Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2002 > wrzesień / październik

Ślady, numer 1 / 2002 (wrzesień / październik)

Dokumenty

Najwyższy Byt jest Miłością. Cielesność chrześcijaństwa w osobie Matki Bożej

Wywiad z ks. Giussanim

Renato Farina


Pola, wokół spokojnej wsi w pobliżu Mediolanu, na równinie zwanej Bassa, są mokre od deszczu i parują w południowym słońcu. Ks. Prałat Luigi Giussani cały czas mówił dzisiaj o Najwyższym Bycie, o Tajemnicy. "To Byt istniejący tu i teraz. Najwyższy Byt - Miłość". Nie mówił on o bycie w ujęciu filozofów - chociaż o nim także. Mówił raczej o Bycie, którym są nasze twarze. O bliskiej nam Tajemnicy. Ks. Giuss (tak nazywaja go przyjaciele) nadał temu Bytowi imię, którego się nie spodziewałem. Nie powiedział przede wszystki Chrystus ale "Maryja", "Matka Boża". Następnie, z niezachwianą pewnością, wypowiedział prorocze zdanie: "Myślę, że jeśli wcześniej nie nastąpi koniec świata, to chrześcijanie i Żydzi zjednoczą się w ciągu najbliższych 60-70 lat".

Ks. Giussani jest chudy i schorowany, ale gdy mówi o tym, co istotne, nigdy się nie rozprasza, jego mowa brzmi mocno jak uderzające w klawiaturę fortepianu palce Chopina: człowiek, Bóg, wolność, miłość, piękno. Wymienia też imiona różnych osób. To wystarczy. Jest pewien, że każdy z nas ma do spełnienia jakieś zadanie - "także ty, przyjacielu, który w nic nie wierzysz",  powiedziałby do ciebie - dyskretnie i niezwykle ważne: bez naszej pracy, Najwyższy Byt miałby mniejszy wpływ na rzeczywistość.

"Czy nie zauważasz, że twoje "ja" nie znajduje zadowolenia, jeśli nie żebrze o Byt?" - mówi do mnie ks. Giussani. "Byt chce nas ogarnąć, bierze w swoje ręce nasz marazm, słucha nas jak matka, która słucha głosu swojego dziecka i przekazuje nam siebie". Bez tego, co powiedział ów starzec o oczach zielonych jak błyszcząca woda, życie nie byłoby w pełni życiem. Powtarza: "Bez Chrystusa wszystko stałoby się miałkie, "ja" zagubiłoby się. tymczasem..." Dobre wino, pachnący chleb smakowany powoli ("Obok poezji i muzyki ludzie doświadczają smaku piekna poprzez jedzenie i wino" - stwierdza niespodziewanie).

Próbuję tutaj przekazać moje troche nieuporządkowane zapiski z osobistego spotkania, które w zamyśle nie miało być wywiadem. Proszę mi wybaczyć uciekanie się do używania małych i dużych liter: niewiele z tego rozumiem, ale słowo byt, napisane nawet małą literą "b" jest wszystkim. Ty, który czytasz ten tekst, jesteś wszystkim. Często rozbrzmiewa tutaj słowo miłość (caritas). Myślę, że tak jak dym kadzidła może kogoś drażnić, tak też jest z miłością. Caritas to jej chrześcijańskie imię.

Prawie osiemdziesięcioletni ks. Luigi Giussni jest jedną z najbardziej znanych włoskich osobistości religijnych. Znany jest daleko, poza granicami ruchu Comunione e LIberazione (Komunia i Wyzwolenie), który założył w 1954 r. Jego książki osiągnęły ogromny sukces w Stanach Zjednoczonych Ameryki, gdzie ruch jest już obecny niemal w każdym większym mieście. W chwili gdy piszę te słowa, w Rimini odbywa się Meeting, organizowany tam corocznie, tym razem poświęcony tematyce "sens rzeczy, kontemplacja piękna".

Księże Giussani, czym się ksiądz zajmuje i o czym myśli?

Codziennie coraz wyraźniej zdaję sobie sprawę, że Byt jest Tajemnicą, żyjącą Tajemnicą. Istniejący Byt! Tragiczna sytuacja człowieka polega na tym, że on tego nie rozpoznaje.

Zauważamy, że istniejemy. A to już dużo.

Jeśli Byt jest Tajemnicą, to nie może zostać rozpoznany, jeśli się go nie kocha. Kocha! A co to znaczy miłość? To całkowite oderwanie się od siebie, aby wejść w jakieś "ty". W ten sposób wychodzisz poza siebie i pozwalasz się pochwycić przez pewien wir, dzięki któremu zaczynasz rozumieć Byt. Nie można byłoby określić owego Bytu - Tajemnicy, niemożliwe byłoby wychwycenie Go, gdyby nie objawił się jako Miłość.  

 

Dobrze o tym wiem. Ale pozostaje jakiś instynkt, pewne jeszcze nie do końca zniszczone przeczucie u osób, dla których słowa ponownie odzyskują swoje znaczenie. Aby przekazywać to, co powiedziałem, potrzebna jest postawa ducha zdolna zaskoczyć wszystkich, która w odpowiedzialny sposób doprowadzi nas ponownie do prawdziwego punktu, od którego się wszystko zaczyna.

 

A zatem, jeśli dobrze zrozumiałem księdza książki, chodzi o doświadczenie: bez doświadczenia nie poznajemy i nie jesteśmy w stanie nic przekazać.

 

I doświadczenie albo jest doświadczeniem miłości albo nim nie jest. Zresztą, Najwyższy Byt jest Miłością. Tajemnica, która sprawia, że istniejemy, która nas otacza, wzbudza w nas pytania i pragnienia oraz zewsząd na nas oddziaływuje, otóż ta Tajemnica to Miłość. Z tego powodu Bóg jest do zniesienia...

 

Zresztą  wielu Go nie znosi.

 

 Nie to miałem na myśli. Chciałem właśnie powiedzieć, że Bóg może znieść, przyjąć siebie samego dlatego, że jest Miłością. Dlatego Byt akceptuje siebie, bo jest Miłością. Nie ma w Nim śmierci ani rozdarcia: jest Miłością w sobie samym i na zewnątrz siebie: Miłością do wszystkiego i wszystkich. Będąc Miłością przyjmuje siebie i daje nam siebie.

 

Proszę mi wybaczyć, ale to jest niewiarygodne. Cały świat stoi w ogniu. Ksiądz o tym wie, bo bierze do ręki gazety, a mimo to mówi ksiądz: Tajemnica nas zewsząd otacza i nazywa się ona Caritas, która jest biblijnym określeniem Miłości. A może się mylę?

 

Właśnie tak. I zadaniem ludzi jest rozpoznanie tej Tajemnicy i naśladowanie jej. To jest dramat naszych czasów. I to jest to, czego Talibowie - islamscy fundamentaliści - nigdy nie zrozumieją: owego utożsamienia doświadczenia Bytu z Miłością. To jest ta różnica i na tym polega gra, która tak czy inaczej zadecyduje o przyszłości. Ogarnia mnie wzruszenie, gdy mam świadomość, że w Kazachstanie, niewiele kilometrów od wojny w Afganistanie, są miejsca chrześcijańskiej obecności, są moi przyjaciele, którzy rozpoznają tę Tajemnicę – Miłość. Oczekują tego bardziej ludzie ubodzy, bez względu na wyznanie i niezależnie od tego, czy przyjęli je z tradycji czy z wyboru, nie zaś ci katolicy czy niekatolicy, którzy uważają, że ostatecznie pojęli i zmierzyli Tajemnicę.

 

Ksiądz  jest  bardzo twardy w stosunku do  przywódców chrześcijaństwa.

