Ślady
>
Archiwum
>
2002
>
wrzesień / październik
|
||
Ślady, numer 1 / 2002 (wrzesień / październik) Listy Drodzy przyjaciele z CL i inne... Izrael Drodzy przyjaciele z CL Przynieśliśmy was aż tutaj w sercach – tak, jakbyście byli z nami w Izraelu. Wspólnie przeżyte w czasie Meetingu doświadczenie zawsze nam towarzyszy. Kiedy opuszczaliśmy morze w Rimini, następnie zieloną Umbrię, kiedy żegnaliśmy Rzym, który stawał się z wysoka coraz mniejszy i oddalał się, kiedy kierowaliśmy się do Tel Avivu z tysiącem myśli w głowie, wy wszyscy byliście w naszych oczach. Towarzyszyliście nam w ciszy, z wieloma obrazami nie do zapomnienia, a teraz w domu, w Galilei czujemy się blisko was, jesteście żywi w naszej pamięci tutaj z nami. Mamy w oczach wasze twarze, które wydawały się od zawsze znajome. Mamy wewnątrz nas pewne jasne oczy, spojrzenia pełne głębokiego zainteresowania i życzliwości wielu waszych wspaniałych dzieci, które się zbliżały do nas i w milczeniu słuchały. Wydaje się, że wciąż czujemy ciepło uczucia, którego doświadczyliśmy między wami, a które zachowujemy w duszy jak coś pięknego, jak wielki uścisk. Słowa pociechy, solidarności i zrozumienia, które nam wyraziliście. Dziękujemy wam przyjaciele, dziękujemy tobie ludu CL, ponieważ czuliśmy się przyjęci rzeczywiście jak bracia Dziękujemy Ojcu Świętemu, waszemu wielkiemu przewodnikowi, który pomógł wam uznać nas. Dziękujemy waszemu księdzu Giussaniemu, otwierającemu przed wami tysiące bram pełnych miłości, przez które napełnia waszego ducha światło. Dziękujemy za przeżytą atmosferę przyjaźni i empatii. Dziękujemy waszym nadzwyczajnym, wzruszającym wystawom, doskonałym w ich przesłaniu i estetyce, dziękujemy wolontariuszom, przewodniczkom, wieczorom słuchania i opowiadania, za wasze szczere, budzące nadzieję uśmiechy. Dziękujemy, że napełniliście nas energią i pozytywnością. Pobyt wśród was był jak przebywanie na wyspie, która jest chroniona od zła tego świata, jak przebywanie w domu. Gwiazdę Dawida, którą nosimy zawsze na szyi, a którą zdjąłem po przyjeździe do Italii zawiesiłem z powrotem na szyi po kilku godzinach spędzonych z wami. Niech wam Bóg błogosławi, niech wam zawsze towarzyszy. Niech zachowuje w waszych sercach miłość dla świata, uczucie proste i czyste dla wszystkich rzeczy aby ludzkość mogła rozkoszować się Jego Bożym pięknem i kontemplować je z radością.
Angelica i Yehuda, Calo Livne, Kibbutz Sasa, Alta Galilea
New York Zdumienie nauczyciela Wykładam w seminarium św. Józefa, Dunwoodie,, New York. Moim zadaniem jest nauczyć seminarzystów głoszenia Słowa Bożego. Kiedy osiem lat temu, pierwszy raz, zacząłem zajęcia, był tam pewien młody człowiek Richard Veras. Istotną część mojego programu stanowią zajęcia praktyczne z homiletyki. Ogólnie biorąc nie wypadają one rewelacyjnie. Homilie są generalnie dosyć słabe z powodu płytkości ich przesłania. Ich treść daje się właściwie sprowadzić do: „zaangażuj się bardziej” – czysty moralizm. Ja jestem dominikaninem, a duchowość dominikańska skoncentrowana jest całkowicie na Wcieleniu, łasce, dziele Chrystusa, cnotach, miłosierdziu i boskiej Opatrzności. Pewnego dnia kiedy Richard wygłosił homilię zdumiałem się, ponieważ powiedział właśnie o tym. Zawołałem go na bok i zapytałam skąd ma taką umiejętność głoszenia Ewangelii. Odpowiadając opowiedział mi o ks. Giussanim. Po tej rozmowie ojciec Rich stał się moim nauczycielem. Wtedy także przeczytałem wszystkie teksty Giussaniego przetłumaczone na angielski. Przez lekturę odkryłem znowu na nowo piękno kapłaństwa i wiary chrześcijańskiej. Nie zdawałem sobie jednak sprawy jak wspaniałe było owo odkrycie, nie wiedziałem też co mnie czeka, gdy pewnego tygodnia