbywajÄ ce siÄ w salkach katechetycznych, staĹy siÄ, juĹź systematycznymi szkoĹami wspĂłlnoty. KsiÄ dz proboszcz poczÄ tkowo przyglÄ daĹ siÄ poczynaniom rodzÄ cego siÄ Ruchu, by w koĹcu zaakceptowaÄ w parafii jego obecnoĹÄ, czego wyrazem byĹ nasz wspĂłlny wyjazd do Barda ĹlÄ skiego, gdzie w Sanktuarium Matki BoĹźej StraĹźniczki Wiary, z ksiÄĹźmi ZdzisĹawem Seremakiem, JĂłzefem Adamowiczem i StanisĹawem RudziĹskim, nasz ksiÄ dz proboszcz odprawiĹ MszÄ Ĺw. MiÄdzy innymi w intencji Ruchu CL. To wĹaĹnie w salkach parafialnych przeĹźywaliĹmy pierwsze uroczystoĹci - przyjÄcia z okazji Chrztu, Komunii ĹwiÄtej czy Bierzmowania naszych dzieci i mĹodych uczestnikĂłw szkoĹy wspĂłlnoty. Tu ksztaĹtowaĹy siÄ i umacniaĹy nasze wiÄzi, rodziĹy siÄ przyjaĹşnie. W tejĹźe parafii niektĂłre z nas pracowaĹy jako katechetki. UczÄ c dzieci, staraĹyĹmy siÄ utrzymywaÄ kontakt z rodzicami, ktĂłrym z czasem, z inspiracji ks. ZdzisĹawa, zaproponowaliĹmy takĹźe doĹwiadczenie Ruchu. CzÄĹÄ rodzicĂłw przyjÄĹa zaroszenie, dajÄ c poczÄ tek szkole wspĂłlnoty prowadzonej przy parafii przez katechetki. ZawiÄ zane wĂłwczas przyjaĹşnie przetrwaĹy do dnia dzisiejszego. Na naszych oczach dorastaĹy dzieci, z niektĂłrymi z nich wciÄ Ĺź utrzymujemy kontakt. Po paru latach, jak wszyscy wiemy, powstaĹa Fundacja âUt unum sintâ i oratorium, gdzie do dzisiaj wiele osĂłb spotyka siÄ na szkole wspĂłlnoty. PatrzÄ c na naszÄ historiÄ i na to, co dzieje siÄ teraz, wyraĹşnie widzimy jak Pan BĂłg, rzez wstawiennictwo Matki BoĹźej KrĂłlowej Polski, sam prowadzi swoje dzieĹo. Pomimo popeĹnionych po drodze bĹÄdĂłw, grzechĂłw i nieporozumieĹ, dziĹ znowu jesteĹmy na tym samym miejscu i kontynuujemy to, co wydarzyĹo siÄ nam 18 lat temu. KsiÄ dz PraĹat Kazimierz Jandziszak goĹciĹ niedawno ks. Andrzeja PerzyĹskiego. PrzyjÄ Ĺ naszego odpowiedzialnego z wielkÄ ĹźyczliwoĹciÄ i wyraziĹ zgodÄ na obecnoĹÄ Ruchu CL w parafii, udostÄpniĹ nam salkÄ i zatroszczyĹ siÄ o dobre warunki dla naszej pracy na szkole wspĂłlnoty. KsiÄ dz PraĹat zaszczyciĹ nas takĹźe swojÄ obecnoĹciÄ na spotkaniu opĹatkowym przed BoĹźym Narodzeniem. TakĹźe w dniu 6 stycznia 2001 roku spÄdziĹ z nami wiele czasu, uczestniczÄ c w radoĹci tego, co oĹźyĹo po latach. JesteĹmy wciÄ Ĺź zdumieni wydarzeniami, ktĂłre staĹy siÄ naszym udziaĹem i odkrywamy, Ĺźe owoce Roku Jubileuszowego 2000, sÄ dla nas aĹź nadto widoczne. Wobec tego, dziÄkujÄ c Bogu WszechmogÄ cemu za