 

Papież jest wzruszający w tym, jak wyraźnie zauważa on współczesną tragedię świata i w tym, że z drżeniem serca a jednocześnie niezłomnie wskazuje nam nasze zadania. Uderza mnie doskonała przejrzystość jego obecności w  świecie. Wystarczyło zobaczyć go w Toronto czy w Meksyku, u stóp Matki Bożej z Gwadelupy. Dla mnie osobiście, wielką radością była możliwość zakomunikowania Ojcu Świętemu, że w tym samym dniu, kiedy odbywał się Światowy Dzień Młodzieży, 108 młodych ludzi z 22 krajów świata oddało się Chrystusowi w dziewictwie w Memores Domini (stowarzyszenie na prawie papieskim, które zrodziło się z ruchu Comunione e Liberazione, prowadzone przez ks. Giussaniego – wyj. red.). Ale kto słucha papieża? Nie słuchają go... Nawet biskupi i księża. Sami przywódcy wspólnot nie rozumieją dobrze tych rzeczy, nie potrafią przełamać swojego konformizmu na tyle, aby utorować drogę przyszłości: nie pragną oni pełni. Nie ma oczekiwania. Ma to miejsce zarówno w ruchu CL jak i poza nim, zarówno w Kościele, jak i poza nim. A sprawa jest prosta: to, co istnieje, ową tajemnicę, która jest, ową rzeczywistość Bytu, przyjmuje się tylko na mocy doświadczenia, w którym człowiek staje się narzędziem Boga. Jesteś włączony w nurt, w wir, który wydarza się teraz, który ma swoją historię. Ale ta historia rozgrywa się zawsze hic et nunc, tu i teraz, w innym wypadku nie jest ona historią, wtedy nie ma historii. I z tego rodzi się cywilizacja. Inaczej zostajemy usunięci, wyłączeni z owego nurtu.

 

Czy to znaczy, że owo tu i teraz  nie jest zauważane?

 

Przekazuje się pewien dyskurs, słowa nienaganne i czyste, pewne reguły na temat jak być chrześcijanami i dobrymi ludźmi. Ale bez miłości, bez rozpoznania i uzdalnia ożywiającej Tajemnicy, jednostka gaśnie i umiera. Nasza nadzieja, zbawienie przyniesione przez Chrystusa nie może być czymś, o czym czytaliśmy i co potrafimy poprawnie powtórzyć. Mniej lub bardziej budująca i moralizująca mowa, oto do czego często zostaje sprowadzone chrześcijańskie orędzie. Trzeba by się na nowo zapalić, sprawić aby orędzie na nowo zawrzało... Nie rozumie się tego: tego, co okazuje się naprawdę użyteczne dla ludu i z powodu czego budzi się w nim zapał. To znaczy nie rozumie się znaczenia jedności jako widzialnego znaku tej Tajemnicy, która jest Miłością. Owa Tajemnica zagarnęła i zagarnia hic et nunc (tutaj, teraz!) lud, który czasem nie ma już nawet przywódców zdolnych do zauważenia tej prawdy... Gdyby tak było, to zabrali by się oni z zapałem do dowodzenia i ukazywania Chrystusowego zbawienia.

 

A zatem nie jest to tylko nieumiejętność przekazywania tego orędzia?

 