zrozumiałem znaczenie słowa zdumienie. W tym tygodniu zdarzyło się wiele wspaniałych rzeczy, których mam nadzieję nie zapomnieć. Wierzę w wartość pamięci i uobecnianie spotkania. Przykładem może być moje, trwające cztery godziny, spotkanie z Emanuele i Franco, reżyserami teatralnymi, mam bowiem małą grupę teatralną w New York, w której uczestniczy wiele osób z Ruchu. Nasza wizja wiary i teatru jest identyczna, zakorzeniona w prawdzie Ruchu. Miałem też okazję spotkać studentów CLU z uczelni katolickiej i państwowej, obecność Chrystusa w ich twarzach i świadomości jest doprawdy nie do opisania. Ich wiara jest zdumiewająca. Chciałbym usłyszeć historię każdego z nich. Dziś dyskutowaliśmy, z pewnym smutkiem o tym, że wykłady uniwersyteckie z historii w USA nie podkreślają już wartości średniowiecza, jak miało to miejsce dawniej. Odkryłem jednak, że chwałę średniowiecza można odnaleźć żywą tutaj, gdzie wiara i życie są czymś jednym. Zwiedzaliśmy klasztor benedyktynów w Cascinazza i przeor opowiedział nam historię swego nawrócenia. Powiedział, że przez całe życie nosił w sobie wielkie pytanie, na które znalazł definitywną odpowiedź gdy spotkał Ruch. Kiedy wróciliśmy do instytutu Sacro Cuore parking zapełniony był odpowiedzialnymi Memores Domini. Powiedziałem do ojca Richa: „Tutaj jest jak w niebie: gdzie nie spojrzeć są osoby żyjące w dziewictwie!”. Kapłaństwo w USA przechodzi moment głębokiego kryzysu. Z zewnątrz usiłują je obezwładnić media. Ale – co gorsze – liczni księża są rozbici wewnętrznie. Podczas minionych dni, miałem łaskę cieszyć się w Mediolanie gościnnością księży ze Studium Christi. Nie znajduję słów aby wyrazić jak byłem zdumiony świętością i ojcostwem tych nadzwyczajnych osób. Członkowie Studium Christi są „całkowicie żywi”. Promieniuje z nich miłość Boga, a ich religijność jest niezachwiana. Ojciec Rich, który mówi mi o Ruchu i o miłości ks. Giussaniego, ma nadzieję, że razem z prałatem Albacete, zdołamy utworzyć Studium Christi w USA. Byłoby to dla nas ożywiające, jak widać we Włoszech. O. Peter Cameron
New York Jesteście dla mnie „duchowo hebrajczykami” Zostałem zaszczycony przekazaniem mi przez mojego studenta i przyjaciela Andrea Pin wywiadu z ks. Giussanim na temat końca podziałów między żydami i chrześcijanami, opublikowanego niedawno w dzienniku Libero. Z entuzjazmem podzielam opinię ks. prałata, według której za około 60 lub 70 lat (a być może wcześniej) staną się przeszłością. Jednakże pozwolę sobie tutaj dodać, że koniec „podziałów” między nami nie może być rozumiany niewłaściwie jako położenie kresu „odrębności”, a nawet „formalnej separacji” opartej na świadomości różnych perspektyw lub oczekiwań eschatologicznych. Istnieją i będą istnieć podstawowe różnice religijne i duchowe między chrześcijanami wszystkich wyzwań a żydami wszystkich kongregacji. Według mnie, każde z nich, w wielkiej ekonomii myślenia ludzkiego, wypracowuje pewien odmienny sposób podejmowania przedmiotu, którym jest całkowite spełnienie prawdy, będące wielką obietnicą ery mesjańskiej. Ale aż do tego świętego dnia nie powinniśmy pozwolić sobie, aby nasze różnice i podziały, choć uświęcone przez tradycje były uważane za podział w sensie ontologicznym między żydami a chrześcijanami lub innymi religiami łącznie z muzułmanami, hindusami i ateistami. Nie do nas należy, aby poprzez nasze stanowiska utrzymywać podział ludzkości, bo Bóg nie stworzył jej podzieloną, ale wszystkie byty ludzkie uczynił jako jedność, Adama, Żyda dla jednego „człowieczeństwa”. Dziękuję CL za waszą jasność, wy jesteście dla mnie duchowo żydami, chociaż z łaski Boga ja utrzymuję moją odrębność.
Michael Shevack, Rabbino di New York |