charyzmat Ruchu, za Ĺaski wciÄ Ĺź pĹynÄ ce od Niego, za wszystko co nas spotkaĹo, mamy odwagÄ zapraszaÄ kaĹźdego do dzielenia siÄ doĹwiadczeniem chrzeĹcijaĹskim i uczestnictwa w naszej szkole wspĂłlnoty. Przez powrĂłt do ĹşrĂłdeĹ, zostaĹa ocalona caĹa nasza historia. Jak to powiedziaĹ nam ks. Giussani w czasie rekolekcji Bractwa CL w Rimini, w 2000 roku: âJam nie godzien, Panie, tego, coĹ mi daĹâ. PomyĹlcie, w jaki sposĂłb przez wszystkie dni, ktĂłre upĹywajÄ , ja pomnaĹźam w sobie zdumienie wobec tego, co BĂłg czyni! A BĂłg czyni to dziĹ, poniewaĹź dokonaĹ tego wczoraj! Dlatego jest jakaĹ nowa rzeczywistoĹÄ w Ĺwiecie, ktĂłra na ten Ĺwiat weszĹa, jest niÄ nowa jednoĹÄ, ktĂłra weszĹa w Ĺwiat KoĹcioĹa, przez co moĹźna takĹźe, trzeba dodaÄ, iĹź ta nowa rzeczywistoĹÄ wewnÄ trz KoĹcioĹa z wiÄkszÄ miĹoĹciÄ pomnaĹźa i bardziej wyraziĹcie ukazuje to, czym jest KoĹciĂłĹâ. Teresa Toms i przyjaciele ze wspĂłlnoty CL
Droga Kiedy zapytano mnie o wraĹźenia z moich pierwszych rekolekcji w ruchu âKomunia i Wyzwolenieâ, powiedziaĹam, Ĺźe odtÄ d nic juĹź nie bÄdzie dla mnie takie samo, jak przedtem. I rzeczywiĹcie, Rekolekcje zakoĹczyĹy pewien etap mojego Ĺźycia: czas samotnych poszukiwaĹ, wÄ tpliwoĹci, pytaĹ bez odpowiedzi. ZyskaĹam potwierdzenie moich wczeĹniejszych przemyĹleĹ: o potrzebie Ĺwiadomego przeĹźywania rzeczywistoĹci, o wartoĹci kaĹźdej chwili, kaĹźdego âtu i terazâ. Rekolekcje wniosĹy teĹź jednak coĹ zupeĹnie nowego w moje Ĺźycie: poczucie przynaleĹźnoĹci. Poczucie wspĂłlnoty z ludĹşmi tak róşnymi ode mnie, znanymi od niedawna, a przecieĹź bliskimi. PowstaĹ caĹkiem nowy ukĹad odniesieĹ, pojawiĹa siÄ nowa perspektywa, rodzaj nowego spojrzenia, przechodzÄ cego przez powierzchniÄ rzeczy, siÄgajÄ cego gĹÄbiej. Zrozumienie. Odkrycie, Ĺźe CEL byĹ dla mnie i jest ciÄ gle ten sam, ale nareszcie prowadzi do niego DROGA. Jestem wdziÄczna tym, ktĂłrzy swoim przykĹadem, postawÄ i bezgranicznÄ cierpliwoĹciÄ pomogli mi odnaleĹşÄ drogÄ. Adrianna, KrakĂłw
OdnajdywaÄ siebie i sens swego Ĺźycia Nigdy wczeĹniej nie przypuszczaĹam, Ĺźe pod wpĹywem jednego spotkania moĹźe zmieniÄ siÄ caĹe moje dotychczasowe Ĺźycie. O takich rzeczach czÄsto siÄ czyta lub sĹyszy opowiadania znajomych, ale nigdy nie przeĹźywa osobiĹcie. A jednak. Pierwszy raz braĹam udziaĹ w spotkaniu âComunione e Liberazioneâ przez przypadek. I chociaĹź byĹam ânowaâ, to od razu poczuĹam siÄ jak wĹrĂłd âstarychâ znajomych. Taki byĹ poczÄ tek, później wszystko potoczyĹo siÄ juĹź bardzo szybko. Kolejne spotkania, po ktĂłrych nabraĹam nowego spojrzenia na Ĺźycie, na codziennoĹÄ. W ciÄ gu trzech tygodni zaczÄĹam ĹźyÄ bardziej Ĺwiadomie, intensywniej niĹź przez kilka ostatnich lat. Wtedy pojawiĹa siÄ rĂłwnieĹź propozycja wyjazdu na doroczne rekolekcje ruchu w Ĺwidnicy. PodjÄcie decyzji o uczestnictwie w rekolekcjach miaĹo staÄ siÄ przeĹamaniem kolejnej bariery. To dopiero tam, na rekolekcjach przekonaĹam siÄ, jak naprawdÄ wielkÄ i peĹnÄ mÄ droĹci osobÄ jest ks. Luigi Giussani oraz uĹwiadomiĹam sobie, czym tak naprawdÄ sÄ nasze cotygodniowe spotkania. Bo to nie tylko puste sĹowa, ale codzienne Ĺwiadczenie o prawdach, ktĂłre przecieĹź nie tylko siÄ przyjmuje, ale wedĹug ktĂłrych siÄ Ĺźyje. W Ĺwidnicy miaĹam okazjÄ spotkaÄ róşnych ludzi, bÄdÄ cych w róşnym wieku, z róşnych stron Polski i chociaĹź nigdy wczeĹniej ich nie spotkaĹam, to czuĹam, Ĺźe coĹ ich ĹÄ czy, Ĺźe stanowiÄ jednoĹÄ, wspĂłlnotÄ. Co to byĹo? MyĹlÄ, Ĺźe miĹoĹÄ. MiĹoĹÄ do Boga, to ona jest dla ludzi najwaĹźniejsza i sprawia, Ĺźe BĂłg stanowi punkt centralny ich Ĺźycia. Wtedy, obserwujÄ c innych, zaczÄĹam odnajdywaÄ⌠siebie i sens swojego Ĺźycia⌠Te rekolekcje, ktĂłre skupiĹy siÄ wokóŠpostaci Abrahama, jego narodzin, powoĹania do sĹuĹźby BoguâŚ, byĹy i sÄ dla mnie rĂłwnieĹź szczegĂłlnym odrodzeniem, odnalezieniem pomostu, drogi nie tylko do Boga, ale i do samej siebie. I chociaĹź uczestniczyĹam w rekolekcjach po tak krĂłtkim czasie od pierwszego zetkniÄcia siÄ z ruchem, byĹo dla mnie jak ârzucenie na gĹÄbokÄ wodÄ osoby nie umiejÄ cej pĹywaÄâ, to myĹlÄ, Ĺźe nic lepszego, jak na poczÄ tek nie mogĹo mnie spotkaÄ. Mam nadziejÄ, Ĺźe wytrwam w odkrywaniu siebie i swojego powoĹania w sĹuĹźbie innym, Ĺźe nie zgubiÄ drogi, ktĂłrÄ odnalazĹam. âNiech nasze serca przylgnÄ tam, gdzie jest prawdziwa radoĹÄâ. Justyna, KrakĂłw
Drodzy nauczyciele Publikujemy list, ktĂłry mĹoda dziewczyna zostawiĹa w pokoju nauczycielskim, w swojej szkole. Liceum Mascheroni o profilu matematyczno-fizycznym, 10:20 rano (trzecia lekcja). PiszÄ ten list w Ĺazience. Dlaczego w Ĺazience? PoniewaĹź zaledwie po jednej godzinie spÄdzonej w szkole (przyszĹam na drugÄ lekcjÄ) nie mogĹam juĹź dĹuĹźej wytrzymaÄ. RozpĹakaĹam siÄ. Tak, wĹaĹnie ja, rozpĹakaĹam siÄ. PatrzÄ c na mnie z zewnÄ trz, nikt nie powiedziaĹby, Ĺźe jestem zdolna pĹakaÄ z powodu szkoĹy. Dlaczego