Nie ma już wiary, która staje się podstawą do interpretacji wszystkich rzeczy. Także poza wspólnotą chrześcijańską nie ma już wyczucia istoty religijnej drogi człowieka. Dochodzimy do absurdu, że o Izraelu ma prawo mówić tylko ten, kto uważa za oczywiste, że ten naród, który pozostaje narodem wybranym, nie może zjednoczyć się z chrześcijanami. A przecież to jest naród trwający w oczekiwaniu... Bardziej świadomi Żydzi o tym wiedzą: otrzymałem wiadomość od rabina z Nowego Jorku, który nazwał Comunione e Liberazione ,,resztą Izraela”. Myślę, że jeśli wcześniej nie nastąpi koniec świata, chrześcijanie i Żydzi mogą się zjednoczyć w ciągu najbliższych 60-70 lat. To coś niesłychanego. Właśnie to jest problemem: żyjemy tak jak byśmy już niczego nie oczekiwali. I tutaj widzę zadanie dla chrześcijan. Trzeba, aby chrześcijanie doświadczali, namacalnie odczuwali ową Tajemnicę, która jest Miłością. Chciałbym, aby obecność Ojca Świętego i jego uczestnictwo we współczesnej historii, napawały ich otuchą i ożywiały: trzeba po prostu być posłusznym i stać się ponownie gorącym, dać się wciągnąć w ów wir historii, gdy tymczasem... Nie ukazała się jeszcze w pełni godność jednostki, nie zostało jeszcze ukazane zwycięstwo Tajemnicy, chwała Chrystusa w  tym, co się wydarza. Ale to się dzieje, jeśli ma miejsce doświadczenie. Dlatego chciałbym doprowadzić wszystkich do rozpoznania i uznania tego, że Najwyższy Byt jest Tajemnicą. Jak dochodzi się do takiego stwierdzenia? Gdy się rozpoznaje, że On jest! On istnieje! Tajemnica jest. Dlaczego można coś takiego mówić? Ponieważ można naśladować Tajemnicę. Właśnie tak. Naśladować Miłość w Jej władaniu sobą, w Jej oddaniu. Trzeba znaleźć sposób, aby o tym mówić, czynić tak, aby te rzeczy spowodowały w nas przewrót i przyniosły pokój naszemu „ja”. Miejscem, w którym owa Tajemnica nabiera kształtu jest płacz dziecka, jego głos, relacja z matką, jest to relacja z Tajemnicą, która nawiązuje z nami kontakt.

 

Ksiądz mówi tylko o jednym...

 

Powracam wciąż do tego, a tobie się wydaje, że powtarzam w kółko to samo: ale to jest rzeczywistość, to jest wszystko. Sytuacja człowieka wobec Bytu jest dramatyczna. Przyjmuje on tylko to, czego doświadczył. Ale jeśli doświadczenie człowieka nie jest przeżywane jako doświadczenie miłości, to zakorzenia się on w tragicznej, pesymistycznej wizji rzeczywistości, zaczyna mówić o krzyżu, ale nie jest to w żaden sposób ożywiające. Doprowadza to do tego, że głosi się Chrystusa i to, co z Nim się wiąże, za pomocą czystego dyskursu, gładkiej mowy, ale bez mocy uświęcającej, gdyż brakuje tam miłości, brakuje zagarnięcia nas przez ów wir, jakim jest Tajemnica – Caritas. I stajemy się w końcu bezpłodni. Bez Chrystusa nic nie jest pewne, bez niego będziemy trwali w całkowitej niepewności. Natomiast z Nim jednostka doznaje wywyższenia. Dlatego chcę wszystko sprowadzić do tego: Najwyższy Byt jest Tajemnicą. Tajemnica jest. Istnieje. Z naszej strony możemy tylko naśladować Tajemnicę. Mówię o Bycie jako afirmacji, dowartościowaniu pozytywności, pozytywności życia: to jest miłość.

 

nie są chrześcijanami, ale są świadomi zła i swojej niezdolności do pójścia za dobrem, ale jednak to dobro czynią. Z tego powodu wolę osoby o pewnym temperamencie, które są niespokojne, miotają się w świecie i oczekują pokoju, który nie nadchodzi, niż owych katolików, którzy budują sobie jakiś system, tworzą ideologię, aby spocząć na laurach w swojej domniemanej wierze i miłości. Chrystus jest w nich zmumifikowany, i to im bardziej są oni przekonani, że go znają.

 

Katechizm zalecał nam spełnianie miłosiernych uczynków.

 

Ale człowiek nie zbawia się sam ani przez swoje uczynki czy postanowienia, gdyż człowieka i świat zbawia Ktoś Inny i czyni to za pomocą nowości, która rodzi się w historii. Poprzez Byt! Wszystko wypływa z owego strumienia Bytu!

