Ślady
>
Archiwum
>
2002
>
wrzesień / październik
|
||
Ślady, numer 1 / 2002 (wrzesień / październik) 11 września Patrzeć w głąb strachu W rok od ataku na Bliźniacze Wieże w USA nie uległa jeszcze przygaszeniu reakcja religijna. Nie wystarczają wyjaśnienia geopolityczne. Amerykanie poszukują ostatecznego znaczenia. Refleksje pewnego wnikliwego obserwatora. Lorenzo Albacete Już od początku wydarzenia z 11 września 2001 roku miały silny wymiar religijny. Sam terroryzm w pewnym sensie ma podłoże religijne. Już samo słowo terror sugeruje doświadczenie religijne, które antropologowie religii opisu ją jako lęk, strach wobec czegoś niewyrażalnego. W ataku terrorystycznym nie chodzi o zwycięstwo militarne nad nieprzyjacielem. Ma on wywołać przejmujący strach. Jest to jakby wydarzenie teatralne, rytualne, akt liturgiczny, gest symboliczny, przywołujący lub odnoszący się do niebytu, do głębi nicości.
Patriotyzm religijny Nie dziwi więc, że reakcja Amerykanów na atak terrorystyczny z 11 września ubiegłego roku miała silne powiązanie religijne. Oczywiście, w historii Ameryki – historii, poprzez którą Amerykanie określają własną tożsamość i własne cele – istniał zawsze mocny element religijny. Chociaż wyrażające ową tożsamość podstawowe określenia i terminy - takie jak np. wybranie, wolność, misja – mocno się zsekularyzowały, to II września przywrócił im pierwotny wymiar za pomocą eksplozji patriotyzmu religijnego. Można to było zaobserwować podczas swoistego spektaklu w wykonaniu polityków, którzy na stopniach Parlamentu waszyngtońskiego śpiewali Gad bless America. Prezydent automatycznie przyjął rolę Wielkiego Kapłana i Proroka całego narodu, uzyskując niespotykane wcześniej poparcie publiczne (jakże kontrastujące z początkiem jego urzędowania, kiedy to opozycja postawiła pod znakiem zapytania prawomocności wyboru). Prawie wszystkie jego wypowiedzi brzmiały jak kazania, wzywające do poświęcenia, do ofiary dla najwyższych wartości ludzkich, utożsamianych ze „stylem życia amerykańskiego”: z wolnością, demokracją i wolnym rynkiem. Na tej scenie pojawili się także doradcy religijni (katolicy, protestanci, żydzi i muzułmanie), stając się pewną całością z tymi, którzy przygotowali amerykańską odpowiedź na atak. Narodowi amerykańskiemu zostały przekazane liczne lekcje i programy na temat religii, pokoju, tolerancji religijnej oraz znaczenia wolności religijnej. Kościoły były przepełnione wiernymi, artykuły poruszające sprawy życia i religii zakrólowały na stronach dzienników i czasopism – począwszy od publikacji na wysokim szczeblu intelektualnym, na zwykłych brukowcach kończąc. Jeden z najbardziej znanych w Ameryce komików telewizyjnych przerwał nadawanie swojego programu. Kiedy tydzień po ataku pojawił się na ekranach, swoją decyzję powrotu wyjaśnił jako swego rodzaju powinność religijną, i zadedykował bieżący odcinek poszukiwaniu ostatecznego sensu wrześniowego ataku. Burmistrz Nowego Jorku, a także inne osobistości życia politycznego, zachęcały Amerykanów do odrzucenia wszelkiego rodzaju smutku, wzywając zarazem do intensywnej modlitwy, która wzmacnia ducha narodu i poświęcenia się na rzecz umocnienia ekonomii. Poza Stanami Zjednoczonymi taka reakcja była widziana jako coś dziwnego i niezrozumiałego. Niektórzy komentowali ją nawet w tonach cynicznych i pejoratywnych. To pozwoliło Amerykanom uświadomić sobie, że założenia ataku wykraczały poza kontrowersje geopolityczne czy ekonomiczne i że wszystkie wyjaśnienia idące w tym kierunku były pewną niemoralną redukcją jego ostatecznego znaczenia.