zazwyczaj pĹacze siÄ przez szkoĹÄ? Albo dostaĹo siÄ zĹy stopieĹ, byÄ moĹźe Ĺşle poszĹo przy odpowiedzi lub za nic zostaĹo siÄ wyrzuconym za drzwi z uwagÄ w dzienniku. Podczas ostatniej godziny nie przydarzyĹo mi siÄ nic z tych rzeczy. A wiÄc dlaczego? PoniewaĹź zdaĹam sobie sprawÄ, iĹź dla wielu tutaj jesteĹmy zaledwie przedmiotami lub muĹami, ktĂłre muszÄ tylko pracowaÄ i we wszystkim kaĹźdemu ulegaÄ. A kto pomĂłgĹ mi to zrozumieÄ? Nauczyciel. Czy to moĹźliwe, Ĺźeby niektĂłrzy nauczyciele nie zdawali sobie sprawy z tego, iĹź majÄ przed sobÄ istoty ludzkie? ZwĹaszcza w naszym wieku mamy potrzebÄ widzieÄ przed sobÄ osoby traktujÄ ce nas jak ludzi. W przeciwnym razie skoĹczy siÄ to tak, Ĺźe wyjdziemy ze szkoĹy tylko jako przedmioty albo drukowane ksiÄ Ĺźki, lub jak w wiÄkszoĹci przypadkĂłw zupeĹnie puste osoby. Czym jest szkoĹa dla ucznia? PatrzÄ c na to obiektywnie, myĹlÄ, jest niczym wiÄcej jak tylko kawaĹkiem puzzli przedstawiajÄ cych nasze Ĺźycie, maĹym ale jednoczeĹnie niezbÄdnym kawaĹkiem (nawet, jeĹli czasami wcale siÄ tak nam nie wydaje) aĹźeby uĹoĹźyÄ caĹy obrazek. A kim jest nauczyciel? Nauczyciel jest tym, ktĂłrego zadanie polega na tym, aby ten niewielki âkawaĹekâ pasowaĹ do pozostaĹych klockĂłw; nauczyciele muszÄ uczyniÄ szkoĹÄ czÄĹciÄ naszego Ĺźycia. Wcale nie muszÄ czyniÄ szkoĹy naszym Ĺźyciem, ale musi byÄ jasne to, co szkoĹa ma wspĂłlnego z naszym Ĺźyciem. Jak naleĹźy to zrobiÄ? Sama nie wiem, jednak wedĹug mnie zawĂłd nauczyciela polega na nieustannym przekazywaniu spotkania, ktĂłre siÄ im przydarzyĹo (moĹźe nim byÄ matematyka, fizyka, a nawet Ĺacina) i ktĂłre zmieniĹo ich Ĺźycie na lepsze. JeĹli tak nie jest, to co taka osoba robi w szkole? Po prostu pomyliĹa siÄ w wyborze zawodu. Szczerze mĂłwiÄ c, widzÄ c przed sobÄ kogoĹ, kto nie przekazuje naprawdÄ nic, wcale nie mam ochoty uczyÄ siÄ, ani poznawaÄ nowych rzeczy, a zmuszam siÄ to tego byÄ moĹźe tylko z czystej desperacji⌠W koĹcu - dlaczego napisaĹam ten list. Nie chcÄ uczyÄ profesorĂłw, jak powinni pracowaÄ. OdkÄ d sÄ tymi, ktĂłrzy zawsze nam mĂłwiÄ , jacy powinni byÄ z ich punktu widzenia uczniowie, nie widzÄ powodu dlaczego choÄ raz to oni nie mogliby otworzyÄ swych oczu i uszu i zrozumieÄ, jacy mogliby byÄ oni sami z punktu widzenia swoich uczniĂłw. Poza tym, wcale nie chcÄ pozostawaÄ bierna wobec szkoĹy, wcale nie chcÄ siÄ jej âpoddawaÄâ przez kolejne piÄÄ lat, ale chcÄ niÄ ĹźyÄ.