 

Ale my o tym zapominamy, opieramy się na moralności, lecz ją także zdradzamy.

 

Bez Chrystusa człowiek czuje się rozproszony w sobie samym, zagubiony, niezdolny do odczytania rzeczywistości, a także niezdolny do jasnego dostrzeżenia jakiegokolwiek trwałego piękna. Człowiek posiada wielką zdolność do oszukiwania, pozwala także, aby go oszukiwano. Na tym polega fałsz pozoru, koncentrowanie uwagi na tym, co zewnętrzne. I chrześcijanie często popadają w ten błąd, oszukują się, że są dobrymi ludźmi, gdyż już raz coś zrozumieli i odwołują się do tego uparcie, jak gdyby mogli być zbawieni przez mówienie i przez swoją doktrynalną spójność. Wolę takich, którzy nie są chrześcijanami, ale są świadomi zła i swojej niezdolności do pójścia za dobrem, ale jednak to dobro czynią. Z tego powodu wolę osoby o pewnym temperamencie, które są niespokojne, miotają się w świecie i oczekują pokoju, który nie nadchodzi, niż owych katolików, którzy budują sobie jakiś system, tworzą ideologię, aby spocząć na laurach w swojej domniemanej wierze i miłości. Chrystus jest w nich zmumifikowany, i to im bardziej są oni przekonani, że go znają.

 

A tymczasem świat płonie.

 

Pewnego ranka, przeglądając gazety, myślałem o Bushu i jego położeniu wobec tych chłopców wysłanych do Afganistanu. Kto wie, jak będzie się czuł, gdy będą do niego co jakiś czas docierały wiadomości o poległych. Może pomyśli: „To moja wina, że oni zginęli, bo to ja dowodzę armią. Ale muszę tak postępować przeciwko Talibom, aby ocalić naród”. Chciałbym mu wówczas powiedzieć: to nie ty ocalasz naród. Zbawia go On, owa Rzeczywistość, ów Byt, ten poziom Bytu, któremu mówisz: rozpoznaję cię i czynię to, co mogę, aby ocalić naród i czynię to tak, aby ta Tajemnica, która jest Miłością mogła zostać rozpoznana. To jest ta różnica między Bushem, o ile uznaje on swoją przynależność do chrześcijańskiej historii, a Talibami.

 

Księże Giussani, w październiku skończy ksiądz 80 lat, nie zawsze cieszył się ksiądz dobrym zdrowiem. Owa tajemnica, to musi być coś wielkiego, skoro sprawia, że starcy uśmiechają się, mimo iż chrześcijaństwo ulega degradacji.

 

Mówię to, co widzę, jestem pełen entuzjazmu dla tego, kim jestem. Bóg stworzył człowieka, Chrystus stał się człowiekiem, a rozwinięciem tego jest Kościół. A więc powinno się żyć jak Chrystus i przeżywać paschalną radość. Powinniśmy dziękować Duchowi Świętemu za to, co pozwolił nam poznać: Chrystusa i Jego historię. I za to, że wezwał nas do przeżywania wszystkich aspektów historii jako części Jego historii.

 

To wszystko jest jednak trudne...

 

Jest sposób na to, aby te rzeczy stały się proste: mówić o tym, co się widzi. Bóg stał się człowiekiem, Chrystusem, a Kościół jest rozwinięciem, kontynuacją tego faktu. Jest pewien instynkt, który jeszcze nie został w ludziach zniszczony, jest jeszcze rozum, który pozwala nie uważać zła za nieuniknione, i nie myśleć, że przeznaczeniem historii miałoby być to, abyśmy ujrzeli, iż wizja Talibów i fundamentalistów weźmie w niej górę. Ich zwycięstwa nie są czymś nieuchronnym, bo za pomocą rozumu można dostrzec, że to, co głoszą, to nie jest Tajemnica oraz, że nie jest to zgodne z oczekiwaniami człowieka. Jest jeszcze ów instynkt, owo przeczucie, które nie zostało całkiem zniszczone. Byt jako miłość, caritas! Jeśli doświadczyłeś tego choćby przez moment, to od tej chwili nie możesz zaniedbać tego punktu widzenia. Pod warunkiem, że będzie ci o tym przypominać Jego towarzystwo.