Nastawienie narodu Dzisiaj, po upływie roku, religijna reakcja na atak z 11 września jeszcze nie wygasła. Ludzie i ich sprawy zdają się wracać do normalności, lecz często może to być wrażenie dość iluzoryczne. Niepewność ekonomiczna pracodawców i inwestorów nie jest spowodowana tylko obecnymi skandalami, które wybuchły w świecie finansjery, ale również przemianą w nastawieniu narodu. Jest to trudne do oceny, ponieważ wywołuje niepewność w świadomości zbiorowej na głębszym poziomie. To właśnie jest poziom zmysłu religijnego. Decyzje stacji TV, głównych dzienników i instytucji, o zawieszeniu w dzień rocznicy wszelkich form reklamy (co wiąże się przecież z ogromnymi kosztami) muszą wydawać się zaskakujące tym liderom religijnym, którzy byli przekonani, że kraj stracił już do reszty wyczucie i sens odpoczynku, wyczucie Szabatu i jego odpowiedników w innych tradycjach religijnych. (Jeszcze do niedawna miało to miejsce w krajach katolickich, na przykład w Ameryce Łacińskiej z okazji Wielkiego Piątku, lecz nie było nigdy tradycją narodową w Stanach Zjednoczonych).
Przestrzeń sakralna Zniszczona przez ataki część Pentagonu została już odbudowana i wznowiono w rytmie przyśpieszonym całą działalność, ponieważ naród przygotowuje teraz swą militarną odpowiedź w stronę Iraku. W Nowym Jorku pusta przestrzeń po World Trade Center stała się celem milczących pielgrzymek. Każde go dnia tysiące Amerykanów i turystów przechodzą powoli iw ciszy drogę, obserwując przejmującą otchłań w miejscu, gdzie stały Bliźniacze Wieże. Nazwiska, fotografie i rzeczy osobiste tych, których nie odnaleziono umieszczone są na murach i wokół tej sakralnej przestrzeni. W samym mieście, wielu mieszkańców boi się nawet popatrzeć w tamtą stronę. Ktoś porównał ów strach do patrzenia we wnętrze trumny podczas przygotowywania ciała zmarłego przyjaciela lub krewnego do pogrzebu. Jest to doświadczenie religijnego strachu, które w rok po początkowym szoku już się w pewien sposób przekształciło. Jakiś pasażer samolotu, lądującego na lotnisku La Guardia (najbliższym Manchatanu, na pasie startowym od strony miejsca tragedii) powiedział: kiedy wcześniej obejmowałem wzrokiem miasto, czułem wielkie przeżycie, podniecenie, byłem jakby ogarnięty wielką majestatyczna wizją, lecz teraz ta wizja pozostawia we mnie wielkie poczucie pustki. W rzeczywistości nie chciałbym patrzeć, ale czuję się przymuszony, żeby rzucić choćby krótkie spojrzenie, a potem odwrócić szybko wzrok, tak jak by się widziało coś, czego nie powinno było się widzieć.
W TV Podczas tygodnia upamiętniającego pierwszą rocznicę ataków prestiżowa, nie komercyjna stacja telewizyjna Pbs pokazała film dokumentalny. Trwał on 2 godziny i był zatytułowany: Wiara i wątpienie w Ground Zero: konsekwencje duchowe 11 września. Zostałem zaproszony do udziału w tym programie, do którego przeprowadziliśmy wywiady z przeszło trzystoma osobami na temat wątków religijnych ataku. Wśród rozmówców nie było ani jednej osoby, która by nie uznała, że doświadczenie tego, co się wydarzyło, w taki lub inny sposób kierowało ku Tajemnicy. (Jedna ateistka powiedziała nam, że było to wyzwanie dla jej ateizmu, ponieważ atak był w całości dziełem człowieka). Pod koniec programu pytania zaczęły koncentrować się wokół nadania jakiegoś możliwego znaczenia pewnej dramatycznej wizji dwóch ofiar, które trzymając się za ręce szły naprzeciw śmierci, skacząc z jednej z dwóch wież. Dyskusję nad tym mogłem podsumować w świetle ocen i osądów danych przez CL. Gest tych, którzy szli na śmierć trzymając się za ręce ma dwa możliwe wytłumaczenia. Możemy odczytać go jako tragiczne potwierdzenie, że śmierć i przewaga Władzy odnoszą ostateczne zwycięstwo nad życiem ludzkim, nad przyjaźnią, nad potrzebami i pragnieniami serca; ale możemy też zobaczyć w nim heroiczną afirmację i potwierdzenie, zinterpretować jako gest symboliczny (sym-bolico oznacza jedność, coś co jednoczy, podczas gdy to, co niszczy poprzez oddzielenie jest nazywane dia-bolico). Ten gest odnosi się do świadomości Tajemnicy, która wypowiada ostateczne słowo, nadając znaczenie i wartość życiu ludzkiemu, Misterium większe od śmierci, Misterium, które czyni możliwym przyjaźń i solidarność między ludźmi i w końcu sprawia, że to one triumfują – Misterium Bytu, które objawiło się jako Miłość.
|