StokroÄ NajdroĹźszy ksiÄĹźe Giussani! WyszedĹem do pubu z kilkoma przyjaciĂłĹmi, wĹrĂłd ktĂłrych byĹy dwie dziewczyny, Monika i Evelin. Monika pochodzi z Como, a Evelin z Tajwanu. Do spotkania miÄdzy nimi doszĹo dziÄki Caterinie, dziewczynie studiujÄ cej na Uniwersytecie Katolickim. W zaledwie kilka dni obie bardzo polubiĹy CaterinÄ, tak wiÄc czÄsto przyjmowaĹy jej zaproszenia. Evelin (ktĂłra nigdy nie sĹyszaĹa o chrzeĹcijaĹstwie) przez kilka dni powtarzaĹa, Ĺźe chciaĹaby zadaÄ kilka pytaĹ i tak oto zasiedliĹmy wszyscy razem przy stoliku. PowiedziaĹa nam, Ĺźe na Tajwanie widziaĹa plakat, na ktĂłrym byĹo napisane: âUwierz w Boga, a otrzymasz Ĺźycie wieczneâ. PrĂłbowaliĹmy jej to wyjaĹniÄ, ale widaÄ byĹo, Ĺźe wciÄ Ĺź nie rozumiaĹa. W pewnym momencie zdaĹem sobie sprawÄ, Ĺźe one nie jest w stanie pojÄ Ä idei Tajemnicy dotyczÄ cej poczÄ tku wszystkiego. Tak wiÄc spytaĹem jÄ : âCzy to ty siÄ stworzyĹaĹ? Czy siÄ sama stwarzasz?â. Kiedy wcale nie rozumiaĹa mojego pytania, ciÄ gnÄ Ĺem to dalej âCzy to ty trzydzieĹci lat temu zdecydowaĹaĹ, Ĺźe siÄ urodzisz? Nie, a wiÄc znaczy to, Ĺźe CoĹ innego ciÄ stworzyĹo. CoĹ innego ciÄ stwarzaâ. Kiedy to powiedziaĹem, jej twarz nagle siÄ rozjaĹniĹa i Evelin zaczÄĹa wciÄ Ĺź w kĂłĹko powtarzaÄ: âCoĹ mnie stwarza, CoĹ mnie stwarzaâ. ByĹo jasne, Ĺźe peĹna zdumienia powtarzaĹa, by lepiej to zrozumieÄ. NastÄpnie Monika dodaĹa, Ĺźe takĹźe patrzÄ c na niebo i na morze jest zrozumiaĹe, Ĺźe CoĹ je powoĹaĹo do istnienia. Ale Evelin odpowiedziaĹa: âO nie! Niebo i morze sÄ , poniewaĹź sÄ â. Wtedy postawiĹem jej pytanie, ktĂłre zawsze przytacza Carron: âGdybyĹ budzÄ c siÄ rano znalazĹa obok swojego Ĺóşka piÄkny bukiet kwiatĂłw, co byĹ powiedziaĹa?, na to Evelin: âKto je tu postawiĹ?â. WĂłwczas dodaĹem: âWyobraĹş sobie, Ĺźe jakiĹ mÄĹźczyzna naprawdÄ, szczerze, gĹÄboko ciÄ kochaĹ, a ty nie zdawaĹaĹ sobie z tego sprawy. Tylko pomyĹl jaki byĹy on smutny! PowiedziaĹby: âPopatrzcie na Evelin, tak bardzo jÄ kocham, a ona nawet tego nie widziâ. Co zrobiĹby ten mÄĹźczyzna, ĹźebyĹ zrozumiaĹa? Cóş, mĂłgĹby ci na przykĹad przysyĹaÄ codziennie kwiaty! No wĹaĹnie. To BĂłg jest tak bardzo kochajÄ cy: On przysyĹa ci mnĂłstwo kwiatĂłw! I nie tylko kwiaty, ale ptaki, niebo, morze, MonikÄ, CaterinÄ, twoich przyjaciĂłĹ⌠To wszystko dla ciebie! Ale poniewaĹź my nie zdawaliĹmy sobie z tego sprawy, BĂłg staĹ siÄ czĹowiekiem, abyĹmy zrozumieliâ. Wtedy Evelin uĹmiechnÄĹa siÄ sĹodko i powiedziaĹa: âKaĹźdego ranka po drodze do szkoĹy idÄ ĹcieĹźkÄ biegnÄ cÄ przez park. Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo cieszÄ mnie rosnÄ ce tam kwiatki!â, a nastÄpnie po raz kolejny, jak gdyby po to, by uzmysĹowiÄ to sobie gĹÄboko, powtarzaĹa z radoĹciÄ : âCoĹ nie stwarza, CoĹ stwarza kwiatki, niebo, morzeâŚâ. Na koĹcu stwierdziĹa: âNigdy przedtem o tym nie myĹlaĹamâ. DziÄkujÄ ci za to, Ĺźe nauczyĹeĹ nas widzieÄ i kochaÄ rzeczywistoĹÄ w ten sposĂłb! A to jest stokroÄ!