 

Jaka jest publiczna metoda odnowienia tej chrześcijańskiej pozycji wobec rzeczy, wobec świata?  Dla  przykładu, trwa teraz Meeting...

 

Największą naszą troską powinno być to: aby za pomocą prostych słów doświadczenie Tajemnicy na powrót zagościło wśród mas – wśród ludzi. Abyśmy w tym ludzkim zamieszaniu byli jedynym punktem, miejscem rozumności i inteligencji. Abyśmy byli tam jako ci, którzy mówią każdemu człowiekowi, niezależnie od tego, co robi, co mówi, o czym pisze: „A ty, co masz z tym wspólnego?”. Potrzebny jest zapał, twórczy poryw, który ogarnąłby sobą naszych przyjaciół i nieprzyjaciół, potrzebne jest zapraszanie ich na spotkania, a nawet zebrania, gdzie najważniejsze nie będzie samo spotkanie czy zebranie, ale najważniejszy będzie człowiek. Powinniśmy to czynić uzbrojeni w świadomość wielkości i jedyności Tajemnicy. Bóg jako tajemnica miłości, to jedyny list, który chciałbym napisać do tych, którzy przynależą do Comunione e Liberazione, a także do wszystkich.

 

W czym objawia się brak doświadczenia chrześcijańskiego?

 

Wiara nie przyczynia się już do rozwoju kultury, nie mówi nic gorącej w krwi płynącej w żyłach wielu ludzi. My chrześcijanie – jesteśmy jedynymi, którzy mogą kulturowo oddziaływać na masy, nie mówię o elitach, ale o rozproszonej masie, która włącza telewizor, idzie do szkoły i spotyka nauczyciela, którego uczniowie wcale nie interesują. Coś musi się znowu wydarzyć, bo inaczej... Przez dwanaście lat mojego pobytu w seminarium nie mówiło się o niczym innym jak tylko o tym, o wierze, która ogarnia wszystko: czytaliśmy Carducciego, Leopardiego, Pascoliego. Jeśli ktoś chociażby trochę doświadczył tajemnicy Chrystusa, to jego osobisty wzrost będzie procesem odbywającym się w miłości, i dlatego nie może się on nie zafascynować Leopardim, Dantem, Pascolim, wszystkim, co w jakiś sposób mieści w sobie i wyraża człowieka. Nie można bowiem czcić obecności – nie można czcić Boga! – bez odczuwania cierpienia z powodu nieobecności, które chcesz ukoić, bez odczuwania gorącego pragnienia tej obecności.

 

(Ks. Giussani zwierza mi się, że spędza sporo czasu na „czytaniu  brewiarza”). Co  ksiądz  znajduje w  brewiarzu na ten okres?

 

Jest tam wywyższenie Matki Bożej i cielesność chrześcijaństwa. Maryja w pełni wyraża pedagogię objawiającego się Chrystusa. Przeciwstawia się ona również dzisiaj negacji wszystkiego, owemu nihilizmowi, który charakteryzuje postliberalny świat, tak bezbronny wobec islamskiej ekspansji. Matka Boża jest Tajemnicą.

 

Tajemnica, używa ksiądz bardzo często tego słowa, a przecież  jest ono dzisiaj  przedstawiane za pomocą mrocznych i mglistych ezoterycznych obrazów.