Ks. Agostino, Dublin
MoĹźna doĹwiadczaÄ pokoju i radoĹci Do ruchu trafiĹam dziÄki mojemu mĹodszemu rodzeĹstwu: Grzesiowi, Krysi i Kasi. W mojej rodzinie byĹo bardzo ciÄĹźko. Moje siostry i brat poznaĹy w 1984 roku zupeĹnie obcych ludzi, od ktĂłrych dostaĹy paczki z okazji Ĺw. MikoĹaja. Bardzo szybko zaczÄli ich nazywaÄ ciociami i wujkami. Ja miaĹam wtedy 20 lat i brak chÄci do Ĺźycia. ObwiniaĹam caĹy Ĺwiat za mojÄ chorobÄ. ByĹam peĹna goryczy z w powodu mojego losu a takĹźe i mojego rodzeĹstwa. I wĹaĹnie wĂłwczas Krysia, GrzeĹ oraz Kasi pomogli mi poznaÄ nowe Ĺźycie w spotkaniu z osobÄ ksiÄdza JĂłzefa Adamowicza oraz Jego brata Jana. PoniewaĹź moje rodzeĹstwo byĹo bardzo maĹe, wcale o tym nie wiedzieli, Ĺźe staĹo siÄ coĹ bardzo wielkiego i piÄknego. Ja jestem im za to wdziÄczna. DziĹ jestem peĹna Ĺźycia i radosna. Po Ĺmierci taty zajÄĹam siÄ wychowaniem rodzeĹstwa. DziĹ to juĹź doroĹli ludzie, lecz nadal pod moimi skrzydĹami. Teraz podjÄĹam dalszÄ walkÄ i ciÄĹźkÄ prĂłbÄ: wziÄĹam na wychowanie Przemka, syna Kasi a dwojgiem jej mĹodszych dzieci bÄdÄ siÄ opiekowaÄ. Tyle wĹaĹnie mocy daje mi przyjaźŠprzeĹźywana w ruchu âKomunia i Wyzwolenieâ oraz udziaĹ w szkole wspĂłlnoty. Na pewno ktoĹ by zapytaĹ: âAle co dajÄ ci te cotygodniowe spotkania na szkole wspĂłlnoty?â To, co teraz powiem moĹźe dla kogoĹ wyda siÄ paranojÄ , ale dla mnie to jest rzeczywistoĹÄ, to mĂłj Ĺwiat. Te spotkania sÄ dla mnie czymĹ szczegĂłlnym, poniewaĹź mogÄ siÄ wyciszyÄ, uspokoiÄ, przemyĹleÄ wiele spraw i doĹwiadczaÄ obecnoĹci Pana Boga. Ta przyjaźŠi miĹoĹÄ uczy, jak kroczyÄ za Jezusem, nie wyrzucajÄ c Mu niczego, bez pretensji dlaczego jest tak a nie inaczej. MogÄ siÄ teĹź zastanowiÄ nas sensem mojego Ĺźycia. Jest wspaniaĹa, rodzinna atmosfera. Spotkania te, choÄ wiem, Ĺźe czÄsto jest trudno siÄ odezwaÄ, docierajÄ do mnie i prĂłbujÄ je wpleĹÄ w moje Ĺźycie codziennie. To powoduje przemianÄ. Bez Boga niczego sama nie mogÄ zrobiÄ. Te spotkania piÄ tkowe dajÄ siĹÄ i moc. WspĂłlnota jest dla mnie bardzo waĹźna: czytanie tekstĂłw ks. Giussaniego i praca nad ich zrozumieniem, rozmowy z przyjaciĂłĹmi, osoba Jana Adamowicza, to wszystko jest podporÄ mego Ĺźycia. KtoĹ moĹźe powiedzieÄ, Ĺźe to przecieĹź jeden dzieĹ w tygodniu, co on moĹźe zmieniÄ. Ale to wĹaĹnie ten jeden dzieĹ moĹźe pomĂłc w odnalezieniu samego siebie, oraz zrozumieniu, Ĺźe w gĂłrze jest KtoĹ, Kto jest przy mnie nawet wtedy, gdy myĹlÄ, Ĺźe jestem sama. WĹaĹnie ten jeden dzieĹ napeĹnia mnie cudownÄ energiÄ , ktĂłra pozwala mi kroczyÄ z nadziejÄ . PrzebywaÄ z przyjaciĂłĹmi. Ta moc jest tak wielka, Ĺźe pomaga mi przeĹamywaÄ trudy codziennego Ĺźycia, patrzeÄ inaczej na Ĺwiat, w ktĂłrym pomimo, istniejÄ cego zĹa i nienawiĹci, moĹźna doĹwiadczaÄ pokoju i miĹoĹci. Barbara WarchaĹ, Ĺwidnica
ObecnoĹÄ, ktĂłra nie moĹźe rozczarowaÄ PrzyzwyczaiĹam siÄ juĹź do zimowiska naszego ruchu w ZÄbie. MieszkaliĹmy w drewnianym domu i oczywiĹcie wÄdrowaliĹmy po Tatrach. Msze ĹwiÄte sprawowaliĹmy w maĹej gĂłralskiej kapliczce, poĹoĹźonej w gĂłrach i piÄkno widokĂłw sprzyjaĹo ich radosnej atmosferze. Przez ostatnim wyjazdem wiedziaĹam tylko, Ĺźe Stryszawa to maĹa miejscowoĹÄ w Beskidzie Makowskim, nie budziĹo to entuzjazmu. Jednak perspektywa spotkania z przyjaciĂłĹmi z róşnych regionĂłw Polski sprawiĹa, Ĺźe nie miaĹam wÄ tpliwoĹci co do wyjazdu, choÄ Ĺźal byĹo Zakopanego. Do Stryszawy przyjechaliĹmy w niedzielÄ wieczorem. WokóŠnas mrok - wydawaĹo siÄ, Ĺźe bezkresny. Jednak w oddali spostrzegĹam migoczÄ ce ĹwiateĹka - znak, Ĺźe w tej ciemnoĹci nie jesteĹmy jednak sami. W gĂłrze bĹyszczaĹy gwiazdy. PanowaĹa niezwykĹa cisza. W tym momencie zdaĹam sobie sprawÄ ze swojej kruchoĹci, maĹoĹci. StaĹam i patrzyĹam w niebo. DoĹwiadczyĹam, jakim marnym czĹowiekiem, zawieszonym w rzeczywistoĹci byĹabym, gdyby nie fakt, iĹź przynaleĹźÄ do Boga. Kolejny dzieĹ przywitaĹ nas przepiÄknym wschodem sĹoĹca. WspĂłlne posiĹki, wyjĹcia w gĂłry, starzy i nowi przyjaciele. DĹonie wyciÄ gniÄte do pomocy na szlakach, wesoĹe zabawy popoĹudniami, chwile skupienia podczas Mszy ĹwiÄtych tylko nieliczne sytuacje podczas, ktĂłrych kaĹźdy z nas mĂłgĹ pokazaÄ i zobaczyÄ siebie i swoje postÄpowanie wobec StwĂłrcy, wobec bliĹşniego, wobec samego siebie. DziÄki pogodzie zauwaĹźyĹam coĹ jeszcze: choÄ kaĹźdego dnia byliĹmy zaskoczeni zmianami, a czÄsto niestety rozczarowani, to panujÄ cy w naszej wspĂłlnocie klimat byĹ rewelacyjny. W czasie spÄdzanym w gronie ludzi, ktĂłrzy przynaleĹźÄ do Chrystusa, Ĺatwiej jest odnaleĹşÄ prawdziwe swoje oblicze. Kolejny dzieĹ nie staje siÄ wtedy walkÄ , ktĂłrÄ za wszelkÄ cenÄ trzeba wygraÄ. Mam oczywiĹcie zdjÄcia z tego pobytu. Jestem na nich wraz z przyjaciĂłĹmi. PrzeglÄ dajÄ c kaĹźde z osobna przypominam sobie róşne zabawne sytuacje, ktĂłre miaĹy tam miejsce. DziĹ, bÄdÄ c w Bytomiu miĹo wspominam te chwile i zdajÄ sobie sprawÄ, Ĺźe to co tam siÄ wydarzyĹo, nie koĹczy siÄ. ObecnoĹÄ, ktĂłrej doĹwiadczamy w czasie takich spotkaĹ przecieĹź nie znika - jest. A poza tym zawsze wiem, Ĺźe za niedĹugo znĂłw siÄ spotkamy. Gdzie tym razem? Nie wiem. Jest mi to obojÄtne, bo przecieĹź to nie miejsce, a ludzie decydujÄ o panujÄ cej atmosferze. Aldona, Bytom
Punkciki miÄdzy szczytami W tym roku pierwszy raz uczestniczyĹam w zimowym spotkaniu mĹodzieĹźy z CL. Wyjazd w gĂłry dla nas, osĂłb mieszkajÄ cych w duĹźych, zanieczyszczonych i haĹaĹliwych miastach staĹ siÄ prawdziwym wytchnieniem. SĹyszeÄ rankiem Ĺwiergot ptakĂłw zamiast turkotu ciÄĹźarĂłwek jest bardzo przyjemnie. RĂłwnieĹź pogoda nam dopisaĹa. Jak powtarzaĹ ksiÄ dz Krawczyk: âmieliĹmy piÄknÄ wiosnÄ tej zimyâ - zresztÄ nie tylko wiosnÄ. Codziennie przedpoĹudniowe godziny spÄdzaliĹmy na pieszych, gĂłrskich wÄdrĂłwkach. OglÄ dajÄ c budzÄ cÄ siÄ do Ĺźycia przyrodÄ widzieliĹmy znaki Boga. Zawsze najwiÄksze wraĹźenie robiĹa na mnie modlitwa âAnioĹ PaĹskiâ, odmawiana gdzieĹ na trasie. ByliĹmy jak maĹe punkciki zawieszone miÄdzy potÄĹźnymi i niezwyciÄĹźonymi szczytami. Jednak tylko my, mimo swej kruchoĹci i nietrwaĹoĹci potrafiliĹmy i chcieliĹmy zgĹÄbiaÄ tajemnicÄ NieskoĹczonoĹci. PopoĹudnia i wieczory mijaĹy nam na modlitwie, refleksji oraz wspĂłlnych zabawach. WĹaĹnie w tym czasie mogliĹmy poczuÄ jednoĹÄ i Ĺźycie we wspĂłlnocie. Na co dzieĹ jesteĹmy przecieĹź rozproszeni po caĹej Polsce. Jest nas niewielu i kontakty miÄdzy nami sÄ niestety sporadyczne, a poczucie wspĂłlnoty jest dla nas bardzo waĹźne. CzytajÄ c tekst Ks. Giussaniego: âMiejsce, gdzie mĂłwi siÄ âjaâ w prawdzieâ, utwierdzaĹam siÄ w przekonaniu, Ĺźe ruch Komunia i Wyzwolenie jest moim miejscem. ZnalazĹam tu towarzystwo, ktĂłre pozwala mi siÄ rozwijaÄ i umacniaÄ w wierze. SÄ to osoby diametralnie róşne od tych, ktĂłre spotykam na co dzieĹ w szkole, czy na dodatkowych zajÄciach. PotrafiÄ one naprawdÄ ĹźyÄ wydarzeniem Tajemnicy, ktĂłrej kaĹźdy z nas doĹwiadcza. Poprzez swĂłj sposĂłb bycia pociÄ gajÄ c do autentycznej wiary innych. ByĹy oczywiĹcie i momenty mniej przyjemne - choÄby zimna woda w kranach wieczorami, czy nieustannie âterroryzujÄ cyâ nas róşnymi zakazami i nakazami, dotyczÄ cymi korzystania z domu ojciec Krzysztof. TrochÄ to denerwowaĹo, ale teraz wspomniane budzi szczery uĹmiech. Ewa, Gliwice
|