 

Tajemnica nie jest ciemnością, ale jest tym czego możemy doświadczyć, odczuć, w odniesieniu do Bytu. Matka Boża w swojej prostocie i cielesności przezwycięża każdą  niejasność. W jaki sposób Tajemnica objawia się jako Tajemnica? W Maryi! Ona jest kulminacyjnym punktem dialektyki religijnej i filozoficznej. Jeśli Przeznaczenie uważa siebie samo za Tajemnicę, ludzkim wymiarem, który mówi do nas o tym, iż Przeznaczenie jest tajemnicze, jest świadomość Matki Bożej. Ponieważ jest ona pierwszym możliwym fizycznym i duchowym wyrazem Tajemnicy. Cechą charakterystyczną Tajemnicy jest to, że jest ona zrozumiała dla ludzi ubogich i nieuczonych. I tak, Maryja jest dziełem Ducha Świętego, jest dziełem Stworzyciela wszechświata. Nie mówię tego z dewocji, ale dlatego, że tak jest obiektywnie. W osobie Maryi można doświadczyć obecności Ducha Świętego jako Miłości. Chciałbym napisać artykuł o Matce Bożej, o tym że czegokolwiek ona dotyka, to staje się to ludzkie, a jednocześnie zostaje powierzone Tajemnicy. Ta prawda, że Maryja jest pierwszym, podstawowym znakiem tej Obecności, jest dla wielu gorsząca. Ale tylko ten, kto to rozumie może prawdziwie zainteresować się Bogiem. Odkrycie, że w Najświętszej Dziewicy Bóg dokonał dzieła wcielenia sprawia, że wszystko staje się częścią tego odkrycia: pierwsza strona gazety, liczba włosów u osoby, którą kochasz.

 

Osoby, które są uważane za najinteligentniejsze, właśnie tutaj natrafiają na trudność i tego nie rozumieją. Mówią: to pozostałość z pogaństwa. Nie przyjmują tego w dobrej wierze.

 

Tymczasem rozumieją to ich matki! A oni odrzucają pełnię tego, o czym pisze Dante, „Dziewico matko, córko twojego Syna”. Tu jest wolność, rozumiesz? I to powoduje, że przepełnia mnie radość. Nie przeraża mnie moje ograniczenie, bo przez nie w cudowny sposób ukazuje się istnienie Boga, które staje się oczywiste w tym, co negatywne, poprzez mój brak.

 

Jaki związek ma Tajemnica, która jest Miłością z okrucieństwem Natury? Dla wielu jest to dramatyczny zarzut  i rzuca on cień na Boga...

 

Kiedy twoja mama brała cię na ręce, wypowiadała twoje imię, właśnie wtedy Tajemnica stawała się oczywista. Jak więc możesz narzucać Jej swoją miarę, jak możesz Ją osądzać? Taki wybór stanął przed Abrahamem w sprawie Izaaka. Wewnątrz  Tajemnicy także sardynka połknięta przez tuńczyka znajduje swoje odkupienie. Kto doświadczył objęcia przez Chrystusa, wie o tym. Kto tego nie doświadczył, niech nie zamyka drzwi, niech błaga, aby Bóg objawił mu swoje oblicze.

 

Już pora iść. Ks. Giussani patrzy na mnie i mówi: „Dla was, dziennikarzy modlę się o świadomość, że znajdujecie się u korzeni nawrócenia świata. Starajcie się być nadzwyczajnymi prowokatorami, animatorami życia wspólnego ludzi”. Trzyma w rękach obrazek, reprodukcję dzieła Rafaela, na którym przedstawiony jest zamyślony św. Paweł: „Jeśli nie wchodzi się na poziom Rafaela, jeśli się nie dostrzega ludzkich twarzy tak jak Rafael, to nie ma mowy o doświadczeniu Tajemnicy. Dziękujemy Duchowi Świętemu, to znaczy Źródłu bytu, za to, co pozwolił nam poznać, za Chrystusa i Jego historię i za przeżywanie wszystkich wymiarów naszej historii, także tych banalnych, jako części Jego Historii". Ks. Giussani pogwizduje „La donna e mobile”. Na zewnątrz świeci cudowne słońce, korony lip kołyszą się na wietrze. Czyż nie jest to dotknięcie „sensu rzeczy i kontemplacja piękna”.

 

 

             


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją